Jak kochać swoje dziecko i wyznaczać mu granice - ebook
Jak kochać swoje dziecko i wyznaczać mu granice - ebook
Wasze dziecko marudzi, ma napady złości albo nie chce jeść? Każda Wasza prośba kończy się awanturą? Nie jesteście sami! Tysiące rodziców też przez to przechodziło. Barbara C. Unell oraz Jerry L. Wyckoff przygotowali praktyczne rozwiązania ponad 100 najczęstszych problemów związanych z wychowaniem dzieci.
„Jak kochać swoje dziecko i wyznaczać mu granice” pokazuje, jak budować empatyczne relacje, okazywać dzieciom wsparcie i zapewnić niezbędną ochronę; i jak jednocześnie radzić sobie z napadami złości. Co robić w sytuacjach konfliktowych oraz jak zapobiegać przyszłym problemom.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-287-1632-2 |
Rozmiar pliku: | 2,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Walt Disney
Kiedy nasze dzieci były małe, często słyszeliśmy: „Czas leci. Wasze dzieci dorosną w mgnieniu oka. Cieszcie się czasem spędzonym z nimi!”. Cieszyliśmy się i nadal cieszymy.
Niniejszą książkę dedykujemy naszym ukochanym rodzinom: Robertowi, Millie, Amy, Justinowi, Leah, Noahowi, Allison, Armonowi, Christopherowi, Sashy, Alexandrowi, Julianowi, Hieronymusowi i Samirze.
Oraz Tobie, Czytelniku, Twoim dzieciom i wnukom.PRZEDMOWA
Drogi Czytelniku!
Wyobrażasz sobie leki, które, podane twoim dzieciom zmniejszałyby ryzyko wystąpienia u nich problemów ze zdrowiem psychicznym i fizycznym, w tym: otyłości, depresji, stanów lękowych, tendencji samobójczych, uzależnień, problemów z uwagą i samokontrolą, molestowania seksualnego, przemocy fizycznej i psychicznej, chorób serca, cukrzycy, raka płuc i wielu innych?
A co jeśli takie leki można byłoby podawać setki razy dziennie i to zupełnie ZA DARMO – i bez potrzeby biegania do apteki? I w dodatku, oprócz przynoszenia wszystkich wymienionych korzyści, byłyby zdrowe dla dzieci w każdym wieku oraz dla ciebie, kiedy je stosujesz?
Cóż, napisaliśmy tę książkę właśnie po to, żeby dostarczyć ci tych „leków” – które nazwaliśmy „co robić” i „czego nie robić” – naprawdę przynoszących rezultaty, na co są dowody.
A teraz już należą do ciebie!
Najnowsze badania wskazują, że rozwijanie kompetencji dorosłych opiekunów przyczynia się do wzmacniania środowiska relacji, które mają kluczowe znaczenie dla zdrowia dziecka, jego zachowania i uczenia się przez całe życie – według Center on the Developing Child (Centrum Rozwoju Dziecka) na Uniwersytecie Harvarda. „Jak najwcześniejsze więzi z troskliwymi, opiekuńczymi dorosłymi łagodzą stres, dzięki czemu nie staje się on toksyczny, i zmniejszają ryzyko wystąpienia problemów z uczeniem się, zdrowiem i zachowaniem w dalszym życiu”.
To przełomowa informacja dla ludzi, którzy pomagają rodzicom w ich najważniejszym zadaniu – wychowywaniu dzieci. Dlatego przekształciliśmy nasz bestsellerowy poradnik Discipline Without Shouting or Spanking (Dyscyplina bez krzyku i bicia, Wydawnictwo K.E. Liber, Warszawa 2004) w niniejszą książkę – dwa razy grubszą, z czterokrotnie większą liczbą „recept” – wskazówek „Co robić” oraz „Czego nie robić”. Oparliśmy się na badaniach naukowych, by pomagać rodzicom codziennie budować więzi z dziećmi, zapewniać im wsparcie i troskę.
Głęboko wdzięczni badaczom, naukowcom, nauczycielom, rodzicom oraz dzieciom, dzięki którym zdobyliśmy tę wiedzę, przekazujemy ją dalej z bezbrzeżnym podziwem i entuzjazmem.
Mamy nadzieję, że okaże się przydatna
Barbara i JerryWPROWADZENIE
DLACZEGO WYCHOWYWANIE DZIECI
JEST TAKIE STRESUJĄCE?
Pogodny, ruchliwy, niespełna trzyletni Jack oraz jego beztroska siostra, pięcioletnia Ellie, uwielbiali lekcje pływania w miejskim basenie, aż do owego feralnego lipcowego dnia. Otóż tego dnia Jack zdecydował, że nie chce wchodzić do wody czy choćby się do niej zbliżyć.
Ich doświadczona nauczycielka pływania poleciła wszystkim dzieciom usiąść na brzegu basenu, założyć okulary do pływania i wskoczyć do wody, dokładnie tak samo jak podczas poprzednich czterech lekcji.
– Nie! – wrzasnął Jack, z całej siły ciskając okulary w stronę swojej mamy oraz babci zawodowo od dawna zajmującej się wczesną edukacją. Obie przychodziły na każdą lekcję.
Następnie wybuchnął płaczem… i płakał… i płakał. Po czym rozzłościł się i uciekł znad basenu.
Mama z babcią wymieniły przerażone spojrzenia. „Jack przepada za pływaniem! Czemu tak się wściekł?”. Ich serca łomotały. Kobiety były w szoku – czuły palącą mieszaninę wstydu, zmartwienia i paniki.
• • •
Tak właśnie wygląda nieznośna, stresująca codzienność rodzicielstwa: tysiąc razy dziennie czujemy się zagubieni, wstydzimy się, martwimy i nie mamy pojęcia, co robić, żeby skierować zachowanie naszego dziecka z powrotem na właściwe tory. Mama i babcia w ułamku sekundy stanęły przed pytaniami: Co mamy teraz robić? Czy interweniuje trenerka, czy to my powinnyśmy go gonić? I co potem? Zmusić go, żeby wszedł do basenu? Wracać do domu? A co z Ellie? Zostawić ją tutaj? RATUNKU!
Samo opisywanie tej historii podniosło nam ciśnienie, bo przypomniały nam się czasy, kiedy byliśmy rodzicami małych dzieci. Odczuliśmy stres, którego musiały doświadczyć mama i babcia Jacka.
Tak, faktem jest, że okres dzieciństwa to lata rozkwitu fizycznego i emocjonalnego oraz dążenia do niezależności – dzieci są ciekawe, pomysłowe, w każdej chwili gotowe rozwinąć skrzydła. Rozzłoszczone, smutne czy rozczarowane maluchy są uparte, wycofane, lękliwe i wymagające. Dzieci codziennie odkrywają, że świat jest niepobłażliwy, ekscytujący i niezrozumiały, dlatego uczenie ich czasem przypomina pracę na żyznej ziemi, a czasem próby rozkopania skały!
Ze względu na zmienne jak kameleon osobowości oraz nieumiejętność kierowania się „dorosłą” logiką nasze dzieci bywają twardymi przeciwnikami w kwestii dyscypliny. Dotyczy to stawiania granic, ustalania porządku dnia, wpajania dobrych manier, uczenia ich, żeby sprzątały w swoim pokoju i okazywały innym życzliwość oraz szacunek. Nasze dzieci potrzebują tych lekcji i chcą się uczyć od pierwszych miesięcy życia.
Dlaczego? Bo kiedy poznają zasady i uczą się trzymać planu, czują się bezpieczne i wiedzą, czego się spodziewać. Dzięki temu życie staje się bardziej przewidywalne i mniej stresujące. A kiedy dzieci nie są zestresowane, rzadziej odczuwają niepokój i przygnębienie i spada ryzyko, że zaczną nadużywać alkoholu czy narkotyków. Mniejszy stres pozwala dzieciom budować emocjonalną siłę, samokontrolę, samodyscyplinę, i uczy znosić frustrację.
Z drugiej strony, dzieci, które nie muszą trzymać się zasad ani planów, którym pozwala się robić to, na co mają ochotę – kierują się impulsami i nie wiedzą, czego mogą się spodziewać od świata i jak sobie radzić. Mają zatem skłonność do częstych wybuchów złości, stawiają absurdalne żądania, podejmują złe decyzje i są lękliwe, bo żyją w nieustannym stresie. Brakuje im samokontroli i nie umieją korzystać z funkcji wykonawczych. Krótko mówiąc, nie wiedzą, co robić, bo nie wykształciły w sobie takiej umiejętności. A kiedy wyjdą z domu i znajdą się w świecie zasad i porządku, nie będą wiedziały, co robić i jak reagować, bo nigdy nie musiały trzymać się zasad i porządku. A to wywołuje u nich jeszcze większy stres.
Dlatego właśnie tak ważne są owe codzienne lekcje dyscypliny.
• • •
Co zatem mamy robić, żeby stres, związany z wychowaniem dzieci mieścił się w kategorii „dobrego stresu”, który skłoni nas, byśmy reagowali na niewłaściwe zachowanie dzieci z życzliwością, zapewniali im wsparcie, chronili i uczyli? Pokażemy, jak w trudnych chwilach nie zapomnieć o tym, że dyscyplina oznacza wpojenie dziecku zachowania, którego chcemy je nauczyć, co z kolei prowadzi do rozwijania samodyscypliny, samodzielności, pewności siebie i odpowiedzialności za własne czyny i słowa.
Wszyscy wypróbowujemy różne reakcje zmniejszające stres – ustępujemy, kiedy dzieci naciskają, narzekają i marudzą; przekupujemy je; krzyczymy albo dajemy klapsa (patrz rozdział 2.). Te metody mogą tymczasowo powstrzymać niepożądane zachowanie. Ale nie sprawdzają się na dłuższą metę. Nie zmniejszą naszego stresu, a ponadto wywołują toksyczny stres u dzieci. Co więcej, nie uczą naszych dzieci umiejętności życiowych, myślenia, rozwiązywania problemów i radzenia sobie z frustracją – co stanowi ostateczny cel wychowania. Ów ostateczny cel naszych dzieci jest jednocześnie aktualnym celem dla nas – mamy być emocjonalnie odporni, umieć rozwiązywać problemy i radzić sobie, kiedy życie się komplikuje.
• Okazje do nauki
Z tej książki dowiesz się, jak zmienić wybuchy złości w okazje do nauki. A właściwie dowiesz się, jak zmienić różne normalne, lecz frustrujące zachowania, przejawiane przez twoje dziecko, w pozytywne okazje do nauki, które pomogą mu w nabywaniu odpowiedzialności, odporności, okazywania innym szacunku oraz zaradności. Jednak twoje dziecko czasami czuje się smutne, wściekłe czy zmartwione – to normalne, całkowicie zrozumiałe i do przewidzenia; bywa, że kieruje tę złość czy rozczarowanie przeciwko tobie, jeśli nie pozwolisz mu robić tego, co chce, kiedy chce. Jak mawiał nieżyjący już Fred Rogers z wielokrotnie nagradzanego programu telewizyjnego Mister Rogers’ Neighborhood: „Jeśli można o czymś mówić, można nad tym zapanować”. Chciał, żeby dzieci wiedziały, że wszystkie uczucia są naturalne i normalne i że radosne chwile, tak jak chwile smutku, zdarzają się w życiu każdemu. Starał się więc w swojej pracy z dziećmi – w telewizji i poza nią – przekazywać, że dzieci mają silne uczucia, które ich rodzice powinni zrozumieć i na które powinni odpowiadać. Sądził, że dzieci czują się bezbronne, kiedy doznają lęków, niepokojów, emocji, więc najważniejsze, by ich słuchać.
Powiedział: „Jestem przekonany, że kiedy pomagamy dzieciom w zdrowy sposób radzić sobie z uczuciami – tak, żeby nie zrobiły krzywdy sobie ani nikomu innemu – pomagamy budować bezpieczniejszy, lepszy świat”. Zgadzamy się całym sercem. Podobnie jak Rogers w swojej pracy z dziećmi, my także namawiamy do słuchania ich i uczenia, jak się uspokoić, kiedy życie robi się stresujące.
Dzieci nie umieją „wziąć się w garść”, mówi Jack Shonkoff, lekarz medycyny i kierownik Center on the Developing Child (Centrum Rozwoju Dziecka) na Uniwersytecie Harvarda. Kiedy pokazujemy dziecku, jak samodzielnie się uspokajać i ponownie zasnąć, jak wytrzeć rozlane mleko i jak rozwiązywać problemy, kiedy jest prześladowane w szkole – to są okazje do nauki. Cieszy nas to. I cieszy nas, że czytacie naszą książkę, żeby się dowiedzieć, jak zmienić te chwile w coś wartościowego dla was i waszych dzieci.
Warto pamiętać o jednym: dzieci będą się zachowywać jak dzieci i chociaż ich zachowanie bywa denerwujące czy irytujące, nie w tym tkwi problem. Problem w tym, jak reagować, kiedy dzieci marudzą, pyskują, wspinają się na meble, nie chcą jeść albo spać i nas ignorują, żeby nasze reakcje stworzyły okazje do nauki, dzięki którym dzieci przyswoją sobie zachowania, na których nam zależy, a nie te, które chcemy wykorzenić.
• • •
Zatem podsumujmy: Kiedy musimy stawić czoła napadowi złości dziecka, postępujemy najlepiej, jeśli nie tylko staramy się przywrócić spokój, lecz także przy okazji uczymy dziecko, jak sobie radzić z frustracją i gniewem w odpowiedniejszy sposób. A jako pierwsi nauczyciele swoich dzieci jesteśmy dla nich najważniejszym przykładem. Codziennie przekazujemy im swoje wartości poprzez wychowanie, szczególnie w odpowiedzi na normalne, lecz irytujące zachowania.
Sednem naszej książki jest rada jednego z naszych przyjaciół, który lubi ją codziennie powtarzać: „Zachowajmy spokój”. Prawdę mówiąc, sam sobie to powtarza, kiedy musi się uspokoić.
Kiedy uspokajamy się w stresujących momentach, jesteśmy w stanie jaśniej myśleć i odpowiadać na potrzeby innych – dzieci i dorosłych – poprzez cierpliwy dialog wewnętrzny, empatię i wyjaśnienia. Możemy też zwrócić się o pomoc, kiedy potrzebujemy rady i wsparcia, mając świadomość, że nie musimy się wstydzić, nikt nas nie osądza, a fakt, że nie znamy odpowiedzi na wszystkie pytania, nie czyni z nas złych rodziców. Każdy z nas przechodzi „praktyczną naukę zawodu”!
Mamy więc nadzieję, że potraktujesz tę książkę jako coś w rodzaju GPS-u, który doprowadzi cię tam, gdzie chcesz się znaleźć, dając proste wskazówki, żebyś się nie zgubił. Dowiesz się, jak być „uczącym rodzicem” i zachować spokój przy dziecku, które stanowi przeciwieństwo spokoju – nawet jeśli nie wiesz, co robić dalej. Jak wyjaśniamy w następnym rozdziale, zachowując spokój w stresującej sytuacji i pamiętając o zdrowym podejściu, możesz uniknąć stosowania niezdrowej dyscypliny.1
CO ROBIĆ: JAK ZDROWE NASTAWIENIE POZWALA UNIKNĄĆ TOKSYCZNEGO STRESU
Nic nie jest złem ani dobrem samo przez się,
tylko myśl nasza czyni to i owo takim.
William Shakespeare
Przyjmijmy, że właśnie popędzasz córkę, bo za chwilę spóźnicie się do szkoły. Ale w jej słowniku brakuje słowa „pośpiech”, więc powoli wkłada buty, zatrzymuje się na chwilę i podśpiewuje, a potem zaczyna wpatrywać się w przestrzeń. W swoim zwykłym tempie.
Na tym etapie zaczynasz dostrzegać w całej sytuacji potencjalną katastrofę. Prawdopodobnie mówisz sobie: „Nigdy nie zdążymy na czas. Wszyscy pomyślą, że nie jestem dobrym rodzicem. Moja córka zawsze się guzdrze i przez nią się spóźniamy. Nie mogę tego znieść”. Więc, jeśli tak brzmi twój wewnętrzny dialog, jak się teraz czujesz? Zestresowany? Niespokojny? Przygnębiony? Och, i nie zapomnijmy – wściekły?
Zwróć uwagę na kluczowe słowa, które wyolbrzymiają sytuację: „nigdy”, „wszyscy”, „zawsze”, „nie mogę tego znieść”. Jeśli pomyślimy logicznie, zobaczymy, że słowo „nigdy”, które oznacza „w żadnym czasie w przeszłości ani w przyszłości”, nie jest trafne. Analogicznie słowo „zawsze” oznacza „w całej przeszłości i przyszłości” lub „wiecznie”. To nie jest prawda, zgadza się? Widzisz, jak działa takie wyolbrzymienie?
A teraz zmieńmy twój negatywny dialog wewnętrzny w coś łagodniejszego za pomocą pozytywnego dialogu wewnętrznego. „Moja córka się guzdrze, ale damy sobie radę. Jeśli się spóźnimy – trudno. To nie znaczy, że jestem złym rodzicem. Robię, co mogę. I jakoś to zniosę. To nie znaczy, że jestem złym rodzicem. Powinienem zapytać jej lekarza, czy takie zachowanie jest normalne i czy mogę coś z tym zrobić”.
I jak się teraz czujesz? Może odrobinę zestresowany, ale nie przytłoczony i raczej nie zaczniesz krzyczeć, grozić ani bić dziecka, powodowany frustracją. Takie przykłady niezdrowej dyscypliny omówimy w rozdziale 2.
• • •
Z naszej ponadpięćdziesięcioletniej pracy z dziećmi i rodzinami oraz z badań naukowych przeprowadzonych w ciągu tych lat nad stresem jasno wynika, że kluczową rolę pełni umysł. We wprowadzeniu napisaliśmy, dlaczego zajmowanie się małym dzieckiem stresuje nas. W tym rozdziale przyjrzymy się, co się dzieje, kiedy dziecko stale odczuwa szkodliwy stres, i podpowiemy, co robić, żeby ów stres nie stał się dla dziecka toksyczny.
Żeby zrozumieć podstawowy mechanizm biologiczny toksycznej reakcji stresowej, wyobraź sobie, że stoisz na stołku, sięgając po coś na górną półkę i nagle zaczynasz tracić równowagę. Twój mózg krzyczy: „Niebezpieczeństwo!”, a ciało mobilizuje się, żeby cię przed tym niebezpieczeństwem ochronić. Fizyczne zmiany związane z reakcją mózgu na zagrożenie są dobrze znane. Kiedy mózg wyczuwa zagrożenie, ciało zalewają dwa hormony zwiększające czujność: adrenalina i kortyzol. Te hormony przyspieszają akcję serca, zwiększają wydzielanie kwasu żołądkowego i powodują kurczenie naczyń krwionośnych, ograniczając dopływ krwi do rąk i stóp. Wszystkie te fizyczne zmiany są konieczne, by przygotować twoje ciało do walki albo ucieczki przed zagrożeniem – czyli w twoim wypadku upadkiem ze stołka.
Jeśli stężenie adrenaliny i kortyzolu jest odpowiednio wysokie albo jeśli utrzymuje się w mózgu i w ciele odpowiednio długo (ekspozycja na zagrożenie przedłuża się), myślenie staje się utrudnione. Rozwiązywanie problemów zostaje ograniczone do ledwie kilku opcji.
To samo dzieje się w mózgach dzieci. Szeroko zakrojone badania nad biologią stresu wykazały, że prawidłowy rozwój dziecka może ucierpieć wskutek oddziaływania toksycznego stresu – zbyt silnego lub przedłużonego działania mechanizmów reakcji na stres w dziecięcym ciele i mózgu. Tego rodzaju toksyczny stres może wyrządzić nieodwracalne szkody i powodować długotrwałe problemy z nauką, zachowaniem i zdrowiem.
Najbardziej wrażliwą na stres częścią naszego mózgu jest kora przedczołowa, która stanowi ośrodek decyzyjny w mózgu. W rezultacie dzieci dorastające w niesprzyjających, stresujących warunkach – również w środowisku, w którym systematycznie dostają klapsy, są straszone albo lekceważone – doświadczają toksycznego stresu. Ów toksyczny stres zazwyczaj nie pozwala im usiedzieć spokojnie, utrudnia koncentrację, znoszenie rozczarowań i wykonywanie poleceń. A przede wszystkim dzieci, które żyją w toksycznym stresie, mają problemy z samoregulacją – czyli panowaniem nad sobą. Ich mózg jest ciągle w stanie gotowości, bo nie wie, czy jakiś troskliwy dorosły zapewni im stałe wsparcie.
Badania wykazały, że więzi z troskliwymi, responsywnymi dorosłymi zapewniającymi wsparcie, jak najwcześniej zabezpieczające dziecko przed działaniem stresu, mogą zapobiec wystąpieniu szkodliwych skutków toksycznego stresu albo je cofnąć. Właśnie dlatego tak ważne jest, by rodzice przede wszystkim okazywali troskę, wspierali i chronili dziecko i systematycznie, w pozytywny sposób wpajali mu to, czego chcą je nauczyć. Dzięki temu chronią je przed toksycznym stresem. (Odpowiednich narzędzi dostarczamy kolejno w „Problemach wychowawczych i rozwiązaniach” – od strony 49). Rodzice mogą pracować nad takim nastawieniem, stosując „trzy kroki do zdrowego podejścia”: wewnętrzny dialog, empatię i naukę.
• Wewnętrzny dialog, empatia i nauka:
zdrowe podejście.
Wewnętrzny dialog
Badacze poznawczo-behawioralni od dawna uważają, że przekonania tworzą emocje. Zatem, żeby zmienić uczucia, musimy najpierw odszukać przekonania, które leżą u podstaw naszych uczuć i zmienić je. Brzmi prosto, ale to trudniejsze niżby się wydawało. Nabieramy przyzwyczajeń, z winy których czujemy się nie tak, jakbyśmy chcieli.
Słowa, których używamy, możemy podzielić na dwie podstawowe grupy: pozytywny i negatywny dialog wewnętrzny. Pozytywny dialog wewnętrzny utrzymuje nasz stres na niskim poziomie, chroni przed depresją i pomaga podejmować jasne decyzje. Z kolei negatywny dialog wewnętrzny wzmaga stres i napędza lęki oraz depresję.
Poniżej podajemy przykład, jak zmienić negatywny dialog wewnętrzny w pozytywny: jeśli dziecko wyleje mleko i odruchowo myślimy: „To okropne! Co za bałagan!”, możemy przestawić się na pozytywny dialog wewnętrzny i powiedzieć: „Nic się nie stało. Weźmiemy gąbkę i wszystko wytrzemy”.
Nasz spokojny i konstruktywny dialog wewnętrzny dostarczy dziecku wzorca, dzięki któremu uniknie ono złego nawyku wyolbrzymiania zdarzeń i postrzegania ich jako katastrof, zamiast traktowania ich realistycznie – jako znośnych sytuacji, które można naprawić. Stawianie czoła problemom jest wystarczająco trudne, nie warto pogarszać sytuacji słowami, które wzmagają stres, wywołują lęki i depresję oraz mogą prowadzić do podejmowania wychowawczych decyzji, które szkodzą naszemu dziecku.
Empatia
Empatia to umiejętność postawienia się w cudzej sytuacji, co pozwala nam zobaczyć świat oczami innego człowieka. Czując to, co czuje nasze dziecko, przyjmując jego perspektywę, możemy zrozumieć, czemu zachowuje się tak, jak się zachowuje.
Na przykład kiedy twoje dziecko uderzy innego malucha, przede wszystkim postaw się w jego sytuacji. Jak byś się czuła na miejscu swojego dziecka? Zachowałabyś się tak samo? W takiej chwili potrzebna jest empatia, więc powiedz: „Przykro mi, że postanowiłeś uderzyć Erica. Wiem, że to frustrujące, kiedy chcesz czegoś, co ma ktoś inny”. W ten sposób przekazujesz dziecku zrozumienie i współczucie oraz dostarczasz wzoru do naśladowania na przyszłość. Kontynuuj lekcję, skupiając się na ofierze – zapytaj: „Jak według ciebie poczuł się Eric, kiedy go uderzyłeś? Jak byś się poczuł, gdyby to on cię uderzył?”. Te pytania pomogą agresywnemu dziecku zrozumieć, jak czuje się ofiara agresywnego zachowania.
Niestety możemy również dać zły przykład empatii, mówiąc coś w stylu: „Jak mogłeś to zrobić? Powinieneś wiedzieć, że tak nie wolno. To było bardzo niemiłe”. To nie jest szczególnie empatyczny język i nie uczy dziecka empatii w stosunku do innych. Stawiając się na miejscu dziecka, możesz zrozumieć, jak ono się czuje, kiedy reagujesz w tak nieempatyczny sposób.
Nauka
Chcesz wpoić dziecku nowe zachowanie w miejsce tego, które jest dla niego niekorzystne. Przedstawione w tej książce strategie nauczania opierają się na stosowanej analizie zachowania, naukowej metodzie używanej do rozpoznawania przyczyn zmiany zachowania. Kroki są bardzo proste. Najpierw demonstrujesz pożądane zachowanie, potem pokazujesz dziecku, jak ma je zastosować, i na koniec – sprawiasz, że dane zachowanie się opłaca.
Ten model nauczania stanowi przeciwieństwo modelu kary, o którym większość z nas myśli w pierwszej kolejności, kiedy chcemy zmienić jakieś zachowanie. Uwierzyliśmy, że jeśli ukarzemy za jakieś zachowanie, ono zniknie i nigdy nie wróci. To przekonanie zawiera kilka podstawowych błędów. Po pierwsze, kara skupia się wyłącznie na wykorzenieniu danego zachowania, nie na wpojeniu nowego, zastępczego zachowania. Wszyscy słyszeliśmy napomnienia: „Nie rób tego” i zadawaliśmy sobie pytanie: „Skoro nie mogę tego robić, to co mam robić?”. Nauczanie oznacza: „Zamiast robić tamto, zrób to”.
Badania behawioralne nad stosowaniem kar konsekwentnie dowiodły, że po ukaraniu niepożądane zachowanie często „schodzi do podziemia”. Krótko mówiąc: nie znika, tylko przestaje być widoczne. Zachowanie zmienia się tylko po to, żeby osoba wymierzająca karę go nie dostrzegła. Czego świadectwem jest kwitnący handel wykrywaczami radarów i ich produkcja.
Poza tym strategie karania często posiłkują się przemocą i polegają na grożeniu bólem, by zniechęcić do niepożądanego zachowania. Jednak w rzeczywistości kończy się to podwyższonym poziomem stresu, który może zaszkodzić dziecku, jak wspominaliśmy na początku niniejszego rozdziału.
• Każdy może stosować zdrowe podejście
Poniżej kilka szczególnych pytań, które często słyszymy, dotyczących możliwości zastosowania zdrowego podejścia przez samotnych rodziców, dziadków oraz w programach przedszkolnych i przeznaczonych dla najmłodszych dzieci. Odpowiedź brzmi – tak! Im troskliwsi, bardziej opiekuńczy i pomocni są dorośli, tym lepiej.
Samotni rodzice i „współrodzicielstwo” (co-parenting)
Pytanie: Co robić, kiedy małżonek, były małżonek albo drugi rodzic nie uczy dyscypliny?
Samodzielne wychowywanie małego dziecka – jako jedyny opiekun przez kilka dni w tygodniu albo przez cały czas – to trudne zadanie nawet dla najbardziej kompetentnych rodziców. Wychowywanie dzieci to nie tylko praca, która trwa dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, i wymaga uwagi oraz cierpliwości. To również zajęcie, które z założenia jest pracą zespołową. Jeśli rodzice żyją w separacji, są rozwiedzeni albo mieszkają osobno z innych przyczyn, choćby tylko przez kilka dni pod rząd, z powodu pracy czy podróży, najlepiej byłoby, gdyby wspólnie opracowywali strategie, dzielili się obowiązkami i ustalali zasady, które pozwolą im wychować niezależne, samodzielne, kochające i empatyczne dzieci. I zamiast skupiać się na próbach kontrolowania, co robi, bądź czego nie robi drugi rodzic, każde z rodziców powinno stosować strategie, które omówiliśmy w tej książce.
Pamiętaj, że dzieci potrafią zrozumieć i zastosować różne zasady w różnych miejscach, bo zasady są związane z miejscem. Warto jednak zauważyć, że wojna o praktyki wychowawcze z drugim rodzicem doprowadzi do tego, że dziecko padnie jej ofiarą. Nikt nie wychodzi z wojny bez szwanku, więc jeśli rodzice nie mogą się porozumieć w sprawie zasad, każde z nich powinno tłumaczyć dziecku, że zasady mogą się różnić w zależności od tego, w czyim domu dziecko mieszka w danym czasie – i że to jest w porządku.
Dziadkowie wychowujący dzieci
Pytanie: W jaki sposób dziadkowie mogą stosować zdrowe podejście, kiedy w stosunkach między nimi a rodzicami wnuków emocje biorą górę?
Silne emocje w relacjach między dziadkami, rodzicami i dziećmi mogą prowadzić do powstawania konfliktów – walki o władzę i kontrolę, o to, „kto rządzi”, jeśli chodzi o podejmowanie decyzji w kwestii dyscypliny i wychowania.
Dziadkom może się wydawać, że to oni powinni „rządzić”, bo taką rolę zawsze pełnili w stosunku do własnych dzieci. Mogą również sądzić, że są „starsi i mądrzejsi”, więc ich dorosłe dzieci powinny się na nich wzorować, podejmując decyzje wychowawcze.
Między pokoleniami mogą zaistnieć również konflikty na tle zmian kulturowych, na przykład o to, czym jest „zdrowe jedzenie”. Rodzice mogą przejmować się problemami zdrowotnymi związanymi z dietą i wymagać, żeby ich dzieci jadły tylko organiczne produkty, żywność wolną od GMO, warzywa i mięso od lokalnych rolników czy produkty bezglutenowe lub bezmleczne. Mogą domagać się najróżniejszych diet dla swoich dzieci, od paleo po wegańską.
Z kolei dziadkowie mogą przestrzegać innych zaleceń żywieniowych (jedzenie niskotłuszczowe, ze zmniejszoną zawartością cukru itd.). Tak czy owak dziadkowie, którzy chcą zaspokoić potrzeby wnucząt i nie zrazić do siebie ich rodziców, powinni kierować się szacunkiem, gotowością do kompromisu i rozmowy oraz empatią, co pozwoli uzupełnić wiedzę i uniknąć awantur przy posiłkach.
Zazdrość i rywalizacja także bywają powodem tarć między dziadkami a ich dorosłymi dziećmi lub między dziadkami ze strony obojga rodziców. Choć dziadkowie mogą sobie nawet nie zdawać sprawy z własnych egocentrycznych oczekiwań w stosunku do swoich dorosłych dzieci i tego, jak powinni być przez nie traktowani, wielu z nich ma zwyczaj liczyć, jak dużo czasu poświęcają im wnuki i jakie przekazują wnukom prezenty w porównaniu z dziadkami ze strony drugiego rodzica.
Mogą powtarzać sobie coś takiego: „Mój syn powinien mnie częściej zapraszać. Jego żona prosi swoją matkę o opiekę nad dzieckiem, a mnie nie”. „To okropne że moja córka wcale do mnie nie dzwoni, odkąd urodziła dziecko”. „Dlaczego mój syn i jego żona wychodzą i oczekują, że zajmę się dziećmi za każdym razem, kiedy przychodzę, żeby spędzić z nimi czas?”.
Jeśli należysz do dziadków, którzy zadręczają się relacją ze swoimi dorosłymi dziećmi oraz wnukami, zastanów się, jak ta zazdrość i porównywanie wpływają na wasze wzajemne stosunki – nie mówiąc już o twoim poziomie stresu.
Zadaj sobie następujące pytania:
• W czym mi to pomaga?
• W czym to pomaga moim dzieciom?
• Na jakim poziomie jest mój stres, kiedy mówię sobie coś tak krzywdzącego?
• W jaki sposób poprawia to moją relację z dziećmi i wnukami?
• Czy dzięki temu czuję się szczęśliwy czy przygnębiony?
• Czemu ma służyć podejście „o ja biedny”?
• Czy w ten sposób stanę się najlepszym dziadkiem?
To właśnie przekaz, który dziadkowie sami sobie powtarzają, tak ich dręczy. Ale kiedy zmienią swój wewnętrzny dialog i powiedzą sobie, że bycie dziadkiem i rodzicem dorosłych dzieci to nie zawody, ich nastawienie zmieni się z negatywnego na pozytywne. Zamiast myśleć: „Chcę, żeby mnie lubili najbardziej!”, zaczynają myśleć: „Cieszę się, że moje wnuki mają liczne relacje z troskliwymi dorosłymi”.
Wszystkim tym problemom można zaradzić, jeśli dziadkowie okażą się elastyczni i otwarci na potrzeby wnuków. W końcu najważniejsze są przecież ich osobista więź i pozytywne relacje z dorosłymi dziećmi oraz wnukami. Sprzeczki o diety, formalności i oczekiwania nie pozwolą im konsekwentnie uczyć wnuków i być takimi dziadkami, jakich wnuki potrzebują.
Dyscyplina w żłobku/przedszkolu/edukacji wczesnoszkolnej/szkole
Pytanie: Co robić, jeśli mój żłobek, przedszkole czy szkoła nie stosuje tych rozwiązań? Czy nadal mogę je stosować w domu? Tak!
Szkoły, obozy i inne ośrodki zapewniające opiekę nad dzieckiem wprowadzają wiele różnych strategii dyscyplinowania, służących kształtowaniu pozytywnych zachowań. Poddawanie dzieci różnym planom dyscyplinowania nie stanowi problemu. Dzieci przez cały czas uczą się rozmaitych zasad. (Na przykład w przedszkolu Charliemu nie wolno wspinać się na meble, ale w domu może to robić). Najważniejsze, żeby dany plan dyscyplinowania nie zawierał żadnej przemocy – emocjonalnej, fizycznej ani seksualnej, w tym klapsów. Zdrowe podejście uczy szacunku dla innych, rozwija takie wartości jak odpowiedzialność, odporność, empatia i zaradność – cechy, z których dziecko będzie korzystać codziennie do końca życia. Nie wywołuje przy tym szkodliwego stresu, który może stać się dla dziecka toksyczny i doprowadzić do kłopotów ze zdrowiem, z nauką i zachowaniem.
• • •
koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersji