Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jak wysoko zajdziemy w ciemnościach - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
25 września 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jak wysoko zajdziemy w ciemnościach - ebook

Jak mamy kochać i żyć, gdy nasz świat się skończył? Hipnotyzująca wizja przyszłości, która zachwyci nie tylko fanów Atlasu chmur czy Stacji Jedenastej, ale też wszystkich, którzy cenią świetną literaturę.

Rok 2030, Syberia. W kraterze Batagajka naukowcy badający topnienie wiecznej zmarzliny trafiają na doskonale zachowane szczątki dziewczynki sprzed trzydziestu tysięcy lat. Odkrycie tyleż fascynujące, co niebezpieczne – w lodowym sarkofagu przetrwał patogen, który spowodował śmierć „Anne”.

Już wkrótce arktyczna pandemia rzuci na kolana całą ludzkość, zmuszając ją do wymyślania coraz to bardziej osobliwych mechanizmów adaptacji. W parku rozrywki niespełniony komik zakochuje się w matce chłopca, którego wysyła na makabryczną przejażdżkę kolejką Ozyrys; zrozpaczony po utracie syna biolog ma szansę ponownie zostać ojcem, gdy świnia w jego laboratorium rozwija zdolność ludzkiej mowy; owdowiała malarka wyrusza z nastoletnią wnuczką w międzygwiezdną podróż, marząc o znalezieniu nowego domu na odległej planecie.

Ale gdzieś tam, wysoko w ciemności, wciąż świeci światło. Ze strony na stronę, z rozdziału na rozdział niepokojąco prorocza historia przeradza się w pełną współczucia opowieść o odporności ludzkiej duszy, nieskończonej zdolności do marzeń i tym, co nas łączy i daje nadzieję.

„Niesamowita i olśniewająca powieść… Debiut, który zaskakuje”.

Alan Moore, autor komiksówStrażnicy i V jak Vendetta

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-08-07982-9
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

trzy­dzie­ści ty­sięcy lat pod ele­gią

Na Sy­be­rii roz­ma­rza­jąca zie­mia była skle­pie­niem, które w każ­dej chwili mo­gło się za­wa­lić; cięż­kim od roz­to­pów i ma­mu­cich szcząt­ków pre­hi­sto­rii. Wraz ze wzro­stem tem­pe­ra­tury długi na ki­lo­metr kra­ter Ba­ta­gajka za­czął się po­sze­rzać, zu­peł­nie jakby ja­kieś bó­stwo roz­pięło za­mek bły­ska­wiczny po­śród ośnie­żo­nych ba­gien, od­sła­nia­jąc no­so­rożce wło­chate i inne wy­marłe zwie­rzęta. Mak­sym, je­den z bio­lo­gów sta­cji ba­daw­czej i pi­lot he­li­kop­tera, po­ka­zał mi pal­cem mie­dzianą roz­pa­dlinę, do któ­rej moja córka wpa­dła tuż przed od­kry­ciem zwłok dziew­czynki sprzed trzy­dzie­stu ty­sięcy lat. Okrą­ży­li­śmy pla­cówkę – siatkę czer­wo­nych ko­puł geo­de­zyj­nych wi­doczną po­ni­żej li­nii drzew – i wy­lą­do­wa­li­śmy na po­la­nie. Mak­sym po­mógł mi wy­siąść z he­li­kop­tera, a po­tem wy­jął z tyłu moje torby i wo­rek z pocztą.

– Wszy­scy tu uwiel­biali Clarę – po­wie­dział. – Ale pro­szę się nie dzi­wić, je­śli lu­dzie nie będą chcieli o niej roz­ma­wiać. Więk­szość z nas za­cho­wuje ta­kie rze­czy dla sie­bie.

– Je­stem tu po to, żeby po­móc – od­par­łem.

– No tak, ja­sne – zgo­dził się Mak­sym. – Poza tym, oczy­wi­ście, jest jesz­cze inna sprawa...

Słu­cha­łem go jed­nym uchem, przy­glą­da­jąc się te­re­nowi i wdy­cha­jąc po­wie­trze, które – po­dob­nie jak za­le­ga­jące pod nami ska­mie­liny – zda­wało się uwię­zione w cza­sie. Mak­sym tym­cza­sem ob­ja­śniał, że pod­czas na­szego lotu wpro­wa­dzono kwa­ran­tannę. Nikt się nie spo­dzie­wał, że przy­lecę tu do­koń­czyć pracę Clary, a już na pewno nie tak szybko.

Od środka cen­tralna ko­puła sta­cji wy­glą­dała i pach­niała jak wspólny po­kój w aka­de­miku, taki z wiel­kim te­le­wi­zo­rem, wy­tar­tymi roz­kła­da­nymi fo­te­lami i za­pa­sami ma­ka­ronu z se­rem in­stant. Ściany były po­kryte ma­pami to­po­gra­ficz­nymi i pla­ka­tami z fil­mów – od Gwiezd­nych wo­jen po Pretty Wo­man i Bie­gnij, Lola, bie­gnij. W głębi har­mo­nij­ko­wych przejść wi­dzia­łem nie­dbale odzia­nych lu­dzi, któ­rzy wy­cho­dzili ze swo­ich po­ko­jów czy la­bo­ra­to­riów. Przez salę prze­bie­gła sprin­tem ja­kaś ko­bieta w fio­le­to­wej wia­trówce i spor­to­wych leg­gin­sach.

– Je­stem Ju­lia. Wi­tamy na końcu świata – po­wie­działa, a po­tem znik­nęła w jed­nym z ośmiu tu­neli roz­cho­dzą­cych się od cen­tral­nych ko­puł w stronę kap­suł miesz­kal­nych, które roz­miesz­czono jak ko­mórki w ulu. Człon­ko­wie ze­społu po ko­lei od­ry­wali się od swo­ich sta­no­wisk pracy. Po chwili oto­czyła mnie nie­świeża woń ciał kil­ku­na­stu na­ukow­ców.

– Słu­chaj­cie wszy­scy, to jest nasz gość ho­no­rowy, dok­tor Cliff Miy­ashiro z Uni­wer­sy­tetu Ka­li­for­nij­skiego. Ar­che­olog i ge­ne­tyk ewo­lu­cyjny – przed­sta­wił mnie Mak­sym. – Bę­dzie nam po­ma­gał przy od­kry­ciu Clary. Wiem, że te­raz, gdy nie wolno nam opusz­czać tego miej­sca, jesz­cze bar­dziej zdzi­wa­cze­jemy, ale pro­szę was, szczurki la­bo­ra­to­ryjne, po­sta­rajmy się być mili.

Mak­sym za­pew­nił mnie, że kwa­ran­tanna to tylko śro­dek ostroż­no­ści w związku z tym, że tu­tej­szemu ze­spo­łowi udało się re­ani­mo­wać wi­rusy i bak­te­rie z top­nie­ją­cej wiecz­nej zmar­z­liny. „Urzęd­nicy rzą­dowi na­oglą­dali się fil­mów SF” – sko­men­to­wał. Stan­dar­dowa pro­ce­dura. Nikt w pla­cówce nie spra­wiał wra­że­nia ani cho­rego, ani prze­ję­tego.

W na­stęp­nej ko­lej­no­ści wpro­wa­dzono mnie w ru­tynę ży­cia Clary, choć by­naj­mniej o to nie pro­si­łem – gdzie pi­jała kawę, spo­glą­da­jąc na zo­rzę po­larną; jaką trasą bie­gała z bo­ta­niczką Ju­lią; ko­mi­nek do aro­ma­te­ra­pii w kształ­cie lo­tosu, któ­rego ona i epi­de­mio­log Dave uży­wali pod­czas po­ran­nych se­sji jogi; ką­cik, gdzie trzy­mała swój zi­mowy kom­bi­ne­zon – te­raz mia­łem go prze­jąć, bo no­si­li­śmy po­dobny roz­miar – i jak to na uro­dziny nie­któ­rzy człon­ko­wie ekipy urzą­dzali so­bie wy­cieczki do naj­bliż­szego du­żego mia­sta, Ja­kucka, na ka­ra­oke, żeby na chwilę za­po­mnieć o tym, że ota­cza­jące ich bu­dynki po­woli za­pa­dają się w pre­hi­sto­ryczne błoto.

– A czy ktoś mógłby mi po­ka­zać tę dziew­czynkę? – za­py­ta­łem. Za­pa­dła ciężka ci­sza. W kuchni je­den z ba­da­czy od­sta­wił pla­sti­kowe ku­beczki i bu­telkę ir­landz­kiej whi­sky, którą za­pewne chciał mnie po­wi­tać. Ta grupka roz­czo­chra­nych na­ukow­ców, po­ubie­ra­nych głów­nie we fla­nelę lub po­lar, była dla mnie jak po­wtórka z po­grzebu Clary, mie­siąc temu, gdy ko­ściół za­peł­nił się jej przy­ja­ciółmi i współ­pra­cow­ni­kami. Więk­szo­ści z nich ni­gdy wcze­śniej nie spo­tka­łem. Ści­ska­łem ich dło­nie, gdy usta­wiali się w ko­lejce, żeby po­wie­dzieć mnie i mo­jej żo­nie Miki, jak bar­dzo im przy­kro. Ja­kiś fa­cet z na­stro­szoną nie­bie­ską czu­pryną po­wie­dział, że kie­dyś wy­ta­tu­ował Cla­rze na ple­cach układ gwiezdny z fio­le­tową pla­netą or­bi­tu­jącą do­okoła trzech czer­wo­nych kar­łów – na­zwał ją „za­je­bi­stą babką”. Nasi dawni są­sie­dzi wspo­mi­nali, jak to Clara opie­ko­wała się ich bliź­niacz­kami i po­ma­gała im w ma­te­ma­tyce. Wresz­cie ja­kiś łysy męż­czy­zna, jej kie­row­nik pro­jektu z Mię­dzy­na­ro­do­wego Fun­du­szu Ra­to­wa­nia Pla­nety, po­dał mi swoją wi­zy­tówkę i za­pro­sił do kon­ty­nu­owa­nia ba­dań córki na Sy­be­rii. Kiedy tłum się roz­szedł, przy­tu­li­łem Miki i jesz­cze raz obej­rze­li­śmy po­kaz slaj­dów, który przy­go­to­wa­łem. Włą­czy­li­śmy pauzę na zdję­ciu trzy­let­niej Clary w pla­cówce opie­kuń­czej. Trzy­mała wi­sio­rek z fio­le­to­wego krysz­tału, który miała już, gdy ją ad­op­to­wa­li­śmy. Oboje mo­gli­by­śmy przy­siąc, że za każ­dym ra­zem, gdy się w niego wpa­try­wała, wi­dzie­li­śmy, jak w jej oczach roz­pa­lają się ma­leń­kie gwiazdki.

Przed do­mem po­grze­bo­wym na­sza wnuczka Yumi ba­wiła się z ku­zy­nem po­mimo upału, od któ­rego ulica aż fa­lo­wała. Czu­łem, jak dym z pło­ną­cego na wscho­dzie cy­pla Ma­rin za­czyna za­kra­dać się nad oko­licę.

– Na­sza córka ni­gdy nie spra­wiała wra­że­nia, jakby po­trze­bo­wała na­szej po­mocy – rze­kła Miki le­dwo sły­szal­nym szep­tem. – Ale Yumi ow­szem.

Ści­sną­łem w kie­szeni wi­zy­tówkę.

W sta­cji ba­daw­czej Mak­sym za­brał mnie z dala od ob­ce­so­wych spoj­rzeń ze­społu i za­pro­wa­dził do zmu­mi­fi­ko­wa­nych szcząt­ków, które Clara od­kryła przed śmier­cią.

– An­nie jest w stre­fie kon­tro­lo­wa­nej – wy­ja­śnił.

– An­nie? – za­py­ta­łem.

– Ju­lia uwiel­bia Eu­ry­th­mics. Jej ro­dzice wciąż żyją w la­tach osiem­dzie­sią­tych. Na­zwała ciało na cześć An­nie Len­nox.

Czy­ste la­bo­ra­to­rium zro­biono z pla­sti­ko­wej płachty, którą roz­pięto na ta­śmie od su­fitu do pod­łogi tak, aby wy­dzie­lić część la­bo­ra­to­rium kost­nego. Mak­sym po­dał mi pu­dełko z ni­try­lo­wymi rę­ka­wicz­kami i ma­seczkę z re­spi­ra­to­rem.

– Nie mamy fun­du­szy na nic wię­cej, ale sta­ramy się uwa­żać na pa­to­geny, które mo­żemy stąd wy­no­sić. Choć w dzie­więć­dzie­się­ciu dzie­wię­ciu przy­pad­kach na sto nie ma się czego oba­wiać – do­dał.

– No tak – od­par­łem, nieco za­sko­czony jego non­sza­lanc­kim po­dej­ściem.

– Nie­któ­rzy z na­szych ko­le­gów w Parku Plej­sto­ceń­skim, ja­kieś ty­siąc ki­lo­me­trów na wschód stąd, ro­bią po­stępy w spro­wa­dza­niu bi­zo­nów i przy­wra­ca­niu ro­dzi­mej flory. Wię­cej ro­ślin­no­ści i więk­sze po­pu­la­cje du­żych zwie­rząt wę­dru­ją­cych po ste­pach po­mogą w ubi­ja­niu po­ziomu próch­ni­czego gleby. Dzięki temu war­stwa lodu pod po­wierzch­nią po­zo­sta­nie nie­na­ru­szona, a prze­szłość po­zo­sta­nie w prze­szło­ści.

Za­ło­ży­łem dwie pary rę­ka­wi­czek, na­cią­gną­łem ma­seczkę i wsze­dłem do la­bo­ra­to­rium przez szcze­linę w pla­stiku.

An­nie le­żała na me­ta­lo­wym stole, na boku, w po­zy­cji em­brio­nal­nej.

NO­TATKI PO WSTĘP­NYM BA­DA­NIU ZE­WNĘTRZ­NYM: H. s. sa­piens przed okre­sem doj­rze­wa­nia. Moż­liwe ce­chy ne­an­der­tal­skie – lekko wy­sta­jący łuk brwiowy. W przy­bli­że­niu 7–8 lat. 121 cm wzro­stu, waga 6 kg (za ży­cia sza­cun­kowo 22 kg). Na skro­niach po­zo­sta­ło­ści ru­da­wo­brą­zo­wych wło­sów. Ta­tuaż na le­wym przed­ra­mie­niu – trzy czarne kropki oto­czone kół­kiem prze­rwa­nym ko­lejną kropką. Ciało okryte szy­tym ubra­niem – praw­do­po­dob­nie wy­ko­na­nym z róż­nych skór. W szwy wple­ciono mor­skie mu­szelki nie­po­cho­dzące z tego re­gionu – ko­nieczne dal­sze ba­da­nia.

Tkanka do­okoła jej oczu się po­marsz­czyła, tak jakby dziew­czynka wpa­try­wała się w słońce. Skóra wo­kół ust za­częła się już co­fać, ujaw­nia­jąc zbo­lały okrzyk. Mi­mo­wol­nie wy­obra­zi­łem so­bie Clarę jako dziecko, albo na­wet Yumi, która była te­raz mniej wię­cej w tym sa­mym wieku, jak prze­mie­rzają ja­łowe rów­niny w po­szu­ki­wa­niu du­żego zwie­rza, same tro­pione przez ogromne ste­powe lwy i wilki. Prze­su­ną­łem pal­cami po za­ci­śnię­tych pię­ściach dziew­czynki.

– Jedna wielka, kurwa, ta­jem­nica – rzekł Mak­sym, sta­jąc za mo­imi ple­cami. – Więk­szość na­szych ba­dań fi­nan­so­wana jest przez Mię­dzy­na­ro­dowy Fun­dusz Ra­to­wa­nia Pla­nety. Na­dal po­bie­ramy próbki z gleby i rdze­nia lo­do­wego, cza­sem z ja­kie­goś pre­hi­sto­rycz­nego zwie­rzę­cego tru­chła, ale skła­mał­bym, gdy­bym po­wie­dział, że An­nie i po­zo­stałe ciała wy­do­byte z tej ja­skini nie od­ry­wają nas od pracy. No i oczy­wi­ście jest jesz­cze ten nie­zi­den­ty­fi­ko­wany wi­rus, który Dave zna­lazł w po­bra­nych z nich prób­kach.

– Ro­bi­li­ście już inne skany, te­sto­wa­li­ście próbki? Choćby te mu­szelki...

– Po­cho­dzą od ma­łego śli­maka mor­skiego z Mo­rza Śród­ziem­nego. Tri­via mo­na­cha. Wiesz, od­kryto już do­wody na Sy­be­rii, w po­bliżu Ał­taju, że ne­an­der­tal­czycy i wcze­śni lu­dzie do­tarli tam sześć­dzie­siąt ty­sięcy lat temu, ale jesz­cze ni­gdy nie zna­leź­li­śmy ni­czego tak da­leko na Pół­nocy. Zło­żona tech­nika, ja­kiej wy­ma­gało wple­ce­nie tych muszli w ma­te­riał, jest ab­so­lut­nie nie­zwy­kła. Mó­wię se­rio, przy ta­kim rę­ko­dziele na­wet moja bab­cia może się scho­wać.

– Dziwne, że tylko An­nie ma ta­kie ubra­nie. Ślady z po­zo­sta­łych ciał z ja­skini wska­zują na zwy­kłe fu­trzane płasz­cze. Ten plik z ra­por­tem ze sta­cji, który mi po­de­sła­li­ście, za­wie­rał wię­cej py­tań niż od­po­wie­dzi – stwier­dzi­łem.

– Cze­ka­li­śmy na ko­goś, kto po­dej­mie te­mat, wy­pełni luki w hi­sto­rii An­nie. Clara twier­dziła, że przy­je­chała tu­taj ze względu na zwie­rzęta. Chciała zro­zu­mieć biom z okresu epoki lo­dow­co­wej, aby­śmy mo­gli go od­two­rzyć. Ale za­wsze spra­wiała ta­kie wra­że­nie, jakby szu­kała cze­goś in­nego. Prze­sia­dy­wała na wy­ko­pach, kiedy my wszy­scy skoń­czy­li­śmy już pracę. No i jak na ko­goś, kto miał ba­dać to, co kryje się pod zie­mią, sporo czasu spę­dzała na ga­pie­niu się w niebo. Za­łożę się, że tę dziew­czynkę także pod­cią­gnę­łaby pod za­kres swo­ich obo­wiąz­ków. Cią­gle na­wi­jała o tym, jak to ocali nas nie­znana prze­szłość. Była na­ukow­czy­nią, ale ma­rze­nia snuła jak po­etka albo fi­lo­zofka.

– Miała to po matce ar­ty­stce – od­par­łem. Jako dziecko Clara ca­łymi po­po­łu­dniami prze­sia­dy­wała w swoim domku na drze­wie, two­rząc różne rze­czy. Jej na­uczy­ciele twier­dzili, że jest ge­niuszką, a my sta­ra­li­śmy się w miarę moż­li­wo­ści za­chę­cać ją do roz­wi­ja­nia ta­len­tów. Pi­sała kred­kami pre­zen­ta­cje o mgła­wi­cach. Znaj­dy­wa­li­śmy u niej li­sty kon­ste­la­cji, które udało jej się wy­pa­trzyć, a także mi­to­lo­gie gwiaz­do­zbio­rów, które sama wy­my­śliła: o ku­zynce Ple­jad i o wo­zie, który nie był ani wielki, ani mały, lecz w sam raz.

– Mogę to so­bie wy­obra­zić – stwier­dził Mak­sym. – Zwy­kle ła­two się tu­taj po­znaje lu­dzi, ale Clara była skryta. Na­wet żeby zna­leźć kon­takt do cie­bie, mu­sie­li­śmy nie­źle po­szpe­rać w jej rze­czach.

– Praca za­wsze była dla niej naj­waż­niej­sza – od­par­łem. Obaj skie­ro­wa­li­śmy wzrok na An­nie, która zda­wała się wy­peł­niać ci­szę la­bo­ra­to­rium swoim krzy­kiem.

Mak­sym po­ki­wał głową i stwier­dził, że po dłu­giej po­dróży po­wi­nie­nem tro­chę wy­po­cząć. Po­wie­dział, że rze­czy Clary cze­kają na mnie w kar­to­nie w jej kap­sule.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: