Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jak nie dać sobą manipulować - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
15 lutego 2022
Ebook
37,90 zł
Audiobook
42,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
37,90

Jak nie dać sobą manipulować - ebook

MANIPULATORZY ROZPORZĄDZAJĄ JEDYNIE TAKĄ MOCĄ, JAKĄ IM NADAJEMY

„Kiedy mają przed sobą ludzi przenikliwych, pozbieranych i stanowczych, stają się bezbronni. Nie mam najmniejszego zamiaru «unicestwiać» biednych manipulatorów. Dążę jedynie do tego, aby nie pozostawiano im pola do działania i by nie mogli wyrządzać tylu szkód. Chciałabym także, abyś mógł utrzymywać z nimi kontakty, dokładnie wiedząc, czego się po nich spodziewać”.

Manipulacja przybiera różne formy: od szantażu emocjonalnego w rodzinie czy w pracy po dominację jednej osoby w związku czy silny wpływ przyjaciela. Co najgorsze, na każdym etapie życia możemy spotkać ludzi, którzy będą chcieli nas wykorzystać, żeby osiągnąć własne cele. Ich techniki – jednocześnie proste i wyrafinowane – są niezwykle skuteczne, dlatego wielu z nas żyje w toksycznych relacjach, nawet o tym nie wiedząc.

Z tej książki, powstałej na podstawie historii ofiar manipulatorów, dowiesz się, dlaczego właśnie osobom nadwydajnym mentalnie trudno jest wychwycić pozorną życzliwość i wskazać źródła manipulacji. Pomoże ci ona także rozpoznać toksyczne osoby wokół siebie i uwolnić się od nich. Stosując się do zawartych w niej porad, przestaniesz być w końcu seryjną ofiarą manipulacji i odzyskasz upragnioną niezależność psychiczną.

„...podzielę się z tobą wszystkim, co wiem o manipulatorach, co zrozumiałam z ich osobowości i czego się u nich doszukałam. Wyzwolisz się spod ich wpływu tylko, jeśli dostrzeżesz i zrozumiesz, kim są naprawdę, co, jak i dlaczego robią. I od razu, korzystając z okazji, odpowiem na zadawane mi tysiące razy pytanie: nie, nie mam osobistych porachunków z manipulatorami i nie pałam do nich nienawiścią!”

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8225-172-2
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SŁOWO WSTĘPNE

Słowo wstępne

Drodzy za dużo myślący czy­tel­nicy, zanim przy­stą­pi­cie do lek­tury, pozwól­cie, że zwrócę waszą uwagę na pewien pro­blem.

Jak już pisa­łam w _Jak mniej myśleć_ i _Jak lepiej myśleć_, ludzie, któ­rzy za dużo myślą, uwiel­biają kart­ko­wać książki, prze­cho­dząc bez­po­śred­nio do frag­men­tów, które, jak sądzą, odno­szą się do nich, i pomi­ja­jąc te, które wydają im się nudne.

Ten spo­sób może się oka­zać odpo­wiedni pod­czas nie­jed­nej lek­tury, ale nie takiej, która pełni rolę „tera­peu­tyczną”. Książka, którą zaczy­na­cie czy­tać, została pomy­ślana tak, żeby wywo­ły­wać u was nagłe prze­bły­ski świa­do­mo­ści. Zadba­łam o logikę wywodu, aby­ście mogli się osta­tecz­nie uwol­nić od wszyst­kiego, co czyni was podat­nymi na mani­pu­la­cję. Jeśli będzie­cie ska­kać po roz­dzia­łach, nie śle­dząc wątku, ist­nieje obawa, że nie zro­zu­mie­cie nie­któ­rych wysu­wa­nych przeze mnie twier­dzeń. Jeśli pomi­nie­cie jakieś frag­menty, nie będzie­cie w sta­nie uzmy­sło­wić sobie pew­nych spraw.

Dla­tego, podob­nie jak w przy­padku _Jak mniej myśleć_ i _Jak lepiej myśleć_, pro­szę, byście czy­ta­jąc tę książkę, prze­strze­gali przy­ję­tego przeze mnie porządku. Tylko wów­czas przy­nie­sie wam ona korzy­ści.

Ruszajmy więc w drogę. Przy­jem­nej lek­tury!PRZED­MOWA

Przed­mowa

Mijają dwa­dzie­ścia cztery lata, odkąd towa­rzy­szę ofia­rom mani­pu­la­to­rów i badam spo­soby postę­po­wa­nia oraz reak­cje zarówno jed­nych, jak i dru­gich, a także łączące ich zależ­no­ści. Przede wszyst­kim jed­nak poszu­kuję roz­wią­zań, które umoż­li­wią ofie­rze wyzwo­le­nie się spod wła­dzy mani­pu­la­tora.

Wie­lo­let­nia prak­tyka pozwo­liła mi roz­szy­fro­wać oso­bo­wość mani­pu­la­to­rów i ich ofiar oraz okre­ślić, co składa się na szcze­gólną więź mię­dzy n imi. Pod­czas kolej­nych sesji coachin­go­wych gro­ma­dzi­łam coraz bar­dziej wni­kliwe spo­strze­że­nia, for­mu­łu­jąc różne hipo­tezy, które potwier­dza­łam bądź odrzu­ca­łam. Poznaw­szy skła­dowe myśle­nia kom­plek­so­wego, mogłam bli­żej się przyj­rzeć, w jaki spo­sób mani­pu­la­to­rzy świa­do­mie bądź instynk­tow­nie wyko­rzy­stują paję­czą sieć waszych myśli, by utkać z niej pułapkę. Wręcz pora­ziło mnie to, jak mani­pu­la­tor i ofiara się ze sobą uzu­peł­niają. I tak z hiper­este­zją¹ jed­nego idzie w parze eks­pan­syw­ność sen­so­ryczna dru­giego (wyja­śnię wam to dalej!), z cho­ro­bliwą potrzebą rozu­mie­nia – rów­nie cho­ro­bliwa odmowa wyja­śnia­nia, a z umi­ło­wa­niem pokoju i har­mo­nii – dąże­nie do próby sił i kon­fliktu…

Poczy­nione spo­strze­że­nia przed­sta­wi­łam w pię­ciu książ­kach: trzech poświę­co­nych mani­pu­la­cji psy­chicz­nej i dwóch – myśle­niu kom­plek­so­wemu, które nazwa­łam „nad­wy­daj­no­ścią men­talną” (by nie okre­ślać go mia­nem „nad­in­te­li­gen­cji”, któ­rej nie dostrzega u sie­bie wielu spo­śród za dużo myślą­cych).

Tematy, jakie poru­sza­łam w tych książ­kach, prze­pla­tają się wza­jem­nie. Kolejno napi­sa­łam:

- _Échapper aux mani­pu­la­teurs: les solu­tions exi­stent!_ (Uciec od mani­pu­la­to­rów: roz­wią­za­nia ist­nieją);
- _Jak mniej myśleć. Dla ana­li­zu­ją­cych bez końca_ _i_ _wysoko wraż­li­wych_;
- _Divor­cer d’un mani­pu­la­teur: un emploi à plein-temps_ (Roz­wo­dzić się z mani­pu­la­to­rem: praca na cały etat);
- _Enfants de mani­pu­la­teurs: com­ment les protéger ?_ (Dzieci mani­pu­la­to­rów: jak je chro­nić?);
- _Jak lepiej myśleć. Dla ana­li­zu­ją­cych bez końca_ _i_ _wysoko wraż­li­wych_.

W książ­kach o mani­pu­la­to­rach poświę­cam całe roz­działy pro­fi­lowi ofiar. W tych o nad­wy­daj­no­ści men­tal­nej wyja­śniam obszer­nie nad­wy­daj­nym, że powinni pod­cho­dzić nie­uf­nie do pew­nej cechy swo­ich zło­żo­nych umy­słów, jaką jest łatwość ule­ga­nia suge­stii.

Ogól­nie bio­rąc, lek­tura moich ksią­żek odnio­sła sku­tek: wielu z was zdo­łało wybrnąć z sytu­acji, w któ­rej byli­ście nara­żeni na mani­pu­la­cję. Pogo­dzi­li­ście się ze swoim kom­plek­so­wym, roz­ga­łę­zio­nym myśle­niem i odzy­ska­li­ście pew­ność sie­bie. Usły­sza­łam od was: „Uff, wresz­cie odży­łem!”. Ale okres wyci­sze­nia z reguły nie trwał długo.

Taka bowiem jest rze­czy­wi­stość: nawet jeśli nad­wy­dajni doło­żyli sta­rań, aby wyjść z uza­leż­nie­nia, i nawet jeśli roz­szy­fro­wali jego mecha­ni­zmy, na­dal przy­cią­gają mani­pu­la­to­rów jak magnes. Zro­zu­mieli, wie­dzą, a jed­nak… Tak jakby im bra­ko­wało jakie­goś ele­mentu, zba­wien­nego prze­bły­sku świa­do­mo­ści, który by ich raz na zawsze uchro­nił przed mani­pu­la­cją psy­chiczną. Nie­któ­rzy z was doznali takiego prze­bły­sku, lecz należą do rzad­ko­ści. Mówią mi ze śmie­chem, że teraz już z daleka roz­po­znają mani­pu­la­to­rów, goto­wych pocią­gać za sznurki, i że sami napę­dzają tam­tym stra­chu. Nie­stety, inni wydają się dotknięci amne­zją. Wie­dza, jaką zdo­byli, się ulot­niła. Wszystko trzeba zaczy­nać od nowa.

Zaj­muję się ofia­rami mani­pu­la­cji psy­chicz­nej od tak dawna, że czę­sto spo­ty­kam swo­ich byłych klien­tów po kilku latach. Kie­dyś pomo­głam im wyzwo­lić się ze znie­wa­la­ją­cej, nisz­czy­ciel­skiej rela­cji. Teraz czują, że powinni przyjść po radę, gdyż znów wplą­tali się w jakiś tok­syczny zwią­zek. Tak jakby potrze­bo­wali przy­po­mi­na­ją­cej dawki szcze­pionki. Zdzi­wiło mnie, jak szybko ludzie za dużo myślący „zapo­mi­nają” o ist­nie­niu mani­pu­la­to­rów. Weseli, kocha­jący, ufni, znów kie­rują się odru­chem serca i wysta­wiają czeki in blanco w sto­sun­kach mię­dzy­ludz­kich. Czy nie chcąc przy­jąć do wia­do­mo­ści tej iry­tu­ją­cej prawdy, nad­wy­dajni men­tal­nie stają się ide­al­nymi ofia­rami dla pierw­szego lep­szego mani­pu­la­tora, jaki pojawi się na ich dro­dze?

Jakiś czas temu zgło­siła się do mnie Fran­cine, która miała w pracy kło­poty zwią­zane bez­po­śred­nio ze swoją nie­uświa­do­mioną nad­wy­daj­no­ścią. Gdy zro­zu­miała, kim jest i jak funk­cjo­nuje, mogła dosto­so­wać się do kole­gów i zna­leźć zaję­cie, które naj­bar­dziej jej odpo­wia­dało. Przy­cho­dzi do mnie dwa lata póź­niej, aby oce­nić nową sytu­ację, gdyż wła­śnie awan­so­wano ją na wie­lo­za­da­niowe sta­no­wi­sko, o jakim marzyła, ale w jej obec­nym dziale „nie wszystko układa się dobrze”. Kie­row­niczka jest „dziwną osobą”, „chyba nie­zbyt kom­pe­tentną”, jak sądzi Fran­cine. W krót­kim cza­sie nowi kole­dzy zaczy­nają trak­to­wać moją klientkę jak kozła ofiar­nego, a „nie­udolna” sze­fowa rze­komo wsta­wia się za nią u zwierzch­ni­ków. Wysłu­chuję Fran­cine. Z jej opo­wie­ści wycią­gam wnio­sek, że nowa sze­fowa jest sprytną mani­pu­la­torką, zamie­rza­jącą obar­czyć ją odpo­wie­dzial­no­ścią za wszystko, co szwan­kuje w pod­le­głym jej dziale. Wydaje mi się rów­nież oczy­wi­ste, że napawa się porażką Fran­cine i z naj­wyż­szą roz­ko­szą wydaje ją na łup zespołu, wpy­cha­jąc ją na paję­czynę niczym muchę i patrząc, jak zostaje pożarta. Moja hipo­teza nie tra­fia jed­nak Fran­cine do prze­ko­na­nia. Klientka opo­wiada mi dal­szy ciąg swo­jej histo­rii: latem, tuż przed wyjaz­dem na waka­cje, sze­fowa, czę­sto podej­mu­jąca decy­zje pod wpły­wem impulsu, nagle posta­na­wia cał­ko­wi­cie zmie­nić pewną pro­ce­durę. Suge­ruję mojej klientce, że sze­fowa zosta­wia ją samą na nowym sta­no­wi­sku i zwala na nią gigan­tyczną robotę, nara­ża­jąc ją na nie­chęć zespołu. Fran­cine staje w obro­nie zwierzch­niczki: „Ależ nie, ona nie jest mani­pu­la­torką! Nie zda­wała sobie sprawy z ogromu pracy, jaką mi powie­rza, ani z wro­go­ści kole­gów wobec mnie”. Jestem zdu­miona. Biorę głę­boki oddech i mówię do Fran­cine pro­sto z mostu: „Pro­szę posłu­chać, potrze­buję pani. Nie­długo muszę napi­sać książkę, w któ­rej wyja­śniam, dla­czego nad­wy­dajni są wyma­rzo­nymi ofia­rami dla mani­pu­la­to­rów. Pani mąż był mani­pu­la­to­rem, a więc wie pani, jacy są ci ludzie i jak dzia­łają. Z tego, co mi pani opo­wiada o swo­jej sze­fo­wej, jasno wynika, że jest wobec pani nie­życz­liwa. Niech mi pani powie, dla­czego nie chce pani przy­znać, że kie­row­niczka jest mani­pu­la­torką?”. Fran­cine wydaje się skon­ster­no­wana moim pyta­niem. Jest pół­przy­tomna i zamro­czona, jakby wybu­dzała się z hip­nozy. Coś bąka pod nosem i naj­wy­raź­niej ma mętlik w gło­wie. Na następ­nej sesji jest już „roz­bu­dzona”. Przy­tomna, sta­now­cza, pozbie­rana. Ani śladu splą­ta­nia, jakiego doświad­czała poprzed­nio. Mówi mi, że wszystko prze­my­ślała i że mam cał­ko­witą rację. Potwier­dza zarzuty, jakie przed­sta­wi­łam. Potem wykłada mi, punkt po punk­cie, jaką mowę w swo­jej obro­nie zamie­rza wygło­sić na następ­nym zebra­niu. Mogę jedy­nie pochwa­lić jej plan. Kiedy osoba nad­wy­dajna men­tal­nie wresz­cie posta­na­wia się bro­nić, słowa, jakich zamie­rza użyć, są nie­zwy­kle trafne! Fran­cine przy­znaje też, że poprzed­nio zacho­wy­wała się jak zahip­no­ty­zo­wana.

Dwa lata temu Éric z nie­ma­łym tru­dem porzu­cił swoją per­fek­cyj­nie mani­pu­lu­jącą żonę, pozo­staje jed­nak na­dal pod wpły­wem ich pięt­na­sto­let­niej córki, nasta­wio­nej do niego nie­chęt­nie przez matkę. Wydaje się, że nowa part­nerka wspiera go w sta­ra­niach o poprawę sto­sun­ków z dziec­kiem. Jed­nak z cza­sem oka­zuje się, że jest ona rów­nie zręczną mani­pu­la­torką co jej poprzed­niczka i naj­wy­raź­niej psuje rela­cje mię­dzy Érikiem a nasto­latką, rywa­li­zu­jąc z nią. Sys­te­ma­tycz­nie sabo­tuje wszel­kie dzia­ła­nia, jakie wdra­żamy razem z moim klien­tem, aby popra­wić sto­sunki rodzinne, a jej reak­cje i wypo­wie­dzi coraz czę­ściej świad­czą o tym, że ma uro­je­nia. Éric nie chce przy­jąć do wia­do­mo­ści, że pomy­lił się po raz drugi. Znaj­duje tysiące wymó­wek, uspra­wie­dli­wia­jąc dewia­cyjne zacho­wa­nia swo­jej nowej part­nerki. Potem wyznaje mi ze skru­szoną miną: wie, jaka ona jest, ale ją kocha. Nie potrafi się z nią roz­stać.

Jean-Paul pod­czas sprawy roz­wo­do­wej paro­krot­nie prze­ko­nał się o nie­go­dzi­wo­ści i chci­wo­ści swo­jej byłej żony. Roz­po­znał jej cechy w opi­sach mani­pu­la­to­rów obu płci, jakie zamie­ści­łam w swo­ich książ­kach. Mimo to zdaje się sys­te­ma­tycz­nie zapo­mi­nać, z kim ma do czy­nie­nia, i postę­puje tak, jakby jego eks była osobą godną zaufa­nia, roz­sądną i pełną dobrej woli. Za każ­dym razem, gdy spo­tyka go z jej strony kolejna pod­łość, spada z obło­ków. Jean-Paul jest dyrek­to­rem firmy. Jakiś czas wcze­śniej zatrud­nił pew­nego mło­dego czło­wieka, który go wzru­szył i któ­remu chciał „dać szansę”. Wkrótce potem zauwa­żył, że od chwili, gdy go przy­jął, rośnie liczba nie­obec­no­ści wśród człon­ków zespołu i zwięk­sza się rota­cja na sta­no­wi­skach, co świad­czy o złych nastro­jach wśród per­so­nelu. Lek­ce­waży jed­nak pro­blem. Nie­wąt­pli­wie impul­sywny młody czło­wiek ma trudny cha­rak­ter, ale Jean-Paul jest prze­ko­nany, że on jako szef panuje nad sytu­acją i że jeśli okaże ojcow­ską pobłaż­li­wość oraz cier­pli­wość, wyj­dzie na swoje. Przez tę przy­krą sprawę traci dużo czasu, ener­gii i pie­nię­dzy, ale jest zado­wo­lony, ponie­waż dwa lata póź­niej udaje mu się wyne­go­cjo­wać z nie­sub­or­dy­no­wa­nym pra­cow­ni­kiem roz­wią­za­nie umowy o pracę za poro­zu­mie­niem stron. Uczu­cie ulgi nie trwa jed­nak długo: uro­czy mło­dzie­niec w isto­cie posta­na­wia „zabić ojca”. Cho­ciaż zgo­dził się na roz­wią­za­nie umowy, pozywa go do sądu za bez­prawne zwol­nie­nie. Jean-Paul nie rozu­mie takiego postę­po­wa­nia, ale nie chce przy­znać, że były pra­cow­nik jest mani­pu­la­to­rem. Woli wie­rzyć, że młody czło­wiek po pro­stu cierpi. W pew­nym sen­sie uwznio­śla to doznane przez Jean-Paula przy­kro­ści.

Marianne omal się nie wykoń­czyła w trak­cie okrop­nego roz­wodu. Stop­niowo nauczyła się jed­nak prze­ciw­sta­wiać mężowi, który jak się oka­zało, był nie­zwy­kle wyra­fi­no­wa­nym mani­pu­la­to­rem. Nie udało mu się ode­brać Marianne dzieci i osta­tecz­nie się pod­dał, ucie­ka­jąc za gra­nicę. Moja klientka spra­wia wra­że­nie, jakby dosko­nale wie­działa, jak dzia­łają mani­pu­la­to­rzy. Trzeźwo oce­nia swo­jego byłego męża. Nie­dawno poznała nowego męż­czy­znę. Pod jego wpły­wem zaak­cep­to­wała rela­cję uczu­ciową cał­ko­wi­cie sprzeczną z war­to­ściami, które wyznaje. Mimo to nie chce w nim widzieć kolej­nego mani­pu­la­tora. Słu­cha­jąc jej, jestem zasko­czona pomy­sło­wo­ścią, jaką wyka­zuje, tłu­ma­cząc i uspra­wie­dli­wia­jąc wszyst­kie jego zacho­wa­nia, pod któ­rych wpły­wem postę­puje wbrew wła­snym zasa­dom.

Kilka lat temu z moją pomocą Sonia opu­ściła męża, zręcz­nego mani­pu­la­tora, nie pono­sząc przy­krych kon­se­kwen­cji. W osta­tecz­nym roz­ra­chunku roz­sta­nie wyszło jej na dobre, bo zaczęła wyka­zy­wać wię­cej ini­cja­tywy w pracy, a nawet spo­tkała nowego, naprawdę cudow­nego part­nera. Wraca do mnie, ponie­waż ma spory kło­pot. Skon­tak­to­wał się z nią dawny kolega, który „roz­krę­cał firmę”, i zapro­po­no­wał jej sta­no­wi­sko dyrek­torki (w isto­cie figu­rantki) w powsta­ją­cym przed­się­bior­stwie. Od samego początku Sonia miała złe prze­czu­cia. Nie prze­pa­dała za tym czło­wie­kiem już w prze­szło­ści, kiedy razem pra­co­wali. Jej opo­wieść jed­nak mnie zadzi­wiła. Kobieta jakby cier­piała na roz­dwo­je­nie jaźni. Dostrze­gała nie­lo­gicz­no­ści czy nie­do­po­wie­dze­nia, czuła wywie­raną pre­sję. Prze­wi­działa, jaki będzie roz­wój wyda­rzeń. Ale choć zda­wała sobie sprawę, na czym polega pułapka (czło­wiek nie­godny zaufa­nia, koniecz­ność dzia­ła­nia pod pre­sją czasu, sta­wia­nie przed fak­tem doko­na­nym, doko­ny­wa­nie zmian w ostat­niej chwili), nie mogła, czy też nie potra­fiła, jej unik­nąć. Wie­działa, że powinna odmó­wić, lecz nie była w sta­nie tego zro­bić. Na szczę­ście dzięki naszej sesji coachin­go­wej zna­la­zła w sobie dość siły, by zło­żyć wypo­wie­dze­nie (zale­d­wie mie­siąc po pod­pi­sa­niu umowy o pracę). Następ­nie przed­się­wzięła nie­zbędne środki prawne, by mani­pu­la­tor nie mógł dłu­żej posłu­gi­wać się jej pod­pi­sem. Kilka tygo­dni póź­niej uwol­niła się od niego cał­ko­wi­cie. Nie­miła przy­goda szczę­śli­wie nie nara­ziła jej na dużą stratę: zbity z tropu mani­pu­la­tor, prze­stra­szony zmianą postawy i sta­now­czo­ścią Soni, bez szem­ra­nia zwró­cił jej nawet wkład. Kiedy razem ana­li­zu­jemy, co mogło się stać, moja klientka wyod­ręb­nia dwa istotne ele­menty:

- były kolega, mimo że anty­pa­tyczny, wypo­wie­dział magiczne, ujmu­jące słowa: „Jesteś mi potrzebna”;
- cho­ciaż Sonia uświa­da­miała sobie, że podej­muje się ryzy­kow­nego zada­nia, nie śmiała „ posta­wić się” w kan­ce­la­rii adwo­kac­kiej, gdy odkryła, że to, co pod­pi­sała, nie zga­dza się z wcze­śniej­szymi usta­le­niami. A jed­nak, po fak­cie, zasta­na­wia się, jak adwo­kat mógł zatwier­dzić umowę korzystną tylko dla jed­nej strony.

Fran­cine, Sonia, Marianne, Jean-Paul, Éric i tyle innych osób…

Czę­sto moi klienci, ledwo wyzwolą się z jakie­goś uza­leż­nia­ją­cego związku, stają się lek­ko­myślni czy wręcz dostają amne­zji i anga­żują się w następny… Zapo­mi­nają, z kim mają do czy­nie­nia, i znów zaczy­nają uwa­żać mani­pu­la­to­rów za osoby pełne dobrej woli i życz­li­wo­ści. Patrząc na nich z zewnątrz, widzę, że już przy­go­to­wują grunt pod swoje przy­szłe pie­kło. Tak jakby wrę­czali mani­pu­la­to­rom klu­cze do wię­zie­nia, w któ­rym się naiw­nie sado­wią. Jak to się dzieje, że nie dostrze­gają tego, co oczy­wi­ste, co nie­zbi­cie wynika z fak­tów? Są zbyt ufni, zbyt wspa­nia­ło­myślni? Za bar­dzo pra­gną być kochani, uży­teczni? Nie chcą czy nie potra­fią się bro­nić? Dla­czego nie są w sta­nie pojąć, że na ziemi ist­nieją źli ludzie, wrogo nasta­wieni do innych?

Sonia zorien­to­wała się, że zasta­wiono na nią pułapkę, a mimo to nie zdo­łała jej omi­nąć. Fran­cine nawet nie podej­rze­wała, że nowa sze­fowa może być mani­pu­la­torką, ale po naszej roz­mo­wie bar­dzo szybko zaczęła dzia­łać.

Marianne chowa głowę w pia­sek i woli uspra­wie­dli­wiać zacho­wa­nie nowego part­nera.

Éric jest świa­domy sytu­acji i nie­szczę­śliwy. Aby zasłu­żyć na odro­binę miło­ści, jest gotów zno­sić apo­dyk­tycz­ność nowej part­nerki, podob­nie jak poprzed­nio godził się na tyra­nię żony.

Nato­miast Jean-Paul, jak się zdaje, zwy­czaj­nie nie potrafi zro­zu­mieć, o czym mówię… Nie mie­ści mu się w gło­wie, że ktoś może być mani­pu­la­to­rem. Mimo że fakty wciąż temu prze­czą, jest prze­ko­nany, że istoty ludz­kie są stwo­rzone do wza­jem­nego poro­zu­mie­nia. Koniec kropka.

Długo się waha­łam, zanim zde­cy­do­wa­łam się napi­sać tę książkę. Wyda­wało mi się, że powie­dzia­łam już wszystko zarówno o mani­pu­la­to­rach, jak i o ludziach, któ­rzy za dużo myślą. Mia­łam wra­że­nie, że prze­ka­za­łam wystar­cza­jąco dużo infor­ma­cji każ­demu, kto chciałby się z nimi zapo­znać. Utwier­dzi­łam się w tym prze­ko­na­niu, gdy prze­czy­ta­łam ponow­nie swoje roz­wa­ża­nia. „Do licha, prze­cież wszystko widać jak na dłoni! Wszystko już powie­dzia­łam! – myśla­łam przy każ­dej linijce. – Jak to się dzieje, że ta wie­dza nie dociera do ludz­kiej świa­do­mo­ści?”

W _Jak lepiej myśleć_ wyzna­łam wam już nawet, że jestem zmę­czona i znie­chę­cona pró­bami bro­nie­nia was przed wami samymi. „Nie mogę znieść krzywd wyrzą­dza­nych przez tych nie­go­dziw­ców tobie i ludziom takim jak ty”²– napi­sa­łam. Następ­nie zaś stwier­dzi­łam: – „Chwi­lami wasz bez­kry­tyczny sto­su­nek do innych wpę­dza mnie w roz­pacz”³, a także: „już nie dodam ani jed­nej linijki, żeby was prze­ko­nać”⁴. Na szczę­ście zmę­cze­nie i znie­chę­ce­nie nie trwają u mnie długo.

Skoro macie tę książkę w rękach, może­cie stwier­dzić, że nie dotrzy­ma­łam słowa. Głów­nie dzięki wam. Ile­kroć wspo­mi­na­łam, że korci mnie, by napi­sać o nie­wia­ry­god­nej kom­ple­men­tar­no­ści zacho­wań mani­pu­la­to­rów i osób nad­wy­daj­nych men­tal­nie, wasze twa­rze natych­miast się roz­ja­śniały. Wystar­czyło rzu­cić hasło. „Och tak, pro­szę napi­sać tę książkę! – mówi­li­ście mi. – Bar­dzo jej potrze­bu­jemy!” Wasze ocze­ki­wa­nia zdo­pin­go­wały mnie do dal­szych poszu­ki­wań. W końcu jedna z moich dewiz brzmi: „Nie ma pro­ble­mów, są tylko roz­wią­za­nia!”. Prze­śla­do­wała mnie myśl, że z pew­no­ścią ist­nieją jakieś tropy, któ­rych jesz­cze nie zba­da­łam, i roz­wią­za­nia, któ­rych do tej pory nie zna­la­złam. Zaczę­łam spo­rzą­dzać listę powią­zań mię­dzy mani­pu­la­to­rem a jego ofiarą oraz ich podob­nych, prze­ciw­nych lub uzu­peł­nia­ją­cych się cech. Co sta­nowi punkt wyj­ścia? Jakie są moty­wa­cje? Jaki wywo­łują oddźwięk? Jak docho­dzi do wza­jem­nych nie­po­ro­zu­mień? Dostrze­głam tyle zbież­no­ści mię­dzy postę­po­wa­niem mani­pu­la­to­rów a funk­cjo­no­wa­niem waszego mózgu, że koniecz­nie muszę wam o tym opo­wie­dzieć.

Doszłam do zaska­ku­ją­cego wnio­sku, że im jeste­śmy inte­li­gent­niejsi, tym bar­dziej podatni na mani­pu­la­cję się sta­jemy. To tylko pozorny para­doks: inte­li­gentna osoba usi­łuje zro­zu­mieć, roz­pa­trzyć punkt widze­nia kogoś innego, zna­leźć wspólną płasz­czy­znę poro­zu­mie­nia i nie znie­chęca się z byle powodu. Co gor­sza, taka osoba żywi naiwne prze­ko­na­nie, że roz­mowa łago­dzi wszel­kie spory. Mani­pu­la­tor zaś kła­mie, zaprze­cza rze­czy­wi­sto­ści i celowo wywo­łuje kon­flikty, ponie­waż są one tre­ścią jego życia. Nie spo­sób dys­ku­to­wać z czło­wie­kiem wyka­zu­ją­cym złą wolę.

Ostat­nią trud­no­ścią, jaką musia­łam poko­nać, zanim przy­stą­pi­łam do pisa­nia, był wspo­mniany już w _Jak lepiej myśleć_ roz­ziew mię­dzy moimi pogłę­bio­nymi bada­niami poświę­co­nymi mani­pu­la­to­rom a tym, czego wy jeste­ście w sta­nie (lub chce­cie) wysłu­chać na ich temat. Towa­rzy­szy­łam licz­nym ofia­rom, które mi się zwie­rzały, a wszystko, co usły­sza­łam przez dwa­dzie­ścia cztery lata, roz­pra­sza moje wąt­pli­wo­ści. Nie mam naj­mniej­szych złu­dzeń co do tego, kim w grun­cie rze­czy są mani­pu­la­to­rzy.

Jak zauwa­ży­łam, czę­sto to mnie uwa­ża­cie za psy­cho­patkę, ponie­waż przy­pi­suję psy­cho­pa­tyczne odru­chy psy­cho­pa­tom. Odsła­niam prawdy, które zbi­jają z tropu czy­tel­ni­ków. Może po pro­stu są dla was nie do przy­ję­cia? A jed­nak rze­czy­wi­ście ist­nieją ludzie okrutni, nie­życz­liwi, nie­bez­pieczni, ukry­wa­jący się pod maską wzo­ro­wego członka spo­łe­czeń­stwa. Zaprze­cza­jąc temu fak­towi, nie będzie­cie mogli się przed nimi bro­nić.

Nie­kiedy pod­czas sesji patrzy­cie na mnie podejrz­li­wie, gdy wyja­śniam, na czym polega nie­go­dzi­wość waszego mani­pu­la­tora. Auto­ma­tycz­nie przy­cho­dzą wam na myśl słowa, które mają go wybie­lić. Zazwy­czaj twier­dzi­cie, że „nie powin­nam tak kate­go­rycz­nie potę­piać nie­któ­rych ludzi, bo w każ­dym tkwi cząstka dobra”. Jed­nak jeste­ście w błę­dzie. Pew­nych fak­tów, pew­nych postęp­ków nie można tole­ro­wać. Gdyby wasza córka, wasz syn, lub naj­lep­szy przy­ja­ciel prze­ży­wali coś takiego, czy powie­dzie­li­by­ście, że osoba, która ich naraża na cier­pie­nia, z pew­no­ścią ma w sobie coś dobrego? Aha, jed­nak nie? Przy­po­mi­nam wam więc różne szcze­gól­nie przy­kre sytu­acje, które dowo­dzą, że pewne osoby mogą odzna­czać się wykal­ku­lo­wa­nym okru­cień­stwem. „Jak wytłu­ma­czyć postę­po­wa­nie tej osoby? W czym prze­ja­wiają się jej dobroć i czło­wie­czeń­stwo?” – pytam. Wasze zasę­pione miny mówią same za sie­bie: „Wiem, że tacy ludzie ist­nieją, ale nie mogę racjo­nal­nie wyja­śnić ich postę­po­wa­nia. W ogóle nie mie­ści mi się to w gło­wie”.

Zetknę­łam się z tyloma dra­ma­tycz­nymi świa­dec­twami i tak bar­dzo sta­ra­łam się zro­zu­mieć przy­czyny tego rodzaju sytu­acji, że istot­nie potra­fię wnik­nąć w psy­cho­pa­tyczny umysł. Pod­czas sesji kon­cen­truję się na danych, jakich dostar­cza mi klient, i jestem w sta­nie mu pomóc prze­wi­dzieć kło­poty, a nawet im zapo­biec. Mówię: „Gdy­bym to ja była mani­pu­la­to­rem i gdy­bym chciała pani/panu zaszko­dzić, oto co bym zro­biła”. I rzadko się mylę, rów­nież w kwe­stii zagro­żeń, jakie stwa­rzają tacy ludzie. Klienci zaczy­nają mnie nazy­wać „Panią Irmą”⁵. Wra­cają do mnie i mówią pod­czas sesji: „On/ona zro­bił/zro­biła dokład­nie to, o czym pani mówiła! Na szczę­ście mogłem/mogłam to prze­wi­dzieć”.

A więc jeśli zro­zu­mie­nie takich zacho­wań was prze­ra­sta, zamiast gwał­tow­nie zaprze­czać temu, co pięt­nuję, zaufaj­cie mi, gdyż mogę wam to wszystko wytłu­ma­czyć i dosko­nale wiem, o czym mówię!

Im wię­cej osób spo­śród was będzie wie­dzieć o ist­nie­niu takich nie­do­pusz­czal­nych zacho­wań, im lepiej będzie­cie je poj­mo­wać i im czę­ściej ujaw­niać, przede wszyst­kim zaś sta­now­czo im się prze­ciw­sta­wiać, tym szyb­ciej na świe­cie zapa­nują tak ocze­ki­wane przez was spo­kój i har­mo­nia.

I bądźmy szcze­rzy: czy nie mogli­by­ście lepiej spo­żyt­ko­wać waszego życio­wego opty­mi­zmu, miło­ści i ener­gii niż trwo­nić je dla jakie­goś ponu­raka? Jeste­ście gotowi się zmie­nić? Pra­gnie­cie mieć zawsze otwarte oczy? Chce­cie doświad­czyć zba­wien­nego prze­bły­sku świa­do­mo­ści?

Jeśli tak, pozwól­cie, bym wam wyja­śniła, jak mani­pu­la­to­rzy zasta­wiają na was pułapkę, wyko­rzy­stu­jąc roz­bu­do­waną sieć waszych myśli, a przede wszyst­kim, bym wam poka­zała, jak im to raz na zawsze uda­rem­nić!Na począ­tek podzielę się z tobą wszyst­kim, co wiem o mani­pu­la­to­rach, co zro­zu­mia­łam z ich oso­bo­wo­ści i czego się u nich doszu­ka­łam. Wyzwo­lisz się spod ich wpływu tylko, jeśli dostrze­żesz i zro­zu­miesz, kim są naprawdę, co, jak i dla­czego robią. I od razu, korzy­sta­jąc z oka­zji, odpo­wiem na zada­wane mi tysiące razy pyta­nie: nie, nie mam oso­bi­stych pora­chun­ków z mani­pu­la­to­rami i nie pałam do nich nie­na­wi­ścią!

Zresztą mani­pu­la­to­rzy to nie jedyny pro­blem. Ist­nieją od nie­pa­mięt­nych cza­sów, są, jacy są, i nie można ich zmie­nić. Pro­blem polega przede wszyst­kim na ogól­nej nie­wie­dzy o ich dzia­ła­niach, na bez­kar­no­ści, jaką się cie­szą, oraz na pobłaż­li­wo­ści, jaką im się oka­zuje.

Mani­pu­la­to­rzy roz­po­rzą­dzają jedy­nie taką mocą, jaką im nada­jemy. Kiedy mają przed sobą ludzi prze­ni­kli­wych, pozbie­ra­nych i sta­now­czych, stają się bez­bronni. Nie mam naj­mniej­szego zamiaru „uni­ce­stwiać” bied­nych mani­pu­la­to­rów. Dążę jedy­nie do tego, aby nie pozo­sta­wiano im pola do dzia­ła­nia i by nie mogli wyrzą­dzać tylu szkód. Chcia­ła­bym także, abyś mógł utrzy­my­wać z nimi kon­takty, dokład­nie wie­dząc, czego się po nich spo­dzie­wać.

Kilka lat temu mia­łam zaszczyt i szczę­ście uczest­ni­czyć w warsz­ta­tach tera­pii pro­wo­ka­cyj­nej pro­wa­dzo­nych oso­bi­ście przez Franka Far­relly’ego⁶. Ta metoda pracy uwi­dacz­nia absur­dal­ność nie­któ­rych naszych zacho­wań, wyka­zuje nie­do­statki naszej logiki, uświa­da­mia nam rów­nież sztuczki, do jakich się ucie­kamy, by nie spoj­rzeć praw­dzie w oczy… Ma za zada­nie wywo­łać głów­nie śmiech lub złość. Ale uwaga: jak powia­dał Frank Far­relly, tera­pię pro­wo­ka­cyjną sto­suje się „z otwartą cza­krą serca”. Nie wolno drwić, cho­dzi o to, by śmiać się razem z przy­krej sytu­acji. Zba­wienny wybuch śmie­chu oddra­ma­ty­zo­wuje ją i uka­zuje w innym świe­tle. Podob­nie złość pobu­dza czło­wieka do dzia­ła­nia i pozwala mu wyjść z roli bier­nej ofiary, pod warun­kiem że gniew zosta­nie wła­ści­wie ukie­run­ko­wany! Oczy­wi­ście ta lek­tura będzie obfi­to­wać w drobne pro­wo­ka­cje, spoj­rze­nia z nie­ocze­ki­wa­nej per­spek­tywy, uszczy­pli­wo­ści, ale też obce­sowe stwier­dze­nia, które są moją spe­cjal­no­ścią. Pra­gnę tro­chę tobą potrzą­snąć, ale tylko dla two­jego dobra! Mam nadzieję, że pomimo moich „pun­chów”, jak powia­dała jedna z mło­dych czy­tel­ni­czek, nie zwąt­pisz w ser­decz­ność, jaką darzę ludz­kość w ogóle, a w szcze­gól­no­ści was, moich czy­tel­ni­ków!

------------------------------------------------------------------------Roz­dział 1. Maska i cztery sznurki

Roz­dział 1

Maska i cztery sznurki

Nie­sły­cha­nie stan­dar­dowy pro­fil

A więc poroz­ma­wiajmy o mani­pu­la­to­rach. Kim są? Ilu ich jest? Jak postę­pują?

Mani­pu­la­to­rów, do któ­rych masz dwu­znaczny sto­su­nek, tak naprawdę znasz dosko­nale, ponie­waż sty­kasz się z nimi od dawna. Przy­po­mnij sobie gehennę, jaką prze­ży­wa­łeś w pod­sta­wówce, gdy nie­które dzieci cię drę­czyły. Choćby smar­kacz, który pod­kra­dał ci dru­gie śnia­da­nie i z dziką przy­jem­no­ścią ci doku­czał, albo ta mała zaraza, która zawsze umiała zna­leźć coś upo­ka­rza­ją­cego dla cie­bie w obec­no­ści innych uczniów i potra­fiła roz­śmie­szyć klasę twoim kosz­tem… Podob­nie było w liceum. Wspo­mnie­nia o tym, jak nękano cię w szkole, na pewno do tej pory palą żywym ogniem. Dzi­siaj nale­ża­łoby bić na alarm: indo­len­cja oraz pobłaż­li­wość rodzi­ców z jed­nej strony i spo­sób dzia­ła­nia por­tali spo­łecz­no­ścio­wych z dru­giej pozwa­lają mani­pu­la­to­rom wyrzą­dzać znacz­nie wię­cej szkód, do tego stop­nia, że dopro­wa­dzają oni do coraz więk­szej liczby samo­bójstw w lice­ach, a nawet w szko­łach pod­sta­wo­wych.

Ostat­nio wpadł mi przy­pad­kiem w ręce kolejny arty­kuł na ten temat: w stycz­niu 2017 roku ośmio­letni chło­piec, Gabriel Taye, uczeń szkoły Car­sona w sta­nie Ohio w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, powie­sił się w swoim pokoju. Przy­czyny tego samo­bój­stwa wyja­śniono z wykorzysta­niem „kamer nad­zo­ru­ją­cych”, zain­sta­lo­wa­nych w budynku szkol­nym. Nawia­sem mówiąc, kto by uwie­rzył, że kamery mogą „nad­zo­ro­wać” dzieci? Obrazy wideo poka­zują, że dwa dni wcze­śniej chło­piec był nękany. Kole­dzy bru­tal­nie popchnęli go na ścianę i pobili. Gdy leżał nie­przy­tomny na posadzce, drwili z niego i na­dal go tłu­kli. Chło­paka, odna­le­zio­nego w takim sta­nie w toa­le­cie, po pro­stu zanie­siono do gabi­netu pie­lę­gniar­skiego. Rodziny o niczym nie poin­for­mo­wano. Czy wspo­mi­na­łam o „indo­len­cji i pobłaż­li­wo­ści doro­słych”?… Autor arty­kułu kon­klu­duje: „Szkoła usi­łuje zrzu­cić z sie­bie odpo­wie­dzial­ność za tę tra­ge­dię, twier­dząc, że zostało wdro­żone śledz­two”. Jak zwy­kle żad­nych prze­pro­sin i ani odro­biny współ­czu­cia dla mło­do­cia­nej ofiary. We Fran­cji pewna pla­cówka edu­ka­cyjna skar­żyła się na „nad­mierny roz­głos medialny” wokół samo­bój­stwa jed­nej z uczen­nic. W innym przy­padku nęka­nia, nie­wąt­pli­wie nie tak poważ­nym, dyrek­torka szkoły, „wypo­wia­da­jąc się w imie­niu całego grona peda­go­gicz­nego”, twier­dziła, że jest „zdu­miona i wręcz głę­boko zaszo­ko­wana donie­sie­niami, które zupeł­nie nie odpo­wia­dają rze­czy­wi­stym sto­sun­kom panu­ją­cym w pla­cówce”. Sło­wem, fakty nie zga­dzały się z rze­czy­wi­sto­ścią… Dyrek­torce nawet nie przy­szło na myśl, żeby prze­pro­wa­dzić śledz­two aku­rat w zarzą­dza­nej przez nią szkole.

Praw­do­po­dob­nie spo­tka­łeś się z takimi drę­czy­cie­lami w liceum lub pod­czas otrzę­sin na uczelni. Tak­tyka jest zawsze iden­tyczna: ofiarę się wykpiwa, izo­luje, upo­ka­rza, bije, a nawet wyko­rzy­stuje sek­su­al­nie… Wielu nad­wy­daj­nych men­tal­nie zacho­wuje z lat szkol­nych kosz­marne wspo­mnie­nia. Wszy­scy auty­stycy opo­wia­dają o aktach okru­cień­stwa, jakiego dozna­wali od innych.

Przy­po­mnij sobie, jacy byli ci smar­ka­cze: głupi, zło­śliwi, natrętni, pod­stępni, lecz zara­zem tchórz­liwi, łatwo wybu­cha­jący pła­czem i pokorni, gdy poja­wiał się nauczy­ciel. Dzia­łali w jakimś zacisz­nym kącie podwórka szkol­nego albo w toa­le­cie, z dala od spoj­rzeń doro­słych, wyży­wa­jąc się w pierw­szej kolej­no­ści na uczniach młod­szych, zdol­niej­szych, wraż­li­wych lub trzy­ma­ją­cych się na ubo­czu.

Otóż mani­pu­la­to­rzy, nad któ­rymi dzi­siaj się litu­jesz, to te same okrutne i zde­pra­wo­wane dzieci, które zamie­niły twoje lata szkolne w kosz­mar. Teraz funk­cjo­nują w świe­cie doro­słych, ale ich men­tal­ność i zacho­wa­nie wcale się nie zmie­niły. Na­dal dzia­łają pod­stęp­nie, za ple­cami szefa, sąsia­dów lub przed­sta­wi­cieli wymiaru spra­wie­dli­wo­ści. Wciąż poszu­kują ofiary, któ­rej można doku­czyć. W dal­szym ciągu są kłam­cami, krę­ta­czami i drę­czy­cie­lami.

Dowie­dzia­łam się o ich ist­nie­niu, po pro­stu wysłu­chu­jąc opo­wie­ści na sesjach coachin­go­wych.

Ludzie przy­cho­dzą na kon­sul­ta­cje, kiedy odczu­wają pro­blemy oso­bi­ste lub inter­per­so­nalne. Te trud­no­ści mają dwo­ja­kie źró­dła:

- są zako­rze­nione w dzie­ciń­stwie i wyni­kają z braku pew­no­ści sie­bie, niskiego poczu­cia wła­snej war­to­ści, złego zarzą­dza­nia emo­cjami, lęku przed porażką, kon­flik­tem lub porzu­ce­niem… W takim przy­padku należy zadbać o roz­wój oso­bi­sty, co przy­nosi dobre rezul­taty;
- klienci mają wśród bli­skich lub w śro­do­wi­sku zawo­do­wym jakąś osobę „o trud­nym cha­rak­te­rze”, która dosłow­nie zatruwa im życie. Może to być współ­mał­żo­nek, krewny, przy­ja­ciel, zwierzch­nik lub kolega… Cza­sem to tylko sąsiad, który zamie­nia ich życie w pie­kło. A więc przy­cho­dzą do mnie, poszu­ku­jąc narzę­dzi komu­ni­ka­cji.

W miarę upływu czasu i wysłu­chi­wa­nia kolej­nych opo­wie­ści doszłam do wnio­sku, że kło­poty ze zna­le­zie­niem wspól­nego języka z „trudną” osobą wykra­czają daleko poza pro­blem komu­ni­ka­cji. W kon­tak­tach z ludźmi nor­mal­nymi, nawet jeśli mają wyjąt­kowo zły cha­rak­ter, zawsze można zna­leźć jakieś roz­wią­za­nie, zawrzeć ugodę, osią­gnąć kom­pro­mis. Zro­bić coś, co zała­go­dzi sytu­ację. Wobec „trud­nych” osób żadne metody komu­ni­ka­cji nie są sku­teczne. Wręcz prze­ciw­nie: wydaje się, że wszel­kie próby roz­wią­zy­wa­nia kon­flik­tów tylko potę­gują roz­dź­więk. Moi klienci regu­lar­nie sty­kają się z kłam­stwem, złą wolą, wypie­ra­niem się, obar­cza­niem winą kogoś innego, szan­ta­żem emo­cjo­nal­nym, pogróż­kami… Osoba „trudna” nie chce się przy­znać do jakiej­kol­wiek odpo­wie­dzial­no­ści za fia­sko w nawią­za­niu kon­taktu. Jest tak prze­bie­gła, że jej nie­życz­li­wość przez długi czas pozo­staje uta­jona, w końcu jed­nak wycho­dzi na jaw. Naj­bar­dziej zdzi­wiło mnie to, że wypo­wie­dzi moich klien­tów są w zasa­dzie iden­tyczne: jakby wszy­scy mówili mi o tej samej lub pra­wie tej samej oso­bie! I za każ­dym razem mają podobne objawy świad­czące o nęka­niu: nad­mierny stres wraz ze skut­kami, jakie wywo­łuje, cho­ro­bliwe poczu­cie winy, nie­mal nie­ustanny lęk, przede wszyst­kim jed­nak roz­tar­gnie­nie i goni­twa myśli.

Tak więc dzięki tym podob­nym do sie­bie opo­wie­ściom mogłam stwo­rzyć robo­czy por­tret typo­wej osoby „o trud­nym cha­rak­te­rze”. Wszyst­kie swoje spo­strze­że­nia zgro­ma­dzi­łam w _Échapper aux mani­pu­la­teurs_ (Jak uni­kać mani­pu­la­to­rów). Opi­suję tam wła­śnie taką zdolną do mani­pu­la­cji osobę, która kła­mie, prze­czy sama sobie, wyka­zuje złą wolę, świa­do­mie fał­szuje prawdę, bez prze­rwy robi wymówki, zawsze uważa, że ma rację… Lista cech wła­ści­wych mani­pu­la­to­rom i metod ich postę­po­wa­nia wypeł­nia całą książkę. Jej czy­tel­nicy potwier­dzili traf­ność moich obser­wa­cji: „Zaczą­łem/zaczę­łam czy­tać pani książkę z fla­ma­strem w ręku, ale prze­sta­łem/prze­sta­łam pod­kre­ślać, bo cała byłaby poma­zana! Coś nie­sa­mo­wi­tego, opo­wie­działa pani o moim życiu! Tak jakby prze­ży­wała je pani ze mną. To, co pani mówi na każ­dej stro­nie, jest stu­pro­cen­towo praw­dziwe, wła­śnie tak zacho­wuje się mój mani­pu­la­tor / moja mani­pu­la­torka”.

Ist­nieje wiele obie­go­wych okre­śleń takich osób: nar­cy­styczny drę­czy­ciel, psy­cho­pata, destruk­cyjny mani­pu­la­tor itd. Ja wybra­łam pro­sty i zwię­zły ter­min „mani­pu­la­tor” lub „mani­pu­la­torka”. Mani­pu­la­cja może mieć różne stop­nie nasi­le­nia, ale opiera się zawsze na takich samych zasa­dach. Jed­nak wbrew powszech­nemu prze­ko­na­niu, nie wszy­scy jeste­śmy mani­pu­la­torami! W każ­dym razie nie w takim sen­sie, w jakim takie osoby okre­ślam, bo nie wszy­scy mamy skłon­ność trak­to­wać dru­giego czło­wieka przed­mio­towo i nie wszyst­kim spra­wia przy­jem­ność dopro­wa­dza­nie go do wście­kło­ści i robie­nie go w balona. Prawda?

Mani­pu­la­to­rzy sta­no­wią dwa do czte­rech pro­cent popu­la­cji. Trudno podać ich dokładną liczbę, ale regu­lar­nie mam oka­zję potwier­dzać te sza­cunki, zwłasz­cza pod­czas szko­leń poświę­co­nych mani­pu­la­cji, jakie pro­wa­dzę dla sze­fów przed­się­biorstw. Wykry­wają oni dwóch lub trzech mani­pu­la­to­rów na setkę pra­cow­ni­ków. Dwa do czte­rech pro­cent popu­la­cji to zara­zem mało i dużo. Sta­ty­stycz­nie każdy z nas zna imiona mniej wię­cej trzy­stu osób. Zna­czy to, że w oto­cze­niu każ­dego z nas krąży śred­nio sze­ściu do dwu­na­stu „trud­nych osób”. Jak widać, jest ich sporo. Mają duże pole do popisu, uważa się bowiem, że jeden mani­pu­la­tor drę­czy jed­no­cze­śnie około pięć­dzie­się­ciu osób!

Pano­wie, nie sądź­cie, że tylko wy jeste­ście na celow­niku i że zapo­mi­nam o was jako o cier­pią­cych ofia­rach. Mani­pu­la­to­rek jest tyle samo co mani­pu­la­to­rów! I są one nie mniej groźne, a nie­kiedy znacz­nie spryt­niej­sze, a więc trud­niej­sze do wykry­cia. Za to gra­ma­tyka fran­cu­ska wam nie sprzyja⁷, ponie­waż w licz­bie mno­giej prym wiodą formy rodzaju męskiego.

Z dru­giej strony, aby upro­ścić i uprzy­stęp­nić swoje roz­wa­ża­nia, będę uży­wać ogól­nego ter­minu „mani­pu­la­tor”. Czy­ta­jąc książkę, trak­tuj­cie słowo „mani­pu­la­tor” jako poję­cie, a nie jako osobę kon­kret­nej płci. Wszyst­kie przy­kłady rów­nie dobrze ilu­strują zacho­wa­nia męż­czyzn, jak i kobiet.

Zawsze mnie zaska­kuje, że ludzie mogą się tak bar­dzo dzi­wić takim zacho­wa­niom, a prze­cież nie zmie­niły się one od zara­nia dzie­jów. Szcze­gó­łowo opi­sano je w wielu powie­ściach i fil­mach, nie powinny więc być dla nikogo nie­spo­dzianką! Dla­czego mar­nu­jemy tyle czasu, ponow­nie odkry­wa­jąc, kim są i jak funk­cjo­nują mani­pu­la­to­rzy? Jak długo jesz­cze będziemy uda­wać, że nie wie­rzymy w ich ist­nie­nie?

Mani­pu­la­cja psy­chiczna jest tak pro­sta i stan­dar­dowa, że można ją wyra­zić paroma licz­bami: dwa obli­cza, pułapka z trzema klu­czami, trzy­eta­powa metoda oparta na trzech myślach.

Mani­pu­la­tor ma dwie twa­rze

Mani­pu­la­tora przede wszyst­kim cechuje dwu­li­co­wość. Na sesjach moi klienci potwier­dzają to w stu pro­cen­tach. „Powie­działby pan, że ta osoba ma dwie twa­rze?” – pytam. „Zde­cy­do­wa­nie tak!” Wszy­scy, któ­rzy się wypo­wia­dają na ten temat, są co do tego zgodni.

Pierw­sza twarz jest bar­dzo sym­pa­tyczna i przy­ja­zna. Uka­zy­wana na zewnątrz, poja­wia się tylko wtedy, gdy mani­pu­la­tor jest widziany przez innych lub na eta­pie uwo­dze­nia. Druga twarz jest ponura i okrutna. Z bie­giem czasu nabiera nie­na­wist­nego wyrazu. Jest zare­zer­wo­wana dla bli­skich. Z reguły ofiara naj­le­piej zna to dru­gie obli­cze. Mię­dzy innymi z tego powodu nie śmie pięt­no­wać złej woli mani­pu­la­tora. Wie, że ci, któ­rzy poznali tylko dobrą stronę dwu­li­cowca, nie uwie­rzą ofie­rze. Paru moim klien­tom udało się sfo­to­gra­fo­wać zie­jący nie­na­wi­ścią wzrok, jakim spo­gląda na nich mani­pu­la­tor. Aż ciarki cho­dzą po grzbie­cie! To dokład­nie takie samo posępne spoj­rze­nie, jakie rzu­cał ci ten wstrętny smar­kacz na szkol­nym podwórku, aby cię zastra­szyć. Po latach taki wyraz twa­rzy odnosi iden­tyczny sku­tek. A więc dla­czego drę­czy­ciel miałby sobie odma­wiać tej satys­fak­cji?

Kon­cep­cja „podwój­nego obli­cza” to moim zda­niem pierw­szy błąd, jaki popeł­nia się w oce­nie mani­pu­la­to­rów. Nie cho­dzi o dwie twa­rze, lecz o jedną maskę i jedną twarz. Sym­pa­tyczne obli­cze nie ist­nieje: to jedy­nie maska zało­żona z wyra­cho­wa­nia. Tak, wiem, trudno to zaak­cep­to­wać. Jed­nak przy­po­mnij sobie: już w szkole mani­pu­lu­jące dziecko potra­fiło na zawo­ła­nie uka­zy­wać aniel­ską twarz lub demo­niczne obli­cze. Wie­dzia­łeś wów­czas, co myśleć o szcze­ro­ści jego aniel­skiej buzi.

Jeśli zda­jesz sobie sprawę, że sym­pa­tyczna twarz jest jedy­nie maską, już zro­bi­łeś krok do przodu, bo tu wła­śnie wykry­wamy pierw­sze oszu­stwo. Skoro naj­pierw ujrza­łeś miłą maskę, wyobra­żasz sobie, że odzwier­cie­dla ona praw­dziwą naturę danej osoby i że w grun­cie rze­czy masz do czy­nie­nia z kimś uro­czym. Kiedy poja­wia się okrutne i ponure obli­cze, myślisz, nie­słusz­nie, że jest ono przy­pad­kowe i że ten czło­wiek nie ma złych inten­cji. Wyobra­żasz sobie, że musiał wiele wycier­pieć. Myślisz, że mu się czymś bez­wied­nie nara­zi­łeś lub go zra­ni­łeś: tylko dla­tego oka­zuje się taki szorstki. Wię­cej się to nie powtó­rzy. Gdy dzięki two­jej dobroci wyliże się z ran, będzie już sym­pa­tyczny, bo taka jest jego praw­dziwa natura. Wszystko to mówi­łeś sobie w duchu o swoim mani­pu­la­to­rze, czyż nie? Sło­wem, roz­po­czyna się pro­ces uspra­wie­dli­wia­nia. Jed­nak maska dobro­tli­wo­ści coraz czę­ściej znika, w pełni za to uka­zuje się nie­miła twarz. Ofiary nie­kiedy przez całe lata sta­rają się, aby powró­ciła ta pierw­sza, nie zda­jąc sobie sprawy, że mani­pu­la­tor jest z natury okrutny i posępny. Im więk­szą uprzej­mość i cier­pli­wość oka­zują ofiary, tym zło­śliw­szy staje się mani­pu­la­tor, ale one, wcale się nie znie­chę­ca­jąc, na­dal wyka­zują mak­si­mum dobrej woli, co jesz­cze bar­dziej kom­pli­kuje sytu­ację.

Dopóki będziesz wymien­nie trak­to­wać twarz i maskę, a co gor­sza, wie­rzyć w ist­nie­nie miłego czło­wieka, będziesz tkwił w pułapce. Praw­dziwa osoba to ta, któ­rej nie cier­pisz. Ta, którą lubisz, jest tylko ułudą. Nabierz dystansu i obser­wuj manewry: mani­pu­la­tor używa sym­pa­tycz­nej maski jak naj­rza­dziej i z wyra­cho­wa­nia. Nawet się nie domy­ślasz, że chcąc być uprzej­mym, musi się mocno natru­dzić. Jeśli tylko może, odpusz­cza sobie. Mogę podać kon­kretny przy­kład: kie­dyś zaj­mo­wa­łam się kobietą, która porzu­ciła nie­zno­śnego męża. Po jej odej­ściu on stał się nagle po pro­stu CZA­RU­JĄCY. Naresz­cie dawał jej wszystko to, czego na próżno doma­gała się od dwu­dzie­stu lat. Poma­ga­łam mojej klientce zro­zu­mieć, że jej mąż tak się teraz zacho­wuje, ponie­waż przez cały czas dosko­nale wie­dział, czego ona po nim się spo­dziewa. Radzi­łam jej: „Pro­szę do niego nie wra­cać, wie­rząc w mgli­ste obiet­nice. Niech się zobo­wiąże do cze­goś kon­kret­nego”. Jed­nak przy każ­dym spo­tka­niu z żoną mąż baga­te­li­zo­wał jej prośby o zmianę postę­po­wa­nia. Zakli­nał się, że ją kocha, i na­dal uka­zy­wał piękną maskę. Wresz­cie nie wytrzy­mał i pro­sto­dusz­nie wyznał żonie: „No dobra, szybko do mnie wra­caj, bo nie będę w nie­skoń­czo­ność taki uprzejmy!”.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Hiper­este­zja, ina­czej prze­czu­lica (przyp. tłum)

2. Chri­stel Petit­col­lin, _Jak lepiej myśleć_, przeł. Kry­styna Aru­sto­wicz, Wydaw­nic­two Feeria, Łódź 2019, s. 182.

3. Tamże.

4. Tamże, s. 183.

5. Madame Irma, wróżka, w którą wciela się główny boha­ter kome­dii o tym samym tytule, z 2006 roku, w reży­se­rii Didiera Bour­dona i Yvesa Fajn­berga (przyp. tłum.).

6. Frank Far­relly, ame­ry­kań­ski psy­chia­tra (1931–2013), twórca metody zwa­nej tera­pią pro­wo­ka­tywną i autor książki _Tera­pia pro­wo­ka­tywna_, przeł. Tomasz Szo­kal-Egierd, META­mor­foza, Wro­cław 2004 (przyp. tłum.).

7. Podob­nie jak pol­ska (przyp. tłum.)
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: