Jak Polska zbawiała świat. Mesjasze i prorocy - ebook
Jak Polska zbawiała świat. Mesjasze i prorocy - ebook
Państwa, narody czy plemiona tworzą mity i legendy, które uzasadniają ich istnienie i przydają im nadprzyrodzonego wymiaru. Nie inaczej jest z nami, Polakami. Nasi przodkowie przed wiekami wierzyli, że polskie dzieje nie zaczęły się od Mieszka I, lecz od od biblijnego Noego i jego synów. Dowodzili tego liczni kronikarze, a szlachta przyjmowała ich wywody przekonana, że jest „narodem wybranym” ‒ potomkami legendarnych Sarmatów. Polacy mieli też być wybrańcami Boga i w roli przedmurza bronić katolicyzmu przed islamem. Ten sam Bóg doprowadził do upadku Rzeczypospolitej, aby dzięki polskiej ofierze, odkupieniu na wzór Chrystusowego, odrodził się nowy, lepszy świat ‒ pisali w XIX wieku na emigracji romantyczni poeci
z Mickiewiczem na czele.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-15544-2 |
Rozmiar pliku: | 4,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
1. My, potomkowie Jafeta
Dzieje Polski i Polaków nie zaczęły się od Mieszka. Rozpoczęły się od biblijnego Noego i jego synów. Udowodnili to liczni dziejopisowie, co szlachta przyjmowała z rosnącym zadowoleniem, coraz bardziej przekonana, że jest „narodem wybranym”.
Ponieważ nazwy Polonia zbrakło w Biblii i wśród historyków antycznych, więc wywody o Polsce i Słowiańszczyźnie łączono z walecznym ludem Sarmatów (Sauromatów). „Przekraczając rzekę Tanais, wchodzi się już nie do kraju scytyjskiego, lecz pierwsza część terytorium należy do Sauromatów, którzy począwszy od najdalszej zatoki Jeziora Meockiego ku północy, zamieszkują przestrzeń piętnastu marszów dziennych, ogołoconą zupełnie z dzikich i z owocowych drzew” – pisał w V w. przed Chr. Herodot w swych Dziejach. Mianem Sarmacja dziejopis określił ziemie na wschód od Donu (Tanais). Na zachód od niej leżały ziemie scytyjskie, ciągnące się aż po Wołyń i Podole. Sauromaci mieli zetknąć się z wojowniczymi Amazonkami, słynącymi z męstwa i braku litości. Jedną z nich przydybał pewien młodzieniec, gdy się załatwiała, a ta zgodziła się na stosunek. Za nią poszły inne – i tak powstała społeczność sarmacko-amazońska, łącząca elementy matriarchatu i patriarchatu. Istnienie takiej społeczności potwierdziły wykopaliska archeologiczne.
Mimo wzmianek u Herodota i innych pisarzy antycznych Sarmacjanie rzadko pojawiają się w najstarszych kronikach polskich. Gall Anonim tylko raz użył słowa Sarmacja, lecz dość nieoczekiwanie na określenie nadbałtyckiego plemienia Prusów. Nie znajdujemy Sarmacji w kronice biskupa Wincentego zwanego Kadłubkiem, mimo że sięga ona głęboko w dzieje starożytne, także te mityczne. Mimo to nazwa Sarmacja nadspodziewanie silnie utrwaliła się w świadomości kronikarzy germańskich i w wielu dziełach średniowiecznych Słowian zaczęto określać Sarmatami. Głównym powodem była popularność wiekopomnego dzieła Ptolemeusza Cosmographia z II w., które na ponad tysiąc lat stało się wyrocznią dla świata średniowiecznego. Świat przyjął tezę, biorąc ją za pewnik, o istnieniu Sarmacji Europejskiej i Azjatyckiej, tak jak to podawał Ptolemeusz.
Mapa z atlasu Klaudiusza Ptolemeusza (wydanego w 1542 r. z rycinami Sebastiana Münstera) ukazująca ziemie, które w starożytności mieli zamieszkiwać Sarmaci – leżące na wschód od Wisły, pomiędzy Bałtykiem a morzami Śródziemnym i Czarnym
W Królestwie Polskim sarmackie pochodzenie Polaków podniósł do rangi aksjomatu Jan Długosz w swych Annales. Podobnie jak inni kronikarze, również i ten najwybitniejszy historyk staropolski opisanie dziejów „sławnego Królestwa Polskiego” rozpoczął od potopu i wieży Babel. A także od syna biblijnego Noego – Jafeta. Potomkiem Jafeta miał być Negnon, który osiedlił się w Panonii i stał się ojcem wszystkich Słowian. Długosz zaczął też używać zamiennie terminów Sarmaci i Polacy (Sarmatae sive Poloni), co z ochotą podchwycili Niemcy. Nazywając ferocissimi Sarmatae, czyli okrutnych Sarmatów, zwycięzcami Rzymu, zdejmowali sami z siebie odium zniszczenia świetnego imperium przez dzikie plemiona germańskie. Okazało się jednak, jak to zobaczymy, że polscy dziejopisowie skłonni byli także inne plemiona germańskie, takie jak Goci i Wandalowie, traktować jako Sarmatów.
Jan Długosz wywodził przodków Sarmatów także z Biblii, więc nie musiał zanadto przejmować się wyszukiwaniem łacińskich korzeni Polonusów. Natchniona księga opisująca dzieje świata, zaczynająca się od słów Bereszit bara Elohim et haszamaim, czyli od stworzenia przez Boga nieba i ziemi, znacznie mocniej stygmatyzowała potomków Noego niż rzymscy przodkowie. Korona Polska była w tym czasie złączona z Wielkim Księstwem Litewskim, najpóźniej ochrzczonym państwem w Europie (1385), więc Długosz szukał także dla Litwinów „długiego trwania” pośród szlachetnych antenatów. Tropy zawiodły go do Rzymu. W Rocznikach pisanych w drugiej połowie XV w. odnotował, że Litwini mają łacińskie koligacje: „Wskazuje na to brzmienie ich języka i słowotwórstwo dostrzeżone w różnych okolicznościach i wzięte z opisu rzeczy – że Litwini i Żmudzini są z pochodzenia Latynami”. Długosz, pisząc ostrożnie, że „niewiele na ten temat wiadomo”, był jednak przekonany, że jacyś Rzymianie z księciem Wilią na czele przybili do brzegów bałtyckich podczas wojen domowych między Mariuszem i Sullą, a potem Cezarem i Pompejuszem w II i I w. przed Chr. i tam się osiedlili.
Kronikarz sądził, że uciekali oni przed zagładą. „Przybyli do tej ziemi północy z żonami, rodzinami i bydłem i od ojczystego dawnego miana krajowi nadali nazwę Litalia, a naród nazwali Litalami. Wskutek przekręcenia nazwy przez Polaków i Rusinów dziś nazywa się Litwa” – pisał Długosz. Kanonik krakowski zauważał zbieżność między religią rzymską a litewskimi wierzeniami: czcili święty ogień, gaje, w których miał przebywać bóg Sylwan, w wężach widzieli „boga Eskulapa”, składali też ofiary całopalne niczym Rzymianie. Ich język Długosz uważał za zepsutą łacinę.
Niezwykła podróż litewskich „Rzymian” aż nad zimny Bałtyk z żonami, dziećmi, ze zwierzyną i z dobytkiem przypominała biblijną podróż Noego. Albo w ostateczności Odyseję czy Eneidę; tak czy owak, podanie to nadawało stygmat narodzeniu się państwa litewskiego. A związanie nazwy miasta i rzeki z imieniem rzymskiego księcia Wilii także nadawało Litwie pozłotę starożytności.
Tyle tylko, że książę Wilia nie istniał. Za to pozostała nazwa miasta i rzeki.
Jednakże najprawdopodobniej kanonik krakowski, opierający się na dostępnych mu źródłach, nie fantazjował. Przytaczając wersję o rzymskim pochodzeniu Litwinów i ich państwa, wykorzystał opowieść krzyżackiego kronikarza Piotra z Duisburga. Rewelacje o rzymskich parantelach Litwy poszły w świat i w latopisach oraz kronikach polskich zaroi się niebawem od wywodów o rzymskim rodowodzie Litwinów. Natomiast Polacy pozostaną przy pochodzeniu od zwycięskich Sarmatów, potomków synów biblijnego Noego.
Długosz konsekwentnie stosował terminologię sarmacką, nazywając Karpaty Alpes Sarmaticae, a Bałtyk Mare Sarmaticus. Za Ptolemeuszem podzielił Sarmację na Europejską i Azjatycką. Długosz otworzył tym szerzej drzwi do teorii, a właściwie niezbitych przekonań o sarmackim pochodzeniu Polaków. W znanej i czytanej powszechnie Kronice świata (Chroniconmundi) pióra Hartmanna Schedla, dziele wspaniale wydanym w drukarni norymberskiej w 1493 r., niemiecki autor używa zamiennie terminu Polacy i Sarmaci. Pisał on, że Jagiełło przyłączył Litwę do Królestwa Sarmacji, a inni autorzy jagiellońskie państwo unijne jęli w całości określać mianem Sarmacji.
Powstały w związku z tym niemałe zamęty – kartograficzny i pojęciowy. Zamieszanie było tak duże, że na marginesie Kroniki Schedla przechowanej w zbiorach biblioteki Akademii Jagiellońskiej ktoś zamieścił notatkę o słowiańskości Bawarii, którą to krainę autor owej notatki wywiódł od bojarów. Granicę słowiańskości przy okazji lokował na Renie. Takich dopisków było więcej i z pewnością wynikały one z narastającego przekonania wśród duchowieństwa i szlachty o potędze i rozprzestrzenieniu się ich przodków, wojowniczych Sarmatów-Słowian, po całej Europie do Renu, a w ostateczności do Łaby i na połaciach Azji.
Okładka książki Macieja z Miechowa Tractatus de duabus Sarmatiis Asiana et Europiana et de contentis in eis (Opis Sarmacji Azjatyckiej i Europejskiej) wydanej w 1517 r.
Wiedzę o Sarmacji usiłował uporządkować Maciej Miechowita, rektor Akademii Krakowskiej, lekarz króla Zygmunta I Starego, przy okazji człowiek odważny, niewahający się opisywać naganny tryb życia kardynała Fryderyka Jagiellończyka, za co spotkały go represje ze strony cenzury kościelnej. Nade wszystko zapamiętano go jednak jako autora wydanego w 1517 r. Traktatu o dwóch Sarmacjach Azjatyckiej i Europejskiej i Chronica Polonorum (Kroniki Polaków), wydanej w 1519 r. Za Sarmację Europejską Miechowita uznał ziemie pomiędzy Wisłą a Donem, a za Sarmację Azjatycką tereny od Donu po Morze Kaspijskie. „W skład Sarmacji Europejskiej wchodzą terytoria zamieszkane przez Rusinów, Litwinów i Moskali oraz inne ludy sąsiadujące z nimi. Terytoria te sięgają do rzeki Wisły, a na wschodzie kończą się na rzece Don. Ludność zamieszkującą te obszary nazywano ongiś Gotami” – pisał. Natomiast za Sarmację Azjatycką (Scytię) uznał plemiona tatarskie.
Co zdumiewające, Miechowita pominął Polaków wśród ludów Sarmacji Europejskiej. I nie wiemy, dlaczego to zrobił; chyba dlatego że było to tak oczywiste; lub też dlatego, że uczony rektor Akademii Krakowskiej zidentyfikował Polskę z Wandalią, państwem Wandalów, które Słowianie mieli zdominować.
Skąd zatem ci Polacy się wzięli? Miechowita, idąc za starożytnym historykiem żydowskim Józefem Flawiuszem, wywodził Słowian od Helisego, syna Jawana, syna Jafeta, syna biblijnego Noego, „zamieszkującego ze swą rodziną i z potomstwem Kroację i Sławonię”. Jednak krwawe bratobójcze walki sprawiły, że książęta Czech i Lech ruszyli ze swym ludem, by znaleźć nowe siedziby. Czech osiadł na przyszłych ziemiach Czech i Moraw, a Lech poszedł dalej za Karpaty. „I rozrodzili się Lechici, to znaczy Polacy, na tym Śląsku i Wielkopolsce, za zrządzeniem Boga doszli do wielkiej liczby i zapełnili sobą Wandalię, czyli Polskę, nad rzeką Wandal, która teraz nazywa się Wisła. Zapełnili Pomorze, Kaszuby, całą tę krainę wzdłuż Morza Niemieckiego, tam, gdzie teraz jest Marchia, Lubeka, Rostok aż do Westfalii. Przybierali rozmaite nazwy w zależności od charakteru okolic, w których mieszkali Lubeka, Rostok, Mekelsbug itp. są to nazwy polskie” – dowodził.
Tropem tym pójdzie potem Maciej Stryjkowski, określając Lubekę słowiańską nazwą „Lubek”. Dodawał przy tym: „Procopius, też grecki historyk, Gotów także Getami zowie lib 1 et 2, belli Gotici. Tenże też Procopius Gotów, Wissigotów, Wandalitów i Alanów, jednym imieniem wszystkich Sarmatami zowie, i jeden był naród, tylko iż powiada, byli trochę różni książąt i wodzów swoich rozdzieleni; a iż historię pisał za czasów onych dawnych, gdy Gotowie płużyli, tedy też ich osoby, jak sam widział, tak opisuje, iż są białego ciała, włosy płowe, oczy wielkie mają, jakie dziś wszystkie narody Ruskie i Sławiańskie widzimy”. Po czym Stryjkowski kontynuował swój wywód: „A iż Wandalitowie tegoż słowieńskiego języka, według zdania niektórych historyków, używali, a onych czasów bardzo możni w państwach swoich z rycerską dzielnością byli, zda się być rzecz podobna”.
Pewne splątanie pojęć, czy Polska jest częścią Sarmacji Europejskiej, czy są nią jedynie ziemie ruskie graniczące z Polską, wynikało zapewne z wiedzy (albo niewiedzy) starożytnych historyków, których dzieła Miechowita znał. Krytyczni odbiorcy traktatu Macieja z Miechowa, jak sekretarz króla Zygmunta I Jagiellona, Ludwik Jodok Decjusz (zm. 1545), biskup Marcin Kromer czy też kronikarz Marcin Bielski połączyli nazwę Sarmacja z Polską, co wpłynęło też na szerszą recepcję dzieła Miechowity wśród elit intelektualnych i piśmiennych odbiorców. Zabieg złączenia pojęcia Sarmacji z Polską okazał się niezwykle istotny dla ukształtowania się sarmatyzmu jako ideologii, gdyż traktat Macieja z Miechowa był wznawiany i czytany w całej Europie, stanowiąc główne źródło wiedzy o tajemniczych Sarmatach, w tym polskich.
Tropem Sarmatów poszedł wspomniany wyżej Ludwik Jodok Decjusz. Odmiennie niż Miechowita ziem Moskwy nie zaliczył on do Sarmacji Europejskiej, gdyż „w zasadzie Sarmacja i Sarmaci mają znaczenie czysto jagiellońskie (raczej jeszcze bez zabarwienia słowiańskiego) i to zarówno w sensie politycznym, jak też kulturalnym czy etnicznym na określenie mieszkańców i ludów wielkiej Rzeczypospolitej Zygmuntowskiej” – pisał znawca tych spraw. I dodawał: „Dziwnie wyraźnie wyprzedza późniejszą o lat kilkadziesiąt wiekopomną Unię Lubelską, dzieło tego samego Jagiełłowego rodu i myśli państwowej”.
Trudno więc nie oprzeć się wrażeniu, że przekonanie, czy mówiąc uczenie, konstrukt sarmacki, stało się kamieniem węgielnym unijnej Rzeczypospolitej Obojga (sarmackich) Narodów. Tym samym do grona Sarmatów awansowali obok Polaków i Rusinów także Litwini. Przekonanie to tak się zakorzeniło w Europie, że reformator religijny Filip Melanchton (1497–1560) uznawał Mikołaja Kopernika za „sarmackiego astronoma”, przy okazji ostro zwalczając teorię kopernikańską, podobnie jak Marcin Luter.
Duma sarmackiej szlachty, wywodzącej się od biblijnego Jafeta, rosła odtąd na świat cały. Zwieńczona została wydaną w 1551 r. Kroniką wszystkiego świata na sześć wieków, monarchie cztery rozdzielona z Kozmografią nową i rozmaitemi królestwy pióra Marcina Bielskiego. Dzieło napisane było po polsku, więc rozchodziło się szeroko w Rzeczypospolitej, a trzecie wydanie zostało przetłumaczone na język ruski.
Podobnie jak Mikołaj Rej, Bielski był samoukiem bez akademickiego wykształcenia, ale bez wątpienia w równym stopniu jak „ojciec języka polskiego” kochał polskość. Przetartym już torem Bielski wywodził Słowian, zwanych w XVI w., a i później najchętniej „Słowakami”, od syna Noego, Jafeta. Co zdumiewające, ale i charakterystyczne Bielski określił Jafeta tymi słowy: „Ociec nasz krześcijański” . Miał on przyjść „do Europy po potopie i rozmnożył potomstwo swoje według Pańskiej wolej”. Jego syn Gomer i wnuk Ascenes założyli państwo sarmackie, które rozlało się niezwykle szeroko: „od Tanais” (Donu, a może i Wołgi) do Renu.
W konstrukcji stworzonej przez Bielskiego kolebką Słowiańszczyzny, czyli Sarmacji, miały być ziemie nadwołżańskie, gdzie znajdowała się „Bulgaria albo Wolgaria wielga, z której my idziem, Słowacy”. Autor skojarzył tu nazwę Bułgaria z Wołgarią, czyli rzeką Wołgą, skąd Słowianie mieli wywędrować nad Morze Czarne. Uznawał on też Wandalów za „ludzi naszego języka”, czyli Słowian nazwanych Wandalami: „Rzeczeni od rzeki Wisły tym imieniem”.
Aby jeszcze bardziej uwiarygodnić prastare prawo Słowian do tych ziem, Bielski powoływał się na rzekomy list-przywilej Aleksandra Wielkiego, w którym „boga najwyższego Jupitera syn na ziemi pan świata od wschodu do zachodu słońca, a od południa do północy” w IV w. przed Chr. miał nadać Słowianom ziemie między Oceanem Lodowatym Północnym a „Morzem Włoskim”, to jest Adriatykiem. Ziemie polskie, czyli Sarmacja Europejska, wedle geografii wywiedzionej przez Bielskiego miały zajmować ogromne połacie: „Sauromacjej jest wszytka w Europie trzeciej części świata; dzielą ją od wschodu słońca rzeka Tanais z Azją i jezioro Meotis , a od zachodu Wisła albo, jako drudzy chcą, Odera rzeka, a od południa góry węgierskie, które zowiemy Bieszczad albo Beskid, a od północy Morze Niemieckie albo Sarmackie. Jest też dwojga Saurmacja, jedna Sycytska , druga Europska, w której my idziemy, Moskwa, Ruś, Litwa, Prusacy, Pomorzanie, Wałaszy , Goty, Alani i Tatarowie . Przezwana jest ta część trzecia świata po grecku Sauromacją od ludzi z jaszczurczymi oczami, bo sauros po grecku jaszczurka, omma oko, może się też rozumieć od tych straszliwych ludzi, bo przed tymi ludźmi wszystka ziemia drżała. Jakoż i Święte Pismo powiada: od północy na wszystek świat ucisk i wszystko złe na ludzi przyszło”.
Sprawdziła się zatem – cieszył się Bielski – przepowiednia biblijnego Jeremiasza: „Uciekajcie! Nie zatrzymujcie się! Sprowadzę bowiem nieszczęście z północy i wielkie zniszczenie. Lew wyruszył ze swego legowiska i niszczyciel narodów jest w drodze. Opuścił swą siedzibę, by zamienić twój kraj w pustynię, miasta twoje zostaną zburzone i pozbawione mieszkańców”. Choć przepowiednia ta dotyczyła losów Jerozolimy, zdobytej i zburzonej przez babilońskiego władcę Nabuchodonozora II w VI w. przed Chr., to „zasię z naszych krain Goty, Wandali, Heruli, Alani, Rusani, Longobardy, Hunni wszystką Europę i Afrykę zwojowali, splądrowali i gdzie im się podobało osiadali” – wyjaśniał Bielski. Aby nie było niedomówień, kronikarz reasumował: „Naród polski (na co się wszytcy zgadzają) poszedł i jest ze słowieńskiego narodu z krainy Sauromacjej, która leży w Europie, trzeciej części świata: dzieli tę Sarmacją od wschodu słońca rzeka Thanais i jezioro Meotis, a od zachodu Wisła albo, jako drudzy chcą, Odera, rzeka” . Czyli: Sauromaci = Słowianie = Polacy.
Jak zauważył autor fundamentalnej pracy o „teoriach sarmackich”, pobrzmiewa w słowach Bielskiego blask „dawnej potęgi i wielkości Słowian-Sarmatów”, gdy pisał „my, Sarmaci” itd.. Kronikarz zagospodarował również legendę o Lechu i Czechu, zamieszczoną w XIV-wiecznej Kronice wielkopolskiej, wywodzącej Słowian z Panonii (krainy rzekomo nazwanej tak od „Pana”). Nazwa „Pan” raczej nie oznaczała Pana Boga, gdyż biskup poznański Boguchwał II lub kustosz katedralny Godzisław zwany Baszkiem, domniemani autorzy Kroniki, pisali: „Z tych to Panończyków pochodzili trzej bracia, synowie Pana, władcy Panończyków, z których pierworodny miał imię Lech, drugi Rus, trzeci Czech. I ci trzej, wydawszy potomstwo z siebie i ze swego rodu, posiadali trzy królestwa: Lechitów, Rusinów i Czechów”. Bielski włączył tę rewelację do swej Kroniki; znalazła się też ona w Kronice czeskiej tzw. Dalimila z początku XIV w., aż w końcu o tym micie zaczęły się uczyć dziatki w szkołach, co trwało jeszcze w XX w..
Sarmacja w tych wywodach rozlewała się zatem na wszystkie strony. Jan Kochanowski w Proporcu albo Hołdzie pruskim nawiązał do poglądów starożytnych, a potem średniowiecznych, wywodzących plemiona słowiańskie od Amazonek i Scytów. Bitne niewiasty miały podejść do osad scytyjskich, po czym wraz ze Scytami powędrowały na północ, nad Don. Stąd ekspandowały na zachód, dając początek szczepom słowiańskim.
Kolebki Słowian szukał też Bernard Wapowski z Radochoniec w swej kronice, której pierwsza część, niestety, zaginęła. Jedynie z późniejszych przywołań wiemy, że Wapowski lokował kolebkę Słowian koło Jeziora Słowionego (jez. Ilmeń?) w pobliżu Nowogrodu Wielkiego. Stamtąd wychodząc, podbili ziemie: Wandalów, Sarmatów, Panonię, Bałkany, połacie Germanii, aż wreszcie między Wisłą, Łabą a Wezerą założyli miasto Brzemię, które Niemcy przechrzcili na Bremen (Brema). Jednakże nijak się do tych rewelacji Wapowskiego miały wiadomości z XII-wiecznej ruskiej Powieści minionych lat tzw. Nestora, nie mówiąc już o późniejszych badaniach.
Tej fali pochodzenia Sarmatów ogarniających bez mała połowę Europy, co tak wyróżniało i schlebiało Polakom, przeciwstawił się sekretarz królewski, późniejszy biskup warmiński Marcin Kromer (1512–1589). W napisanej po łacinie Kronice nade wszystko podważył on związek Wandalów z Sarmatami, gdyż Wandalowie używali języka własnego, gockiego, czyli niemieckiego. Idąc za VI-wiecznym kronikarzem Jordanesem Kromer podawał, że dawnymi Sarmatami byli Słowianie, określani też jako Wenedowie (Wenetowie). Słowianie, którzy mieszkają we wschodnich marchiach cesarstwa, to właśnie pozostałości słowiańskich Wenedów, a nie Wenedów-Wandalów, jak dotąd spekulowano, a język wandalski nie ma nic wspólnego ze słowiańskim. Słowianie nie są zatem Germanami, Niemcami, i nie ma między nimi związku pochodzenia.
Pogląd ten był wielkim wyłomem w ówczesnych przekonaniach. Podważał on bowiem mesjanistyczny charakter Sarmatów wobec innych narodów. Kromer udowadniał, że jedynie Słowianie są dawnymi Sarmatami.
Ale nawet krytyczny, jak na swą epokę, biskup warmiński nie odcinał się od wywodu Sarmatów ab Asarmote seu Sarmatae, od Asarmota, czyli Sarmaty, wnuka Noego i syna Sema. Jednakże wielu ówczesnych pisarzy miało za złe Kromerowi, że pominął wątek pochodzenia od Jafeta, z którego przecież miał wywodzić się stan szlachecki, na pierwszym miejscu kładąc Sema, kojarzonego ze stanem duchownym. Tymczasem Kronika Kromera sprawiła, że w oczach Zachodu mesjańska, rzec można, Sarmacja-Polonia nabrała bardziej ziemskich proporcji i tradycji. Miało to także dobre strony, gdyż w tzw. Europie Zachodniej przestano naśmiewać się z sarmackiej pyszałkowatości i wzniosłych teorii pochodzenia, jednocześnie nadal podziwiając tolerancję religijną, bogactwo i waleczność Sarmatów-Polaków.
Jednakże rodzimi piewcy sarmatyzmu nie zamierzali porzucać opowieści i przekonań o tak pięknym pochodzeniu i wrócili do wywodu Sarmatów od Adama, Noego i jego synów. Decydującą rolę miał odgrywać, ma się rozumieć, Jafet i jego potomkowie, skąd mieli wywodzić się: Cymbrowie, Gotowie, Gepidowie, Alanowie. Czyli w świetle obecnej nauki – plemiona germańskie. Pomimo oczywistej różnicy języka i obyczajów Maciej Stryjkowski w swej kronice wydanej w 1582 r. dowodził: „Bo niechaj kto, jako chce, rozno twierdzi i pisze, przedsię jednak Wandalitowie ze sławiańskiego, a nie z niemieckiego narodu idą”. To oni – pisał dalej patriota litewsko-ruski Stryjkowski – rozlali się nie tylko „po Illiryku” (zapewne po całych Bałkanach), ale także na Żmudzi i Litwie. Jak na ówczesną pracę naukową przystało, powoływał się przy tym kronikarz na: Homera, Długosza, Miechowitę, Decjusza i latopisy.
Poprzez skojarzenie z sarmackimi Alanami Stryjkowski powołał do życia Litalanów. Byli to „ludzie północni w sąsiedztwie Prusom przylegli (skąd znać, iż to był litewski naród)”. Niestety, wskutek wspólnoty niewiast Prusowie i Borusowie liczebnie wzrośli w siłę, lecz z drugiej strony zaczęli się wadzić i wpadać w odmęty anarchii. Wtedy „Widvutos albo Wejdevutos Litalanus” uświadomił im konieczność wyboru króla, aby ukrócił samowolę. Tak doszło do elekcji pierwszego króla pruskiego Widevutosa Litalanusa – dowodził Stryjkowski.
I wreszcie nad Wilią pojawić się miał także „książę rzymski” Palemon z 500 towarzyszami; powoływał się tu Stryjkowski na „świadectwa z latopisów”. Złączyli się oni z ludźmi „prostymi i grubymi” , czyli szczepami sarmackimi, „w jeden się prawie naród z dwu różnych zmieszali i zjednoczyli. Za którą unią i język swój ojczysty włoski i łaciński, i obyczaje rzymskie prędko między onem ludem grubym zmienili, ponieważ, jako pospolicie mówią, nie z obyczajami, ale do obyczajów (acz czasem grubych) jeździć każdy musi”.
Wedle tegoż kronikarza Słowianie-Sarmaci mieli znaleźć się nawet „w Paflagoniej, krainie Azji Mniejszej, nad Pontem Euxinem” i „byli sławni rycerską dzielnością, jeszcze za czasów wojny trojańskiej”. Z książąt rzymskich mieli się też wywodzić książęta ruscy: „Świadczą Kroniki Ruskie, iż ci trzej bracia: Ruryk, Sinaus i Truwor, xiążęta przyrzeczone, wywód narodu swego pewną genealogią wiedli z rzymskich panów cesarskiego pokolenia, od których też Wielcy Kniaziowie Moskiewscy, i dzisiejszy Iwan Wasilewic , ród swój być z Rzymian twierdzą”. Potem skorzysta z tego wywodu Iwan IV Groźny, podając się za potomka Prusa, który za czasów Oktawiana Augusta zawędrował nad Bałtyk i zajął tam ziemię. W związku z tym Iwan IV był przekonany, że ma prawo do Inflant (Łotwa, Estonia), Litwy, a nawet Prus…
W podobnym stylu co dzieło Stryjkowskiego napisana została i wydana w 1578 r. kronika Sarmatiae Europeae descriptio (Opisanie Sarmacji Europejskiej). Autorem był Włoch i żołnierz Alessandro Guagnini (Aleksander Gwagnin). Zyskała ona popularność w Europie, wznowiono ją w 1581 r.; w Polsce została przetłumaczona w 1611 przez Marcina Paszkowskiego. Utrwalała przekonania o niezwykłej roli sarmackiej Rzeczypospolitej, której początki sięgały dziejów pierwszych ludzi na Ziemi.
Nie sądźmy jednak, że były to jedynie wymysły fantastów. Ówcześni badacze byli równie dociekliwi jak obecni, tylko mieli wonczas do dyspozycji ubogi i zafałszowany spekulacjami materiał źródłowy i wiedzę, co ograniczało ich możliwości krytyki przytaczanych teorii. Jednakże począwszy od Jana Długosza, kronikarze korzystali z rozmaitych źródeł z różnym skutkiem, na miarę ówczesnego stanu wiedzy, trzymając się schematów wypracowanych przez poprzednie pokolenia. Powoływali się zatem często na historyków antycznych od Tukidydesa i Tacyta po Prokopiusza i Ptolemeusza, na latopisy i kronikarzy średniowiecznych, a nade wszystko interpretowali Biblię, proroctwa i pisma świętych, co stało się dodatkowym źródłem zamieszania. Niektórzy jednak, aspirujący wówczas do roli badaczy, rzeczywiście wykazywali się nie tylko brakiem wiedzy, lecz także deficytem zmysłu krytycznego. Uwaga ta dotyczy wyczynów pisarsko-historiograficznych kalwinisty Stanisława Sarnickiego. Niesiony falą iście mesjańską w napisanych obszernych Annałach co rusz wpadał w odmęty fantazji, kompilując wyimki z innych dzieł, tak by zgadzały się z jego wywodem.
Trudu podjął się przy tym niezwykłego, usiłował bowiem opisać bliżej dzieje Słowiańszczyzny niemal od początku świata, a przynajmniej od Asarmota – praojca Sarmatów – do Lecha, na co nikt dotąd się nie odważył. Wedle Sarnickiego w momencie rozdzielenia się narodów Sarmaci mieli zamieszkiwać ziemie azjatyckiej Kapadocji i Paflagonii. Tego jeszcze było naszemu kronikarzowi za mało, więc uznał on Sarmatów za ludność tubylczą w Europie, także na obszarach przypisywanych ludom germańskim.
Samych Sarmatów wychwalał przy tym pod niebiosa jako zdrowych, wspaniale zbudowanych, zajmujących się tak wojowaniem, jak i uprawą roli. Fuerunt in mundo monarchae et domitores orbis Cyrus, Darius, Alexander, postmodum Romani etc. „Byli w świecie monarchowie i wodzowie jak Cyrus, Dariusz, Aleksander i dowódcy rzymscy, lecz żaden nie rządził Sarmacją, nie nazywał się Sarmatą . Jak powiadają, państwo Sarmatów chwałą do Lacademonów podobne jest” – głosił Sarnicki.
Powrócił też do wywodu o Wandalach, co „nie dziw jest, że Polacy tak mocno obstawają w obronie starożytności i Pierwszeństwa Narodu swojego, których nie tylko na piśmie przodków swoich, ale i z podania mają dowody; o czym niesłusznie niektórzy powątpiewają, wbrew powadze tak wielu nie tylko greckich, łacińskich, ale samychże niemieckich dziejopisów, a nawet dowodnemu Kościołów i świętych świadectwu, które jako wyrocznie szanować należy”.
Rzecz ciekawa jednak, że pisał to kalwinista, który nie uznawał kultu świętych. Sarnicki posiadłości dawnych Sarmatów rozszerzył od zachodu nad Ren, a od wschodu na Góry Ryfejskie, to jest na Ural, co oddzielać miało Sarmatów od Germanów i Scytów, czyli Tatarów. Nawet Kozaków niżowych udało się Sarnickiemu powiązać z Cymbrami, a Mazurów z Massagetami, potraktowanymi oczywiście jako ludy sarmackie. W jego opinii to nie germańscy Goci, Wizygoci, Alanowie i inni, lecz sarmaccy wojownicy bili się i zwyciężali Rzym antyczny.
Natomiast Moschini, czyli Moskale, zostali wywiedzeni przez Sarnickiego od biblijnego Mosocha (Meszecha, Meszeka), syna Sema. Sarnicki nie był w tym wywodzie pierwszy, gdyż podobnie dowodzili Bernard Wapowski, a za nim Marcin Bielski i Maciej Stryjkowski. Co interesujące, aż się prosiło, aby zagospodarować imię Meszecha do początków państwa polskiego i jej księcia – Mieszka. Jednak w XVI w. określano władcę państwa Polan czy Lechitów imieniem Mieczysław, Miesław, więc żaden z fantastów nie wpadł na tę afiliację i nie uznał Mieszka za pierwszego władcę Sarmatów.
Gdy narodziła się historia jako nauka krytyczna, badacze na ogół byli przekonani, że Sarnickiemu udało się stworzyć „śmietnik polskiej historiografii”. Mimo tych opinii dzieło Sarnickiego ugruntowało w znaczący sposób świadomość szlachecką. Podbudowywało przekonanie o wyjątkowej, misyjnej i mistycznej roli szlacheckich Sarmatów, przygotowując grunt pod mesjanizmy polski i słowiański, czyli posłannictwo sarmackie. Szlachta zdawała sobie przy tym sprawę, jak łatwo dojść w takich wywodach do granicy śmieszności, więc jej wyraziciele, jak Stryjkowski, usiłowali zachować umiar w opowieściach o pochodzeniu „z nieba”. Pisał on, że w zachodniej Europie są narody, które „nie przestawając na prawdziwej genealogiej od synów Noego i ich potomków, którą ja dostatecznie, acz z wielką pracą wypisał, śmieją i ważą się nie tylko z ludzi, których świat nigdy, jako jest, nie widział ale z gigantów albo z olbrzymów, na ostatek i z nieba zmyślonych bogów przodki i fundatory swoje wywodzić – pisał zgryźliwie. – A nasi niebożęta Polacy, Mazurowie, Litwa, Żmudź, Prusacy i Moskwa, acz nie latają po niebach dla wywodu przodków swoich, a wżdy im i tego zajrzą sprosni historii nieukowie”.
Dzieła obu panów S., choć nierównej wartości, przygotowały gruntownie psychologicznie szlachtę do przyjęcia tezy o wyjątkowości i wielkości Sarmatów. Karol Estreicher, twórca wiekopomnej, stworzonej w XIX–XX w. Bibliografii polskiej, idąc pod prąd fali krytyki Sarnickiego, zauważył, że jego „dzieło ma znaczenie jako próba nakreślenia powstania Polski na szerokim tle historii całego Wschodu słowiańskiego (ludy słowiańskie i Litwa) w chęci uzasadnienia misji Polski”. Znajdzie to szczególny wyraz przed i w czasie interwencji polskiej w państwie moskiewskim. Kanclerz wielki litewski Lew Sapieha mówił w 1600 r., wypełniając misję poselską z nadzieją na unię Rzeczypospolitej i Moskwy:
Myśmy z wami Słowacy narodu jedynego,
Boga z wami chwalimy, w Trójcy jedynego.
Polacy-Sarmaci (włączając w to Rusinów i Litwinów, którzy szybko się polonizowali w Rzeczypospolitej) stali się dumni ze swej historii i z ustroju. Uważali go za najlepszy na świecie, czemu sprzyjały nie tylko przywileje szlacheckie, ale i niezwykła tolerancja religijna: chlubny wyjątek na tle wojen wyznaniowych wstrząsających Europą Zachodnią. Dowodzić to miało, że Sarmacja jest krajem wybranym przez Boga. Awanturniczy ksiądz i świetny publicysta Stanisław Orzechowski w dialogach wysławiał Królestwo Polskie, „jedno w Sarmacyjej państwo”, z podkreśleniem republikańskiej wolności „w jednym świętym, powszechnym i apostolskim Kościele zawarte i zamknione”. Przekonanie o sarmackim „świętym narodzie wybranym” potwierdzał, pisząc: „Królestwo polskie z ludu wybranego sprawą boską zbudowane, święte jest”.
To wyznanie wiary nie przeszkodziło księdzu się ożenić i prowadzić świeckiego trybu życia; lecz inne głosy, nawet prawosławne, w „złotym wieku” XVI nie odbiegały od katolickich. Hetman nadworny, wyznawca prawosławia, Roman Sanguszko pisał do króla Zygmunta Augusta, że dla szlachty Rzeczpospolita to „rozkoszny a święty kraj prawie”. Zdanie to nie wynikało z chęci schlebiania królowi, lecz z głębokiego przekonania o „świętym kraju” – i to w przededniu zawarcia unii lubelskiej w 1569 r., tworzącej Rzeczpospolitą Obojga Narodów.
Stanisław Orzechowski zsumował teorie i przekonania szlachty o świętym państwie sarmackim cieszącym się bożą opieką, z najlepszym ustrojem politycznym, z którego inne kraje powinny brać przykład. Mówił papieżnik (katolik) do ewangelika: „To jednak na koniec wiedz, że królestwa żadnego na świecie nie masz, które by te dwie rzeczy pospołu miało, które ma Polska. Pierwsza rzecz jest, że samo tylko polskie królestwo jest, któremu król się nie rodzi. Druga rzecz jest, że w samej tylko Polszce prawo tak królowi jako poddanemu rozkazuje”. Ustanowienie tych wolnościowych praw Orzechowski przypisał „wysokiemu rozumowi” przodków – i było w tym sporo racji.
Wolność polegała na prawie do elekcji (wyboru) króla przez szlachtę, na jej prawie do nietykalności i licznych przywilejach, na decydującej roli sejmu i senatu, na swobodzie wypowiedzi. W Dialogach Orzechowskiego papieżnik stanowiący port parole pisarza dodawał: „Iż też nic się na żadnego stanu człowieka nie oglądasz ani o to dbasz, jako kto to, co piszesz, od ciebie przyjmuje”.
Jednocześnie rozmówcy publicysty dostrzegali źródła czy symptomy potencjalnego „upadku” Rzeczypospolitej w chorych ambicjach jej obywateli: „Żaden z nas na swym wezwaniu nie przestawa; chce być laik kapłanem, poseł senatorem, senator królem, król kapłanem, kapłan Bogiem”. I oczywiście przepowiadali Polsce „spustoszenia”. Wśród autorów tych przepowiedni byli dominikanin Łukasz Lwowczyk, słynący z kazań pełnych grozy, Melchior z Mościsk, prowincjał zakonu Dominikanów, spowiednik Zygmunta Augusta („Palcem nam był ukazał ziemię otworzoną na nas i napełnił nas takim strachem, jakoby nas już hnet ziemia żywo pożreć miała”). Podobnie wieszczył kaznodzieja Wojciech z Pilzna: „Na każdym przemyskim kazaniu straszliwym głosem, a zapalonym Duchem Ś językiem wołasz, krzyczysz i nam to obiecujesz”, że ostatni to już król będzie panował w Polsce i skończy się Królestwo, w którym żyją „kacerze”, czyli heretycy. Nic dziwnego, że wobec bezustannego prorokowania końca Rzeczypospolitej, „nie chcę ja temu wierzyć, aby Noe przed potopem, Lot przed sodomskim upadkiem, Jeremiasz przed niewolą babilońską, apostołowie przed rozproszeniem żydowskim, na koniec Eliasz przed Sądem Bożym miał być ostrzejszym, straszliwszymi groźniejszym kaznodzieją nad was, teraźniejsze polskie kaznodzieje”. Do upadku było jednak daleko i dlatego także w XVII w. każdy szlachcic był przekonany o wyjątkowości „swego państwa”: była to wolna „rzecz pospolita”, wspólne dobro, państwo posiadane wspólnie, „o co należało się troszczyć i poczuwać do odpowiedzialności” – pisał belgijski slawista.
Wiarę tę jeszcze mocniej ugruntowały sukcesy polskie w podboju Wielkiego Księstwa Moskiewskiego w pierwszej połowie XVII w. Wzrastało mesjanistyczne przekonanie utrwalone przez Marcina Paszkowskiego, że Polacy są dziedzicami ziem nad Oką, Wołgą, Donem, gdyż tam rozciągała się Sarmacja, której Rosjanie są jedynie pasierbami. Autor pisząc w natchnieniu, które nazwał furor poeticus, szałem poetyckim, był przekonany, że natchnienie to łączy go „z niebianami, którzy zsyłają w cudowny sposób boski dar”.
Zabieg ten i przekonanie pozwalały mu założyć mesjanistyczne szaty. I nie tylko jemu.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
------------------------------------------------------------------------
1 Herodot, Dzieje, przeł. S. Hammer, oprac. R. Turasiewicz, Wrocław 2005, ks. IV, 21, s. 300.
2 J. Długosz, Jana Długosza Roczniki, czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego, ks. IX (1370–1405), przeł. J. Mrukówna, oprac. tekstu łacińskiego D. Turkowska i M. Kowalczyk, Warszawa 1981, s. 215 i nn.
3 Bawarij sclavoni cumfuit et Sclavij pertendebatur ad Renum, W. Wisłocki, Incunabula typograhica Bibliothecae Universitatis Jagiellonicae Cracoviensis inde ab inventa arte imprimendiusque ad A. 1500: secundum hainii „Repertorium bibliographicum”, per ord. alph. digess. Wladislaus Wisłocki, Cracoviae 1900, s. 441.
4 , Tractatus de duabus Sarmatijs Asiana et Europiana et de contentis in eis, Impressum Cracovie: opera et impensis Ioannis Haller , 31 X 1517.
5 , Chronica Polonoru, Impressum Craccouie: per Hieronymu Vietore, 1 XII 1521.
6 Maciej z Miechowa, Opis Sarmacji Azjatyckiej i Europejskiej (oraz tego co się w nich znajduje), z łac. przeł. i koment. opatrzył T. Bieńkowski, wstęp H. Barycz, posł. W. Voisé, Wrocław 1972, s. 28.
7 Maciej z Miechowa, Opis Sarmacji..., s. 46.
8 Tamże, s. 47–48.
9 , Która przedtym nigdy swiata nie widziała Kronika polska, litewska, zmódzka y wszystkiey Rusi z rozmaitych historikow y autorow postronnych y domowych y Dlvgosza przez Macieia Osostewicivsa Striykowskiego dostatecznie napisana , Królewiec 1582; , Kronika polska, litewska, żmódzka i wszystkiéj Rusi Macieja Stryjkowskiego, t. 1, Warszawa 1846, ks. 4, r. 3, s. 38 i nn.
10 T. Ulewicz, Sarmacja: studium z problematyki słowiańskiej XV i XVI w.; Zagadnienie sarmatyzmu w kulturze i literaturze polskiej (problematyka ogólna i zarys historyczny) = Sarmatia: a study in fifteenth-and sixteenth-century slavonic issues; Sarmatianism in polish culture and literature: a general and historical outline; Tadeusz Ulewicz; retrospective resumè by Teresa Bałuk-Ulewiczowa, Kraków 2006, s. 87–88.
11 , Kronika wszytkiego swyata na szesc wyekow, monarchie czterzy rozdzielona, s Kozmografią nową y z rozmaitemi krolestwy tak poganskimi zydowskye miyako y krzescianskyemi, s Sybillami y proroctwy ich, po polsku pisana s figurami od początku aż do 1551 myędzy ktoremi też nasza Polska na ostatku zosobna yest wypisana, Kraków 1551, karta 154v.
12 Tamże, karta 157 r. i v. Bielski twierdził, że list ten „Czechowie w swej Kronice mają słowieńskim językiem pisany”.
13 Jr, 4, 6–8, Biblia Tysiąclecia „Pallotinum”, Poznań 2000, dalej Biblia.
14 , Kronika wszytkiego swyata, karta 154 r.
15 Tamże, karta 335 r.
16 T. Ulewicz, dz. cyt., s. 102.
17 Kronika wielkopolska, przetł. K. Abgarowicz, wstęp i komentarze B. Kürbisówna, Kraków 2010, s. 40.
18 Rýmovaná kronika česká tak řečeného Dalimila, XCVIII, https://cs.wikisource.org/wiki/R%C3%BDmovan%C3%A1_kronika Dalimila, wýbor z literatury české: od nejstaršich časůwaž do počátku XV století, uwod k Wýboru staročeské literatury od P.J. Šafaříka, Praha 1845.
19 Szkoda, gdyż obszerna kronika, która przetrwała, zaczyna się dopiero od 1380 r.: B. Wapowski, Dzieje Korony Polskiéj i Wielkiego Księstwa Litewskiego od roku 1380 do 1535, t. 1–3 przez Bernarda Wapowskiego z Rachtamowic, ze świeżo odkrytego spółczesnego rękopisu przetł., przypisami objaśnił Mikołaj Malinowski, Wilno 1847–1848.
20 Martini Cromeri, Varmiensis episcopi Polonia siue De origine et rebvs gestis Polonorvm libri XXX. Oratio fvnebris Sigismvndi Primiregis. Deqvesitv, popvlis, moribvs, magistratibus et Republica Regni Polonia elibri duo. Omnia nuncvltimo ab ipso metauctore recognita ac multis loci semendata et aucta. His accesserunt recens ad historiae continuationem, quae sequens pagina demonstrat et chartae geographice cum Poloniae, Prussiae, Masouiae aeneis formi sex pressae, cum indicererum memorabilium locu pletissimo, Basilea 1555; tłumaczenie niemieckie w 1562 r.; polskie tłumaczenie Marcina Błażewskiego, O sprawach, dziejach i wszystkich innych potocznościach koronnych ksiąg XXX, Kraków 1611.
21 Por. też L. Finkel, Marcin Kromer historyk polski XVI wieku: rozbiór krytyczny, Kraków 1883.
22 Pisał o tym S. Kot, Rzeczpospolita Polska w literaturze politycznej Zachodu, Kraków 1919.
23 M. Stryjkowski, Kronika polska, litewska, żmódzka i wszystkiéj Rusi, t. 1, s. 23, 43–44, 78.
24 Tamże, s. 95.
25 Tamże, s. 114.
26 A. Gwagnin, Kronika Sarmacyey europskiey: w ktorey sie zamyka krolestwo polskie ze wszystkiemi prowincyami swemi Wielkie Xięstwo Lithew., ruskie, pruskie, zmudzkie, inflantskie, moskiewskie y część Tatarow przez Alexandra Gwagnina pierwey roku 1578 po lacinie wydana, a teraz zaś z przyczynieniem przez tegoz authora na X ksiąg zebrana, przez Marcina Paszkowskiego na polskie przełożona, Kraków 1611.
27 Stanislai Sarnicii Annales sive De origine et rebvs gestis Polonorvm et Litvanorvm libri octo , Kraków 1587.
28 J. Zieliński, Stanisław Sarnicki i jego kronika: rozbiór krytyczny, Stanisławów 1930, s. 19.
29 Stanislai Sarnicii Annales..., s. 15–16. Tłum. moje – J.B.
30 O początku i o dawnych królach narodu Wandalów, to iest Polaków, wyiątki wytłumaczone z kroniki Sarnickiego i z Historyi polskiey Długosza, Warszawa 1823, s. 34–35.
31 Opinia Juliana Bartoszewskiego, za: T. Ulewicz, dz. cyt., s. 135.
32 M. Stryjkowski, Kronika polska, t. 1, s. 69–70.
33 K. Estreicher, Bibliografia polska, t. XXVII, Kraków 1929, s. 141.
34 Cyt. za: K. Tyszkowski, Plany unii polsko-moskiewskiej na przełomie XVI i XVII wieku, „Przegląd Współczesny”, nr 74, 1928, s. 138.
35 S. Orzechowski, Qvincvnx, thoiestwzor Korony Polskiey na cynku wystawiony przez Stanisława Orzechowskiego y za kolędę posłom koronnym do Warszawy roku 1564 posłany, Kraków 1564; Stanisława Orzechowskiego polskie dialogi polityczne (rozmowa około egzekucyjej i Quicunx): 1563–1564, wyd. J. Łoś , z objaśnieniami historycznymi S. Kota, „Biblioteka Pisarzów Polskich”, nr 74, Kraków 1919, s. 191.
36 Tamże, s. 221.
37 Roman Sanguszko do Zygmunta Augusta , 21 maja 1568, K. Chodynicki, Geneza równouprawnienia schizmatyków w Wielkim Księstwie Litewskim. Stosunek Zygmunta Augusta do wyznania grecko-wschodniego, „Przegląd Historyczny” 1919–1920, t. 22, s. 96–97, przyp. 4.
38 Stanisława Orzechowskiego polskie dialogi polityczne, s. 24–25, 166, 271–272.
39 C. Backvis, Szkice o kulturze staropolskiej; wybór tekstów i oprac. A. Biernacki, z jęz. fr. przeł. M. Daszkiewicz et al., Warszawa 1975, s. 475.
40 M. Paszkowski, Posiłek Bellony Słowienskiey szlachetnemu rycerstwu Dymitra, Kraków 1608; S. Cynarski, Sarmatyzm – ideologia i styl życia, Polska XVII wieku, oprac. J. Tazbir, Warszawa 1974, s. 226.
41 E. Sarnowska-Temeriusz, Zarys dziejów poetyk. Od starożytności do końca XVII w., Warszawa 1985, s. 337–349.