Jak zmieścić całą starożytność w jednej windzie - ebook
Jak zmieścić całą starożytność w jednej windzie - ebook
Kiedy w kolejnym filmie pojawiają się greccy bogowie, to Zeusa jeszcze kojarzysz, ale jakąś Chloris... Nie wiesz, czy to ściema, czy w mitologii był ktoś taki. Disney szykuje nowego Herkulesa, Spartanie z 300 nadal są wzorem męstwa, a Hestia i Hebe to nie tylko nazwy firm lub śmieszne imiona z Asterixa. Nawet nie wiesz, ile różnych elementów starożytnej kultury wciąż jest aktualnych i atakuje cię z każdej strony.
W tej książce znajdziesz odpowiedzi na pytania, które zawsze chciałeś zadać. I na te, które nawet nie przyszły ci do głowy:
- Dlaczego na Krecie niektóre kobiety brały pod pachę po dwa węże i ruszały z nimi w miasto, i to z nagim biustem?
- Czym są te całe Cyklady?
- Czy Spartanie faktycznie byli tak twardzi, jak twierdzą historycy, czy to tylko dobry PR?
Jak zmieścić całą starożytność w jednej windzie to rozmowa dwóch nieznajomych. Jeden jest archeologiem, drugi nie. Proste pytanie „Co robisz?” staje się początkiem zabawnego i pouczającego dialogu o dziejach ludzkości.
Przekonaj się, że starożytność wciąż wpływa na każdego z nas. Papakostas pokazuje, że jesteśmy tacy jak nasi przodkowie – nieważne, że trzymamy w ręku smartfon, a nie łuk czy lirę – bo kierują nami takie same emocje.
Kategoria: | Esej |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8135-753-1 |
Rozmiar pliku: | 8,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Starożytność nie mieści się w windzie, ale mieści się w naszej wyobraźni. Archeologia być może jest dzieckiem nowoczesności, ale ludzka potrzeba wyobrażania sobie przeszłości wydaje się odwieczna i wrodzona. Oczywiście archeologia, jako „młoda” nauka wywodząca się z XIX wieku, na samym początku była wręcz przesiąknięta nadętą powagą i sterylnością. Była trochę jak filologia, tyle że w plenerze.
Ciąg dalszy znacie: formalizm, nieudokumentowane, ale też niekwestionowane twierdzenia, mistycyzm, obsesja poszukiwaczy skarbów, a potem cała ta narracja narodowa Greków, Egipcjan, Chińczyków, Tajów, Turków, Meksykanów. Każdy z owych narodów w archeologii dopatrywał się namacalnych dowodów swego starożytnego pochodzenia i chwalebnej historii, w czasie gdy popkultura dynamicznie wkraczała do gry, sprawiając, że obsesja na punkcie fantastycznej wizji starożytności – ku zgrozie jej prawdziwych piewców – stała się międzynarodowa.
Pod koniec XX wieku, kiedy Indiana Jones potajemnie spotykał się z Larą Croft, w Grecji przeżywaliśmy własny „syndrom wergiński”, oszołomieni wizją starożytności, która – paradoksalnie – wciąż była żywa.
Theodoros Papakostas swoją książką pomaga nam zrobić coś, na co do tej pory się nie odważyliśmy. Łączy archeologię ekspertów – sam będąc ekspertem w tej dziedzinie – z archeologią popkulturową i jej wyznawcami. Nie boi się żartować sobie z przeszłości i roli, jaką czasem odgrywa ona (za naszą zgodą) w ludzkim życiu. Nie boi się bawić nauką i zachęca nas, abyśmy go naśladowali: nieskrępowani, nonkonformistyczni, wolni od odwiecznego naukowego skostnienia. Jako wesoły gawędziarz, przebrany za swoją internetową personę – Archaeostorytellera – autor przedstawia nam starożytność, którą pamiętamy ze szkoły lub ze studiów, w sposób przewrotny, kontrowersyjny, a jednocześnie poparty rzetelną wiedzą naukową. Wyjaśnia i uczy, nie tracąc przy tym poczucia humoru. I nagle wizja antyku – zarówno greckiego, ale też światowego – staje się dużo bardziej przyjazna dla niezorientowanego czytelnika, a nawet dla nas, ekspertów.
Starożytność Archaeostorytellera nie zmieści się w windzie, zmieści się jednak bez problemu w naszej wyobraźni i w naszych sercach.
Dimitris Plantzos
styczeń 2021OD AUTORA
_„Czas świata jest dzieckiem,
które bawi się pionkami._
_Królestwo należy do dziecka”._
HERAKLIT
Książka ta jest naturalną konsekwencją projektu popularnonaukowego o nazwie Archaeostoryteller, znanego z mediów społecznościowych. Ma podwójny cel: w sposób przyjemny, szybki i prosty przedstawić zwykłemu czytelnikowi całą grecką starożytność, nie wymagając od niego specjalistycznej wiedzy, a także odpowiedzieć na pytania dotyczące archeologii, która jest nam tak bliska, a jednak dla wielu osób pozostaje zupełnie nieznana. Aspekt popularnonaukowy archeologii w tym projekcie to próba przekazania informacji od wyspecjalizowanych naukowców szerszemu gronu wykształconych czytelników. Ta książka jest podróżą przez całą grecką starożytność, od odległej prehistorii do epoki umownie określanej jako koniec świata starożytnego, bez wdawania się w klasyczny dyskurs naukowy i bez nadmiaru naukowej terminologii, która często zniechęca czytelników. Po przeczytaniu książki czytelnicy będą znali wszystkie główne okresy starożytności wraz z ich podstawową charakterystyką. Da im to pełen obraz i wyobrażenie o starożytności greckiej, a wszelkie nowe informacje, które na jej temat zdobędą, będą mogli bez problemu umiejscowić w znanym już kontekście, co pozwoli też lepiej je przyswoić.
Narracja prowadzona jest zgodnie z porządkiem chronologicznym kolejnych okresów starożytności i przeplatana odpowiedziami na najpopularniejsze, najczęściej zadawane pytania dotyczące archeologii, które zebrałem, rozmawiając z osobami śledzącymi projekt Archaeo- storyteller na portalach społecznościowych. Podział okresów starożytności może być bardzo różnorodny. W tej książce wybrałem tradycyjnie przyjęte okresy, które zostały opisane w dwunastu rozdziałach. W końcu bogów olimpijskich też było dwanaścioro! W książce pada pytanie, czy cała starożytność zmieści się w windzie. Pozwolę, żeby czytelnicy sami o tym zdecydowali. Z trudem zmieściła się na stronach tej niewielkiej książki, ponieważ niezmiernie trudno było zdecydować, które fragmenty pominąć, a na których się skupić. Ale skoro nie mieści się ona w książce, to jak miałaby się zmieścić w windzie? Choć jednak chyba celem było zmieścić ją zarówno w windzie, jak i w książce, a zwłaszcza w naszych umysłach, abyśmy mogli ją mieć zawsze przy sobie. I tu ważna uwaga: ponieważ znajdą się tacy, którzy będą narzekać, że „no tak, ale przecież nie wspomniałeś o tym i o tamtym”, z góry mówię, że faktycznie nie dało się opowiedzieć wszystkiego i wszyscy o tym wiemy. Za każdym razem, gdy zadacie mi podobne pytanie, będę was odsyłał do tej konkretnej strony książki!
Dziękuję wszystkim swoim współpracownikom z Eforatu Starożytności Kilkis, gdzie pracowałem podczas pisania tego tekstu. Szczególnie chciałbym podziękować pani dyrektor Georgii Stratoulis, mojemu bezpośredniemu szefowi Nektariosowi Poulakakisowi, a także Marii Farmaki, Stamatisowi Hadzitoulousisowi i Magdzie Parcharidou. Dziękuję również swoim dawnym kolegom i koleżankom z Muzeum Archeologicznego w Salonikach, gdzie pracowałem jako świeżo upieczony archeolog i gdzie tak wiele się nauczyłem. Dziękuję kolegom i koleżankom, którzy wspierali mnie szczerze jako Archaeostorytellera, z różnych instytucji w całej Grecji: z Narodowego Muzeum Archeologicznego, z Eforatu Pireusu i Wysp, Krety, Etolii-Akarnanii, Lakonii, Prewezy, Abdery, oraz archeologom uniwersyteckim, u których miałem zaszczyt gościnnie poprowadzić zajęcia – Eurydyce Kefalidou i Marlen Mouliou z Uniwersytetu Narodowego imienia Kapodistriasa w Atenach, Aleksandrze Aleksandridou i Kleopatrze Kathariou z uniwersytetu w Janinie i Stavrosowi Vlizosowi z Uniwersytetu Jońskiego. Dziękuję również wszystkim kolegom i koleżankom (jest ich zbyt wielu, by wszystkich tu wymienić, co mnie smuci), którzy dzielili się ze mną swoimi pozytywnymi komentarzami i wspierali mnie od początku projektu Archaeostoryteller. Wspaniale jest otrzymywać wsparcie i dobre słowo od swoich. Mam nadzieję, że wszyscy oni zdają sobie sprawę, ile dobrego dla mnie zrobili. Dziękuję Vasiliki Pliatsice i Kostasowi Paschalidisowi, z którymi zaprzyjaźniłem się dzięki internetowej kłótni! Podziękowania kieruję też do Tasosa Bekiarisa, który pomógł mi, dzieląc się swą dogłębną wiedzą o prehistorii, której mu zazdroszczę! Dziękuję Stylianie Galiniki i Tasouli Dimouli za kawę, za dyskusje, za nieustające wsparcie. Dziękuję Vassilisowi Dimou za towarzyszenie mi od poprzedniego stulecia, kiedy razem studiowaliśmy w starym dobrym Albionie, i za to, że przeczytał całą tę książkę i naprawdę bardzo mi pomógł! Pamiętam jeszcze, jak wysłałem pierwszą wersję tekstu, który w tamtym czasie był napisany w formie mojego własnego monologu, do Dimitrisa Plantzosa, profesora archeologii klasycznej, który zasugerował, żeby napisać ją w formie dialogu, i tak też się stało. Za ten genialny pomysł i za całą jego konstruktywną krytykę i wsparcie od początków projektu Archaeostoryteller jestem mu niesamowicie wdzięczny. Jego rady były nieocenione! Oczywiście, cytując klasyków, powiem, że wszelkie błędy i pomyłki są wyłącznie moje i na pewno nie żadnej z osób, które mi doradzały. I to będę podtrzymywał! Tak, dziękuję też tobie, mamo. I tobie, ciociu.
Dziękuję całemu zespołowi TEDxAthens za to, że we mnie uwierzyli, zanim zdążyłem się zorientować, co się dzieje. Poza tym (cierpliwości, już kończę), dziękuję Ioannisowi, Giorgosowi, Villy, Dimitrisowi, Ewie, Lazarosowi, Eleni, Christosowi, Christinie, Giorgosowi, Alexandrosowi, Sophii. I Jerry’emu.
Na zakończenie chciałbym podziękować mojej agentce Evangelii Avlonitis, która od początku we mnie wierzyła, wspierała mnie i nadal wspiera. Chcę też wyrazić swój podziw i wdzięczność dla wspaniałego zespołu wydawnictwa KeyBooks – wszyscy dali z siebie wszystko i wierzyli w tę książkę i jej przesłanie! No i oczywiście nie mogę zapomnieć o Lianie Stefani, byłej dyrektorce Muzeum Archeologicznego w Salonikach, która opuściła nas przedwcześnie w przeddzień Wigilii. Od 2007 roku, kiedy ją poznałem, aż do roku 2019 wpierała mnie jako przyjaciółka i była dla mnie przykładem naukowego i etycznego podejścia. Gdy rozpocząłem projekt Archeologia dla Każdego, swoje prace publikowałem po prostu jako Theodoros Papakostas. To Liana powiedziała mi: „Znajdź sobie pseudonim. Zobaczysz, że to dobry pomysł”. I miała rację. Tak powstał Archaeostoryteller.WSTĘP
Staliśmy naprzeciwko siebie. Dwóch nieznajomych w jednej windzie. Spojrzał na mnie, wytrzeszczył oczy i wykrzyknął entuzjastycznie: „Wszystko płynie!”.
Zdaję sobie sprawę, że to trochę surrealistyczna scena, bo raczej nie słyszysz takich tekstów od nieznajomych, zwłaszcza w windzie.
Wszystko zaczęło się od banalnej, choć niespodziewanej sytuacji: utknęliśmy razem w windzie.
Nie było powodu do paniki. Winda była spora, nowoczesna, przeszklona, jedna z tych superwind, które znajdziemy w wielkich centrach handlowych. Wchodzisz do takiej i wjeżdżając na górę, cieszysz się jak dziecko, choć starannie kryjesz entuzjazm. W końcu jesteś dorosłym facetem.
Zza szklanych szyb windy widać było patio centrum handlowego, gdzie promienie słońca przeświecały przez fikusy i paprocie na klombach. Z głośników sączyły się dyskretnie greckie hity. I jak już wspomniałem, nie byłem sam. Miałem towarzystwo. Przede mną stał facet, którego twarzy nie zarejestrowałem, wchodząc do windy. Patrzył na mnie spokojnie i trochę nieśmiało. Zaczęliśmy rozmawiać i po chwili zadzwoniliśmy po pomoc. Potem nie mieliśmy już innego wyboru, jak tylko zabić czas rozmową. Przedstawiliśmy się sobie, a on zapytał, czym się zajmuję.
– Jestem archeologiem.
– Archeologiem? Nieźle. Kiedy byłem mały, chciałem zostać archeologiem. Oczywiście z lekcji starożytnej greki niewiele pamiętam, coś tam o Peryklesie, o Sokratesie, o bogach olimpijskich. A, pamiętam jeszcze takie starożytne powiedzenie… Kurczę, jak to szło… – Zamyślony przyłożył dłoń do twarzy. – „Wszystko płynie!” – wykrzyknął, uśmiechając się z satysfakcją.
– Właściwie to nie mówili tak wszyscy starożytni. To powiedzenie Heraklita, takiego starożytnego filozofa. W gruncie rzeczy on sam też nie użył dokładnie tego sformułowania. Po prostu w ten sposób Platon streścił jego filozofię.
Popatrzył na mnie, jakby próbował zrozumieć, czy ma do czynienia z wariatem, czy z nerdem. Pewnie postanowił się tym nie przejmować i wypełnił niezręczną ciszę, mówiąc:
– Piękne rzeczy mówili ci starożytni, co? Same mądrości.
– Nie no, same to nie. Po prostu w historii zachowało się kilka chwytliwych złotych myśli.
– Masz jakąś ulubioną?
– Hm… Ulubionej chyba nie. Jest taki aforyzm Heraklita, który zawsze mi się podobał.
– To ten od „wszystko płynie”?
– Właśnie. Miał jeszcze takie powiedzonko: „Ὅμηρος ἄξιος ἐκ τῶν ἀγώνων ἐκβάλλεσθαι καὶ ῥαπίζεσθαι καὶ Ἀρχίλοχος ὁμοίως”.
– Jasne. Oświeciłeś mnie. Serio myślisz, że ja to zrozumiałem?
Zdałem sobie sprawę, że miał prawo zaprotestować, więc wyjaśniłem:
– To powiedzenie znaczy: „Homer zasługuje na wypędzenie z agonów poetyckich i obicie laską. I Archiloch podobnie”.
– I to wszystko? Co za bzdury wygadywał ten nasz filozof?
– To nie bzdury.
– Dobra, tatuażu z takim tekstem sobie nie zrobisz. A myślałem, że powiedział coś mądrego.
– Oni inaczej na to patrzyli. To znaczyło mniej więcej tyle, że ludzie władzy, ludzie sławni i poważani nie zawsze muszą być godni podziwu tylko dlatego, że tak nas uczyli rodzice i dziadkowie.
Zakładałem, że gdzieś w tym momencie przerwie tę rozmowę.
– W sensie, że Homer jest nic nie wart? To chce nam facet powiedzieć? Chyba ktoś tu zwariował.
Mogłem nie odpowiadać. Ale mam w sobie jakiegoś kornika, który każe mi ciągle gadać o mojej pracy i o archeologii, i kiedy widzę, że kogoś rusza trochę inny punkt widzenia, aż mnie swędzi, żeby zagadać. (Muszę pamiętać, żeby o tym wspomnieć na psychoterapii).
– To, co ten „facet” mówi, jest względne. To tylko jedna z interpretacji. Heraklit był zdania, że nie są wcale tacy wspaniali ani ci wszyscy wielcy i sławni, ani to całe nasze dziedzictwo kulturowe, które tak bezkrytycznie wielbimy, bo tak nas nauczono. Ogólnie to wyraz sprzeciwu wobec autorytetów. Heraklit ośmielił się wyrazić odmienną opinię i podważyć autorytet największego poety Grecji, a może i całego świata.
– Jaaaaasne. – Uniósł brwi z niedowierzaniem. – Dobra, Homera znam. A kim był ten drugi, ten cały Archiloch?
– Archiloch był poetą lirycznym. Wolał pisać poezję o miłości.
– Słodkie, romantyczne wierszyki? – Uśmiechnął się.
– Nie romantyczne, raczej erotyczne. Pisał zwyczajne erotyki.
W tym momencie wzrok mu się zmienił. Kontynuowałem:
– Niestety, nie zachował się żaden z jego złośliwych wierszy. Pochodził z Paros.
– Co znaczy „liryczny”?
– Nie daj się zwieść określeniu „liryczny”. Oznaczało to, że jego wiersze śpiewano przy wtórze liry. Był taki gatunek muzyczny, który nie zajmował się opiewaniem dawnych czynów, jak eposy Homera, ale teraźniejszością i codziennością. To była taka muzyka dla ludu.
– A, czyli był muzykiem! Z Paros, mówisz? I śpiewał o miłości? Jak Jannis Parios¹?
– Można tak powiedzieć. To był starożytny Jannis Parios. Więc ten Archiloch różni się od naszej stereotypowej wizji starożytnego poety. Prawdę mówiąc, kiedyś podczas bitwy ze strachu zrobił w majtki, rzucił tarczę, odwrócił się na pięcie i zwiał. Wcale się nie wstydził swojego tchórzostwa, a wręcz napisał o tym wiersz.
– Jaja sobie robisz! Znamy ten wiersz?
– Tak.
– I co w nim napisał? Tylko nie recytuj po starożytnemu – powiedział pospiesznie, żeby mnie powstrzymać.
– Brzmi to mniej więcej tak: „Cieszy się z tarczy mej wróg. Rzuciłem ją w krzaki i wziąłem nogi za pas. Bo co mnie to wszystko obchodzi? Jeśli żyw z tego wyjdę, to przecież kupię sobie taką samą”.
– Rzucił tarczę i zwiał? Niemożliwe! Przecież to starożytni mawiali: „Z tarczą lub na tarczy”. Ucieczka to był największy wstyd!
– „ἢ τὰν ἢ ἐπὶ τᾶς”, czyli z tarczą lub na tarczy – tak mawiali starożytni Spartanie. Ale nie wszyscy. Poza tym wiedz, że Archiloch był w starożytności bardzo sławnym poetą. Stać go było na żarty nawet z własnego tchórzostwa. Wiemy przecież, że Heraklit stawia go na równi z Homerem.
– Za dużo mi tu tych imion wymieniasz i wszystko mi się miesza. Kiedy oni wszyscy żyli? A tak właściwie to dlaczego wy: archeolodzy, historycy i nie wiem kto tam jeszcze się zajmuje tą starożytnością, tak to wszystko dokładnie analizujecie? Dobra, wspaniałe to były czasy, zbudowaliśmy Partenon, wymyśliliśmy filozofię. Jakie to ma teraz znaczenie? Byle robota była.
– Nie no, nie przekreślaj w ten sposób całej nauki. Archeologia jednak się przydaje.
– Niby do czego? – zapytał zadziornie.
– Okej, dobre pytanie. Odpowiem ci. Powiedzmy, że budzisz się któregoś ranka i okazuje się, że straciłeś pamięć. Nie pamiętasz, kim jest twój ojciec ani matka. Nie pamiętasz, kim byli twoi dziadkowie. Pewnie poszedłbyś od razu do lekarza, prawda?
– Tak.
– Świetnie. Więc teraz załóżmy, że lekarz mówi ci, że to nic takiego i że to się da wyleczyć. Daje ci dwie możliwości. Pierwsza to poddać się terapii, żeby odzyskać pamięć i wspomnienia z przeszłości, a druga to świadomy wybór dalszego życia z amnezją. Musisz po prostu wybrać. Chcesz pamiętać i znać swoją przeszłość czy wolisz o niej zapomnieć?
– Jasne, że chcę pamiętać!
– A po co?
– No bo, dobra… Ta cała przeszłość może nie zawsze jest miła, nie chcemy pewnie pamiętać o wszystkich szczegółach z życia naszych dysfunkcyjnych rodzin, ale wolimy wiedzieć, co się działo kiedyś i kim są ludzie, którzy mnie poczęli, i jakimi byli ludźmi, i te dobre momenty z życia, i momenty, kiedy potrzebowaliśmy pomocy albo sami komuś pomagaliśmy. Jednak wolałbym to wszystko pamiętać. Stary, to w sumie tak, jakbyś chciał znać historię swojej choroby. Chociaż to w sumie co innego. To dotyczy mojego własnego życia!
– Właśnie! Wybrałbyś możliwość odzyskania pamięci, i to dokładnie z tych samych powodów, dla których ludzkość potrzebuje archeologii. Bo chcemy wiedzieć, skąd przyszliśmy. Zbiorowo nie jesteśmy w stanie zachować wspomnień w ten sam sposób co indywidualnie. I po to potrzebujemy nauki. To ona pomaga nam zrozumieć, z jakiego powodu dobrnęliśmy do punktu, w którym jesteśmy, i czy możemy w przyszłości cokolwiek zmienić, żeby się uratować.
– Ale czemu ma mnie obchodzić ta cała pamięć zbiorowa i wspólna przeszłość?
– A nie należysz do społeczeństwa? Chciałbyś żyć i funkcjonować jak robot? Czy może raczej czujesz potrzebę zrozumienia, co się wokół ciebie dzieje, żeby wytworzyć sobie własny światopogląd? Jeśli chcesz żyć jak maszyna, spać, wstawać, jeść, pracować i tak dzień w dzień, to twoja sprawa. Ale czy to ci wystarczy? Niezależnie od tego, jaką pracę wykonujesz, będziesz chciał wiedzieć, co już zostało w tej dziedzinie zrobione. Nie możesz zaczynać na oślep, bo odbije ci się to czkawką. Ten sam problem dotyczy właściwie całej ludzkości.
– No dobra, wszystko pięknie, fajna ta archeologia, ale dla mnie to jeden wielki chaos. Nie uczyli nas tego tak, jak trzeba.
– To całe „nie uczyli nas tego tak, jak trzeba” to zwykła wymówka. Przecież tu nie chodzi o jakąś fizykę kwantową. Wydaje ci się rozsądne, że jako społeczeństwo zadowalamy się tym, czego uczono nas w szkole? Panuje błędne przekonanie, że edukacja zaczyna się i kończy w szkole. A przecież wiedza jest dostępna zawsze. Archeologia jest na wyciągnięcie ręki. Łatwo ją zrozumieć i zgłębiać. Próbowałeś ją kiedyś odkrywać sam z siebie jako dorosły człowiek?
– Stary, a czego miałbym szukać? Od czego miałbym zacząć? Przecież to chaos. Ja na przykład nie wiem, co było na samym początku, co było potem, kiedy był Aleksander Wielki, kiedy Odyseusz, Sokrates, kiedy Mykeny, kiedy Minotaur. No a ty, przecież to studiowałeś, a byłbyś tak naprawdę w stanie mi to w prosty sposób i po kolei streścić? – Uśmiechnął się złośliwie, najwyraźniej sądząc, że mnie zatkało i że usłyszy negatywną odpowiedź.
– Oczywiście! Nawet teraz mogę ci to wszystko opowiedzieć w prostych słowach. Mamy czas.
Tego się nie spodziewał. Przyglądał mi się uważnie z wyrazem zdziwienia na twarzy, jakby próbował odgadnąć, czy żartuję. Milczałem, ale nadal się uśmiechałem.
– Brzmi nieźle – powiedział po chwili. – Tylko jestem głodny. Szkoda, że nie mamy czegoś do przegryzienia.
Usiadłem po turecku na podłodze windy. Z torby wyciągnąłem torebkę chipsów, otworzyłem ją, położyłem na środku i zaproponowałem, żeby się częstował. Z głośników windy sączyła się muzyka. Te znane greckie piosenki miały być tłem naszej rozmowy.
Zaczęła lecieć kolejna piosenka. Sięgnął po chipsa, wsadził go sobie do ust i wraz z jego pierwszym chrupnięciem zacząłem opowiadać…
¹ Jannis Parios – popularny wokalista grecki wykonujący utwory z gatunku muzyki zwanej laika, co tłumaczy się jako muzyka ludu, dla ludu, absolutnie nie ludowa. (Wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki).– No dobrze, zacznijmy od samego początku.
– W porządku. – Popatrzył na mnie niepewnie. – Od czego to wszystko się zaczęło?
– Od miłości.
– Słucham?
– Żartuję. Po prostu według mitologii greckiej pierwszym stworzeniem, które zrodziło się z nocy i chaosu, był Eros, bóg miłości.
– Naprawdę? Czyli wszystko przez miłość. – Uśmiechnął się i pokiwał ironicznie głową.
– Zawsze. Właściwie to wszystko przez władzę i miłość.
– I przez pieniądze!
– Pieniądze to po prostu najlepszy strój dla władzy.
– A miłość? W co jest ubrana?
– Miłość jest zawsze naga. Ale odłóżmy na razie na bok filozofię. Mówiliśmy o prehistorii.
– Nie opowiesz mi o starożytnej Grecji?
– Nie spiesz się tak. Dojdziemy jeszcze do starożytności klasycznej i rozwieję wiele twoich wątpliwości, ale prehistoria to też starożytność.
– Prehistoria, czyli jaskiniowcy, prymitywy i takie tam?
– Prymitywy? Jak właściwie sobie wyobrażasz człowieka prehistorycznego?
– Noo… chyba trochę jako prymitywa.
– To bardzo powszechny błąd, który wszyscy popełniamy. Zakładamy, że dystans czasowy pociąga za sobą dystans umysłowy. To dlatego, że indywidualnie postrzegamy historię jako ludzkie życie, tylko na większą skalę. Nieświadomie umieszczamy siebie samych w „dorosłej” fazie tego życia, a poprzednie pokolenia automatycznie stają się… bardziej infantylnym etapem ludzkości.
– Ale nie można powiedzieć, że ludzkość nie ewoluowała i nie rozwinęła się pod względem poznawczym!
– Oczywiście, że się rozwinęła, i to bardzo. Ale każde nowe pokolenie rozwija się jeszcze bardziej. Człowiek prehistoryczny być może zaczynał od zera, ale nie był głupi. Po prostu był inny niż my. Jeśli prehistoryczni ludzie byliby głupi, nie przetrwaliby. Masz pojęcie, jak trudne musiało być polowanie na wielkie dzikie czworonogi?
– Masz na myśli mamuty i tym podobne?
– Nie tylko! Myślisz, że na dzikie bawoły łatwiej się poluje?
– Nigdy nie polowałem, więc nie wiem. Raz tylko goniłem kury na wsi, jak byłem mały.
– Podejrzewam, że istnieje jednak pewna różnica między tymi dwoma gatunkami fauny.
– No raczej. Tak prawdę mówiąc, to kury też nigdy nie udało mi się wtedy złapać. Jak im się udawało łapać te dzikie zwierzęta?
– Dzięki największej możliwej broni, jaką jest mózg! Są dowody na to, że w późniejszym okresie ludzie umieli skierować stada dzikich zwierząt na przygotowane przez siebie wcześniej ścieżki, prowadzące do przepaści, w którą wpadały zdezorientowane ofiary. Coś takiego działo się być może też w głębokiej prehistorii.
– Genialne! Jednak ludzka natura zawsze taka sama, co?
– Tu zahaczamy o bardzo szeroki temat. Według mnie nie istnieje coś takiego jak ludzka natura. Istnieje ludzka biologia. Jesteśmy głodni, odczuwamy pragnienie, chce nam się siku, coś nas boli, chce nam się płakać. Taka jest nasza biologia, nie natura. Własną naturę sami stworzyliśmy i nadal tworzymy, zaraz ci to udowodnię.
– Jak bardzo różnili się od nas ludzie prehistoryczni?
– W pewnych kwestiach w ogóle, w innych bardzo. Na pewno patrzyli na świat z innej perspektywy. Po pierwsze, na pewno odczuwali emocje.
– Skąd to wiadomo?
– Ponieważ kiedy znajdujemy ich szczątki, widać, że byli chowani z wielką troską i starannością, widać, że ktoś ich opłakiwał. Niektórzy odczuwali smutek, że z ich życia odszedł ktoś bliski. Niejeden człowiek prehistoryczny zapewne martwił się, czy ciąża młodej kobiety przebiegnie prawidłowo w środku srogiej zimy. Ktoś inny niepokoił się, ponieważ grupa myśliwych długo nie wracała z polowania… a potem, kiedy na horyzoncie zobaczył wśród nich o jedną sylwetkę mniej i próbował dostrzec, czy wśród nich jest ta ukochana osoba, robiło mu się miękko w nogach, tętno przyspieszało i bał się. Ale jednocześnie ci ludzie inaczej postrzegali samych siebie i świat wokół nich.
– To znaczy?
– Po prostu wtedy nie istniał świat, który nas dziś otacza. Nic nie istniało. Ani technologia, ani miasta, ani dobra materialne. Efekt był taki, że całe ich postrzeganie świata opierało się na zupełnie innych bodźcach.
– Opowiadasz mi to w taki… zbyt ogólny i nieprecyzyjny sposób. I wiesz co? No dobrze, rozumiem, że ktoś zajmuje się jakimś okresem historycznym, o którym wszystko wiadomo, ale o tej całej prehistorii co ja mam niby wiedzieć i dlaczego ma mnie to w ogóle obchodzić?
– Ponieważ wszystko miało swój początek w prehistorii. To wtedy staliśmy się ludźmi.
– Wtedy, czyli kiedy?
– Zacznijmy od początku. Czyli od epoki kamienia, która dzieli się na paleolit, mezolit i neolit. Czy słyszałeś już kiedyś te trzy słowa?
– Tak. Pamiętam nawet ich kolejność, to nie jest trudne… ale na tym koniec. No i wiem, że są to bardzo dawne czasy. Ale dlaczego epoka kamienia podzielona jest na trzy części? I dlaczego akurat epoka kamienia była pierwsza? Bo musieliśmy jakoś ją określić?
– Tak. Właśnie tak. Prehistoria została podzielona przez uczonych na trzy okresy: epokę kamienia, epokę brązu i epokę żelaza.
– Ale dlaczego tak je nazwaliśmy? Dlaczego nie w jakikolwiek inny sposób?
– Bo tak!
– Jaja sobie robisz.
– Trochę tak. Ale pomijając żarty, jakoś trzeba było te epoki nazwać. No i ustalono, że ich nazwy będą pochodzić od dominującego materiału, który pojawiał się w znaleziskach archeologicznych z każdej z tych epok podczas pierwszych w historii wykopalisk. Ten pierwszy i najdłuższy okres zwany epoką kamienia dzieli się, jak już wspomniałem, na paleolit, mezolit i neolit, a z kolei każda z tych epok też ma wiele „podokresów”.
– Hola, hola! Trochę tracę wątek. Za dużo tych terminów. Zacznij od samego początku. Od pierwszego okresu.
– Od paleolitu. Paleolit obejmuje prawie cały okres obecności człowieka na naszej planecie. Przez wszystkie tysiąclecia, a jest ich wiele, od początku istnienia gatunku ludzkiego do rewolucji spowodowanej udomowieniem gatunków roślin i zwierząt oraz stałym osadnictwem (osiadłym trybem życia), którą nazwaliśmy epoką neolitu, a która nastąpiła stosunkowo niedawno w historii gatunku ludzkiego.
– A więc od paleolitu przechodzimy do neolitu? A mezolit?
– Mezolit stanowi klin pomiędzy nimi, ponieważ, jak widać, zmiany nie nastąpiły z dnia na dzień, a mezolit jest zasadniczo okresem przejściowym od paleolitu do neolitu.
– Wszystko to w Grecji?
– Na całym świecie. Ludzkość nie zaczęła się w Grecji. Nawet nie w Europie. Zaczęła się w Afryce Wschodniej, a stamtąd rozprzestrzeniła się na cały świat.
– I wszystko to w paleolicie?
– Właśnie!
– A kiedy w Grecji zamieszkali ludzie?
– Wciąż nie wiadomo dokładnie. Nadal bada się tę kwestię. Znaleźliśmy archeologiczne dowody i ślady obecności człowieka na terenie Grecji w okresie prehistorycznym, ale nie będę ci teraz wszystkiego mącił, wymieniając dokładnie gatunki ludzi z tego okresu, bo naprawdę się pogubimy.
– Gatunki ludzi?
– Tak, my jesteśmy homo sapiens, ale przed nami istniały inne gatunki. Homo heidelbergensis, homo neanderthalensis, czyli neandertalczycy, i tak dalej.
– Znam kilku, którzy wciąż żyją wśród nas. – Zaśmiał się.
– Tak, zazwyczaj spotyka się ich za kierownicą! Mówiąc najprościej, jakiś nasz przodek stworzył pierwsze narzędzie, a my nazwaliśmy go homo habilis, czyli człowiek zręczny. Potem wynaleziono ogień, a kolejny przodek stanął na dwóch nogach i zaczął chodzić, nazywamy go dziś homo erectus, czyli człowiek wyprostowany, ponieważ nie chodził już na czworakach, tylko na dwóch nogach, no a potem to już szło jak burza. Tak czy inaczej, mamy dowody na to, że heidelbergensis, neanderthalensis i inni w pewnym momencie przeszli również przez Grecję, ponieważ jest to szlak z południa na północ. Dokładny moment, w którym gatunek ludzki opuścił Afrykę i rozprzestrzenił się na resztę świata, jest nadal przedmiotem dyskusji. Przyszłe badania dadzą nam więcej dowodów.
– To znaczy, że Grecy mieszkają w tym kraju od paleolitu?
– Jasne, że nie! Tego nie możemy wiedzieć. Wiemy, że człowiek pojawił się w Grecji wiele tysięcy lat temu, ale nie wiemy, jaki to był gatunek. To znaczy, nie możemy tych ludzi nazwać Grekami, raczej mieszkańcami Grecji. Nie wiemy, czy istniał już wtedy naród grecki lub jakikolwiek inny naród ani w ogóle jakie było wtedy ich pojęcie o tym, co to jest naród. W okresie prehistorycznym nie możemy mówić o narodach.
– W prehistorii nie było narodów?
_Dalsza część rozdziału dostępna w pełnej wersji_