Ior - ebook
Ior - ebook
Wyobraźnia bez ograniczeń! Dla wszystkich!
Dwunastoletnia Wiktoria i sześcioletni Artur przeprowadzają się z rodzicami do Irlandii. Czeka na nich nowy dom, nowe środowisko, nowe przyjaźnie. Lecz tuż po przylocie dzieci owiewa tajemniczy dym. Tak zaczyna się cudowna przygoda i... walka o przetrwanie. Łkające wróżki, tęczowe stworki, mówiące wilki, czarujący młodzieniec i tajemniczy Ior zadbają o to, by dzieci ani przez chwilę nie zaznały nudy.
Marek Zychla zabiera czytelników do Krainy Młodych, w której odwieczny bój dobra ze złem nabiera współczesnego wymiaru. Ior jest jedną z tych powieści, przy których czytelnicy doskonale się bawią, a jednocześnie – zupełnie niepostrzeżenie – uczą ponadczasowych wartości! A zatem czytajcie, dzieci! Czytajcie, dorośli! A najlepiej: dorośli, czytajcie z dziećmi! To będzie dla Was niezapomniane przeżycie!
Wszyscy czytelnicy mogą pobrać również bezpłatny ZESZYT PRZYGÓD związany z Iorem!
Najlepsze historie nie mają końca, wracają do słuchaczy i czytelników raz za razem, nieustannie pobudzając wyobraźnię. Marek Zychla w swoim Iorze zabierze Was w jedną z takich niekończących się podróży. Ior zdecydowanie powinien się znaleźć pośród klasycznych młodzieżowych powieści fantasy. Osnuta mgłą kraina może pochłonąć zarówno nieostrożnych marzycieli, jak i czytelników!
Jakub Bielawski
Z prozy Marka Zychli emanuje bez - pretensjonalna szlachetność. „Ze wszystkich wielkości liczy się tylko wielkość naszego serca” – pisze Zychla i trudno znaleźć lepsze pod - sumowanie tego, dlaczego jego nowa książka jest tak zachwycająca.
Wojciech Gunia
Ior to fascynująca podróż przez świat dziecięcej wyobraźni. Zaskakuje, wciąga i pokazuje, że w rodzinie siła. Fantastyka młodzieżowa jest dobra nie tylko dla młodych i ta książka jest tego dowodem. Daj się porwać przygodzie!
Kasia Ziembicka @aellirenn
Marek Zychla – autor fantasy i grozy, popularność osiągnął między innymi dzięki książce "Wi@rus", nominowanej w prestiżowym plebiscycie lubimyczytac.pl w kategorii Najlepsza powieść grozy, oraz powieści "Przesmyk", która zdobyła nagrodę Złoty Kumak 2020 dla najlepszej polskiej grozy. Marek Zychla mieszka w Irlandii, gdzie pracuje w ośrodku KCAT, umożliwiającym rozwój twórczy osobom niepełnosprawnym. Człowiek o wielkim sercu. Ma dwoje cudownych dzieci, Monikę i Sebastiana, i to przede wszystkim z myślą o nich napisał Iora.
Polecamy również:
Comedy Queen – piękną o powieść o smutku, nadziei i śmiechu!
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66013-45-2 |
Rozmiar pliku: | 4,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
lookforbookss
Poczuj siłę wyobraźni i przeżyj niesamowitą przygodę w Krainie Młodych, gdzie każdy znajdzie swojego bajkowego odpowiednika! IOR to refleksyjna powieść o dzieciństwie, dorastaniu i dorosłości. To książka dla czytelnika w każdym wieku.
Dorota Smółkowska
nesti.czyta
Potężna moc wyobraźni i wyjątkowe przygody – fantastyczna historia, która łączy pokolenia.
Izabela Nestioruk
posrod_kwiatow_i_cieni
W otulonym magią borze, wśród zawodzenia wróżek, czeka na młodych bohaterów przesiąknięta mrokiem i grozą przygoda. Pełna nieoczywistości uczta wyobraźni, błyskotliwa i śmiała, która wciągnie bez reszty nie tylko młodego czytelnika.
Izabela Sulwiska
przeczytaj_mi_to
CórkaPoligrafa
IOR to historia rodzeństwa o niesamowitej wyobraźni. Wkraczamy w świat pełen magii, w którym zło zwyciężyć można tylko miłością. Niezwykle pouczająca i wzruszająca powieść!
Patrycja Arendt
karkareads
IOR to historia o sile dziecięcej wyobraźni. Niezależnie od wieku, każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Dzięki niej obudziłam w sobie wewnętrzne dziecko.
Karolina Habernal
anna.myszkowska
Bajkowa historia o dziecięcej wyobraźni, pełna przygód, miłości i dziwnych stworków. Nie tylko dla młodego pokolenia. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Polecam.
Anna Myszkowska
asia_bookasia
Ta niebanalna historia – utkana z dziecięcych rysunków – przeniesie Was w malowniczy świat fantazji, byście uwierzyli nie tylko we wróżki czy smoki, lecz przede wszystkim w magiczną siłę rodziny.
dziecioczytanie
Ta książka jest tak dobra jak kakao słodzone miodem, a przy tym rozczulająca niczym wiklinowy kosz pełen szczeniaczków. I spełnia marzenia o dobrej literaturze – pozwalającej zapomnieć o całym świecie i pójść tam, gdzie poprowadzą nas Wiki, Arczi, smoki i tajemniczy tytułowy Ior. A przy tym nie stracić wyobraźni, bo to najcenniejsze, co mamy.
Urszula Śleszyńska
zaczytany_bebenek
Autor zabiera nas do magicznej Krainy Młodych, gdzie dziecięca wyobraźnia nie ma granic. Wspaniała przygoda, którą spędzicie z Wiktorią i Arczim, rozbudzi w Was dziecko. Zabawna, mądra, wielowarstwowa powieść z elementami grozy, nie tylko dla dzieci. Polecam.
Katarzyna Bębenek
karola_pod_lasem_czyta
Marek Zychla zabiera czytelnika do magicznej krainy, w której potęga wyobraźni i fantazji otula niesamowitym klimatem. Ta piękna i zarazem refleksyjna opowieść o dziecięcej odwadze, przyjaźni i miłości pochłania, napawa niepokojem i nie pozwala o sobie zapomnieć.
Karolina Lewandowska
dorotbook
Marek Zychla książką IOR sprawił, że teraz koniecznie muszę odwiedzić Irlandię! Znalazłam tam magiczną i groźną krainę uwięzionych dzieci, a ich jedynym ratunkiem jest obdarzone niesamowitą wyobraźnią rodzeństwo: Wiktoria i Artur.
Dorota Grabowska
ann.recenzuje
Do kotła słów składających się na IORA Marek Zychla sypnął garść fantastyki młodzieżowej, doprawił lekką grozą, emocjami i pokaźną dawką fantazji. Wymieszał wszystko w bajkowych klimatach i szczypcie mitologii. Może i Ty skusisz się na czytelnicze danie, które pozostawia po sobie posmak magii?
Anna Sadowska
czytamy_dzieciom
Jako fanka Harry’ego Pottera nie mogłam przejść obok IORA obojętnie. Kiedy obserwuję pomysły na zabawy moich córek, zaskakuje mnie potęga dziecięcej wyobraźni. Bo właśnie o niej jest ta książka. A czytało się ekspresowo i mam nadzieję, że niedługo i moje dziewczynki sięgną po IORA!
Izabela Skuba
czerwonakaja
IOR to baśniowa opowieść o walce dobra ze złem, o przyjaźni, o miłości, o potworach i stworkach – z poszewką grozy uszytą na miarę młodych umysłów! Wyobraźnia Autora stanowi remedium na tęsknotę dzieci za magią, a niesamowitość przygód i niejednego dorosłego wciągnie za kurtynę z szarej mgły.
Katarzyna Raczkowska
m.oniska_czyta_
Lektura sprawiła mi wiele frajdy i bardzo poprawiła mi humor. To była czysta przyjemność.
kinga_psy_i_ksiazki
Niesamowita i pełna magii opowieść dla każdego – bez względu na wiek. Polecam!
Kinga Kulig
mamailea
Nieważne, ile masz lat – jeśli mieszka w tobie fantazja, wystarczy mrugnąć, aby przenieść się do czarodziejskiej krainy.
Adriana Sosnowska
boska.bookowska
Zostaw daleko w tyle szarą rzeczywistość i przeżyj niezapomnianą przygodę w przesiąkniętym magią świecie! IOR to pełna humoru i szalonych pomysłów opowieść o odwadze, przyjaźni i walce dobra ze złem, która zawładnie wyobraźnią młodszych czytelników, a dorosłym pomoże odnaleźć w sobie spragnione niesamowitości wewnętrzne dziecko.
Małgorzata Zalewska
wez.mnie.czytaj
Niecodzienna, przewrotna historia, wyjątkowa przygoda. Wyrusz do Krainy Młodych, ale zastanów się, czy można ufać temu co ładne i czy warto bać się tego co straszne. I pamiętaj – niech nie zabraknie Ci wyobraźni! Serdecznie polecam.
Diana Koryło
magical_bookcase
Jeżeli masz ochotę uciec w świat fantazji – sięgnij po IORA. To tutaj magia przeplata się z mrokiem, bo przecież wiadomo, że przygody nie czekają na tchórzy! Daj się wciągnąć w wir niebezpieczeństw!
Emilia KanabajWstęp
Piątkowe wieczory upływały na słuchaniu opowieści dziadka o niebezpiecznych przygodach. Mężczyzna snuł je obniżonym, lekko zachrypniętym głosem, zarezerwowanym wyłącznie dla Wiktorii i jej młodszego braciszka. Siadali wspólnie przy kuchennym stole nad parującymi kubkami słodzonego miodem kakao. Dzieci siorbały, chichotały i wzdychały, a czasami – przy najmroczniejszych fragmentach opowieści – chwytały się pod stołem za ręce.
Tak, dziadek potrafił je porządnie nastraszyć, ale nie przyznałyby się do tego ani rodzicom, ani tym bardziej odważnemu staruszkowi.
Poza tym lubiły troszkę się bać, popijając przy tym słodki napój.
W chwilach wolnych od szkoły i obowiązków Wiktoria rysowała smoki. Gadzie łuski kreśliła równiuteńko, zabawnie przygryzając język, a za pomocą wyobraźni wprawiała jaszczury w ruch, by stawiały czoła zagrożeniom wyjętym wprost z dzikich zakątków jej papierowo-ołówkowego świata!
Większość smoków szybko odchodziła w zapomnienie, przykryta kolejnymi zarysowanymi kartkami, lecz nie ospały Tłustobok! To on wyszeptał połyskujące czerwienią wersy, które zajmowały większą część strony.
Wiktoria nie chciała niepokoić rodziców, zajętych planowaniem przeprowadzki do Irlandii. Bratu też wolała oszczędzić koszmarów, skoro po opowieściach dziadka zdarzało mu się budzić w nocy.
I chociaż słowa nie przywodziły na myśl żadnych konkretnych wydarzeń, wyczuwała ich powagę. Dlatego nachylała się nad czerwienią liter i szeptała za Tłustobokiem:
_W starej norze wiedźma stara oddychała gęstym kurzem: ciemnoszarym i spleśniałym, sklejającym skrzydła wróżek. Zasypiała wczesnym rankiem, nocą mrucząc mdłe zaklęcia: ciemnoszare i spleśniałe, lepkie niczym nić pajęcza._
_Z ust wyblakłych, z tego kurzu, ze zniszczonych skrzydeł wróżek, uszła magia, co wraz z wiatrem w kruczych chmurach siała burze. I wracała z kwaśnym deszczem, i wsiąkała w serca tchórzy: aby wydać plon szkarłatny, aby sczernieć w płatkach róży._
_By marzenia milusińskich rozbić niczym jajka kurze, a ich rączki, ich paluszki, skleić cukrem, pokryć śluzem. Zaś na końcu, tam na wzgórzu, gdzie kłujące gniły róże, spaść na tatę, co w Irlandii postanowił zostać stróżem._
O dziwo, dziewczynka nie czuła strachu, tylko ekscytację. Jeszcze mocniej pragnęła przygód.
„Tyle niesamowitości!" – myślała. – „Wiedźma, pajęczyny, wróżki!".
Wprawdzie ostatni wers nieco ją niepokoił, ale miłośnicy przygód często lekceważą ostrzeżenia. Przecież w Irlandii czekało na Wiki coś arcyciekawego – wymarzony prezent na trzynaste urodziny!
– Wyruszam na przygodność – szepnęła do zeszytu. Lubiła zabawy słowami, szczególnie kiedy się denerwowała.
Smok Tłustobok nic nie odpowiedział. Zniknął zaraz po wykonaniu zadania.
ROZDZIAŁ 1
Artur, Arturek, Arcz
Tata pierwszy wyruszył do Irlandii, wynajętą ciężarówką obładowaną meblami, workami ubrań oraz pudłami zabawek. Wypchaną nie tylko po brzegi, ale i po dach. Mamie pozostały do zabrania jedynie dzieci oraz torba podróżna, bo świnkę morską – tacie nie chciało się jej wąchać przez całą drogę – odebrał w południe specjalny kurier do przewozu zwierząt.
– Rybki zostają – zarządziła mama dzień przed wylotem. – Dziadek się nimi zajmie.
– Dlaczego dziadek nie pojedzie z nami? – Wiktoria pakowała notatniki w tempie schorowanego ślimaka.
– Już pytałaś. I dobrze wiesz, że pracuje.
– Pies z kulawą nogą tam nie zagląda. – Wiki miała na myśli antykwariat, w którym pan Leon dorabiał do emerytury. – Dziadek pasowałby do Irlandii – dodała, ale nie wytłumaczyła dlaczego.
– Nie zna angielskiego, córeczko, i serce ma słabe. Nie powinien tak daleko podróżować. Na pewno będzie dzwonił, jeśli zainstalujesz mu Skype'a.
– Sam zainstalował… – burknęła dziewczyna i znów zajęła się wciskaniem notesów do plecaka.
Mama postanowiła zmienić temat.
– W Callan mają prześliczną szkołę, a na osiedlu mieszkają też polskie dzieci, które pomogą wam w nauce języka. Będzie świetnie, zobaczycie!
Wiktoria wątpiła, ale przez smutek wywołany rozstaniem z dziadkiem straciła ochotę na rozmowę.
Artur, sześcioletni braciszek Wiktorii, zawsze zmiękczał serca dorosłych niczym wiklinowy kosz pełen szczeniaczków. Ten śliczny maluch o kręconych włosach uśmiechał się całym sobą, a gdy płakał, wszystkim wokół robiło się smutno.
Arczi kochał przyrodę oraz skakanie po łóżkach, nie znosił zaś, kiedy traktowano go jak dzidziusia.
– Pójdziesz do niebieskiego przedszkola. – Mama pokazała mu zdjęcia w telefonie. – Tata kupił ci tornister ze Spider-Manem i pudełko śniadaniowe z Hulkiem.
Artur się ucieszył, chociaż nie wiedział, kim jest ten Hulk. Spider-Mana znał z piżamy, podarowanej mu na Gwiazdkę przez dziadka. Posłał mamie uśmiech i pobiegł do porzuconych plastikowych zwierzątek, bo wolał je od telefonów czy telewizji.
– Też bym tak chciała – westchnęła mama. – Nie przejmować się…
Zadzwoniła do męża, a on – tak jak w trakcie wielu poprzednich rozmów – zapewnił ją o dobrym wychowaniu Irlandczyków oraz o swojej przeogromnej tęsknocie za rodziną. Ponownie opowiedział pokrótce o pracy dozorcy w hotelu, choć niewiele było do opowiadania: nocki, czytanie książek oraz pilnowanie, żeby wszystko działało bez zarzutu.
– A dzieci? – dopytywała się mama. – Poradzą sobie?
– Poradzą. Wkuwaj lepiej słówka, zamiast się martwić.
Kobieta włączyła w telefonie aplikację do nauki angielskiego.
ROZDZIAŁ 2
Karloff
Samolot ruszył i pędził coraz szybciej, a pęd wciskał pasażerów w fotele. Silniki szumiały niczym gigantyczne muszle oceaniczne, pasażerami potwornie trzęsło, aż nagle przestało, kiedy maszyna oderwała się od drogi startowej.
Lecieli!
Wiktoria odetchnęła z ulgą, bo obawiała się, że coś tak ogromnego, pękatego, stalowego i wypchanego bagażami oraz ludźmi nie zdoła choćby podskoczyć. No dobrze, jej smoki też nie należały do lekkich, ale napędzała je wyobraźnia, zdolna światy przenosić!
Dzieci dostały od mamy po cukierku – żeby od różnicy ciśnień nie zatykało im uszu. Owocowa słodycz uspokajała lepiej niż tysiąc słów, dlatego przestały się bać i wlepiły wzrok w samolotowe okienko. Widoczna przez nie malejąca sieć ulic Poznania przypominała Wiktorii odciski palców jakiegoś olbrzyma lub olbrzymki. Wreszcie miasto odcięto bielą, gdy samolot wbił się w warstwę chmur. A nad chmurami świeciło słońce i niebo jaśniało nieco przyciemnionym błękitem.
Stewardesy zaczęły roznosić jedzenie. Zachęcały do zakupu perfum, zbierały śmieci oraz informowały pasażerów, kiedy należy wrócić na miejsce, by zapiąć pasy i przeczekać turbulencje. Uśmiechały się do Artura, a on do nich. Wprawdzie mówiły w obcym języku, lecz maluch zagadywał je twardym _hello_ – jedynym słowem, jakiego zdążyła nauczyć go mama.
Za oknem po grzbietach chmur pędził wiatr, czego chłopiec oczywiście nie mógł dostrzec, oraz szczupła kobieca postać, jak najbardziej dla Arcziego widoczna. Jej włosy sterczały na wszystkie strony, pozakrzywiane niczym słomki do napojów. Kobieta jęczała. Jej zwiewne czerwone szaty chwilami zbliżały się do samolotu, by połaskotać okna, lecz przez większość czasu trzymały się od maszyny z daleka.
Arczi pomachał tej pani, ale ona nie odwzajemniła gestu, więc przestał się uśmiechać.
– Pani wróżka – szepnął do siostry. – Biega po chmurach.
Wiktoria przez kilka następnych sekund wypatrywała wróżki, lecz ujrzała jedynie biel i przyklejony do niej błękit.
– Stewardesa? O to ci chodzi? Odbija się w szybie?
– Nie, inna pani. Na chmurach.
Dziewczynka pokręciła głową. Wzięła od mamy jeszcze jeden cukierek i podała go bratu.
– Narysujemy smoka, dobrze? Smoczosmoka! Poprosimy, żeby ją przepędził.
– Nie wierzysz… – Arturek jeszcze bardziej posmutniał.
Wiki wierzyła, lecz pragnęła niebezpiecznych przygód tylko dla siebie. Przecież nie chciała narażać brata.
– Zjawa płacze. – Chłopiec przerwał rozmyślania siostry. – Zostawia na obłoczkach plamki szarych łez.
Z głośników popłynął przeszywany trzaskami głos kapitana, który mówił o lądowaniu w Dublinie i o paskudnej deszczowej pogodzie.
Kobieta za oknem jęknęła raz jeszcze, po czym zniknęła gdzieś pod chmurami.
– Pa… – szepnął chłopczyk, bo hello nijak mu nie pasowało.
Arturowi nie chciało się już rozmawiać z siostrą. Wiki szturchnęła braciszka, żeby przynajmniej odpowiadał na pytania sypiące się z przednich siedzeń wysłużonej mazdy.
– Może coś go boli? – zmartwił się tata. – Mam zjechać na pobocze?
– Nic mu nie jest – stwierdziła mama. – Po prostu za dużo wrażeń.
– Za dużo cukierków. – Wiktoria zaśmiała się, podając małemu kartkę z narysowanym smokiem. – Wabi się Karloff – szepnęła. – Obroni nas przed złem.
– Ostrzegała – mruknął Artur, po czym odwrócił wzrok od rysunku.
– No i co z tego? – nie wytrzymała dziewczynka, gdy rodziców pochłonęła rozmowa. – Nie bądź dzidzią. I co się takiego stanie? – W tym momencie przypomniała sobie wierszyk Tłustoboka, więc dodała najciszej, jak mogła:
– Musimy być dzielni. Dziadek powiedział mi kiedyś bardzo ważną rzecz: przygody nie czekają na tchórzy. Trzeba je znaleźć, a nie przed nimi uciekać.
– Ostrzegała – powtórzył chłopak. – Jęczała.
– Karloff – Wiki stuknęła palcem w kartkę – poradzi sobie ze złem.
Na potwierdzenie tych słów smok zionął seledynowym ogniem otulonym dymem. Arczi poczuł bijące z papieru ciepło.
– Zapali się – zamarudził i odłożył kartkę na siedzenie.
– Nie ma szans. Przecież jest narysowany.
Wiki nawet nie spojrzała w stronę Karloffa, a szkoda, bo ujrzałaby szeroki uśmiech zwierza, który zdołał wyrwać się – na razie tylko ciepłem – z dwóch wymiarów. Ronił łzy szczęścia wielkie niczym groch. Przeciekały przez papier, przez obicie siedzenia, wprost do metalowych trzewi samochodu, które z każdą odrobiną słonej cieczy nabierały życia.
– W domu czeka na was niespodzianka – odezwał się tata nieco głośniej. – Kupiłem rybki. Złote! Chociaż jedna jest szara w plamki, a druga pomarańczowa…
– I po niespodziance – mruknęła mama. – Głuptas z ciebie, wiesz?
Wiedział. Często mu to mówiła.
Dojeżdżali na miejsce. Przezorna Wiki postanowiła włożyć pachnącą dymem kartkę do notesu, żeby rodzice nie pomyśleli, że coś im się w aucie spaliło.