- promocja
Iłża 1864 - ebook
Iłża 1864 - ebook
Bitwa pod Iłżą (miasteczko leżące między Kielcami a Radomiem) stoczona 17 stycznia 1864 roku była jednym z największych polskich zwycięstw w powstaniu styczniowym. Powstańcy z 3. stopnickiego pułku piechoty pod komendą sławnego podpułkownika Karola Kality ps. Rębajło (jednego z najlepszych dowódców zrywu z 1863/1864 roku) zatrzymali i zmusili do odwrotu do Iłży oddział rosyjski. Potem przypuścili atak na miasto i zadali Rosjanom duże straty (z ran zmarł później dowodzacy siłami rosyjskimi płk Suchonin). Starcie pod Iłżą zapoczątkowało krótki okres ofensywnej aktywności powstańczego II Korpusu gen. Józefa Hauke-Bosaka, co wprawiło w zdumienie i wściekłość dowódców rosyjskich, przekonanych o uśmierzeniu polskiego „buntu”. Udowodniło też, że można było wyszkolić powstańców do poziomu wojska regularnego. Podkomendni ppłk. „Rębajły” zdali żołnierski egzamin, walcząc przez wiele godzin nie tylko z wrogiem, ale też z zimnem i zmęczeniem.
Autor jest oficerem Straży Granicznej, absolwentem Akademii Obrony Narodowej, specjalizuje się w historii wojskowości, zwłaszcza okresu powstania styczniowego
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-16061-3 |
Rozmiar pliku: | 3,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
WSTĘP
------------------------------------------------------------------------
Powstanie Styczniowe trwało najdłużej ze wszystkich polskich powstań narodowych. Dlaczego tak się stało? Przecież powstańcy styczniowi, w przeciwieństwie do walczących w powstaniach listopadowym czy kościuszkowskim, nie byli armią regularną. Mimo to ich opór był zdeterminowany i długotrwały. Czym było to spowodowane?
Mimo ogromnej przewagi rosyjskiej walki trwały kilkanaście miesięcy. Powstańcom nie udało się wyzwolić spod władzy rosyjskiej większych obszarów; jedynymi właściwie terenami, na których można było bez obaw akcentować swoją polskość, były leśne obozy powstańcze. Mimo to powstanie trwało.
W Powstaniu Styczniowym nie udało się stworzyć powstańczej regularnej armii, która byłaby zdolna w otwartym boju stawić czoło armii rosyjskiej. Rosyjski emigracyjny historyk Anton A. Kiersnowski twierdzi wręcz, że wojsko powstania styczniowego można porównać co najwyżej do wojsk konfederacji barskiej¹. Bitwa, o której opowiada niniejsza książka, stanowi dowód na to, że ta opinia jest niesprawiedliwa.
W czasie Powstania Styczniowego trwały próby utworzenia regularnej armii. Nie było to możliwe na poziomie strategicznym, jednak na niższym szczeblu pojawiały się jednostki powstańcze, które można by nazwać regularnymi.
Jedną z nich był niewątpliwie 3. Stopnicki Pułk Piechoty, którym dowodził major, a później podpułkownik Karol Kalita o pseudonimie Rębajło. Ten doświadczony dowódca udowodnił, że wyszkolenie powstańca na regularnego żołnierza, przynajmniej na poziomie taktycznym, jest możliwe. Karol Kalita wyróżniał się na tle wyższej kadry dowódczej Powstania Styczniowego, zarówno pod względem doświadczenia, przygotowania teoretycznego, jak też talentu. To dzięki takim dowódcom powstanie mogło trwać kilkanaście miesięcy.
Tematyka Powstania Styczniowego była już trzykrotnie poruszana w serii „Historyczne bitwy”. Jednak biorąc pod uwagę liczbę bitew i potyczek, które odbyły się podczas tego zrywu niepodległościowego, jest jeszcze wiele do zrobienia. O dziejach militarnych tego najdłuższego polskiego powstania powstało stosunkowo mało opracowań, i to mimo istniejącej dosyć dużej bazy źródłowej, chociaż źródeł dotyczących działań rosyjskich jest niewiele. Być może dlatego że w Powstaniu Styczniowym nie było tak dużych i spektakularnych bitew, jakie odbyły się chociażby podczas powstania listopadowego. Wspomnienia uczestników powstania są siłą rzeczy subiektywne i nie zawsze dokładnie oddają przebieg walk.
Na szczęście nie dotyczy to pułku stopnickiego. Stoczone przez tę jednostkę bitwy zostały szczegółowo opisane przez samego dowódcę w raportach dla przełożonych. Zostały zebrane w ósmym tomie serii Powstanie styczniowe. Materiały i dokumenty. Dokumenty terenowych władz wojskowych powstania styczniowego². Natomiast działania strony rosyjskiej w czasie bitew pod Iłżą i Radkowicami zostały opisane przez namiestnika Królestwa Polskiego Teodora Berga w raporcie do ministra wojny Dymitra Milutina³. Ponadto wielu żołnierzy pułku stopnickiego, na czele ze swoim dowódcą, napisało wspomnienia dotyczące tego okresu⁴. Ci wszyscy pamiętnikarze w swych wspomnieniach stosunkowo dużo miejsca poświęcają organizacji, taktyce i wyszkoleniu w pułku stopnickim. To dzięki tym zapiskom można było uzupełnić informacje zawarte w oficjalnych raportach. Pisane po latach wspomnienia często są obarczone brakiem obiektywizmu czy niedokładnością; wszak ludzka pamięć jest zawodna, lecz pomagają rzucić światło na wydarzenia przedstawiane przez Kalitę. Czasami wyłania się z nich inny obraz niż w wygładzonym przekazie pozostawionym przez dowódcę⁵. Szczegółowy wykaz literatury został zawarty w bibliografii.
W tym miejscu chciałbym podziękować mojej żonie, Dorocie oraz synom Robertowi i Konradowi, którzy dzielnie znosili wszelkie utrudnienia związane z pisaniem tej książki. Cały czas czułem ich wsparcie i zachętę.Rozdział I. Sytuacja militarna Powstania Styczniowego na początku 1864 roku
ROZDZIAŁ I
SYTUACJA MILITARNA POWSTANIA STYCZNIOWEGO NA POCZĄTKU 1864 ROKU
------------------------------------------------------------------------
Wraz z końcem lata 1863 roku w walkach partyzanckich na terenie Królestwa Polskiego nastąpiło przesilenie. Po sukcesach taktycznych (np. Chruślina, Żyrzyn) z początków sierpnia 1863 roku nastąpiła seria porażek: gen. Michała Heydenreicha „Kruka” pod Fajsławicami 24 sierpnia 1863 roku, gen. Edmunda Taczanowskiego pod Nieznanicami 29 sierpnia 1863 roku. Efektem tych bitew było zejście z pola walki dwóch dowódców dowodzących największymi zgrupowaniami partyzanckimi w tym okresie Powstania Styczniowego. Porażki spowodowały też znaczne zmniejszenie liczby oddziałów partyzanckich, a co za tym idzie, globalnej liczby walczących z wojskami rosyjskimi. Pod koniec lata i na jesieni 1863 roku liczba powstańców wynosiła około 50 procent walczących w okresie największego rozwoju powstania, tj. lata 1863 roku. Jedynym pozytywnym sygnałem było polepszające się wyposażenie walczących oddziałów w broń palną używaną w wojsku. Jesienią 1863 roku takie uzbrojenie miało już dwie trzecie powstańców, mimo że latem współczynnik ten wynosił 50 procent. Tymczasem siły rosyjskie przeznaczone do zwalczania powstańców stale rosły. Jeśli powstanie miało dotrwać do zimy, musiało otrzymać nowy impuls⁶.
Tym impulsem okazało się przejęcie 17 października władzy przez Romualda Traugutta. Ten doświadczony wojskowy⁷ zdawał sobie sprawę ze słabości sił powstańczych, jak również z iluzoryczności interwencji zagranicznej mocarstw zachodnich. Już jego pierwsza inicjatywa strategiczna pokazała, jak trudne będzie prowadzenie dalszej walki. W rozpoczętej przez Traugutta jesiennej ofensywie partyzanckiej, która miała na celu oczyszczenie z wojsk rosyjskich południowej części Królestwa Polskiego, poniesiono w zasadzie tylko porażki i w niewielkim stopniu wzmocniono walczące siły. Powyższy plan powstał w Krakowie podczas narady, w której oprócz Traugutta, zanim objął on dowództwo nad powstaniem, wzięli udział najważniejsi dowódcy przebywający akurat w tym mieście: gen. Józef Hauke-Bosak, gen. Michał Heydenreich „Kruk”, gen. Aleksander Waligórski, płk Dionizy Czachowski, płk Jan Stella Sawicki i prawdopodobnie kilku innych oficerów. Na naradzie ustalono zarys mającej nastąpić operacji⁸.
Główne zadanie przypadło zgrupowaniu gen. „Kruka”. Miał on wkroczyć na południowe rejony powstańczego województwa lubelskiego na czele pięciu oddziałów organizowanych w Galicji, liczących około 4 tys. żołnierzy. W tym czasie istniejące w województwach podlaskim i lubelskim oddziały powstańcze miały wzmóc swoją działalność, aby odwrócić uwagę dowództwa rosyjskiego od granicy i spowodować przesunięcie oddziałów tam stacjonujących w głąb kraju. W ten sposób starano się umożliwić głównym siłom powstańczym z Galicji przedostanie się na teren Królestwa. Ponadto do województwa krakowskiego, gdzie siły rosyjskie od granicy miał odciągnąć oddział płk. Zygmunta Chmieleńskiego, miał wkroczyć gen. „Bosak”, wspierany przez płk. Czachowskiego, na czele tysiąca żołnierzy, by po dotarciu do Zawichostu przekroczyć Wisłę i połączyć się ze zgrupowaniem dowodzonym przez gen. Waligórskiego. Generał Waligórski zaś na czele 2 tys. żołnierzy miał przemieścić się w Lubelskie. W rezultacie tych działań miano utworzyć w południowych rejonach Królestwa Polskiego dwa silne zgrupowania partyzanckie, które byłyby zdolne do opanowania województwa lubelskiego. Na naradzie przewidywano również, że nawet w przypadku niezrealizowania powyższych planów powstanie zostanie zasilone znacznymi siłami. Operacja miała się rozpocząć 16 października 1863 roku⁹.
Jednak z tych planów niewiele wyszło. Najpierw zastrzeżenia zgłosił gen. „Kruk”, który z powodu nieprzygotowania swoich oddziałów wykluczył wkroczenie w tym terminie na teren Królestwa Polskiego. Rozpoczęcie działań przesunięto więc na 23 października. Jednak z tym nie chciał się zgodzić płk Czachowski, już wówczas opromieniony sławą zdobytą podczas poprzedniej kampanii. Być może dlatego nikt nie zdołał powstrzymać krewkiego partyzanta przed złamaniem dyscypliny i przedwczesnym przekroczeniem granicy. Ostatecznie Czachowski na czele swoich sił, nie czekając na gen. „Bosaka”, wkroczył na teren Królestwa Polskiego w nocy z 18 na 19 października. Początkowo wszystko przebiegało zgodnie z planem i powstańcy bez przeszkód dotarli w okolice Małego Dymitrowa niedaleko Baranowa Sandomierskiego. Później pod Rybnicą udało się rozbić napotkaną rotę rosyjską, jednak ta walka spowolniła powstańców i zaalarmowała Rosjan. Z powodów do dzisiaj niewyjaśnionych Czachowski opuścił swój oddział wraz z kawalerią. Osamotnioną piechotę 21 października zaskoczyły przeważające siły rosyjskie i rozbiły pod Jurkowicami. Tylko nieliczni żołnierze przedostali się do innych oddziałów powstańczych. Tymczasem Czachowski na stukilkudziesięcioosobowego oddziału konnicy ruszył w głąb Sandomierskiego. Ostatecznie 6 listopada 1863 roku w potyczce pod Wierzchowiskami pułkownik zginął, a jego partia została rozbita¹⁰.
Generał Waligórski wkroczył do Królestwa na czele podległych sobie sił w nocy z 16 na 17 października 1863 roku i krążył pięć dni w pobliżu granicy, oczekując na przybycie oddziałów sandomierskich. Jednak zamiast nich pojawili się Rosjanie w sile jedenastu rot i w zaciętej walce rozbili powstańców. Ich niedobitki schroniły się w Galicji¹¹.
Zatem w chwili, gdy „Kruk” próbował zebrać swoje oddziały, aby ponownie ruszyć do walki z Rosjanami, jednostki, które miały go wspierać, były już rozbite. Dodatkowo miał problem z dyscypliną podległych mu oficerów, którzy nie chcieli słuchać jego rozkazów. W efekcie tych zawirowań dowodzenie głównym oddziałem, liczącym około 900 ludzi, „Kruk” powierzył płk. Wojciechowi Komorowskiemu, który nie był doświadczonym dowódcą. Na skutek jego decyzji siły podległe „Krukowi” nie weszły na teren Królestwa jednocześnie i były rozbijane przez zaalarmowane wojska rosyjskie. Nie pomogła dywersja ze strony innych grup partyzanckich. Zygmunt Chmieleński został powstrzymany i rozproszony pod Kwiliną 19 października 1863 roku. A ruch oddziałów podlaskich i lubelskich był zbyt słaby i spóźniony, by pomóc formacjom galicyjskim. „Kruk” wszedł na teren Królestwa na czele niewielkiej eskorty nieco później¹².
W efekcie tych wydarzeń większość wojsk powstańczych, które miały wesprzeć oddziały walczące w Królestwie Polskim, została rozbita. Zastrzyk świeżych sił dla nich był niewielki i ograniczał się w zasadzie, oprócz nielicznych rozbitków, do konnych oddziałów stanowiących eskorty generałów Hauke-Bosaka i Heydenreicha-Kruka oraz płk. Czachowskiego.
Traugutt zrozumiał, że dotychczasowa formuła prowadzenia walk się wyczerpała. Zresztą wbrew zaleceniom Wydziału Wojny Rządu Narodowego do tej pory walki były prowadzone bez szerszego planu, dowódcy powstańczych partii nie uznawali nad sobą wyższego dowództwa. Oddziały powstańcze były właściwie prywatnymi armiami swoich dowódców, którzy sami dbali o organizację i wyszkolenie podległych im ludzi. Organizacja cywilna troszczyła się o zaopatrzenie w: żywność, odzież, broń i amunicję, jednak w toku wielomiesięcznych walk stracono wiele sprzętu. Gdy dowódca wykazywał się determinacją i zdolnościami, jego oddział miał możliwość przetrwania i odnoszenia sukcesów, jak np. jednostki podległe płk. Zygmuntowi Chmieleńskiemu, ppłk. Karolowi Kalicie czy płk. Karolowi Krysińskiemu. Jednak gdy było inaczej, oficer szybko tracił swój oddział, doprowadzając do niepowetowanych strat i marnowania wysiłków organizacji cywilnej.
Receptą na tak prowadzoną walkę miała być reorganizacja armii powstańczej. Rząd Narodowy, a właściwie sam dyktator powstania Romuald Traugutt, 15 grudnia 1863 roku wydał dekret o reorganizacji wojska narodowego. Od tej pory siły powstańcze miały się dzielić na cztery korpusy: I – pod dowództwem gen. Michała Heydenreicha „Kruka”, obejmujący siły powstańcze działające w województwach lubelskim i podlaskim; II – pod dowództwem gen. Józefa Hauke-Bosaka, w jego skład wchodziły siły województw sandomierskiego i krakowskiego, później dołączono województwo kaliskie; III – dowodzony przez płk. Jana Koziełł-Poklewskiego „Skałę”, w jego skład wchodziły siły województw augustowskiego i grodzieńskiego; oraz IV korpus bez wyznaczonego dowództwa, podzielony na dwie komendy – mazowiecką i płocką. Dekret podkreślał znaczenie dyscypliny i hierarchii wojskowej. Nie oznaczał natomiast znacznego wzmocnienia sił powstania. Poszczególne korpusy miały tworzyć dotychczas działające partie, jednak zmieniał się sposób ich postrzegania¹³.
18 grudnia 1863 roku Wydział Wojny Rządu Narodowego wydał okólnik uszczegółowiający dekret o reorganizacji wojsk. Zniesiono podział wojsk na województwa, w zamian ustalono podział powstańczych oddziałów na: kompanie, szwadrony, bataliony, pułki i dywizje. Oddziały wkraczające do zaboru rosyjskiego z innych zaborów miały się podporządkowywać miejscowym dowódcom i wejść w skład poszczególnych korpusów, na obszarze operacyjnym których się znalazły. Poszczególne pododdziały miały się szkolić i wzmacniać swoją siłę, by móc dorównać regularnym oddziałom rosyjskim. Jednak nie oznaczało to koncentracji dużych zgrupowań powstańczych. Wydział Wojny zalecał takie działanie tylko w sprzyjających okolicznościach¹⁴.
Zastosowanie się do dekretu zależało od lokalnych dowódców. Spośród dowódców korpusów właściwie tylko gen. Hauke-Bosak starał się konsekwentnie wprowadzać go w życie. Już 10 stycznia 1864 roku wydał rozkaz o organizacji II Korpusu. Odtąd oddziały powstańcze działające w województwach krakowskim i sandomierskim miały tworzyć dwie dywizje: krakowską i sandomierską. W skład dywizji krakowskiej wchodziły pułki: kielecki, miechowski, stopnicki i olkuski; dywizję sandomierską tworzyły zaś pułki: opoczyński, opatowski, radomski i sandomierski. Poszczególne pułki formowane były z sił działających już wcześniej w polu partii powstańczych¹⁵.
Wszystkie te wysiłki organizacyjne podejmowano w sytuacji wzrastającej presji stale wzmacnianych sił rosyjskich. W guberni radomskiej, którą w powstańczej administracji tworzyły województwa sandomierskie i krakowskie, Rosjanie dostrzegali wzrastające siły powstańcze i starali się zgnieść wojska insurgentów jeszcze przed nadchodzącą zimą. Zdaniem dowódców rosyjskich to właśnie w guberni radomskiej zgrupowało się 60 procent sił powstańczych i tutaj należało skoncentrować wysiłki, by ostatecznie złamać opór Polaków¹⁶.Rozdział II. 3. Stopnicki Pułk Piechoty
ROZDZIAŁ 3
3. STOPNICKI PUŁK PIECHOTY
------------------------------------------------------------------------
„Mimo mrozów i zawiei powstanie trwa w naszych górach. Od Chmielnika aż ku Słupi, a nawet dalej przez Lasy Iłżeckie stoją oddziały powstańcze liczne, dobrze uzbrojone, zaopatrzone w amunicyę i kożuchy. Zdaje się, jakby Opatrzność stworzyła tę okolicę do wojny partyzanckiej. Cisów, Widełki, Szczeczno na stoku południowym, Słupia, Koprzewnica na północnym gór Św. Krzyskich , są to pozycje nieocenione, tem dogodniejsze, że przez grzbiet gór Św. Krzyskich można z jednych do drugich się przerzucać i zstępować w dolinę Kamiennej, którą nieodżałowany Chmieliński uważał jako pierwszą pozycyę do wojny partyzanckiej. We wspomnianych to miejscach stoją nasi powstańcy, pod Bogdana, Rębajły, Liwoczy, Szałasa i innych, częścią rozlokowani po wioskach, częścią ukryci w szałasach wystawionych w tym celu. Nic swobodniejszego jak życie w obozie, ognie wielkie rozłożone, żywności dostatek, kożuchy niemal wszyscy powstańcy dostali, a w ostatnich dniach niemal osiemset nowych nadeszło; w broń i amunicyę zaopatrzeni są dostatecznie, jedynie brak butów czuć się daje”. Tak korespondent krakowskiego dziennika „Chwila” opisywał, nieco koloryzując, powstańcze realia w zimie z 1863 na 1864 rok w rejonie Gór Świętokrzyskich. Jak ta romantyczna wizja znajduje odzwierciedlenie w realiach, w jakich tworzony był i działał 3. Stopnicki Pułk Piechoty? Zwłaszcza że nieco dalej korespondent „Chwili” pisze: „Pomiędzy oddziałami odznacza się doskonałą organizacyą oddział Rębajły, który to dowódca potrafił wzbudzić w swoich żołnierzach miłość i zaufanie”. Słowa te ukazały się w numerze z 16 stycznia 1864 roku, w przeddzień bitwy pod Iłżą, i dobrze oddawały atmosferę panującą wśród żołnierzy pułku stopnickiego, którzy mieli tam walczyć¹⁷.
Realizacja nowego stylu walki z rosyjskimi wojskami zależała od lokalnych dowódców, którzy musieli dokonać reorganizacji podległych sobie oddziałów, zamieniając je na bataliony i pułki. Jednym z pułków dywizji krakowskiej był 3. Stopnicki Pułk Piechoty, dowodzony przez ppłk. Karola Kalitę de Brenzenheima, pseudonim Rębajło. Ten pułk wywodził się z oddziału partyzanckiego Kality, który był jego twórcą i organizatorem.
Karol Kalita urodził się 3 listopada 1830 roku w Komarnie koło Rudek w austriackiej wówczas Galicji. Działalność niepodległościową zaczął bardzo wcześnie, włączając się do prac konspiracyjnych przed planowanym wybuchem powstania w 1846 roku. Z powodu tej działalności został aresztowany. Zastosowano wobec niego karę chłosty. By uniknąć dalszych tortur i przesłuchań, młody Kalita postanowił wstąpić do wojska austriackiego. 25 lipca 1846 roku został wcielony do 9. Pułku Piechoty w Stryju. Służba w wojsku austriackim była bardzo ciężka, większość żołnierzy tego pułku była narodowości rusińskiej, co już na początku zaowocowało prześmiewczym nazywaniem Kality „Kałytką”. Kalita w czasie tej służby doświadczył kar cielesnych i więzienia. Od gorszych represji uratowała go interwencja matki. W czasie ośmiodniowej przepustki na Boże Narodzenie 1847 roku zachorował i ojcu udało się załatwić tymczasowe zwolnienie go ze służby wojskowej.
Wkrótce wybuchło powstanie węgierskie i Kalita, obawiając się ponownego powołania do wojska, postanowił uciec na Węgry, by tam walczyć z zaborcami. Ostatecznie, po wielu perypetiach, Karol Kalita w kwietniu 1849 roku dołączył do 1. plutonu 3. szwadronu 1. Pułku Ułanów Legionu Polskiego, którym dowodził ppłk Władysław August Poniński. W trakcie powstania węgierskiego przeszedł chrzest bojowy, uczestnicząc w kilku bitwach i wielu potyczkach, w jednej z nich został ranny od pocisku szrapnela. Przeszedł cały szlak bojowy Legionu Polskiego i wraz z jego żołnierzami został internowany przez Turków w miejscowości Widyń.
Kalita postanowił zostać na emigracji, gdzie imał się wielu zajęć, jednak po ogłoszeniu amnestii wrócił do kraju. Mimo obietnicy niekarania natychmiast po przekroczeniu granicy został aresztowany i odesłany do twierdzy Temeszwar, a po odsiedzeniu ośmiu miesięcy ponownie wcielono go do 9. Pułku Piechoty. Musiał dobrze opanować żołnierskie rzemiosło, skoro austriackie władze wojskowe, nie zważając na jego przeszłość, awansowały go: 21 lipca 1852 roku został starszym szeregowym, a już 1 sierpnia tego roku kapralem. Kolejny awans na stopień sierżanta nastąpił 17 czerwca 1854 roku, a 1 lipca 1857 roku Kalita został oficerem, awansując na vizeleutnanta (lejtnant II klasy). Stopień porucznika (lejtnant I klasy) otrzymał 5 kwietnia 1859 roku.
W tym samym roku Kalita wziął udział w wojnie austriacko-francuskiej. Wyróżnił się w trakcie bitwy pod Magentą 4 czerwca 1859 roku, gdzie dowodził tyralierami swojej kompanii i zdobył dom w tej miejscowości. Ostatecznie dostał się do niewoli. Wrócił z niej 12 sierpnia 1859 roku do swojego pułku, który wtedy stacjonował w Peszcie. Prawdopodobnie w uznaniu zasług 8 września 1859 roku otrzymał kolejny awans, na stopień nadporucznika (oberlejtnanta). W armii austriackiej służył do 9 maja 1863 roku – w tym dniu został zwolniony w związku z akcesem do Powstania Styczniowego¹⁸.
Już pobieżne zapoznanie się z życiorysem Kality uprawnia do wniosków, że był on gorącym patriotą polskim i urodzonym żołnierzem. To z pewnością prawda, jednak nie oznacza, że był patriotą według naszych wyobrażeń, czyli nieustannie cierpiącym za ojczyznę, ciągle rozmyślającym nad sposobami jej uratowania. Nic bardziej mylnego. Kalita, mimo że swoim życiorysem udowodnił oddanie Polsce, równocześnie umiał korzystać z życia. Gdy wraz ze swym pułkiem wracał do macierzystego garnizonu w Stryju, rzucił się w wir zabaw do tego stopnia, że musiał prosić ojca o pożyczkę, gdyż intensywne życie towarzyskie wpędziło go w ogromne długi. Taka sama sytuacja zdarzyła się w Wiedniu, gdy jego jednostka przygotowywała się do mającej nadejść wojny z Francją. Tam też intensywne szkolenie nowych rekrutów nie przeszkadzały Kalicie w niemalże codziennych balach. Na jednym z nich zobaczył cesarską parę, co poczytywał sobie za zaszczyt. Koniec końców, Kalita z ulgą przyjął rozkaz o wymarszu na front, gdyż uratowało go to przed dalszym zadłużaniem się!¹⁹.
Niespokojny charakter młodego Kality uwidocznił się nie tylko w zabawach i balach. W swoich wspomnieniach z wielką satysfakcją opisuje sytuację, która o mały włos już na początku nie zakończyła jego kariery w armii austriackiej. Otóż podczas szkolenia oficerskiego, realizowanego przy pułku stacjonującym w Siedmiogrodzie, doszło do sporego skandalu. Młodzi ludzie skierowani na szkolenie nie umieli lub nie chcieli (chyba to drugie) poddać się twardej dyscyplinie wojskowej i po capstrzyku regularnie opuszczali przez okna budynek szkoły (był to zwykły dom na przedmieściach), udając się do pobliskiej karczmy na, jak to ujął Kalita, „wesołe orgie”. Nie jesteśmy pewni, w jakim mieście rozegrały się te wydarzenia, gdyż Kalita użył jego spolszczonej nazwy. Według monografii 9. Pułku Piechoty jego 3. batalion w 1852 roku stacjonował w Aradzie, by potem przenieść się do Szegedynu; być może jednak szkoła kadetów znajdowała się w jakiejś innej miejscowości²⁰. Stacjonował tam również inny batalion – turski, jak go nazywa Kalita – w którym służbę pełnili głównie Rumuni i Romowie.
Zgodnie z wielowiekową tradycją żołnierze obu jednostek nie znosili się, przy czym nieporozumienia zazwyczaj wyjaśniali za pomocą pięści lub przy użyciu innych narzędzi. Gdy pewnego razu patrol z batalionu turskiego napotkał w karczmie kilku kadetów bez przepustek pozwalających na opuszczenie miejsca zakwaterowania, aresztował delikwentów z zamiarem doprowadzenia ich do dowództwa garnizonu. Kadeci byli świadomi swej winy i tego, że mogą stracić szansę na dalszą karierę w armii, dlatego, gdy przechodzili budynku swojej szkoły, zaczęli głośno wzywać na pomoc śpiących kolegów. Na odzew nie trzeba było długo czekać i aresztanci zostali odbici. Kadeci w koszulach, uzbrojeni w przydziałowe karabiny mocno poturbowali kaprala i czterech żołnierzy z batalionu turskiego. Kilku uczestników awantury odniosło rany, gdyż w walce użyto bagnetów, a jeden z kadetów nawet oddał strzał. Wybuchł skandal i wszczęto dochodzenie. W szkole zaprzestano wykładów, a kadetów zamknięto pod kluczem. Winowajcom groziło wyrzucenie z wojska. Sęk w tym, że najpierw trzeba było ich zidentyfikować. Nie pomogły w tym zeznania świadków, czyli samych kadetów. Śledztwo zakończyło się fiaskiem. W związku z wybuchem wojny krymskiej szkołę zamknięto, a kadeci wrócili do swoich kompanii, bez wpisu do akt skutkującego zablokowaniem kariery lub nawet wyrzuceniem z wojska²¹.
Kalita brał udział w tych wydarzeniach i po latach z dumą opisywał, jak z kolegami pobił „turskich”. Co ciekawe, opis tego wydarzenia zajmuje we wspomnieniach niemal tyle samo miejsca, co opisy bitew stoczonych przez Kalitę w czasie Powstania Styczniowego. Równie zaskakujące jest to, że podczas powstania Kalita stał na straży bezwzględnego przestrzegania dyscypliny i potrafił ukarać swoich oficerów nawet za picie herbaty na służbie. Jeszcze raz potwierdza się teza, że najlepszymi żołnierzami są ci, którzy sprawiają problemy w czasie pokoju. Warto tutaj przypomnieć ekscesy oficerów i podchorążych II RP. Nie bez przyczyny pisał gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski: „Zwracam się i dziś do was P.T. czytelnicy, ty, młodszy aspirancie na starszego zastępcę prowizorycznego sekretarza, ty, panie radco sądowy czy pocztowy, w werdyktach swych zawsze bezwzględny, i ty, szlachetna matrono, w granicach oszczędności mężowskich bogobojnie płodna, raczcie przez palce patrzeć na taki czy inny wyskok kawaleryjskiej swawoli i dla jednego mniej lub więcej kawału nie odsądzajcie od czci i wiary całego konnego cechu, my zaś ze swej strony bez względu na rozmaitą i nie zawsze śnieżną czystość waszych palców, bez oglądania się na wasze hotele, fotele i serdele, bić się za was będziemy, gdy tego zajdzie potrzeba, oraz walczyć za naszą i waszą godność i wolność. Jednym słowem, nie sądźcie nas zbyt twardo w czasie pokoju, abyście w czasie wojny byli twardo bronieni”²².
Kalita nie był zatem krystalicznie czystego charakteru, lecz oceń sam, Drogi Czytelniku, czy z takim człowiekiem nie byłoby warto spotkać się przy szklaneczce czegoś mocniejszego i przywołać stare, dobre czasy, w których wspomnienia z heroicznych bitew Powstania Styczniowego przeplatałyby się z opisem młodzieńczych wybryków.
Po przybyciu do Krakowa w towarzystwie innych oficerów austriackich pochodzenia polskiego Kalita oddał się do dyspozycji polskich władz powstańczych. W wyniku swojej decyzji o przystąpieniu do powstania został oficerem w partii płk. Aleksandra Taniewskiego „Tetery”. W składzie tego oddziału miał tworzyć batalion piechoty, organizując go w okolicach Krakowa. Jednak ta wyprawa nie odbyła się pod szczęśliwą gwiazdą, przede wszystkim zawiedli ochotnicy. Partia Taniewskiego miała liczyć 800 żołnierzy, jednak tuż przed wyruszeniem wyprawy, 14 sierpnia 1863 roku, na zbiórce stawiła się zaledwie połowa. Do batalionu Kality, który miał liczyć 360 żołnierzy, przybyło tylko 140. Później wcale nie było lepiej, powstańcy musieli się przedzierać przez teren, którego pilnował austriacki 42. Pułk Piechoty króla hanowerskiego Jerzego V, w okolicach miejscowości Kościelniki. Nie było to bynajmniej przyjacielskie spotkanie, tylko krwawa potyczka, w której obie strony poniosły straty. Powstańcy stracili dwóch zabitych, a 50 zostało odciętych, tak że granicę przekroczył oddział liczący 376 żołnierzy. Austriacy w tej potyczce stracili jednego śmiertelnie rannego żołnierza. Mniejsze straty austriackie wynikały z tego, że powstańcy unikali walki, dążąc do przekroczenia granicy. Nastąpiło to gdzieś w okolicach miejscowości: Cło, Kościelniki i Tropiszew²³.
Powstańcy przeszli granicę w specyficznym miejscu, co determinowało ich dalsze postępowanie. Znajdowało się ono w szczycie trójkąta, jaki tworzyła tu granica. Wiadomo było zatem, że początkowa marszruta musi biec w pobliżu granicy, która mogła być ostatnią deską ratunku. W razie napotkania przeważających sił rosyjskich lub doznania niepowodzeń w walce powstańcy mogliby wówczas szukać bezpiecznego schronienia za kordonem. Z tego względu Kalita naciskał, by partia poruszała się szybko i oddaliła się od granicy. Powstańcy mieli dwie drogi marszu do wyboru. Pierwsza wiodła na północ, na Czernichów, Wąsewo. Do Wąsewa trzeba było maszerować w pobliżu granicy, dopiero za tą miejscowością można się było bardziej oddalić od Galicji. Droga prowadziła przez pagórkowaty, lesisty i bezdrożny teren. Druga trasa wiodła przez Igołomię na Nowe Brzesko. Był to teren raczej bezleśny i równinny, ponadto znajdowała się tam bita droga, która umożliwiała wojsku szybki przemarsz. Również ta trasa nie oddalała się początkowo od granicy. Jednak najprawdopodobniej ta opcja nie była brana pod uwagę ze względu na rosyjskie garnizony, które znajdowały się w Igołomii i Proszowicach. Pozostawała zatem droga pierwsza, czyli marsz na Wąsewo²⁴.
Około południa 15 sierpnia 1863 roku oddział płk. Taniewskiego dotarł w okolice Czernichowa, gdzie zarządzono krótki odpoczynek. Tam też około południa powstańcy zostali zaatakowani przez wojska rosyjskie dowodzone przez kpt. Goriełowa. Już na początku bitwy większa część insurgentów zbiegła poza linię nieodległej granicy i znalazła się na terenie Galicji. To przesądziło o przebiegu starcia, które, choć trwało do godziny 17.00, nie przyniosło pozytywnego rezultatu powstańcom, gdyż resztki partii przeszły granicę z Galicją. Wśród tych rozbitków był też „Rębajło”. Kalita walczył przez cały czas na pierwszej linii, dowodził tyralierami²⁵.
Bitwa zakończyła się klęską powstańców. Liczący nieco ponad 350 żołnierzy oddział został rozbity zaraz po wkroczeniu na teren Królestwa Polskiego. Zginęło 28 żołnierzy, 30 zostało rannych, 70 dostało się do niewoli, w tym 16-letni brat stryjeczny „Rębajły” – Ludwik Kalita. Reszta oddziału dostała się do niewoli austriackiej. Rosjanie stracili zapewne kilkunastu żołnierzy zabitych i rannych, chociaż ocenili swoje straty na trzech zabitych i siedmiu rannych żołnierzy, ale są to dane raczej zaniżone. Na tę klęskę złożyło się niskie morale części polskich żołnierzy, których połowa opuściła pole walki już po pierwszych strzałach. Był to efekt demoralizacji, jaka dokonywała się wśród żołnierzy oddziałów organizowanych w Galicji, oczekujących na wkroczenie do Królestwa Polskiego. Kalita miał złe zdanie na temat takiego sposobu wspierania powstania. Uważał, że do powstania powinni dążyć ochotnicy w pojedynkę lub w niewielkich grupkach. Tymczasem żołnierze grupowani w duże oddziały wiele miesięcy spędzili na przygotowaniach w komfortowych warunkach. W efekcie tego po wkroczeniu do walki mieli skłonność do ucieczki za kordon austriacki. Tak stało się pod Wąsewem. Nie bez znaczenia była też przewaga rosyjska, 650 żołnierzy wobec 350 ochotników. W źródłach rosyjskich dotyczących tej bitwy odnotowano tylko, że opór Polaków nie trwał zbyt długo²⁶. Mikołaj Berg myli nawet nazwisko dowódcy oddziału, twierdząc, że pod Wąsewem dowodził gen. Zygmunt Jordan²⁷. Jednak żołnierze, którzy pozostali na placu boju, stawiali twardy opór Rosjanom – świadczy o tym czas trwania bitwy. Również wyszkolenie powstańców stało na dosyć dobrym poziomie, skoro skutecznie wykonali manewr odwrotu. Dopiero manewr okrążający zastosowany przez Rosjan zmusił resztki insurgentów do opuszczenia granic Królestwa Polskiego²⁸.
Kalita podczas odwrotu został kontuzjowany, raniono jego konia, który, przewracając się, przygniótł jeźdźca. Mimo to zdołał przekroczyć granicę, lecz chwilę później został aresztowany przez austriackich żołnierzy. Udało mu się jednak wykupić i udał się na rekonwalescencje w jednym z dworków. 22 sierpnia 1863 roku Wydział Wojny Rządu Narodowego rozkazem nr 11 mianował Karola Kalitę kapitanem. Kapitan Kalita wrócił na pole walki prawdopodobnie w połowie września 1863 roku. Wtedy też zaczął się proces, który zaowocował powołaniem do życia pułku stopnickiego. Kalita prawdopodobnie²⁹ został mianowany majorem i organizatorem powstańczym powiatu stopnickiego. Początkowo pierwszy oddział „Rębajły” stanowiło 22 powstańców z okolic Pińczowa, którzy zostali ponownie powołani do powstańczych szeregów. Rozpoczął się proces formowania nowego oddziału, a Kalita miał zacząć samodzielną działalność wojskową w Powstaniu Styczniowym³⁰.
Oddział Kality rozpoczął organizację w lasach niedaleko Trzemeszna. Było to miejsce wskazane przez organizację cywilną, która równocześnie zobowiązała się do przygotowania miejsca kwaterowania oraz zaopatrywania obozu w żywność i podwody. Już wkrótce w wyniku napływu ochotników liczba żołnierzy wzrosła do 240. W początkowym okresie tworzenia oddziału odczuwano brak broni palnej. Kalita organizował swoją jednostkę w sposób wojskowy i obiecywał sobie, że ruszy z działaniami ofensywnymi wtedy, gdy będzie liczyła 500 żołnierzy. Niestety, ten słuszny zamiar przerwał rozkaz wyższego dowódcy, płk. Zygmunta Chmieleńskiego, który zażądał od Kality wsparcia w związku z działaniami swojego oddziału. „Rębajło” nie mógł zignorować tego rozkazu, ale starał się wypełnić go na swój sposób. Brak broni uniemożliwił mu udział w wyprawie z całą podległą mu partią, wyznaczył zatem tylko połowę żołnierzy, którym mógł ją zapewnić.
Wkrótce doszło do spotkania obu partii powstańczych, i co w tej sytuacji wydaje się ważniejsze, ich dowódców. Niestety, nie przebiegało ono w przyjaznej atmosferze i obaj dowódcy rozeszli się, nie nawiązując współdziałania. Chmieleński wywarł złe wrażenie na Kalicie i ich współpraca nie rokowała pomyślnie, chociaż przyszły dowódca pułku stopnickiego lojalnie składał raporty ze swych działań i uznawał jego zwierzchnictwo, co nie zawsze było normą w trakcie Powstania Styczniowego. „Rębajło” chciał wrócić do swojego obozu, jednak po drodze, 28 października 1863 roku, spotkał się z gen. Józefem Hauke-Bosakiem, który w towarzystwie płk. Apolinarego Kurowskiego, bardzo przez Kalitę nielubianego³¹, objeżdżał podległy sobie rejon. Nowy powstańczy generał rozkazał towarzyszyć sobie w dalszej inspekcji terenu. Oddział Kality, ale bez udziału swojego dowódcy³², wziął udział w bitwie pod Jeziorkiem 29 października 1863 roku. Była to pierwsza bitwa gen. Hauke-Bosaka” w Powstaniu Styczniowym i zakończyła się klęską w starciu z przeważającymi wojskami rosyjskimi dowodzonymi przez gen. Onufrego Czengery’ego³³.
Tak więc prawie cały kilkumiesięczny wysiłek Kality został zmarnowany w bitwie pod Jeziorkiem, gdyż tam jego oddział został rozbity. „Rębajle” udało się jednak powrócić do żołnierzy, których zostawił w obozie. Tam dalej pracował nad organizacją swojej partii, nie występując zaczepnie wobec wojsk rosyjskich. Miało to taki skutek, że Rosjanie nie wiedzieli o istnieniu tego oddziału powstańczego, dzięki czemu mógł on bez przeszkód funkcjonować i wzmacniać swoją siłę. Prawdopodobnie 27 listopada 1863 roku Kalita odebrał kolejny rozkaz od gen. „Bosaka”, który nakazał mu przejąć dowództwo nad nowo przybyłym oddziałem kpt. Stanisława Jagielskiego. „Rębajło” przybył do obozu kpt. Jagielskiego 29 listopada i zgodnie ze spisanymi po latach wspomnieniami miał tam zastać 120 żołnierzy piechoty i 22 kawalerzystów. Władysław Sabowski, dziennikarz publikujący w okresie Powstania Styczniowego, twierdził natomiast, że Kalita zastał tam: 110 strzelców, 12 kosynierów i 13 kawalerzystów. W swoich raportach „Rębajło” wymienia 10 kosynierów i 14 kawalerzystów. Można zaryzykować tezę, że kpt. Jagielski sprowadził z Galicji oddział liczący około 135 żołnierzy³⁴.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. А.А. Керсновский, История Русской армии, http://militera.lib.ru/h/kersnovsky1/index.html.
2. Powstanie styczniowe. Materiały i dokumenty. Dokumenty terenowych władz wojskowych powstania styczniowego 1863–1864, Wrocław––Warszawa–Kraków–Gdańsk 1976 (dalej: Dokumenty terenowych władz…).
3. Powstanie styczniowe. Materiały i dokumenty. Korespondencja namiestników Królestwa Polskiego VII 1863 – V 1864, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1978 (dalej: Korespondencja namiestników Królestwa Polskiego VII 1863 – V 1864).
4. K. Kalita, Ze wspomnień krwawych walk, Lwów 1913; K. Kalita, Ze wspomnień Karola Kality. Młodość. Służba. Kampania węgierska, „Biblioteka Warszawska. Pismo miesięczna poświęcone nauce, literaturze, sztukom i sprawom społecznym”, t. 4, Warszawa 1912; K. Kalita, Wspomnienia z lat 1830–1908, Biblioteka Narodowa, RPS 6532 IV.
5. S. Krzyżanowski, Wspomnienia z czasów mojej młodości, Nadziei promienie, red. J. Pociecha, Kraków 1978; J. Ciszek, Wspomnienia powstańca z roku 1863, Wspomnienia chłopów powstańców 1863 roku, red. E. Kozłowski, Kraków–Wrocław 1983; K. Grabówka, Wspomnienia z r. 1863–1864, Kraków 1912; K. Zielonka, Wspomnienia z Powstania 1863 roku i życia na wygnaniu w Syberyi, Lwów 1913; K. Zienkiewicz, Wspomnienia powstańca 1863 roku, Warszawa 1932.
6. L. Ratajczyk, Polska wojna partyzancka 1863–1864. Okres dyktatury Traugutta, Warszawa 1966, s. 34–59; B. Góra, Uzbrojenie oddziałów powstańczych w latach 1863–1864, Powstanie styczniowe 1863–1864. Aspekty militarne i polityczne, red. J. Wojtasik, Warszawa 1995, s. 44–49.
7. Brał udział w zwalczaniu powstania węgierskiego w 1849 r. i obronie Sewastopola podczas wojny krymskiej.
8. L. Ratajczyk, op. cit., s. 92–96.
9. Ibidem.
10. L. Ratajczyk, op. cit., s. 122–124; E. Kozłowski, Generał Józef Hauke-Bosak 1834–1871,Warszawa 1973, s. 79–84.
11. L. Ratajczyk, op. cit., s. 129–130.
12. Ibidem, s. 131–137.
13. Powstanie styczniowe. Materiały i dokumenty. Dokumenty Komitetu Centralnego Narodowego i Rządu Narodowego 1862–1864, Wrocław–Warszawa–Kraków, 1968, s. 300–303 (dalej: Dokumenty Komitetu Centralnego…).
14. Powstanie styczniowe. Materiały i dokumenty. Dokumenty Wydziału Wojny Rządu Narodowego 1863–1864, Wrocław–Warszawa–Kraków––Gdańsk 1973, s. 188–191 (dalej: Dokumenty Wydziału Wojny…).
15. Dokumenty terenowych władz…, s. 216–225.
16. L. Ratajczyk, op. cit., s. 238–245; E. Kozłowski, Generał…, s. 175–176.
17. „Chwila”, nr 12, 16 stycznia 1864.
18. K. Kalita, Wspomnienia z lat 1830–1908. Część II: Służba w wojsku austryackiem, Biblioteka Narodowa, RPS 6532 IV, s. 44–102; Grund-buchblatt des Infanterieregiments, Nr 9, Effektiv, 1861–1869, Heft 15, Seite 123 (Karton Nr 536), Osterreichisches Staatsarchiv, Wien; K. Kalita, Ze wspomnień Karola Kality…, s. 7–27, 227–253; Archiwum Archidiecezjalne w Przemyślu, Księga urodzeń z parafii Komarno, 1830 r., Sypniewski Alfred von, Netoliczka August i Vicq de Cumptich Gustav, Geschichte des K.u.K. Infanterie–Regimentes Feldmarschall Carl Joseph Graf Clerfayt de Croix, Jaroslau 1894, s. 418–461.
19. K. Kalita, Wspomnienia z lat 1830–1908. Część II…, s. 96–97.
20. A. von Sypniewski, A. Netoliczka i G. Vicq de Cumptich, Geschichte des K.u.K. Infanterie–Regimentes Feldmarschall Carl Joseph Graf Clerfayt de Croix, Jaroslau 1894, s. 406–407.
21. K. Kalita, Wspomnienia z lat 1830-1908. Część II…, s. 91–93.
22. B. Wieniawa-Długoszowski, Przedmowa, Marcel Dupont, Generał Lasalle, Kraków 1993.
23. S. Zieliński, op. cit., s. 175, K. Kalita, Ze wspomnień krwawych…, s. 34; A. Taniewski, Moje życie. Pamiętnik autobiograficzny, Zapomniane wspomnienia, red. E. Kozłowski, Warszawa 1981, s. 310; Powstanie styczniowe. Materiały i dokumenty. Korespondencja namiestników Królestwa Polskiego I–VIII 1863, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1974, s. 354 (dalej: Korespondencja namiestników Królestwa Polskiego I–VIII 1863); „Gazeta Lwowska”, nr 187 z 18 sierpnia 1863; M. Berg, Zapiski o powstaniu polskiem 1863 i 1864 roku i poprzedzającej powstanie epoce demonstracyi od 1856 roku, t. 3, Kraków 1899, s. 330.
24. A. Taniewski, op. cit., s. 311.
25. K. Kalita, Ze wspomnień krwawych…, s. 39–40; S. Zieliński, op. cit., s. 175–176, Powstanie styczniowe. Materiały i dokumenty. Prasa tajna z lat 1861–1864, cz. III, Wrocław–Warszawa–Kraków 1970, s. 21 (dalej: Prasa tajna…); A. Taniewski, op. cit., s. 311.
26. M. Pawliszczew, Tygodnie polskiego buntu, t. 2, Walka orężna, Warszawa 2003, s. 334.
27. M. Berg, op. cit., s. 330.
28. M. Berg, op. cit., s. 330; A. Taniewski, op. cit., s. 311–312; Prasa tajna…, s. 21–22; S. Zieliński, op. cit., s. 175–176; K. Kalita, Ze wspomnień krwawych…, s. 39–40; AP Kraków, Akta stanu cywilnego parafii rzymskokatolickiej w Igołomii. Lista poległych po bitwie pod Miechowem i Igołomią w 1863, sygn. 29/1196/53; Korespondencja namiestników Królestwa Polskiego I–VIII 1863, s. 354.
29. Nie zachowały się żadne dokumenty w tej sprawie. Można jednak tak przypuszczać na podstawie dalszego przebiegu zdarzeń.
30. A. Taniewski, op. cit., s. 310–311; AP Kraków, Akta stanu cywilnego parafii rzymskokatolickiej w Igołomii…; Korespondencja namiestników Królestwa Polskiego I–VIII 1863, s. 354; K. Kalita, Ze wspomnień krwawych…, s. 30–43.
31. Kalita miał Kurowskiemu za złe bitwę pod Miechowem w lutym 1863 r., w której ten dowodził powstańcami i poniósł sromotną klęskę; K. Kalita, Ze wspomnień krwawych…, s. 50–56.
32. Był kontuzjowany i chory, przez co nie mógł wziąć udziału w bit-wie, ibidem, s. 57–58.
33. Ibidem, s. 60–61; Dokumenty terenowych władz…, s. 75; J. Ciszek, Wspomnienia…, s. 16–19; M. Pawliszczew, Tygodnie polskiego buntu…, s 430; S. Zieliński, Bitwy i potyczki 1863–1864 oraz spis alfabetyczny i chronologiczny bitew i potyczek 1863–1864, Rapperswil 1913, s. 143.
34. K. Kalita, Ze wspomnień krwawych…, s. 64–80; Dokumenty terenowych władz…, s. 92–95; „Dziennik Urzędowy Guberni Radomskiej”, nr 5, 18 stycznia 1864; „Dziennik Powszechny. Pismo Urzędowe, Polityczne i Naukowe”, nr 297, 1863; Powstanie styczniowe. Materiały i dokumenty. Zarys powstania styczniowego opracowany w warszawskiej Cytadeli, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk–Łódź 1985, s. 263 (dalej: Zarys powstania styczniowego opracowany w warszawskiej Cytadeli); K. Zienkiewicz, op. cit., s. 252–257; H. Hubert, Kartki ze wspomnień powstańca, „Przegląd Współczesny”, R. XVIII, nr 6 (206), Warszawa 1939, s. 85; W. Sabowski, Pamiątka dla rodzin polskich: Józef Hauke-Bosak: rys bjograficzny, Kraków 1871, s. 26.