Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Istota - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
21 września 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Istota - ebook

Ponura jesień 1773 r. Wytworne towarzystwo odbywa podróż dyliżansem. Nagle konie stają dęba, bo zwierzęta czują to, co dla człowieka niezauważane - zapach śmierci. W istocie, wśród zbutwiałych liści leżą trupy kobiety i dzieci. A to dopiero początek makabrycznych odkryć. Prawdziwy strach oblatuje podróżnych, gdy obracają zwłoki plecami do góry. Trzymająca w napięciu historia kostiumowa, której akcja rozgrywa się na kilku planach czasowych. Dla miłośników niesamowitości w stylu Edgara Allana Poe.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-284-1887-1
Rozmiar pliku: 363 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1. ZWŁOKI

_Wrzesień, 1773._

_Dzień Św. Jamarego, przed wieczorem._

- Trupy, wielmożny panie! – wrzasnął pocztylion. – Trupy przed nami!

Gościniec wiódł dnem jaru. Zachodnie słońce migotało przez rzadkie korony buków. Za oknami, na żółtym tle piaszczystych ścian, liście opadały z góry jak deszcz. W purpurowej zadymce dyszlowe konie szarpały się, ledwie nie wywróciły dyliżansu unieruchomionego w głębokich koleinach. Jeden z pocztylionów uwiesił się przy ich spienionych pyskach, drugi pobiegł sprawdzić przyczynę paniki.

Porucznik Zass wychylił się z okna, przytrzymując dłonią wielką kędzierzawą perukę. W powietrzu wisiał zbutwiały zapach jesieni - wilgoci, grzybów, liści gnijących w wieczornym chłodzie.

- Jakie tam znowu trupy?

- Nieżywe, panie! Martwe jak kołek w płocie!

Młody Bredt, siedzący naprzeciw Zassa, przez całą drogę był zaprzątnięty wąchaniem uperfumowanej chusteczki. Zachichotał w nią teraz kpiąco.

- Nie warto go pytać – wyjaśnił. – Zajmuje w hierarchii myślących stworzeń takie samo miejsce jak na koźle. Pomiędzy nami a końmi zaprzęgowymi.

Przeprosili damy, wysiedli. Każda okazja była dobra, żeby rozprostować kości, wytrzęsione w źle resorowanym pudle. Konie wierzgały, strzygły uszami, parskały pianą. Trudno było przejść obok nich w wąskim tunelu jaru.

Kupiec Malada, który wyskoczył śladem obu towarzyszy podróży, utknął tłustym ciałem w przejściu pomiędzy dyliżansem a ścianą wądołu. Jego obwisłe policzki spotniały od strachu. Śliczna Zefka, kuzynka Bredta, wyglądała przez okno po przeciwnej stronie powozu. Tam było szerzej i lepiej się widziało.

- Tylko nie zasłaniajcie mi umyślnie, messieurs! – ostrzegła trzpiotowato. – Ja już niczego się nie boję, trupa też! Byle nie miał złych zamiarów!

Jej ciotka modliła się nie wyściubiając nosa na zewnątrz.

- Lepiej nie kusić licha, panno Zefko! – poradził Malada.

Mówiąc, nie patrzył w głąb otwartego pudła dyliżansu. Wychylona przez okno panna od tej strony wyglądała zbyt frywolnie jak na przyzwyczajenia sukiennego kupca.

Zass i Bredt zatrzymali się w głębi jaru obok pocztyliona. Bredta, zawiniętego przed chłodem w poły pikowanego kaftana, mało co ciekawiło. Porucznik przeciwnie - pochylił się skupiony ku ziemi, przytrzymując na głowie rudą perukę.

- Na psa urok, panie! – splunął przez ramię pocztylion.

Zwłoki kryła warstwa świeżo opadłych liści. Bzyczało nad nimi bez animuszu parę ospałych jesiennych much. Gdyby nie zachowanie koni, można by przeoczyć trupy, póki nie dostałyby się pod koło. Jedno z ciał leżało na uboczu piaszczystego gościńca, dwa mniejsze wtłoczono w oploty suchych korzeni sterczących ze ścian jaru. Dorosła kobieta i dwójka dzieci, nadzy od pasa w górę.

Wędrowali prawdopodobnie z jarmarku w Motowidle. Dziewczynka zaciskała w garści niedojedzonego precelka, a obok kobiety, matki tych dzieci lub opiekunki, upadł w piach węzełek.

Zass wskazał palcem Bredtowi trzy rozsypane miedziaki.

- Rozrzutne jak na rabunek, mości panie. Czyżby zwierzęta?

Ale nie wypatrzył ran od kłów i pazurów, gdy pocztylion zgarnął liście ze zwłok. W ustach jasnowłosego chłopczyka zakrzepła kropla czerwonej śliny.

- A nuż trujące opary? – krzyknął z tyłu Malada, przysłuchujący się rozmowie. – Z oparzelisk. Gromadzą się na dnie rozpadlin, wiadomo. Nie lepiej zawrócić?

- A gdzie tu oparzelisko? – zachichotał w perfumowaną chusteczkę Bredt.

Zass wyprostował się i klasnął w dłonie.

- Okręć ich na brzuchy! – nakazał pocztylionowi tonem oficera nawykłego do komenderowania.

Przy poruszeniu musiał uwolnić się ze zwłok niewyczuwalny jeszcze dla ludzi zapach śmierci, bo konie znów stanęły dęba. Zagapionego Malady pudło dyliżansu omal nie przygniotło do ściany jaru.

Za plecami pocztyliona Bredt rozkaszlał się w chusteczkę, jakby jego wydelikacony organizm także wyczuł coś przykrego. A Zass, doświadczony wojak, weteran dwóch krwawych kampanii w Bari, cofnął się odruchowo o krok.

Widok był w samej rzeczy paskudny.

Plecy zabitych obdarto ze skóry. Do obnażonych mięśni kleiły się liście, ziarenka piasku, w makabrycznym krajobrazie skrzepów mrowiło się robactwo.

- Tam do licha! – odezwał się z wahaniem Zass. – Co to za diabelstwo?

Konie chrapały ze strachu jak oszalałe. Niebo na zachodzie powlekło się chmurami, jakby zza niewidocznego horyzontu szła ciemność większa niż noc.2. LOCH

_Luty, 1769._

_Dzień Św. Praksedy, południe._

Po pewnym czasie ciemność przestaje różnić się od światła. W sinym blasku wspomnień lęgną się zdeformowane obrazy tego, co minęło.

Nad stromymi brzegami wisi lazurowe niebo, które spowija podnóże klifów i pieni się na nich jak fale przyboju. Szemrze, wydziela słonawą morską woń. Co ciekawe, taką samą woń ma wysoki chóralny śpiew, który utonął w wodzie nierzeczywistości. Niebosiężne zamki o ażurowych blankach. Chrapliwy krzyk gwałconych kobiet. Krew bulgocąca w rozpłatanych na pół mężczyznach. Ziemia paruje ludzkim szlochem, aż w dolinach i na dnach przepaści osiada rozpacz, widzialna jako kleista mgła. Węszyło się w niej za zapachem człowieka. Samotnego i bezbronnego.

Tego już od dawna nie ma.

Co jest w zamian? Niewiele.

Na przykład smród. W narożnikach lochu podłoże wznosi się ku górze. Tam gnilna woń gęstnieje, dzięki czemu wciąż można ją wyczuć. Jest i mróz, choć nie zmieniają się pory roku. Na rzęsach osiada szron, skleja powieki. Zdarza się dźwięk. W niecce leżą ludzkie piszczele. Grzechoczą, gdy potrącić je nogą. To ci, których strącono wcześniej przez dziurę w sklepieniu. Czterdzieści lat temu, pięćdziesiąt.

Niektórzy skręcili kark spadając, inni dogorywali o chlebie i wodzie, zapomniani przez świat. Samych czaszek jest dwanaście, w tym kobieca. Z zimnego czerepu wciąż jeszcze ulatnia się stara pyskata baba. Już jej coraz mniej, tyle co nic. Parę gnatów porosło mchem. To te najstarsze, z czasów prapradziada Jednookiego Drakosza. On kazał wykuć pod zamkiem lochy dla wrogów.

Stąd się nie wychodzi. Nie ma amnestii dla więźniów cudzej furii.

Na środku wydętego jak pęcherz sklepienia jest otwór tak wysoki, że nie zabezpieczono go kratą. Niewidoczny z ciemnego dołu. Dawniej sączył się stamtąd blask pochodni. Spadał kawał czarnego chleba lub nasączona wodą szmata. Niosły się pijackie przyśpiewki strażników.

Teraz, po trzydziestu latach, nie ma cieni, głosów, smaków.

Pozostały świetliste smużki czerwieni, które wiją się poprzez ciemność na podobieństwo dymu. To resztki sił i dusz, które wysysa się z martwych gnatów, żeby nie sczeznąć jak one. Trujące ludzkie miazmaty.

Trzeba się jakoś ratować.

Szczura trudno upolować, ciągnąc za sobą nogę okulawioną przy upadku. Z robakami łatwiej. Gdy temperatura ciała spada, dobrze coś zjeść. Cokolwiek. W końcu poświęceń nie trzeba od siebie wymagać codziennie. Posiada się umiejętność wprawiania organizmu w letarg. Siedzi się, myśli o klifach. To mały wydatek energii.

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: