Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Jak to się stało? Ameryka po wyborach - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
3 stycznia 2025
29,90
2990 pkt
punktów Virtualo

Jak to się stało? Ameryka po wyborach - ebook

Porozrywane Stany

Błyskotliwa analiza „amerykańskiej duszy” i politycznych wyborów

Amerykanie podczas historycznych wybo­rów – w których mieli okazję wybrać swoją pierwszą prezydentkę, do tego kolorową – postawili na tego, kogo wcześniej dobrze już poznali. Z całym jego dotychczasowym kom­promitującym bagażem i przyszłą nieprzewi­dywalnością.

Eliza Sarnacka-Mahoney, komentując społecz­ne i polityczne zawiłości życia w USA, nie ukrywa sympatii i emocji. W tekstach towarzyszących tej zaskakującej kampanii prezydenckiej wska­zuje na historyczne uwarunkowania, kreśli por­trety kandydatów i ich wyborców, ujawnia kulisy partyjnych konwencji, śledzi wątek polonijny, poszukując odpowiedzi na istotne pytania: co przygotowało grunt pod zwycięstwo Donalda Trumpa i dlaczego to zasadniczo zmienia ame­rykańską politykę.

Eliza Sarnacka-Mahoney – dziennikarka i pisarka związana z mediami w Pol­sce i w USA, obecnie pu­blicystka nowojorskiego„Nowego Dziennika”, ka­nadyjskiej „Gazety” oraz korespondentka amery­kańska „Dziennika Gazety Prawnej” i tygodnika „Prze­gląd”. Ekspertka ds. dwu­języcznego wychowania dzieci, współredagująca portal edukacyjno-kultural­ny Dobra Szkoła Nowy Jork. Autorka książek pu­blicystycznych, poetyckich i powieści. Jej ostatnią książką publicystyczną był Amerykański reset. Stany (jeszcze) Zjedno­czone od podszewki (wy­dana w 2023 r.).

Gdy nie pisze i nie śledzi wiadomości, podróżuje, komponuje piosenki i jeź­dzi na nartach.

Amerykanie podczas historycznych wybo­rów – w których mieli okazję wybrać swoją pierwszą prezydentkę, do tego kolorową – postawili na tego, kogo wcześniej dobrze już poznali. Z całym jego dotychczasowym kom­promitującym bagażem i przyszłą nieprzewi­dywalnością.

Eliza Sarnacka-Mahoney, komentując społecz­ne i polityczne zawiłości życia w USA, nie ukrywa sympatii i emocji. W tekstach towarzyszących tej zaskakującej kampanii prezydenckiej wska­zuje na historyczne uwarunkowania, kreśli por­trety kandydatów i ich wyborców, ujawnia kulisy partyjnych konwencji, śledzi wątek polonijny, poszukując odpowiedzi na istotne pytania: co przygotowało grunt pod zwycięstwo Donalda Trumpa i dlaczego to zasadniczo zmienia ame­rykańską politykę.

W dniu wyborów nic jednak się nie kończy,a wiele dopiero zaczyna. Amerykę czeka mnó­stwo wyborów, bo na brak kłopotów i bolączek nie narzeka. Autorka książki przygląda się szcze­gólnie wnikliwie kryzysowi zdrowia psychiczne­go i kryzysowi męskości tak drastycznie ujaw­nionemu w wyborach, edukacji, na którą czyha religijna prawica, epidemii uzależnień, biedzie i bezdomności amerykańskiego seniora.

U podłoża tych i innych problemów leżą zadaw­nione podziały polityczne, ale i przeciwstawne siły kulturowe i ideologiczne, które targały Stana­mi od ich zarania, a obecnie wręcz je rozszarpu­ją. Sarnacka-Mahoney wyjaśnia, dlaczego naj­większym wrogiem Ameryki jest dziś ona sama i jakich potrzebuje rozwiązań, by się obronić.

 

 

Spis treści

Spis rzeczy

Słowo wstępne 9

Część I: Samotni, wściekli, poszarpani. Amerykanie i wybory 2024

Co się stało z amerykańską duszą?               17

Biała, wściekła prowincja  27

Mission possible. Od Bidena do Harris w trzy tygodnie        40

Kamala Harris w Białym Domu. Czy to się mogło udać?       60

Trumponomika. Polityka kija bejsbolowego             86

Podzwonne dla starej gwardii         95

Amerykańska demokracja w opałach          106

Polski głos w amerykańskich wyborach      117

 

Część II: Co gryzie młodych?

Make love, not work           131

Koszty opieki nad dzieckiem zjadają demografię    141

Kids are not OK     152

Mężczyzna w kryzysie        164

 

Część III: Co gryzie starych?

Bezdomność amerykańskiego boomera     177

Kosztowna beztroska         189

Część IV: Co gryzie wszystkich?

Stawka większa niż aborcja              201

Dekryminalizacja narkotyków. Trudna lekcja Oregonu         211

Producenci broni pod ostrzałem   220

Oligarchia miliarderów – ostatnie odliczanie            231

Dług studencki. Kto wreszcie posprząta?   243

Odszkodowania. Niekończąca się opowieść             253

Nietykalni niemoralni (korupcja w Sądzie Najwyższym)      262

 

Część V: Jak ugryźć imigrację?

Samotni i wykorzystywani. Jak Ameryka zarabia na eksploatacji nieletnich imigrantów        277

Nienawiść i pożądanie. Opowieść o imigrancie        289

Spór o granicę. Wygrywają politycy, tracą wszyscy inni       300

 

Część VI: Jak gryzą ekstremiści?

Politykę na nadejście Trumpa przygotował Clinton               315

Jak dumne chłopaki skompromitowały Trumpa     325

Mesjasz Trump i królestwo boże   335

Najważniejsi sojusznicy Trumpa     345

Na zakończenie – jak możemy i musimy się bronić?         359

Lista tekstów publicystycznych Autorki włączonych do książki       369

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67220-32-3
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Słowo wstępne

Ame­ry­ka­nie pod­czas hi­sto­rycz­nych wy­bo­rów – w któ­rych mieli oka­zję wy­brać Ka­malę Har­ris, swoją pierw­szą pre­zy­dentkę, do tego ko­lo­rową – po­sta­wili na Do­nalda Trumpa. 47 pre­zy­den­tem USA zo­stał więc pa­to­lo­giczny kłamca, bez­wstydny oszust i ska­zany prze­stępca. Czło­wiek po­zba­wiony em­pa­tii i bez wy­rzu­tów su­mie­nia, bo do tego po­trzeba świa­do­mo­ści spo­łecz­nej, któ­rej też nie po­siada w nad­mia­rze. Jako po­li­tyk nie ma sza­cunku ani dla praw, ani dla Kon­sty­tu­cji, a jego rząd wy­peł­nią po­dobni mu, sko­rum­po­wani mo­ral­nie opor­tu­ni­ści i po­chlebcy, bo mamy wy­star­cza­jąco wiele do­wo­dów, że naj­chęt­niej ota­cza się ta­kimi ludźmi. Do tego chce rzą­dzić nie­po­dziel­nie i bez­kar­nie, i choć wy­daje się to nie­praw­do­po­dobne w kraju ta­kim jak Ame­ryka, nie można de­fi­ni­tyw­nie stwier­dzić, że nie ma na to szans. Po­li­tycz­nie i ide­olo­gicz­nie zmo­ty­wo­wani sę­dzio­wie, któ­rymi za swo­jej pierw­szej ka­den­cji ob­sa­dził sądy – w tym Sąd Naj­wyż­szy – już mu to uła­twili, a wszystko do­piero przed nami.

Ci, któ­rzy nie od­dali na niego swo­ich gło­sów, pa­trzą na wy­niki wy­bo­rów z do­dat­kową grozą. Od po­czątku ame­ry­kań­skiej pań­stwo­wo­ści urząd pre­zy­denta Sta­nów Zjed­no­czo­nych był sym­bo­lem naj­wyż­szej no­bi­li­ta­cji, a sam pre­zy­dent z miej­sca sta­wał się bo­ha­te­rem na­ro­do­wym i wzo­rem sta­wia­nym do na­śla­do­wa­nia dzie­ciom. Urząd pre­zy­denta zo­stał więc spo­nie­wie­rany tym bar­dziej, że Ame­ry­ka­nie wy­nie­śli Trumpa do wła­dzy już po raz drugi, nie przej­mu­jąc się jego skan­da­lami i prze­stęp­stwami, a na­wet tym, że współ­pra­co­wał ze spi­skow­cami, któ­rzy 6 stycz­nia 2021 roku pod­jęli próbę za­ma­chu na de­mo­kra­tycz­nie wy­brane wła­dze. Trudno zresztą uwie­rzyć, że ci, któ­rzy Trumpa po­parli, sta­wiają go swoim dzie­ciom za wzór cnót i za­let do na­śla­do­wa­nia, a je­śli to czy­nią, strach my­śleć, co to ozna­cza dla przy­szło­ści ame­ry­kań­skiego spo­łe­czeń­stwa.

Ze względu na za­sady ame­ry­kań­skiego sys­temu wy­bor­czego, ale też spe­cy­ficzne atry­buty ame­ry­kań­skiej kul­tury i hi­sto­rii, Ame­ryka od za­ra­nia swego ist­nie­nia była tar­gana – co sta­ram się opi­sać w pierw­szych roz­dzia­łach tej książki – przez prze­ciw­stawne siły, które od ja­kie­goś już czasu roz­szar­pują ją jed­nak na zu­peł­nie od­dzielne ka­wałki w spo­sób za­trwa­ża­jąco po­dobny do tego, jaki miał miej­sce w przed­dzień wojny se­ce­syj­nej, w okre­sie zwa­nym An­te­bel­lum So­uth. W roku 2024 skala tego pro­cesu osią­gnęła nowe roz­miary, a je­dy­nym be­ne­fi­cjen­tem we­wnętrz­nej wojny Ame­ryki stali się ad­wer­sa­rze de­mo­kra­cji, któ­rzy do­ło­żyli sta­rań, by za­da­wane przez nich rany były jesz­cze głęb­sze i bo­le­śniej­sze. Nic prze­cież bar­dziej nie osła­bia prze­ciw­nika niż jego wła­sny ból do­zna­wany od środka.

O tym, ja­kie po­li­tyczne i go­spo­dar­cze skutki dla Ame­ryki i świata bę­dzie miała druga pre­zy­den­tura Trumpa, do­piero się prze­ko­namy. Jej naj­waż­niej­sze skutki spo­łeczne dla Ame­ryki ob­ja­wiły się jed­nak w ca­łej oka­za­ło­ści już w chwilę po ogło­sze­niu wy­ni­ków. I nie są to by­naj­mniej – choć oczy­wi­ście po­zo­stają bar­dzo istotne – jesz­cze bar­dziej w tych wy­bo­rach po­głę­bione po­działy Ame­ryki na biedną a bo­gatą, wy­kształ­coną a tę bez dy­plomu, wiel­ko­miej­ską a pro­win­cjo­nalną czy wresz­cie białą a ko­lo­rową. W roku wy­bor­czym 2024 w Ame­ryce wy­kry­sta­li­zo­wał się nowy front walki: mię­dzy ko­bie­tami a męż­czy­znami.

Nie trzeba być po­li­to­lo­giem, by wi­dzieć, że taka kon­fi­gu­ra­cja może stać się kry­tycz­nym za­gro­że­niem dla ame­ry­kań­skiej eg­zy­sten­cji jako ta­kiej. Do­pro­wa­dziła do tego kam­pa­nia re­pu­bli­kań­skiego kan­dy­data, który wal­cząc o głosy spe­cy­ficz­nego elek­to­ratu – mło­dych męż­czyzn – skan­da­licz­nie uprzed­mio­to­wił ko­biety. Przy­toczmy słowa Ri­charda Re­evesa, wio­dą­cego eks­perta ba­da­ją­cego świat współ­cze­snego męż­czy­zny: „Wy­bory, w któ­rych naj­waż­niej­sze miały być głosy i sprawy ko­biet, oka­zały się wy­bo­rami na te­mat tego, czego chcą męż­czyźni”. W wy­bo­rach, które wraz z Trum­pem męż­czyźni wy­grali, prze­ra­ża­jącą za­po­wie­dzią tego, co czeka w ich świe­cie ko­biety, stało się ha­sło: „Your body, my cho­ice” (Twoje ciało, mój wy­bór) – od­wró­ce­nie po­pu­lar­nego wśród obroń­ców praw re­pro­duk­cyj­nych slo­ganu wy­bor­czego „My body, my cho­ice” (Moje ciało, mój wy­bór). Mi­liony Ame­ry­ka­nek zna­la­zły „zwy­cię­ski” prze­kaz w swo­ich skrzyn­kach ma­ilo­wych i te­le­fo­nach już 6 li­sto­pada 2024, na­za­jutrz po wy­bo­rach. Gwa­ran­tem, że du­chy prze­szło­ści po­wra­cają do Ame­ryki z pełną siłą, za­ci­ska­jąc zwłasz­cza gar­dła ko­biet, jest też fakt, iż Trump wkra­cza do Bia­łego Domu we­spół z na­czel­nym pro­na­ta­li­stą Ame­ryki, J.D. Vance’em, w roli swego wi­ce­pre­zy­denta, dzier­żąc w dłoni „Pro­jekt 2025” – pod­ręcz­nik sys­te­mo­wej de­se­ku­la­ry­za­cji ży­cia pu­blicz­nego, stwo­rzony dla niego przez ko­ali­cję re­li­gij­nych przy­wód­ców i ide­olo­gów.

Z dru­giej strony uza­sad­niony jest strach o przy­szłość sa­mej ame­ry­kań­skiej de­mo­kra­cji. Do­sko­nale ujął to Geo­rge Con­way, kon­ser­wa­ty­sta i mąż by­łej do­rad­czyni Trumpa ds. ko­mu­ni­ka­cji, od po­czątku gło­śny kry­tyk Trumpa. „Przez stu­le­cia Stany Zjed­no­czone były la­tar­nią de­mo­kra­cji i ra­cjo­nal­nych rzą­dów. Czę­ściowo dla­tego że Oj­co­wie Za­ło­ży­ciele ro­zu­mieli nie­bez­pie­czeń­stwo ja­kie niosą ze sobą de­ma­go­dzy i po­sta­no­wili stwo­rzyć sys­tem, który za­bez­pie­czy przed nimi kraj. Po dru­gie dla­tego że z sza­cunku dla wspól­nego do­bra nasz na­ród i jego przy­wódcy prze­strze­gali do­tąd za­sad i norm tego sys­temu. Sys­tem ni­gdy nie był do­sko­nały, ale cią­żył ku sa­mo­do­sko­na­le­niu mimo wy­zwań i trud­no­ści. Osta­tecz­nie jed­nak ani sys­tem twór­ców na­szego pań­stwa, ani w isto­cie ża­den re­żim kon­sty­tu­cyjny, bez względu na to, jak do­brze skon­stru­owany, nie uchroni wol­nych lu­dzi przed nimi sa­mymi”.

W tej książce znajdą Pań­stwo roz­wi­nię­cie przy­wo­ła­nych po­wy­żej kwe­stii i dużo wię­cej. Ana­liza wy­bo­rów zaj­muje w niej naj­waż­niej­sze miej­sce, ale do­ko­nuję jej, zgłę­bia­jąc te­maty, które nie­ko­niecz­nie do­mi­no­wały w na­głów­kach i prze­ka­zach dnia, szcze­gól­nie za gra­nicą. Od­kąd bo­wiem pi­szę o Ame­ryce, a ro­bię to już od po­nad dwu­dzie­stu lat, za naj­waż­niej­sze uwa­żam sze­ro­kie kon­tek­sty hi­sto­ryczne i kul­tu­rowe, li­cząc na to, że czy­tel­nicy ze­chcą po­świę­cić im czas i uwagę. Nie da się prze­cież zro­zu­mieć sensu ani dy­na­miki dzi­siej­szych ame­ry­kań­skich „walk”, ani spo­łecz­nych, ani po­li­tycz­nych, bez po­wrotu do wy­da­rzeń z prze­szło­ści, które for­mo­wały jed­no­cze­śnie ame­ry­kań­ską men­tal­ność, normy oby­cza­jowe i ka­non uzna­wa­nych tu war­to­ści. Nie da się też po­jąć ku­rio­zów i jaw­nych sprzecz­no­ści, które obec­nie kształ­tują ame­ry­kań­ską rze­czy­wi­stość. Bo jak do tego do­szło, że par­tia de­mo­kra­tyczna, jesz­cze u progu XXI wieku że­la­zna baza klasy pra­cu­ją­cej i do dziś naj­moc­niej wal­cząca wła­śnie o jej in­te­res, zo­stała przez tę klasę po­rzu­cona? Dla­czego główną siłą po­li­tyczną w Ame­ryce jest pro­win­cja, mimo że po­nad 85% Ame­ry­ka­nów mieszka dziś w me­tro­po­liach lub ich są­siedz­twie? Czy to prawda, że Po­lo­nia w USA za­wsze gło­so­wała i dziś też gło­suje kon­ser­wa­tyw­nie? Wresz­cie, dla­czego ataki dez­in­for­ma­cyjne są w Ame­ryce tak sku­teczne, że za­czy­nają co­raz bar­dziej wpły­wać na wy­niki wy­bo­rów? W zro­zu­mie­niu tego po­może bliż­sze przyj­rze­nie się, mię­dzy in­nymi, roli dez­in­for­ma­cji i teo­rii spi­sko­wych w ame­ry­kań­skim ży­ciu w ciągu trzech ostat­nich wie­ków.

W dniu wy­bo­rów nic jed­nak się nie koń­czy, a w isto­cie do­piero się za­czyna. Ame­rykę czeka mnó­stwo wy­bo­rów, bo na brak kło­po­tów i bo­lą­czek nie na­rzeka. W dal­szej czę­ści książki przed­sta­wiam te, które są naj­bar­dziej pa­lące, bo od de­cy­zji, jak je roz­wią­zać, a na­wet od tego, jak długo będą po­zo­sta­wać nie­roz­wią­zane, za­leży dal­szy roz­wój kraju, w tym eko­no­miczny, co ma zna­cze­nie dla ca­łego świata. Po­nie­waż kon­trolę w kraju prze­jęli re­pu­bli­ka­nie, można się spo­dzie­wać, że w naj­bliż­szym cza­sie w wielu kry­tycz­nych ob­sza­rach ży­cia, zwłasz­cza spo­łecz­nego, zmian na lep­sze ra­czej się nie do­cze­kamy. Co w związku z tym? Jaki wpływ na już ka­ta­stro­fal­nie spa­da­jącą w Ame­ryce dziet­ność bę­dzie miał dal­szy brak usta­wo­wego urlopu ma­cie­rzyń­skiego oraz gwał­tow­nie ro­snące koszty opieki nad dziec­kiem? A brak in­we­sty­cji w ta­nie miesz­kal­nic­two, zwłasz­cza dla ame­ry­kań­skich se­nio­rów? To oni, wcale nie tacy bo­gaci, jak się o nich my­śli za gra­nicą, są dziś naj­szyb­ciej ro­snącą grupą wśród ame­ry­kań­skich bez­dom­nych. Czy wresz­cie fakt, że w wy­bo­rach 2024 Trump na­bił swoje wy­bor­cze ar­maty, nie po raz pierw­szy zresztą, lę­kiem przed imi­gran­tami i sku­tecz­nie prze­ko­nał wy­bor­ców, że za kry­zys na po­łu­dnio­wej gra­nicy od­po­wia­dają wy­łącz­nie de­mo­kraci. Tym ostat­nim kwe­stiom po­świę­cam w książce szcze­gólne miej­sce, bo imi­gra­cyjna schi­zo­fre­nia oraz dal­szy brak no­we­li­za­cji prawa imi­gra­cyj­nego może Ame­rykę kosz­to­wać naj­wię­cej.

Mam na­dzieję, że od­daję Pań­stwu do rąk lek­turę, która nieco po­może – wraz z moją po­przed­nią książką pt. Ame­ry­kań­ski re­set. Stany (jesz­cze) Zjed­no­czone od pod­szewki – po­sze­rzyć i upo­rząd­ko­wać Pań­stwa wie­dzę o współ­cze­snej Ame­ryce. A koń­czę ten krótki wstęp sło­wami z ta­blicy wy­bor­czej, jaką po­sta­wił przed swoim do­mem je­den z wy­bor­ców w Mas­sa­chu­setts: AND ONE DAY, LIKE A MI­RACLE, HE’LL BE GONE.Co się stało z ame­ry­kań­ską du­szą?

Od­po­wiedź na to py­ta­nie jest trud­niej­sza, niż się wy­daje, bo trzeba za­cząć od usta­le­nia, czym ame­ry­kań­ska du­sza jest. I nie można uogól­niać, że two­rem pro­stym i upo­rząd­ko­wa­nym, bo prze­cież – jak chcieli oj­co­wie za­ło­ży­ciele – ma być nie­ugiętą straż­niczką wol­no­ści i rów­no­ści. Nic bar­dziej myl­nego.

Spo­łeczna hi­sto­ria Sta­nów Zjed­no­czo­nych to ciąg nie­ustan­nych i gwał­tow­nych zmian, zaś wy­róż­ni­kami lud­no­ści na­zy­wa­nej ame­ry­kań­skim spo­łe­czeń­stwem od za­wsze były płyn­ność oraz nie­spój­ność. Nie bez po­wodu mówi się, że USA są ty­glem, w któ­rym wrze nie­ustan­nie. I te zma­ga­nia o to, czyja ra­cja zwy­cięży, są ty­leż istotną czę­ścią dźwi­gni ame­ry­kań­skiego po­stępu, co i po­wo­dem bólu ame­ry­kań­skiej du­szy.

Ra­dy­kalny in­dy­wi­du­alizm

Świet­nie wy­ja­śnił to Ale­xis de To­cqu­eville, fran­cu­ski fi­lo­zof i so­cjo­log, który w dru­giej de­ka­dzie XIX wieku po­dró­żo­wał po mło­dym pań­stwie ame­ry­kań­skim, a na­stęp­nie ze­brał swoje re­flek­sje w mo­nu­men­tal­nym dziele De­mo­kra­cja w Ame­ryce. To­cqu­eville już wów­czas uznał, że je­dy­nym spo­iwem łą­czą­cym Ame­ry­ka­nów jest ob­se­sja na punk­cie wła­snego roz­woju oraz suk­cesu. I prze­strze­gał, że ta­kie na­sta­wie­nie może być brze­mienne w skutki dla spo­łecz­nej tkanki Ame­ryki. Bo na po­czątku, tłu­ma­czył Fran­cuz, in­dy­wi­du­alizm tylko de­li­kat­nie pod­ko­puje cnoty pu­blicz­nego ży­cia, lecz z bie­giem czasu ata­kuje i nisz­czy wszystko na swo­jej dro­dze, by uto­pić się w sa­mo­lub­stwie.

Liczni współ­cze­śni eks­perci zga­dzają się To­cqu­eville’em, ba!, wśród nich są rów­nież tacy, któ­rzy uwa­żają za cud to, że Ame­ryka wciąż trwa. Na­leżą do nich Ri­chard We­iss­bo­urd, psy­cho­log z Uni­wer­sy­tetu Ha­rvarda, oraz Chris Mur­phy, de­mo­kra­tyczny se­na­tor z Con­nec­ti­cut, któ­rzy w kwiet­niu 2023 roku dla ma­ga­zynu „Time” na­pi­sali esej We have put in­di­vi­du­alism ahead of the com­mon good for too long (Na­zbyt długo przed­kła­da­li­śmy in­dy­wi­du­alizm nad do­bro ogółu). I stwier­dzili w nim: „Osią­gnę­li­śmy to (stwo­rze­nie kraju i spo­łe­czeń­stwa), bo uda­wało się rów­no­wa­żyć na­pię­cia mię­dzy ście­ra­ją­cymi się ze sobą si­łami in­dy­wi­du­ali­zmu a ko­lek­ty­wi­zmu. Nasz naj­więk­szy na­ro­dowy ge­niusz ob­ja­wia się bo­wiem nie w du­chu przed­się­bior­czo­ści ani nie w du­chu in­dy­wi­du­ali­zmu , lecz w go­to­wo­ści do po­dej­mo­wa­nia de­cy­zji, by idea oso­bi­stego suk­cesu ni­gdy nie stała się rzą­dzą­cym ab­so­lu­tem”. Jed­no­cze­śnie do­łą­czają oni do grona osób alar­mu­ją­cych, że ta „go­to­wość” słab­nie. Bo ame­ry­kań­ska du­sza w ostat­nich kil­ku­dzie­się­ciu la­tach stała się o wiele bar­dziej zin­dy­wi­du­ali­zo­wana i na­sta­wiona na osią­ga­nie wy­klu­cza­ją­cych się ce­lów niż kie­dy­kol­wiek w prze­szło­ści.

Ten pro­ces przy­spie­szyło kilka czyn­ni­ków. Przede wszyst­kim za­po­cząt­ko­wana przez pre­zy­denta Ro­nalda Re­agana re­wo­lu­cja wzno­sząca ra­dy­kalny in­dy­wi­du­alizm we wszyst­kich sfe­rach ży­cia. Po­chod­nia tej re­wo­lu­cji – en­tu­zja­stycz­nie pod­sy­cana przez ugru­po­wa­nia pra­wi­cowe – wy­pa­liła i da­lej wy­pala dziury w spo­łecz­nej ma­te­rii, roz­dzie­ra­jąc ją na zwal­cza­jące się frak­cje. Ko­lej­nych znisz­czeń do­ko­nała tech­no­lo­gia. Me­dia spo­łecz­no­ściowe oka­zały się jed­nym z naj­więk­szych oszustw za­ser­wo­wa­nych ludz­ko­ści. Nie tylko nie speł­niły obiet­nicy stwo­rze­nia sil­niej­szych i zin­te­gro­wa­nych ze sobą spo­łe­czeństw, lecz jesz­cze moc­niej je po­dzie­liły, za­my­ka­jąc nas w bań­kach. „Kon­su­mu­jemy in­for­ma­cje z od­ręb­nych źró­deł prze­ka­zu­ją­cych nam kom­plet­nie od­rębne fakty, co tylko da­lej nisz­czy na­szą wspólną rze­czy­wi­stość, po­zba­wia nas spo­iwa, bez któ­rego nie ma mowy o żad­nej jed­no­ści ani o zdro­wym spo­łe­czeń­stwie, o czymś ze sobą wia­ry­god­nie po­łą­czo­nym” – prze­strze­gają We­iss­bo­urd i Mur­phy.

Upa­dek idei rów­no­ści

Tra­dy­cyj­nie, choć w spo­rym uprosz­cze­niu, można orzec, że Ame­ryka jest przy­kła­dem pań­stwa, w któ­rym od po­czątku obo­wią­zy­wał po­dział na dwie siły po­li­tyczne: le­wicę oraz pra­wicę. Pierwsi dzie­dzi­czą idee po fe­de­ra­li­stach, rzecz­ni­kach sil­nego i cen­tral­nego (fe­de­ral­nego) rządu, dru­dzy – po de­mo­kra­tycz­nych re­pu­bli­ka­nach przed­kła­da­ją­cych prawa sta­nów nad „fe­de­ralną ty­ra­nię”. Ale ten tra­dy­cyjny, wy­da­wało się, po­dział za­nika. Oka­zuje się, że Ame­ry­ka­nie prze­stali w więk­szo­ści po­pie­rać któ­rą­kol­wiek ze stron. W son­dażu Gal­lupa z marca 2023 roku 43% ba­da­nych uznało się za wy­bor­ców nie­za­leż­nych, a z de­mo­kra­tami bądź re­pu­bli­ka­nami iden­ty­fi­ko­wało się tylko po 27%. Nie wia­domo, czy we wcze­śniej­szej hi­sto­rii USA zda­rzyła się po­dobna sy­tu­acja, ale od­kąd, nieco po­nad 70 lat temu, za­częto pro­wa­dzić ba­da­nia – na pewno nie.

Próby wy­ja­śnie­nia fe­no­menu pod­jął się dzien­ni­karz ma­ga­zy­nów „The New Yor­ker” i „The Atlan­tic” Geo­rge Pac­ker w wy­da­nej w 2021 roku książce Last Best Hope: Ame­rica in Cri­sis and Re­ne­wal (Ostat­nia wielka na­dzieja: Ame­ryka w do­bie kry­zysu i od­nowy). Za przy­czynę upadku sta­tus quo au­tor uznaje utratę przez Ame­ry­ka­nów wiary w kon­sty­tu­cyjną ideę rów­no­ści. A był to fun­da­ment, jego zda­niem, przez stu­le­cia sta­no­wiący naj­waż­niej­sze kul­tu­rowe i in­te­lek­tu­alne spo­iwo spo­łe­czeń­stwa. Winę za to po­no­szą nie­rów­no­ści eko­no­miczne, dziś już tak ogromne, że na­wet eks­perci nie są­dzą, że uda się je zni­we­lo­wać. Świa­do­mość ta wpę­dziła lu­dzi nie tylko w zbio­rowy gniew, lecz nie­stety, jak pi­sze Pac­ker, pod­ko­pała też po­wszechną wiarę, że Ame­ry­ka­nie po­tra­fią stwo­rzyć efek­tywną de­mo­kra­cję we wszyst­kich wy­mia­rach swo­jego ży­cia.

Cztery obozy walki

Ka­ta­li­za­to­rami prze­war­to­ścio­wań, które roz­mon­to­wały tra­dy­cyjny mo­del po­li­tyczny, były naj­pierw pre­zy­den­tura Do­nalda Trumpa, a po­tem okres pan­de­mii, bez­li­to­śnie ob­na­ża­jący szo­ku­jące róż­nice w moż­li­wo­ściach i stylu ży­cia po­szcze­gól­nych klas spo­łecz­nych. Zda­niem Pac­kera Ame­ryka jest dzi­siaj po­dzie­lona nie na dwa, a na co naj­mniej cztery bloki wy­bor­cze.

Pierw­szy z nich, sto­jący po­li­tycz­nie i ide­olo­gicz­nie na prawo od cen­trum, Pac­ker na­zywa Wolną Ame­ryką (Free Ame­rica). Two­rzą go re­aga­ni­ści, do dziś sta­wia­jący na le­se­fe­ryzm i kult in­dy­wi­du­ali­zmu. Więk­szymi lub mniej­szymi re­aga­ni­stami po­zo­staje więk­szość współ­cze­snych re­pu­bli­ka­nów.

Blok drugi, rów­nież pra­wi­cowy, wy­od­ręb­nił się na sku­tek po­działu Wol­nej Ame­ryki – pro­ces jej roz­padu za­czął się kil­ka­na­ście lat temu. To wtedy miesz­kańcy wiel­kich po­łaci kraju, szcze­gól­nie jego środ­ko­wych i po­łu­dnio­wych czę­ści do­tknię­tych bez­ro­bo­ciem oraz sta­gna­cją za­rob­ków, za­częli tra­cić złu­dze­nia, że rządy kor­po­ra­cji oraz za­la­nie rynku imi­grancką siłą ro­bo­czą to rów­nież ich prze­pis na suk­ces. Z gło­sem tego elek­to­ratu jako pierw­sza utoż­sa­miła się re­pu­bli­kań­ska po­li­tyczka Sa­rah Pa­lin, prze­ko­nu­jąc, że wszyst­kiemu winne są elity i sprze­dajny es­ta­bli­sh­ment w Wa­szyng­to­nie. Kilka lat póź­niej te na­stroje sku­tecz­nie za­go­spo­da­ro­wał Trump i tym sa­mym przy­pie­czę­to­wał roz­łam Wol­nej Ame­ryki. Ten drugi po­li­tyczny byt Pac­ker na­zywa Praw­dziwą Ame­ryką (Real Ame­rica).

Blok de­mo­kra­tyczny roz­padł się w po­dobny spo­sób. Po­cząt­kowo był jed­no­ścią, którą Pac­ker na­zywa Mą­drą Ame­ryką (Smart Ame­rica). Two­rzyła ją me­ry­to­kra­cja – ide­olo­giczni wy­cho­wan­ko­wie Billa Clin­tona, któ­rzy zaj­mują, zwłasz­cza w aspek­tach eko­no­micz­nych, sta­no­wi­ska zbli­żone do Wol­nej Ame­ryki. Od re­aga­ni­stów me­ry­to­kraci róż­nili się wy­czu­le­niem na po­trzeby spo­łeczne oraz prze­ko­na­niem, że od­po­wie­dzialne spo­łe­czeń­stwo ma obo­wią­zek do­kła­dać sta­rań, by wszyst­kim za­pew­nić równe szanse i moż­li­wo­ści.

Roz­ła­mowcy, któ­rzy od­mó­wili po­dą­ża­nia tą wspólną ścieżką, to naj­młod­sze po­ko­le­nia: mi­le­nialsi i ze­tki. Za­rzu­cają oni Mą­drej Ame­ryce zdradę i oszu­stwo: pa­trz­cie, mó­wią, zdo­by­li­śmy wy­kształ­ce­nie, uczci­wie pra­cu­jemy, a mimo to le­d­wie wią­żemy ko­niec z koń­cem. Do tego wi­dzą, że kraj jest po­dzie­lony nie tylko na kon­ser­wa­ty­stów i li­be­ra­łów, lecz także na grupy re­pre­sjo­nu­jące i grupy cie­mię­żone, a to kom­pletna od­wrot­ność wi­zji, która przy­świe­cała oj­com za­ło­ży­cie­lom. Pac­ker na­zywa ten blok Spra­wie­dliwą Ame­ryką (Just Ame­rica), aby pod­kre­ślić, że kła­dzie on na­cisk na spo­łeczną spra­wie­dli­wość i do­bro ogółu jako wa­ru­nek do­bra jed­nostki.

Co cie­kawe, Spra­wie­dliwa Ame­ryka jest re­ak­cją za­równo na Mą­drą Ame­rykę, jak i na Praw­dziwą Ame­rykę Trumpa, dla któ­rego hie­rar­chi­za­cja, dzie­le­nie i wy­klu­cza­nie są na­rzę­dziami osią­ga­nia ce­lów. We­dług Pac­kera po­stawy i za­cho­wa­nie Spra­wie­dli­wej Ame­ryki są du­chowo po­krewne hi­sto­rycz­nym ru­chom z lat 60. XX wieku, kiedy to po­ko­le­nie obec­nych bo­ome­rów wy­stą­piło prze­ciwko swoim ro­dzi­com i dziad­kom i wy­wal­czyło wiele dzie­jo­wych zmian, które prze­orały ob­li­cze kraju.

Koń­cząc wi­wi­sek­cję ame­ry­kań­skiej du­szy, nie można nie zwró­cić uwagi na to, że w ob­rę­bie wszyst­kich tych blo­ków za­zna­czają się od­rębne grupy, w tym te, które chcą swoje po­li­tyczne oraz świa­to­po­glą­dowe credo uza­leż­niać od kry­te­rium przy­na­leż­no­ści ra­so­wej czy sek­su­al­nej.

Na­pię­cia i po­czu­cie roz­bież­no­ści in­te­re­sów wy­wo­łuje po­nadto fakt, że ame­ry­kań­ski es­ta­bli­sh­ment po­li­tyczny jest obec­nie naj­bar­dziej ge­ron­tyczny na świe­cie (kon­kretne dane na ten te­mat w roz­dziale „Kids are not OK”), a ko­smiczne koszty pro­wa­dze­nia kam­pa­nii wy­bor­czych sku­tecz­nie po­wstrzy­mują osoby młod­sze, zwłasz­cza ko­lo­rowe, przed an­ga­żo­wa­niem się w po­li­tykę.

I wresz­cie – sto­su­nek do broni. Wy­rósł on w ostat­nich 40 la­tach na nie­by­wale ważny aspekt ame­ry­kań­skiej toż­sa­mo­ści, wpro­wa­dza­jąc przy tym za­mie­sza­nie do ta­kich po­jęć jak pa­trio­tyzm i służba oj­czyź­nie, bo mi­ło­śnicy broni na­der sku­tecz­nie je so­bie przy­własz­czyli, a na do­da­tek nie­któ­rzy łą­czą je z su­pre­ma­ty­zmem i ra­si­zmem.

Sa­mot­ność dzieli naj­bar­dziej

Gdy Jo­ego Bi­dena za­stą­piła w kam­pa­nii pre­zy­denc­kiej Ka­mala Har­ris, już w swoim pierw­szym prze­mó­wie­niu pod­kre­śliła, że uważa się za kan­dy­datkę po­jed­na­nia i to sta­nowi naj­więk­szy kon­trast mię­dzy nią a jej ry­wa­lem. W trze­cim wy­ścigu po pre­zy­den­turę Do­nald Trump już na­wet nie krył, że jego po­li­tycz­nymi am­bi­cjami kie­ruje przede wszyst­kim chęć ze­msty i od­wetu na opo­nen­tach, tym więk­sza, im więk­sze sta­wały się jego kło­poty prawne. Gdy w roli kan­dy­data na wi­ce­pre­zy­denta po­sta­wił u swego boku pro­na­ta­li­stę J.D. Vance’a, Ame­ryka i tak już głę­boko po­dzie­lona w kwe­stii praw re­pro­duk­cyj­nych, roz­pa­dła się na dwa do­dat­kowe obozy: po­sia­da­jący po­tom­stwo kon­tra bez­dzietni. Nadto, jak po­ka­zują ba­da­nia, już nie mar­gi­nes, ale całe zbio­ro­wo­ści, bo aż co szó­sty Ame­ry­ka­nin (sic!) uważa prze­moc za do­pusz­czalne na­rzę­dzie po­li­tycz­nej walki (Po­li­ti­cal Vio­lence And The Elec­tion, Chi­cago Pro­ject on Se­cu­rity and Thre­ats, li­piec 2024). Ostat­nie tak mocne roz­człon­ko­wa­nie ame­ry­kań­skiej du­szy na nie­przy­sta­jące do sie­bie czę­ści do­ko­nało się w okre­sie An­te­bel­lum So­uth, czyli w przeded­niu wojny se­ce­syj­nej.

Mie­siąc po wy­da­rze­niach z 6 stycz­nia 2021 roku In­sty­tut Bro­okingsa opu­bli­ko­wał ra­port ode­zwę Ways to re­con­cile and heal Ame­rica (Jak po­go­dzić i uzdro­wić Ame­rykę), w któ­rej za­ape­lo­wał o spo­łeczne po­jed­na­nie – eks­perci uznali je za ko­nieczny wa­ru­nek prze­trwa­nia Ame­ryki. „USA mie­rzy się z pa­lą­cymi pro­ble­mami po­la­ry­za­cji, ra­dy­ka­li­za­cji i eks­tre­mi­zmu, które bar­dzo utrud­niają re­ali­zo­wa­nie po­li­tycz­nych i spo­łecz­nych ce­lów” – na­pi­sał Dar­rell West, współ­au­tor ra­portu. Gdy w przeded­niu ko­lej­nych wy­bo­rów pre­zy­denc­kich za­py­ta­łam go, co uważa dzi­siaj, od­po­wie­dział: – „Po­la­ry­za­cja się po­głę­biła. Oba­wiam się, że w roku 2024 wzro­śnie także eks­tre­mizm. Wy­bory na pewno będą te­stem, czy i na ile je­ste­śmy w sta­nie wznieść się po­nad ten po­kie­re­szo­wany wi­ze­ru­nek w imię wspól­nego do­bra. Bar­dziej niż kie­dy­kol­wiek po­trzebne nam jest od­po­wied­nie przy­wódz­two, by nas mą­drze po­pro­wa­dzić”.

Czy jed­nak samo do­bre przy­wódz­two wy­star­czy? Eks­perci wska­zują na jesz­cze jedną kwe­stię, która przy­czy­nia się do po­głę­bia­nia ka­nio­nów dzie­lą­cych Ame­ry­ka­nów. To roz­le­wa­jące się nie tylko na Ame­rykę, lecz także na cały świat zja­wi­sko lo­jal­no­ści ple­mien­nej. Twier­dza tym trud­niej­sza do sfor­so­wa­nia, że ma­jąca na usłu­gach me­dia spo­łecz­no­ściowe. Pro­blem w tym, że Ame­ry­ka­nie wy­dają się na cho­robę ple­mien­no­ści wy­jąt­kowo po­datni, bo od za­wsze mieli więk­sze niż inni kło­poty z usta­le­niem toż­sa­mo­ści gru­po­wej. Od za­wsze byli sa­mot­ni­kami. Za wy­so­kie sta­ty­styki sa­mot­no­ści w USA od­po­wiada z jed­nej strony kult in­dy­wi­du­ali­zmu (je­stem sam i wal­czę sam), z dru­giej przy­czyny geo­gra­ficzno-eko­no­miczne: roz­miar kraju, jego słabe w wielu czę­ściach za­lud­nie­nie oraz tra­dy­cja wy­so­kiej spo­łecz­nej mo­bil­no­ści. Wszystko to ra­zem nie sprzyja na­wią­zy­wa­niu i utrzy­my­wa­niu sil­nych więzi z in­nymi.

Epi­de­mia sa­mot­no­ści, choć dziś mówi się o niej w kon­tek­ście bloku państw roz­wi­nię­tych, Ame­ryce znana jest od dawna. Już po­nad 70 lat temu na li­stach be­st­sel­le­rów kró­lo­wała książka au­tor­stwa grupy so­cjo­lo­gów The Lo­nely Crowd: A Study of the Chan­ging Ame­ri­can Cha­rac­ter (Sa­motny tłum. Stu­dia nad zmie­nia­ją­cych się cha­rak­te­rem Ame­ryki). Pół wieku temu roz­chwy­ty­wano dzieło so­cjo­loga Phi­lipa Sla­tera The Pur­suit of Lo­ne­li­ness: Ame­ri­can Cul­ture at the Bre­aking Po­int (Po­szu­ki­wa­nie sa­mot­no­ści. Ame­ry­kań­ska kul­tura nad prze­pa­ścią). Na po­czątku no­wego ty­siąc­le­cia hi­tem była opo­wieść Ja­cqu­eline Olds i Ri­charda Schwartza The Lo­nely Ame­ri­can: Dri­fting Apart in the 21st Cen­tury (Sa­motny Ame­ry­ka­nin. Jak roz­cho­dzą się na­sze drogi w XXI wieku). I jesz­cze dane: od lat 70. ubie­głego wieku, czyli od cza­sów, gdy za­częto pro­wa­dzić od­po­wied­nie sta­ty­styki, do chwili obec­nej liczba osób od­czu­wa­ją­cych sa­mot­ność wzro­sła w USA z około 11% do 60% spo­łe­czeń­stwa (son­daż Ci­gna 2023). Tym­cza­sem w pew­nych za­cho­wa­niach ludzka na­tura jest nie­zmienna. Jed­nym z nich jest po­trzeba przy­na­leż­no­ści gru­po­wej, nie­odzowna do nor­mal­nego funk­cjo­no­wa­nia. „Men­tal­nie je­ste­śmy bar­dziej za­pro­gra­mo­wani na ple­mien­ność i kon­flikt niż na ugodę oraz roz­sądną de­batę” – mó­wił w wy­wia­dzie dla An­nie Duke psy­cho­log Jay Van Ba­vel, współ­au­tor wy­da­nej w roku 2021 książki The Po­wer of Us (Siła nas). „Wy­gląda na to, że po­sia­damy w gło­wie coś na kształt gu­zika, który się wci­ska i spra­wia, że za­czy­namy ina­czej po­strze­gać świat. Fa­chowo na­zy­wamy to fa­wo­ry­zo­wa­niem wła­snej grupy (in­group fa­vo­ri­tism). Gdy jed­nak po­ja­wią się czyn­niki ze­wnętrzne, jak ry­wa­li­za­cja czy spór mo­ralny, in­stynk­tow­nie po­ja­wia się po­stawa po­tę­pia­nia grupy ze­wnętrz­nej (out­group de­ro­ga­tion ), na­wet otwarta do niej nie­na­wiść” – tłu­ma­czył.

A na­ukowcy z Mas­sa­chu­setts In­sti­tute of Tech­no­logy ba­da­jący moc sa­mot­no­ści do­rzu­cają do tego w ra­por­cie A Hun­ger For So­cial Con­tact (Głód kon­taktu) z 2020 roku: kon­takty z in­nymi ludźmi są tak ru­dy­men­tarną po­trzebą czło­wieka, wręcz fi­zycz­nym gło­dem, że sa­mot­ność od­czu­wana jest jako bar­dzo nie­przy­jemny stan; ro­bimy więc wszystko, by gdzieś przy­na­le­żeć.

Geo­rge Pac­ker ma dla sa­mot­nej i roz­dar­tej ame­ry­kań­skiej du­szy jedną radę. Naj­prost­szym spo­so­bem na to, by Ame­ry­ka­nie osią­gnęli to, co To­cqu­eville na­zywa „na­wy­kami pły­ną­cymi z serca”, jest ska­so­wa­nie kont w me­diach spo­łecz­no­ścio­wych i spę­dza­nie czasu w obec­no­ści osób, które nie wy­glą­dają i nie my­ślą jak oni sami. „Ba­da­nia po­twier­dzają – pi­sze Pac­ker – że grupy tracą uczu­cia wro­go­ści wo­bec swo­ich opo­nen­tów, je­śli mają oka­zję za­an­ga­żo­wać się we wspólne dzia­ła­nie”. Au­tor Last Best Hope jest mię­dzy in­nymi wiel­kim zwo­len­ni­kiem wpro­wa­dze­nia obo­wiąz­ko­wej „służby cy­wil­nej” dla mło­dzieży, co po­zwo­li­łoby róż­nym gru­pom spo­łecz­nym się po­znać i co naj­waż­niej­sze, za­znać po­czu­cia wspól­noty, to­waru w dzi­siej­szych, „bań­ko­wych” cza­sach de­fi­cy­to­wego. Po­mysł wart uwagi, ale naj­pierw Ame­ryka musi prze­trwać wy­bory i zo­ba­czyć, czy wciąż bę­dzie po nich jed­nym pań­stwem za­in­te­re­so­wa­nym wspólną przy­szło­ścią dla wszyst­kich oby­wa­teli.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij