- W empik go
Jadwiga i Jagiełło, T.I - ebook
Jadwiga i Jagiełło, T.I - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
"Jadwiga i Jagiełło" – nie stałoż was, piękne imiona, na cenniejszą powieść o waszych losach! Karty książki niniejszej to chyba szara przędza pajęcza osnuwająca w mroku dwa nieśmiertelne grobowce, a dziwnie wspaniałym losom życia waszego jakież inne dorównają w historii?
"Jadwiga i Jagiełło" – w tych imionach poślubiają się dwa narody, w związku tych dwóch narodów wita historia jedna z najpiękniejszych prób wiązania się zgodą i swobodą odległych ludów. Nad błogosławieństwo takiego pobratania się kiedyś całej rodziny ludzkiej jakież wyższe zadanie w dziejach? Nad historię przyczyniających się do tego tak świetnie obudwóch imion naszych jakaż powieść piękniejsza? Nim ją karty następne z tysiącem swoich szczegółów i opisów rozsnują przed czytelnikiem w trudną do objęcia szerokość, ogarnijmy ją pierwej jednym ogólnym spojrzeniem oka, zbliżającym ku sobie nazbyt rozrzucone jej rysy. Zdoła to może uwydatnić poniekąd tak harmonijnie od losów nakreśloną całość naszej powieści i usprawiedliwi tę niezwyczajną granicę lat, którą zamknęliśmy jej widokręg.
Nie od razu przecież wschodzi na nim to słońce pociechy i nadziei, które coraz weselej świeci ku nam w dalszym ciągu powieści. U wstępu smutna ona i pełna mroku, a mroku tym boleśniejszego, że i dzisiejsze znają go oczy. Otwiera ją widok gwałtownego wezbrania cudzoziemczyzny, gwałtownej toni teutonizmu nad Polską. I nie tylko nad Polską, ale nad wszystkimi przyległymi krajami piętrzy się morze teutońskie, dawne niebezpieczeństwo słowiańskich brzegów. Odkąd pamięci ludzkiej, grozi ono wszystkim ludom Wschodniej Europy, ale nigdy jeszcze nie wzbiła się nad nimi tak wysoko powódź niemiecczyzny jak teraz, w złowrogim dla nich wieku XIV, po wygaśnięciu królów narodowych z Kazimierzem Wielkim na tronie polskim, z Przemysławami w Czechach, z Arpadami w ziemi węgierskiej. Teraz, jak daleka przestrzeń słowiańska od Elby poza Wisłę i Dunaj, wszędzie morze teutońskie pokrywa bałwanami swoimi ziemię, zatapia osiadłe na niej ludy. W odległym Królewcu nad Niemnem siedziba niemieckich Rycerzy Miecza, sąsiadów niemieckiego kupiectwa w Rydze i Nowogrodzie. W niedawno zbudowanym Malborgu pyszna stolica niemieckich rycerzów Najświętszej Panny, władzców szerokiego Pomorza. Wzdłuż Odry szereg niemieckich dworów książęcych, zacząwszy od gniazda srogich Słowianom margrabiów brandenburskich aż do roiska zniemczałych książąt na Szląsku. W Morawach i czeskiej Pradze wspaniały tron niemieckiej dynastii Luksemburgów, zwierzchnich panów Szląska i Brandenburga, a od czasów króla Wacława pretendentów do berła Piastów. Nawet za górami ku Dunajowi niemieckie grody na Spiżu, niemieckie rządy w miastach węgierskich, niemieckie Saksoństwo w Siedmiogrodzie, a na tronie Węgier monarcha "kochający się w Niemczech i niemiecczyźnie…" Możny król Węgrów, Ludwik, był oraz królem Polaków, a jego zamiłowania teutońskie dopełniły miary niedoli polskiej. Zewsząd teutonizmem oblana, sterczała ojczyzna Piastów o nadkruszonych brzegach gdańskich i szląskich jak samotny nad dalekim morzem przylądek, zupełnemu pochłonięciu falami bliski. Zewnątrz biły w niego bez przestanku fale zachodnie, wewnątrz stały wszędzie naniesione potopem niemieckim wody. Teutonizm rozpierał się przemocnie we wsiach i miastach, teutonizm ogarnął klasztory i świątynie, teutonizm oszpecił mu obyczaje, zatruł mu krew rodzimą w żyłach królewskich. Dawny ród Piastów przesiąkł na wskroś teutonizmem, skalał się hołdem Niemcom na Szląsku, zaniósł hołdownictwo niemieckie w samą mazowiecką głąb kraju. Dlatego to ostatni z wielkich Piastów, Kazimierz, odciął skażoną gałąź od pnia narodowego i we włoskofrancuskiej krwi Andegaweńczyków węgierskich mniemał znaleźć środek odrodzenia ojczyzny. Ale młody Andegaweńczyk Ludwik zniemczał podobnież w Węgrzech, jak Piastowie nad Wisłą. Oddany upodobaniom teutońskim i pieczy około Węgier, zapomniał całkowicie o przydatkowej koronie polskiej. Nadszczerbione od teutonizmu, zaniedbane od króla własnego, stało się możne niegdyś państwo Bolesławów podnóżkiem obcej potęgi. Najpiękniejsze jego ziemie przeszły w moc cudzoziemców. Starodawne Kujawy z Dobrzyniem posiadł zniemczały Szlązak z Opola, srogi nieprzyjaciel polszczyzny. Odzyskaną przez Kazimierza Wielkiego Ruś Czerwoną zajęli Węgrzy. Nawet pozostałe po Kazimierzu Wielkim sieroty, małoletnie królewny, Annę z Jadwigą, wydarto stronom rodzinnym. Wraz z porwaną ze skarbca królewskiego koroną polską uwiózł je król Ludwik na wygnanie do Węgier. Tam, w dalekiej obczyźnie, stały się obie sieroty najsmutniejszym obrazem tej niedoli, jaka całą gniotła ojczyznę.
Odarta ze wszystkich zaszczytów Polska stała na swoim nadbrzeżu rozwartą falom i wiatrom pustką, a nad jej dziatwą królewską odbywał się w Węgrzech sąd obelżywy. Cudzoziemskich prałatów sobór ogłosił sieroty Kazimierzowe potomstwem ślubów nieprawych, niegodnymi następstwa na tronie przodków. Jedynym dla nich losem było tułactwo u progów Ludwikowych i poniżenie w związku sromotnym. Jak wydaną cudzoziemczym wpływom koronę polską, tak i starszą z królewien Annę wydał samolubny opiekun, Ludwik, wrogiej cudzoziemczyźnie w małżeństwo osławionym grafom cyllejskim. Pod ich dachem niemieckim miała krew Kazimierza Wielkiego pójść w wieczyste zapomnienie Polakom, a koronie Kazimierzowskiej całkiem inna tymczasem przyszłość.
Pracuje nad nią król Ludwik w ponocnym zaciszu swojej gwiazdami, przy świetle badanych na niebie znaków. I bujne losów przyszłych widzenia otwierają się w gwiazdach królowi. A jak podnóża obudwóch państw Ludwikowych teutońskim oblane morzem, tak i gwiazdy króla Ludwika niemieckim igrają światłem. Jawi mu się w nich postać dwóch młodych zięciów niemieckich dla dwóch córek młodzieńczych. Oba jego królestwa mają mu tylko wartość posagu dla obu córek, a obydwom jego córkom tylko u boku Niemców zasiąść na tronie.
Zaczem, w teutońskim sąsiedztwie szukając synów, znachodzi ich Ludwik w dwóch sąsiednich domach książąt rakuskich i luksemburskich. Pięcioletniej córce Marii przeznacza ojciec również nieletniego cesarzewica z Luksemburga, Zygmunta, czteroletniej Jadwidze tyleż lat liczące książątko z Rakuz, imieniem Wilhelm. Luksemburczyk Zygmunt jako spadkobierca uroszczeń przodków swoich do tronu Piastów ma z ręką Marii objąć koronę polską, rkusiemu pacholęciu Wilhelmowi jako panu przyległych ziem naddunajskich mają z Jadwigą bogate przypaść Węgry. Tu, w Węgrzech, żadna przeszkoda nie grozi następstwu córki i jej małżonka; w Polsce zwalcza Ludwik taką przeszkodę zjazdem i przywilejem swobód w Koszycach. Oba królestwa i obie córki zapewnione zięciom teutońskim – teutonizm, niedawno dopiero u podnóża państw Ludwikowych, ma je niebawem zalać po szczyty, zawładnąć nad całą ich powierzchnią.
Tak przynajmniej wróżą gwiazdy króla Ludwika. A rzeczywistość jeszcze świetniejsze budzi nadzieje. Jednocześnie bowiem z spodziewaną intronizacją niemiecczyzny z Wilhelmem w naddunajskiej ziemi węgierskiej a z Zygmuntem Luksemburczykiem w Polsce nad Wisłą przygotowuje się teutonizmowi trzeci wielki tryumf w tych wschodnich stronach. Odnoszą go rycerze zakonu niemieckiego w pogańskiej Litwie nad Niemnem. A jak Niemców z Rakuz i Luksemburga, tak i Niemców krzyżackich wiedzie do ich nowej ojczyzny taż sama droga spokojnych na pozór środków, w istocie zaś obłudy i zdradzieckich konszachtów. Tamci bez wiedzy i woli swoich przyszłych poddanych nastręczają się w szacie oblubieńców koronom Ludwikowym, ci w masce sojuszników i obrońców biorą górę na Litwie.
Panowało pogaństwu litewskiemu do niedawna dwóch książąt, młodzieńczy synowiec Jagiełło w Wilnie i sędziwy stryj Kiejstut w Trokach. Młodzieniec pragnął samowładzy nad całym krajem, a starzec miał żal do młodziana za oziębłość dla wiary przodków. Stąd pokątne między nimi niesnaski, w których Krzyżacy wszelkimi siłami podżegali młodzieńca przeciw starcowi. Przyszło na koniec do jawnego przymierza między Jagiełłą a Zakonem niemieckim i do wojny między krzyżacko-pogańskimi sprzymierzeńcami a starym księciem na Trokach. Zwyciężony w niej Kiejstut zginął w więzieniu, a nieobaczny młodzieniec znalazł się sam na sam wobec przemocnych sojuszników krzyżackich. Wypadło ugiąć kark konieczności, odstąpić Krzyżakom ziemię żmudzką, uznać zwierzchnictwo Niemców.I owo ma się spełnić wróżba gwiazd Ludwikowych – wezbranie morza teutońskiego dosięga szczytu. Trzy najdalsze ku wschodowi pobrzeża europejskie widzą się jednocześnie zagrożone tonią teutońską. O jednym i tymże samym czasie, błogosławionej dla teutonizmu jesieni roku 1382, przychodzi Rakuszaninowi Wilhelmowi po śmierci króla Ludwika zasiąść na tronie Węgier, Luksemburczykowi Zygmuntowi przywdziać osieroconą koronę polską, a Krzyżakom odebrać przysięgę poddaństwa od Jagiełły. Już w istocie Jagiełło na wyspach Niemna zaprzysiągł zgodę z Krzyżactwem i za lat cztery przyrzekł przyjęcie chrztu. Już o tej samej porze Zygmunt Luksemburczyk wjechał do Gnieźna, a rakuskiemu Wilhelmowi w drogę nad Dunaj. Cały zachodnioeuropejski teutonizm uradowanym okiem towarzyszy tryumfalnemu pochodowi swoich sztandaronośców na wschód. Do wywalczonych półwiekową pracą Nowych Niemiec między Elbą i Odrą przybyć mają drugie Nowe Niemcy daleko za Dunajem, Wisłą i Niemnem.Wtem ze zgaśnięciem króla Ludwika jakby i gwiazdy niemieckie zgasły. Jakaś niewidzialna potęga stawi naraz we wszystkich punktach przeszkodę postępom teutonizmu. Zda się, iż sama ziemia podnosi się u zagrożonych wezbraniem teutońskim brzegów i nie dopuszcza zalać się falom. Węgrzy zamiast przeznaczonej sobie Jadwigi podnoszą na tron trzynastoletnią królewnę Marią, czym usuniony zostaje oblubieniec Jadwigi Wilhelm, groźniejszy od Zygmunta pobliżem naddunajskich Rakuz i dawnymi uroszczeniami rakuskimi do władzy w Węgrzech. Jednocześnie Polacy wzbraniają nie tylko Zygmuntowi, ale i Marii następstwa w Polsce, oparci na dawnym zastrzeżeniu, aby Polska i Węgry nie składały nadal jednego państwa. W Litwie zaś Jagiełło stara się pozorną uległością uśpić Krzyżaków, a tymczasem upatruje chciwie ścieżki do wyjścia z matni niemieckiej.Zaczyna tedy opadać morze teutońskie, a w miejsce dawnych zamysłów króla Ludwika inne wcale widoki odsłaniają się ludom. Dla węgierskiej królowej Marii zamiast dawnego oblubieńca
Zygmunta oczekiwany jest nowy małżonek z dalekiej Francji. W Polsce po usunięciu Marii z Zygmuntem wschodzi gwiazda dwunastoletniej Jadwigi, ale podobnież bez teutońskiego oblubieńca Wilhelma. Upadający pod przymierzem teutońskim Jagiełło w innym przymierzu potajemnie szuka ratunku, w innej stronie gotów spełnić zaprzysiężone Niemcom przyjęcie chrztu. W powszechnej zmianie widoków na gasnącym już obrazie najwyższego spiętrzenia się teutonizmu widnieje w coraz wyraźniejszych zarysach pomysł wielkiego, powszechnego, wspólnymi Polski i Litwy siłami podniesionego oporu teutonizmowi. „Polska z Litwą! – Jadwiga dla Jagiełły!” Dnia nowego świtaniem rozbłyska ta myśl narodom. Próżno byś jednak pytał, który z narodów pierwszy ją podał drugiemu. W obudwóch jednocześnie jakby przez mgłę poranną grają jej blaski. W obudwóch dają się spostrzegać jednocześnie ślady zbliżenia. Żądny ratunku i sprzymierzeńców Jagiełło odsyła Lachom do Małopolski porwaną niedawno świętość narodu, relikwię Krzyża Pańskiego, w znak przyszłej życzliwości Polakom i krzyżowi. Polacy też wzajemnie porozumiewają się tajemnymi poselstwami z Jagiełłą, zapraszając go na królestwo. Zwłaszcza małopolscy panowie po krwi i pożogach znają się blisko z Litwą i radzi by ją przejednać sobie braterstwem. Pod ich to głównie opieką dojrzewa myśl zbawienia, zdolna niebawem najgroźniejsze złamać przeszkody. Bo jak każdemu nowemu światłu na ziemi, tak i zbawiennemu pomysłowi zespolenia się Polski z Litwą nie uniknąć pierwej koniecznego boju z ciemnością. Oto zaledwie w postaci przeznaczonej Jagielle młodocianej królowej zabłysnął nad obudwoma ludami, już zewsząd nieprzyjazne ogarnęły go mroki. Chmura po chmurze zastępuje mu drogę, grożąc coraz nowym niebezpieczeństwem. Po trzykroć ma nasz zbawczy pomysł upaść pod nawałem przeciwieństw, trzykrotnie ponawiającą się zwalczony burzą.
Pierwszą walkę miało dzieło połączenia się obu narodów przebyć z chwilowym obłędem samejże Polski. Owionął on Polaków w uniesieniu szczęśliwie rozpoczętych zapasów z teutonizmem. Kiedy jeszcze przed nastąpieniem Jadwigi powiodło się zagrożonemu od Zygmunta narodowi przeciąć mu drogę do tronu, najlepszym natenczas zastępcą odpartego Teutona zdawał się wielu obrońcom sprawy ojczystej nie obcy jakiś przybysz z dalekich stron, lecz książę z pokolenia dawnych książąt krajowych, krew z krwi i kość z kości narodu – Piast. Starodawne to Piasty zbudowały potęgę Korony Polskiej, im też najlepiej poruczyć dzieło odbudowania. Młodemu więc Piastowi z Mazowsza, Ziemowitowi, Jadwiga i berło polskie! Jakoż ledwie nie cała Polska zawrzała gwarem elekcji Piasta. Najwyższe duchowieństwo, najwaleczniejsze rycerstwo, wszystko szlachectwo wielkopolskie i mazowieckie okrzyknęło się radośnie przy Ziemowicie. Bez względu na opór panów małopolskich i innych, przeznaczających Jadwigę komu innemu, domagano się co rychlej koronacji księcia mazowieckiego. Ponieważ miasta Kraków i Gnieźno zamknęły bramy Ziemowitowi, przeto zamierzono ukoronować go w starożytnym Sieradzu. Naznaczono już dzień obrzędowi, zebrało się walne zgromadzenie szlachty na uroczystość. Lubo panowie małopolscy przeszkodzili aktowi, nie upadła nadzieja intronizacji elekta. W Sieradzu czy gdzie indziej, z Jadwigą czy bez Jadwigi zasiąść Ziemowitowi na tronie przodków, wrócić dawne czasy Polakom! Ale dawne czasy nie powracają. Obecność albo o wiele niższą, albo o wiele świetniejszą od przeszłości. Czymże położone w młodym Piaście nadzieje wskrzeszenia kraju wobec tych nieskończenie wspanialszych planów, jakie panowie małopolscy dla przyszłej snują Polski? Czymże sama gałąź Piastów ówczesnych i jej – najmłodsza odrośl – Ziemowit? Bratankowie jego spólnikami wrogich narodowi zamachów, a on sam do spodziewanego odbudowania ojczyzny u Krzyżaków szuka pomocy, z skrzyń krzyżackich pożyczonym krzepi się mytem. Krzyżacy zaś chętnie pomagają mu do korony, bo Ziemowitowe dobijanie się o nią utrudnia widoki Jagiełłowe, niweczy przywiązaną do nich przyszłą potęgę Polski. W tej mierze życzenia Krzyżaków i Ziemowita w ścisłej ze sobą zgodzie, a z chwilowego zapału szlachty dla Piasta tylko teutonizmowi pociecha.Dlatego mimo mnogich stronników i zabiegów nie szczęści się sprawie Ziemowitowej. Usilne przeciwdziałanie panów małopolskich nieprzebytą wszędzie kładzie mu tamę. Za ich sprawą obojętnieje dlań duchowieństwo, miasta odmawiają mu w swoich murach przyjęcia, na nic zgiełkliwe okrzyki szlachty. Nareście sam Ziemowit traci nadzieje i po daremnych zjazdach elekcji i koronacji kończy zrzeczeniem się Jadwigi. Złożone w jej ręku dzieło zbawienia dwóch ludów od teutonizmu szczęśliwie pierwszą przebyło próbę; przychodzi kolej na drugą.
Ta grozi w stronie litewskiej od niemiecczyzny. Przestraszony upadkiem Zygmunta w Polsce a prawdopodobieństwem objęcia tronu polskiego przez Jagiełłę, zamierzył teutonizm przeszkodzić temu podstępem i orężem krzyżackim w Litwie. Zbiegł stamtąd do Krzyżaków syn zmarłego Kiejstuta, Witold, pragnący za ojca pomścić się na Jagielle. Przyrzekają tedy Krzyżacy Witoldowi państwo litewskie, byle się ochrzcił co prędzej i dopomógł im do zwojowania Jagiełły. Jeźli się Zakonowi powiedzie narzucić Litwie ochrzczonego sprzymierzeńca Witolda, upadnie wszelka potrzeba i chwała chrztu Jagiełły w Krakowie. Cóż bowiem Polakom po Jagielle bez Litwy, która i bez Jagiełły ochrzczona już z Witoldem? Po rozbiciu zaś swadźby Jagiełłowej w Krakowie łatwa sprawa Krzyżactwu z Litwą. Zaczem ile tylko żelaza i złota w państwie zakonnym, wszystko obracają Niemcy pruscy na poparcie Witolda, a pognębienie Jagiełły. Zwiedziony syn Kiejstutów przyjmuje w istocie chrzest u Krzyżaków, uderza ogromna wyprawa krzyżacka w Litwę. Cała ziemia pogańska zalana burzą wojenną jakiej nigdy jeszcze nie doznały te strony. Wielki książę Jagiełło musi błędnie kryć się po kraju, wileńska jego stolica gore ogniem krzyżackim. Mimo to wszystko trudniej Niemcom do celu, niż się zdawało. Po wszelkich gwałtach wypadło pozostawić Jagiełłę w Litwie, a samym wrócić do Prus. Za jedyną pociechę stała nadzieja pomyślniejszej wyprawy w roku następnym. Toć jeszcze Jadwiga nie osiadła na tronie polskim i nie zgłosi się o nią do tej pory Jagiełło. Z przyszłą więc wiosną zadrżeć synowi Olgierdowemu. Tymczasem syn Olgierdów pracował dalej nad wielkim dziełem przyszłości. Mając być zgodą i pojednaniem Korony z Litwą, wymagało to dzieło koniecznie zgody i pojednania z Witoldem. Mając obdarzyć Jagiełłę Polską, stręczyło ono łatwy sposób uśmierzenia waśni braterskiej. Jednemu z braci Polska, drugiemu Litwa – po czym obudwom razem na Niemców. Przekradło się z tym poselstwo tajemne do Witolda, który chętnie przystał na zgodę. W tej samej porze, kiedy Jadwiga ostatecznie stanąć miała w Krakowie, okazał się Witold z powrotem w ziemi litewskiej. Trzy spalone w ucieczce grody zakonne oświeciły Krzyżaków o spełznięciu planów podstępnych. Wstrętne Niemcom dzieło braterstwa dwóch narodów sąsiednich przebyło szczęśliwie drugą ze swoich prób, próbę waśni braterskiej w Litwie. Niezmordowany teutonizm przygotował mu trzecią, najniebezpieczniejszą, gdzie indziej.
W trzy miesiące po zgodzie braci litewskich przywdziała Jadwiga koronę polską. Zaledwie o tym wieści doszły na Litwę, wyruszyło do Krakowa swadziebne poselstwo Jagiełłowe. Towarzyszyło swatom litewskim nad Wisłę przyrzeczenie trzech największych darów weselnych, jakie kiedykolwiek oblubieniec składał u nóg oblubienicy – chrzest Jagiełły i Litwy, związek Litwy z Koroną, odzyskanie uszczerbków polskich. Czternastoletnia Jadwiga odesłała swatów litewskich po odpowiedz do matki w Węgrzech. Panowie polscy mieli wprawdzie przyznaną sobie wolność rozrządzania ręką swojej królowej, ale nie lękając się żadnych trudności od Elżbiety sami odprowadzili swatów za góry. Nieprzyjazna teutońskim zięciom Elżbieta przyjęła z radością oświadczyny litewskie. Dla uwolnionej od Zygmunta starszej z swych córek, Marii, spodziewała się matka ciągle jeszcze małżonka z Francji, również wolną od Wilhelma młodszą Jadwigę ofiarowała chętnie książęciu Litwy, Po zezwoleniu matki nastąpiła bez trudności zgoda Jadwigi. Swaty litewskie przyniosły Jagielle pomyślną zewsząd odpowiedź. Braterski związek Polski i Litwy zdawał się niewątpliwym, gdy wtem naraz zachmurzyło się niebo ze wszystkich stron.Jest to niejako chwila przesilenia się losów naszej powieści. Górujący u jej wstępu teutonizm podejmuje teraz ostatnią próbę przywrócenia swojej zagrożonej wszędzie przewagi. Węgry, Polska i Litwa stają się widownią trzech osobliwszych wysileń teutonizmu ku zdobyciu sobie wszechwładzy w każdym z tych krajów. Wszystkie te wysilenia dzieją się o jednym i tymże samym czasie, jednej i tej samej jesieni roku 1385. Jak przed trzema latami, w jesiennej porze zgonu króla Ludwika, widzieliśmy teutonizm na całym widokręgu naszej powieści jednocześnie w zenicie swoich powodzeń, tak obecnie na tymże widokręgu, tejże samej chwili w trzech różnych punktach, jakby za umówionym hasłem, występują trzy zamachy teutońskie do walki o panowanie w Węgrzech, w Polsce i w Litwie. A przy tak dziwnej wspólności cech jakże dziwnie odmienna postać każdego z tych zamachów teutońskich! W Litwie staje niemiecczyzna do boju w postaci niezwyczajnie świetnej wyprawy pod znakiem krzyża, złożonej z rycerstwa wszystkich krain teutońskich. Są w niej bracia zakonni z Prus, książęta i grafowie całej Rzeszy Niemieckiej, tłumy rycerskich włóczęgów ze wszystkich zakątków Niemiec. Z niezwyczajną uroczystością występując do spodziewanych tryumfów, wyrusza armia krzyżowa śród dziwacznych obrzędów w drogę. Zasiada u sławnego "stołu honorowego", jakby u stołu Wieczerzy Pańskiej, dwunastu najwybrańszych rycerzów. Ci apostołowie waleczności teutońskiej prowadzą całą zgraję orężną przy odgłosie śpiewów pobożnych coraz głębiej w lasy litewskie. Prowadzą ją przeciw osławionemu książęciu pogan, który niemieckiemu… paniątku z Rakuz wydrzeć chce oblubienicę i berło polskie. Aby tego Bóg nie dopuścił, miota armia teutońska pożogę i zniszczenie na całą Litwę, rozstawia po całym kraju sieci na księcia. Przed niespełna miesiącem otrzymał Jagiełło od swoich swatów szczęśliwą wieść o przyrzeczonej sobie Jadwidze i koronie, a tu Niemcy dokoła sidłami go osaczają.
O tejże samej porze wrześniowej, na drugim końcu naszego widokręgu historycznego, u podnóża gór w Węgrzech, inny szermierz teutoński na kogo innego zastawia sidła. Ciągnie tam nasz luksemburski młodzieniec, Zygmunt, na czele zbrojnej bandy niemieckiej ku jednemu z zamków królewskich, w którym przebywa właśnie królowa Elżbieta z ukoronowaną już córką Marią. Jak Krzyżacy w tej samej chwili ułowić chcą Jagiełłę, tak Zygmunt porwać umyślił Marię. Życzliwy Niemcom ojciec przeznaczył mu ją w małżeństwo z posagiem Korony Polskiej, a dziś Polacy odmówili mu tronu, Węgrzy zaś żony. Zgromadził więc Zygmunt w przyległych ziemiach niemieckich zbrojną naprędce zgraję i stanąwszy z nią niespodzianie pod owym zamkiem królewskim, chce sobie zdobyć w nim Marią. I szturmuje szermierz teutoński z niewymownym pośpiechem do przybytku dwóch niewiast, gdyż lada chwila przybędzie i poślubi Marią rywal francuski. Szturmuje o honor Niemiec na ziemi obcej, o sławę i panowanie teutonizmu nad ludem nieokrzesanym. Walka jego mniej rycerska od krzyżowej wyprawy w Litwie, ale tym samym zamiarem Nowych na wschodzie Niemiec natchniona. Jeszcze mniej rycerskim pozorem świeci trzeci z teraźniejszych zamachów teutonizmu na wschód.
Tym samym pożółkłym liściem wrześniowym, które szermierzom teutońskim miasto wawrzynów padało na skronie w Litwie i Węgrzech, stąpał jednocześnie z nimi trzeci zapaśnik niemiecki do Krakowa. Był to piętnastoletni książę rakuski Wilhelm, spieszący tam po swoją oblubienicę Jadwigę. I jemu wrogie zmiany ostatnich czasów najpiękniejszą skaziły przyszłość. Król Ludwik zaręczył mu Jadwigę z berłem węgierskim, a dziś berło to w ręku Marii, Jadwiga zaś przyrzeczona Jagielle. Godzi się więc Wilhelmowi stanąć w obronie przyszłości swojej i jeśli już nie na tronie węgierskim, tedy przynajmniej zasiąść na polskim. Domaga się tego u matki w Węgrzech natarczywie ojciec Wilhelmów, a królowa Elżbieta pozwala synowi próbować szczęścia w Krakowie. Jest tam zniemczały książę Kujaw i Opola, Władysław, ten mu chętnie radą będzie i wsparciem. Słuszna jednak pośpieszać, gdyż niebawem stanie w Polsce Jagiełło.Nagłym tedy pochodem ruszyli Niemcy pruscy powstrzymać Jagiełłę w Litwie, podążył młody Niemiec z Luksemburga porwać siostrę węgierską i zdąża najmłodszy Niemiec z Rakuz zniewolić sobie polską. Wszystkie trzy zamachy teutońskie wspierają się wzajemnie, dopomagają sobie świadomie. Cały wschodnioeuropejski widokrąg zamienia się w jedną wielką linię bojową, na której w trzech różnych punktach uderza jednocześnie teutonizm. Uderza, czym tylko może, orężem w Litwie, gwałtem niewieścim w Węgrzech, miłością w Polsce. Sroga na wszystkich punktach walka, ale spóźniona już nieco pora dla Niemców. Pogasły już bowiem na długo niemieckie gwiazdy Ludwika i jakby ląd przeciw morzu wzbierającemu podniosły się wszędzie ludy uciśnione przeciw Teutonom. I omdlewa też ramię teutońskie w boju, coraz niebezpieczniej chwieje się walka. Na wszystkich punktach upada z kolei sztandar teutoński – przemagają bogi domowe.
Najniefortunniejszą była Niemcom walka orężem na skrzydle krzyżackim w Litwie. Mimo tysiące mieczów nad karkiem Jagiełłowym nie powiodło się Teutonom zagnać go w matnię. Po strawionym w pożogach wrześniu gruchnęła zatrważająca pogłoska o przygotowaniach do zamknięcia odwrotu z Litwy. Nim z opóźnioną jesienią cięższe nastąpią niebezpieczeństwa, przyszło wojskom niemieckim opuścić w październiku ziemię pogańską. Toż samo uczynić musiał Zygmunt po niedługiej walce w ziemi węgierskiej. Podarzyło mu się wprawdzie zdobyć gród oblężony i zniewolić sobie w małżeństwo Marią, ale niebawem powikłały się szyki. Oprócz zawezwanego z Francji książęcia ze krwi Walezych powołała Elżbieta przeciw Niemcom włoskiego księcia Karola, a ten nagłym przybyciem mógł o pewną zgubę przyprawić Niemca. Razem od Elżbiety, Francuza, Włocha i Węgrów zagrożony, ujrzał Zygmunt jedyne ocalenie w ucieczce. Po krótkim więc tryumfie w październiku zwinął roztoczony nad Węgrami sztandar teutoński i "piechotą" w listopadzie wrócił do Niemiec. Najdłużej, bo do stycznia, ważyło się szczęście trzeciego z zapaśników teutońskich, Wilhe lma, w Polsce.
Ten stawał do walki bez wojska, bez pogróżek, bez zdrady. Jedyną jego bronią był urok lat młodocianych, uprzejmości rycerskiej, obyczajów przystojnych. Czym tylko ująć mógł polor Zachodu, wszystkim teutoński świecił młodzieniec. Wdziękiem zaś zbrojny, nie żelazem, godził Wilhelm nie w pancerzem odziane piersi mężów, lecz w bezbronne serce dziewicze. Różny od orężnych zapasów krzyżactwa w Litwie, od zdradzieckiego gwałtu Zygmunta w Węgrzech, przybrał zamach teutoński w Krakowie postać czarującej duszę pokusy. Czego też ani orężem sprawić nie mógł teutonizm, ani gwałtem, tego bliskim był władzą słodkiej ułudy. Zmierzające już do kresu dzieło zbawienia Polski i Litwy, przebywszy szczęśliwie niebezpieczeństwo uroszczeń Ziemowitowych i bratniej waśni Witolda, znalazło się wobec nowej, najniebezpieczniejszej ze wszystkich prób.
Od czasów śmierci króla Ludwika ustały wszelkie związki między Jadwigą a Wilhelmem. Dwunastoletnie wówczas serca nie mogły rzeczywistym pałać uczuciem. Wiązała je tylko pamięć wspólnych obrzędów i zabaw w kole rodzinnym. Za nagłym pojawieniem się młodzieńca rakuskiego w Krakowie spojrzały na siebie jakby całkiem nowe oczy i serca. Oczy te i serca płonęły pierwszej wiosny promieniem, rzadkiej krasy powabem. Jakie tylko najpiękniejsze węzły zadzierzgnęły się kiedy między serc dwojgiem, takimi pociągali się wzajemnie oblubieńcy piętnastoletni. Rojem duchów kuszących zleciały na nich z jednej strony wspomnienia dziecinnych lat, z drugiej widoki obecnego wrażenia i jakby czarodziejskim okrążywszy ich kołem chyliły ku sobie parę nadobną. Chyliły się ku sobie w imię uroczystych ślubów dziecięctwa i drogiej pamięci ojca, ku ojcowskich życzeń spełnieniu. I przemogły nareście urocze duchy pokusy, złotą marą przeszłości owładnęły serce dziewicy. Ręka w rękę z narzeczonym lat dawnych gotowa ziścić wróżbę gwiazd Ludwikowych. W gwiazdach króla Ludwika świeciło niegdyś szczęście jego ulubieńców teutońskich – i świeci dziś szczęście Jadwigi.
Ale pogasły już zorze króla Ludwika. Dziś słońce jagiellońskie na widokręgu. Oto po szczęśliwym przebyciu wojennej grozy krzyżackiej wyrusza już wielki książę Litwy całym dworem ku Polsce. Przed nim jego dary weselne, trzy wielkich czynów wróżby, nieskończenie wspanialsze od Ludwikowych. Jedną chrzest ludu pogańskiego, drugą podwojenie Korony Litwą, trzecią zwrot uszczerbków koronnych. Przy tak cennych narodowi ofiarach niepróżen i sam Jagiełło silnego nad niewieścim sercem uroku. Szczęśliwsze to serce niesieniem niż przyjmowaniem łask, a dawca tak cennych darów błaga i potrzebuje litości, żebrakiem oraz i dawcą.
Toć tylko litość Jadwigi nad Jagiełłą może otworzyć mu drogę do nieba. Toć tylko litość Jadwigi nad Litwą bałwochwalczą może dać jej zbawienie. Tylko też litość Jadwigi nad własnym narodem zdoła blizny jego zagoić. Wobec wieńca takiej zasługi więdnie mirtów rakuskich wieniec. W blasku rzeczywistości jagiellońskiej gaśnie samolubna ponęta pokus teutońskich. Jadwiga w Krakowie polską znowu królową; rakuskiemu oblubieńcowi do Rakuz z czołem schylonym!O pierwszej wiośnie stanął z powrotem w progach domowych. Z jego ustąpieniem znad Wisły rozstrzygnęła się na wszystkich punktach teraźniejsza walka teutoństwa z ludami uciśnionymi. Wszędzie pobłogosławił Bóg uciśnionym. Wszędzie wzbił się w niebiosa dłuższy lub krótszy okrzyk radości z klęski Teutonów. Najgłośniejsza była radość w Krakowie. Po czasach upokorzenia zabrzmiała tam pora bezprzykładnie świetnych uroczystości i godów. Nastąpił szereg wielkich obrzędów chrztu, zaślubin, koronacji i hołdów.
Przystąpiło najprzód do chrzcielnicy krakowskiej grono książąt litewskich, na ich czele Jagiełło – Władysław, wkrótce król Polski, i Witold-Aleksander, przyszły władca litewski. Po wielkim obrzędzie chrzestnym nastąpił również wspaniały obrzęd weselny. Zaślubinom wielkiego księcia Litwy z młodą królową polską towarzyszył szereg innych związków weselnych, kojarzących krew królewską Polski i Litwy. Dawny przeciwnik Jagiełłów, Ziemowit mazowiecki, pojął jego siostrę rodzoną, Aleksandrę, i stał się wiernym zwolennikiem nowego biegu rzeczy w Koronie. Nawet przeznaczony niegdyś
Wilhelmowi w Polsce opiekun, zniemczały Szlązak z Opola, nie wahał się w powszechnej zmianie losów zawrzeć powinowactwa z Jagiełłą poślubiając jedynaczkę swoję, Jadwigę, rodzonemu Jagiełły, Wigundowi. Pora ślubnego połączenia Polski i Litwy stała się porą powszechnego bratania się przeciwników, porą powszechnego na długie czasy wesela.
Boć któryż przeciąg czasów godzien porównania z latami, jakie zajaśniały teraz poślubionym z sobą narodom. Jeśli każda niemal sławna w historii pora słynie głównie burzami i gromobiciem, tedy obecnej jagiellońskiej zasłynąć przyszło pogodą i spokojem, ubłogosławić ludy kolejnym spełnianiem się wszystkich spodziewanych po niej dobrodziejstw. Jak oblany znojem rolnik w dzień żniwa pracowały pokolenia żyjące na niwie zdarzeń około dokonanego właśnie dzieła zbawienia, a teraz cała niwa tysiącami użętych złoci się kóp i pora snopom do gumna. Jakoż z błogim pokojem tej ostatniej pracy żniwowej spełnia się teraz w oczach narodu szereg przygotowanych dotychczasowym trudem wypadków, ziszcza z bezprzykładną rzetelnością doba dzisiejsza, co zamierzała wczorajsza. Przyrzeczone zostało spełnienie trzech wielkich ślubów, trzech wielkiej przyszłości wróżb, a teraz jedna po drugiej w złoty dojrzewa owoc i w przewidzianej chwili spada do stóp narodu.
Najpierwej ze wszystkich spełnia się wróżba nawrócenia pogaństwa. Tylko cztery lata minęły od owej pomyślnej dla teutonizmu chwili, kiedy Jagiełło na rzece Niemnie przysięgał Krzyżakom ochrzcić się za lat cztery, i w tyluż istotnie latach dotrzymał on ślubu w Krakowie, a teraz ciągnie nawrócić Litwę. Obok króla-kapłana orszak książąt i duchowieństwa polskiego, sam król sługą bożym u swego ludu. Cała Litwa pogańska białą chrześcijaństwa szatę przywdziewa, w całym chrześcijaństwie radość z nawrócenia ostatniego z ludów pogańskich. Ojciec święty gotuje błogosławieństwo i pochwalne listy Władysławowi, tylko zakon teutoński zgrzyta zębami. Gdy Jagiełło z drogi na ślub z Jadwigą przesłał wielkiemu mistrzowi zaprosiny na chrzest w Krakowie, rozgniewała mistrza prośba niewczesna. Zamiast do Krakowa na chrzciny pośpieszyli Krzyżacy zapalić Jagielle pochodnię weselną w Litwie. Teraz zaś, po ustąpieniu… z niej apostolskiej wyprawy lackiej, uderzyli Niemcy znowu na Litwę dla ponowienia, jak mówią, Jagiełłowego chrztu z wody teutońskim sakramentem chrztu krwi. Polska tymczasem spełnieniem drugiej wróżby zajęta. Wydarte królestwu ziemie szerokie wracają do dawnego związku z Koroną. Najpiękniejszą z nich, Ruś Czerwoną, sama królowa
Jadwiga odbiera Węgrom. Nadane przez Ludwika książęciu na Opolu Kujawy zostają odjęte zniemczałemu Piastowi, mimo spowinowacenie z Jagiełłą przychylniejszemu zawsze Niemcom niż ziemi przodków. Zastawione przezeń Krzyżakom księstwo dobrzyńskie oswobadza Jagiełło wykupnem z rąk niemieckich. Nim wkrótce przyjdzie do obrachunku żelazem, każą sobie Niemcy hojnie naliczyć złota.
Podobnież i trzecia obietnica przechodzi w czyn. Połączone tym samym berłem narody zaręczają sobie wieczystą jedność i spółkę. Stają uroczyste przysięgi na pergaminie, a co pergamin przyrzekł, to codziennie sprawdza się w życiu. Oba połączone narody dają sobie raz po raz dowody rzetelnego braterstwa, niosą sobie wzajemnie pomoc w potrzebie. Polacy spieszą Litwie na ratunek przeciw Krzyżakom, Polacy ciągną z Litwą w Dzikie Pola przeciw Tatarstwu, Litwa zbroi się do potężnego wsparcia Polaków w odmszczeniu Pomorza na Zakonie. Czasy Jadwigi i Jagiełły kwitną nie tylko darami szczęścia, ale oraz cnotą i poświęceniem. Toż błogosławił Pan Bóg ludom owego czasu i pozwolił im sięgnąć na koniec po ostatni wieniec wszystkich zamysłów i usiłowań naszej powieści. Wieniec to ostatniego zwycięstwa nad teutonizmem w krwawym boju o wszystkie krzywdy wieków minionych. Uwiła go ludom swoim Jadwiga, ale nie chce patrzeć na straszną chwilę, w której go sobie zdobędą. Ona tylko zgodę i braterstwo niesie narodom, ona i od wroga zguby odwraca oczy. Dlatego zasyła modły do nieba, aby jej nie dano było drżeć wśród gromów tego sądu bożego. A nieba wysłuchały jej modły i otworzyły Jadwidze schronienie u siebie przed trwogą ziemską.
Pełna zasług i cierpień zgasła w kwiecie żywota, aby po wszystkie wieki świecić w pamięci. I jakby znad grobu świętej rozlała się dokoła jasność znad jej grobowca. Ubogim i cierpiącym tryskały zeń promienie niewymownej pociechy, całemu narodowi wzeszło znad jej mogiły nie znane dotąd światło nauki, słońce szkoły krakowskiej. Więcej owszem od światła mądrości ziemskiej, bo niebieskie natchnienie do czynu szlachetnego spłynęło narodowi z grobu Jadwigi. A jak cały jej zawód na ziemi, tak i ten wywołany jej śmiercią czyn naprawia dawne krzywdy, niesie pociechę dawnym cierpieniom. Nowa to powieść w naszej powieści. Mając osierocone berło Jadwigi innej oddać królowej, przeznacza je naród nie możnej wielkich monarchów córze, nie posagu bogatego dawczyni, lecz ubogiej, zapomnianej wygnance. W dalekim zamku niemieckim w Styrii żyje sierota po Kazimierzu, Anna, małżonka niemieckiego grafa na Cylli, matka córki w latach dziecięcych. U progów tego zamku stają nieznani mężowie z odległych stron niosąc szczęśliwe poselstwo mieszkankom domu. Umarła królowa w królestwie posłów, a naród powoływa córkę cyllejską na tron sierocy. Bo matka dziecięcia cyllejskiego wyszła ze krwi dawnych królów narodu i doznała ciężkiej krzywdy od rodzica zgasłej królowej. Ma więc dana jej być nagroda podniesieniem córki na tron Polski i Litwy. Wrogim ojczyźnie Piastom odjął naród koronę, ale mimo przeniewierstwo potomków droga narodowi krew Piastów, czci i udostojnia ją naród w wnuce niewinnej.
Dopieroż ze śmiercią Jadwigi znikł ostatni promyk litości nad Krzyżakami. Zaniosło się na tym sroższą przeciw nim burzę, ile że zwycięska ostatnich czasów walka z teutoństwem nie na wszystkich punktach równie szczęśliwe miała następstwa. Tylko w Litwie i w Polsce nie zdołał upokorzony teutonizm podnieść głowy po klęsce. W Węgrzech okropna burza domowa za przybyciem z Neapolu przywołanego od Elżbiety książęcia Włocha ułatwiła Zygmuntowi nową próbę fortuny. Korzystając z kolejnego zamordowania książęcia i Elżbiety a uwięzienia Marii, wdarł się Luksemburczyk po raz drugi do bezbronnego nierządem kraju i w powszechnym zamęcie przywdział koronę. Usiłował wprawdzie naród po kilkakroć zedrzeć mu ją ze skroni, ale nieustraszona żadną tonią obrotność Niemca umiała zawsze na koniec dorwać się gruntu. Naprzód z przymuszoną małżonką Marią, następnie bez niej, podtrzymywał Zygmunt przez lat kilkadziesiąt sztandar teutoński w Węgrzech.
Tymci gruntowniej należało wytrzebić teutonizm w Polsce. Główną jego tam basztą byli Krzyżacy. Z tymiż od dwóch wieków przednimi wrogami Polski i Litwy nadchodzi wreście sprawa. Staje do niej z jednej strony cały teutonizm w postaci zbrojnych hufców krzyżackich i wylęgłego zewsząd rycerstwa najdalszych krajów Niemiec, Zachodu. Z drugiej nadciągają nieprzejrzane zastępy polskie, litewskie, ruskie, z posiłkami coraz odleglejszych stron Wschodu. Na polach Grunwaldu i Tannenberga stanęli naprzeciw sobie, jedni świecąc zbroją, zuchwalstwem i gotową do ostateczności rozpaczą – drudzy ufając sprawiedliwym wyrokom bożym i pewniejszej stopie na własnej grzędzie. Na wielki sąd boży stanęli naprzeciw sobie jako krzywdziciele i pokrzywdzeni, najeźdźcy i najechani, zaczepnicy i do obrony zmuszeni. W takim też porządku ma się teraz toczyć sprawa przed Bogiem; kto komu pierwszy napadł na dom, ten niech i na polu sądnym napada pierwszy.
Dlatego modli się król polski i czeka, a Niemcom na słońcu lipcowym szyszaki gorą. I gore niepokój serca winnego, i dwa miecze wyzwania do boju szła z urąganiem królowi. Zaczem kiedy chcą walki, niech mają walkę. Trzy owszem walki jedna po drugiej, trzy z kolei ponawiające się bitwy spadły na Niemców. W pierwszej uśmiechnęło się szczęście Teutonom. W drugiej sam król polski ujrzał się w niebezpieczeństwie, ale zachwiali się Niemcy.
W trzeciej runęła pycha teutońska. O zachodzącym słońcu zdobyte sztandary teutonizmu owiewały czoło spoczywającemu po znojach "wielkiej wojny" królowi – rozbiegła się po całym kraju wieść szczęśliwa o "wielkiej wojnie" i o wielkiej wygranej. Z tym zachodem lipcowym na długo, długo zaszło Niemcom słońce na Wschodzie.I uznali wszyscy w tych stronach zbawienność bratania się narodów. I zjechali się pobratymowie polsko-litewscy u nadbużańskiej miedzy obudwóch krajów, aby sobie zaprzysiąc w Horodle jedność wieczystą. Podzielili się z sobą chlebem swobody i zaszczytów szlacheckich i pożywali go przez długie lata w pokoju i miłości, coraz ściślej jednocząc węzeł. Taką to powieść o zjednoczeniu się dwóch nieprzyjaznych niegdyś narodów włożył Pan Bóg w imiona "Jadwiga i Jagiełło". A jak się to wszystko szczegółowo działo i snuło, poważą się opowiedzieć karty następne.