Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Inna samotność - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
12 marca 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Inna samotność - ebook

Jak nauczyć się radości z ciszy, zerwania z obsesją ciągłego bycia online i wszystkiego innego, co składa się na dobrą samotność?

Wraz z rozwojem technicznym lawinowo narasta ciągła wymiana informacji pomiędzy ludźmi. Napędzani uzależnieniem od urządzeń mobilnych i mediów społecznościowych, stworzyliśmy ekosystem obsesyjnego podłączenia. Wielu z nas wiedzie obecnie życie w dziwnie zatłoczonej izolacji: jesteśmy wciąż powiązani, jednak bardzo powierzchownie.

Zdolność do przebywania w samotności jest jedną z najsubtelniejszych umiejętności życiowych. Prawdziwa samotność jest ogromnym skarbem - kluczowym składnikiem bogatego życia wewnętrznego. Pobudza do refleksji, pozwala rozkwitnąć kreatywności, poprawia naszą relację ze sobą i, o dziwo, również z innymi ludźmi. Rzekoma bezczynność może być bardzo produktywna. Żyjąc zachłanniej i szybciej, zapomnieliśmy, ile radości daje cisza, i nie doceniamy tego, jak głęboko może ona zrewolucjonizować nasze życie.

Ta książka opowiada o odkrywaniu spokoju w środku miasta, w tłumie, pośród zabieganego życia. Dowcipnie i z werwą Michael Harris snuje porywające, prawdziwe opowieści, okraszone doniesieniami na temat najnowszych badań naukowych dotyczących mózgu, z dziedziny psychologii i nowinek technicznych, by doprowadzić nas do takiego stanu połączenia ze światem zewnętrznym, który zapewnia równowagę pomiędzy spokojem a towarzyskością.

"Inna samotność" to piękne i przekonujące świadectwo o transformującej mocy, jaką daje przebywanie w samotności.

Należy wciąż sobie przypominać, że życie bez samotności to życie zubożone. Ta książka jest tak cenna i na czasie, ponieważ przypomina o wartości samotności, a poza tym zachęca do stawienia oporu. Czytajcie ją w ciszy.

Ze wstępu Nicholasa Carra

Po tej książce stałem się lepszym człowiekiem. Podejście Michaela Harrisa do kondycji ludzkiej jest spokojne i wyjątkowe, jest balsamem dla duszy.

Douglas Coupland, autor bestsellera "Pokolenie X. Opowieści na czasy przyśpieszającej kultury"

Harris dzieli się z nami osobistymi i głębokimi przemyśleniami nad paradoksalnym uczuciem izolacji, które powstaje w wyniku ciągłego podłączenia, i przytacza najnowsze badania z dziedziny neurologii i behawioryzmu, by opowiedzieć o transformacyjnej sile samotności, która może sprawić, że będziemy szczęśliwsi, bardziej produktywni i, wreszcie, bardziej ludzcy.

"The Bookseller"

Poetycka kontemplacyjna wyprawa po dobrodziejstwa, jakie daje przebywanie w samotności.

"Elle Canada"

Czytanie książki Harrisa jest jak stłuczenie okularów Google’a i patrzenie po raz pierwszy własnymi oczami.

William Powers, autor książek "Twelve by Twelve", "Off the Grid & Beyond the American Dream" oraz "New Slow City"

Michael Harris jest autorem książki "The End of Absence", która otrzymała nagrodę Governor General’s Literary Award w dziedzinie non-fiction i była nominowana do RBC Taylor Prize, Chautauqua Prize oraz British Columbia National Award. Pisze artykuły na temat mediów, praw obywatelskich i sztuki do wielu magazynów, między innymi "Washington Post", "Wired", "Salon", "The Globe and Mail". Mieszka w Vancouver.

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8169-589-3
Rozmiar pliku: 412 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Przedmowa

Każde życie ma swój rytm. Dla większości istot na ziemi jest on odbiciem bezustannych pertraktacji pomiędzy ciałem a jego otoczeniem, pomiędzy stworzeniem a środowiskiem naturalnym. Jest czas na wypoczynek i na polowanie, pora zalotów i ukrywania się. Jednak dla nas, ludzi, wszystko jest bardziej skomplikowane. Ponieważ mamy moc kształtowania swego otoczenia poprzez prawa i obyczaje, systemy ekonomiczne i polityczne oraz zwłaszcza technologie, potrafimy również kontrolować rytm swego życia.

Okazuje się, że ma to swoje plusy i minusy. Z jednej strony uwalnia nas z oków konieczności. Możemy sami decydować o tym, jak spędzamy czas. Z drugiej zaś strony możemy – i często się tak dzieje – wpaść w rytm dzienny, który nam nie służy albo wręcz nam szkodzi. Wypełniamy dni zajęciami, które dostarczają przelotnych przyjemności albo zapewniają chwilowe udogodnienia, ale czujemy się potem niespokojni albo niezaspokojeni. W najgorszym wypadku oddajemy kontrolę nad rytmem swojego życia innym – szefom albo urzędnikom, sprzedawcom i technikom. W końcu żyjemy raczej w rytmie, który nam narzucono, a nie takim, jaki sami wybraliśmy. Tańczymy, jak nam zagrają.

W tej mądrej i dowcipnej książce Michael Harris bada fenomen, który w głęboki i niepokojący sposób odmienia rytm ludzkiego życia: utratę samotności. Od ponad stu lat ludzkie życie staje się coraz bardziej aktywne i zgiełkliwe. Media bombardują nas wiadomościami i rozrywkami. Czas pracy zlewa się z czasem wolnym. Życie towarzyskie wiruje coraz szybciej. Jednak jeszcze do niedawna w ciągu dnia były takie chwile, kiedy aktywność ustawała, tempo życia się zmniejszało. Człowiek przebywał sam, oddzielony od przyjaciół i kolegów, pozostawiony samemu sobie, obcował z własnymi myślami. Takie przerwy mogły wywołać uczucie osamotnienia i nudę. Jednak również zapewniały możliwość dobrego wykorzystania pomysłów, spostrzeżeń i emocji niedostępnych dla „ja” społecznego.

Obecnie takie chwile są eliminowane. Człowiek ze smartfonem w ręku ma stałą „zdolność przyłączeniową”. Przebywamy w tłumie, nawet kiedy jesteśmy sami. Paplanina nigdy nie ustaje, tempo nigdy nie zwalnia. Stałe podłączenie do sieci może się zdawać pobudzające, ale jak jasno wykazuje Harris, wiele poświęcamy, gdy nigdy nie jesteśmy sami. Samotność krzepi. Poprawia pamięć, wyostrza uważność, pobudza kreatywność. Dzięki niej człowiek jest spokojniejszy, uważniejszy, ma jaśniej w głowie. A przede wszystkim odczuwa mniejszą presję na przystosowanie. Samotność daje nam przestrzeń, której potrzebujemy, by odkryć najgłębsze źródła pasji, radości i satysfakcji życiowej. Przebywając w samotności, uwalniamy się, stajemy się sobą. Dzięki temu stanowimy lepsze towarzystwo, kiedy dołączamy do tłumu.

Sztukę samotnictwa – która, jak elegancko ujmuje to Harris, zmienia „puste dni w puste płótna” – trudno opanować, a łatwo zaprzepaścić. Współczesne siły technologii, społeczeństwa i handlu, pod wieloma względami dobroczynne, sprzysięgły się, by zmniejszyć nasze możliwości przebywania w samotności, a do tego jeszcze podstępnie nam wmówić, że samotność jest w najlepszym razie zbędna, a w najgorszym, że jest stratą czasu. Powinniśmy przeciwstawić się tym siłom. Należy wciąż sobie przypominać, że życie bez samotności to życie zubożone. Ta książka jest tak cenna i na czasie, ponieważ przypomina o wartości samotności, a poza tym zachęca do stawienia oporu. Czytajcie ją w ciszy.

Nicholas Carr, autor wielu uznanych książek na temat technologii i kultury, między innymi Utopia Is Creepy, The Glass Cage oraz nominowanej do Nagrody Pulitzera Płytki umysł. Jak internet wpływa na nasz mózg.Czarodziejska różdżka umysłu

Doktor Edith Bone postanowiła, że nie będzie płakać.

Tego jesiennego popołudnia 1956 roku nagle zakończył się jej siedmioletni samotny pobyt w więziennej celi. Za bramą więzienia, na ulicach Budapesztu, słychać jeszcze rozproszone strzały dogasającego powstania węgierskiego. Doktor Bone wychodzi głównymi drzwiami więzienia na oszałamiająco jasne, zalane słońcem podwórze. Ma sześćdziesiąt osiem lat, jest tęga, widać, że dokucza jej artretyzm. Oddala się o krok od wyjścia i mruga, spozierając w niebo. A potem widzi, że na nią czekają. Panowie w garniturach, którzy wbijają w nią badawcze spojrzenia. Nie mogą się doczekać, kiedy ujrzą jej łzy.

Reporterzy i dziennikarze stojący przy błyszczącym autobusie, który przyjechał, by zabrać doktor Bone do ambasady brytyjskiej, unoszą aparaty z dużymi obiektywami i kołonotatniki. Wypatrują śladów tych siedmiu lat w samotności. Jakie blizny pozostawia na twarzy taka izolacja? Jakie ślady w oczach o opadniętych powiekach? Zazwyczaj człowiek osuwa się w szaleństwo i wyniszczającą depresję. A jednak gdy doktor Bone wolno kroczy przez podwórze ku żelaznej bramie, sprawia wrażenie osoby będącej całkiem przy zdrowych zmysłach. No a teraz może jeszcze rozradowanej. Urzędnicy i dziennikarze dalej się gapią. Facet z angielskiej „Daily Express” bazgrze w notesie, starając się dodać swojej relacji jak najwięcej dramatyzmu: pisze, że Bone kuleje. Tydzień później z zażenowaniem dowie się, że po prostu dano jej buty w niewłaściwym rozmiarze.

Doktor Bone urodziła się w 1889 roku w Budapeszcie i okazała inteligentnym – choć krnąbrnym – dzieckiem. Chciała zostać adwokatem, jak jej ojciec, ale ten zawód był wówczas zarezerwowany wyłącznie dla mężczyzn. Mogła wybrać między nauczycielstwem a medycyną i wolała to drugie. Uzbrojona w stetoskop i laskę Asklepiosa z rączką z kości słoniowej, odziedziczone po swoim pradziadku, wstąpiła na wydział medyczny na Uniwersytecie Budapeszteńskim jesienią 1908 roku.

Ledwie zdobyła dyplom, doszło do wybuchu pierwszej wojny światowej, więc doktor Bone podjęła pracę w szpitalu wojskowym. Może właśnie tam, gdy napatrzyła się na cierpienie ludzi z uboższych klas, rozkwitły jej sympatie komunistyczne. Patrzyła na niepiśmiennego rumuńskiego żołnierza – przed wojną pasterza – który całymi dniami płakał przy oknie, tuląc strzaskaną rękę, i zamartwiał się losem swoich zaginionych dzieci. Był tylko jednym z wielu załamanych ludzi.

Po wojnie doktor Bone poświęciła się pracy dla Partii w Anglii, co trwało szesnaście lat. Właśnie owe zagraniczne powiązania wznieciły podejrzenia władz, kiedy powróciła do komunistycznego Budapesztu w roku 1949.

Tajniacy zatrzymali ją na lotnisku; wpakowali do samochodu i wkrótce wjechali z nią za żelazną bramę, gdzie mieściła się ich centrala. „Nieźle to uknuliśmy, co? – zażartował kierowca. – Nikt nie wie, gdzie jesteś”. Rzeczywiście, przyjaciele z Anglii zakładali, że została na Węgrzech, a przyjaciele z Węgier uznali, że wyleciała do Anglii. Doktor Bone po prostu zniknęła.

W centrali objawił się chudy facecik przystrojony w porządne ubranie i gładkie maniery. Zabrał ją do małego gabinetu i oświadczył, iż wiedzą, że jest szpiegiem, agentką brytyjskich służb specjalnych.

– Dopóki nam nie powiesz, jakie miałaś instrukcje, nie opuścisz tego budynku.

– W takim razie prawdopodobnie w nim umrę, ponieważ nie jestem agentką służb specjalnych – odparła doktor Bone.

Poinformowano ją wtedy, że aresztowanie stanowi dowód winy, ponieważ Partia nie wsadza do aresztu niewinnych ludzi.

Odprowadzono ją do sutereny, a następnie zamknięto w wąskiej celi, niewiele większej niż stojące w niej żelazne łóżko. Wystarczyło podnieść rękę, a dotykało się sufitu. Ku wielkiemu niezadowoleniu strażników więziennych doktor Bone położyła się i natychmiast zapadła w spokojny sen. Później, gdy zadrżała z zimna, strażnik rzucił szyderczo:

– Nie bój się.

– Ja się nie boję – odparła.

To, co nastąpiło później – siedem lat i pięćdziesiąt dziewięć dni zamknięcia w samotności – stanowi materiał na film grozy. Doktor Bone była przetrzymywana w brudnych, przeraźliwie zimnych celach; po ścianach skapywała woda albo pokrywał je kożuch grzyba. Głodzono ją i przez cały czas izolowano, stykała się tylko ze strażnikami. Dwudziestu trzech źle wyszkolonych funkcjonariuszy podczas przesłuchań obrzucało ją wyzwiskami i pogróżkami – raz przez sześćdziesiąt godzin bez przerwy. Na sześć miesięcy wtrącono ją do ciemnicy.

A mimo to gnębiciele doktor Bone nie doczekali się niezgodnego z prawdą przyznania się ani błagania o litość; ich jedyną nagrodę stanowił zapis jej bezczelnych odpowiedzi. Dla doktor Bone drażnienie się z funkcjonariuszami więzienia, podczas tych rzadkich okazji, kiedy ich widywała, stanowiło rodzaj rozrywki.

Kiedy poprosiła o fryzjera, strażnicy powiedzieli, że kobiety muszą nosić długie włosy, więc przez trzy tygodnie zrywała po kawałku pojedyncze włosy, aż uzyskała ulubioną krótką fryzurę. Latem roku 1951 podjęła strajk językowy, odmawiając mówienia po węgiersku („w ich barbarzyńskim narzeczu”, jak się wyraziła). Zaproponowała zamiast tego rozmowę po niemiecku, francusku, rosyjsku, angielsku albo włosku – mówiła płynnie we wszystkich tych pięciu językach.

Jednak bawienie się kosztem własnych prześladowców nie było najbardziej niezwykłym fortelem doktor Bone. Było nim panowanie nad własną jaźnią. Uporczywe pozostawanie przy zdrowych zmysłach. Przemocą wtrącona w otchłań, powoli, stopniowo zbudowała sobie wewnętrzny świat, którego nie można było zniszczyć ani wydrzeć. Na początek recytowała wiersze i tłumaczyła znane na pamięć strofy na każdy z opanowanych świetnie sześciu języków. Potem zaczęła układać rymowane wiersze. Jeden, który powstał podczas owego sześciomiesięcznego pobytu w ciemnicy, chwalił zalety „powstałej z mroku czarodziejskiej różdżki” umysłu.

Zainspirowana przez więźnia, którego pamiętała z opowiadania Tołstoja, doktor Bone wyprawiała się w myślach na przechadzki po wszystkich miastach, które kiedyś odwiedziła: spacerowała po ulicach Paryża i Rzymu, Florencji i Mediolanu, zwiedziła Tiergarten w Berlinie i wiedeńską rezydencję Mozarta. Później, gdy jej stopy wyżłobiły już wąską bruzdę w betonie przy łóżku, wyruszyła w myślach w drogę do Londynu, do domu. Każdego dnia przemierzała określoną odległość i odnotowywała w myślach, w którym miejscu się zatrzymała. Odbyła tę wędrówkę czterokrotnie i za każdym razem kończyła, gdy docierała do kanału La Manche, bo woda wydawała się jej za zimna na pływanie.

Ponieważ podliczanie odległości było za mało precyzyjne, więc doktor Bone uznała, że musi mieć liczydło. Utoczyła kulki z chleba i nawlokła je na rózgi wywleczone ukradkiem z miotły, którą strażnicy wręczali jej, każąc zamiatać celę. Teraz mogła liczyć aż do tryliona. Następnie wykorzystała liczydło do określenia swojego zasobu słów; odkryła, że zna 27 369 słów angielskich. Później podliczyła, ile zna słów niemieckich i francuskich. Wreszcie zrachowała, ile zna nazw ptaków (może ich już nigdy nie usłyszy?). Ile nazw drzew (może ich już nigdy nie zobaczy?). Ile pamięta nazw win (może już nigdy się ich nie napije?).

Z kolejnych okruchów chleba uformowała litery, w sumie cztery tysiące, i trzymała je w dwudziestu sześciu ulepionych z chleba przegródkach. To była jej prasa drukarska z pszenicy, a używała jej do wyrażania swoich myśli i poezji. Strażnicy, gdy zaglądali do celi, marszczyli brwi i mówili jej, że jest nienormalna. A doktor Bone zgadzała się z nimi.

Dawano jej pigułki, bo miała problemy z trawieniem, i odkryła, że zawierają zielony barwnik, którego można użyć do pomalowania okruchów chleba. W ten sposób wykonała miniaturowe gałązki ostrokrzewu na święta Bożego Narodzenia. By zabarwić szkarłatem jagódki, użyła własnej krwi.

Strażnicy doktor Bone byli wściekli, ale ona dowiodła, że jest biegła w sztuce samotnictwa. Odcięli ją od świata, a ona ćwiczyła się w tej sztuce, wybierając spokój zamiast szaleństwa, pociechę zamiast rozpaczy i samotność zamiast uwięzienia. Niezniszczalna doktor Bone wyszła z więzienia (jak się wyraziła) „nieco mądrzejsza i pełna nadziei”.

Pewnego dnia przypadkowo natrafiłem na wzmiankę o doktor Bone w jakiejś książce. Zdziwiło mnie, że jej historia jest tak mało znana, i postanowiłem dowiedzieć się czegoś więcej. Wreszcie trafiłem na jej wspomnienia w kolekcji rzadkich książek zgromadzonej na Uniwersytecie York (Seven Years Solitary ukazało się w roku 1957, rok po wyjściu doktor Bone z więzienia). Uznałem, że jej historia jest niezwykła. Styl był tak bezceremonialny i autentyczny, że miałem wrażenie, jakbym słyszał jej głos – komicznie srogi, naznaczony przez lata młodości spędzone na Węgrzech, które obróciły się tak okrutnie przeciwko niej. Kiedy zapoznałem się z podejściem doktor Bone do zamknięcia w samotności – i jej niewyczerpanej zdolności do znoszenia tej sytuacji – poczułem, że ogarnia mnie coś w rodzaju niepokojącej zazdrości. Oczywiście nie zazdrościłem jej warunków, w których była przetrzymywana. Zazdrościłem jednak umiejętności. Zastanawiałem się, czy jest w moim życiu coś, co mogłoby mi pomóc w gromadzeniu podobnych rezerw mentalnych. A może zawsze będę uciekał z więzienia własnego jestestwa? Doktor Bone nie mogła sobie pozwolić na taki luksus.

Trudno mi było nawet wysiedzieć w samotności przez tych kilka godzin, które zajęło czytanie na jej temat. Wciąż odrywałem wzrok od lektury, w nadziei na przerwę zerkałem na studentów bibliotekarstwa pracujących cicho w sąsiednim pomieszczeniu biblioteki, liczyłem, że może towarzyski naukowiec klapnie na fotel przy długim stole, przy którym pracowałem. Wierciłem się i ogarniał mnie wstyd, gdy porównywałem się z niezwykłą doktor Bone.

Wreszcie, gdy już zapoznałem się z całą jej historią, zatrzasnąłem książki, złożyłem gazety i niespiesznie wyszedłem z biblioteki na rażące, białe, popołudniowe słońce. O dziwo, jednak niepokój, który odczułem wcześniej, wcale się nie rozproszył. Kiedy przemykałem pośród tłumu studentów, przepychałem się do zatłoczonej kawiarni, a potem do pełnego ludzi autobusu, wciąż kołatała mi w głowie pewna myśl. Chciałbym mieć więcej czasu dla siebie, ale zawsze to udaremniam, nawet jeśli jest to możliwe. Warto opanować ten problem. I jeszcze coś. Kapitalny sposób bycia doktor Bone – jej przeświadczenie o bogactwie własnego wewnętrznego życia – to coś, co warto ściągnąć do naszego obsesyjnie podłączonego do sieci świata.

Jak być samemu. I dlaczego.

Musi być jakiś chwyt, który to umożliwia, pomyślałem. Określona praktyka albo alchemia, która zamienia osamotnienie w odosobnienie, puste dni na puste płótna. To pewnie jedna z tych zaprzepaszczonych umiejętności, jak sztuka kaligrafii albo biegłość w zawiązywaniu fularu. Zatracony kunszt rok po roku blaknący w świetle przyszłości, która działa niby wybielacz.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI

PEŁNY SPIS TREŚCI:

Przedmowa

Czarodziejska różdżka umysłu

Część I. Zastosowania samotności

1. Teraz razem

2. Czemu służy samotność?

Część II. Grom z jasnego nieba

3. Błądzące myśli

4. Niszczyciele snów na jawie

Część III. Za kogo ty się masz?

5. Styl

6. Musisz tego spróbować

7. Obcy na obcej ziemi

8. Spacer po bezdrożach

Część IV. Poznawanie innych

9. Pisarstwo społecznościowe

10. Listy miłosne

11. Słabnące ciało

12. Chata w lesie

Podziękowania
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: