- W empik go
Jak pisał Adam Mickiewicz: (antologija) - ebook
Jak pisał Adam Mickiewicz: (antologija) - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 298 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Sto lat mija w r. b., kiedy w samą wigilję Bożego Narodzenia przyszedł na świat Mickiewicz. – Wszyscy dziś wiedzą, kto był Adam Mickiewicz, największy pisarz polski, który układał pieśni większe i mniejsze, a tak piękne i mądre, a tak pełne miłości ludzkiej, że go wszyscy kochają, że do dziś jego księgi czytają i nietylko o nim nie zapomnieli, ale coraz więcej go poznają, uczą się tego napamięć(1). Każdy – czy to z miasta czy ze wsi – powinien znać pieśni Mickiewicza i kochać je tak samo, jak on kochał pieśni wiejskie. Te to pieśni wiejskie brał Mickiewicz i z nich urabiał swoje śliczne, rzeczy; – ale on je – ( 1) Poeta to znaczy taki pisarz, co układa wiersze. Wiersze to jest, taka mowa juk ta, którą, codzień mówimy, ale tak ułożona że jedna końcówka się powtaża – i dla tego słychać jakby śpiewanie. To też śpiewać można tylko wiersze, np:
Kiedy ranne wstają, zorze
Tobie ziemia, Tubie morze
Tobie śpiewa żywioł wszelki
Bądź pochwalon Boże wielki ( zorze – morze – wszelki – wielki – mają dźwięk podobny).
tak upiększył tak je przystroił "w adamaszki i atłasy" – że prawie ich poznać nie można. Co z chaty wyszło – niech do chaty wraca. Tak też i sam Mickiewicz powiada:
O, gdybym kiedyś dożył tej pociechy,
Żeby te księgi zbłądziły pod strzechy;
Żeby wieśniaczki, kręcąc kołowrotki,
Gdy odśpiewają ulubione zwrotki:
O tej dziewczynie, co tak grać lubiła,
Że przy skrzypeczkach gąski pogubiła,
O tej sierocie, co piękna jak zorze,
Zaganiać ptastwo szła w wieczornej porze –
Gdyby też wzięły wieśniaczki do ręki
Te księgi, proste jako ich piosenki!
Takie życzenie poety jednym tylko sposobem da się wykonać: żeby wszyscy przeczytali i poznali to, co on napisał.
Napisał on bardzo wiele – i niemało jest takich rzeczy, które są nie dla wszystkich zrozumiałe. Oby więc porządnie przeczytać dzieła Mickiewicza – trzeba naprzód poznać te, które najprostsze i najłatwiej mogą przemówić do serca.
Później dopiero będzie można przeczytać wszystko. Dlatego ułożyliśmy taką książeczkę, któraby zawierała same proste a najrzewniejsze utwory poety. Ta książeczka stanowi tylko przygotowanie do przeczytania wszystkich pieśni Mickiewicza – i kto ją przeczyta, tego już pewnie nie trzeba będzie zachęcać, żeby kupił sobie wszystko co Mickiewicz napisał.
Pisma Mickiewicza są rozmaite, jakby z kilku książeczek się składały; są, w nich rzeczy mniejsze i większe; naprzód mamy Ballady t… j… krótkie powieści, z francuzka tak nazwane; dalej Bajki, w których zwierzęta gadają niby ludzie są to historyjki żartobliwe i zabawne, w których Mickiewicz różne ludzkie wady ośmiesza; dalej są pieśni różne – pobożne, smutne, nauczające i zalotne. Potem idą większe dzieła Mickiewicza: najprzód dwie dłuższe bohaterskie powieści, z których jedna zowie się Grażyna; druga – Konrad Wallenrod. Z tych wybraliśmy najpiękniejsze urywki i w księdze tej podajemy. Trzecia powieść p… t. Dziady ułożona w rozmowach tak, że kilka osób mogłoby, dobrze się nauczywszy na pamięć, wiersze te mówić, a przytem odpowiednio się poprzebierać, jak to bywa w teatrze.
Nakoniec, Mickiewicz napisał swą najpiękniejszą, największą powieść p… t. Pan Tadeusz (po kolei czytajcie sobie wszystko, co jest w tej książeczce, a zobaczycie jakie to wielkie piękności tu się mieszczą).
Tymczasem w krótkich słowach powiem wam o życiu Mickiewicza. Urodził się on – jak wiemy w sam dzień wigili Bożego Narodzenia r. 1798 t… j… sto lat temu, we wsi Zaosiu pod miastem Nowogródkiem, w dzisiejszej gubernii Mińskiej. Ojciec jego był gospodarzem, a matka kobietą wielkiej zacności; ubodzy ludzie na małym kawałku ziemi siedzieli, a dziatwy mieli sporo, mimo to starali się wszystkich do szkoły posyłać i poczciwie je wychować.
Adam Mickiewicz chodził do szkoły w Nowogródku (i tu już wszyscy widzieli, że będzie z niego niezwyczajny człokiek). Chciał on zostać nauczycielem i pojechał do szkoły wyższej do Wilna, gdzie wtedy byli znakomici profesorowie. (Mając lat 19 zakochał się w pewnej pannie imieniem Maryla, która wyszła za mąż za innego, ale Mickiewicz mimo to zawsze o niej pamiętał).
W roku 1820 został mianowany nauczycielem w Kownie, potem znów do Wilna powrócił, skąd musiał na parę lat wyjechać naprzód do Odesy, a potem do Moskwy i Petersburga. W tych czasach wydał już parę książeczek i uzyskał nie matą sławę. Były to Ballady, Grażyna, Wallenrod, Dziady.
W r. 1829 wyjechał za granicę, do Włoch i do Francyi – i nigdy już do kraju nie powrócił. Mimo to pamiętał o swej ziemi – i wszystko co pisał, pisał o niej i dla niej: tak w Paryżu ułożył swoją piękną powieść p… t… tan Tadeusz, Francuzi zaprosili go, żeby im w szkole najwyższej wykładał jakich to pisarzy i kaznodziejów mieli Polacy i inni Słowianie; te nauki bardzo się Francuzom podobały i do dziś można widzieć w jednej sali tej szkoły obraz Mickiewicza z marmuru wyrzeźbiony. W r. 1855 pojechał: do Konstantynopola, stolicy tureckiej. W Turcyi była tego roku zaraza i oto Mickiewicz rozchorował się i na ziemi tureckiej umarł. Rodacy go przewieźli do Paryża, a w r. 1890 raz jeszcze przeprowadzili jego zwłoki do Krakowa, gdzie go pochowano w zamku na Wawelu.
Ballady.POWRÓT TATY.
"Pójdźcie, o dziatki, pójdźcie, wszystkie razem
Za miasto, pod słup, na wzgórek;
Tam przed cudownym klęknijcie obrazem,
Pobożnie mówcie paciorek.
Tato nie wraca; ranki i wieczory
We łzach go czekam i trwodze;
Rozlały rzeki, pełne zwierza bory
I pełno zbójców na drodze. "
Słysząc to dziatki, biegną wszystkie razem
Za miasto, pod słup, na wzgórek;
Tam przed cudownym klękają obrazem,
I zaczynają paciorek.
Całują ziemię, potem: w imię Ojca,
Syna i Ducha świętego,
Bądź pochwalona przenajświętsza Trójca,
Teraz i czasu wszelkiego.
–- ( 1) Ballada jest to wyraz wzięty z języka fancuzkiego, który oznacza krótką powiastkę.
Potem: Ojcze nasz, i Zdrowaś, i Wierzę,
Dziesięcioro i koronki,
A kiedy całe zmówili pacierze,
Wyjmą książeczkę z kieszonki.
I litanią do Najświętszej Matki
Starszy brat śpiewa, a z bratem:
"Najświętsza Matko", przyśpiewują dziatki,
Zmiłuj się, zmiłuj nad tatem!
W tem słychać turkot. Wozy jadą drogą
I wóz znajomy na przedzie:
Skoczyły dzieci i krzyczą, jak mogą:
"Tato, ach, tato nasz jedzie!"
Obaczył kupiec, łzy radosne leje, wozu na ziemię wylata:
"Ha, jak się macie, co się u was dzieje?
Czyście tęskniły do tata?
"Mama czy zdrowa? ciotunia? domowi?
A ot – rodzynki w koszyku. "
Ten sobie mówi, a ten sobie mówi,
Pełno radości i krzyku.
"Ruszajcie! – kupiec na sługi zawoła.
Ja z dziećmi pójdę ku miastu. "
Idzie… aż zbójcy obskoczą do koła,
A zbójców było dwunastu.
Brody ich długie, kręcone wąsiska,
Wzrok dziki, suknia plugawa;
Noże za pasem, miecz u boku błyska,
W ręku ogromna buława.
Krzyknęły dziatki, do ojca przypadły,
Tulą się pod płaszcz na łonie;
Truchleją sługi, struchlał pan wybladły
Drżące ku zbójcom wzniósł dłonie:
"Ach! bierzcie wozy, ach, bierzcie dostatek,
Tylko puszczajcie nas zdrowo;
Nie róbcie małych sierotami dziatek
I młodej małżonki wdową!
Nie słucha zgraja, Ten już wóz wyprzęga,
Zabiera konie; a drugi
"Pieniędzy!" krzyczy i buławą sięga,
Ów z mieczem wpada na sługi.
Wtem: "Stójcie, stójcie!" krzyknie starszy zbójca
I spędza bandę precz z drogi,
A wypuściwszy i dzieci i ojca,
"Idźcie, rzekł, dalej bez trwogi."
Kupiec dziękuje, a zbójca odpowie:
"Nie dziękuj wyznam ci szczerze,
Pierwszybym pałkę strzaskał na twej głowie,
Gdyby nie dziatek pacierze.
"Dziatki sprawiły, że uchodzisz cało,
Darzą cię życiem i zdrowiem;
Im więc podziękuj za to, co się stało,
A jak się stało, opowiem.
Zdawna już słysząc o przejeździe kupca,
I ja, i moje kamraty,
Tutaj za miastem, przy wzgórku u słupca,
Zasiadaliśmy na czaty.
Dzisiaj nadchodzę, patrzę między chrósty:
Modlą się dziatki do Boga;
Słucham: z początku porwał mię śmiech pusty,
A potem litość i trwoga.
Słucham: ojczyste przyszły na myśl strony,
Buława upadła z ręki,
Ach! ja mam żonę, i u mojej żony
Jest synek taki maleńki.
Kupcze! jedź w miasto; ja do lasu muszę.
Wy, dziatki, na ten pagórek
Biegajcie sobie i za moję duszę
Zmówcie też czasem paciórek."
* * *PANI TWARDOWSKA.
Jedzą, piją, lulki palą,
Tańce, hulanka, swawola;
Ledwie karczmy nie rozwalą,
Cha, cha, chi, chi, hejże, hola!
Twardowski(1) siadł w końcu stoła,
Podparł się w boki jak basza:
Hulaj dusza! hulaj! wola,
Śmieszy, tumani, przestrasza.
Żołnierzowi, co grał zucha,
Wszystkich łaje i potrąca,
Świsnął szablą koło ucha,
Już z żołnierza masz zająca.
Na patrona z trybunału
Co milczkiem wypróżniał rondel,
Zadzwonił kieską pomału:
Z patrona robi się kondel.
Szewcu w nos wyciął trzy szczutki,
Do łba przymknął trzy rureczki,
Cmoknął: cmok – i gdańskiej wódki
Wytoczył ze łba pół beczki – (1) Twardowski był to sławny w dawnych czasach czarownik.
Wtem, gdy wódkę pił z kielicha,
Kielich zaświstał, zazgrzytał:
Patrzy na dno… "Co u licha!
Pocoś tu, kumie, zawitał?"
Dyablik to był w wódce na dnie,
Istny Niemiec, sztuczka kusa;
Ukłonił się gościom składnie.
Zdjął kapelusz i dał susa.
Z kielicha aż na podłogę
Pada, rośnie na dwa łokcie,
Nos, jak haczyk, kurzą nogę
I krogulcze ma paznogcie.
"A, Twardowski? witam bracie!'
To mówiąc, bieży obcesem,
"Cóż to? czyliż mię nie znacie?
Jestem Mefistofelesem!(1)
Wszak ze mnąś na Łysej górze
Robił o duszę zapisy,
Cyrograf na byczej skórze
Podpisałeś ty, i bisy.
Miały słuchać twego rymu:
Ty, jak dwa lata przebiegną,
Miałeś pojechać do Rzymu,
By cię tam porwać, jak swego.
Już i siedem lat uciekło,
Cyrograf nadal nie służy.
Ty, czarami dręcząc piekło,
Ani myślisz o podróży.
Ale zemsta, choć leniwa,
Nagnała cię w nasze sieci;
–- (1) Mefistofeles – to jest dyabeł.
Ta karczma Rzym się nazywa,
Kładę areszt na waszeci. "
Twardowski ku drzwiom się kwapił
Na takie dictum acerbum, (1)
Dyabeł za kontusz ułapil:
"A gdzie jest nobile verbum?" (2)
Co tu począć? Kusa rada,
Przyjdzie już nałożyć głową…
Twardowski na koncept wpada
I zadaje trudność nową:
"Patrz w kontrakt, Mefistofilu
Tam warunki takie stoją:
Po latach tylu a tylu,
Gdy przyjdziesz brać duszę moją,
Będę miał prawo trzy razy
Zaprządz ciebie do roboty,
A ty najtwardsze rozkazy
Musisz spełnić co do joty.
Patrz, oto jest karczmy godło:
Koń malowany na płótnie;
Ja chcę mu wskoczyć na siodło,
A koń niech z kopyta utnie.
Skręć mi przy tom biczyk z piasku,
Żebym miał czem konia chłostać,
I wymuruj gmach w tym lasku
Bym miał gdzie na popas zostać.
Gmach będzie z ziarnek orzecha,
Wysoki pod szczyt Krępaku,
Z bród żydowskich ma być strzecha,
Pobita nasieniem z maku.
–- (1) Dictum acerbum – znaczy po ładnie ostre głowo.
(2) Nobile verbum – znaczy po łacinie słowo honoru.
Patrz, oto na miarę ćwieczek.
Cal gruby, długi trzy cale:
W każde z makowych ziareczek
Wbij mi takie trzy bretnale. "
Mefistofil duchem skoczy,
Konia czyści, karmi, poi.
Potem bicz z piasku utoczy
I już w gotowości stoi.
Twardowski dosiadł biegusa,
Probuje podskoków, zwrotów,
Stępa, galopuje, kłusa,
Patrzy, aż i gmach już gotów.
"No! wygrałeś, panie biesie,
Lecz druga rzecz nieskończona;
Trzeba skąpać się w tej misie,
A to jest woda święcona: "
Dyabeł kurczy się i krztusi,
Aż zimny pot na nim bije,
Lecz pan każe, sługa musi,
Skąpał się biedak po szyję.
Wyleciał potem jak z procy,
Otrząsł się, dbrum, parsknął raźnie:
"Teraz jużeś w naszej mocy,
Najgorętszą-m odbył łaźnię. "
"Jeszcze jedno, będzie kwita,
Zaraz pęknie moc czartowska.
Patrzaj, oto jest kobieta,
Moja Żoneczka, Twardowska.
Ja na rok u belzebuba
Przyjmę za ciebie mieszkanie
Niech przez ten rok moja luba
Z tobą, jak z mężem, zostanie.
Przysiąż jej miłość, szacunek
I posłuszeństwo bez granic,
Złamiesz choć jeden warunek,
Już cała ugoda za nic."
Dyabeł do niego pół ucha,
Pół oka zwrócił do samki;
Niby patrzy, niby słucha,
Tymczasem już blizko klamki.
Gdy mu Twardowski dokucza,
Od drzwi, od okien odpycha.
Czmychnąwszy dziurką od klucza.
Dotąd, jak czmycha, tak czmycha.
* * *DUDARZ.
(MYŚLI Z PIEŚNI GMINNEJ) .
Jakiż to dziadek, jak gołąb siwy,
Z siwą aż do pasa brodą?
Dwaj go chłopczyki pod rękę wiodą,
Wiodą mimo naszej niwy.
Starzec na lirze brząka i nuci!
Chłopcy dmą w dudeczki z piórek.
Zawołam starca, niech się zawróci
I przyjdzie pod ten pagórek.
"Zawróć się, starcze, tu na igrzysko,
Tu się po siewbie weselim;
Co nam dał Pan Bóg, tem się podzielim
I do wsi na noc stąd blizko. "
Posłuchał, przyszedł, skłonił się nizko
I usiadł sobie pod miedzą;
Przy nim po bokach chłopczyki siedzą,
Patrząc na wiejskie igrzysko.
Tu brzmią piszczałki, biją bębenki,
Płoną stosy suchych drewek;
Piją staruszki, skaczą panienki,
Obchodząc święto dosiewek.