Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jak być fajnym tatą i nie zwariować - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
16 marca 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Jak być fajnym tatą i nie zwariować - ebook

Jak być fajnym tatą i nie zwariować to pozycja obowiązkowa dla każdego mężczyzny, dla którego „tacierzyństwo” jest doświadczeniem świeżym lub dopiero oczekiwanym – podszytym radością, wątpliwościami lub lękiem. Świadomym bardziej lub mniej. To zbiór subiektywnych wskazówek z przymrużeniem oka, jak się odnaleźć na początku nowej życiowej drogi.

Zamierzam dowieść na własnym przykładzie, że bycie ojcem to najlepsze, co może spotkać mężczyznę. To poczucie spełnienia, którego nic nie jest w stanie zastąpić, to nieustanne patrzenie na cud, na doskonały kawałek samego siebie. I chciałbym wykazać, że można cieszyć się tym nowym życiem bez rezygnacji z własnych zainteresowań czy rozwoju.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7945-263-7
Rozmiar pliku: 8,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

KOCHANIE! BĘDZIEMY MIELI DZIECKO!

Te słowa zapamiętam do końca życia.

Rankiem, leżąc i przeciągając się w łóżku (które za dziewięć miesięcy miało się okazać również łóżkiem Ptysia), usłyszałem:

– Kochanie, chyba jestem w ciąży...

Otworzywszy jedno zaspane oko, spojrzałem wymownie na żonę, która miała w dłoni test. Ewentualne wątpliwości zostały rozwiane, nie padły żadne pytania.

– Tak zazwyczaj kończą się starania o dziecko – zażartowałem z uśmiechem.

Nie chciałem być jak ci wszyscy aktorzy w filmach, którzy na wieść, że zostaną ojcami, są skłonni wyskoczyć przez okno. Po prostu wstałem, przytuliłem przyszłą mamę i pocałowałem ją w czoło.

Nieopisane szczęście. My plus nasz klonik. Nasz Bruno.

Tamten dzień – tamta chwila – zmienił moje dotychczasowe życie.

Z żoną poznaliśmy się dość typowo, jak to w dzisiejszych czasach bywa – w internecie, przez portal społecznościowy. Zwykła sprawa. Żadnego zapraszania na randki, do kina, żadnych przypadkowych spotkań w bibliotece. Takie rzeczy już tylko w filmach. W naszym przypadku spiritus movens okazała się wspólna koleżanka. Jednak zanim doszło do pierwszego spotkania, minęło pół roku – sześć miesięcy wysyłania wiadomości (codziennie!), wzajemnego rozpoznawania drugiej strony, rozmów do świtu na różne tematy. Wbrew pozorom taka forma kontaktu wydawała się nam całkiem dobrym rozwiązaniem. Paulina z Warszawy, ja z Trójmiasta, oboje po rozstaniach. Chyba potrzebowaliśmy wytchnienia i spokoju. Nie śpieszyło się nam; znajomość ewoluowała od koleżeństwa, przez przyjaźń. Jak się okazało, wyszło nam to na dobre.

Zdecydowałem się wreszcie na wyprawę do stolicy i stanięcie z Pauliną twarzą w twarz. Dojrzeliśmy do porozmawiania jak dorośli ludzie, w cztery oczy, przy kawie w realu. Pamiętam tamten dzień jak dziś – pobudka o świcie, a o siódmej rano samochód i podróż w nieznane. Po niemal pięciu godzinach jazdy wysiadłem w Warszawie z fiata punto z wielkim misiem w ręku (tak, tak, tym samym, który widnieje na okładce ; pierwsze wrażenie najważniejsze!), zapaliłem papierosa (w owym czasie ulegałem jeszcze nałogowi, zwłaszcza w stresujących sytuacjach) i wysłałem esemes: „Jestem ”. Cóż, nie wysiliłem się zbytnio, ale nerwy zrobiły swoje...

Zanim zjawiła się Paulina, minęło trochę czasu (wiadomo, kobieta!), ale kiedy szła w moją stronę, czułem, że minione pół roku zostało dobrze zainwestowane (znacie to uczucie?). Dzień minął nam cudownie, na spacerze, rozmowach, kawie. Tak jak powinno być.

Od tamtej chwili czas przyśpieszył. Spotkania, zauroczenie, zakochanie, miłość, zaręczyny, ślub, ciąża. Tak w skrócie, nie będę Was przecież zanudzać. A poza tym to wyłącznie nasz czas i nasze wspomnienia.

Pragnienie powiększenia rodziny było naturalną koleją rzeczy – najpierw wzajemne poznanie, potem małżeństwo i dziecko. Nie, nie chodzi o chrześcijańskie zasady, tylko o świadomość celów. Oczywiście, ślub nie jest koniecznością, ale wybór odpowiedniego partnera i tak zwane dotarcie się to elementy nieodzowne. Nigdy później nie będzie już czasu na długie rozmowy zakrapiane alkoholem, głośną wymianę zdań czy ciche dni. Trzeba będzie zrezygnować z dogłębnego skupienia na sobie, bo pojawienie się malucha to czas dla niego. Dla całej Waszej trójki (lub odpowiednio plus).

Decyzja o posiadaniu dziecka to, w moim odczuciu, krok najważniejszy i najbardziej odpowiedzialny. Wymaga odpowiedniego gruntu na wielu płaszczyznach – od kwestii zdrowotnych po dojrzałość emocjonalną, ocenę priorytetów czy warunków mieszkaniowych. Ale wierzcie mi – warto. Im lepiej przygotujecie się psychicznie (wiem, że trudno wyobrazić sobie bycie ojcem bez dziecka; przerabiałem to i ja), tym mniejszego szoku doznacie. Bo, że nastąpi, to pewne.

Zatem kwestia pierwsza – przygotowanie zdrowotne. Oczywiście, ideał to doskonała kondycja obojga partnerów, zaś w przypadku przyszłej mamy zdolność do bezproblemowego zajścia w ciążę i utrzymanie jej do szczęśliwego rozwiązania bez uszczerbku na zdrowiu. Inaczej, gdy natura nie do końca nam sprzyja. Pamiętajcie, mężczyźni, że stan błogosławiony to ogromne obciążenie dla organizmu partnerki. Nic na siłę, nic tu i teraz. Pozwólcie jej dojrzeć do decyzji w spokoju.

Podobnie rzecz ma się z Wami. Zróbcie badania, sprawdźcie, czy wszystko okej, by być gotowym do przekazania nie tylko widocznych pod mikroskopem plemników, ale też czegoś więcej, zwłaszcza gdy maluch będzie już na świecie.

Fakt, że wiele par nie może zajść w ciążę, to rzecz całkowicie normalna. Nie zniechęcajcie się zatem. Istnieje mnóstwo klinik, które na pewno Wam pomogą. Umówcie się na wizytę, to nic wstydliwego, zróbcie badania nasienia (nie znam faceta, który by tego nie przeżył, dacie radę). I nie traktujcie sprawy przedmiotowo czy wstydliwie; chodzi naprawdę o coś więcej niż o Wasze dziwaczne przekonanie, że takie badanie jest poniżej Waszej godności. No właśnie. Bez komentarza.

Diagnostyka wykaże, co (ewentualnie) z Waszymi „chłopakami” jest nie tak, czy można zadziałać farmakologicznie, by polepszyć sytuację. W większości przypadków jest to możliwe i zwiększa Wasze szanse na posiadanie potomstwa. Nie sprawdzicie, nie dowiecie się. Aha, i nie zrzucajcie winy na partnerkę! Nie wypada, nie te czasy.

Kwestia kolejna – na wszystko przychodzi pora. Nie ma co ulegać oczekiwaniom rodziców, teściów czy kogokolwiek innego. Beztroska we dwoje to fajna sprawa, ale w tym przypadku ważna jest odpowiedzialność, która może nadejść znacznie później. Jeżeli wciąż nie chcecie brać jej na swoje barki, zaczekajcie z poważnymi decyzjami.

Kwestia któraś z kolei, czyli finanse, warunki mieszkaniowe itp. Tutaj sprawa przedstawia się podobnie – jednym wystarcza życie w kawalerce, inni preferują apartamenty. Prawda jest jednak taka, że dziecko kosztuje. Może to być, oczywiście, wydatek zarówno na poziomie jaguara, jak i fiata, ale tak czy inaczej to konkret. I nie ma się co oszukiwać – jeżeli zapragnęliście małego człowieka, fajnie jest zgromadzić na ten cel (albo przynajmniej zaplanować) jakieś konkretne finanse. Nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu o rzeczy naprawdę istotnej. Otóż, niestety, nie wszystkie dzieci rodzą się zdrowe i nie każda kobieta przechodzi ciążę bezproblemowo. Należy mieć zapas środków i na takie ewentualności, tak zwane w razie co. Gdy wszystko będzie okej, spożytkujecie go na pewno na wspólne przyjemności. No i wcześniej trzeba rozejrzeć się za akcesoriami, które mają (a może właśnie będą chcieli się ich pozbyć?) Wasi znajomi czy rodzina. Wielu rzeczy naprawdę nie warto kupować nowych i z topowych list. To się zwyczajnie nie opłaca.

Marzenie o ojcostwie towarzyszyło mi od zawsze, nie wiedziałem jedynie, kiedy się spełni. Powiedzmy sobie szczerze: trochę odłożyłem je w czasie, aż wreszcie...

„Kochanie, będziemy mieli dziecko!”.

Czy takie słowa powinny dodać mężczyźnie skrzydeł, czy spowodować reakcję godną kolosa na glinianych nogach i runięcie pod ciężarem gatunkowym informacji?

Różnie to bywa i nie ma co nas winić. Każdy z nas jest inny. Każdy reaguje inaczej, zwłaszcza gdy wiadomości wywracają jego życie o sto osiemdziesiąt stopni. Z czego to wynika? Zapewne z okoliczności towarzyszących. Niektórzy chcą powiększenia rodziny i się o to starają, inni zaś dowiadują się o fakcie miesiąc po jakiejś szalonej imprezie, co gorsza nie do końca pamiętając imię potencjalnej matki.

U nas, na szczęście, wszystko ułożyło się zgodnie z planem. Decyzję o tym, że chcemy mieć dziecko, podjęliśmy zaraz po ślubie. Przemyślaną. Byliśmy na nią gotowi.

Mimo iż dotąd sądziłem, że doświadczę uroków ojcostwa nieco później – bliżej czterdziestki niż dekadę wcześniej. Chyba przed założeniem rodziny chciałem mieć jeszcze trochę czasu dla siebie. Po zakończeniu studiów od razu skupiłem się na stażach oraz pracy na uczelni, czego naturalnym następstwem okazało się pisanie doktoratu. Gry, zabawy i podróże poszły w kąt; siedziałem przed komputerem do późnych godzin nocnych, żeby jak najszybciej zamknąć kolejny naukowy rozdział w moim życiu. Po dwóch latach wyrzeczeń i intensywnej pracy uzyskałem stopień doktora. Fajna rzecz, polecam.

Mimo to bliska relacja z Pauliną uświadomiła mi, że chociaż życie „pełną piersią” korci, czas najwyższy na dziecko. Przepraszam, poczuliśmy to oboje. Zapewne wynikało to z faktu, że oto każde z nas znalazło partnera, z którym to dziecko chce się mieć. Odkładanie decyzji na później nie miało sensu, bo i po co? Przekonani o naszej miłości, zapragnęliśmy zrobić krok dalej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: