Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

JAK FENIKS Z POPIOŁÓW - O WYPALENIU ZAWODOWYM I STRESIE W CZASACH KRYZYSU - ebook

Data wydania:
4 września 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

JAK FENIKS Z POPIOŁÓW - O WYPALENIU ZAWODOWYM I STRESIE W CZASACH KRYZYSU - ebook

"Jak Feniks z popiołów - O wypaleniu zawodowym i stresie w czasach kryzysu" to książka skierowana do wszystkich tych, którzy chcą zrozumieć mechanizmy wypalenia zawodowego i radzić sobie ze stresem w czasach kryzysu, ale też książka dla menedżerów, liderów, pracodawców, przedsiębiorców, którym zależy na takim zorganizowaniu środowiska pracy, aby chroniło pracowników przed falą wypalenia.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-964189-2-0
Rozmiar pliku: 13 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Przedmowa

„- Mój stan to wypalenie zawodowe?

- Nie przesadzaj… Ciesz się, że masz pracę i zarabiasz!

- Ale ja nie umiem już funkcjonować, żyć, tworzyć, cieszyć się życiem.”

Agnieszka Okońska i Maria Anna Jaroni, udowodniły swoją wiedzą przekazaną w książce, że ten stan „nie przesadza” i ma ogromnie destrukcyjny wpływ na nas, nasze życie, nasze otoczenie w pracy, naszą rodzinę i nasz świat. To my ludzie, kobiety, mężczyźni, pracodawcy, lekarze jesteśmy sami sobie winni, nie przykładając uwagi i znaczenia do tego destrukcyjnego zjawiska w życiu każdego z nas.

Od zakończenia pandemii zauważyłam, że większość kobiet, które przychodzą na moje wykłady, warsztaty, szkolenia zaczyna rozmowę ze mną od opowieści jak bardzo są zmęczone, nie mają siły, energii do pracy i zadań domowych. Tak jak piszą autorki książki, główną przyczyną upadku na zdrowiu oraz słabej kondycji psychicznej jest stres, bo ostatnie lata dały nam bardzo w kość. Sadzę, że szczególnie kobietom, które były nadal pracownicami, ale w warunkach domowych, czasem bardzo trudnych, organizowały przedszkole lub szkołę online, obiad, zakupy i jeszcze przejęły opiekę nad seniorami. Czekam na badania rynku pracy, które pokażą jak duża grupa kobiet straciła pracę, w związku z oszczędnościami i zmianą trybu pracy. Jednak obawiam się, że ze względów politycznych lub PR-owych takie badania nie zostaną upublicznione, bo szala będzie przechylała się na niekorzyść kobiet.

Pracodawcy na początku w bezradności zamiast otworzyć ramiona do pracowników i zapytać, czego potrzebujesz, w czym ci pomóc, jak mogę zorganizować twoją pracę, by było ci łatwiej pracować z domu i ogarnąć wszystkie zadania, to automatycznie obniżyli nieco KPI i przykuli pracowników nie tylko do komputera, ale również zarzucili ich szkoleniami online o tym, jak pracować online w czasie pandemii. Zamiast tego powinni jednak przede wszystkim szybko doszkolić kierowników, menadżerów, project managerów, dyrektorów, którzy mieli zaniedbane kompetencje miękkie i nie potrafią się odpowiednio komunikować z pracownikami. Niestety w tych relacjach pracodawca – pracownik, umiejętność wsparcia, słuchania, zrozumienia, zarządzania problemem lub sytuacją kryzysową okazało się kluczowe.

Człowiek potrzebuje relacji, zwłaszcza kiedy zawalił mu się świat, zwłaszcza kiedy przestaje cieszyć się pracą, zadaniami, wynikami. Nie będę pisać o tym, jak sobie radzić z wypaleniem zawodowym, bo o tym rewelacyjnie piszą autorki, ale jako ekspert ds. kapitału ludzkiego, chcę podkreślić, że jest to temat totalnie zaniedbany, zamiatany pod dywan, bagatelizowany przez pracodawców. W ciągu ostatnich 3 lat spotkałam się wyłącznie z jedną firmą, która zainicjowała akcję edukacyjną i pomocową w sprawie wypalenia zawodowego, zatrudniając ekspertów, psychiatrów, psychologów, terapeutów, którzy udzielali porad i rozpoczęli leczenie pacjentów z diagnozą wypalenia zawodowego. Jedna akcja to za mało. Każdy pracodawca oraz instytucje naukowe powinny uczyć, że wypalenie zawodowe to nie jest fanaberia, to nie jest słabość, to nie jest wstyd lub wyolbrzymianie problemu, jest to stan i diagnoza, która wymaga natychmiastowej reakcji i działania, nie czekania na lepsze czasy i na lepszy moment. Pracodawca dbając o stan psychiczny i fizyczny pracowników, wyraźnie pokazuje szacunek do swojego pracownika, ale również podprogowo informuje o jego wartości dla firmy oraz, że nie tabelki i wyniki w Excelu są najważniejsze, tylko NAJWAŻNIEJSZY JEST CZŁOWIEK.

Oczywiście zaniedbujemy również samych siebie, kiedy przychodzi wypalenie zawodowe, bo przecież na początku mówimy, no tak stres, dużo pracy, kłopoty w domu, mimo, że już nas nic nie cieszy i nie widzimy światła na ścieżce rozwoju, unikamy stwierdzenia „wypalenie zawodowe” jak ognia, bo przecież co inni powiedzą? Mam pracę, zarabiam, dobre stanowisko, dlaczego jest mi źle, dlaczego marudzę? Nie będę mówić o tym komukolwiek, bo powiedzą, że mi odbiła sodówka, albo że jest mi za dobrze i za bezpiecznie, dlatego szukam problemu.

Serio? Czy zdanie innych i ich opinia ma wpłynąć na fakt, że zaniedbasz siebie zdrowotnie, że nic z tym nie zrobisz, że uznasz temat za błahy i nie wart zachodu? Pamiętaj, że najpierw żyjesz dla siebie, a twoje zdrowie, kondycja fizyczna, psychiczna kształtuje to, jak się sam lub sama ze sobą czujesz, ale również jak wpływasz na swoje otoczenie, dzieci, partnera, partnerkę, rodziców, współpracowników, szefa, czy pracodawcę. Każdego dnia rzeźbimy swoją rzeczywistość własnymi rękami i jesteśmy za nią odpowiedzialni. Nikt nie przyjdzie, nikt nas nie uratuje, nikt nie wyleczy nas z problemu, jeśli sami samoświadomie z problemem i zdefiniowaniem WYPALENIA ZAWODOWEGO się nie zmierzymy.

Pragnę wspomnieć jeszcze o jednym aspekcie w komunikacji wypalenia zawodowego, a mianowicie o dyskursie medialnym, który wciąż stara się wmówić nam, że „byle do piątku”, a „poniedziałek to najgorszy dzień tygodnia, bo wracamy do pracy”. Media nie pozwalają nam cieszyć się pracą, bo wyraźnie pracę traktują jak niechciany i nielubiany obowiązek. Przecież praca przenika się z życiem. Szczęście w ognisku domowym przekłada się na jakość pracy. Umiejętne zarzadzanie obowiązkami i zadaniami w pracy, przekłada się na jakość i ilość czasu przeznaczonego dla naszej rodziny. To dwa tematy i obszary, które wciąż się zbiegają i odciskają wyraźne ślad na jakości naszego indywidualnego życia fizycznego i psychicznego.

Maria Jaroni doskonale rozbiera w książce, wypalenie zawodowe na części pierwsze, krok po kroku wskazując proces działania i konieczność zajęcia się tematem od zaraz.

Agnieszka Okońska jako szkoleniowiec, coach i kobieta z korporacji, pokazuje nam jak zająć się tematem wypalenia zawodowego, z różnych stron, bo przecież nie każdy z nas jest taki sam i postrzegamy inaczej rzeczywistość.

Mam nadzieję, że pracodawcy zakupią tę książkę dla każdego pracownika, a działy HR w firmach i instytucjach zaproszą autorki, by szkoliły zarówno pracowników i pracodawców, niosąc transparent alertowy TO JUŻ CZAS BY ZAJĄĆ SIĘ WYPALENIEM ZAWODOWYM!

Dziękuję autorkom za tak ważna książkę.

Już nie mogę się doczekać, kiedy znajdzie się w mojej biblioteczce i bibliografii, którą polecam uczestnikom moich szkoleń, zarządom firm, pracownikom, studentom.

+--+
| |
+--+Recenzje

***

Brawa dla Autorek za kompleksowe, wręcz holistyczne, podejście do tematu wypalenia i to nie tylko zawodowego.

Spodziewałam się książki, która rozłoży na czynniki pierwsze temat wypalenia zawodowego, poda psychologiczne przyczyny wypalenia, sam mechanizm i sposoby, może porady jak zauważać symptomy wypalenia u siebie i na tym koniec.

Tymczasem, Maria i Agnieszka, zapraszają by zatrzymać się na chwilę i przyjrzeć tematowi stresu, zrozumieć jego mechanizmy, przyczyny powstawania i kumulowania, nazwać wprost czym stres jest i jakie są jego konsekwencje. Wypalenie jest chorobą cywilizacyjną, a trzon tej choroby stanowi stres.

Okazuje się, że jeśli nie zadbamy o codzienność, tu i teraz, to niezależnie od tego jak świadomymi liderami, psychologami, oczytanymi ludźmi będziemy, to i tak nas dopadnie i zagoni w ciemny kąt.

Jak się ustrzec? Maria zaprasza do medytacji, do pracy z oddechem, proponuje narzędzia i konkretne ćwiczenia.

Czy stresu można się wyzbyć? Chyba nie, on będzie nam towarzyszyć zawsze, natomiast to jak będziemy go odbierać, zależy od naszej samoświadomości i dojrzałości. Jak mówią autorki, „życie sensowne to życie stresujące, jednak ze stresem można żyć w przyjaźni”.

Ważne jest, aby uświadomić sobie, na co mamy wpływ, co możemy zrobić, aby o siebie zadbać, długofalowo. I podpowiadają jak to zrobić.

Autorki dzielą książkę na dwie perspektywy, psychologiczną i perspektywę lidera w organizacji, jednak mam głębokie przekonanie, że książka jest całością i opowiada historię dwóch kobiet, które doznały wypalenia zawodowego i mają odwagę o tym opowiedzieć. Obie dziewczyny są Liderkami i przedstawienie perspektywy Lidera jest wyrazem głębokiej odpowiedzialności za ludzi, zespoły i organizacje. Od liderów dzisiaj dużo się wymaga. Nikt nas nie uczył bycia empatycznym, otwartym na drugiego człowieka, jak wspierać i pomagać. Od nas wymaga się, że będziemy angażować i inspirować innych, ale „aby zapalać innych, samemu trzeba płonąć” jak mawia Jacek Walkiewicz.

Skąd więc brać energię i motywację własną? Autorki polecają metodę zmiany nawyków, małych kroków, wprowadzenie odpoczywania, odpowiedniej ilości snu, skupienia na sobie i zalecają by nie ignorować symptomów świadczących o powstawaniu wypalenia zawodowego.

Wypalenie zawodowe to realne zagrożenie i wyzwanie, z którym muszą sobie poradzić organizacje i liderzy, a wspieranie odporności psychicznej pracowników, według Agnieszki, będzie koniecznością biznesową w najbliższych latach.

Czy z wypalenia można się wyleczyć? Autorki potwierdzają, że tak, jeśli zastosujemy podejście kompleksowe dieta, ruch, odpoczynek i rozwój samoświadomości. Można im wierzyć, bo mają własne doświadczenia, które popierają badaniami i danymi literaturowymi.

Książka napisana jest swobodnym językiem, Maria i Agnieszka, wciągają do rozmowy czytelnika, bez nadęcia, bez popisywania się erudycją, tłumacząc wszystkie trudno brzmiące słowa, co jest dla mnie wyrazem szacunku do czytelnika.

„Jak Feniks z popiołów. O wypaleniu zawodowym i stresie w czasach kryzysu” to kompendium wiedzy psychologicznej, praktyczny poradnik jak żyć bardziej szczęśliwie i historia prawdziwa o tym, że płoniemy i wypalamy się, następnie znów zapalamy i znów gaśniemy.

***

---- ---------------------------------------------------------------------------------
dr Sylwia Różalska

– Langeakredytowany coach i mentor, liderka, trenerka umiejętności przywódczych
---- ---------------------------------------------------------------------------------

***

Ta książka, to coś więcej niż poradnik, gdyż niesie ze sobą istotną wartość.

Po pierwsze napisały ją wyjątkowe, mądre Kobiety, pasjonatki z ogromnym doświadczeniem menadżerskim, mentoringowym i konsultingowym. Otwarcie i z odwagą dzielą się swoim życiem, a czytelnikowi pozwalają się w nim rozgościć. Jako że obie Autorki tego dzieła znam osobiście, pragnę wyeksponować ich autentyczność, co wzmacnia wiarygodność opisanych w książce przemyśleń, spostrzeżeń i porad.

Po drugie, czytając to dzieło, otrzymujemy potężną dawkę motywacji oraz dowody na to, że wypalenie zawodowe to nie wyrok, a być może symboliczne dno, od którego każdy może się odbić. Mało tego – jeśli tylko zechcesz to zrobić, znajdziesz w tej książce konkretne wskazówki, porady i wsparcie. Bo – jak napisała Maria - „podobnie jak Feniks wypalamy się wszyscy … i wybrać możemy życie zamiast ucieczki”.

Po trzecie, swoje rozważania i wnioski autorki wzmacniają konkretnymi przykładami pracy ze swoimi mentee. Odnosi się wrażenie, że są one naturalnym rozwinięciem refleksji Agnieszki i Marii na temat stresu, wypalenia i potrzebie zmiany wspartej odwagą.

Po czwarte, swoje przemyślenia autorki kierują do każdego z nas, bez względu na to, na jakim etapie naszej drogi zawodowej i prywatnej jesteśmy.

Po piąte wreszcie lekturę tego dzieła kończymy z prawdziwym przekonaniem, że może się ono nam przydać, jeśli tylko stwierdzimy, że chcemy – jak napisała Agnieszka „stworzyć w sobie bezpieczną przestrzeń dla siebie”.

To, na co warto również zwrócić uwagę, to fakt, że „różność” dwóch części tego dzieła tworzy wyjątkową całość i to komplementarną.

***

+--+
| |
+--+

***

Stres towarzyszący naszym codziennym wyzwaniom zawodowym przypomina budowanie gniazda, które niczym w przywoływanym micie, nieuchronnie może doprowadzić nas do zniszczenia. Na tym historia się jednak nie kończy – Feniks odradza się, powstając z popiołów.

Niniejsza książka nie jest typowym podręcznikiem czy poradnikiem z zakresu psychologii, których w ostatnich latach sporo pojawiło się na rynku. Wyróżnia ją całościowe, a przy tym niezwykle praktyczne podejście.

Autorki postanowiły podzielić ją na dwie części, dzieląc się z Czytelnikiem zarówno wiedzą, ale także własnymi obserwacjami i refleksjami.

W pierwszej części znajdziemy rozdziały prezentujące perspektywę psychologa, poznamy historie ludzi doświadczających stresu i wypalenia zawodowego.

Druga część przybliża perspektywę nieco bardziej biznesową. Z niej dowiemy się m.in. o skutecznych technikach do zastosowania, kiedy zauważamy u siebie objawy wypalenia, ale także o tym, jak postawa lidera może wpływać na dobrostan psychiczny członków swojego zespołu.

Obie części stanowią zatem unikalne połączenie dwóch, tylko pozornie sprzecznych wobec siebie perspektyw. Ważnym atutem są też wątki osobiste poruszane w książce - Autorki z dużą przenikliwością, ale też nierzadko humorem i dystansem dzielą się własnymi doświadczeniami, zdradzając przy okazji swoje sposoby na odzyskanie równowagi. Ich przemyślenia są nie tylko uniwersalne, ale też bardzo aktualne. Przybliżają szerszy kontekst doświadczenia pokoleniowego, które niewątpliwie kształtuje naszą społeczną rzeczywistość. Wszystko to sprawia, że książkę czyta się z dużą łatwością, ale przede wszystkim nadzieją, że każdy z nas ma szansę niczym mityczny Feniks odrodzić się na nowo…

***

+--+
| |
+--+Prolog

W dzisiejszych czasach, kiedy rynek pracy stawia przed nami coraz większe wymagania, a tempo życia jest coraz szybsze i bardziej intensywne, wypalenie zawodowe i stres stają się coraz powszechniejsze. Wielu z nas doświadcza wyczerpania fizycznego i emocjonalnego, poczucia nieustającego zmęczenia oraz braku satysfakcji z wykonywanej pracy. Często także zmagamy się z problemami zdrowotnymi związanymi z nadmiernym stresem, co wpływa negatywnie na nasze życie prywatne i zawodowe.

JAK FENIKS Z POPIOŁÓW to książka skierowana do wszystkich tych, którzy chcą zrozumieć mechanizmy wypalenia zawodowego i poradzić sobie ze stresem w czasach kryzysu, ale też jest to książka dla menedżerów, liderów, pracodawców, przedsiębiorców, którym zależy na takim zorganizowaniu środowiska pracy, aby chroniło pracowników przed falą wypalenia.

To książka – poradnik, której treść oparta jest na opisanych w wielu innych miejscach najnowszych badaniach naukowych, praktyce specjalistów zajmujących się wypaleniem oraz doświadczeniach praktyków z różnych dziedzin, którzy odnaleźli sposoby na to, jak przetrwać w trudnych warunkach i odszukać sens w pracy i życiu.

W tej książce znajdziemy praktyczne wskazówki dotyczące zarządzania stresem, dbania o swoje zdrowie psychiczne i fizyczne oraz sposoby odbudowywania swojej motywacji i energii. Nauczymy się również, jak rozpoznawać symptomy wypalenia zawodowego i jak działać, aby uniknąć jego negatywnych konsekwencji.

JAK FENIKS Z POPIOŁÓW to nie tylko poradnik dla osób borykających się z problemami w pracy, ale także dla tych, którzy chcą działać zapobiegawczo i zadbać o swoje dobre samopoczucie. Ta książka pomoże nam odkryć swoje mocne strony, zwiększyć swoją odporność psychiczną i odzyskać radość z wykonywanej pracy.

Książka podzielona jest na dwie części przedstawiające dwie perspektywy. Pierwsza część, napisana przez Marię Jaroni, to perspektywa terapeutki i pasjonatki tematyki wypalenia i walki ze stresem. Maria opisuje też historie własne i swoich klientów borykających się z chronicznym stresem i wypaleniem zawodowym.

Druga część, napisana przez Agnieszkę Okońską, to perspektywa pracodawcy, liderki, mentorki i coacha, ale też osoby, która sama przeszła kilka epizodów wypalenia zawodowego, pomimo z pozoru całkiem udanej kariery zawodowej.

W kolejnych rozdziałach książki przyjrzymy się dokładniej temu, jak stres i wypalenie wpływają na nasze ciało i umysł, jakie są ich przyczyny oraz jak możemy zacząć działać, aby zminimalizować negatywne skutki tych doświadczeń. Przedstawimy także różne techniki radzenia sobie ze stresem, takie jak medytacja, joga czy terapia poznawczo-behawioralna, a także metody, które pomogą nam zbudować pozytywne nawyki i rutyny, dzięki którym łatwiej będzie zachować równowagę w trudnych sytuacjach.

Książka JAK FENIKS Z POPIOŁÓW obejmuje nie tylko teorię, ale także praktyczne zadania i ćwiczenia, które pomogą nam zastosować przedstawione w niej idee w praktyce. Dzięki temu będziemy mogli krok po kroku rozwijać swoje umiejętności radzenia sobie ze stresem i wypaleniem oraz odkrywać swoje wewnętrzne zasoby, które pomogą nam osiągnąć sukces w pracy i życiu. Praca wypełnia człowiekowi ponad połowę życia i jest źródłem jego sensu, zapewnia materialne warunki realizacji i decyduje o jego rozwoju i ukierunkowaniu w życiu.

Pracę można traktować jako powołanie, źródło zarobkowania i szansę samorealizacji. Jednak w pewnych warunkach może prowadzić ona do negatywnego stanu wyczerpania emocjonalnego, psychicznego i fizycznego, który jest końcowym efektem stopniowego procesu wypalenia zawodowego.

W większości zostaliśmy wychowani w przekonaniu, że świat stoi przed nami otworem, ale sukces osiągną tylko ci, którzy pracują wystarczająco ciężko. W przeciwieństwie do pokolenia naszych rodziców często podróżujemy, uczymy się języków, możemy i chcemy mieszkać w różnych miejscach świata, korzystać z życia, a dzięki dobrej edukacji zdobyć takie stanowiska, o których oni nie mogli nawet pomarzyć. Okazało się jednak, że staliśmy się ofiarami systemu, który miał nam służyć.

Hasła „Bez pracy nie ma kołaczy”, „Wyśpisz się po śmierci” czy „Go Big or Go Home” wpoiły nam przekonanie, że bez ciężkiej pracy czy nauki niczego nie osiągniemy. Zatem od dzieciństwa żyjemy w kulturze fanatyzmu pracy, zajęć dodatkowych i ludzi sukcesu oraz idei, że sukces przed trzydziestką jest najbardziej wartościowy.

Nie potrafimy odpoczywać, bo odpoczynek bywa uznawany za oznakę lenistwa. Pracujemy bez przerwy, by nie mieć poczucia winy, a media społecznościowe pokazują, kto jest w stanie zrobić więcej w ciągu dnia – nie tylko pracować, lecz także więcej czytać, doświadczać większej liczby wrażeń. Każdego dnia przygotowujemy więc listę zadań do wykonania – jako dzieci, rodzice i pracownicy.

Nie tylko pandemia przyspieszyła zjawisko wypalenia. Po tym, jak z pasma lockdownów wyszliśmy emocjonalnie wyczerpani, przyszły nowe tragedie i problemy – wybuch wojny w Ukrainie i narastający kryzys ekonomiczny.

Wypalenie zawodowe nie jest więc zwykłym zmęczeniem i poczuciem, że nie chce nam się chodzić do pracy, ale przewlekłym stanem napięcia, który może doprowadzić do tego, że pewnego dnia nie będziemy mieć siły wstać z łóżka. Mogą męczyć nas koszmary, bezsenność, zaburzenia odżywiania, bóle głowy, problemy żołądkowe. Ten syndrom zabija kreatywność, pasje, entuzjazm. Ten syndrom może także prowadzić do stanów lękowych i depresji, a nawet śmierci (która w Japonii ma swoją nazwę – KAROSHI).

Z najnowszych badań Deloitte, przeprowadzonych wśród pracowników w Stanach Zjednoczonych, wynika, że ponad 77 procent z nich doświadczyło wypalenia zawodowego w swojej obecnej pracy. Alarmują o tym także raporty z Wielkiej Brytanii, gdzie pod koniec 2021 roku aż 79 procent pracowników borykało się z tym problemem.

Problem wypalenia zawodowego przybiera na naszych oczach rozmiary epidemii samej w sobie. Dlatego też w naszych głowach (autorek tej książki) pojawiła się potrzeba głębszego zbadania tego tematu i napisania poradnika, który mógłby stać się swego rodzaju „zestawem pierwszej pomocy”.

Jeśli więc jesteś osobą, która odczuwa przemęczenie, niezadowolenie z pracy, którą wykonujesz, albo po prostu szukasz sposobu na zwiększenie swojej odporności psychicznej i wzmocnienie swojego dobrostanu, ta książka może być warta przeczytania. Przyjmij wyzwanie i odkryj w sobie Feniksa, który z popiołów wypalenia zawodowego i stresu potrafi powstać od nowa, odrodzić się jako osoba silniejsza, świadoma i pełna energii.

Jak Feniks z popiołów…Rozdział 1
Odwaga

Być odważnym? Mieć odwagę? Odwaga to cnota? Raczej męstwo jest cnotą. Ale od odwagi wszystko się zaczyna.

„Dobrze piszesz, a przydarzają ci się tak niewiarygodne, z kosmosu rzec można historie, że nic, tylko opisz to! Napisz książkę” – wciąż słyszę. No, fajnie, ale jak? To przecież czas, to pieniądze, pomysł, wsparcie, całe szeroko rozumiane zaplecze, a ja nie mam w zasadzie niczego z tej listy. Ok, mierzyć trzeba wysoko, zapiszę więc ten cel, popłynie intencja w świat, do nieba; tam, gdzie trzeba popłynie. Zapisuję. Zapisuję w 2018 roku, w 2019, w 2020. Nie udaje się, ale nie rezygnuję. W 2021 roku cel jest już bardziej sprecyzowany, bo brzmi: „znaleźć wydawcę dla swojej książki” (przy jednoczesnym braku pomysłu oczywiście, tak że o SMART-nym podejściu nie ma mowy).

A że 2021 dobrym rokiem – zmieniając już czas na przeszły – się okazał (gdy piszę te słowa, jest sobota, 8 stycznia 2022 roku, g. 20.31), ponieważ – między innymi – po prawie dziesięciu latach znów ktoś mnie kocha miłością romantyczną, bardzo!, to ta miłość zaowocowała pięknym porankiem 27 grudnia, w który to poranek odpoczywaliśmy w wyjątkowo cichym (bo poza sezonem) i ekskluzywnym hotelu Narvil pod Warszawą (człowiek czuje się tam rozpieszczany), gdy chcąc przestawić budzik w iPhonie na „za dwie godziny, bo dziś nic nie robimy”, odczytałam wiadomość od Szefowej, Członkini Zarządu. I, bez zbędnych wstępów, była to zmieniająca życie propozycja: „napiszmy razem książkę o wypaleniu zawodowym: ty ekspert, ja pracodawca. Plus finansuję wydanie”.

Cel: „znaleźć wydawcę do swojej książki” zmaterializował się i zostały jeszcze cztery dni zapasu na „dowiezienie” zmaterializowania. Siedziałam jak zahipnotyzowana.

A że proces dojrzewał, podświadomie czułam już od jakiegoś czasu. Najpierw pojawili się klienci spoza branży zainteresowani moimi szkoleniami, później spotkał mnie ogromny zaszczyt: wystąpienie w wywiadzie live u wspomnianej Szefowej, szanownej współautorki, Agnieszki, następnie zlecenia, które w wyniku tegoż wystąpienia zaczęły spływać.

Jeśli chcesz posłuchać tego wywiadu z „Loży Ekspertów”, (a temat dotyczy wypalenia zawodowego), to wystarczy, że zeskanujesz poniższy kod QR.

I moment. Kluczowy. Grudzień 2021 roku. Ten miesiąc był jednym z najtrudniejszych w moim dotychczasowym życiu zawodowym. Od powrotu z wakacji, czyli od końca sierpnia, nie miałam ani jednego wolnego dnia. Oczywiście, były weekendy, pojedyncze dni urlopu, pod koniec grudnia nawet pięć takich dni z rzędu plus kilka dni na zwolnieniu lekarskim, ale (nie wiem, jak to potraktuje ZUS, bo publicznie przyznaję się do przestępstwa) każdy z nich spędzałam, pracując. Świątek, piątek, gorączka, choroba, wypadek… bez różnicy. Organizm nie jest robotem, a i robot się psuje. Więc gdy dotrwałam do grudnia, a konkretnie do zakończenia jednego z projektów, czyli do 13. dnia tegoż miesiąca, ciało się poddało. Głowa zresztą też. Gorączka, ból mięśni, duszności, omdlenia. Okazało się, że to nie covid. Lekarz mówi: skrajne przemęczenie, zakwaszenie organizmu, miesiąc na chorobowe, zapraszam, proszę się nie wahać, raz pani żyje i chce już kończyć? I ja, która szkoli z wypalenia, mówi o work-life balance, o technikach radzenia sobie ze stresem, która praktykuje (w tak zwanej wolnej chwili) mindfulness, dokonała autonomicznego wyboru. Wzięła na siebie zakresy zadań przekraczające możliwości jednego człowieka, w tym przypadku człowieka w roli pracownika. I zbyt mało skutecznie, za cicho i za rzadko prosiła o pomoc.

Stop zatem. Mama ma łzy w oczach, tata się denerwuje, mojemu mężczyźnie jest mnie żal, przyjaciółka ma kryzys zaufania, znajomi z pracy, zwłaszcza ci, z którymi robiłam ostatnie projekty, pytają: dlaczego? Od lat słyszę, że za dużo na siebie biorę, że pewnie nie umiem odmawiać, że mam problem, przecież nikt tak nie pracuje. Tata wpada do mnie do domu na uśrednione cztery minuty, zostawia jedzenie i ucieka. Mama tak samo, otwieram im drzwi w dresie: telefon w jednej ręce – gaszenie pożaru, spotkanie na Teamsach w innym temacie równolegle na laptopie, a ponieważ oba kanały zablokowane, to koleżanka pisze jeszcze z pilną sprawą (służbową oczywiście) na Messengerze. I w tym wszystkim ten biedny tata bądź biedna mama zaczynają sami wykładać jedzenie, szepczą, że już wychodzą, ja chcę ich zatrzymać, ale słyszę z laptopa: „Maria, to chyba pytanie do ciebie?”. I tak jest w przypadku dziewięciu na dziesięć naszych spotkań.

Czy jestem wypalona? Byłam. Klinicznie. Dziesięć lat temu. Teraz nie jestem. Teraz, gdy to piszę, jestem bardzo zmęczona, tak zmęczona, że termometr pokazuje, że mam 38,8 stopni Celsjusza, ale nie, wypalona nie jestem. Wiem, gdzie idę, po co tam idę, mam wewnętrzną potrzebę eksplorowania głębiej, mocniej. Twarde określenia, przysłówki użyte z premedytacją, aby podkreślić, że mój stan umysłu jest na przeciwległym do wypalenia biegunie. Codziennie stawiam mały krok – nawet w tej gorączce – po to, aby tak przekształcać pracę, żeby cele stawały się coraz bardziej wyraźne. Znam koszt w teorii i doświadczam go wciąż na swoim własnym żywym organizmie. Teraz znów przede mną strome podejście, ale jestem tego podejścia świadoma, bo znam mapę, wiem, co mnie czeka. I wiem, na co w tej podróży mam wpływ, a na co nie mam. O tym, jak dojść tam, gdzie chcesz i żeby po drodze się nie poddać, nie spalić, jest ta książka.

Pauza. Chciałabym, żeby to wszystko okazało się prawdą. Ale przyszedł listopad 2022 roku. Już jest bardzo źle. Zawaliłam pierwszy termin oddania tekstu do tej książki. Znów, po dziesięciu latach jestem wypalona. Do tego czasu, czyli przez te kilka miesięcy, nadal jestem bardzo kochana przez mojego mężczyznę, byłam na wakacjach życia, dostałam awans, rozwiązałam problemy finansowe, poukładałam wiele spraw, ale jestem wypalona. I nie tylko. Małymi krokami docieram do stycznia 2023 roku, wtedy mam już ciężką depresję. Tyle sukcesów, wszystko, co chciałam osiągnąć, materializuje się, ale ta materia coraz bardziej mnie przytłacza, przygniata do ziemi. Ciężar sukcesu jest nie do udźwignięcia. Nie mam siły, aby żyć. Nie ma we mnie nic oprócz przerażenia. W proch się obróciłam, umarłam. Jak Feniks.

Podziękowania.

Książka ta jest mi tym bardziej bliska, że powstała w oparciu o optykę pracodawcy, który jest w moim sercu, bo jest to mój „osobisty” pracodawca, z którym relacja, jak to zazwyczaj bywa (praca z definicji jest wysiłkiem, a nie przyjemnością, pomijając pasjonatów, czyli tych, którzy tak naprawdę nie pracują), jest wyzwaniem. Każda z nas pisze inaczej, nie tylko z innej perspektywy, ale również w innym stylu, w innej formie. I to zestawienie jest rodzajem eksperymentu.

Nie umiem wyrazić słowami, jak bardzo jestem Agnieszce wdzięczna za ten projekt. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę umiała.

To książka biznesowa. Na styku psychologii, ale punkt ciężkości stawiamy po stronie biznesu. Nie jestem badaczem, praktykuję społecznie. Pracuję w korporacji energetycznej, a wnioski wyciągam wyłącznie z obserwacji podczas prowadzonych przeze mnie warsztatów i są to warsztaty dla ludzi biznesu. Rozmawiam również z wieloma osobami; są to rozmowy doradczo-wspierające i jest to drugi filar, na którym opiera się moje doświadczenie. Także dziś, odnosząc się do osiągnięć wielu dziedzin nauki, m.in. psychologii, medycyny, zarządzania oraz w oparciu o współpracę ze wszystkimi, z którymi miałam i mam do czynienia, nawiązując do własnych doświadczeń, pokazuję drogę do odpowiedzi, jak to jest z tym wypaleniem zawodowym. Oczywiście, miałam i nadal mam pewne obawy, ponieważ napisanie poradnika jest dla mnie ogromnym wyzwaniem. Lubię pisać, ale jest to z reguły proza; czasem piszę trochę bardziej literacko, nie dopowiadając, piszę równoważnikami zdań. Nie poradziłabym sobie, gdybym nie miała możliwości opisania tychże, ważnych dla każdego z nas, własnych doświadczeń i nagięcia trochę formy typowej dla tego rodzaju publikacji. Czy eksperyment się udał, nie mnie oceniać. Jako utożsamiająca się z wieloma z was, drogimi perfekcjonistkami i perfekcjonistami, biorącymi na siebie za dużo, wysoko wrażliwymi i wysoko reaktywnymi (o tym, co się kryje za tymi nazwami, troszkę dalej), mam do „wytworów” (lubię to słowo, uśmiecham się, gdy je słyszę) swojej pracy bardzo krytyczny stosunek. Do dziś nie odsłuchałam wywiadu z Agnieszką, a gdy dowiedziałam się, że zrobił to mój partner, to zaczerwieniłam się ze wstydu i jedyne, czego pragnęłam, to aby przestał już o tym mówić. Piękne jest to, że czasem szewc bez butów chodzi, a piękne dlatego, że taki szewc dokładnie wie, jak trudno jest bez nich iść (skoro bez nich chodzi) i zrobi wszystko, aby jego klienci nie musieli tego więcej doświadczać. Słowem kluczem jest tu doświadczenie. Nie znam żadnej dobrej historii, za którą nie stałoby doświadczenie, a im lepsza historia, tym trudniejsze doświadczenie.

Pod koniec stycznia w końcu i mnie dopadł covid, nie wiem, czy Omikron, czy Delta, kilka dni było trudnych, ale reszta izolacji dała mi więcej przestrzeni na czytanie, rozmyślania i wgląd w siebie. Tak, rozpoczynam tę książkę w trudnym momencie i mam tu na myśli trudności psychiczne. Przemęczenie, spadek motywacji i – niestety – symptomy depresji, z którą kiedyś już wygrałam walkę, ale odtąd trzeba być uważnym. Jestem wdzięczna również za drogę, którą dane mi było przejść: dziękuję swojemu Aniołowi Stróżowi, Bliskim (szczególnie Rodzicom), swojemu ciału, sercu, myślom, emocjom. Napisałam wcześniej, że wiem, dokąd idę, po co tam idę, mam wewnętrzną potrzebę eksplorowania głębiej, mocniej. To tak zwana wewnątrzsterowność, która, pomimo faktu, że obserwuję u siebie stany depresyjne, nie słabnie na tyle, aby mnie zatrzymać. I za siłę do pielęgnowania w sobie tej cechy również jestem wdzięczna. Obok COVID-19 jest wojna w Ukrainie. Dla zmęczonego, zestresowanego, straumatyzowanego wręcz społeczeństwa po dwóch latach życia w pandemii wybuch wojny jest ciężarem, którego dźwiganie dla części z nas może się okazać ponad siły i skutkować zaburzeniami. Załamuje się nasz świat. Jesteśmy w kryzysie, który dotyczy wielu płaszczyzn naszego życia i przede wszystkim wpływa bardzo silnie na poczucie naszego bezpieczeństwa.Rozdział 2
Skąd u Feniksa spokój spalania i siła odradzania?

Feniks (gr. φοίνιξ foínix, łac. phoenīx) – mityczny ptak uznawany za symbol Słońca oraz wiecznego odradzania się życia, uznawany za symbol zmartwychwstania (jego postać nawiązuje do wielu religii, w tym chrześcijańskiej; zmartwychwstawał po trzech dniach), kręgu życia. Różnie jawił i jawi się w historii, literaturze i w wierzeniach; nieodłącznie kojarzony ze Słońcem ma purpurowe, złote, wręcz ogniste upierzenie i – w zależności od opowieści – co 1461 lub 7006 lat przylatuje do Heliopolis, aby po trzech dniach odlecieć. Gdy zmartwychwstanie. Skąd ta konsekwencja? Co go przyciąga? Dlaczego wciąż, na nowo daje się spalać, nieprzymuszony? Pięknie ujmowany na wszelakich malowidłach jako istny ognisty ptak, który płonie, ale płonąć znaczy bardzo silnie doświadczać: w sposób dosłowny bólu, niewyobrażalnych tortur, a na poziomie abstrakcji, w tak zwanej przenośni, głębokich, silnych emocji, uczuć, więc po co to komu?

Jaki sens jest się wysilać, po co dodatkowo sobie dokładać? Życie i bez tego boli, a emocje wykańczają. To trochę tak jak w wątpliwym moralnie eksperymencie, podczas którego Seligman i Maier w1967 roku umieszczali psy w klatce pod napięciem elektrycznymi i razili je prądem. Gdy psy zauważyły, że próby walki z bólem nie przynoszą rezultatu, kładły się na podłodze, biernie cierpiąc. Zwierzęta poddane całkowitemu brakowi kontroli umierały z powodu „depresji”, odmawiając przyjęcia pokarmu. W innej grupie czworonogów okazało się, że nie podejmują one próby odzyskania kontroli nawet wtedy, gdy przeniesiono je do klatki, z której mogły ławo uciec, bo ta miała niską barierkę. To okrutne badanie pokazuje wyuczoną bezradność; czy to jest przypadek Feniksa? Feniks płonie, aby po trzech dniach SAMODZIELNIE powstać na nowo po całkowitym zniszczeniu (to z mitologii greckiej, bo jest kilka wersji), tak więc Feniks – legendarny ptak pochodzący z Etiopii pod koniec życia spala się na ułożonym przez siebie stosie, następnie z popiołów, w trzech etapach (najpierw jest ziarenkiem, potem jajem, a na końcu dorosłym osobnikiem) odradza się na nowo. Sam sobie gotuje ten los, sam sobie układa stos. Wykonuje szereg czynności, można powiedzieć mechanicznych, jednak grobu sobie nie kopie, to nie jest grób. Grób jest ciemny i zimny, a stos to drzewo. Drzewo jest ciepłe i jasne, gdy płonie.

Podobnie jest w chrześcijaństwie: krzyż też jest z drewna, też nie jest grobem, przeciwnie, jest symbolem życia wiecznego. Feniks dodatkowo staje się – poprzez powtarzalność – symbolem cyklu życia, wiecznej młodości, odrodzenia. Zarówno w starożytnym Egipcie, jak i u Greków, Rzymian i Ojców Kościoła chrześcijańskiego wiązano go z symbolem stworzenia, które ginie, by powstać na nowo; symbol zmartwychwstania i nieśmiertelności.

„Na całym świecie nie ma ani jednej osoby, która nie poznałaby swojej własnej wersji kompletnej katastrofy. Katastrofa nie oznacza nieszczęścia. Oznacza raczej dojmujący bezmiar naszego życiowego doświadczenia” – pisze Jon Kabat-Zinn. Uświadamia, że każdy z nas ma wewnętrznego Feniksa i pomaga zrozumieć jego dążenia. Może to wasz był tak barwny, że zainspirował innych, iż go zobaczyli? Innymi słowy: czy to o was mówią, że: „ona to jak Feniks z popiołów, zobacz, jak się podniosła”, „on to dopiero ma siłę, jakby powstał z martwych, jak Feniks z popiołów”? Nawet jeśli nie mówią, wy wiecie. I znacie niejednego Feniksa.

O Feniksach będzie ta książka, o naszej własnej wersji kompletnej katastrofy. Uwielbiam frazę „kompletna katastrofa”. Dojdziemy wspólnie do tego, że katastrofy się zdarzają, a tolerancja nieznanego i nieprzewidywalnego jest jednym z kluczowych czynników chroniących nas przed lękiem, który występuje w stresie.

No więc znacie Feniksa, pewnie nie jednego. Możliwe, że sami podnosiliście się z kolan. Zaczynaliście od zera. Straciliście wiele i odbudowaliście to. Byliście w kryzysie, przetrwaliście go. Już w nim nie jesteście. Przeżyliście traumę i oddaliście ją przeszłości. Przepracowaliście, jak to się zwykło mawiać, bo to praca, i to najcięższa, tak również mówią. I zgadzam się. Dobrze mówią. Słucham ludzi i wnioski mam takie, że nie ma osoby, którą omija jej własna wersja kompletnej katastrofy. Najbardziej zaś fascynuje i wzrusza, bo pokazuje potęgę i wspaniałość człowieka, proces radzenia sobie z tą katastrofą, proces wychodzenia z niej.

Czasami mamy bardzo niewiele. Baza humanitarna.

Składają się na nią: jedzenie, odzienie, schronienie i leczenie. Teraz, gdy to piszę, jestem bezpieczna. Nie muszę się martwić o żadną z jej części składowych, mój partner jest obok. Po raz pierwszy, odkąd jestem dorosła, nastał czas – i trwa już dłuższą chwilę – kiedy nie muszę się bać, że jutro nie będę miała wystarczającej ilości jedzenia, że wyrzucą mnie z mieszkania, nie będę miała w co się ubrać do pracy oraz że będę musiała szprycować się ciężkimi lekami przeciwbólowymi, żeby jakoś dotrwać do kolejnej wypłaty i wyleczyć bolący ząb, którego nieleczone otwarte kanały nie pozwalają na jakiekolwiek funkcjonowanie społeczne. Brzmi jak wymysł? A może ci się coś po tym covidzie stało, znamy cię od lat, bredzisz – powiedzieliby znajomi. Ale to prawda. Przez wiele długich lat toczyłam walkę o zapewnienie sobie tej bazy i póki ta walka trwała, wygrywałam ze stresem, wygrywałam z wypaleniem, wygrywałam z depresją. I nagle: koniec. Nie dość, że mam bazę, to jestem nasycona. Obfitość zabija nawykłych do głodu. Tak jak żołnierz wracający z wojny doznaje PTSD, bo nie przywykł do czasów pokoju, tak ja – walcząca całe życie – nie umiem w sposób bezpieczny przyjąć spokoju. Słuchałam ostatnio Mai Bohosiewicz w podcaście Żurnalisty. Powiedziała tam, że depresji nie da się wyleczyć jogą, medytacją, pozytywnym myśleniem, wszystkimi tymi technikami, które mają łagodzić stres. Próbowała wszystkiego. Dopiero gdy leżała na podłodze swojej kuchni, gdy przerosło ją podcięcie łodyg i wstawienie do wazonu kwiatów, które dostała od koleżanki, , zdała sobie sprawę, że jest z nią coś bardzo „nie halo”. I nieważne było wtedy, że ma kochającego męża, zdrowe dzieci, piękny dom, samochód, dobrze funkcjonującą firmę. Drobne rzeczy dnia codziennego ją przerosły. U mnie podobnie. Tryb walki się skończył. Kocham i jestem kochana, mam dobrą pracę, nie martwię się o utrzymanie, mam fajne plany i ciekawe projekty do zrealizowania. Już nie walczę. Teraz jest spokój. I on bardzo uwiera. Zaczyna coraz bardziej boleć. Zaczyna się kryzys, który okaże się poważny.

Zacznę od początku. Bardzo rzadko widać na zewnątrz nasze walki, a im są one cięższe, tym bardziej chcemy je ukryć, i rzeczywiście się nam to udaje, bo naprawdę ciężkie bitwy wygrywają silni ludzie. Wychodzą z nich poranieni, przetrąceni, ale się podnoszą. I często jest to spektakularne podniesienie się. W psychologii obserwuje się zjawisko zwane wzrostem potraumatycznym (POST-TRAUMATIC GROWTH). Obserwatorzy tego procesu mogliby powiedzieć, że osoba go przechodząca całkowicie się zmieniła. Często jest w niej dużo ciepła, wdzięczności, docenienia świata, życia, relacji, radości. Bo, jak słusznie zauważył Winston Churchill, gdy idziesz przez piekło, nie wolno ci się zatrzymać, a jeśli już z niego wyjdziesz i – jak Feniks – przestaniesz odczuwać ból palącego ognia, poczujesz niesamowitą ulgę i spokój, a z tym uczuciem przyjdzie wspomniana wdzięczność i szczęście.

Osoby, które doświadczyły wzrostu potraumatycznego, często pomagają innym, oceniane są jako niezwykle silne, charyzmatyczne, z misją. Gdybyś dostał drugie życie, bo zgodnie z definicją, trauma to stan, w którym życie nasze lub naszych najbliższych jest zagrożone, to co byś zrobił? Jakie uczucia wyzwoliłaby w tobie ta sytuacja?

Jeśli przechodzisz przez piekło, nie zatrzymuj się, idź dalej.
Wszystko się kiedyś kończy.

Winston Churchill

Gdy Maciek, 39-letni warszawianin, który pracuje w firmie z branży FMCG, przenosi się myślą w całkiem niedaleką przeszłość, to czasami czuje głód. Musi wtedy tak planować dzień pracy, a konkretnie spotkania, żeby ostatnie kończyło się maksymalnie o 17.00, aby od razu mógł pójść spać i oszczędzić energię do rana, mniej więcej do 8.00 (wstaje najpóźniej, jak może) – wtedy rozpocznie się kolejne spotkanie. W takich dniach musi porzucić swoją rutynę: nie może planować treningów, nie może wybierać produktów, które dopasowane byłyby do jego wymarzonej diety (czyli keto), nie może pracować po godzinach, nawet kiedy ma tak zwany BUSY SEASON, czyli ciężki okres w pracy. Nie ma na to energii, nie mówiąc już o spotkaniach ze znajomymi, którym konsekwentnie odmawia (przestaje się do nich odzywać), a oni – nie znając prawdziwej przyczyny – są na niego z tego powodu źli (nie dziwię się im wcale). Czasami po prostu musi zostać w domu, bo jeden z niewielu strojów do pracy lub na siłownię był właśnie prany i nie wysechł. Był czas, kiedy miał w swoim posiadaniu trzy pary majtek, dwie pary skarpetek, jedną bluzę dresową. Ani jednego kompletu do pracy. Ani jednego.

Schronienie – co miesiąc ten sam dramat. Nigdy nie ma wystarczających środków, aby opłacić dach nad głową. Czasem już tydzień przed terminem płatności Maciek czuje ogromny lęk i popada w stany depresyjne – ma koszmary o eksmisji i zdarza mu się odmawiać w pracy, bo czuje się tak przygnębiony, że nie może myśleć o niczym, cała jego energia emocjonalna jest skupiona na przetrwaniu. Mówi wtedy lekarzowi (kłamie), że ma objawy przeziębienia i on mu daje L4. A on ma epizod depresyjny. Ma też GAD (zespół lęku uogólnionego) i to wzmaga jego lęk.

Myślę, że rozumiemy się z Maćkiem. Przypomniałam sobie kawałek drogi, a zawsze, gdy kawałek drogi sobie przypominam, to staje mi przed oczami końcowa scena z filmu W POGONI ZA SZCZĘŚCIEM (ang.: The Pursuit of Happyness) Gabriele Muccino, w której Chris Gardner grany przez Willa Smitha idzie ulicami San Francisco ze łzami w oczach, wymachując od czasu do czasu ręką w geście zwycięstwa, gdyż właśnie przed chwilą spełnił swoje marzenie: został maklerem w jednej z czołowych korporacji w mieście. I równocześnie przywołuję w myślach cytat z Deklaracji niepodległości Stanów Zjednoczonych autorstwa m.in.: Thomasa Jeffersona, Johna Adamsa i Benjamina Franklina, który pojawia się w jednym z kluczowych momentów filmu i który – po pierwszym jego obejrzeniu – stał się jedną z prawd, które wyznaję.

Cytat ten brzmi:

Uważamy następujące prawdy za oczywiste:
że wszyscy ludzie stworzeni są równymi,
że Stwórca obdarzył ich pewnymi nienaruszalnymi prawami,
że w skład tych praw wchodzi prawo do życia,
wolność i dążenie do szczęścia.

Thomas Jefferson, John Adams i Benjamin Franklin

W filmie główny bohater podkreśla: „pomyślałem o tym fragmencie (…), gdzie każdy ma prawo do życia, wolności i poszukiwania szczęścia. Pamiętam… zdumiało mnie, jak on wpadł na to poszukiwanie. Skąd wiedział (Jefferson), że za szczęściem możemy tylko gonić, że nigdy nie będzie nam dane, nieważne, co się wydarzy. Skąd on to wiedział”. Te dwie wykluczające się, antagonistyczne sceny widzę nieprzypadkowo, tu chodzi o drogę. Utożsamią się z tymi emocjami wszyscy, którzy wiedzą, jak to jest stracić nadzieję, która podobno umiera ostatnia. Pomimo tej straty można jednak mieć w sobie siłę, takie tlące się światło, taki przygasający już prawie do końca ogień, który pozwoli wciąż iść, może czasem czołgać się, bo wciąż daje trochę ciepła, aby posuwać się do przodu.

Feniks przechodzi ten etap niezauważalnie. Za tę siłę należy być wdzięcznym, bo nie każdy ma jej tyle. Chris Gardner będąc na dnie, uznawał, że szczęście nigdy (użył tak radykalnego stwierdzenia, sam dopowiedział sobie ten fragment, gdyż nie ma go w treści deklaracji) nie będzie nam dane, a jednak, równocześnie i na przekór nie rezygnował z jego poszukiwania.

Z czego to wynika, zapewne zależy od wielu czynników. Od różnic indywidualnych, doświadczeń, stylów radzenia sobie, stylów przywiązania, wewnątrzsterowności… Wracając jednak do emocji: „jak to jest” poczuć szczęście, wzruszyć się ze szczęścia do łez. W tym trudnym do opisania momencie zatrzymują się jednocześnie wszystkie najtrudniejsze, najcięższe chwile: momenty upadku, braku, straty i zniszczenia, zatrzymują się w sercu, osobiście tam je czuję. Są gorące i słodkie. Pulsują. Są jak wyzwalający szloch, są ulgą, jak łzy, i chce się je wszystkie naraz przytulać i mówić im w kółko, jak bardzo jest się za nie wdzięcznym, jak bardzo się je teraz kocha, bo to one… one właśnie dały w darze to uczucie, które przepełnia, zalewa, odcina od wszystkiego, co nim nie jest. W przeżywaniu szczęścia dominują więc obrazy drogi: zakręty, dziury, przeszkody, strome podejścia. Zgadzam się więc z każdym, kto mówi o szczęściu, używając tej metafory.

Szczęście jest drogą.

Kuba również nie miał zapewnionej bazy humanitarnej i stan ten utrzymywał się latami, permanentnie, i dodatkowo się pogłębiał. Poza tym dostawał niezapowiedziane „strzały”, które działały jak przysłowiowy gwóźdź do trumny; nie jest zaskoczeniem, że utrzymanie ducha nadziei i kreatywne, abstrakcyjne myślenie stanowiło wtedy dla niego duże wyzwanie. Samo słowo „wyzwanie” gdzieś wewnętrznie boli, gdy zestawia się je ze stanem przetrwania. Bo to właśnie był stan przetrwania: skupienia wszystkich swoich zasobów intelektualno-poznawczo-emocjonalnych na utrzymaniu względnie stałych parametrów życiowych, aby nie wypaść całkowicie z ról społecznych, przysparzać jak najmniej zmartwień i trudu bliskim (głównie rodzicom) oraz nie dać po sobie poznać, jak bardzo jest źle… Ale komu nie dać poznać? Ukryć to po prostu przed jak największą liczbą osób. Feniks spala się w spokoju. Skoro on potrafi, to w którym momencie zaczyna się zgoda na ten stan: w Kuby przypadku stan przetrwania, w przypadku Feniksa stan spalania? Przecież oba stany charakteryzuje ból. Dlaczego w ogóle mam się godzić na ból?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: