- nowość
- W empik go
Jak okradły mafię - ebook
Jak okradły mafię - ebook
Dwie piękne Polki, zdeterminowane i sprytne, postanawiają okraść mafię. Ich plan wydaję się doskonały, ale co się stanie, gdy mafiosi odkryją prawdę? Książka przeznaczona jest dla osób od 18 lat. Wszelkie prawa włącznie tekstów w całość lub jakiekolwiek, formie zastrzeżone. Ilustrację w tej książce zostały zaprojektowane przez Anma Ko.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8384-732-0 |
Rozmiar pliku: | 784 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nazywam się Alessandro De Luca. Mam 21 lat i mieszkam we Włoszech, w Neapolu, skąd kieruję swoimi interesami. Na całym świecie posiadam firmy, sieci sklepów odzieżowych i samochodowych. Jestem również szefem jednej z najgroźniejszych i najpotężniejszych mafii. Ludzie, zarówno ci z branży, jak i ci spoza (wiedzą), że ze mną się nie igra. Jestem miliarderem, jednym z najbogatszych i najbardziej szanowanych ludzi w kraju. Włochy są moim terytorium — tutaj jestem królem. Potrafię mówić w kilku językach, w tym po polsku, moja mama pochodziła z Polski, a i tam prowadzę swoje biznesy. Wszyscy wiedzą, że bujam się sportowym samochodem wart fortunę. Ten samochód jest jak moje drugie ja szybki, nieuchwytny, zawsze na szczycie. Ubrany wyłącznie w eleganckie, szyte na miarę garnitury, zawsze dbam o swój wizerunek. Moje czarne włosy, dobrze zbudowana sylwetka i kilka tatuaży dodają mi charakteru. Wzbudzam szacunek, który nie wynika tylko z tego, co posiadam, ale z tego, kim jestem. Nie jestem jedynakiem — mój młodszy brat, Giovanni, od zawsze stoi przy moim boku, a razem tworzymy idealne połączenie. Ja kontroluję interesy, on dba o ich „wykonanie”. Zawsze mogę na niego liczyć, choćby sytuacja była najtrudniejsza. Jestem kawalerem, nie znam, miłości jedynie sprowadzam, panienki na jedną noc a rano mogą pożegnać się ze swoim życiem. Dzięki sztukom walki i umiejętności posługiwania się bronią czuję się nietykalny. Bezwzględność to moje drugie imię — gdy ktoś mi podpadnie, eliminuję go bez cienia zawahania się. Każdy, kto miał do czynienia z (Alessandro De Luca), wie, że u mnie nie ma miejsca na błędy.
Giovanni de luca
Nazywam się Giovanni De Luca. Mam 20 lat i mieszkam w Neapolu. Jestem znany jako człowiek bezlitosny, okrutny i o czarnym sercu. Tortury to moja specjalność — nie mam problemu z zadawaniem bólu tym, którzy sobie na to zasłużyli. Broń to przedłużenie mojej ręki, a walka to coś, co opanowałem do perfekcji. Od małego niczego i nikogo się nie bałem. W rodzinnej mafii jestem drugim po (Alessandro). Mój brat może być głową naszej organizacji, ale ja jestem jego cieniem, jego prawą ręką. Działamy razem, jak jeden organizm, a dla naszych wrogów oznacza to jedno- nie ma dla nich ratunku. Jeżdżę tylko szybkimi samochodami, wartymi miliardy. Mam czarne włosy, ciemne oczy, i pełno tatuaży. Zawsze mam na sobie garnitury szyte na miarę, które podkreślają moją pozycję i styl. Jestem wolnym kawalerem, nie szukam miłości ani nie szukam iluzji, które oferują kobiety. Wiem, że wszystkie te księżniczki marzą tylko o naszej fortunie. Myślą, że mogą zdobyć moje serce, ale kończy się to zawsze tak samo — ich życiem przelanym na moje ręce. Taki właśnie jestem — zimny, bezduszny i okrutny. W świecie, gdzie słabość nie ma miejsca, czuję się jak ryba w wodzie.
Anabella
Mam na imię Anabella, mam 17 lat i mieszkam z siostrą Mirabelą w Warszawie. Nasze życie nie jest łatwe — pracujemy razem w obskurnym barze, gdzie szef nie daje nam wypłat na czas, a jeśli już, to ledwo połowę tego, co powinnyśmy dostać. Pieniądze starczają ledwo na chleb i rachunki. Jesteśmy sierotami, więc mamy tylko siebie. Mirabela to moja siostra bliźniaczka — razem walczymy każdego dnia, by jakoś przetrwać. Obie mamy rude, długie aż do pasa włosy. Mierzymy około 170 cm wzrostu, ale w świecie, w którym przyszło nam żyć, wygląd nie znaczy zbyt wiele. Nasza chatka jest tak samo obskurna, jak bar, w którym pracujemy, ale na razie to nasze jedyne schronienie. Czasem zastanawiam się, jakby to było żyć inaczej, bez strachu o jutro, bez codziennych kłopotów. Na razie jednak — przetrwanie jest wszystkim, co mamy.Mirabele
Mam na imię Mirabela, mam 17 lat i mieszkam w Warszawie. Moja siostra bliźniaczka, Anabella, jest moją jedyną rodziną i wsparciem — razem stawiamy czoła codziennym trudnościom. Mieszkamy w obskurnej chatce i pracujemy w barze, gdzie nasz szef nieustannie nas oszukuje, wypłacając tylko połowę wynagrodzenia albo wcale. Ledwo wystarcza na rachunki i jedzenie, a czasem po prostu musimy obyć się bez posiłku. Obie mamy, rude włosy sięgające prawie do pasa i po 170 cm wzrostu. Kiedy sezon na to pozwala, zbieramy truskawki i maliny, by zarobić choć trochę na przetrwanie. To ciężka praca, ale daje nam chwilę oddechu od baru i szansę na coś lepszego — przynajmniej na chwilę. Nie jest łatwo, ale dzięki sobie nawzajem jakoś sobie radzimy.Początek drogi
Rano, w chatce:
Anabella: (Wstałam wcześnie, wzięłam kąpiel, ubrałam się i czekałam na siostrę, która właśnie wychodziła spod prysznica) Mirabele: Ach, znów ten szum przeciekających rur… Marzę, żeby kiedyś mieszkać gdzieś, gdzie wszystko działa, bez zarzutu. Zrobiłaś już kawę?
Anabella: Tak, proszę. (Podaje siostrze kubek gorącej kawy)
Mirabele: (Zasiada przy stole, otwiera gazetę i zaczyna przeglądać oferty pracy): Może dziś w końcu znajdziemy coś sensownego… (Po chwili natrafia na interesujące ogłoszenie i zaczyna czytać na głos) „Praca przy sprzątaniu, wysokie zarobki, zakwaterowanie zapewnione, wyżywienie zapewnione. Tylko w Neapolu”.
Anabella: (Słucha z zaciekawieniem): To może być coś dla nas! Potrzebujemy gotówki, a tutaj wydaje się, że oferują całkiem sporo.
Mirabele: No właśnie. Jeśli to, co piszą, jest prawdą, to się zgadzamy. Podaj mi telefon, zadzwońmy tam i dopytajmy o szczegóły. (Anabella podała telefon, a ja szybko wpisuje numer i dzwonię na tryb głośno mówiący. Po kilku sygnałach słyszymy odpowiedź po drugiej stronie).
Stasia: Halo? Słucham, Stasia przy telefonie.
Anabella: Dzień dobry, czy dodzwoniłam się w sprawie pracy?
Stasia: Tak, dokładnie. Szukam osób do pracy przy sprzątaniu.
Anabella: Wspaniale! Jest nas dwie i chciałybyśmy zapytać o możliwość zatrudnienia dla nas obu.
Stasia: A co potraficie robić?
Anabella: Umiemy sprzątać, gotować… no i jesteśmy sumienne. Chętnie uczymy się nowych rzeczy, jeśli trzeba.
Stasia: Hmm… a skąd jesteście?
Anabella: Jesteśmy z Polski, ale gotowe do wyjazdu w każdej chwili, jeśli będzie trzeba.
Stasia: Świetnie, a kiedy możecie zacząć?
Mirabele: W zasadzie — jak najszybciej. Potrzebujemy pracy i zależy nam na solidnym zarobku. Jakie są szczegóły?
Stasia: Praca polega głównie na sprzątaniu domów i apartamentów, czasem trzeba przygotować jakieś posiłki. Oferujemy zakwaterowanie oraz wyżywienie, jak pisało w ogłoszeniu. Zarobki są naprawdę dobre jak na takie zajęcie.
Anabella: Brzmi dobrze. Ile godzin dziennie musiałybyśmy pracować?
Stasia: Zazwyczaj pracujemy od rana do popołudnia, ale czasami potrzebujemy kogoś również wieczorami. Na miejscu wyjaśnię wam wszystko dokładnie. Kiedy możecie przyjechać?
Mirabele: Daj nam kilka dni na przygotowanie się. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, przyjedziemy do Neapolu pod koniec tygodnia.
Stasia: W porządku, zapisuję wasze nazwiska. Jak tylko będziecie gotowe, dajcie znać. Czekamy na was.
Anabella i Mirabele: Dziękujemy, do zobaczenia!
(Kończą rozmowę, zerkają na siebie pełne ekscytacji i nadziei)
Po rozmowie telefonicznej
Anabella: W końcu jakaś szansa, Mirabele! Jeśli wszystko się uda, to może nawet uda nam się odłożyć na coś własnego.
Mirabele: Tak, oby to była prawda. Neapol… może tam wreszcie poczujemy, że zaczynamy nowe życie.
(Obie patrzą na siebie z uśmiechem, czując, że mają szansę na zmianę).
Tego samego dnia, gabinet Alessandro i Giovanniego
Stasia, z planem w głowie i chłodnym, wyrachowanym uśmiechem na twarzy, idzie korytarzem w kierunku biura Alessandro i Giovanniego. Po niedawnej rozmowie z polskimi dziewczynami jest już pewna, że przyjazd Anabella i Mirabele może pomóc jej zbliżyć się do własnych celów. Puka do drzwi i czeka na pozwolenie wejścia.
Alessandro: (gniewnym tonem zza drzwi) Wejść!
Stasia wchodzi do środka, przybierając udawaną, łagodną minę.
Stasia: Przyszłam poinformować, że już znalazłam dwie nowe sprzątaczki. Przyjadą za tydzień.
Giovanni: (z zadowoleniem) Świetnie. Mam nadzieję, że nie będą sprawiać problemów.
Stasia: Oby. Myślałam, że może moje siostrzenice przyszłyby pokazać im, co mają robić… (próbując delikatnie podsunąć myśl o wciągnięciu Klary i Soni do ich świata)
Alessandro: (obojętny i surowy) Nie ma potrzeby. To twoje zadanie. Możesz je sama wprowadzić. A teraz idź, mamy pracę.
Giovanni: (nie patrząc nawet w jej stronę) Tak, Stasia, nie przeszkadzaj nam. Pracujemy.
Stasia, ledwo tłumiąc narastającą irytację, przybiera uśmiech i lekko skłania się, jakby zgadzała się ze słowami Alessandro i Giovanniego.
Stasia: Dobrze, już idę. (wychodzi z pokoju, ale w myślach wrze: „Muszę zrobić coś, żeby ich przekonać do Klary i Soni. Jeśli je poślubią, to wszystko, co mają, stanie się nasze!”)
Po wyjściu Stasi
Alessandro i Giovanni zostają sami, obaj w zamyśleniu wpatrują się w dokumenty, lecz po chwili Alessandro przerywa ciszę.
Alessandro: (z wyraźnym niesmakiem) Nie lubię jej.
Giovanni: (uśmiechając się lekko) To dlaczego jej nie wyrzucimy?
Alessandro: Bo pracuje tutaj najdłużej. To stara baba ma już 80 lat, zna każdy zakamarek i każdy ruch w tej firmie. Czasami warto mieć kogoś takiego, nawet jeśli… (krzywi się lekko) nie przepadasz za nim.
Giovanni: (z ironią) No tak, przyda się do sprzątania po sobie. Przynajmniej do czasu.O świcie
Następnego dnia, wcześnie rano
Mirabele: wychodzę spod prysznica, ubieram się i wchodzę do kuchni. Anabella, już gotowa, siedzi przy stole z kubkiem kawy, czekając na mnie. Jest 5:30 rano. Przyglądałam się w lusterku, robiąc, szybki lekki makijaż: Jeszcze tylko poprawię oko i możemy iść. To będzie nasz ostatni tydzień w tej zapyziałej pracy.
Anabella: (z uśmiechem ulgi) Dokładnie! Koniec tej męczarni w obskurnym barze, gdzie szef wciąż wymyśla wymówki, by nie wypłacać nam pieniędzy.
Mirabele: Dlatego jedziemy do Neapolu — tam będzie nowa, lepsza praca i w końcu jakieś godne zarobki. Po chwili obie, ubrane w sportowe ciuchy, gotowe, ruszyłyśmy w kierunku pracy. Idąc ulicami Warszawy, czując powiew porannego chłodu i wspominając wszystkie niedogodności, które wkrótce zamierzałyśmy zostawić za sobą. Wchodząc do baru, gdzie pracujemy od jakiegoś czasu. W środku panuje półmrok, a z zaplecza wychodzi starszy mężczyzna — Eryk, nasz szef.
Anabella: Szefie, jesteśmy już.
Mirabele: (spogląda na Eryka z powagą) Szefie, mamy dla ciebie wiadomość.
Eryk: (z lekkim zniecierpliwieniem) No, wreszcie jesteście. Jaką wiadomość?
Anabelle: W piątek nas już tutaj nie będzie, bo wyjeżdżamy.
Eryk: (unosi brwi) Wyjeżdżacie? A dokąd to się wybieracie?
Mirabele: (wzdychając i patrząc mu prosto w oczy) Dziadku, jedziemy za granicę — za lepszym zarobkiem. Bo ty nawet nam nie płacisz na czas.
Anabelle: Do Neapolu, żeby dokładniej ci to wyjaśnić.
Eryk: (kręci głową z wyraźnym niezadowoleniem) Neapol? To zły pomysł. Nie znacie tam nikogo, nie macie pojęcia, co was czeka. Możecie się tylko wpakować w problemy.
Anabelle: (z rezygnacją) ale tutaj, Eryk, nic nas nie trzyma. Żyjemy od wypłaty do wypłaty, której i tak prawie nie widzimy. Bez tej pracy czeka nas tylko bieda.
Eryk: (wzdycha, zmienia ton na bardziej ojcowski) Dziewczyny, ja wszystko rozumiem, ale jestem pewien, że jeszcze będziecie płakać i uciekać. Nie wiecie, co was tam czeka. Lepiej zostać tutaj, na znajomym gruncie.
Mirabele: (zdecydowanie) Już podjęłyśmy decyzję, Eryku. Będziemy tu pracować do piątku, a wieczorem mamy lot. I oczekujemy, że do tego czasu wypłacisz nam wszystkie zaległe pieniądze.
Eryk spoglądałem na nie, próbując ukryć zaniepokojenie. Wiedziałem, że dziewczyny są zdeterminowane i żadne argumenty ich nie powstrzymają.Dzień wyjazdu
Piątek, dzień wyjazdu
Anabella: Po zakończeniu pracy udałyśmy się do swojej małej chatki. Wzięłyśmy prysznic, zrobiłyśmy lekki makijaż i ubrałyśmy się w wygodne, luźne białe dresy. Do plecaków spakowałyśmy skromne rzeczy: drugą parę dresów, bieliznę, szczoteczki, pastę, szampon, krem, żel pod prysznic, kosmetyki i dwie butelki wody. Eryk, nasz szef, na koniec przekazał nam pieniądze na bilety lotnicze i ewentualny powrót, gdyby coś poszło nie tak.
Mirabele: (zamyślona, oglądając ostatni raz skromne wnętrze chatki): Nic dziwnego, że dziadek nie ma kasy… Nikt tam nie przychodzi, a on sam nie potrafi porządnie prowadzić baru, ale przynajmniej był dla nas dobry.
Anabella: (z lekkim uśmiechem) Masz rację. Mimo wszystko było miło z jego strony, że się nami przejmował. Zamknęłyśmy chatkę po raz ostatni i ruszyłyśmy na lotnisko. Tam, z plecakami i determinacją, przeszłyśmy przez kontrolę bez żadnych problemów. W samolocie odnalazłyśmy swoje miejsca i usiadłyśmy, spoglądając za okno na oddalające się światła Warszawy.
Lotnisko w Neapolu.
Anma Ko: (Po wylądowaniu i odebraniu plecaków, Anabella i Mirabele zamówiły taksówkę). Przez okna samochodu przyglądały się Neapolowi, miastu pełnemu kolorów i gwaru, tak różnemu od ich szarej codzienności.
Taksówkarz: (z uśmiechem, z włoskim akcentem) Gdzie mam was zawieźć, signorinę?
Mirabele: (pokazując adres na kartce i mówi po Włosku). Na ten adres, proszę. Droga prowadziła przez piękne, wąskie uliczki, pełne urokliwych budynków o jasnych kolorach, z balkonami przystrojonymi kwiatami. Patrzyłyśmy na Neapol z zachwytem, jakbyśmy były w zupełnie innym świecie.
Anabella: (spoglądając na siostrę, z lekkim uśmiechem): Spójrz na to, Mirabele… wszystko wygląda tak pięknie. Jak z filmu.
Mirabele: (z ekscytacją): Naprawdę jesteśmy tutaj. Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje. Taksówka zatrzymuje się przed dużym, eleganckim budynkiem, który wydaje, się być naszym nowym miejscem zakwaterowania.
Taksówkarz: (z uśmiechem): Jesteśmy na miejscu. Benwenutę a Napoli, dziewczyny!
Anabella: Podziękowałyśmy i zapłaciłyśmy kierowcy, a potem spojrzałyśmy na budynek przed sobą, czując, że nasze życie właśnie się zmienia.
Na posesji przed rezydencją
Mirabele i Anabella, stojąc przed ogromną willą z basenami, przyglądają się otoczeniu z niedowierzaniem.
Mirabele: (szeptem do siostry) Ta pani mówiła, że będziemy spać w hotelu dla pracowników, a tymczasem… stoimy przed jakąś ogromną rezydencją. To wygląda jak willa z filmu.
Anabella: (spoglądając na strażników przy bramie i rozglądając, się niepewnie) Wygląda to trochę… dziwnie. Dlaczego jest tu tylu strażników?
Mirabele: (wzruszając ramionami) Sama nie wiem…
Nagle słyszą głośny ryk silników. Dwa szybkie motocykle wjeżdżają na posesję i zatrzymują się przed nimi. Zsiadają z nich Alessandro i Giovanni de Luca, przyciągając spojrzenia dziewczyn. Bracia z zimnym wyrazem twarzy idą w ich stronę, skanując ich wzrokiem od stóp do głów.
Alessandro: (z drwiną) Co wy tutaj robicie? Biedaki?
Anabella: (nieco zdezorientowana, ale uprzejma) Przyjechałyśmy do pracy… proszę pana.
Alessandro: (mrużąc oczy), A więc to wy… (jego spojrzenie staje się zimne i oceniające)
Anabella: (nieśmiało) Gdzie mamy iść?
Alessandro: (śmiejąc się kpiąco) Tam, gdzie wasze miejsce
Giovanni: (kręcąc głową, wyrażając niechęć) Rudzielce… Już ich nie lubię.
Alessandro: (złośliwie) Ja też, bracie.
Giovanni: Może pokażemy im, gdzie ich miejsce, Alessandro?
Mirabele: (nieśmiało, próbując się dowiedzieć) A gdzie jest… nasze miejsce?
Giovanni: (warczy wulgarnie) Morda, psie.
Nagle pojawia się Stasia, która widzi dziewczyny i zaciska usta z irytacją, widząc ich urodę. Obawia się, że mogą zwrócić uwagę szefów, więc podchodzi i przerywa rozmowę.
Stasia: (wskazując na braci) To są wasi szefowie. A teraz chodźcie za mną do środka.
Mirabele i Anabella idą za nią, próbując ignorować nieprzyjemne spojrzenia Alessandro i Giovanniego.
W środku rezydencji
Stasia oprowadza dziewczyny po luksusowej willi, pokazując im pomieszczenia, które mają sprzątać. W każdym pokoju rzuca krótkie instrukcje, nawet nie patrząc na nie.
Stasia: (zimnym tonem) To jest kuchnia. Codziennie będziecie ją sprzątać od góry do dołu. Zrozumiano?
Anabella: (lekko zdenerwowana) Tak, rozumiemy.
Stasia przechodzi dalej, pokazując kolejne pomieszczenia: ogromne salon z marmurowymi podłogami, eleganckie komnaty, a nawet gabinety braci. W końcu zaprowadza je na zaplecze, do ich pokoiku — małego i ciasnego, z dwoma łóżkami i jedną szafką.
Stasia: (z wyraźną pogardą) To wasz pokój. Zaczynacie jutro o piątej rano. Macie być punktualnie w kuchni. Jasne?
Anabella: (nieco onieśmielona, ale stanowcza) Tak, rozumiemy.
Stasia zamyka drzwi za nimi i odchodzi, cicho sycząc pod nosem. Zazdrość i strach przed urodą dziewczyn wzbudzają w niej wściekłość. W myślach obmyśla plan, jak pozbyć się Anabella i Mirabele, obawiając się, że szefowie mogliby się nimi zainteresować. Dziewczyny zostają same w małym pokoiku, oszołomione wydarzeniami i czując, że życie, które tu zastaną, może być bardziej skomplikowane, niż się spodziewały.
Następnego dnia
Mirabela: Kiedy tylko zostanę sama z Anabellą, muszę z nią porozmawiać. To miejsce napawa mnie niepokojem, a obecność strażników sprawia, że się boję. Coś jest tutaj bardzo nie w porządku. Już teraz wiem, że nie zamierzam zostać tu dłużej. Weszłam do jednej z komnat i, chcąc jak najszybciej skończyć, zaczęłam sprzątać w pośpiechu. Wydawało mi się, że cienie w kątach pokoju wręcz obserwują każdy mój ruch. Nagle poczułam, jak lodowate dreszcze przebiegają mi po plecach. Coś ostrego dotknęło mojej głowy — bez wątpienia broń.
Giovanni: Kim jesteś! I co robisz w mojej komnacie, ruda suko?! (oczywiście wiedziałem, że to ta, którą wczoraj zobaczyłem na posesji).
Mirabela: usłyszałam głos pełen gniewu, tuż za mną. Zamrugałam ze strachu, czując, że muszę zachować zimną krew. Powoli uniosłam ręce w geście poddania, nie śmiejąc nawet się ruszyć: Ja… ja tylko tu pracuję! Nie widzisz, panie, jak jestem ubrana? Wyszeptałam, próbując zachować spokój, chociaż w środku trzęsłam się jak liść. Próbowałam się odwrócić, ale nieznajomy stał tak blisko za mną, że czułam jego ciepły oddech na karku. Wiedziałam, że każdy mój ruch może tylko pogorszyć sytuację.
Giovanni: Jedną ręką odwróciłem tę panienkę w swoją stronę. To rudowłosa Młoda, piękna, o oczach, które przyciągały, jak magnes — była inna niż wszystkie. Już wczoraj przykuła moją uwagę, choć nie sądziłem, że zobaczę ją u siebie w komnacie. Ta myśl wywołała u mnie nieoczekiwaną fascynację, a z moich ust wydobył się głośny, szczery śmiech. Że też ta istota trafiła na naszą posiadłość: Śmierdzisz biedą! — rzuciłem z drwiną, patrząc na nią z mieszanką rozbawienia i zainteresowania.
Mirabela: Bo ja jestem biedna — odpowiedziałam bez cienia zawahania się, patrząc mu prosto w oczy.
Giovanni: To czuć — mruknąłem z udawaną pogardą. — przypomnij mi, kto cię zatrudnił?
Mirabela: Starsza pani! Przecież wczoraj przybyłyśmy.
Giovanni: wczoraj, tak? Więc pierwszy dzień w pracy. Świetnie. Zrobiłem krok naprzód, a ona cofnęła się, aż uderzyła plecami o ścianę. Uśmiechnąłem się kącikiem ust, blokując jej drogę ucieczki, opierając dłonie po obu stronach jej głowy. Wtedy zauważyłem, że przygryzła dolną wargę, co wywołało we mnie dziwne emocje: Nie rób tego! — ostrzegłem, unosząc brew.
Mirabela: Czego mam nie robić?
Giovanni: Nie przygryzaj wargi. Prowokujesz mnie — powiedziałem cicho, pochylając się bliżej.
Mirabela: Może to ty stoisz za blisko?
Giovanni: uniosła podbródek, próbując wyglądać na pewną siebie, choć widziałem w jej oczach błysk niepokoju. Może… — uśmiechnąłem się. — Ale uważaj, bo nie wiem, co może mi się jeszcze spodobać. Zbliżyłem, się bliżej nasze usta się dotykały, a po całym ciele czułem mrowienie. Wtedy drzwi otworzyły się gwałtownie, a w środku stanął Lucas.
Lucas: Giovanni! Nie chce przeszkadzać — ale powinniśmy już ruszać.
Giovanni: nie ukrywając złości, że musiał przerwać właśnie teraz. W tej samej chwili poczułem delikatny dotyk, gdy ta ruda wykorzystała moment, odepchnęła mnie i wybiegła w stronę drzwi. Przez sekundę poczułem irytujące mrowienie, kiedy znikała za progiem: Już idę! Ruszyłem przez korytarze, rozglądając, się szukając oczami tej rudowłosej o pięknych, magnetycznych oczach. Gdzie ten mały rudzielec się schował? Wymamrotałem do siebie, pełen determinacji, kiedy wrócę, znów się spotkamy. Zapowiada się interesująca zabawa.
W biurze
Alessandro: Siedziałem w swoim biurze, z niechęcią patrząc na dokumenty. (Westchnąłem z irytacją): W końcu odepchnąłem je gwałtownie, zmęczony tym wszystkim. To zbyt nudne — powiedziałem do siebie, wstając, by poprawić ubranie. W tym samym momencie drzwi uchyliły się, a w biurze pojawiła się sprzątaczka, która wczoraj przyjechała młoda śliczna dziewczyna o delikatnych rysach twarzy i dużych, ciekawych oczach. Jej uroda mnie powala. Przez sekundę wyglądała na oszołomioną moim widokiem.
Anabella: Ups, przepraszam… — powiedziałam cicho, odwracając się do wyjścia.
Alessandro: Słodki, miękki głos tej nieznajomej brzmiał jak muzyka dla moich uszu. Szybko podniosłem rękę: Stój! — krzyknąłem, ale ona natychmiast wybiegła, jakby przerażona sytuacją, że mnie widzi? Mnie? Westchnąłem, z lekkim uśmiechem — później zdecydowanie dam jej lekcję za tę zniewagę. Odwróciłem się w stronę dokumentów, które leżały na biurku: Rocco! — krzyknąłem przez drzwi, wiedząc, że mój lojalny strażnik zawsze jest gdzieś w pobliżu. Po chwili pojawił się w progu.
Rocco: Tak, panie?
Alessandro: Zabierz, te dokumenty stąd, rzuciłem, wskazując na papiery. Rocco bez słowa podszedł, chwycił je i wyszedł na korytarz. Gdy drzwi się zamknęły, uśmiechnąłem się pod nosem, przypominając sobie wzrok tej nowej ślicznej dziewczyny. Postanowiłem, że muszę ją odnaleźć. Będę cię dręczył mała. Powoli wyszedłem z gabinetu, kierując się w stronę korytarzy, by rozpocząć swoje dręczenie. Gdy ją wczoraj zobaczyłem. Już wtedy przykuła moją uwagę, ale to zignorowałem.W cieniu de luka
Giovanni: Wysiadłem z mojego sportowego samochodu, poprawiając mankiety garnituru, i od razu rzuciłem okiem na posesję. Wyglądała jak zawsze — idealnie zadbana, każdy detal na swoim miejscu. Tylko coś przykuło moją uwagę: Mirabela, nasza biedna, niezdarna sprzątaczka, usiłowała dosięgnąć górnej części okna, gimnastykując się jak jakaś mała wiewiórka. Musiałem się roześmiać. Pomyślałem, że podejdę bliżej i nieco… urozmaicę jej dzień. Bez większego zastanowienia złapałem ją za kostki. Trzymałem ją w górze, śmiejąc się pod nosem. „Hej, hej! No i co, rudzielec, jak tam sprzątanie na wysokości?!” — powiedziałem drwiąco, bo wiedziałem, że zaraz zacznie się miotać.
I nie myliłem się. Oczy zrobiła jak spodki, a twarz natychmiast jej poczerwieniała.
Mirabela: „Co robisz?! Puść mnie, natychmiast!” — zaczęła się wydzierać, ale to mnie tylko bardziej rozbawiło.
Giovanni: „Zabawna jesteś, ruda suko! Myślałaś, że mnie obchodzi, jak ty tam z tymi oknami wyglądasz?” — zaśmiałem się i szarpnąłem ją jeszcze mocniej, aż straciła równowagę i wylądowała, prosto leżąc na mnie, totalnie oszołomiona, a ja uniosłem brwi i patrzę na nią z góry, bo widok naprawdę był przedni.
Giovanni: „Co ty robisz, suko?! Próbujesz mnie poderwać? Serio? Taka wiewióra jak ty? Marne szanse! Kompletnie bez klasy!” — syknąłem, a ona momentalnie zerwała się na nogi, cała czerwona ze wstydu i złości. Cóż, widocznie nie podobała jej się taka lekcja. Nim zdążyłem powiedzieć coś więcej, do salonu wpadła Staśka — ta cała nasza nadgorliwa służąca.
Stasia: „Panie, co się tutaj dzieje? Dlaczego Mirabela…?” — zaczęła, ale szybko jej przerwałem, patrząc na nią z góry.
Giovanni: „A co cię to obchodzi, Staśka? Nie masz roboty? Lepiej zajmij się sobą, zamiast włazić, gdzie cię nie proszą!” — rzuciłem, a ona momentalnie zamilkła, spuściła głowę i wycofała się w pośpiechu. Nie zamierzałem tracić więcej czasu na te sceny. Machnąłem tylko ręką i skierowałem się do swojej komnaty. Wziąłem zimną kąpiel — dokładnie tego mi było trzeba po takim rozgardiaszu. Chłodna woda od razu mnie orzeźwiła. Gdy już poczułem się jak nowo narodzony, włożyłem garnitur, bo czekały mnie ważniejsze sprawy. Zszedłem do biura, gotów w końcu popracować.
Mirabela: Myłam okna na tarasie, choć już po prawdzie wcale mi się nie chciało. Od miesiąca siedzimy w tej posiadłości, roboty mamy po łokcie, a wypłaty jak nie było, tak nie ma. Cóż, liczyłam, że skoro obracają się w takim luksusie — te ich samochody, ubrania, wszystko — to dla nas też znajdzie się choćby drobna część z tego bogactwa. Gdzie tam… Skurwiele, wszyscy. A najbardziej wkurza mnie Giovanni, który zdaje się mieć upodobanie w uprzykrzaniu mi życia. Cały czas kręci się w pobliżu i drwi na każdym kroku, mimo że robię, co mogę, żeby schodzić mu z drogi. Stałam więc i myłam te przeklęte okna, starając się nie myśleć o nim ani o tej całej sytuacji.
Następnego dnia
Alessandro: Wstałem rano jak zwykle odświeżony i gotowy na kolejny dzień. Wziąłem chłodną kąpiel, która mnie orzeźwiła, po czym założyłem mój idealnie dopasowany garnitur, szyty na miarę. Taki garnitur to klasa sama w sobie — robi wrażenie od pierwszego spojrzenia. Gotowy do działania, ruszyłem w stronę biura. Po drodze natknąłem się na jedną z tych biednych sprzątaczek, tę rudą. Zatrzymałem się i rzuciłem jej krótkie, ostre polecenie. „Ej ty, suko! Kawa! Teraz!” — rzuciłem tonem, który nie znosił sprzeciwu. Gdy dotarłem do biura, wygodnie usiadłem za biurkiem, otworzyłem laptopa i zacząłem przeglądać dokumenty. Ledwo zdążyłem się zagłębić w papiery, a do środka weszła ona — ta rudaska. Niosła kawę, ale od razu poczułem irytację na sam jej widok. „Brudasko! Połóż to tu!” — rzuciłem beznamiętnie. Spojrzała na mnie wyraźnie urażona.
Anabella: „Kąpałam się i nie jestem brudna!”
Alessandro: Uniósłbym może tylko brew, ale jej śmiałość mnie zirytowała. „Co ty, kurwa, do mnie powiedziałaś?” — warknąłem, podnosząc głos.
Anabella: „Nie jestem brudna!” — odpowiedziałam niemal wyzywająco. „Pachnę, proszę powąchać! Jestem czysta!”
Alessandro: Prychnąłem z pogardą. „Ty? Jesteś prawdziwą wieśniarą. Czystość cię nie uratuje”. Patrzyła na mnie bez cienia strachu.
Anabella: „Zwał jak zwał! Jestem biedna, ale jestem czysta! Czego Pan nie rozumie? Mam też czyste ubranie — wczoraj je wyprałam, zawsze tak robię! Więc proszę mnie nie obrażać od brudasów, co to, to nie!”
Alessandro: Mierzyłem ją chłodnym spojrzeniem, które przecinało jej wywód jak nóż. „Słuchaj, prostaczko! Jesteś nikim. Będę cię nazywał, jak mi się podoba, bo właśnie tyle znaczysz. Wiesz, gdzie jest twoje miejsce?”
Anabella: „Gdzie?” — spytałam, próbując zachować godność.
Alessandro, „Na śmietnisku” — odpowiedziałem zimno, nie odrywając od niej wzroku.
Alessandro: Rzuciła mi krótkie spojrzenie, a potem, dość odważnie jak na swoje położenie, wypaliła.
Anabella: O proszę! A kiedy to taki elegancki, bogaty człowiek wreszcie zapłaci nam za naszą pracę? Ja może jestem biedakiem, ale pan nie jest uczciwym pracodawcą.
Alessandro: Zaskoczona jej śmiałością, otworzyłem usta, gotów ją zgasić, ale nim zdążyłem wyrzucić z siebie odpowiedź, odwróciła się i wyszła, pozostawiając mnie wściekłego.
Głupia suczka — czy ona wie, z kim ma do czynienia?
Giovanni: Wszedłem do biura Alessandro i od razu dostrzegłem, że jest wyraźnie zirytowany, niemal kipiał ze złości. „Co jest, bracie?” — rzuciłem na powitanie, siadając w fotelu naprzeciwko jego biurka.
Alessandro: spojrzałem na niego z niesmakiem. „Wiedziałeś, że te brudaski od miesiąca nie dostały wypłaty?”
Giovanni: Zmarszczyłem brwi, lekko zaskoczony. „Oo, nie miałem pojęcia. I co teraz?”
Alessandro: Uniosłem, głowę, spoglądając na niego z determinacją. „Nie pozwolę, by ktokolwiek szargał naszą reputację. Jesteśmy De Luca — a to znaczy, że płacimy wszystkim, nawet brudaskom. Nasze słowo to świętość”.
Giovanni: Przytaknąłem. Zrozumiałem jego oburzenie — cokolwiek by nie mówić, nasza rodzina zawsze trzymała się zasad, przynajmniej w kwestiach honoru i lojalności. Rozejrzałem się, odwracając temat, żeby go trochę rozładować. „Bracie, co robi Staśka? Mam wrażenie, że przez te lata całkiem jej się pomieszało”.
Alessandro: prychnąłem. „A widziałeś te jej siostrzenice, Klarę i Sonię? Brzydkie i grube jak dwie szmaty. Widziałem je ostatnio — siedziały z nią w kawalerce w centrum, ale wycofałem się, zanim mnie zauważyły”.
Giovanni: Wzruszyłem ramionami, ale temat nie dawał mi spokoju. „Wiesz, co ona planuje? Chce, żebym ja wziął sobie Sonię za żonę, a tobie proponuje Klarę. Bracie, nie ma innej opcji — musimy się ich pozbyć. Staśka też może stanąć na naszej drodze, jeśli zacznie za dużo kombinować”.
Alessandro: Przytaknąłem bez wahania. „Wyślijmy tam ludzi. Niech zrobią porządek i pozbędą się tych… szmat”.
Giovanni: Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, przetrawiając ten plan. W końcu powiedziałem coś, co od dawna chodziło mi po głowie. „Wiesz, bracie, gdyby mi kiedykolwiek przyszło do głowy się ustatkować, to chyba wolałbym tę rudą sprzątaczkę. Jest biedna, to fakt, ale trzeba przyznać, że ta ruda… to piękna kobieta”. Alessandro, spojrzał na mnie z lekko przymrużonymi oczami i kiwnął głową.
Alessandro: „Wiesz co? Też mi się podoba Anabella. Coś w niej jest — taka dzika, pełna ognia. Przynajmniej nie wygląda jak Staśka i jej familia”. Spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy krótkim, rozbawionym śmiechem, wiedząc, że nie często miewamy takie samo zdanie.
Giovanni: Do biura wszedł, Rico informując nas, że do naszej rezydencji przyjechali mafiosi z Hiszpanii — Nikodem, Nikolas i Feli. Obydwoje ruszyliśmy, by ich powitać. Mieliśmy omówić interesy, więc weszliśmy do jadalni, gdzie na stole już czekały złote sztućce i talerze.
Alessandro: rzuciłem, z uśmiechem — Nie pozostaje nam nic innego, jak zasiąść do stołu.
Giovanni: Kiedy wszyscy usiedliśmy, krzyknąłem: Służba! Posiłki! W drzwiach pojawiła się Mirabela, niosąc pełną tacę. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, poczułem, jak serce zaczyna mi bić szybciej, a policzki oblewają się rumieńcem. Nie mogłem oderwać od niej wzroku, ale nagle usłyszałem głos Nikodema, który z zachwytem skomentował:
Nikodem: Cóż za piękna istotka! Kto to jest?
Giovanni: Z trudem oderwałem od niej wzrok i odpowiedziałem: To moja osobista służba. Nikodem spojrzał na nią z uznaniem, a potem spojrzał na mnie.
Nikodem: Szkoda dziewczyny do sprzątania. Mogłaby pracować w jednej z naszych agencji reklamowych. Jest śliczna — zrobiłaby duży szoł.
Giovanni: Poczułem, jak zalewa mnie fala zazdrości. Zacisnąłem pięści i powiedziałem chłodno: Nie. Ona należy do mnie, Nikodemie. Na pewno nigdy nie zostanie modelką — nigdy na to nie pozwolę. Nikodem tylko się zaśmiał i uniósł brew.
Nikodem: Uuu… widzę, że jesteś zazdrosny.
Alessandro: Patrzyłem na Anabellę, która jak zawsze zabierała dech w piersiach. Każdy jej ruch, spojrzenie, sprawiały, że czułem, jak wzrasta we mnie złość i zazdrość. I wtedy Nikolas, spoglądając na nią, uśmiechnął się szelmowsko i powiedział:
Nikolas: Alessandro, mam nadzieję, że ta piękność nie jest twoją osobistą służką? Chętnie zabrałbym ją do siebie.
Alessandro: Wpatrzyłem się w niego, a moje spojrzenie stwardniało: Zapomnij. Ona jest dla mnie i jest tylko moja. Każdy, kto dotknie tego, co należy do mnie, tego zabiję. Czyż nie? Nikolas zaśmiał się, podnosząc ręce w geście kapitulacji.
Nikolas: Okej, okej, spokojnie… Hej, piękne, jak macie na imię?
Anabella: odpowiedziałam cicho -Anabella.
Mirabela: obok siostry także przedstawiłam się, spuszczając wzrok-Mirabela.
Feli: słysząc to, uśmiechnąłem się do nich. — Piękne jesteście. Nie myślałyście o tym, by zmienić pracę na inną?
Anabella: Tak, robimy…
Alessandro: Anabella zaczęła coś mówić, ale natychmiast przerwałem, patrząc na nią gniewnie — Zamknij się. Wracaj lepiej do siebie! Czułem, jak we mnie wrze, nie mogłem znieść ich spojrzeń na niej.
Giovanni: także podniosłem głos w stronę Mirabeli — Ty też, ruda wiewiórko! Nikt ci nie pozwolił tu przychodzić, więc spływaj! Nikolas, słysząc naszą reakcję, uniósł brew i spojrzał z ironią.
Nikolas: Ostro! Co, to wasze niewolnice?
Alessandro: Skinąłem głową. — Tak. Są naszymi niewolnicami. Patrzyłem, jak Anabella odchodzi. Dopiero wtedy mogłem odetchnąć z ulgą, wiedząc, że jej nikt już nie obserwuje — przynajmniej na ten moment. Kiedy nasi hiszpańscy goście wyjechali, nie czekałem długo. Razem z Giovannim poszedłem do pokoju, gdzie były Anabella i Mirabela. Otworzyłem drzwi z hukiem i wszedłem do środka, patrząc na Anabellę z gniewem: — Co, do cholery, myślałaś, że zrobiłaś? — rzuciłem ostro. Anabella próbowała się bronić, spoglądając na mnie zaskoczona.
Anabella: Nic nie zrobiłam! — odpowiedziałam.
Alessandro: Bez wahania chwyciłem ją za szyję, ale delikatnie, tak że nasze usta prawie się stykały. Czułem, jak przeszywa mnie dreszcz, kiedy wyszeptałem do niej cicho:
— Nigdy więcej nie pokazuj się publicznie, jasne?
Anabella, bliska łez, odpowiedziała cicho: — Tak. Pogłaskałem ją po policzku i dodałem z uśmiechem: — Grzeczna dziewczynka. Odsunąłem się, wypuszczając ją z uścisku. Wyszedłem z jej pokoju i udałem się do swojej komnaty. Wziąłem kąpiel, próbując uspokoić myśli, ale obrazy Anabelli wracały — złościło mnie to, ale jednocześnie przyciągało.
Giovanni: Kiedy wszedłem do pokoju, Mirabela spojrzała na mnie przestraszona i natychmiast ruszyła do drzwi, próbując uciec, ale byłem szybszy — chwyciłem ją i przyciągnąłem do siebie, nasze ciała niemal stykały się w ciasnym uścisku. Pachniała kwiatami, ten zapach drażnił mnie i jednocześnie przyciągał. — Co to miało być, ruda wiewiórko? — spytałem surowo. — Co próbowałaś osiągnąć?
Mirabela, z determinacją w głosie, odpowiedziała
Mirabela: Wykonywałam tylko swoją pracę!
Giovanni: Nie wytrzymałem — obróciłem ją do siebie i chwyciłem mocno, czując, jak jej nogi owijają się wokół mojej talii. Oparłem ją o ścianę, moje serce biło mocno. Pocałowałem ją gwałtownie, czując, jak moje emocje biorą nade mną górę. — Nigdy więcej nie pokazuj się innym, rozumiesz? — powiedziałem i pocałowałem ją raz jeszcze.
Chciałem ją tutaj, teraz, w tej chwili, ale wiedziałem, że nie mogłem. Pocałunki były intensywne, pełne namiętności. Po chwili odsunąłem się, starając się opanować.
— Żartowałem, głupia suczko — rzuciłem z ironią, próbując zamaskować swoje uczucia. — Chciałem tylko sprawdzić, jak całujesz. Mirabela popatrzyła na mnie zraniona i wybiegła do swojego pokoju. Patrzyłem za nią, sam zdziwiony własną reakcją. Wiedziałem, że zraniłem ją tymi słowami, ale chyba tego właśnie chciałem — zyskać przewagę nad własnymi uczuciami. Po chwili udałem się do swojej komnaty i wziąłem zimną kąpiel, próbując się uspokoić, ale myśli o Mirabeli nie opuszczały mnie ani na chwilę.Miłość i przeznaczenie
Tydzień później
Anabella: Poszłam do ogrodu. Lubiłam to miejsce — było ciche, pełne kwiatów, dawało mi wytchnienie. Tyle rzeczy miałam w głowie, a najwięcej… jego. Alessandro. Był starszy, pełen pewności siebie i przystojny w sposób, który nie dawał o sobie zapomnieć. Każda chwila przy nim sprawiała, że serce waliło mi jak młot. Nigdy wcześniej tak się nie czułam — miałam 17 lat i nawet nie wiedziałam, czym jest miłość, ale on wzbudzał we mnie coś, czego nie potrafiłam nazwać. Było to dziwne i jednocześnie… piękne. Stałam, zamykając oczy, kiedy poczułam, jak ktoś staje za mną. Dreszcz przebiegł mi po plecach — wiedziałam, że to on. Alessandro, zbliżył się, a ja poczułam jego oddech na karku. Przesunął dłoń po mojej ręce, a ja zatrzymałam oddech.