Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ja - Kobieta, której nie znałam. Jak nauczyć się ufać sobie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
11 października 2023
Ebook
39,99 zł
Audiobook
39,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,99

Ja - Kobieta, której nie znałam. Jak nauczyć się ufać sobie - ebook

„Nie ma znaczenia, w jak wielu obszarach życia doskonale sobie radziłyśmy, jak wiele sukcesów miałyśmy na koncie, jeśli za każdym razem, kiedy w naszym życiu pojawiały się trudności i tak padało pytanie: Co jest ze mną nie tak?!”

Dzięki tej książce będziesz mogła zmierzyć się z tym, co przeżywasz – z lękiem, który odczuwasz nawet wówczas, kiedy nic złego się aktualnie w twoim życiu nie wydarza. Jeśli masz wrażenie, że cokolwiek byś robiła, to i tak za mało, żebyś uznała, że jesteś „wystarczająca”, że nie zasługujesz na to, żeby cię kochać taką, jaka jesteś.

Dowiesz się, co możesz z tym zrobić TERAZ, żebyś już nie musiała na nic czekać, żebyś nauczyła się sobie ufać i potrafiła zadbać o swoje potrzeby.

Tylko Tatiana – psychoterapeutka, pisarka, kobieta doświadczona i spełniona – mogła opisać drogę potrzebną każdej kobiecie, aby się STAĆ. Historie trzech Bohaterek i samej autorki dają nam narzędzia, aby zintegrować przeciwstawne części siebie: odległe i – wydawałoby się – nie do pogodzenia, oraz odkryć bogactwo pełni swojej kobiecości. Książka jest pomostem do tej małej, zagubionej dziewczynki, która czeka na ciebie. Dzięki niej nauczysz się, jak być szczęśliwa.

Anna Prokop, psycholożka i psychoterapeutka kliniki OCPC

Wszyscy niby wiemy, że relacje są trudne. Że dzieciństwo wcale nie jest idealne i że relacje z matką są w najlepszym wypadku skomplikowane… – ale ciągle myślimy, że my jesteśmy jacyś szczególni. Kiedy jednak spotykasz historie innych kobiet – szokująco podobnych do ciebie – doznajesz ukłucia bólu i smutku, ale jednocześnie poczucia ulgi, że to nie jest tak, że z tobą coś jest nie tak. I że skoro komuś się udało uciec od przeszłości i zaprzyjaźnić się ze swoimi demonami, to tobie też się może udać. Dobrze wiedzieć, że nie jesteś aż taka szczególna i że jednak jest nadzieja. Niestety, żeby wyjść z piekła, należy przez nie przejść, i ta droga jest opisana przez Tatianę.

Julia Izmałkowa, psycholog i badacz społeczny, autor. Propaguje filozofię Parents First jako psychomama_JULI

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-268-4402-7
Rozmiar pliku: 803 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Dedykuję tę książkę TOBIE... i każdej z nas.

Żebyśmy nigdy więcej nie wątpiły w naszą wartość, nie ustawały w poszukiwaniu swojej drogi do autentyczności, nie przestały sobie ufać.

Żeby każda z nas była dumna z tego, że ZOBACZYŁA wreszcie SIEBIE…KOBIETĘ, której nie znała.

Każda z historii, które opisuję, znalazła się tutaj za zgodą ich Bohaterek. Choć oczywiście wprowadziłam w ich relacjach zmiany, żeby zadbać o anonimowość i prywatność każdej z nich. Losy tych Kobiet były dla mnie inspiracją do napisania tej książki.

Wstęp

Luz, miłość, kryzys i co dalej?

Wiesz, co znaczy ufność? To coś innego niż zaufanie. Możesz ją znaleźć w oczach adoptowanego psa, który jest od ciebie w pełni zależny. Chce wierzyć, że go kochasz, skoro pozwalasz mu przetrwać i dajesz mu więcej, niż spodziewa się dostać. Jest mądrym, doświadczonym psem, więc dobrze wie, że mógłby być traktowany gorzej. Pamięta doskonale, jak to jest. Dlatego jest posłuszny i się nie buntuje. To wcale nie znaczy, że nie rozumie swojej sytuacji. Gdzieś w środku czuje, że choć go karmisz, przytulasz i wyprowadzasz na spacer, w każdej chwili możesz go „odstawić”. Dlatego wybiera ufność – tak jest łatwiej – zamiast zaufania. Naiwny, ale bezpieczny sposób radzenia sobie z lękiem. Ze świadomością, że za chwilę znowu może zostać sam.

Przez większość życia wybierałam tę naiwną ufność, choć byłam pewna, że opieram swoje relacje z ludźmi na prawdziwym zaufaniu. Wydawało mi się, że potrafię traktować siebie podmiotowo, że umiem zadbać o własne potrzeby i jestem w stanie postawić granice. Myślę, że większość osób z mojego otoczenia miała o mnie dokładnie takie samo zdanie. Pewna siebie, przebojowa, skuteczna w osiąganiu celów, zazwyczaj tryskająca energią i świetnym humorem. O takiej kobiecie mówi się, że „ta to zawsze sobie poradzi!”.

Pierwszy raz podważyłam to zdanie na własny temat podczas terapii, która miała mi pomóc podjąć decyzję o rozwodzie.

Prawie osiemnaście wspólnych lat, cudowny nastolatek, który w przeciwieństwie do mojego starszego, równie wspaniałego syna wychowywał się w „kompletnej” rodzinie, piękny dom i całe mnóstwo przyzwyczajeń sklejonych z tym małżeństwem. Niektóre z nich były niczym kotwice, utrzymywały mnie w nadziei, że mam prawdziwy dom. Kolacja przed telewizorem w kuchni (bo w salonie to on oglądał swoje seriale), a potem kilka odcinków „Kryminalnych zagadek” aż do zaśnięcia. Weekendowa kawa w ogrodzie i planowanie zakupów na niedzielny obiad. Czytanie książek na szarym, wygodnym leżaku i marzenia o realizacji kolejnych zawodowych pomysłów. No i święta. Zawsze miałam do nich romantyczny stosunek. Jako dziecko marzyłam o tym, że kiedyś zdarzy się cud i przeżyję dokładnie takie jak w amerykańskich filmach. Z piękną choinką, mnóstwem prezentów, wspaniałymi potrawami, którymi każdy będzie się częstował, bo chce, a nie bo musi. Nie będzie zakazu otwierania prezentów przed spróbowaniem wszystkiego, co jest na stole. Włącznie ze śledziem, od którego robiło mi się niedobrze. Odkąd stałam się samodzielną osobą, obiecałam sobie, że nie zepsuję żadnych świąt. Nie pozwolę na to, żeby kogokolwiek bolał brzuch ze strachu, z niepokoju, z napięcia. I robiłam, co w mojej mocy, żeby tej obietnicy dotrzymać. Także w moim małżeństwie.

• • •

Terapia jest dla psychoterapeutki pewnego rodzaju wyzwaniem. Nie tylko z powodu wiedzy, jaką posiadasz, a której w żaden sposób nie jesteś w stanie użyć, kiedy w grę wchodzą twoje osobiste sprawy. Chodzi o to, że psychoterapeutka (lub psychoterapeuta), który z tobą pracuje, musi sobie poradzić z własnym wyobrażeniem na twój temat. Odciąć się od pokusy udowadniania ci, że jest lepszy (lepsza). Doświadczyłam tego w szczególny sposób, bo w tamtym czasie, gdy znalazłam się w gabinecie, emitowany był program „Projekt Lady”, więc poza tym, że musiałam udowadniać, że przychodzę tam po pomoc, a nie po zwycięstwo w rozgrywce dwóch fachowców, mierzyłam się także z konsekwencjami mojego publicznego wizerunku. Nie mam za złe terapeutce, do której się wtedy zgłosiłam, że nie potrafiła od razu sobie z tego typu wyzwaniem poradzić. Jestem jej wdzięczna za to, że pomimo własnych ograniczeń z tym związanych była w stanie mi pomóc. I zrobiła to bardzo dobrze.

– Wiem, że w relacji z bliską osobą nie można myśleć wyłącznie o sobie.

– A co konkretnie masz na myśli, kiedy o tym mówisz?

– Różne małe rzeczy, których musiałam się nauczyć...

– Czyli na przykład?

Wkurzyło mnie to pytanie. Jak mam opowiedzieć o tym, jak bardzo się zmieniłam?! Że włożyłam tak wiele pracy i wysiłku w to, żeby nie oczekiwać od drugiej osoby tego, co powinnam sobie dać sama? Przecież nie streszczę tego podczas pięćdziesięciominutowej sesji.

– Na początku małżeństwa czułam się źle z tym, że zasypiamy bez przytulenia, każde pod swoją kołdrą. Dzisiaj wiem, że to było moje oczekiwanie, że nie akceptowałam tego, że mój mąż ma inne potrzeby. Zrozumiałam, że on nie jest od tego, żeby spełniać moje oczekiwania.

– Czy dobrze rozumiem, że nazwałaś swoje potrzeby oczekiwaniami? I uznałaś, że to ty jesteś odpowiedzialna za ich zaspokojenie w relacji z twoim mężem?

Zgłupiałam. Cofnęłam się w pamięci do czasów, kiedy jeszcze zależało mi na tym, żeby się do niego przytulić. Przypomniało mi się, jak kolejny raz odwrócił się zawinięty w swoją kołdrę i zasypiał. Leżałam obok i międliłam w głowie to, co mi powiedział chwilę wcześniej.

„Kobiety tak mają, że lubią sobie pogadać po, a facetowi się chce spać. Gorąco mi, musimy kupić dwie kołdry. Dobranoc”.

• • •

Podczas tamtego spotkania po raz pierwszy pomyślałam o sobie inaczej niż do tej pory. Z empatią i współczuciem, tak jak patrzyłam na bliskie mi osoby, na moje klientki, na wszystkie istoty, które doznają cierpienia. Daleka byłam jeszcze od pełnego zrozumienia tego, co się ze mną dzieje. Mechanizmy obronne były zbyt silne. Choć wiedziałam, że stało się coś ważnego, jeszcze nie potrafiłam zbyt wiele z tym zrobić. Wyćwiczona w intelektualizowaniu wszystkiego, co groziło bólem albo lękiem, wycofałam się na bezpieczną pozycję. Skupiłam się na działaniu. Załatwiłam temat rozwodu w trzy miesiące, przeorganizowałam swoje życie i postanowiłam więcej nie wchodzić w relację, w której „ktoś jest zamknięty na moje potrzeby”.

„Co sprawia, że nie dostrzegasz sygnałów, które ostrzegają przed cierpieniem? Dlaczego trudno ci dostrzec nawet czerwone flagi?”

Tylko że to się nie mogło udać. Bo nie wystarczy, że wiesz, że coś jest nie tak. Trzeba najpierw zrozumieć, dlaczego dokonujesz wyborów, za które płacisz tak dużą cenę. Co sprawia, że nie dostrzegasz sygnałów, które ostrzegają przed cierpieniem? Dlaczego trudno ci dostrzec nawet czerwone flagi? Dlaczego znów budzisz się pewnego dnia i mówisz: „jak to możliwe, że znowu tak się czuję?”, „jak do tego dopuściłam?”, „co jest ze mną nie tak?”.

Nie da się odpędzić tych myśli, nie można ich na stałe zagłuszyć. I, dzisiaj już wiem, nie warto tego robić. Jedynym sposobem, żeby sobie z nimi poradzić, jest poszukanie odpowiedzi na najważniejsze z pytań: „Jak to się zaczęło i co mam zrobić, żeby z tym skończyć?”.

Tym właśnie się zajmiemy.

• • •

Odkąd pamiętam, czułam za mocno. Albo raczej „za bardzo”. Jakbym już w chwili narodzin dostała w pakiecie pewien szczególny sposób odbierania rzeczywistości. Mocniej, bardziej, głębiej. Można by pomyśleć, że to dar. Dla mnie jednak przez długie lata był to ciężar nie do udźwignięcia.

Babcia Kazia mimo skończonych zaledwie sześciu klas podstawówki była jedyną osobą, która wiedziała o tym „darze” od zawsze. Nie potrzebowała dyplomów. Świetnie rozwinięty instynkt samozachowawczy w połączeniu z intuicją pozwalały jej czytać sygnały niewidoczne dla świata. Reagowała na te niewidzialne rzeczy. Czasami nadmiarowo lub dobudowując własne scenariusze do tego, co czuje i widzi. Był to prawdopodobnie efekt jej własnej traumatycznej przeszłości. Nigdy o tym szczegółowo nie opowiadała, nie skarżyła się. Ale nastoletnie życie Kazi spędzone na sprzątaniu domów folksdojczów, którzy karmili ją rozcieńczoną litrami wody zupą, sprawiło, że przez większość swojego życia chorowała. Niezliczone wizyty w szpitalach i coraz większy woreczek leków. Prawie nigdy się z nim nie rozstawała. Pamiętam, jak siadała na kozetce w kuchni i kładła na niej obandażowaną nogę, żeby chwilę później rozpocząć swoje rytuały. Najpierw żylaki, zaognione, latami niedające się wyleczyć. Smarowała je maścią i owijała bandażem. To musiało cholernie boleć. Ale ona nigdy o tym nie mówiła. Nie epatowała swoim cierpieniem, tylko mechanicznie wykonywała czynności, które należało wykonać, żeby noga nie miała się jeszcze gorzej. Potem leki na nadciśnienie, na serce, przeciwbólowe i kolejne, które miały łagodzić skutki tych poprzednich. Wtedy o tym nie wiedziałam. Dla małej dziewczynki to, co robiła babcia, było po prostu częścią dnia, podobnie jak gotowanie obiadu czy wspólne wyjścia na zakupy. Uwielbiałam wakacje na Juliuszu, małym górniczym osiedlu, które w dzieciństwie było moim ukochanym miejscem na świecie. Babcia z koleżankami na ławce, a ja z dzieciakami na czerwonej huśtawce albo na trzepaku.

Dopiero jako dorosła osoba zdałam sobie sprawę z tego, jak wiele bólu było w życiu Kazi. I jak dobrze ten ból ukrywała. Byłam jej najstarszą i, jak mówił mój ojciec, najbardziej rozpuszczoną wnuczką. Patrzyła na mnie z czułością, uważnie słuchała tego, co mam do powiedzenia, nawet wówczas, kiedy prawdopodobnie były to mało istotne bzdury. Widziała mnie. I czuła. Dziś wiem, że to nie rozpuszczenie, tylko miłość. Kazia dała mi to, czego sama miała tak mało albo nie miała wcale.

Miłość.

• • •

Miłość jest najważniejsza. Zdanie wypowiadane niezliczoną ilość razy. Podsumowujące, wyjaśniające, otwierające lub zamykające ludzkie historie. Zdanie wybrzmiewające na milion sposobów w literaturze, sztuce i popkulturze. Obecne w życiu każdego z nas. Zazwyczaj w odniesieniu do miłości romantycznej, czyli takiej, która dotyczy relacji między dwojgiem ludzi.

Kiedy pisałam książkę „Miłość i co dalej” skupiłam się przede wszystkim na tym, żeby pokazać, jak wielkim wyzwaniem jest stworzenie, a potem pielęgnowanie wartościowej relacji. Zależało mi na odczarowaniu „miłości” jako czegoś, co sprawia, że dobrze w związku dzieje się samo, że dostajemy gwarancję wiecznej szczęśliwości, pasma uniesień i poczucia bezpieczeństwa. Starałam się także pokazać, jaki wpływ na naszą zdolność do tworzenia wartościowej relacji z drugim człowiekiem ma to, jaką mamy relację ze sobą. W jaki sposób ukształtowane, najczęściej w dzieciństwie, przekonania przekładają się na to, co myślimy i robimy. I oczywiście jak się z tym czujemy. Wcześniejsza, moja pierwsza książka „Luz. I tak nie będę idealna” miała być przygotowaniem do czucia się ze sobą dobrze. Razem z moimi klientkami, bohaterkami tej książki, odbyłam podróż od czasów dzieciństwa aż do dorosłości, żeby pokazać, w jak dużym stopniu potrafimy być niewolnicami utartych schematów postępowania. Schematów, które powstały dawno temu, w czasach, kiedy nie miałyśmy ani zasobów, ani doświadczeń, żeby się nad ich sensem zastanowić. Małym dziewczynkom służyły po to, żeby przetrwać, bardzo często były sposobem na wyszarpanie uwagi i miłości, nawet tam, gdzie było jej bardzo mało lub nie było wcale. Podpowiadałam, jak, będąc dorosłą kobietą, można się zaopiekować dziecięcymi tęsknotami i tym samym wzmocnić poczucie własnej wartości bez czekania, aż coś lub ktoś to zrobi.

„Jeśli nie masz w bagażu doświadczeń wystarczająco dużo miłości, troski, ciepła i wsparcia, zaczynasz się kruszyć jak lód”

Ale minęło kilka lat. Ostatnie z nich były dla nas wszystkich szczególnie trudne. I choć mogłoby się wydawać, że temat poczucia własnej wartości i prawdziwej, realnej miłości został przeze mnie wyczerpany i pora na zupełnie nową książkę – tak nie jest. Wiem to po setkach godzin spędzonych z moimi klientkami na sesjach indywidualnych i warsztatach. Wiem to po sobie, po tym, w jaki sposób doświadczyłam kryzysów ostatnich lat. Nie będę pisała o pandemii ani o wojnie w Ukrainie, chociaż to oczywiste tło tego, o czym opowiadam. Chcę ci przede wszystkim pokazać, co zewnętrzne kryzysy robią z naszym wewnętrznym światem. Jak bardzo potrzebujemy w takich chwilach fundamentu, który pomógłby nam nie tylko przetrwać, ale i nie stracić poczucia sensu. Zresetowane do poziomu dziecka stajemy się bezbronne jak dzieci. Już nie wystarczy powiedzieć mieszkającej w nas małej dziewczynce: „będzie dobrze”. Trzeba ją zapewnić, dać jej głębokie poczucie, że tak będzie. A to nie jest łatwe, kiedy nie mamy tej pewności. Budzą się w nas koszmary z przeszłości, wracają stare lęki, poruszają się najbardziej wrażliwe, najdelikatniejsze struny osobowości. Jeśli nie masz w bagażu doświadczeń wystarczająco dużo miłości, troski, ciepła i wsparcia, zaczynasz się kruszyć jak lód. Nie wiesz, co się z tobą dzieje, bo przecież jesteś dorosłą, silną i mądrą kobietą. A jednak w żaden sposób nie potrafisz z tego skorzystać. Masz wrażenie, że brakuje ci czegoś, choć nie do końca jesteś w stanie ten brak nazwać.

Gdybym miała ci powiedzieć, o czym będzie ta książka, powiedziałbym:

Zrobię, co w mojej mocy, żeby pomóc ci wypełnić ten brak. Żebyś za każdym razem, kiedy mierzysz się z kryzysem, nie wracała do punktu wyjścia, nie podważała tego, kim jesteś, i nie traciła poczucia sensu. Żebyś nauczyła się czerpać siłę z własnych zasobów, własnych doświadczeń i stała się dla siebie ważna w takim stopniu, w jakim do tej pory chciałaś być ważna dla innych. Żebyś umiała się o siebie troszczyć i nie pozwalała na odbieranie ci siebie po kawałku. Żebyś bez względu na to, co cię spotkało, nie odmówiła sobie prawa do przeżywania miłości, radości i satysfakcji z życia, którego jesteś właścicielką.

Pokażę ci, jak tę drogę przechodziły trzy wyjątkowe kobiety, które miałam przyjemność poznać. Każda z nich jest mi bliska, nie tylko dlatego, że znam ich historię, ale też dlatego, że w każdej z nich odnalazłam coś z siebie. O tym, jak ja to przechodziłam, też ci opowiem. Nie ma znaczenia, że jesteśmy od siebie różne, że inne są nasze doświadczenia, sytuacje życiowe, w których się znajdujemy. Chodzi o to, w jaki sposób przeżywamy trudności, które nas spotykają, o naszą tendencję do zamykania się w sobie i trzymania w ryzach swojej wrażliwości. Żeby przypadkiem świat się nie dowiedział, że sobie z czymś nie radzę. Żeby nie obciążać innych swoimi problemami. Żeby całkiem w siebie nie zwątpić.

Znasz te myśli? Pojawiają się czasami w twojej głowie? Jeśli tak, zapraszam cię do przeczytania tej książki.

„Zresetowane do poziomu dziecka stajemy się bezbronne jak dzieci. Już nie wystarczy powiedzieć mieszkającej w nas małej dziewczynce: »będzie dobrze«. Trzeba ją zapewnić, dać jej głębokie poczucie, że tak będzie”

Opowiem ci, dlaczego prawdopodobnie wybierasz naiwną ufność zamiast zaufania za każdym razem, kiedy pojawia się szansa na bezpieczeństwo, zauważenie, szacunek, akceptację, miłość. Co się dzieje, kiedy próbujesz za wszelką cenę, nieumiejętnie zaspokoić swoje głębokie deficyty. Dlaczego zamiast upragnionej ulgi, poczucia bezpieczeństwa, spokoju doświadczasz kolejnych kryzysów. Co zrobić, żeby na dobre się z tej pułapki wydostać. Jak zmienić swoje dotychczasowe strategie postępowania i utarte schematy myślenia.

Pomogę ci odzyskać siebie. Prawdziwą, gotową do zaufania sobie i umiejącą budować dojrzałe relacje z innymi. Zdolną do podejmowania decyzji, które czynią cię pełnoprawną właścicielką własnego życia. Zdolną do przeżywania radości i miłości, ale i do radzenia sobie z trudnościami.

Wiem, że to możliwe. Ale przede wszystkim warte wysiłku, jakiego wymaga podjęcie się tego niełatwego zadania.Rozdział 1.

Styczeń 2020, czyli ostatnie takie OK

DOROTA: Pełnia szczęścia

Nie ma chyba powodu do paniki. Ale może jednak odwołać ten wyjazd? Teraz, póki jeszcze jest szansa, że ubezpieczyciel zwróci większość kosztów. Nad tym się zastanawia Dorota, ale wie, że jej mąż nie bierze takiej opcji pod uwagę. Jak mogliby sobie odpuścić cały sezon w Dolomitach? Jakiś wirus w Chinach to zdecydowanie za mało, żeby rezygnować z tego, co się kocha. Poczekają jeszcze tydzień z decyzją. Tak, on ma rację. Musi mieć rację, bo ona mu całkowicie ufa. Przecież nikt nie może zabronić ludziom podróżowania! Żyjemy w czasach, w których takie rzeczy się nie zdarzają. Przecież to XXI wiek, rok 2020, styczeń.

Dorocie zazdrości wiele koleżanek. Przystojnego, kochającego męża, pięknego domu, egzotycznych wakacji, rodzinnych świąt. Co z tego, że większość czasu spędza sama, najczęściej na organizowaniu tego wspólnego, wspaniałego życia? Przecież, pomimo że sama pracuje tylko na pół etatu, nie musi się o nic martwić. Nic dziwnego, że Paweł, dzięki któremu żyją tak komfortowo, jest bardzo zaangażowany w pracę. Właśnie dlatego wakacje są dla niego tak ważne. Dla niej też, mają wtedy więcej czasu dla siebie. Tak myśli o tym Dorota i takiego zdania jest jej mama. A ta kobieta dobrze wie, co jest dla jej córki najlepsze. Zawsze to wiedziała. To mama pomogła jej rozwiać wszelkie wątpliwości, kiedy zaczynała się spotykać z Pawłem. Tłumaczyła, w jaki sposób powinna postrzegać jego zachowanie. Żeby nie brała wszystkiego do siebie.

Jak wtedy, kiedy pojechali po raz pierwszy do jej znajomych. Chciała pokazać koleżankom, jak bardzo Paweł jest w niej zakochany, i miała nadzieję, że to nie będzie żadne wyzwanie. W końcu kiedy byli sami, zachowywał się tak, jakby była najważniejszą istotą na ziemi. Prawił jej komplementy, dopytywał, jak się czuje, przytulał czule. Nie spodziewała się zupełnie, że w towarzystwie, i to jej towarzystwie, stanie się taki zachowawczy, obojętny. Było jej przykro, że tak wiele uwagi poświęcał jej koleżankom i nie widział, jak ona się z tym czuje. Przesiedziała większość spotkania na kanapie, wysłuchując rozmów innych i udając przy tym, że bawi się doskonale. Kiedy opowiedziała o tym mamie, była przekonana, że ta zniechęci ją do kontynuacji znajomości z Pawłem, że zobaczy tę sytuację jej oczyma.

Na szczęście mama pokazała jej, jak to prawdopodobnie wyglądało ze strony Pawła. Jak powiedziała, musiał być bardzo przejęty i onieśmielony tym spotkaniem. Nie chciał wyjść na kogoś mało towarzyskiego i dlatego starał się zabawiać gości. Nic w tym złego. A to, że nie okazywał jej uczuć w taki sposób jak wtedy, kiedy byli sami, tylko dobrze o nim świadczy. W końcu żaden facet nie chce być odbierany jak pantoflarz. Powiedziała też córce, że ta nie może być taka przewrażliwiona na swoim punkcie, bo przegapi mężczyznę, o którym śni wiele kobiet. Wykształcony, dobrze wychowany, ambitny i jeszcze przystojny. To się nie zdarza często.

Szczęśliwie Dorota nic nie przegapiła. I bardzo jest wdzięczna matce, że ją przed tym ustrzegła. Dlatego dzisiaj, zamiast się martwić o swoją przyszłość, zastanawia się nad tym, czy jej kombinezon narciarski z ubiegłego roku warto wymienić na nowszy model. A jeśli jednak będą zmuszeni odwołać wyjazd? Paweł ma rację, nie powinna brać takiej możliwości pod uwagę. To tylko jakiś wirus w Chinach...

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: