Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość
  • Empik Go W empik go

Intryga chodzi w szpilkach - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
10 stycznia 2025
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Intryga chodzi w szpilkach - ebook

Miłość to ryzykowna gra.

Milena pracuje w laboratorium, a jej życie kręci się wokół badań i dwóch córek, które wychowuje w pojedynkę. Każdy jej dzień przebiega według precyzyjnie rozpisanego harmonogramu, a wieczory wypełnione są marzeniami o czymś więcej – czymś, do czego Milena boi się przyznać sama przed sobą.

Igor, znany celebryta i zdobywca dziennikarskiej nagrody Pulitzera, ma wszystko, co można kupić za pieniądze. Ale za fasadą sukcesu oraz szczęścia u boku Wiktorii, jego żony, kryją się samotność i niespełnione pragnienia.

Igor oraz Milena znają się od dawna. On jest od niej o kilkanaście lat starszy i wydaje się prowadzić poukładane życie. Mimo to jedna dramatyczna noc sprawia, że zaczynają się do siebie zbliżać, a prawda o ich gorących, tłumionych emocjach wychodzi na jaw.

Już wkrótce oboje zostaną zmuszeni do podjęcia trudnych decyzji. I przekonają się, że w świecie, który karmi się kłamstwem, za prawdziwe uczucie trzeba zapłacić niezwykle wysoką cenę…

Zabrał mi wolność, na której odebranie wyraziłam zgodę. Zapanował nam moim ciałem, umysłem, nie potrafiąc jedynie ujarzmić rodzącego się we mnie strachu. Oddałam mu każdy oddech i bezgłośny szept stanowiący wymiar mojego poświęcenia.
Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8373-552-8
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Świętowanie czas zacząć

MILENA

_Milena, skup się! Jak? Jak?_ Mówiłam sama do siebie, nie mogąc uspokoić bieganiny myśli. Tego dnia nic nie zmierzało w odpowiednim kierunku. _Nie! Tak jest stale, gdy przyjeżdża. Nie oszukuj się!_ Gromiłam siebie w duchu, wiedząc podświadomie, że wybuchałam wewnątrz za każdym razem, gdy tylko pojawiał się w pobliżu. Pomimo że zaprzeczałam, ta prawda stawała przede mną, żarząc się coraz jaśniej. Między nami była jedynie ściana domu. Wydawałoby się, że to tak niewiele, jednak w obliczu tego, kim dla mnie był i kim nigdy nie miał się stać, to właśnie ta ściana była dzielącym mnie od niego horyzontem.

Kiedy wreszcie udało mi się wyrzucić go ze swojej głowy, zaczęłam ponownie czerpać przyjemność z urlopu. Chłód zimnej lemoniady koił moje rozgorączkowanie. W nagłym przypływie emocji, słysząc cichy szelest za plecami, wstałam na równe nogi i przewróciłam ogrodowe krzesło. Stojący przede mną nieziemsko przystojny mężczyzna podniósł je z westchnieniem.

_Cholera, Milena! Co powinnaś zrobić po lekkim rażeniu prądem? Zadzwonić pod 112! Gdyby to był taki dobry żart, Milka, pewnie śmiałabyś się do rozpuku!_ Zimna lemoniada wraz ze wszystkimi kostkami lodu wylądowała na półnagim ciele. Miałam na sobie jedynie dwuczęściowy czarny kostium kąpielowy, a uderzenie zimna w rozgrzane słońcem ciało sprowadziło mnie natychmiast na ziemię. _Jesteś głupsza, niż ustawa przewiduje!_

– Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć. Zostawiłaś telefon w domu na komodzie. – Ten głos, należący do przyjaciela ojca, był przyczyną powstałego rozgardiaszu. – Natalka dzwoni już trzeci raz.

– Rany, całkiem zapomniałam, by zabrać go ze sobą, gdzie ja mam głowę? – zapytałam, chcąc się w jakiś sposób usprawiedliwić. – Dyrektor prosił, abym niczym się nie przejmowała i relaksowała na urlopie. Chyba za dobrze mi to wychodzi. – Spojrzenie jego niebieskich oczu już od dawna wprawiało mnie w zakłopotanie. Dziwiły mnie moje nadzwyczajne i niespodziewane reakcje napierające na mnie tylko w jego towarzystwie. Znałam go całe swoje dorosłe życie, jednak od dłuższego czasu coś się we mnie zmieniło. Postrzegałam go jako mężczyznę z krwi i kości.

– Masz do tego pełne prawo, tyle lat sumiennie pracowałaś, nie mając żadnych dni wolnych. Nie przypominam sobie, byś kiedykolwiek była na urlopie. – Zaśmiał się, podając mi telefon.

Musiałam odwrócić wzrok od jego uśmiechu, dobrze znanej mi twarzy i tych uroczych zmarszczek zdobiących kąciki jego ust. Pospiesznie sprawdziłam połączenia.

– Dziękuję, Igor – odrzekłam, usiłując udawać skupienie nad ekranem przestarzałego telefonu.

_Milena, gratulacje, masz świetną wymówkę, by nie patrzeć w jego kierunku!_

– Natalka dzwoniła, chyba chciała przekazać, że autokar dojechał już na miejsce. – Wysiliłam się, by spojrzeć w jego stronę.

Przez chwilę studiowałam idealny zarys twarzy mężczyzny stojącego kilka kroków przede mną. Z jego ciała biła nieziemska siła, a zapach perfum całkowicie mnie otumaniał.

– Masz jakieś plany wakacyjne? – zapytał śmiało, wywołując blady uśmiech na mojej twarzy.

_Co mam mu powiedzieć? Że pracoholicy nie mają w swoim słowniku wyjaśnienia terminu „wakacje”?_

Życiowa gonitwa w drodze do rozwoju kariery zawodowej całkowicie mnie pochłonęła. Zdecydowanie powinnam zostać laborantką roku. Takim osobom jak ja umiłowany zawód potrafił nieźle namieszać w życiu osobistym.

– Przepraszam, skontaktuję się z nią – wydukałam szybko, pozostawiając go bez odpowiedzi na zadane pytanie. Żałowałam, że nie wzięłam z domu kapelusza, mogłabym zakryć czerwoną od zawstydzenia twarz.

– Przynieść ci ręcznik? – Omiótł mnie spojrzeniem, uśmiechając się.

Zerknęłam krytycznie na swoje ciało, strącając z piersi przyklejony plaster cytryny. _Rany! Tylko nie to! Ale wstyd._

– Nie, nie. Mam ręcznik, dziękuję – odrzekłam, modląc się, by wrócił, skąd przyszedł, i byśmy ponownie zostali rozdzieleni ścianą domu.

Moje wewnętrzne „ja” było skompromitowane. Chwilę czasu zajęło mi, by wziąć się w garść i osuszyć mokry od lemoniady przestarzały dziesięcioletni kostium. Moja garderoba pozostawała od lat niezmieniona, całkowicie przestałam myśleć o sobie i własnych potrzebach. Stałam się szarą, niepozornie wyglądającą, pospolitą singielką. Samotność była dla mnie niczym chleb powszedni. Stale wykonywałam te same czynności, w wyglądzie nie zmieniłam nic od lat. Było mi z tym dobrze. Uspokoiłam rozdygotane nerwy i upewniając się, że Igor wszedł do domu, położyłam ręcznik na wiklinowym krześle i usiadłam. _Zrobiłaś z siebie idiotkę._ Powróciło opanowanie, którego potrzebowałam niczym powietrza.

Natalia odebrała po pierwszym sygnale, zapewne mając w ręku telefon, z którego w ostatnim czasie za dużo korzystała. Czas spędzany przed ekranem telefonu sukcesywnie ograniczał jej młode życie. Wkraczała w wiek dojrzewania, musiałam zaakceptować, że nie mogła być stale malutką dziewczynką, którą kilka lat temu huśtałam na placu zabaw.

– Cześć, mamuń! – powitała mnie radosnym głosem.

– Hej, Nataluś, dojechaliście już na miejsce? – zapytałam, słysząc w oddali śmiech i głośne rozmowy.

– Tak, obiecałam, że jak będziemy z Emilią na miejscu, od razu do ciebie zadzwonię.

– Cieszę się, sprawdzałam wczoraj pogodę, nie będzie padać.

Pierwszy raz zdecydowałam się wysłać moje obie córki na kolonie, samodzielny wyjazd miał być swego rodzaju testem dla całej naszej trójki. Miałam nadzieję, że Emilka nie będzie sprawiała żadnych kłopotów.

– Mogłoby trochę popadać – stwierdziła z żalem Natalia, dla której telefon byłby świetnym rozwiązaniem na zabicie nudy podczas niepogody.

Nie zdziwiłabym się, gdyby czekała tylko na ulewę. Wbrew jej oczekiwaniom nie miała spaść ani jedna kropla deszczu.

– Kochanie, korzystajcie z pogody i atrakcji w gronie nowych koleżanek i kolegów. Macie przed sobą wspaniały wypoczynek. To pierwsza taka okazja w waszym życiu.

– Tak, ale wiesz, jak to jest, mamuń, ja nie lubię dużo chodzić, a dziś nasza opiekunka poinformowała wszystkich w autokarze, że czeka nas spacer do lasu. Jeszcze nie dojechaliśmy na miejsce, a tu taka informacja! – W jej głosie pobrzmiewał żal.

– Bez obaw, na pewno opiekunowie zaplanowali wiele atrakcji. Czy Mila dobrze się zachowywała w czasie jazdy? – Byłam ciekawa.

– Tak, ani razu nie zwrócono jej uwagi. – Uspokoiłam się. Wiedziałam, że moja młodsza córka potrafi zaleźć za skórę.

– Cieszę się, pamiętajcie o kapeluszach na głowę i kremie do opalania.

Brawo, brawo Milena!

Przez całe życie byłam nadopiekuńczą matką. Moje córki wychowały się bez ojca. Z pomocą moich rodziców, na których zawsze mogłam liczyć, utrzymywałam wszystkie priorytety życiowe na wysokim poziomie. Poniekąd byłam z siebie bardzo dumna.

Po jedenastu latach bycia samotną matką nie czułam żalu do Sebastiana. Miałam trzydzieści dwa lata, od jakiegoś czasu byłam rozwiedziona, a spory bagaż doświadczeń utwierdził mnie w przekonaniu, że miłość nigdy więcej nie powinna stanąć u bram mojego serca. Dostałam dobrą lekcję życia od faceta, w którego żyłach płynęła w połowie hiszpańska krew. Skłamałabym twierdząc, że między nami źle się układało. Były złe, ale też i dobre chwile, jak w każdym związku. Dzięki jego pasjom zakochałam się w biotechnologii, studiowaliśmy ten sam kierunek na uniwersytecie w Warszawie. Tuż po ślubie wyjechałam z Poznania do stolicy. Na drugim roku studiów zaszłam w pierwszą ciążę. Sebastian bardzo się zmienił, coraz częściej wybierał relacje ze znajomymi, tracąc tym samym wartościowe wykłady. Koledzy i warszawskie imprezowanie sprawiły, że zawalił wówczas rok. Nie podjął ponownej próby zdania egzaminów. Znałam go jak własną kieszeń, tyle że dziurawą. Było mi trudno dojrzewać do myśli, że oddaliliśmy się od siebie. Uczucie między nami wypalało się do reszty, gasło jak zdmuchnięta świeczka, musiałam działać. Jedynym alternatywnym rozwiązaniem dla ratowania naszego kalekiego związku było zaproszenie mojej mamy do Warszawy. Przekonałam Sebę, byśmy spędzili ze sobą więcej czasu i wyjechali tylko we dwoje w góry. Łamało mi się serce na myśl, że zostawiam dziecko z moją mamą. Dzięki wsparciu Lucii, matki Sebastiana, nie martwiliśmy się problemami finansowymi. Co miesiąc na nasze konto przesyłała z Hiszpanii niemałą sumkę pieniędzy na poczet naszego życia. Decydując się na wyjazd, dzięki hojności teściowej nie oszczędzałam pieniędzy. Wynajęliśmy pięciogwiazdkowy hotel z wszystkimi możliwymi udogodnieniami. Odżyłam, nasze relacje się poprawiły. Byłam szczęśliwa, uwierzyłam, że jest szansa dla naszej rodziny na odbudowanie nadwątlonych stosunków. Po powrocie Sebastian znalazł dla siebie zajęcie, byłam z niego bardzo dumna. Udzielanie korepetycji z chemii dla dzieci w szkolnym wieku sprawiało mu ogromną radość. Spełniał pasję i czuł się potrzebny. Zawsze podchodził do życia z wielką empatią, był zaangażowany w różne projekty naukowe. Wydawało się, że już nic nie stanie nam na drodze do szczęścia. Niestety, szczenięca miłość z czasów drugiej klasy liceum nie przetrwała próby dorosłości. W górach zaszłam ponownie w ciążę, a Sebastian nie mógł pogodzić się z informacją o kolejnym dziecku.

– Oszalałaś, Milena! Do cholery, mamy już wystarczający młyn z ryczącą po nocach Natalią, a ty chcesz kolejnego wydzierającego się dzieciaka? – Zabił we mnie całą siłę, którą miałam. – Nadal studiujesz, jak to sobie wyobrażasz? Trudno nam znaleźć moment, by… – urwał z bezsilności.

– Myślałam, że się ucieszysz. Zawsze pragnąłeś synka, może…

– Zapomnij, ja się w to nie pakuję! – przerwał mi szybko.

– Nie pakujesz? Co mam przez to rozumieć? Przypomnę, że to również twoje dzieło.

– Wyprowadzam się – podsumował, pozostawiając jedynie głośną i krzyczącą na całe gardło pustkę.

Stwierdził, że kolejne dziecko byłoby jak gwóźdź do trumny w naszym życiu. Według niego nasze małżeństwo było przedłużaniem wspólnej agonii. To była moja osobista tragedia i porażka. Początki dorosłego życia były dla mnie koszmarem. Gdy moje najlepsze koleżanki podczas studiów spędzały wolny czas na imprezach, ja w tym czasie zdążyłam wyjść za mąż i urodzić dzieci. Nie żałowałam jednak niczego. Najbardziej ekscytująca studencka wolność nigdy nie zastąpiłaby posiadania dwóch najpiękniejszych i najwspanialszych córek. Sebastian zerwał kontakt z dziećmi. Po studiach pozwolił mi sprzedać mieszkanie, w którym urządziliśmy się w stolicy, a które otrzymaliśmy w prezencie ślubnym od jego rodziców. Nasi wspólni znajomi poinformowali mnie, że po wyprowadzce wyjechał do Holandii, gdzie podjął na niedługi czas pracę przy produkcji. Później krążył po świecie, szukając dla siebie nowego sposobu na życie, w którym nie było już miejsca dla nas. Na stałe osiedlił się w malowniczej Hiszpanii, kraju rodzinnym matki. Było mi bardzo żal córek, które widywały swojego ojca jedynie na profilach społecznościowych.

Akurat siedziałam na leżaku, całkowicie pogrążona we wspomnieniach minionych lat, gdy głośne wołanie mamy przerwało moje rozważania. Obrazy z mojego dawnego życia powoli rozmywały się przed moimi oczami.

– Milenka, wołam cię, a ty nic, dziewczyno, zero kontaktu! W obłokach pozwól bujać swoim córkom, a ty weź pomyśl, że wieczorem mamy gości! Chodź i pomóż mi w kuchni. Przygotujemy mięso na urodzinowego grilla. Igor będzie zachwycony. Podobno Wiktoria ma dla niego jakiś fantastyczny prezent na ich rocznicę ślubu. Przed chwilą właśnie wyszli, więc mamy pole do działania w kuchni, zanim wrócą do nas wieczorem.

– Co to takiego? Jaki to prezent? Na pewno wiesz – dopytywałam z ciekawością, chociaż wiedziałam, że mama nie zdradzi powierzonej przez Wikę tajemnicy, tym bardziej jeśli w grę wchodził jakiś istotny upominek.

Oprócz urodzin Igora wielkim wydarzeniem dzisiejszego wieczoru miała być również ich rocznica.

– Nic nie wiem, córcia, nic nie wiem. – Spojrzała na mnie konspiracyjnie i z uśmiechem.

Cudownie było patrzeć na Wiktorię i Igora, zakochanych w sobie od lat. Ja postawiłam przed sobą uczuciowy mur. Miłość nie była mi przeznaczona. Obiecałam sobie, że nigdy w życiu już się nie zakocham. Gdybym wiedziała wówczas, że to założenie nie będzie takie łatwe do zrealizowania, nie uwierzyłabym. Kompletnie nie spodziewałam się tego, co szykowało dla mnie podstępne życie. Miłość stanęła ze mną oko w oko, o czym miałam przekonać się w nadchodzących dniach.ROZDZIAŁ 2

Urodzinowa klapa

MILENA

– Wiktoria, jak zwykle się postarałaś. – Spoglądaliśmy wszyscy z uznaniem na tort. – Igor zasługuje na to, co najlepsze.

– Wsłuchiwałam się w głos mamy, która szczodrze ją chwaliła.

Stałam w kuchni, spoglądając na udekorowane cukiernicze arcydzieło. Faktycznie, tort był imponująco piękny. _Oby był równie smaczny!_ Nie wiedziałam, dlaczego w moich myślach pojawiła się nutka ironii.

– Wiki, Igor na pewno się ucieszy – dodałam.

– Przygotuję już szampana. Wiktoria, o której przyjedzie mój przyjaciel jubilat? – zapytał rozemocjonowany tata, stawiając na stole kieliszki. Traktował Igora jak brata, którego nigdy nie miał.

– Jest w drodze, napisał przed chwilą wiadomość. – Chodząca po salonie w niebotycznie wysokich szpilkach Wiktoria nie kryła się ze swoimi emocjami. Klaskała w dłonie na znak radości i wymieniała co chwilę uściski z mamą.

Rozrywkowa i spontaniczna żona Igora była młodsza od niego o dziewięć lat. Uwielbiała imprezować w towarzystwie moich rodziców. Jedynej cechy, której w niej nie akceptowałam, było wywyższanie się. Bogactwo dawało jej poczucie stabilizacji i komfortu. Lubiła być w centrum uwagi. Jej barwna postać potrafiła przyćmić swoją błyskotliwością wiele kobiet. Mój blichtr przy niej z pewnością przypominał jedynie gasnący blask flary świetlnej. Od dekady nic przy w sobie nie zmieniałam, a mój wygląd wołał o natychmiastowe zmiany. _Zaraz, zaraz, dla kogo ja w zasadzie mam się zmieniać?_ Moje towarzyszące mi wewnętrzne brzydkie „ja” śmiało się do rozpuku.

Zbliżał się wieczór, wszyscy byli elegancko ubrani, a ja nawet nie zamierzałam się wysilić, by poprawić cokolwiek w swoim wizerunku. Cieszyłam się, że nikt nie zwrócił uwagi na to, jak bardzo wyróżniałam się w moich adidasach, krótkich dresowych spodniach i bluzie o dwa rozmiary za dużej. Byłam tak bezbarwna, że aż niewidoczna dla gołego oka. _No i co się martwisz? Wszystko jest na swoim miejscu._ Podświadomie zrzędziłam sama do siebie, szukając za każdym razem lepszych argumentów.

Wika podczas przygotowań do urodzin Igora zadbała o to, by jej mąż poczuł się wyjątkowo w tym niepowtarzalnym dniu. Oprócz grilla, pięknego tortu, wspaniałego wina była też tajemnicza niespodzianka z okazji urodzin oraz ich rocznicy. Ciekawość sprawiała, że nie potrafiłam usiedzieć w miejscu. Mało brakowało, a popełniłabym gafę, zadając przy stole pytanie, czym był ów podarunek. Gdy zaczęła mówić, siedziałam jak na szpilkach.

– Kochanie, obchodzimy dziś kolejną rocznicę naszego małżeństwa. Masz też dziś pięćdziesiąte urodziny i nic się nie starzejesz. Z tej okazji chciałam ci wręczyć niezapomniany prezent: wakacje z windsurfingiem, który tak bardzo kochasz. Proszę. – Wręczając Igorowi kopertę, uważnie śledziła jego reakcję.

Otworzył powoli, wyjął dwa bilety lotnicze. Bacznie go obserwowałam i zauważyłam, że na moment uciekł uśmiech z jego ust, zapewne z powodu zdziwienia, które go dotknęło. Wiktoria przygotowała dla niego romantyczną drugą podróż poślubną i wylot na Malediwy. Pomyślałam, że taki wyjazd musiał być jego marzeniem, uwielbiał surfować. Igor spojrzał na mnie zza stołu, przez ułamek sekundy miałam wrażenie, jakby zamiast radości zagościł w nim smutek lub żal. Nasze spojrzenia spotkały się na dłużej, niż powinny. Kręciła mi się po głowie jakaś idiotyczna myśl, którą wypierała podświadomość. _Może on wcale nie chce z nią jechać?_

Coraz głębiej zakorzeniały się we mnie dziwne przeczucia. Nie rozumiałam, skąd się brały, jednak moja mama zawsze powtarzała, że potrafię czytać ludzi jak książki. Przyjaciel taty wydawał się przybity, nawet przytłoczony, co nie pasowało do schematu wspaniałego związku, który tworzył z Wiktorią. Jeszcze do niedawna, kiedy przyjeżdżali razem do rodziców, byli zgodni, potrafili ze sobą rozmawiać. Czasem, gdy z nimi przesiadywałam, by spędzić trochę wspólnych chwil, czułam zazdrość. Byli najbardziej idealną parą, jaką znałam. Podobnie jak moi rodzice, którzy nie znali kłótni. W naszym domu zawsze panowała wesołość, a luźniejsze relacje, które były między nami, sprawiały, że byliśmy bezkonfliktową rodziną.

– Kochanie, to naprawdę wspaniały prezent, jednak niestety nie będziemy mogli pojechać – oznajmił Igor stanowczo przy stole.

Moja mama wydała z siebie bezwarunkowy jęk rozżalenia, a Wiktoria spoglądała na niego z ustami otwartymi w niedowierzaniu.

– Mam wyjazd służbowy. Nie dam rady, niestety.

– Co? Zawsze masz wolne w połowie lipca.

Spoglądając na jej śliczną twarz, zauważyłam grymas gniewu, który rósł w niej z każdą sekundą. Zanosiło się na burzę.

Przyjaciel ojca zerknął na mnie ponownie, po czym spojrzenie skierował na swoją żonę.

– Mogłaś to ze mną ustalić.

Miła atmosfera przy stole uleciała w takim samym tempie, w jakim się pojawiła. Wzrok Wiki ciskał gromy w stronę Igora.

– Niespodzianki mam z tobą ustalać? Może życie w małżeństwie również ustalimy według twojego kalendarza? Przecież w ostatnich miesiącach w ogóle nie ma cię w domu.

– Wiktoria, to nie miejsce na takie rozmowy – skwitował, starając się opanować swoje emocje, jednak widziałam, z jakim trudem mu to przychodziło.

Co się między nimi dzieje?

– Pieprz się! – Kobieta wstała energicznie od stołu, uderzając w niego nogami. Podziurawiła o wiklinę czarne rajstopy.

Spoglądałam na przewracające się kieliszki z alkoholem. Butelka po wypitym alkoholu runęła dźwięcznie na podłogę, a na zdobionym bieżniku niczym krew wylewało się wino, pozostawiając po sobie niesmak wieczornej kłótni.

Gdy po nieudanej urodzinowej kolacji leżałam już w łóżku, rozmyślałam o zaistniałej sytuacji. Było mi żal Igora. Znałam go z życzliwości i empatii, w moim przekonaniu nie zasłużył na takie potraktowanie przy stole. To, czego byłam świadkiem, nasuwało pewne pytanie. _Jak długo trwa między nimi taka sytuacja? Ona nigdy się tak do niego nie odzywała, przynajmniej nie pamiętam._ Nieme szepty wirowały w moim umyśle, projektując kolejne wizje ich rozpadającego się związku. _Milena, o czym ty, do cholery, myślisz! Przecież to przelotne kłopoty małżeńskie. Za chwilę wszystko się między nimi poukłada._ Tłumaczyłam oczywiste fakty sama sobie, usprawiedliwiając panujący w mojej głowie bałagan. Miłość, która ich łączyła, musiała zniwelować przejściowe niedomówienia.

Bardzo ceniłam Igora. To właśnie on, jako przyjaciel taty, pomógł mi znaleźć pracę, gdy wróciłam do Poznania po rozstaniu z Sebą. Byłam mu bardzo wdzięczna. Posada, którą znalazł mi tuż po zakończeniu studiów, otwierała drzwi do wspaniałej kariery zawodowej. Dobrze płatna, w laboratorium badawczym, zapewniała mi stabilizację finansową. Świadomość zajęcia tak dobrego stanowiska mobilizowała mnie do ciężkiej pracy. Chciałam, aby Igor był ze mnie dumny. Zawsze mogłam liczyć na jego pomoc, w każdej sytuacji. Przy planowaniu rozwodu wspierał mnie, oferując najlepszego adwokata, który z łatwością pokierował moją sprawą. Dzięki temu szybko uzyskałam „wolność”. Starszy ode mnie o osiemnaście lat, dysponował wiedzą, której mi brakowało. Uwielbiałam jego towarzystwo i życiową mądrość.

Znałam go od kilkunastu lat, był kumplem mojego taty z lat młodzieńczych, a przyjeżdżając w tamtym czasie do naszego miasta, starał się nadrobić stracone lata, które w tragicznych okolicznościach rozdzieliły ich losy. Wiele lat temu, przy okazji jednej ze wspólnych rozmów, podzielił się ze mną swoją historią, która mroziła krew w żyłach. Gdy miał dwadzieścia lat, stracił całą najbliższą rodzinę w wypadku samochodowym, jego rodzice i starsza siostra zginęli na miejscu. Po tych wydarzeniach ciotka zaprosiła go do Łodzi, aby nie cierpiał w samotności. Gdy zdecydował się powrócić do rodzinnego Poznania, zatrudnił się na stanowisku fotoreportera w jednej z gazet i poszerzał swoje umiejętności zawodowe. Rozwój jego kariery w ostatnich latach nabierał tempa. Decydując się na propozycję objęcia stanowiska redaktora naczelnego w jednej ze znanych gazet w Polsce, tygodniku „Bardziej”, zasiadł na prestiżowym stołku. Pracował najlepiej, jak potrafił. W kolejnych latach, dzięki swojemu zaangażowaniu w gazecie i w akcje społecznościowe, stał się osobą medialną. Często gościł w telewizji, udzielał wywiadów, a cała Polska żyła licznymi akcjami charytatywnymi, których był pomysłodawcą. Coroczna gala „Bardziej wyczuleni na raka”, podczas której był największą gwiazdą, skupiła przed telewizorami liczne grono jego sympatyków.

Jak na swoje pięćdziesiąt lat – wyglądał świetnie. Wysoki, barczysty, ze wspaniale wyrzeźbionym ciałem. Nosił kilkudniowy zarost, który dodawał jego wizerunkowi męskości. Jego niebieskie oczy przypominały głębię oceanu, gęste ciemne blond włosy zaczesywał delikatnie na bok. Wyraziste rysy twarzy sprawiały, że wyglądał na co najmniej czterdziestkę, w tym byłyśmy zgodne z Kaśką, moją przyjaciółką. Z wielką chęcią przychodziła do mnie, gdy Igor gościł u moich rodziców. Nie odpuszczała w swoich umizgach. Wiedziałam, że Affleck ma żonę, więc irytowało mnie zachowanie przyjaciółki, a pomimo to spoglądałam na nią z zazdrością, kiedy frywolnie się do niego wdzięczyła. Szczebiotała jak nastolatka i szukała kolejnej możliwości, aby tylko na niego spojrzeć. Musiałam jej przyznać rację: Igor był bardzo przystojnym facetem.

Często słyszałam, jak mówiła:

– Ten nasz Ben Affleck nic się nie starzeje. Jest jak wino, im starszy, tym… – szukała w głowie odpowiedniego przymiotnika – smaczniejszy.

Moje spojrzenie świdrowało ją przenikliwie, gdy używała takiej formy do opisania Igora.

– Nie uważasz, że takie ciacho może świetnie smakować, Milka?

Słysząc ukryty podtekst przyjaciółki, musiałabym wsadzić twarz pod lodowatą wodę, by uniknąć rumieńców na policzkach.

Porównując go do znanego aktora, bez wątpienia trafiła w punkt. Wyglądali niemalże identycznie. Kaśka, będąca wieczną flirciarą, zamiast spędzać czas w moim towarzystwie, biegała za nim jak kotka w rui. Musiałam ją strofować za zachowanie, które często powodowało falę westchnień zniesmaczonej Wiktorii. Wychodząc ode mnie, potrafiła kilkaset razy dopytywać, kiedy on ponownie nas odwiedzi. Właściwie to miałam wrażenie, że nie przychodziła do mnie, lecz po to, by spotkać się mimochodem z Affleckiem. Czułam się źle ze swoimi przemyśleniami, których nie potrafiłam do końca zrozumieć, nie wiedziałam, z czego wynikała moja złość na Kasię. Wiedziałam jednak, że nie odważyłabym się powiedzieć przyjaciółce prosto w oczy, co myślę o jej zachowaniu.

Gdy pierwszy raz spotkałam Igora, siedział razem z ojcem na werandzie naszego domu i omawiał z nim swój przyjazd. To, co przytrafiło mu się w ciągu ostatnich lat jego życia – jak opowiadał – było tysiącem wzlotów i jeszcze większą liczbą upadków. Był wtedy kawalerem, a ja miałam jedynie siedemnaście lat i ogarniała mnie szaleńcza miłość do Seby. Tata przedstawił mi Igora jako wujka, ten jednak nigdy nie chciał, abym tak się do niego zwracała.

– Mów do mnie po imieniu. Igor brzmi lepiej, tylko proszę nie wujek. Nie jestem aż taki stary, zgoda Mili?

Rzadko w ten sposób się do mnie zwracano. Odkąd sięgam pamięcią, zawsze byłam Mileną albo Milką, przy nim byłam wyjątkowa – Mili. Podobało mi się to pieszczotliwe zdrobnienie mojego imienia. Szybko nawiązaliśmy nić porozumienia. Dogadywaliśmy się rewelacyjnie, spędzając ze sobą bardzo dużo czasu. Za nami było kilka wspaniałych sezonów wędkarskich w Śremie, podczas których przesiadywaliśmy do późnych godzin nocnych, rozważając sens życia. Delektowałam się godzinami w jego towarzystwie, wsłuchiwałam w ciekawe opowieści z wypraw, kiedy to robił najlepsze reportaże prasowe. Uznawałam się wówczas za doroślejszą, czułam, że tak mnie postrzegał. Tata pochrapywał w namiocie, a ja w nieskończoność mogłam wsłuchiwać się w głos Igora, którego brzmienie przypominało mi lektora z filmu. W swoich opowieściach zawsze podkreślał, że był wrażliwcem oddziałującym na ludzkie zmysły, a poprzez każdy kadr oddawał nastrój danego wydarzenia. Jego fotografie zachwycały swoją prostotą, idealnym ujęciem i przekazem, który docierał z poruszeniem do niemalże każdego serca.

Fotografia prasowa, której oddał większość swojego życia, była dla niego priorytetem. Praktyka uczyniła go mistrzem, a dzięki swojemu działaniu jako jedyny Polak otrzymał prestiżową nagrodę Pulitzera. Praca, w którą włożył całe swoje zaangażowanie, przyczyniła się w rezultacie do sukcesów, które nie były dla niego na tyle ważne, by się nimi chełpić. Normalne życie, które wiódł, sprawiało, że był najzwyczajniejszym facetem na ziemi. Taki właśnie był Igor. Nieziemsko mądry, sławny, elegancki i pociągający. Dobry kontakt między nami zacierał się w wyniku zmian w moim życiu. Byłam wówczas świadoma tego, że widywaliśmy się coraz rzadziej. Będąc na studiach, sporadycznie przyjeżdżałam do rodzinnego Poznania. Przy okazji świąt czy uroczystości rodzinnych spotykaliśmy się przelotnie, a wówczas uderzało mnie to, jak bardzo brakowało mi jego głosu, towarzystwa i żartów.

Patrzyłam w sufit, wspominałam miniony etap mojego dawnego życia i nie mogłam zasnąć. Zastanawiałam się, co skłaniało mnie ku tylu myślom podążającym w jego kierunku. _Mili! Kobieto, zamknij wreszcie oczy i idź spać!_

WIKTORIA

Nie mieściło mi się w głowie, jak mógł potraktować mnie w tak lekceważący sposób. Zdobycie tej wycieczki było niczym wejście na Mount Everest. Codziennie siedziałam przed komputerem i zarywałam wieczory, bo studiowałam oferty biur podróży, a następnego dnia budziłam się z opuchniętymi oczami. _Kretyn._

Pod powiekami zapiekły gorące łzy. Nie był wart moich starań. Nie był wart, bym poświęcała się i ratowała nasze małżeństwo. Idiotka, która zapuściła korzenie w jego głowie, miała niedługo dostać nauczkę. Nienawidziłam każdej, która na dłuższy moment zatrzymała na nim swoje spojrzenie. Zdjęłam czarne szpilki od Louboutin’a i rozmasowałam obolałe stopy. Pulsujące ćmienie w głowie zaostrzało się. _Łyczek wina poprawi mi nastrój. Jutro będzie lepszy dzień, Wika!_ Tak właśnie pomyślałam, a nieuchronny upadek Mileny, którą uznawałam za wieloletnią rywalkę, wywołał wesoły uśmiech. Dotknęłam swoich ust i przypomniałam sobie o ich wypełnieniu w klinice doktora Szczytko. Szybko zapisałam na kartce termin wyznaczonej wizyty, aby nie zapomnieć, i z kieliszkiem wina poszłam do sypialni. Czekałam na powrót Igora z urodzin wyprawianych u Kamińskich.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: