Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Inteligencja erotyczna. Jak utrzymać bliskość w relacji - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
10 marca 2023
Ebook
44,99 zł
Audiobook
49,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
44,99

Inteligencja erotyczna. Jak utrzymać bliskość w relacji - ebook

KULTOWA KSIĄŻKA, KTÓRA POMOGŁA TYSIĄCOM PAR.

Czy namiętność po latach związku jest możliwa?

Dlaczego po pewnym czasie stygnie, choć ludzie wciąż się kochają?

Dlaczego przyjście na świat dziecka tak często zapowiada erotyczną katastrofę?

Czy całkowita szczerość w seksie jest naprawdę potrzebna?

I wreszcie, jak sprawić, by rutyna nie stała się pułapką dla erotyki?

Na te i inne pytania Perel odpowiada w swojej kultowej już książce, która została przełożona na prawie 30 języków i stała się jedną z klasycznych pozycji zarówno w domach, jak i w gabinetach terapeutycznych na całym świecie.

Analizując to, co się dzieje za drzwiami sypialni, znakomita terapeutka prowokuje i podpowiada, jak ponownie zaprosić do związku namiętność.

Dziś, gdy wiele długoletnich relacji zmaga się z wyzwaniami codzienności oraz zostaje poddanych próbom, książka Esther Perel zachęca, inspiruje i uczy pielęgnowania bliskości i intymności w związku, również w przypadku kryzysu.

Mądra, wrażliwa i otwierająca lektura, która daje szansę na odnowienie relacji.

Perel oferuje parom w kryzysie wyjątkowe bogactwo doznań.

„Publishers Weekly”

„Inteligencja erotyczna” występuje przeciwko małżeństwu bez seksu.

„The New Yorker”

Szczera do bólu.

„Irish Times”

Esther Perel - psychoterapeutka i autorka bestsellerów „New York Timesa”, autorka jest znana z wygłaszania wnikliwych i oryginalnych opinii o współczesnych związkach. Biegle włada dziewięcioma językami, kieruje praktyką terapeutyczną w Nowym Jorku i pracuje jako konsultant organizacyjny dla firm z listy Fortune 500 na całym świecie. Jej słynne wykłady TED osiągnęły ponad 30 milionów wyświetleń, a jej bestsellerowe książki – „Kocha, lubi, zdradza” oraz „Inteligencja erotyczna” – zostały przetłumaczone na prawie 30 języków. Dowiedz się więcej, śledząc @estherperelofficial na Instagramie, słuchając jej hitowych podcastów „Where Should We Begin?” i „How’s Work?” lub wchodząc na stronę estherperel.com.

Kategoria: Psychologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-9601-5
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Od autorki

W opowiadanych przez pary historiach o seksie często pojawia się motyw więdnącego pożądania oraz długa lista przeróżnych wymówek, które mają tłumaczyć nieuniknioną śmierć erosa. Ostatnio chyba wszyscy – od prezenterów porannych wiadomości po publicystów „New York Timesa” – wypowiadają się na ten temat. Alarmują, że ludzie nie dość często uprawiają seks, nawet jeśli twierdzą, że bardzo kochają partnera. Są dziś zbyt zajęci, zbyt zestresowani, zbyt zaangażowani w wychowywanie dzieci i… zbyt zmęczeni, by to robić. A jakby tego było mało, zmysłowość zabijają też tabletki antydepresyjne i uspokajające, nagminnie przyjmowane w związku z codziennymi stresami. To doprawdy dość ironiczny obrót spraw, zwłaszcza dla pokolenia, które trzydzieści lat temu weszło w nową erę wyzwolenia seksualnego. Dziś ci ludzie oraz generacje, które przyszły po nich, mogą mieć tyle seksu, ile zapragną, ale – jak się zdaje – stracili na niego apetyt.

Nie mam zamiaru polemizować z doniesieniami mediów – nasze życie z pewnością jest dużo bardziej stresujące, niż powinno być – jednak koncentracja niemal wyłącznie na częstotliwości i liczbie stosunków seksualnych to odwoływanie się do najbardziej powierzchownych przejawów erotycznego zastoju. Myślę, że problem tkwi gdzie indziej.

Psychologowie, terapeuci seksualni i inni obserwatorzy społeczeństwa od dawna usiłują rozwiązać ów węzeł gordyjski – jak podtrzymać namiętność w warunkach „domowej niewoli”: zwykłości, rutyny, swoistej stagnacji. Dookoła słyszy się mnóstwo porad, jak dodać pieprzu do łóżkowego życia. Uczy się nas, że podupadanie pożądania wynika ze złego planowania, więc by to naprawić, wystarczy lepsza lista priorytetów oraz zdolności organizacyjne. Mówi się też, że to kwestia komunikacji między partnerami: wystarczy przecież w prostych, żołnierskich słowach wyrazić, czego pragniemy w łóżku.

Niezbyt mnie obchodzą statystyki seksualne: czy nadal uprawiacie miłość, jak często, jak długo trwa stosunek, kto pierwszy szczytuje, ile macie orgazmów. Zamiast tego chciałabym zadać parę pytań, na które sama nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć. Napisałam książkę o erotyzmie i poetyce seksu, o naturze miłosnej żądzy i dylematach, które się z nią wiążą. Co czujecie, gdy kogoś kochacie? Co czujecie, gdy kogoś pragniecie? Czym różnią się te dwa uczucia? Czy zażyłość i bliskość gwarantują namiętny seks? Dlaczego tak często rodzicielstwo prowadzi do erotycznej katastrofy? Dlaczego zakazany owoc smakuje najlepiej? Czy można pragnąć tego, co już mamy?

Z jednej strony wszyscy szukamy bezpieczeństwa – ta potrzeba każe budować związki i dochowywać w nich wierności. Z drugiej strony mamy jednak równie silną potrzebę wrażeń i przygody. Dziś romans obiecuje możliwość pogodzenia sprzecznych dążeń, ale ja nie do końca w to wierzę. W dzisiejszych czasach zwracamy się do jednej osoby po to, co dawniej zapewniała jednostce cała wioska: poczucie przynależności, znaczenia i ciągłości. Jednocześnie oczekujemy, że nasza druga połowa zapewni nam romantyzm oraz emocjonalną i seksualną satysfakcję. Czy można się dziwić, że wiele związków nie wytrzymuje takiego ciężaru? Trudno odczuwać pożądanie i niecierpliwie czekać na spełnienie z osobą, u której szuka się równocześnie pociechy, spokoju i stabilizacji – nie jest to jednak niemożliwe. Zachęcam do zastanowienia się, w jaki sposób wprowadzić element ryzyka w bezpieczeństwo, element tajemnicy w to, co tak dobrze znane, i element nowości w to, co rutynowe.

Na kolejnych stronach będziemy się zastanawiać, jak współczesne teorie miłości zderzają się z siłami pożądania. Miłość rozkwita w atmosferze bliskości, wzajemności i równości. Pragniemy jak najlepiej poznać ukochaną osobę, być jak najbliżej i jak najbardziej zmniejszyć dystans między nami. Troszczymy się o tych, których kochamy, martwimy się o nich i czujemy się za nich odpowiedzialni. Dla niektórych miłość i pożądanie są nierozłączne, ale dla wielu innych emocjonalna bliskość oznacza hamowanie erotycznej ekspresji. Zbyt często sprzyjająca miłości troska oraz bezpieczeństwo blokują pewien rodzaj braku skrępowania, który niezbędny jest do odczuwania erotycznej przyjemności.

Wierzę – a moja wiara poparta jest dwudziestoletnią praktyką terapeutyczną – że budując bezpieczny związek, wiele par zaczyna mylić miłość z całkowitym połączeniem i zlaniem się w jedno. Taka pomyłka to bardzo zły znak dla ich pożycia seksualnego, bo żeby utrzymać zainteresowanie partnerem, między dwojgiem musi pozostać choćby niewielki dystans, który można by pokonywać. Erotyzm wymaga odrębności! Innymi słowy, erotyzm rozwija się w szczelinie między mną a innym. By być z ukochaną osobą, musimy umieć akceptować istnienie tej luki oraz całą niepewność, jaka się z nią wiąże.

Pamiętając o tym paradoksie, weźcie pod uwagę jeszcze jeden: żądzy często towarzyszą uczucia, które przeszkadzają miłości. Od razu przychodzą tu na myśl: agresja, zazdrość i niezgoda. Zamierzam przyjrzeć się w tej książce presji kulturowej, która udomowiła i oswoiła seks, czyniąc go sprawiedliwym i bezpiecznym, ale jednocześnie stworzyła setki znudzonych sobą par. Chciałabym powiedzieć, że gdybyśmy mniej pilnowali zasad demokracji w łóżku, seks mógłby stać się dla nas dużo bardziej podniecający, frywolny i swobodny.

Żeby udowodnić słuszność mojego spostrzeżenia, zabiorę was na objazdową wycieczkę po historii społecznej. Przekonacie się, że nigdy nie inwestowano w miłość tyle, co współcześnie, a zarazem – cóż za ironia losu! – to właśnie obecny model małżeństwa i miłości przyczynia się do gwałtownego wzrostu liczby rozwodów. Wypadałoby zapytać: czy w ogóle tradycyjna struktura małżeństwa sprawdza się w warunkach współczesności, zwłaszcza odkąd „dopóki nas śmierć nie rozłączy” oznacza czas przeciętnie dwa razy dłuższy niż przed wiekami?

Remedium, które ma pomóc w dochowaniu wierności małżeńskiej przysiędze, jest intymność. Będziemy się jej przyglądać z różnych stron, teraz już jednak warto wspomnieć, że stereotypy kobiety jako istoty romantycznej i mężczyzny jako erotycznego konkwistadora powinny pójść w odstawkę. Tak samo zresztą jak wszelkie wyobrażenia kobiety domatorki, która szuka miłości i jest z natury wierna, oraz mężczyzny genetycznie niezdolnego do monogamii i bojącego się zaangażowania. W wyniku zmian społecznych i ekonomicznych, jakie zaszły w dwudziestym wieku, tradycyjne podziały między tym, co męskie, a tym, co kobiece, trochę się przeterminowały. Powyższe cechy można więc spotkać zarówno u kobiety, jak i u mężczyzny. Stereotypy może i nawet w dużej mierze bywają prawdziwe, ale z pewnością nie pomagają w uchwyceniu złożoności obecnych związków międzyludzkich. Osobiście wyznaję bardziej androgyniczne podejście do spraw miłosnych.

Jako terapeutka par pozwalam sobie odwrócić zwykły porządek terapii. Zazwyczaj uczy się nas, terapeutów, że najpierw trzeba się dowiedzieć, jaka jest kondycja związku, a dopiero potem pytać o to, co się dzieje w sypialni. W takim ujęciu sfera seksualna staje się tylko metaforą całego układu. U podstaw takiego myślenia leży przekonanie, że jeśli poprawimy związek, automatycznie poprawi się też pożycie seksualne – z doświadczenia jednak wiem, że często tak się nie dzieje.

W naszej mocno sterapeutyzowanej kulturze bardziej ceni się słowa niż ekspresję cielesną, a przecież seksualność i uczuciowość to dwa różne języki. Chciałabym przywrócić ciału należne mu miejsce w dyskusjach o związkach i erotyce. To ciało często najtrafniej wyraża emocje, których nie sposób oddać słowami. Tradycyjne źródła konfliktu w związkach – kwestie władzy, kontroli, zależności i bezbronności – w sytuacji erotycznej stają się pożądane. Seks może rzucać światło na problemy z bliskością i pożądaniem, ale może też stać się sposobem na zasklepienie destrukcyjnego podziału między nimi. Ciała obojga partnerów zadrukowane osobistą historią i nakazami kulturowymi stają się tekstem do wspólnego czytania.

A jeżeli już mowa o czytaniu, to chyba nadszedł dobry czas, by wyjaśnić kilka pojęć stosowanych przeze mnie w tej książce. Zatem: słowem „małżeństwo” określam każdy długotrwały emocjonalny związek, niekoniecznie sakramentalny czy usankcjonowany prawem. Bardzo staram się też nie formułować żadnych ogólnych sądów na temat tej czy innej płci.

Jak wskazuje moje imię, jestem kobietą. Nieco mniej oczywiste może być moje pochodzenie – jestem kulturową hybrydą. Zamieszkuję wiele światów, dlatego chciałabym wnieść w tę książkę perspektywę wielokulturową. Dorastałam w Belgii, studiowałam w Izraelu, a szkolenia na terapeutę kończyłam w Stanach Zjednoczonych. Dryfując między różnymi kulturami, zaczęłam przyjmować perspektywę osoby, która wszystko obserwuje z boku. Dzięki tej wyjątkowo korzystnej pozycji mogłam być świadkiem tego, jak ludzie rozwijają się seksualnie, jak łączą się z innymi, jak opowiadają o miłości i jak czerpią przyjemność z ciała.

Wykorzystałam to indywidualne doświadczenie w pracy klinicznej i dydaktycznej oraz pełniąc funkcję konsultanta do spraw psychologii międzykulturowej. Skupiałam się na przekraczaniu kultur i zajmowałam się przeważnie trzema typami społeczności: rodzinami uchodźców i rodzinami międzynarodowymi (obie te grupy najczęściej migrują, choć z zupełnie innych powodów) oraz parami międzykulturowymi (międzyrasowymi czy międzywyznaniowymi). W wypadku par międzykulturowych przekraczanie granic nie tyle wiąże się z geografią, ile raczej odbywa się na terenie ich własnych domostw. To, co naprawdę przykuło moją uwagę, to wpływ mieszania się dwóch kultur na role kobiety i mężczyzny w związku oraz na wychowywanie dzieci. Rozważałam wiele znaczeń małżeństwa: zastanawiałam się, jak jego miejsce w szerszym systemie rodzinnym różni się w zależności od zaplecza narodowego. Czy małżeństwo jest prywatnym aktem dwóch jednostek, czy też może wspólną sprawą obu rodzin? Podczas pracy z takimi parami próbowałam odnajdywać kulturowe niuanse czające się między słowami w rozmowach o zobowiązaniu, intymności, przyjemności, orgazmie i cielesności. Miłość może i jest uniwersalna, ale w każdej kulturze konstruuje się ją i definiuje (zarówno symbolicznie, jak i dosłownie) za pomocą innego języka. Zwracałam szczególną uwagę na rozmowy o seksualności dzieci i dojrzewających nastolatków, bo właśnie w informacjach, jakie podajemy najmłodszym, kryją się wyznawane w danym społeczeństwie wartości, cele, motywacje i zakazy.

Posługuję się ośmioma językami. Niektórych nauczyłam się w domu, innych w szkole, kilku podczas podróży, a jednego czy dwóch dzięki miłości. W pracy muszę często korzystać zarówno z „biegłości międzykulturowej”, jak i z talentów poligloty. Moi pacjenci są hetero- i homoseksualni (teraz nie pracuję z pacjentami transpłciowymi), po ślubie lub po kolejnych rozstaniach, są w stałych związkach lub żyją samotnie. Są młodzi, starzy albo w średnim wieku. Reprezentują różne kultury, rasy i klasy społeczne. Ich indywidualne historie unaoczniają kulturowe i psychologiczne siły kształtujące sposób, w jaki kochamy i pożądamy.

Opowiem o jednym z najważniejszych osobistych doświadczeń, jakie leży u podstaw tej książki, i choć może się ono wydawać pokrętne, dobrze pokazuje, skąd we mnie taka motywacja. Moi rodzice przeżyli nazistowski obóz koncentracyjny. Przez lata każdego dnia stawali twarzą w twarz ze śmiercią. Z obu rodzin ocaleli tylko oni. Wyszli z tego piekła, chcąc się zemścić na życiu i wykorzystać je do cna, bo oboje wierzyli, że dano im niezwykły prezent – mogli zacząć od nowa. Myślę, że moi rodzice byli naprawdę wyjątkowi. Zależało im nie tylko na przeżyciu, ale i na odżyciu. Mieli na życie niesłychany apetyt, doświadczali go z entuzjazmem i uwielbiali dobrze się bawić, celebrowali przyjemności. Nie wiem absolutnie nic na temat ich pożycia małżeńskiego poza tym, że mieli dwójkę dzieci – mojego brata i mnie – ale poprzez to, jak żyli, czułam, że erotyka jest im bliska. Nie sądzę jednak, by kiedykolwiek użyli tego słowa. Byli uosobieniem mistycznego aspektu erotyzmu: siły życiowej, drogi do wolności. Dzisiaj erotyzm często utożsamiany jest z seksem, ja jednak w tej książce wykorzystuję szerokie rozumienie owego terminu.

Na kształt _Inteligencji erotycznej…_ wpływ miała też jeszcze jedna bardzo ważna osoba – mój mąż. Jest dyrektorem Międzynarodowego Programu Badań nad Traumą na Uniwersytecie Columbia. Jego praca polega na wspieraniu uchodźców, dzieci wojny i ofiar tortur w przezwyciężaniu ogromnego urazu, jaki stał się ich udziałem. Odbudowując twórcze zdolności, umiejętność zabawy i czerpania przyjemności, wracają wreszcie do normalnego życia i odzyskują nadzieję. Mój mąż ma do czynienia z bólem, ja z przyjemnością. Ból i przyjemność to jednak dobrzy znajomi.

Osoby, o których piszę, nie pojawiają się w Podziękowaniach, choć jestem im winna tak wiele. Ich autentyczne historie przytoczyłam niemal słowo w słowo, ukryłam jedynie tożsamość. Pisząc tę książkę, pokazywałam im jej fragmenty.

Wiele moich pomysłów wyklarowało się podczas praktyki terapeutycznej, dojrzewały też dzięki dogłębnej refleksji profesjonalistów, którzy przede mną próbowali się zmierzyć z niejasnościami dotyczącymi miłości i pożądania.

Każdego dnia konfrontowana jestem z rzeczywistością wymykającą się statystykom. Spotykam ludzi, którzy są tak dobrymi przyjaciółmi, że nie mogą stać się kochankami. Spotykam kochanków, którzy tak kurczowo trzymają się poglądu o spontaniczności seksu, że w ogóle go nie uprawiają. Spotykam pary, które uważają, że skoro już ze sobą są, mogą zrezygnować z męczącej gry w uwodzenie. Spotykam też takich, którzy wierzą, że prawdziwa bliskość oznacza, iż o sobie nawzajem wie się wszystko. Na ochotnika zrzekają się poczucia odrębności, a potem ze zdziwieniem pytają: „Gdzie znikła tajemnica?”. Spotykam żony, które prędzej pogodzą się z łatką „oziębła”, niż wytłumaczą mężowi, że gra wstępna to coś więcej niż tylko przystawka przed głównym daniem. Spotykam ludzi, którzy tak desperacko chcą zabić marazm we własnym związku, że ryzykując wszystko, decydują się na parę chwil zakazanych rozkoszy z kimś innym. Spotykam pary, których pożycie małżeńskie po przeżytym romansie staje się na nowo elektryzujące, i takie, którym skok w bok niszczy resztki łączącej ich więzi. Spotykam starszych mężczyzn, którzy czują się oszukani przez własne, niereagujące jak dawniej ciało – biegną więc po viagrę, by nie musieć przyznać się do niezaprzeczalnych faktów. Spotykam ich żony, które nie czują się teraz dobrze ze swoją zwykłą łóżkową biernością. Spotykam świeżych rodziców, których erotyczna energia wsiąkła gdzieś w pieluchy – są tak pochłonięci dzieckiem, że zapominają, iż w łóżku można nie tylko spać. Spotkałam mężczyznę, który szukał w Internecie stron porno nie dlatego, że własna żona przestała go pociągać, ale dlatego, że brakowało jej entuzjazmu dla seksu – on zaś ze swoim pożądaniem czuł się nienormalny. Poznaję ludzi tak zawstydzonych własną seksualnością, że oszczędzają ukochanej osobie wysiłku chodzenia ze sobą do łóżka. Spotykam ludzi, którzy wiedzą, że darzy się ich wielką miłością, ale potrzebują czuć się pożądani. Wszyscy oni przychodzą do mnie, bo tęsknią za erotyczną żywiołowością. Przychodzą zażenowani, zawstydzeni i przygnębieni albo zdesperowani i wściekli. Brakuje im nie tylko samego aktu seksualnego, ale przede wszystkim poczucia więzi, radości i naładowania akumulatorów, które daje seks. Zapraszam do uczestnictwa w moich rozmowach z tymi ludźmi – razem z nami spróbujcie się otworzyć i choć o krok zbliżyć do zrozumienia.

Tym, którzy lubią raz na jakiś czas poczuć, że ich serce bije mocniej, tłumaczę: podniecenie związane jest z niepewnością oraz z naszą gotowością do ogarnięcia tego, co nieznane, i niebronienia się przed tym. Jednak to czyni nas bardzo podatnymi na zranienie. Wciąż ostrzegam moich pacjentów, że nie ma czegoś takiego jak „bezpieczny seks”.

Powinnam też jednak dodać, że nie wszyscy kochankowie poszukują wielkiej namiętności. Niektóre związki opierają się na cieple, czułości i trosce, a partnerzy wolą pozostawać w tym bezpiecznym środowisku – preferują miłość zbudowaną na cierpliwości, a nie na pasji. Dla nich w związku najbardziej liczy się spokój.

Mówiąc krótko, nie ma jedynej słusznej drogi.

_Inteligencja erotyczna…_ to książka, która ma was wciągnąć w szczerą, otwartą i nieco prowokacyjną dyskusję. Może was zachęci do zadania sobie pytań, do wyrażenia tego, co niewypowiedziane, oraz do odważnego kwestionowania seksualnej i emocjonalnej poprawności. Wpuśćcie świeże powietrze do swojej sypialni!Nowojorskie przyjęcia są doskonałym polem do obserwacji antropologicznych – nigdy nie wiadomo, kogo spotkasz i czego się dowiesz. Ostatnio tłoczyłam się wraz z innymi na jakimś bardzo modnym spotkaniu i – co zupełnie naturalne w mieście karierowiczów – zanim jeszcze zapytano mnie o imię, już usłyszałam:

– Czym się zajmujesz?

– Jestem terapeutką i piszę książkę – odparłam.

Przystojniak, który stał obok mnie, także pracował nad książką.

– O czym piszesz? – zapytałam go.

– O fizyce.

Uprzejmie zadałam kolejne pytanie:

– A konkretnie?

Nie pamiętam nawet odpowiedzi, bo nasza konwersacja urwała się nagle, gdy ktoś spytał o temat mojej książki, a ja odparłam:

– Jest o związkach i erotyzmie.

Od kiedy zaczęłam pisać tę książkę, moja wartość towarzyska – na przyjęciach, w taksówkach, u manikiurzystki, w samolocie, pośród nastolatków i w oczach własnego męża, słowem wszędzie – wyjątkowo wzrosła. Pewne tematy odstraszają, inne zaś działają jak magnes. Ludzie często opowiadają mi różne rzeczy (nie oznacza to oczywiście, że mówią prawdę), ale ten temat zawsze budzi skrępowanie i opory.

– No i co z tymi związkami i erotyzmem? – zapytał ktoś.

– Piszę o naturze pociągu seksualnego – powiedziałam. – Chciałabym się dowiedzieć, czy w długotrwałych związkach można utrzymać namiętność na wysokim poziomie i nawet po latach tak samo się pragnąć.

– Do seksu niekoniecznie trzeba miłości, ale miłości konieczny jest seks – zauważył stojący na uboczu mężczyzna, który wahał się, czy dołączyć akurat do naszej grupki dyskutantów.

– Piszesz pewnie o małżeństwach, prawda? Heteroseksualnych? – zapytał ktoś inny (czytaj: „czy ta książka dotyczy także mnie?”).

– Opisuję przeróżne pary: po ślubie, hetero, homo, młode, stare, zaangażowane i niezdecydowane – uspokoiłam go.

Tłumaczyłam, że chcę się dowiedzieć, jak (i czy w ogóle) można utrzymać witalność i ekscytację w związkach. Czy trwałe zaangażowanie automatycznie pociąga za sobą osłabienie pożądania? Czy da się utrzymać poczucie bezpieczeństwa bez popadania w monotonię? Mówiłam, że zastanawia mnie, czy potrafimy zachować to coś, co Octavio Paz nazywa podwójnym płomieniem miłości i erotyzmu.

Wielokrotnie odbywałam podobne rozmowy, więc komentarze, które usłyszałam na tym przyjęciu, nie były dla mnie nowością:

– Nie da się.

– I to jest właśnie największy kłopot z monogamią, prawda?

– Dlatego ja nie wchodzę w związki… Tu nie chodzi o lęk, ja po prostu nie znoszę nudnego seksu.

– Pożądanie po latach? Może lepiej zajmijmy się pożądaniem w trakcie całej jednej nocy!

– Związki ewoluują, namiętność przeradza się w coś innego.

– Dałam sobie spokój z namiętnością, gdy przyszły na świat dzieci.

– Zrozum, tu chodzi o to, że są faceci, z którymi się sypia, i faceci, za których się wychodzi.

Jak to zwykle bywa podczas rozmów w szerszym gronie, nawet tak skomplikowany temat upraszcza się i polaryzuje, znikają niuanse. W tym wypadku zawsze tworzy się podział na romantyków i pragmatyków. Romantycy nie chcą żyć bez pasji, zarzekają się, że nigdy nie zrezygnują z prawdziwej miłości. Są wiecznymi poszukiwaczami, wierzą w istnienie tej jednej jedynej osoby, przy której namiętność nigdy nie wygaśnie. Za każdym razem, gdy pragnienie zanika, wydaje im się, że oto skończyła się miłość. Gdy eros słabnie, miłość umiera – opłakują więc utratę miłosnej gorączki i boją się ustatkować.

Na drugim biegunie mamy realistów. Twierdzą oni, że trwała miłość jest ważniejsza niż gorący seks, a namiętność pcha ludzi jedynie do robienia głupstw, jest niebezpieczna, powoduje zamęt i nie nadaje się na solidną podstawę małżeństwa. Jak to ujęła kiedyś Marge Simpson: „namiętność jest dobra dla nastolatków i cudzoziemców”. Według realistów lepsza jest dojrzałość. Początkowa ekscytacja przeradza się w coś innego – głęboką miłość, wzajemny szacunek, wspólne doświadczenie i przyjaźń. Osłabienie pożądania jest zaś nieuniknione, a my musimy się z tym pogodzić.

W miarę rozwoju tego typu rozmów oba obozy patrzą na siebie z mieszaniną litości, troski, zazdrości, irytacji i absolutnej pogardy. Ale choć mają skrajnie różne poglądy, zgadzają się w jednej podstawowej sprawie: namiętność z biegiem czasu stygnie.

– Niektórzy z was opierają się utracie intensywności związku, inni ją akceptują, ale wszyscy jak jeden mąż macie przekonanie, że pożądanie słabnie. Nie zgadzacie się jedynie w kwestii tego, jak ważna jest ta strata – skomentowałam.

Romantycy wyżej nad stabilizację cenią intensywność, realiści od namiętności wolą poczucie bezpieczeństwa. Lecz i jedni, i drudzy często są rozczarowani, ponieważ nie da się budować szczęścia na skrajnościach.

Zawsze też słyszę pytanie, czy w mojej książce podam receptę na ten problem. Co można zrobić? W takim pytaniu czai się ukrywana tęsknota za _élan vital_, za przypływem erotycznej energii, która dowodzi, że żyjemy. I choćby ludzie sobie wmawiali, że potrzebują wyłącznie bezpieczeństwa i spokoju, nadal pragną tej siły w swoim życiu. Wyczuliłam się więc na moment, w którym wszystkie stwierdzenia o nieuchronnej śmierci pożądania zaczynają zamieniać się w zdania pełne nadziei. Prawdziwe pytanie brzmi: czy w wiernym długotrwałym związku możemy mieć zarówno miłość, jak i dobry seks? Jak? Jaki musi być ten związek?

Kotwica i fala

Można mnie nazwać idealistką, ale naprawdę wierzę, że miłość i pożądanie nie wykluczają się wzajemnie – one po prostu nie zawsze występują jednocześnie. Bezpieczeństwo i namiętność to dwie oddzielne, podstawowe potrzeby ludzkie, które wypływają z zupełnie różnych źródeł i niosą nas w przeciwnych kierunkach. Niezwykle przenikliwy psychoanalityk Stephen Mitchell w książce _Can Love Last?_ („Czy miłość może trwać wiecznie?”) podpowiada, jak rozumieć ten paradoks. Twierdzi on, że wszyscy potrzebujemy bezpieczeństwa: trwałości, niezawodności, stabilności i ciągłości. Zapuszczanie korzeni i moszczenie gniazda mają źródła w instynktach pozwalających czuć się pełniejszymi ludźmi. Jednak potrzebujemy też nowości, zmiany, ryzyka i przygody – sił twórczych, które dodają życiu smaku. Jesteśmy zlepkiem sprzeczności, bo z jednej strony szukamy spokoju i przewidywalności, a z drugiej pragniemy różnorodności.

Widzieliście kiedyś małe dziecko, które odbiega od rodziców, ciekawe tego, co dookoła, i zaraz potem wraca, by upewnić się, że mama i tata wciąż są na miejscu? Mały Jasio musi się czuć bezpiecznie, żeby móc wyjść w świat i go odkrywać. Gdy zaś zakończy swoją eskapadę, chce wrócić do bezpiecznej bazy. Dorosły Jan bierze udział w tej samej grze, ale na polu erotyki. Etapy odwagi i ryzykowania bezustannie przeplatają się z etapami poszukiwania stałości i bezpieczeństwa. Można się wahać, ale zawsze jedna tendencja jest silniejsza niż druga.

To, co dotyczy człowieka, dotyczy także każdej żywej istoty: wszystkie organizmy wymagają naprzemiennych okresów wzrostu i równowagi. Każdemu człowiekowi i każdemu systemowi wystawionemu na ciągłe zmiany lub nowości grozi chaos, ale jeśli człowiek bądź system jest zbyt statyczny i sztywny, przestanie się rozwijać i w końcu umrze. Ten niekończący się korowód zmian i stałości można porównać do fal i kotwicy.

Relacje nawiązywane przez dorosłe osoby aż za dobrze odzwierciedlają tę dynamikę. W partnerze szukamy mocnej, godnej zaufania kotwicy, ale jednocześnie oczekujemy, że poprzez miłość doświadczymy transcendencji – wypłyniemy poza zwykłe życie. Wyzwaniem dla współczesnych par jest pogodzenie obu potrzeb: przewidywalności i pewności (kotwica) z poszukiwaniem wrażeń i tajemnicy (fale).

Dla garstki szczęśliwców nie jest to żadne wyzwanie, bo z łatwością potrafią całować się po kątach podczas tak prozaicznych czynności, jak na przykład sprzątanie garażu. W ich przypadku nie istnieje dysonans między zaangażowaniem a ekscytacją, odpowiedzialnością a swawolą – umieją wspólnie załatwić kredyt na dom i jednocześnie pikantnie w nim figlować. Potrafią być jednocześnie odpowiedzialnymi rodzicami i namiętnymi kochankami. W skrócie: potrafią bez problemu połączyć zwykłość i wyjątkowość. Dla większości z nas odnajdywanie podniet w tym samym związku, w którym budujemy stabilizację, jest jednak nie lada wyczynem. Niestety, w zbyt wielu historiach miłosnych powtarza się ten sam wątek: poświęcenie pożądania na rzecz trwałości.

No to czego ja właściwie chcę?

Adele weszła do mojego gabinetu, w jednej ręce trzymając niedojedzoną kanapkę, a w drugiej jakieś papiery, nad którymi pracowała. Ma trzydzieści siedem lat i jest szanowaną prawniczką. Od siedmiu lat jest żoną Alana. Dla obojga jest to ponowne małżeństwo, mają jedną córkę – pięcioletnią Emilię. Adele ubiera się klasycznie i elegancko, ale choć jest zadbana, widać, że dawno już nie była u fryzjera.

– Chcę od razu przejść do rzeczy – powiedziała. – Przez osiemdziesiąt procent czasu jestem z nim szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa.

Od razu do rzeczy? Rety, nie może stracić ani minuty! Co za zorganizowana kobieta!

– Pewnych rzeczy nie mówi i nie jest szczególnie spontaniczny, ale porządny z niego gość. Gdy czytam gazety, zawsze czuję się szczęściarą: jesteśmy zdrowi, nie brakuje nam pieniędzy, dom nam nie spłonął, w drodze z pracy nie kryjemy się przed strzelaninami – wiem, jak inni mają źle. No to czego ja właściwie chcę?

Patrzę na mojego przyjaciela Marca, który rozwodzi się trzeci raz, bo – jak twierdzi – „żona go nie inspiruje”, i pytam mojego Alana: „czy ja ciebie inspiruję?”. I pani wie, co on mi odpowiada? „Inspirujesz mnie do przyrządzania kurczaka co niedziela”. On robi naprawdę pyszne _coq au vin_, a wie pani dlaczego? Bo chce mi zrobić przyjemność, bo wie, jak bardzo lubię kurczaka.

Usiłuję więc dociec, czego mi brakuje. Pani zna to uczucie, które się ma na początku znajomości, to takie gilgotanie, taką ekscytację, motyle w brzuchu, niepohamowany fizyczny pociąg? Nie wiem nawet, czy jeszcze to pamiętam. Ale kiedy próbuję porozmawiać o tym z Alanem, on robi tę swoją minę i mówi: „Ach, a ty znowu chcesz mówić o Bradzie i Jen?”. Bo nawet Brad Pitt i Jennifer Aniston w końcu znudzili się sobą, prawda? Studiowałam biologię, wiem, jak działają synapsy, wiem, że zużycie materii osłabia reakcję – wszystko rozumiem. Tak, tak, namiętność słabnie. Ale jeśli nie mogę wrócić do tamtych wrażeń, to przynajmniej chciałabym odczuwać cokolwiek.

Jakaś część mnie wie, że to podniecenie na początku wiąże się z niepewnością co do jego uczuć. Gdy chodziliśmy z sobą, każdy dzwonek telefonu był emocjonujący, bo nie wiedziałam, czy to on czy nie. Teraz, gdy wyjeżdża, mówię, żeby do mnie nie dzwonił – nie chcę, żeby mnie obudził. Mądrzejsza część mnie mówi: „Nie chcę niepewności, jestem mężatką, mamy dziecko. Nie chcę się zastanawiać za każdym razem, gdy go nie ma, czy mu się podobam albo czy zamierza mnie zdradzić”. Zna pani te testy z różnych magazynów: „Jak odgadnąć, czy on cię naprawdę kocha?”. No więc ja się nie chcę tym martwić. Nie potrzebuję tego przeżywać z moim mężem. Ale chciałabym odzyskać choć część tamtych uniesień.

Po długim dniu pracy, opiekowaniu się Emilką, gotowaniu obiadu, sprzątaniu i załatwianiu kolejnych spraw, seks jest naprawdę ostatnią rzeczą, o jakiej myślę. Nie chce mi się nawet mówić. Czasem Alan ogląda telewizję, a ja czytam w łóżku i jestem z tego bardzo zadowolona. Co ja usiłuję pani powiedzieć? Bo mnie nie chodzi tylko o seks. Chciałabym być doceniona jako kobieta. Nie jako matka, nie jako żona, nie jako przyjaciółka. I chcę w nim dostrzec mężczyznę. Chodzi mi o spojrzenie, dotyk, słowo. Chcę, by patrzył na mnie, a nie na żonę, przyjaciółkę czy osobę, z którą spłaca hipotekę!

On mówi, że to działa w obie strony. Wiem, ma rację. To nie tak, że ja przed nim fikam w seksownej bieliźnie, a on nic. Narzekam, że chcę się czuć wyjątkowo, ale sama nic z tym nie robię. Kiedy się poznaliśmy, kupiłam mu na urodziny teczkę – zobaczył ją kiedyś na wystawie i strasznie chciał ją mieć – a do środka włożyłam dwa bilety do Paryża. W tym roku kupiłam mu odtwarzacz DVD i świętowaliśmy z przyjaciółmi, jedząc klopsy przygotowane przez jego matkę. Nie mam nic przeciwko klopsom, po prostu teraz tak to wygląda. Nie wiem, czemu sama bardziej się nie staram. Zrobiłam się okropnie leniwa.

W swoim monologu, wypowiedzianym niemal na jednym oddechu, Adele barwnie oddała napięcie między wygodą stałego związku a szkodami, jakie czyni ona w sferze erotycznej. Swojskość i poufałość są niesłychanie pokrzepiające, dają poczucie bezpieczeństwa, którego Adele nigdy by dobrowolnie nie oddała. Jednocześnie pragnie ona jednak emocji, które odczuwała na początku znajomości z Alanem. Chce naraz obu rzeczy, i to pozostając w jednym stałym związku.

Epoka przyjemności

Jeszcze nie tak dawno pomysł, żeby odczuwać namiętność do własnego męża, wydałby się dziwaczny. Historycznie rzecz biorąc, te dwa obszary życia były rozpatrywane osobno – małżeństwo po jednej stronie, a namiętność… najprawdopodobniej gdzieś zupełnie indziej (jeżeli w ogóle). Po raz pierwszy połączyła je idea romantycznej miłości, która narodziła się mniej więcej pod koniec osiemnastego wieku. By jednak seks i wygórowane oczekiwania z nim związane zajęły centralne miejsce w małżeństwie, musiało jeszcze upłynąć wiele dziesięcioleci.

Społeczne i kulturowe przemiany ostatnich pięćdziesięciu lat przedefiniowały wizję związku dwojga ludzi. Alan i Adele są beneficjentami rewolucji seksualnej z roku 1968, ruchu wyzwolenia kobiet, dostępności pigułki antykoncepcyjnej i pojawienia się ruchu gejowskiego. Wraz ze wzrostem popularności antykoncepcji doustnej seks został uwolniony od funkcji reprodukcyjnej, dodatkowo środowiska feministyczne i gejowskie wywalczyły niezbywalne prawo do wyrażania własnej seksualności. Anthony Giddens opisuje tę zmianę w swej książce _Przemiany intymności_, gdzie wyjaśnia, że seksualność stała się własnością jednostki, czymś, co jest rozwijane, definiowane i renegocjowane w trakcie całego życia. Dzisiaj seksualność to nie tylko coś, co robimy w łóżku – to osobisty projekt, nad którym się pracuje, to część tego, kim jesteśmy, naszej tożsamości. Stała się kluczowym elementem każdej intymnej relacji. Zaczęliśmy wierzyć, że zaspokojenie seksualne nam się należy. Nastała epoka przyjemności.

Taki rozwój wypadków wraz z powojennym ożywieniem ekonomiczno-gospodarczym przyczyniły się do pojawienia się niespotykanej dotąd wolności i indywidualizmu. Dzisiaj zachęca się ludzi, by poszukiwali własnej, osobistej satysfakcji (także seksualnej), by wyzwolili się z okowów społecznego i rodzinnego życia definiowanego do tej pory w kategoriach obowiązku czy nakazu. Lecz w cieniu tej ekstrawagancji czai się nowy rodzaj dręczącej niepewności. Rodzina, wspólnota czy religia w rzeczy samej mogły ograniczać naszą wolność (seksualną i każdą inną), ale w zamian oferowały tak nam potrzebne poczucie przynależności. Przez pokolenia te tradycyjne instytucje zapewniały porządek, znaczenie, ciągłość i społeczne wsparcie. Rozmontowanie ich, owszem, dało nam większy wybór i spowodowało likwidację wielu ograniczeń, ale teraz, choć jesteśmy bardziej wolni, jesteśmy też bardziej samotni. Tak jak ujmuje to Giddens, staliśmy się ontologicznie bardziej lękowi.

Wnosimy ten lęk w relacje miłosne, które oprócz zapewnienia strawy emocjonalnej, współczucia i towarzystwa, muszą również stanowić panaceum na naszą egzystencjalną samotność. Partner staje się zaporą i murem obronnym przed zmiennymi kolejami życia. Nasze poczucie zagubienia i niepewności wcale nie jest większe niż dawniej – może nawet jest odwrotnie, tylko że współczesny model życia odebrał nam tradycyjne źródła i każe zwracać się do jednej tylko osoby po ochronę i kontakt emocjonalny, które dawniej czerpało się z wielu różnych społecznych powiązań. W dodatku życie intymne dorosłych zostało przeciążone wygórowanymi oczekiwaniami.

Oczywiście gdy Adele opisywała stan swojego małżeństwa, nie myślała o współczesnych niepokojach. Wierzę jednak, że pewne bolączki współczesności, jakie wnosimy w związek, grożą miłości. Mieszkamy wiele kilometrów od naszych rodzin, nie utrzymujemy kontaktu z przyjaciółmi z dzieciństwa, jesteśmy regularnie wykorzeniani i przesadzani. Ten brak ciągłości się kumuluje, a w związki miłosne wnosimy nieznośną egzystencjalną podatność na zranienie. Jakby miłość sama w sobie nie była wystarczająco niebezpieczna.

Nowoczesna _love story_
(wersja skrócona)

_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: