- W empik go
In memoriam - ebook
In memoriam - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 173 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
On był przeznaczony na ofiarę nawet na ofiarę serca.
(Anhelli).
Teraz, kiedy została sama w pokoju hotelowym, zapytywała siebie, czemu jednak Jerzemu nie mogła, nie śmiała powiedzieć o swem narzeczeństwie.
Dla czego?
Przecież mówiła mu zawsze wszystko, nie miała przed nim żadnych tajemnic, kochała go jak brata, i więcej jeszcze, zresztą był jej bratem, synem ciotki, która ją wychowała, ukochanym, najdroższym, jedynym, któremu we wszystkiem zawierzyć mogła, na którym zawsze oprzeć się była mogła.
A jednak dla czego mu tego nie powiedziała?….
Siedzieli przecież ze sobą cały wieczór, mówili o wszystkiem, co ich dotyczyło, nawet kilkakrotnie próbowała zacząć, ale w ostatniej chwili nie śmiała.
Ukryła twarz w dłonie.
Jaki on był cudny, kiedy dziś w swym oficerskim, strzeleckim mundurze przyszedł po nią na kolej…
Jakże się wszyscy na niego patrzyli… jakże się ona czuła, idąc z nim, szczęśliwa, jak nigdy, jak nigdy…
I naraz całe to narzeczeństwo z Henrykiem wydało jej się dziecinną lekkomyślnością, płochem, bezmyślnem głupstwem.
Jak można w takich czasach zajmować się temi rzeczami…
Jarzący wstyd ogarnął ją całą… Co on na to powiedzieć może, On – Jur. Jerzy…
Tak – zrozumiała teraz, dla czego słowa przez usta przejść jej nie chciały…
Zaręczać się w takiej chwili i w taki sposób… I to z wolnej i nieprzymuszonej woli, bo przecież tego przed sobą zataić nie mogła – sama pociągnęła Henryka, sama doprowadziła do oświadczyn – tak, po prostu – przez kokieteryę, bo był chłodny, i nieczuły wobec koleżanek, bo pochlebiało jej miłości własnej ujarzmić tego sceptyka.
Bawiła ją ta gra… Postanowiła go pozyskać j oczywiście pozyskała… Udało się jej to najzupełniej.
A teraz? Co teraz? Teraz jest wojna.
Wtuliła twarz w poduszki, zacisnęła oczy, pod powiekami zamigotały roje gwiazd…
To czem od kilku dni rozbrzmiewał świat cały, to co drgało tysiącem ech po Krakowie, uświadomiło się w niej nagle żywą, radosną pewnością.
Teraz jest Wojna – a więc wszystko skończone, wszystko przekreślone – wszystko… tamto.. Jestem wolna…
Odetchnęła głęboko…
Z uczuciem ulgi pomyślała, że Henryk jest w Paryżu – odcięty od niej, że niewiadomo kiedy się wogóle zobaczą, że ona wstępuje do szpitala polowego i przy pomocy Jerzego pójdzie z nimi, do Królestwa.
Na samą myśl o tem, czuła w sobie radosne uniesienie, taki wprost szał szczęścia, że wobec tego cała przeszłość w dal się rozwiewała.
Nie istniało już nic z tego co było i nic już nie miało znaczenia.
Właściwie nie warto było o tem myśleć i nad tem się zastanawiać. Zaczynało się życie nowe–to istotne – prawdziwe, a tak olbrzymie, że aż nieprawdopodobne – jak cud.
Piłsudski lada dzień miał ruszyć ze strzelcami do Królestwa ogłaszać Rząd narodowy – a Jerzy z nimi…
Cóż wobec tego, było wszystko inne…
Właściwie cała sprawa obchodziła ją tylko dla tego, że musi o tem powiedzieć Jerzemu a jemu będzie się to niepodobać.
Nie chciała mu sprawić najmniejszego niezadowolenia.
Nagle uprzytomniła sobie, że Henryk ją całował…
Zrobiło się jej strasznie przykro – aż do łez.
Tak, ściskała go za rękę i pozwoliła się pocałować – dwa razy, w szyję – nawet nie było jej to nieprzyjemnie, była ciekawa i chciała mu już dać usta, ale się zlękła i cofnęła w ostatniej chwili, a potem ktoś wszedł.
Jakże wdzięczna była sobie, że to się nie stało – ale tego wszystkiego Jerzemu nie powie, nie…
Dla czego?
Dotychczas nic sobie z tego nie robiła, nie myślała o tem nigdy – teraz czuła wstyd w każdej krwi kropelce.
Rzuciła się na kolana, wezbrało w niej gorące pragnienie modlitwy, ciszy, oczyszczenia, rozmowy z Bogiem..
Mierzyła duchem cały ogrom słabości i nędzy własnej i składała je w otchłań miłosierdzia Bożego.
Jakże próżne i puste było jej życie dotychczas, jakże mało oddane i poświęcone dla sprawy, a przecież wiedziała, co się dzieje, mogła więcej – mogła wszystko wiedzieć przez Jerzego.
Należała niby do organizacyi w Genewie, ale jakże mizerny był udział jej w pracy, jaka płytkość w ujmowaniu rzeczy… nieskończone dyskusye i spory jałowe… a teraz trzeba było już iść – teraz się już stało, to co miało być.
Jeżeli będziesz pilnie obaczał nieprawości, Panie, Panie a któż się ostoi". Korzyła się w sobie i wołała zmiłowania Bożego, błagała o siłę, o czystość, o męztwo dla siebie i dla Nich – od krańca do krańca ogarniała cały naród, niosła w sobie nędze jego – przepaść męki, i biła o niebios bramy serca krzykiem, wołając miłosierdzia, łaski, łaski, łaski.
Widziała teraz wewnętrznem, jasnem, dotykalnem niemal widzeniem, przerażającą ohydę niewoli, hańbę, gwałtu, ospałą gnuśność zleniwiałego cielska narodu, niby okropną bryłę bezruchu i kału, którą wstrząsnąć i rozbić szli oni – oni…
Piłsudski… Jerzy.
I naraz, niby strumień waru, wytrysło w niej pragnienie bohaterstwa, męczeństwa, ofiary, całopalenia…
Rozkrzyżowała ręce, z piersi wydzierał się krzyk zachwytu, miłosnego nakazu: Wszystko weź – wszystko – ale zwycięztwo, daj, zwycięztwo Twojej, własnej, Bożej sprawy.
Zapamiętała się w modlitwie, pogrążyła, zatraciła świadomość przestrzeni i czasu – duszę niby kolumnę światła wypromieniła ku gwiazdom i tak trwała.
Na wieży ratuszowej zegar bił godzinę drugą. Ocknęła się, zerwała, podbiegła do okna. Kraków jeszcze nie spał.
Dochodził ją szum ludzki, turkot wozów, ciężki miarowy odgłos kroków. od miasta szedł głuchy tentent wojny.
Oprzytomniała