- W empik go
Inny dom - ebook
Inny dom - ebook
Sara ułożyła sobie życie. Ma przystojnego męża, piękny dom na wsi i nie chce pamiętać o tragicznych wydarzeniach z dzieciństwa. Jednak morderstwo małego chłopca wstrząsa spokojną, wiejską społecznością. Wszyscy, w tym Sara, zadają sobie pytanie, kto mógł dopuścić się tak okrutnego czynu? Dlaczego tu, w cichej wsi u podnóża Gór Sowich? I dlaczego nikt, oprócz Sary, nie pamięta brata bliźniaka zamordowanego chłopca? Dociekliwa dziewczyna rozpoczyna śledztwo na własną rękę. To sprawia, że po raz kolejny będzie musiała zmierzyć się z demonami przeszłości..
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-967522-0-8 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Mama była piękna. Miała kasztanowe włosy, które splatała w gruby warkocz. Ja mogłam tylko pomarzyć o tak gęstych włosach.
– Nie przejmuj się, dziubasku – mówiła, gdy uskarżałam się na swój wygląd. – Jesteś cudowną księżniczką. Piękną jak mało która księżniczka.
– Ale moje włosy są liche i cienkie – narzekałam, jak na prawdziwą dwunastolatkę przystało.
– Kochanie, taka uroda blondynek. Zobaczysz, za kilka lat nie opędzisz się od adoratorów.
– Od czego?
– Od chłopców, Saruś, od chłopców. Czego was uczą w tej szkole? Czytałaś ostatnio jakieś lektury?
Normalne rodzinne rozmowy. Normalna, piękna mama. Mama na cały etat. Matkowanie było jej powołaniem, jej spełnieniem, jej szczęściem. I dzięki temu szczęśliwi byliśmy też my: ja i mój o osiem lat młodszy brat, Olek.
Mama nie pracowała, zajmowała się nami i domem. Olek spędzał w nim całe dnie, mimo że już dawno mógł pójść do przedszkola. Mama twierdziła jednak, że to wynaturzenie, że dzieci powinny być przy matce najdłużej, jak się da. Matka kwoka – tak o sobie mówiła. Mój ojciec był dobrym człowiekiem. Czułym, typowym facetem, który chciał dać swojej rodzinie wszystko, co najlepsze. I choć czasami czegoś nam brakowało, byliśmy szczęśliwi jak ryby w wodzie.
Mieszkaliśmy w wynajmowanym szeregowcu na obrzeżach Krakowa. Do centrum był spory kawałek, ale mogliśmy się cieszyć własnym skrawkiem zieleni. Mama, która całą energię poświęcała na bycie idealną żoną i panią domu, zmieniła ten zachwaszczony kawałek ziemi w prawdziwy mały raj. Uwielbiała gotować, a my uwielbialiśmy jeść to, co upichciła. Była mistrzynią naleśników. W spokojne niedzielne poranki pałaszowaliśmy placki na słodko, a na piątkowe obiady przyrządzała swoją sławetną naleśnikową zapiekankę z warzywami i serem.
Było tak spokojnie. Nasza czwórka: tata, mama, ja i Olek. Tylko my.
Tata wychował się w domu dziecka. Nie wiem dlaczego, ale chyba jego rodzice go opuścili. W każdym razie nie było żadnych zdjęć dziadków, żadnych grobów do odwiedzania, no i nie było samych dziadków. Mama wychowała się w gospodarstwie przy wschodniej granicy kraju. Nie mówiła wiele o swoim dzieciństwie. Kiedy pytałam o babcię i dziadka, nie chciała rozmawiać.
– Twój dziadek nie żyje – odpowiadała często na moje pytania o rodzinę.
– A babcia?
To pytanie kwitowała zwykle chwilą ciszy, podczas której szklistym wzrokiem wpatrywała się w niewidzialną dal. Zupełnie nie jak moja mama.
– Mamo?
– Nie masz babci, Saro. Przykro mi.
– Ale ja chcę wiedzieć! – Nie dawałam za wygraną. – Co się z nią stało? Umarła, żyje?
– Nie chcesz wiedzieć. A ja na pewno ci nie powiem.
– Dlaczego?
– Bo każda matka musi chronić swoje dziecko, Saro.
Mama miała rację, nie chciałam wiedzieć. Ale przyszedł dzień, w którym musiałam poznać prawdę. I bardzo żałuję, że mnie wtedy nie ochroniła.