Intrygująca propozycja - ebook
Intrygująca propozycja - ebook
Najskuteczniejszą taktyką w interesach jest chłodna obojętność. Teraz to oznacza, że powinien przede wszystkim myśleć, ignorując podszepty ciała. Oczywiście jego ciało chciało teraz tylko jednego – Anny. Nie wyobrażał sobie, co by było, gdyby jej to wyznał. Czy spuściłaby głowę, czy też miałaby odwagę spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, na co ma ochotę? Czy naprawdę chodzi jej tylko o tę transakcję, czy może były inne powody?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-2832-9 |
Rozmiar pliku: | 723 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Udusi mnie? Nie przesadzajmy. – Anna Langford spojrzała na swoją koleżankę z pracy, Holly Louis.
Przyjaciółki stały w holu luksusowego hotelu Miami Palm, tuż obok baru. Anna była gotowa zrealizować swój wielki plan. Gdyby tylko Holly mogła powiedzieć jej coś na zachętę!
– Byłam na kilku zaledwie spotkaniach z twoim bratem, ale jestem pewna, że dostanie szału, kiedy dowie się, że chcesz zawrzeć transakcję z Jacobem Linem.
Anna zerknęła przez ramię. W barze było dużo ludzi, którzy przyjechali, by wziąć udział w dwudniowej konferencji kadry kierowniczej. Anna, jako dyrektor techniczny działu zakupu nowych technologii LangTelu, firmy telekomunikacyjnej, którą założył jej ojciec, zanim jeszcze przyszła na świat, miała za zadanie zrealizować następny wielki projekt. Jej brat Adam, obecny prezes LangTelu, postawił sprawę jasno – trzeba odnieść imponujący sukces.
Ich firma miała kłopoty po śmierci ojca. Anna wpadła na pomysł, by zainwestować w nową technologię telefonii komórkowej, o której nie wiedział Adam. Była przekonana, że konkurencyjne firmy też o tym nie słyszały. Niestety ta transakcja wymagałaby współpracy z Jacobem Linem, który szczerze nie znosił jej brata. Adam także pałał niechęcią do Jacoba.
– To on, prawda? – szepnęła Holly, wskazując Jacoba. – Do diabła, po raz pierwszy widzę go na własne oczy. Jest sto razy bardziej seksowny niż na zdjęciach.
Nie musisz mi mówić. Anna dobrze wiedziała, jak seksowny jest Jacob Lin. Odtrącił ją sześć lat temu i ciągle czuła z tego powodu ból.
– Czy on ma zawsze taką aurę? – Holly zakręciła ręką w powietrzu. – Jakby przewyższał wszystkich mężczyzn w promieniu stu kilometrów?
Anna była tego pewna.
– Owszem. Tak właśnie jest.
– Ojej! – Holly poklepała Annę po ramieniu. – Życzę ci szczęścia. Na pewno ci się przyda.
– Co? – Anna poczuła, że opuszcza ją odwaga. – Naprawdę myślisz, że będzie tak źle?
– Nazywasz się Langford. On nie lubi twojej rodziny. Tak, myślę, że nie będzie łatwo.
– Prawdę mówiąc, mogę kazać ci iść ze mną. Jesteś członkiem mojego zespołu.
Holly potrząsnęła głową tak gwałtownie, że podskoczyły jej loki.
– Moje obowiązki służbowe nie obejmują samobójczych misji.
Annę znów ogarnęło zwątpienie. Ale nie ma wyjścia, musi to zrobić. Jeśli chce przekonać brata, że powinien ustąpić ze stanowiska prezesa i przekazać jej zarządzanie firmą, tak jak obiecał przed śmiercią ojca, to musi ryzykować i podejmować trudne decyzje.
Niestety Holly ma rację. Nie wiadomo, jak zareaguje Jacob, biorąc pod uwagę jego stosunek do Langfordów.
– Mój plan na pewno się powiedzie. – Anna nadrabiała miną. – Jacob to biznesmen, a ja mogę zaoferować mu dużo pieniędzy. Adam też machnie ręką na osobiste animozje, kiedy zorientuje się, jaka to jest dobra inwestycja dla LangTelu.
– Jak masz zamiar zwrócić się do pana Seksownego?
– Poproszę barmana, żeby dał mu kartkę.
Holly zmrużyła oczy, jakby ją zabolała głowa.
– Czy to nie będzie dziwne?
– Nie mogę zadzwonić, bo nie mam numeru jego komórki. – Miała numer Jacoba sprzed sześciu lat, który dał jej, odwiedzając ich rodzinę w Boże Narodzenie. Wtedy się w nim zakochała i pocałowała go, a on powiedział nie. Ten numer już do niego nie należał.
– Gdybyś podeszła do niego, żeby porozmawiać, to wszyscy by zobaczyli i zrobiłby się wielki szum.
– Tak. To niemożliwe. – Na pewno wybuchłaby afera, bo pracownicy wiedzieli o walce, jaką toczył Adam Langford z Jacobem Linem. Bezlitosna wymiana ciosów odbywała się publicznie.
– Wierzę, że potrafisz zdziałać cuda – powiedziała Holly. – Przyślij mi potem esemesa. Powodzenia.
– Dziękuję. – Anna wygładziła bluzkę i ruszyła naprzód z wysoko uniesioną głową. Usiadła przy barze i dyskretnie wyjęła kartkę i długopis.
Teraz nie mogła już się cofnąć.
Jacob, siedzę na końcu baru. Muszę spotkać się z Tobą w sprawie pewnej propozycji biznesowej. Nie chciałam, by wszyscy widzieli, że z Tobą rozmawiam, z powodu sporu, jaki poróżnił cię z Adamem. Jeśli jesteś zainteresowany, wyślij do mnie esemesa. Anna.
Dopisała numer swojej komórki i skinęła na barmana. Potem pochyliła się, by nikt obok jej nie słyszał.
– Proszę dać to mężczyźnie, który siedzi w rogu. Ten wysoki w szarym garniturze. Czarne włosy.
Nie wspomniała o tym, że jest niesamowicie seksowny i ma ciemniejszą karnację jako pół-Amerykanin i pół-Tajwańczyk.
Barman uniósł brwi, spoglądając na kartkę.
No dobrze. Anna położyła dziesięciodolarowy banknot na kontuarze. Barman zgarnął pieniądze.
– Oczywiście.
– I wytrawne martini. Trzy oliwki. – Alkohol doda jej odwagi.
Podrapała się w głowę, obserwując dyskretnie Jacoba. Zmarszczył czoło, czytając kartkę. Czy myśli, że zwariowała? To dziecinne wysyłać kartkę do takiego miliardera. I pomyśleć, że kiedyś miała odwagę się z nim całować.
Jacob potrząsnął głową, chowając kartkę, potem wystukał coś w telefonie. Czy już zapomniała, jakie ma wspaniałe ręce? Wielkie i niezwykle męskie, jak on cały. Były takie… zręczne. Niestety czuła ich dotyk tylko raz, kiedy objął ją w pasie i położył rękę na jej ramieniu. „Nie mogę, Anno. Moja przyjaźń z Adamem znaczy dla mnie zbyt wiele”, powiedział, odsuwając ją od siebie.
Długo nie mogła o nim zapomnieć, a teraz wszystko jej się przypomniało. Do diabła, a już myślała, że ma to za sobą. Jacob schował telefon do kieszeni i skończył drinka.
Ekran telefonu Anny się rozświetlił. Serce zabiło jej mocniej. Co napisał? Że nie chce mieć do czynienia z nią i jej rodziną? Przełknęła ślinę i przeczytała esemesa.
Mój apartament w hotelu. 15 minut.
Annie zaparło dech w piersi. Ta wiadomość była w jego stylu. Bezpośrednia, rzeczowa. Anna poczuła się jeszcze bardziej zbita z tropu. Nie dlatego, że onieśmielało ją towarzystwo miliarderów. Codziennie miała z nimi do czynienia. Ale ci mężczyźni nie podobali jej się tak jak Jacob. Nie zawładnęli nigdy jej sercem i na pewno nie pisała do nich miłosnych listów, których nie wysłała.
Jacob wstał i pożegnał się z mężczyzną, który mu towarzyszył. Zwinnie przedzierał się przez tłum gości w barze, górując nad wszystkimi wzrostem.
Gdy się zbliżył, Anna poczuła dreszcz na plecach. Minął ją bez słowa, zostawiając zapach drzewa sandałowego i cytrusów. Piętnaście minut. Ma tyle czasu, by przygotować się na spotkanie sam na sam z mężczyzną, dla którego gotowa była kiedyś zrobić wszystko.
Anna Langford. A niech to! Jacob nacisnął guzik windy. Od sześciu lat był przekonany, że cała rodzina Langfordów go nie cierpi i z konieczności musiał odwzajemniać to uczucie. Gdy dostał kartkę od Anny, nie wiedział, co ma o tym myśleć. To było denerwujące, bo zawsze był pewny swego.
Czy chciał się umówić z piękną Anną Langford, najmłodszą z trójki rodzeństwa Langfordów, kobietą, której bratem był typ niegodny zaufania? Perspektywa spotkania była intrygująca. On i Anna byli kiedyś przyjaciółmi. Pewnego pamiętnego wieczoru nawet kimś więcej. Ale czy chciał rozmawiać z Anną Langford, członkiem zarządu LangTelu? To zależy o czym.
Jego plan przejęcia tej firmy spełzłby na niczym, gdyby Anna go odkryła. War Chest, tajna grupa inwestorów pod przewodnictwem Jacoba, obserwowała spadek cen akcji LangTelu po śmierci ojca Adama i Anny – Rogera. Firma traciła impet pod zarządem Adama, który nie cieszył się takim poparciem kierownictwa jak jego ojciec. LangTel był gotów do przejęcia.
Plan grupy War Chest zrodził się przy kartach i bourbonie którejś nocy w klubie w Madrycie. Jacob postawił wtedy pytanie: „Co z LangTelem? Czy uda się przejąć taką wielką firmę?”. To było odważne przedsięwzięcie, wymagające ogromnych pieniędzy i starannego przygotowania, czyli taki projekt, jakie uwielbiała grupa War Chest. Bez ryzyka nie ma nic. Można by zarobić dużo pieniędzy, bo firma z taką marką na pewno odzyska w końcu dawne wpływy. Przy okazji można będzie się zemścić na Adamie, pozbawiając go stanowiska prezesa, na co niewątpliwie zasłużył.
Jacob jechał windą na górę. Gra zmieniła się z chwilą, gdy Anna weszła do baru. To nie była już nieśmiała studentka, tylko pewna siebie kobieta interesu. Mężczyźni w barze od razu zwrócili na nią uwagę – wszyscy ją znali, bo pochodziła z jednej z najznakomitszych rodzin w amerykańskim biznesie. Jej uroda onieśmielała – gęste brązowe włosy opadające na ramiona, wdzięk i postawa baletnicy, usta świadczące o namiętności.
Anna kiedyś go pocałowała – wciąż pamiętał, jak biło mu wtedy serce. Była gotowa mu się oddać. Podziwiał siebie za to, że potrafił jej wówczas odmówić, bo nie mógł narażać na szwank swojej przyjaźni z jej bratem.
Nie miał pojęcia, że Adam go później zdradzi, zrywając z nim współpracę w biznesie. Młody Langford zarobił miliony na sprzedaży firmy, którą założyli wspólnie, pozbawiając Jacoba do niej praw. Jacob nie mógł zapomnieć tego, co powiedział wtedy Adam: „To twoja wina, że nie zadbałeś o to, żeby mieć umowę na piśmie”. I pomyśleć, że mu wierzył. To był jego wielki błąd.
Wszedł do swego luksusowego apartamentu, w którym było tak cicho jak w jego domu w Nowym Jorku. Poza pokojówką, kucharką czy asystentką nikt nigdy na niego nie czekał, kiedy wracał wieczorem z pracy, i to mu bardzo odpowiadało. Ludzie ciągle rozczarowywali go – patrz przypadek pierwszy, Adam Langford.
Propozycja biznesowa. O co może chodzić Annie? To byłaby odważna decyzja z jej strony, gdyby chciała zawrzeć z nim jakąś transakcję. Walka pomiędzy nim i jej bratem była wciąż zacięta.
Zdawało się, że im większe sukcesy odnosi Jacob, tym bardziej krytycznie Adam wyraża się o nim w prasie i na przyjęciach: „Jacob Lin nie ma zmysłu biznesmana. Potrafi tylko zarabiać pieniądze”. Jacob nie pozostawał mu dłużny: „Adam Langford będzie czerpać korzyści z nazwiska, jak długo świat biznesu mu na to pozwoli”. Trudno było powstrzymać się od ostrej wymiany zdań, ale po ostatnich wywiadach w gazetach Jacob doszedł do wniosku, że słowa nic nie załatwią. Czyny znaczą więcej. Dlatego nie będzie wypowiadać się już na temat Adama. On mu tylko coś pokaże.
Połączył się bezpośrednią linią z portierem.
– Dobry wieczór, panie Lin. Czym mogę służyć?
– Proszę przysłać mi butelkę wina. – Przejrzał menu. – Montrachet, Domaine Marquis de Laguiche. – Mówił bez problemów po francusku. Lata spędzone na nauce w Europie i w Azji pozwoliły mu porozumiewać się biegle w czterech językach – po francusku, angielsku, japońsku i mandaryńsku, rodzimym języku jego ojca, który urodził się na Tajwanie.
– Dobrze, panie Lin. Mamy rocznik dwa tysiące dwanaście za tysiąc pięćset dolarów. Czy pan to akceptuje?
– Oczywiście. Proszę to zaraz przysłać. – Życie jest za krótkie na tanie wino.
Prawdę mówiąc, on i Anna wypili niemało taniego wina podczas długich nocnych rozmów w domu Langfordów na Manhattanie. Zdawało się, że to było wieki temu.
Jego przyjaźń z Adamem znaczyła wtedy bardzo wiele. Opowiadali sobie wszystko, zwierzając się z problemów, jakie mieli z apodyktycznymi ojcami. Łączyła ich współpraca w biznesie i plany na przyszłość.
Jacob równie dobrze rozumiał się z Anną, choć spędził z nią znacznie mniej czasu – dziesięć dni, podczas których pili, grali w karty i żartowali, czując do siebie wielką sympatię. Wiele razy miał ochotę to wykorzystać, ale nigdy do tego nie doszło.
Był dobrze wychowany, a dżentelmen nie zaleca się do siostry swego najlepszego przyjaciela, choćby była atrakcyjna. Anna była niezwykle atrakcyjna. Czuł fizyczny ból, mówiąc jej „nie”, kiedy go pocałowała, nie tylko dlatego, że jej pożądał. Miał wrażenie, że tamtego wieczoru odrzuca coś więcej niż seks. Trudno było nie czuć potem żalu.
Gdy kelner przyniósł wino, Jacob zdjął marynarkę i krawat. Chciał wyglądać mniej oficjalnie. Jeśli Langfordowie podejrzewają chęć przejęcia firmy i Adam wysłał siostrę na przeszpiegi, to Jacob wolał wyglądać mniej odstraszająco. Inwestorzy War Chest byli ostrożni, ale niektóre ślady trudno zatrzeć.
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Jacob dał asystentce wolne, więc poszedł sam otworzyć. W barze nie miał okazji, ale teraz mógł przyjrzeć się lepiej Annie. Jej zapach niespodziewanie przyprawił go o dreszcz.
– Czy mogę wejść? – spytała. – A może odpowiedziałeś tylko po to, żeby zatrzasnąć mi drzwi przed nosem? – Z jej oczu widać było, że nie żartuje.
– Tylko twój brat zasługuje na takie traktowanie. Ty nie. – Wpuścił ją do środka. Już zapomniał, jaki Anna ma zmysłowy głos.
– Nie zabiorę ci dużo czasu. Na pewno jesteś bardzo zajęty. – Zatrzymała się w holu, splatając dłonie.
– Jest godzina ósma, Anno. Nawet ja nie pracuję przez całą dobę. Wieczór należy do ciebie. – Im więcej czasu z nią spędzi, tym lepiej zorientuje się w jej planach.
Przygładziła czarny dopasowany żakiet. Długa linia spodni podkreślała jej szczupłą figurę.
– Proszę. Wejdź i usiądź.
Weszła do salonu i usiadła na skraju kanapy. Palmy za oknem chwiały się na wietrze. Blask księżyca oświetlał wysokie szyby.
– Przyszłam porozmawiać o Sunny Side.
Taka możliwość nie przyszła mu do głowy.
– Jestem pod wrażeniem. Myślałem, że uda mi się zachować tę inwestycję w tajemnicy. – Tak samo jak inwestycję w LangTel. Czy zawiodły go umiejętności? A może Anna jest taka dobra?
– Czytałam o tym w jakimś blogu. Próbowałam się dowiedzieć, skąd pochodziły pieniądze inwestora i doszłam do wniosku, że to musisz być ty, choć to była tylko moja intuicja. Dziękuję, że potwierdziłeś moje podejrzenia. – Uśmiechnęła się, unosząc brwi. Jej ciemnobrązowe oczy patrzyły na niego przenikliwie. Była tak pewna siebie, że zupełnie nie przypominała trzpiotowatej dwudziestolatki, którą kiedyś poznał.
– Brawo! Napijesz się wina? Mam butelkę w lodzie.
Anna się zawahała.
– Chyba lepiej, żeby nasza rozmowa ograniczyła się do interesów.
– Nie możemy rozmawiać o interesach, nie poruszając spraw osobistych. Twoja rodzina i ja znamy się zbyt długo.
Skinęła głową.
– Porozmawiajmy o Sunny Side, a potem napiję się z tobą wina.
Czy to jest całkiem niewinna propozycja? Wrodzony sceptycyzm podpowiadał mu, że nie, ale Jacob miał za sobą ciężki dzień. Co mu szkodzi napić się dobrego wina, podziwiając uroczą przyjaciółkę z dawnych lat?
– Zaraz otworzę butelkę.
– Wiesz, że Sunny Side może być bardzo atrakcyjnym nabytkiem dla LangTelu.
Jacob nalał wino do kieliszków i postawił je na lakierowanym koktajlowym stole. Potem usiadł obok Anny i wzniósł toast.
– Twoje zdrowie!
Wypił duży łyk, przyglądając się ślicznej twarzy Anny, a zwłaszcza ustom. Tylko przez chwilę czuł kiedyś ich smak, ale wiedział, że Anna potrafi być namiętna. Oby to go nie zgubiło. Nie spodziewał się, że ta kobieta może pojawić się jeszcze w jego życiu albo zniszczyć najbardziej ryzykowną inwestycję w jego karierze.
– No więc jak? Porozmawiamy o Sunny Side?
– Tak. Przepraszam. To był długi dzień. – Potrząsnął głową. – Czy jest sens o tym rozmawiać? Firma Sunny Side może byłaby zainteresowana ofertą z LangTelu, ale problemem jest Adam. Nie sądzę, żeby chciał kupić firmę, w której mam udziały, i szczerze mówiąc, ja też nie mam ochoty się z nim zadawać. – Co innego byłoby zadawać się z jego siostrą. Teraz lojalność nie stanowiła już przeszkody.
Anna skinęła głową.
– Porozmawiam z Adamem. Chcę tylko wiedzieć, czy ułatwisz mi kontakt z Sunny Side.
– Kłopot w tym, że jej założyciel traktuje nieufnie wielki biznes. Musiałem starać się przez kilka miesięcy, żeby zdobyć jego zaufanie.
Jej oczy rozbłysły. Nie przerażały jej przeszkody. One tylko wzbudzały jej entuzjazm.
– Rozumiem. Ale ta technologia ma nieograniczone zastosowanie.
– Tak. Zrewolucjonizuje cały przemysł telefonii komórkowej.
Jedna rzecz przyszła mu do głowy. Grupa War Chest zainteresowała się LangTelem po to, by zwiększyć wartość korporacji po usunięciu Adama. Sunny Side będzie ważnym graczem w branży, dlaczego więc obu nie połączyć? To mogłoby spowodować ogromny wzrost ceny akcji.
– To jak? Czy jest możliwa ta transakcja?
Jacob podziwiał upór Anny. I nie tylko.
– O ile Adam nie będzie się w to mieszać.
– Dział zakupu nowych technologii należy do mnie. Potraktuj to jako biznes ze mną.
– Jak długo będziesz wykonywać tę pracę? – Był zdziwiony, że w ogóle zgodziła się pracować w LangTelu. Nigdy nie lubiła być w cieniu brata.
– Mam nadzieję, że nie do końca życia.
– Myślisz o czymś lepszym?
– Tak. – Uśmiechnęła się.
Odetchnął z ulgą. Anna nie zostanie w LangTelu. Zarobiłaby dużo na wzroście cen akcji, a jej kariera nie ucierpiałaby, gdyby Jacobowi udało się przejęcie jej rodzinnej firmy. To Adam był jego celem, a nie Anna.
– Dobrze. Jeśli mamy rozmawiać o Sunny Side, to Adam nie może się w to mieszać. Negocjacje wymagają kompromisu, a on nie jest do tego zdolny. Nie znosi, kiedy ktoś się z nim nie zgadza.
– Wiem. – Przesunęła palec wokół kieliszka, a potem spojrzała Jacobowi w oczy. – Nigdy nie chciał powiedzieć mi, co właściwie między wami zaszło.
Choć Jacob nie był pewien, dlaczego Adam tak się zachował, podejrzewał, że u źródeł kłopotów był Roger Langford. Zaczęło się od tego, że Jacob zauważył problemy w uruchomionym przez nich medium społecznościowym Chatterback. Powinni od nowa przemyśleć wszystko, ale Adam nie chciał się na to zgodzić. Kłócili się całymi dniami. W końcu Jacob zaproponował, by Adam skonsultował się z ojcem – może jemu udałoby się przekonać syna. Następnego dnia Jacob nie miał już nic do powiedzenia w firmie.
– To dziwne. Myślałem, że oczernił mnie, gdzie tylko mógł.
– Narzekał trochę, ale w zasadzie nie chciał mówić na ten temat.
Czy Jacob ma ochotę rozmawiać o tym dzisiaj? Absolutnie nie. To wszystko jest zbyt denerwujące: stracone pieniądze, mnóstwo czasu, zmarnowana energia i ciężka praca. Poza tym nie mógł powiedzieć Annie, że prawdopodobnie za tym wszystkim stał jej ojciec. Pewnie wciąż żałowała, że już zmarł.
– Nie chcę mówić nic złego na Adama. W końcu to twój brat.
– Obiecaj przynajmniej, że umówisz mnie z założycielem Sunny Side.
Zaczął się zastanawiać. Może nic z tego nie wyjdzie. Ale gdyby poszło pomyślnie, odniósłby ogromny sukces.
– Dobrze, ale robię to tylko dla ciebie. Adam nie może się do tego wtrącać.
– Uwierz mi, że na to nie pozwolę. – Anna wypiła łyk wina. Potem odstawiła kieliszek i roześmiała się, potrząsając głową. – Wystarczy, że przez niego nie mogliśmy się całować.