- promocja
- W empik go
Jak zapuścić długie włosy - ebook
Jak zapuścić długie włosy - ebook
Zapuść długie, zdrowe i piękne włosy!
Czy każdy może zapuścić długie włosy? Jak i na ile jesteśmy w stanie przyspieszyć porost i zagęścić czuprynę? Co wybrać: gotowe kosmetyki czy viralowe trendy, takie jak woda ryżowa czy olejek rozmarynowy? Jeśli takich pytań było więcej niż odpowiedzi, ta książka rozwieje wszelkie wątpliwości. Bazuje na najnowszej naukowej wiedzy, obala mity, dostarcza skutecznych sposobów na porost dla początkujących jak i zaprawionych w bojach Włosomaniaków i Włosomaniaczek.
AGNIESZKA NIEDZIAŁEK – od lat uczy Polki i Polaków świadomej pielęgnacji włosów. Stworzyła pojęcie włosingu, a w książce Robię włosing spisała jego zasady – kieruje się nimi również jej marka bajkowych kosmetyków do włosów Hairy Tale Cosmetics. W wolnych chwilach jeździ na rolkach, łyżwach i słucha podcastów kryminalnych (w celu zjeżenia włosów oczywiście).
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8319-357-1 |
Rozmiar pliku: | 4,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
A więc chcesz zapuścić długie włosy? Fantastycznie! Razem możemy osiągnąć ten cel w możliwie najkrótszym czasie i maksymalnie wykorzystać twój potencjał ich wzrostu. A przy okazji zadbać o zdrowie i kondycję włosów na długości. Tak, dobrze czytasz: błyszczące, miękkie, zdrowe i zadbane włosy są skutkiem ubocznym dbania o porost według zasad, które poznasz z tej książki.
Bardzo mnie ciekawi, dlaczego chcesz zapuścić włosy. Czy to wyzwanie lub postanowienie urodzinowe albo noworoczne? A może spełniasz marzenie, które masz od dzieciństwa, ale rodzice nie byli przychylni długim włosom? A może w twojej rodzinie był zwyczaj ścinania dzieciom włosów, niezależnie od tego, co na temat krótkich fryzur sądziły one same? Kto pamięta klasyczną fryzurę typu „grzybek” lub „obcięcie od garnka”, ręka w górę!
Niektórzy stawiają sobie za cel zapuszczenie włosów po ich nagłej utracie czy w wyniku wypadania po chorobie. Są też tacy, którzy włosy chcą zapuścić i przekazać je organizacji, która wykonuje peruki dla osób po utracie włosów. To też cudowny cel.
A jeśli chcesz zapuścić włosy i je sprzedać? „O nie, przecież lepiej oddać na fundację!” Tego ode mnie nie usłyszysz, twoje włosy, twoja sprawa. Nieważne, czy chcesz włosy oddać, sprzedać, ściąć, zapuścić, czy pofarbować. Każdy ma prawo rozporządzać swoim ciałem i wizerunkiem według własnych upodobań, proste.
Może po prostu chcesz mieć długie włosy, bez żadnej głębszej motywacji?
No i fantastycznie! Niezależnie od motywacji i celu postaram się pomóc ci tak, jak tylko mogę w tej przygodzie. A jeśli weźmiemy pod uwagę, że porost włosów to standardowo jakieś pół milimetra dziennie, to okazuje się, że ta nasza przygoda może chwilę potrwać.
Zapomnij więc o codziennym mierzeniu postępów i spokojnie pogrąż się w lekturze. Zmierz włosy raz, lecz prawidłowo, zapisz wynik w tabeli znajdującej się na samym końcu i na kolejnych pomiarach widzimy się… za miesiąc, nie wcześniej.
A może przekornie wcale nie chcesz zapuszczać włosów, tylko jesteś tutaj z ciekawości? Też nie zostaniesz z niczym. Do znajomości podstaw pielęgnacji po lekturze tej książki dołożysz nową porcję wiedzy i całą masę dodatkowych ciekawostek. Dowiesz się na przykład, co porost włosów ma wspólnego ze zmysłem węchu. Czy Jojo Siwa straciła włosy od ciasnego kucyka? Czy odradzanie zaplatania warkoczyków to tylko efekt politycznej poprawności naszych czasów? To tylko kilka z wielu intrygujących pytań, na które znajdziesz tu odpowiedzi.
Włosy? A na co to komu!
Ale od początku, zanim w ogóle zaczniemy zapuszczać czuprynę, możemy się zastanowić… po co nam ona? Przecież większość innych zwierząt ma sierść jednej długości i wcale jej nie zapuszcza. Poza gatunkiem ludzkim wyjątkowo długie włosy (na grzywie i ogonie) mogą zapuścić niektóre rasy koni, na przykład fryzyjskie lub rasy Tinker. Poza tym „zwierzęcymi Roszpunkami” mogą zostać lwy, orangutany oraz na przykład wyselekcjonowane na drodze doboru wybranych osobników przez człowieka niektóre rasy psów, takie jak maltańczyki czy yorki. Ale zasadniczo, w świecie zwierząt i tak jesteśmy ewenementem: niby cali „goli”, a nagle na głowie peleryna z włosów… No i po co?
Włosy mają znaczenie nie tylko biologiczne, ale i kulturowe. Czyli najpierw były „po coś” z biologicznego punktu widzenia, a później nadaliśmy im dodatkowe znaczenie, bez którego nie byłoby całej zabawy w układanie fryzur, stylizację, farbowanie czy włosing¹®.
Z biologicznego punktu widzenia włosy są barierą ochronną dla wrażliwych części ciała, takich jak głowa. Zabezpieczają one przed chłodem, izolują od zimnego powietrza, zatrzymują część patogenów. Chronią też skórę głowy przed promieniami słonecznymi i promieniowaniem UVA i UVB. Oczywiście skuteczność tej ochrony zależy od grubości i gęstości włosów czy zawartości naturalnych pigmentów z grupy melanin. Melaniny nadające kolor włosom, a szczególnie eumelanina o ciemnym kolorze, działa jak naturalny filtr UV. Oczywiście, pomimo tego naturalnego mechanizmu ochronnego, nie namawiam do rezygnowania z kapeluszy i chust na głowie w upalne, słoneczne lato, wręcz przeciwnie. Dodatkowa ochrona zawsze w cenie, szczególnie że u wielu osób w Polsce we włosach przeważa feomelanina, czyli melanina o jasnym zabarwieniu, która słabiej chroni przed UV.
Ale, jak już wspominałam, poza tą oczywistą, czysto biologiczną funkcją, włosy mają też znaczenie społeczne i kulturowe. W ciągu wieków służyły do wyrażenia przynależności etnicznej czy klasowej, ekspresji społecznej, statusu materialnego. Oczywiście stopień przywiązania do włosów i ich znaczenie wielokrotnie ulegały zmianom, ale ciężko odmówić im ważnej roli kulturowej, jaką odgrywały właściwie od zarania dziejów.
Włosy są dla gatunku ludzkiego ważne także dziś. Dla wielu bujna fryzura to oznaka dbania o siebie i dobrobytu, synonim atrakcyjności. A ludzie szukają sposobów, żeby taką fryzurę osiągnąć, utrzymać lub przywrócić. Znajduje to potwierdzenie w danych rynkowych: ekonomiści prognozują podwojenie się wartości rynku związanego z łysieniem (kosmetyki, leki bez recepty, leki na receptę, zabiegi) od 2019 do 2027 roku, co świadczy o zarówno ogromnym zapotrzebowaniu, jak i rozwoju tego sektora.
Popularność włosowych social mediów też nie pozostawia wątpliwości: włosy są cały czas ważne, wiedza o ich pielęgnacji wchodzi na nowe poziomy, a z tą wiedzą rosną wymagania względem producentów kosmetyków. Jeszcze kilkanaście lat temu na polskim rynku dostępna była jedna wcierka, która albo się sprawdzała… albo nie. Obecnie możemy wybierać z dziesiątek produktów o przeróżnych formułach, z różnymi substancjami aktywnymi. Każdy może znaleźć coś dla siebie… ale w tej „klęsce urodzaju” można się pogubić. I tu – cała na biało – wchodzi ta książka.ROZDZIAŁ 1. JAK TO Z DŁUGIMI WŁOSAMI BYŁO.
Trudność *
Na dobry początek, zamiast wspinać się po warkoczu Roszpunki, wskocz ze mną do włosowego wehikułu czasu. Uprzedzam, że momentami może to wyglądać jak przejażdżka prawdziwym rollercoasterem, ale przynajmniej zobaczysz, jak w ciągu tysiącleci zmieniało się znaczenie długich włosów.
Gdy spojrzymy na rzeźby sprzed 25 tysięcy lat, wykonane przez następców neandertalczyka, populację Cró-Magnon, czyli wczesnych przedstawicieli gatunku homo sapiens sapiens, to zauważyć możemy zadbane włosy, długości do ramion i dłuższe, upięte w estetyczne, ochronne uczesania, przypominające warkocze lub tzw. cornrows². Widać, że już wtedy na dzielni liczył się „zacny kłak”.
Tradycja wspólnej pielęgnacji włosów, która integrowała członków danej grupy, też nie jest niczym nowym. Można powiedzieć, że na wspólny włosing ludzie spotykali się od tysięcy lat! Przykładowo, od tysiącleci na terenach współczesnych Indii czy Pakistanu odbywały się wspólne hennowania, które miały nie tylko koloryzować, ale też działać kojąco na wszelkie skórne dolegliwości, takie jak grzybice czy podrażnienia.
Na przestrzeni wieków włosy były oznaką dobrego zdrowia czy płodności. Przyciągały uwagę w sposób zupełnie naturalny, ponieważ okalają twarz, na którą jako gatunek jesteśmy szczególnie wyczuleni.
Dodatkowo przez to, że włosy rosną powoli, długie i zdrowe dawały mężczyznom punkty na prehistorycznym Tinderze: jeżeli dał radę je zapuścić, to znaczy, że przeżył parę lat polowań na dzikie zwierzęta! Niewykluczone więc, że to trwający dziesiątki tysięcy lat dobór partnerów seksualnych, który częściowo opierał się na ocenie włosów, spowodował, że jako gatunek dziś możemy je imponująco zapuszczać. Nic, tylko podziękować dalekim przodkom!
Długie włosy przez wieki
Starożytny Egipt
Kobiety z wyższych sfer w starożytnym Egipcie nosiły nie tylko włosy naturalne, ale czasem korzystały również z doczepów. Jeśli chcielibyśmy zmierzyć je przy pomocy „wskaźnika Roszpunki”, czyli im dłuższe, tym lepsze, to wynik raczej nie byłby imponujący. Najpopularniejsze były fryzury do ramion, ewentualnie łopatek, a najdłuższe sięgały talii. Dla mieszkańców starożytnego Egiptu ważniejsze były bowiem grubość i objętość włosów. Stąd praktyka doczepiania raczej warstw włosów, dokładania tresek niż przyczepiania cienkich, pojedynczych pasm, z jakich częściej korzystamy współcześnie. Podejście to miało sporo sensu, patrząc pod kątem korelacji między objętością włosów a prestiżem społecznym: więcej włosów równa się większej ilości pracy, a więc i większej liczbie służących, na których daną przedstawicielkę elity było stać.
Zdecydowanie trzeba oddać honor włosomaniaczkom tamtych czasów, jeśli chodzi o ogólnie pojęty włosing! Wejściem na muzealne salony w wielkim stylu może pochwalić się na przykład królowa Teje, z doskonale zachowanymi, gęstymi, bujnymi, całkiem długimi i… hennowanymi włosami. Tak, jedne z najwcześniejszych, jeśli nie najwcześniejsze, odnotowane i zachowane użycia henny na włosach, ale też olejowania pochodzą właśnie ze starożytnego Egiptu. To dopiero włosing, skoro jego efektami można zachwycać się nawet po 3500 latach, co?
Starożytna Grecja i Rzym
Z zamożnością były kojarzone raczej zadbane włosy średniej długości, a nie jak najdłuższe. W przedstawieniach mitologicznych przewijali się bogowie i herosi z dłuższymi włosami, na przykład Posejdon, Achilles, czy z kobiecych postaci: Atena, bogini wojny. I jeśli o tematy typowo wojenne chodzi, tam właśnie dłuższe włosy święciły triumfy, w przeciwieństwie do znanych nam współcześnie bardzo krótkich fryzur u wojskowych. Wśród żołnierzy greckich popularne było nakładanie hełmu na rozpuszczone włosy. Tak było po prostu praktyczniej i wygodniej, nic nie gniotło – nie tak jak w upiętej fryzurze pod twardym, ciężkim nakryciem głowy z brązu lub żelaza, zależnie od okresu historycznego.
Za to na co dzień mieszkańcy starożytnej Grecji i Rzymu nosili raczej luźne upięcia niż rozpuszczone włosy: koczki, szczególnie niskie, w języku francuskim mające swoją własną nazwę: chignon. Popularne były też warkocze i inne sploty. Zarówno koczki, jak i inne fryzury często przyozdobione lub zebrane były akcesoriami: opaskami lub „otoczkami” z siatki lub cienkiego materiału, nazywane kekryphalos. Włosy w starożytnej Grecji składano też jako ofiarę dla bogów, np. Artemidy.
Zdecydowanie warto czerpać inspirację z najmodniejszych greckich fryzur w upinaniu długich, a nawet bardzo długich włosów! Wszelkie tasiemki, opaski i zaplatanie wokół nich długich pasm stanowią wspaniałe urozmaicenie, z kolei otoczenie materiałem chroni włosy. Kto wie, może to właśnie w starożytnej Grecji pierwszy raz zapleciono koczek na skarpetę, lub wykorzystano pierwowzór dzisiejszego hitu TikToka: wałek do zakręcenia włosów bez użycia ciepła?
Rzymianki lubiły też farbować włosy, a stosowały do tego między innymi szafran, popiół, sok z owoców czarnego bzu, czy w wersji „dla odważnych” miksturę z pijawek, fermentowanych przez 40 dni w winie.
Średniowiecze
Ach, to średniowiecze… tajemnicze, zróżnicowane, zmienne ze stulecia na stulecie. Kojarzące się z zacofaniem, brudem, kołtunem? Właśnie, kołtunem! Z pewnością towarzyszy on ludziom od zarania dziejów, a pierwsze odnotowane przypadki występowania przypisywane są plemionom germańskim. Prawdziwą furorę zrobił on jednak w XVI i XVII wieku, czyli już w czasach nowożytnych. Ale o kołtunie jeszcze pogadamy, bo to taki polski włosowy „smaczek”.
We wczesnym średniowieczu, na przykład na terenie Irlandii, długie i zdrowe włosy uważano za oznakę wysokiego statusu, krótkie włosy zaś charakteryzowały służbę i symbolizowały posługę. Osoby o statusie służących, które dodatkowo oddawały się czczeniu świętych, używały określenia mael, czyli „ostrzyżony”, które to słowo było wtedy właściwie synonimem oddania się danemu świętemu. „Mael św. Patryka”, czyli „ostrzyżony św. Patryka” znaczył tyle co oddany sługa.
Wczesne plemiona gotyckie również szanowały długowłosych wojowników, nazywając ich capillati, z łaciny „mający włosy, włochaty”. O, albo Merowingowie! Długowłosi królowie! Frankijscy władcy znani byli z długich włosów, którym przypisywano magiczną moc. Poza samymi wierzeniami włosy kojarzone były z władzą do tego stopnia, że po zdetronizowaniu Childeryka III Pepin Krótki nie zabił go, a „jedynie” ostrzygł i odesłał do klasztoru. Pepin najwyraźniej założył, że po ostrzyżeniu Childeryk poczuje się w klasztorze jak w domu. Mael jak się patrzy!
Wracając jeszcze na chwilę do Irlandii, w XII i XIII wieku, już po najeździe Anglików na wyspę, rodzaj fryzury był podstawą do odróżnienia najeźdźców od podległych im Irlandczyków. „Porządny” Anglik nosił włosy krótko przystrzyżone, „dziki Irlandczyk” zapuszczał dłuższe pasma z tyłu głowy, zwane culan: coś na kształt współcześnie przywróconego do łask mulletu. Ale po czasie okazało się, że Anglicy z chęcią zagarniali nie tylko ziemie, ale też i trendy, co poskutkowało tym, że część z nich z czasem też zaczęła zapuszczać culan. A jako że atmosfera polityczna była, co nie dziwne, napięta, to bywali omyłkowo zabijani przez swoich, zmylonych fryzurą, rodaków. A że kara za zabicie Anglika była znacznie dotkliwsza niż za zamordowanie Irlandczyka, pomyłka spowodowana fryzurą okazywała się istnym chichotem losu.
Byli jeszcze tacy skłóceni bracia: Henryk i Wilhelm, z których drugi został królem Anglii. William z Malmesbury, czyli historyk, mnich, kronikarz żyjący w Anglii w XII wieku, opisywał króla Wilhelma Rufusa, zwanego Rudym, jako „pulchnego”, „oprószonego piegami”, „niezbyt elokwentnego”, „o żółtych, bujnych włosach”. Opisy te powstały na polecenie Henryka, który ewidentnie nie chciał, by o jego bracie myślano zbyt dobrze, ale trudno też nie odnieść wrażenia, że sam William nie przepadał za długimi włosami u mężczyzn. Twierdził, że upodabnia ich to do kobiet i jest swego rodzaju „zaprzeczeniem naturze”. Z tym ostatnim chyba szczególnie trudno jest się zgodzić, biorąc pod uwagę, że mężczyźni równie dobrze jak kobiety mogą wyhodować włosy o imponującej długości. Ale William przytaczał nawet anegdoty, jak to długowłosy książę, dumny ze swoich imponujących pasm, pewnej nocy miał sen, jak wspomniane pasma go duszą. Następnego dnia, przerażony tym koszmarem, natychmiast ściął swoje długie włosy i tym samym stworzył nowy trend, gdy chodziło o męskie fryzury. Rzekomo, rzecz jasna. Czy taka propaganda coś dała? W pewnych kręgach: tak! Taka narracja sprzyjała imperialistycznym zapędom, tępieniu „sodomistycznych tendencji” oraz budowaniu podziałów społecznych. Niby średniowiecze, a brzmi znajomo!
Tak więc mieliśmy już średniowieczne długie włosy jako symbol potęgi i władzy, później całkowite od tego odejście, aż w końcu długość włosów jako deklarację polityczną.
My, Słowianie
A co w tym czasie u naszych Słowian? Postrzyżyny! Czyli rytualne obcięcie włosów u chłopców, oznaczające koniec dzieciństwa. Motyw ten przewijał się już u Galla Anonima w opowieściach o Popielu (tym, którego zjadły myszy!). W dniu postrzyżyn synów króla Popiela w grodzie zjawiło się dwóch nieznajomych wędrowców szukających posiłku. Bezwzględny Popiel ich przepędził, a ci znaleźli pomoc u Piasta Kołodzieja. Tam według legendy nieznajomi uczestniczyli w postrzyżynach syna Piasta – Siemowita, którego praprawnuk Mieszko został później pierwszym chrześcijańskim władcą Polski. Popiel za to został z czasem zapomniany, a według legendy zjedzony przez myszy, które zamieszkały w zwłokach członków jego rodziny, zamordowanych przez okrutnego Popiela.
XVIII i XIX wiek
To czas, kiedy długie włosy cieszyły się popularnością zarówno u kobiet, jak i mężczyzn. „Ideał kobiety” charakteryzował się długimi, powiewającymi na wietrze puklami. Na salony weszły przeróżne oleje do włosów oraz pomady, ułatwiające pielęgnację oraz układanie fryzur. Właśnie, fryzur! To właśnie wtedy rozpoczął się trend na fryzury misternie układane z zakręconych włosów, stylizowanych lokówkami rozgrzanymi ogniem, przypominającymi z dzisiejszej perspektywy bardziej narzędzia tortur niż sprzęty do podkreślania urody.
Mężczyźni w XVIII i XIX wieku również przykładali ogromną wagę do wyglądu włosów, szczególnie za czasów panowania Ludwika XIV we Francji. Bardzo modne były fryzury typu pouf, czyli wysokie konstrukcje w kształcie pufy, poduszki, opcjonalnie z „mysim ogonkiem” z tyłu głowy: no to już wiesz, skąd inspirację na uczesanie czerpał Eugene z serialu The Walking Dead.
Dziewiętnasty wiek to czasy wiktoriańskie i fascynacja długimi, najlepiej złotawo-rudymi, włosami. Świadczyły one o tym, że kogoś stać nie tylko na to, by o nie zadbać, ale też że nie musi przedkładać praktyczności nad aspekty wizualne. Piszę tutaj o naprawdę długich, czasem nawet ciągnących się po ziemi włosach, które na wiktoriańskich fotografiach łudząco przypominały nierzadko Kuzyna Coś z wczesnych adaptacji Rodziny Addamsów. Widać było też, że nasada włosów była dość mocno przetłuszczona, a długość napuszona: w dzisiejszych czasach taki wygląd nie byłby uznany za zbyt estetyczny, natomiast wtedy był jedynym osiągalnym.
Kolejnym przykładem fascynacji długimi włosami są dzieła prerafaelitów, przykładowo obraz Lady Lilith Dante Gabriel Rossetti: cudowne rude fale, czesane grzebieniem, w drugiej dłoni przygotowana szczotka, najprawdopodobniej z włosia, do dodatkowego rozprowadzenia sebum po włosach. Lilith z obrazu nawiązuje do pierwszej żony biblijnego Adama. Kojarzona jest z kuszeniem mężczyzn, co podkreśla kwiat maku w prawym dolnym rogu: symbol odurzającego opium.
Niewykluczone, że dziełami prerafaelitów, obrazującymi długowłose kobiety, inspirował się Tolkien, tworząc wizerunki elfów i elfek: między innymi Galadrieli, znanej z Władcy Pierścieni, i Lúthien z Silmarillionu.
XX wiek
Początek XX wieku przyniósł chwilowy odwrót od długich włosów, a krótkie włosy noszone przez kobiety stały się zarówno symbolem nowoczesności i wyzwolenia, praktycznym wyborem, jak i okrutną rzeczywistością w najtrudniejszych, wojennych latach.
W tych najmroczniejszych nowożytnych czasach dla Europy zgolenie włosów na krótko miało na celu pozbawienie ich jakiejkolwiek indywidualności, upokorzenie więźniów i więźniarek. Wbrew powszechnemu przekonaniu nie zawsze od razu golono więźniów w obozach, na przykład w Oświęcimiu. Czasem robiono to już po eksterminacji w komorach gazowych, co w trakcie późniejszych śledztw potwierdzono zawartością cyjanowodoru z gazu Cyklon B we włosach wykorzystywanych przez III Rzeszę w przemyśle, na przykład do wytwarzania dywanów.
Z kolei w 1944 roku we Francji włosy golono kobietom oskarżonym o kolaborację z nazistowskim reżimem przed wtrąceniem do więzienia.
Żeby wrócić do jaśniejszych akordów historii, przenieść musimy się aż za ocean. To właśnie tam krótkie fryzury noszone przez kobiety stały się symbolem nowoczesności i wyzwolenia. Za protoplastkę boba uznaje się aktorkę i tancerkę Irene Castle, która stworzyła tę fryzurę… przypadkiem! Ścięła ona włosy ze względów praktycznych, przed operacją wyrostka robaczkowego. Po rekonwalescencji włosy zaczęły odrastać, ale bliscy aktorki przekonali ją, by pokazała się w nowej, rewolucyjnej fryzurze publicznie.
Chwyciło! Fryzura zyskała przydomek castle bob (bob pałacowy), ponieważ Irene występowała w nim, przede wszystkim tańcząc w salach balowych. Kolejną iteracją boba był shingle bob (bob gontowy), jak sama nazwa wskazuje: w kształcie dachu pokrytego gontem³.
„Krótkowłose” trendy królowały aż do lat 70., zahaczając o subkulturę flapper girls (w polskim tłumaczeniu: chłopczyce) szalonych lat 20., modę Coco Chanel, ikony czarno-białego kina lat 30. i 40., takie jak Marlena Dietrich czy Greta Garbo. Lata 50. przyniosły ikoniczny pixie cut Audrey Hepburn, lata 60. – gładkiego boba w wykonaniu słynnej angielskiej modelki Twiggy.
Zapytasz, jaka jest różnica pomiędzy bobem a pixie cut? Napotkałam wymienne używanie tych określeń, jednak można rozgraniczyć je charakterem. Pixie cut to fryzura bardziej zadziorna, charakterna, podczas gdy bob zazwyczaj jest gładszy i bardziej zdyscyplinowany. Oczywiście te dwie fryzury mogą przybierać przeróżne formy i być tak dopasowane do stylu i charakteru noszących je osób, że będą trudne do jednoznacznego sklasyfikowania.
Era długowłosych
Ufff, bo już myślałam, że zmienię tytuł na Jak ściąć długie włosy i zacząć nosić boba! Co to, to nie, jak już, to „niech cię rodzina z domu wygania, niech cię fryzjer z nożycami gania, a ty noś, noś, noś długie włosy jak my”.
W tej piosence przewija się też wers:
„Idzie hipis z długimi włosami,
skręcił z Kruczej, idzie Alejami”
i oczywiście Era Długowłosych, w którą wkraczamy w latach 70., to właśnie era hipisów. Długie włosy były dla nich symbolem wolności, nonkonformizmu, a także jasnym komunikatem: nie chcemy iść do wojska, odmawiamy strzyżenia włosów na krótko. (Grow hair), make peace, not war!
Lata 80.
Rockowe lata 80. przyniosły nie tyle długość ile objętość: triumf trwałej i rozczesanych loków to właśnie ten czas! Oprócz tego krzykiem mody była kontrowersyjna fryzura typu mullet, w Polsce przez lata prześmiewczo zwana „czeskim piłkarzem”: krótko z przodu, długo z tyłu. To zdecydowanie mocny punkt w historii charakterystycznych długich fryzur noszonych przez mężczyzn, zaraz po stylizacjach „na Ludwika XIV”. W przeciwieństwie do wysokich puf „czeski piłkarz” zdążył już zaliczyć spektakularny powrót do mody współcześnie, w okolicach 2019 roku, kiedy wiele znanych osób zachwyciło się tą fryzurą, w tym piosenkarka Miley Cyrus.
Lata 90.
To czasy mojego dzieciństwa, więc zrobi się trochę sentymentalnie! Pamiętam z tego czasu trend przedszkolny jako rywalizację dwóch frakcji: rodzice nieścinający włosów dzieciom nigdy i ci, którzy regularnie przeprowadzali „garnkowanie”, odnawiając przeklętą dla wielu fryzurę „na grzybka”.
Pamiętam, że sporo było dziewczynek, które zapuszczały jak najdłuższe włosy, by ściąć je po pierwszej komunii. Tego typu trend, powiązany nie tylko z religią, ale też z rytuałem przejścia w dorosłość, mocno zarysował się również we wschodnioeuropejskim kręgu kulturowym. W latach 90. część trendów włosowych szła do Polski z Zachodu: na przykład trwała ondulacja, a część ze Wschodu: chociażby hennowanie włosów i sama henna z importu z Rosji. Do tej pory wiele osób na hasło „henna” reaguje sentymentalnym „achhh, chna!”. Tak, przez „ch”, ponieważ „chna” przyszło do nas z języka rosyjskiego⁴ od хна, gdzie w transkrypcji współczesnej tego alfabetu „literę х oddajemy przez ch”⁵. Henna z kolei trafiła do polszczyzny poprzez język arabski, gdzie litera odpowiadająca za dźwięk „h” transkrybowana jest również jako „h”. Ale przyzwyczajenia z lat 90. mocno się utrwaliły i wciąż spotykamy określenie „chna”, zwłaszcza wśród starszej daty fryzjerów. Taka tam językowa ciekawostka.
W świecie muzyki lat 90. swoją obecność mocno zaznaczyli artyści afroamerykańscy, co spopularyzowało noszenie dredów i warkoczyków, często ozdobionych sznurkami czy koralikami, również w Polsce. Warkocze zawsze były elementem dziedzictwa kulturowego Słowian, ale typowe warkoczyki: box braids czy cornrows to domena diaspory afrykańskiej.
Era Włosingu
Początek ery włosomaniaczek datuję na okolice 2000 roku. Zainteresowanie tematem pielęgnacji włosów wcale nie słabnie, a wręcz przeciwnie: trendy z początków rozwoju świadomej pielęgnacji powoli zataczają koło i wracają, niczym trendy modowe.
Już od ponad 20 lat olejujemy, wcierkujemy, wczesujemy, laminujemy… i oczywiście, co najważniejsze, zapuszczamy. Sama jestem ciekawa, od kiedy dbasz o włosy, i aż żałuję, że to książka, a nie portal społecznościowy, gdzie od razu mogłabym poznać odpowiedź…
Aby zostać wzorową włosomaniaczką lub włosomaniakiem, nie musisz oczywiście specjalnie zapuszczać długich włosów. Świadoma pielęgnacja polega bowiem na dążeniu do wymarzonych efektów, które dla każdego mogą znaczyć co innego. Najważniejsze jest to, by taka pielęgnacja była dopasowana do typu włosów, trybu życia, zasobów czasowych i budżetu.
Mimo to wiele zakręconych na punkcie pielęgnacji włosów to też fani zapuszczania. To właśnie w erze włosomaniaczek popularne stały się domowe sposoby: wcierki z kozieradki, wywary ziołowe, starta czarna rzepa i inne tajemnicze mikstury. Królowały wtedy też pierwsze gotowe, kultowe wcierki, jeszcze w oldschoolowych szklanych, aptecznych niemal butelkach.
Z kolei era włosingu, czyli druga fala świadomej pielęgnacji włosów, rozpoczęła się w okolicach 2017 roku, wraz z powstaniem grupy WŁOSING, i przyniosła wysyp nowych wcierek o przeróżnych składach, a także spopularyzowała delikatniejsze, bezalkoholowe wcierki dla początkujących.
Dziś niemal każdy miesiąc przynosi nowości na rynku: wcierki peptydowe, ceramidowe, sensoryczne. Do wyboru, do koloru, a na pewno wiele nowości przed nami. Ciekawe, co będzie kolejnym hitem! Bo zapuszczanie włosów z pewnością nigdy całkowicie nie wyjdzie z mody, nieważne, ile mikrotrendów na przeróżne krótkie cięcia będzie się pojawiało.
Wraz z eksplozją popularności TikToka lawinowo pojawiają się viralowe trendy na porost włosów, które zdobywają miliony wyświetleń w jednym tygodniu, żeby w kolejnym nikt już o nich nie pamiętał. Porost włosów to chwytliwy temat, który dobrze się klika, więc twórcy nastawieni na powiększanie zasięgów będą podłączać porost pod wszystko, co włosowe: chociażby viralowy peeling z fusów kawy (zbyt silny, nie polecam!) czy płukankę z fermentowanego ryżu. Ten przepis, rzekomo „historycznie” wykorzystywany przez kobiety z plemienia Yao w Chinach, stał się viralem w 2020 roku, przodując w statystykach wyszukiwań w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie.
Co ciekawe, nie znalazłam wzmianek o tym „historycznym” przepisie przed 2013 rokiem. Region zamieszkany przez plemię Yao został objęty programem reform turystycznych w Chinach, mającym przynieść wzrost znaczenia przemysłu turystycznego i czerpanych z niego zysków. Nie jest to oczywiście nic złego, a wręcz jest genialnym wykorzystaniem mechanizmu poczty pantoflowej i viralowego potencjału długich włosów. Bo przecież same nie urosną, prawda? Woda ryżowa jak najbardziej mogła być używana w tym plemieniu i nie tylko tam, ale i w wielu regionach Azji, do mycia i pielęgnacji, ale dopiero stworzenie konkretnego przepisu, nie za skomplikowanego, raczej nieszkodliwego, i przypisanie wyłącznie jemu zasług „włosotwórczych” poniosło treść szeroko. Dodajmy do tego potęgę TikToka, który jest chińską aplikacją, i mamy to!
A co z viralową wcierką z rozmarynu, zachęcaniem do masażu skóry głowy, popularyzowaniem olejowania włosów? Jestem na TAK! Ale oglądaj, dopytuj, a w razie czego skonsultuj się z ekspertem, któremu ufasz: nie ryzykuj swojego zdrowia, bo wiele takich trików i trendów jest po prostu niebezpiecznych. Sypanie sody oczyszczonej na głowę i polewanie octem, przypalanie włosów ogniem, moczenie w wodzie z kostkami lodu: czasem to treści fetyszyzujące włosy, czasem specjalnie kontrowersyjne dla zasięgów.
Religia kontra włosy
Wspomniałam już o Lilith, domniemanej pierwszej żonie biblijnego Adama, ale to nie najsłynniejsza „włosowa historia” przeplatająca się (nomen omen) z religią. Samson, człowiek o niezwykłej sile, zabijający lwy gołymi rękami, stracił swoją moc w wyniku obcięcia włosów. Zdradził on swój sekret kobiecie, w której się zakochał, a która została przekupiona przez grupę nieprzychylnych mu osób. Partnerka podstępem obcięła mu włosy, a wrogowie od razu wykorzystali sytuację i wyeliminowali Samsona z gry. Morał z tej historii jest prosty: na noc trzeba włosy porządnie zabezpieczać. W dzisiejszych czasach serum sylikonowe i jedwabna poszewka powinny wystarczyć.
No dobra, Samson miał długie włosy i wszystko było super, wizerunki Jezusa, jakie powszechnie znamy, też ewidentnie pokazują długowłosego gościa, zatem czemu nagle w liście do Koryntian czytamy:
„Czyż sama natura nie poucza nas, że hańbą jest dla mężczyzny nosić długie włosy, podczas gdy dla kobiety jest właśnie chwałą?”⁶.
Świetne pytanie, a odpowiedź prosta: kontekst kulturowy, społeczny i przeróżne interpretacje tekstów biblijnych. W tym konkretnym przypadku możemy zastanawiać się, czy chodzi o promowanie różnic w wyglądzie kobiet i mężczyzn i odróżnianie ich od środowiska osób pracujących seksualnie w tamtych czasach, mających włosy „niepasujące” do swojej ekspresji płciowej, czy też współcześnie rozumiemy „długie włosy” inaczej niż w czasach powstania cytatu? A może to autorów znanych nam wizerunków Jezusa poniosła artystyczna fantazja i wcale nie mógłby być ikoną hipisów i włosomaniaków, bo po prostu miał krótkie włosy?
Pewne jest za to, że od wieków przypisuje się włosom związek z mocą i potęgą, nawet jeśli obowiązujące w danym czasie i danej kulturze normy nie zachęcały „zwykłych śmiertelników” do ich zapuszczania.------------------------------------------------------------------------
¹ Włosing: zbiór sposobów na świadomą pielęgnację włosów, przedstawiony w książce Robię włosing.
² Tradycyjny styl afrykańskich, ciasno dobieranych warkoczy, zaplatanych blisko przy skórze. Cornrows mogą mieć różną grubość i wzór, zazwyczaj jest to od kilku do kilkunastu warkoczyków. Dwa warkocze zaplecione w ten sposób znane są jako warkocze bokserskie.
³ Pokrycie dachowe wykonane z małych deseczek wsuniętych jedna w drugą, w Polsce jedna z cech charakterystycznych stylu zakopiańskiego.
⁴ https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/chna-i-henna;4184.html
⁵ https://sjp.pwn.pl/zasady/Transkrypcja-wspolczesnego-alfabetu-rosyjskiego;629697.html
⁶ Pierwszy List do Koryntian 11:14-15.