- W empik go
Jan Klemens Branicki: ustęp z dziejów Polski XVIII wieku - ebook
Jan Klemens Branicki: ustęp z dziejów Polski XVIII wieku - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 350 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kiedy około połowy zeszłego wieku chyliła się Polska coraz widoczniej do upadku, nie zbywało jej na szlachetnych doradcach podających sposoby, jakimiby się wśród otaczających ja niebezpieczeństw mogła ratować. Mamy ciekawy traktat Franciszka Radzewskiego, podkomorzego poznańskiego (1), o defektach w politycznem ciele rzeczypospolitej,: wykazujący, czego się trzymać a czego wystrzegać należy. Mamy ważne dzieło Garczyńskiego (2), wojewody poznańskiego o stanie rzeczypospolitej, tem ważniejsze ie nie zajmuje się wyłącznie politycznemi tylko urządzeniami, ale złe rozkorzenione w narodzie w samym gruncie dotyku, wykazując zupełne zwichnięcie pierwotnej posady miłości i sprawiedliwości, na której społeczność polska niegdyś powalała; wystawia stra- – (1) Kwestye polityczne itd. pod przybranem nazwiskiem Franciszko Poklateckiego 1743 roku.
(2) Anatomia rzeczypospospolitej polskiej, synom ojczyzny ku przestrodze i poprawie tego co z kluby wypadło, r. 1751, bez miejsca druku.
szny ucisk i nędzę ludu wiejskiego, odsuniecie go od wszelkich praw i przywilejów dawniejszych: "ja pan, ja prawo! odpowiada groźno każdy prawic szlachcic na najsprawiedliwsze wieśniaka przedstawienie. Serdecznem, ognistem słowem przemawia autor za biednym ludem,. a przemawia z tem większa powagą i zasługa, że sam wprzód w majętności swojej, Zbąszynie, jak to było powszechnie wiadomo, stosunki dziedzica do poddanych wzorowo urządził. Ma my nareszcie znane powszechnie dzieło Stanisława Konarskiego (1), o zaprowadzeniu na sejmach większości głosów, w miejsce brużdżącego od dwu przeszło wieków liberum veto; że pominę tyle światłych pism dawniejszych, tyle obywatelslach, patryotycznemi uczuciami odznaczających się głosów, na każdym niemal sejmie, na każdej radzie mianych. Ale miara klęsk i ucisków, które miały spaść na Polskę aby ją do upamiętania przywieść, nie była jeszcze jak się zdaje dopełniona. Najlepsze, najzbawienniejsze rady nieszły w posłuch ogółowi narodu. Nieufność jednych ku drugim nie pozwalała zwracać na nie uwagi. Rzecz ściśle i w pełnej biorąc prawdzie, żadne z ówczesnych stronnictw politycznych nie stawiało zadania narodowego na właściwym gruncie. I ci co ślepo a uporczywie trzymali się zastarzałych, w nadużycia przeszłych form dawnego rządu, źle pojmowali sprawę narodową; i ci co, starali się zaprowadzić reformy z duchem narodu cale niezgodne, wiekowemu – (1) O skutecznym rad sposobie, albo o utrzymaniu ordynaryjnym sejmów; w Warszawie 1760 – 1763.
rozwojowi dziejów wręcz przeciwne, źle o jej dobru radzili; usiłując zaś takowe reformy przeprowadzić z pomocą obcą, zasłużyli u potomnych przynajmniej na naganę wielkiej nieoględności, jeżeli nie na zarzut daleko cięższy. Jest rzeczą niewątpliwą, że naród nasz nie odrzucał nigdy rządów królewskich, wykonywanych nawet silnie i sprężyście; ale zaprowadzenia dziedziczności tronu staie był przeciwnym, bo uważał w niej utratę wolności, do której od wieków był… nawykł. I nic w tem dziwnego; wszystkie otaczające go państwa, zasadzie dziedziczności hołdujące, despotycznie były rządzone, ztąd najżywszą w nim zawsze obawę rodziły. Zadaniem dziejowem Polski było niewątpliwie rozwinięcie wolności, w granicach pierwotnemu jej założeniu i rozumnemu pojęciu godności ludzkiej odpowiednich. Zadania tego, należy przyznać, nie spuszczała Polska z oczu w najgorszych nawet czasach; ale ciasno i stronniczo takowe pojmując, do jednej tylko stosując je warstwy narodu, w tem nawet tak ścieśnionem pojęciu, nic dla ubezpieczenia, obwarowania i utrwalenia wolności nie czyniła. Wolność polska w ciągu dwu ostatnich wieków, to kwiat na bujnym ale bez wszelkiego starania zostawionym gruncie rosnący: obok niego i z nim razem krzewił się bujnie i chwast wszelkiego rodzaju, aż w końcu przerósł szlachetną roślinę i całkiem ja zagłuszył. Za jednostronnem pojmowaniem wolności musiał pójść jej upadek, a w następstwie i upadek niepodległości narodowej.
Dwie są celniejsze przyczyny nędznego stanu rzeczy publicznej u nas w owej epoce: w stosunkach zewnętrznych, przy bezwarunkowern zamiłowaniu pokoju, nierozumne, bezzasadne, ślepe poleganie na pomocy mocarstw zagranicznych; w stosunkach wewnętrznych powszechne prawie zaniedbanie interesu publicznego, a ubieganie się śród ciągłych miedzy sobą zawiści i niezliczonych intryg, za mieniem i znaczeniem osobistem, co bardzo właściwie prywatą nazwano. Wszakże, jak się już wyżej nadmieniło, i w tym powszechnym prądzie bezładu i prywaty, znajdowali się ludzie z prawdziwem dla ogólnego dobra poświęceniem, nieszczędzący starań i zabiegów, aby złemu zapobiedz. Do rzędu tych mężów, znakomitych światłem i cnotą obywatelską, należy Jan Klemens Branicki. Przez lat blisko dwadzieścia czuwał on pilnie nad sprawą publiczną w sposób, jaki najlepsi owocześni obywatele za najstosowniejszy uważali. A lubo nie podobna zgodzie się na wszystko, co i jak owi patryoci działali; lubo przeciwnie, dużo z ich czynności i sposobu postępowania, jako obłęd najnieszczęśliwszych czasów, surowo dziś potępiać wypada: są, i tam poświęcenia i wysilenia wielkie, które uszanować należy, chód skutku zamierzonego nie odniosły. Z nielicznych prac umysłowych Branickiego posiadam najważniejszą, wcale dotąd nie znaną; jestto memoryał jego o poprawie rzeczypospolitej, który i samą rzeczą i stanowiskiem urzędowem autora, i powodem z jakiego powstał (był bowiem dla rządu francuzkiego napisany) do ważnych i ciekawych, dokumentów owego czasu należy. Podamy następuie ten dokument w piśmie niniejszem; ale przedewszystkiem należy dać krótki rys stosunków rodowych Branickiego, piastowanych dostojeństw i zasług jego w rzeczypospolitej; jednem słowom, osnowę diod pospieszną dziejów publicznych z żywotem jego ściśle powiązanych.I. MŁODOŚĆ I POCZĄTKOWY ZAWÓD.
Jan Klemens Branicki, ostatni potomek starożytnego domu Jaxów Grytów Branickich, urodził się 1690 r. Ojcem jego był Stefiin Mikołaj Branicki; o nim czytamy w kazaniu pogrzebowem x. Michała Stadnickiego, że był to mąż sławny w pokoju, po kilkakrotnie z sejmu wyznaczony komisarz na komisya z kurfirsztem brandeburskim, niemniej i męztwem pod Wiedniem i na Budziaku wsławiony, za które to męztwo w oczach walecznego Jana III okazane, starosty brańskini będąc, stolnikostwem koronnem zaszczycony, dalej krzesło województwa podlaskiego zasiadł (1). " Matka zaś Jana Klemensa była Katarzyna Sapieianka, Kazimierza Sapiehy, wojewody wileńskiego, hetmana w. litewskiego córka.
Młode lata spędził Jan Klemens Branicki ówczesnym zwyczajem za granica, służąc w wojsku francuzkiem, zkąd powróciwszy do Polski, otrzymał od – (1) Kazanie na pogrzebie jw. Jana Klemensa hrabi na Ruszczy, Branicach; Tyczynie i Tykocinie Branickiego, kasztelana krakowskiego, hetmana w. kor., starosty bialskiego, bielskiego, krosieńskiego, mościckiego, janowskiego, bobusławskiego; kawalera orderów orla białego, złotego runa i ś. Jędrzeja. Miane w kościele krakowskim a. Piotra urzcz x. Michala Stadnickiogo, Sch. Piarum , rlnia 20 sierpnia 1777, W Krakowie drukowane.
Augusta II najprzód starostwo brańskie, niebawem chorastwo koronne, a niedługo potem i generalstwo artyleryi koronnej. Przytoczony x. Stadnicki nadmienia z pewnem upodobaniem w mowie swojej, że po powrocie z cudzych krajów stał się Branicki królowi "bardzo miłym i do wszelkich w Ojczyznie usług zdatnym". W rzeczy samej, okazywał mu król wszelkiego rodzaju względy, a komisya archeologiczna wileńska pod przewodnictwem prezesa Eustachego hr. Tyszkiewicza, posiadała jeszcze niespełna przed rokiem, dowody tych względów w dokumentach autentycznych. Z pism królewskich był tam list prywatny Augusta II, winszujący mu ożenienia się z siostrą xięcia hetmana Michała Radziwiłła, u nas zwykle od przysłowia zwanego "Rybeńko", i łaskę swą królewską zapewniający. W innem tez urzędowem piśmie król ten używa wpływu Branickiego na Sapiehów, roszczących pretensye do dóbr xiążęcych neuburskich, mających wkrótce przejść do dziedzictwa Xiążąt sulcbachskich, i dziękuje mu za nakłonienie ich do wyboru osoby królewskiej na arbitra w tych sporach (1). Odwiedzał także August II kilkakrotnie Branickiego w dobrach jego dziedzicznych w Białymstoku; tam nawet po sejmie grodzieńskim 1726 roku, zapadłszy ciężko na zdrowiu, przez całą prawie zimę lecząc się przemieszkał, i dopiero w marcu roku następnego w polepszonem zdrowiu z Białegostoku do Warszawy powrócił.
–- (1) Biblioteka warszawska 1862, mieniąc wrzesień, str. 581 – 588.
Głównym celem Augusta II, nad którym przez cały ciąg życia usilnie pracował, było zaprowadzić w Polsce dziedziczność! tronu; widząc jednak, że nie może zamiaru tego dopiąć jawnie i przemocą, obrał ku temu pod koniec panowania drogę inna, niby legalną składał liczne sejmy, których dawniej nie lubił, jednał sobie łaskami celniejsze rodziny, i tym Sposobem utworzył około siebie grono osób zamiarom Swoim przychylnych. Zawiązek tego stronnictwa dworskiego stanowili pod koniec jego panowania: poskarbi nadworny, Moszyński; miecznik koronny xiążę Lubomirski, dowódca muszkieterów saskich; Jan Lipski, biskup, podkanclerzy kor.; biskup kamieniecki Hozynsz; Mniszek, marszałek w. kor.; Antoni Dembowski, referendarz koronny; dwaj bracia Bielińscy, Michał i Franciszek; Piotr Dunin, starosta zatorski; Jan Cetner, starosta kamionacki, poźniej kuchmistrz koronny (1). Do tego grona najbliższych, najzaufańszych zwolenników Augusta II należał i Branicki. Widzimy go towarzyszącego dworowi na wszystkich ucztach i wystawnych uroczystościach, którem i August II świetnieć lubił pod koniec życia: w maju 1730 r. jest na głośnym saskim kampamencie w Lipsku; 1732 r. w lipca i sierpniu znajdował się na równie sławnym kampamencie w Wilanowie; w Warszawie należał do najpoufalszych osób składających towarzystwo naturalnej córki królewskiej, Anny Orzelskiej, wydanej za xięcia holsztyńskiego; po śmier- – (1) Juliana Bartoszewicza: Znakomici mężowie polacy 18go wieku. Petersburg 1856. II, 293.
ci nakoniec Augusta II r. 1733 widzimy go w burzliwych czasach bezkrólewia nieodstępnym stronnikiem synu jego, Augusta III, kiedy wszystko co było w obywatelstwie gorliwszego patryotyzmem kupiło się około Leszczyńskiego. Tu jednak doznał wiele osobistych goryczy i szkód niemałych poniósł; wzięty bowiem w r. 1734, do niewoli przez Adama Tarłę (1) marszałka konfederacyi sandomierskiej, jednego z najdzielniejszych stronników Leszczyńskiego, w fortecy Kamieńcu aż do roku 1735 przesiedział. Stało się dziwnem igrzyskiem losu, ia do Kamieńca odesłał go Józef Potocki, naówczas regimentarz w partyi Leszczyńskiego, a pod stracą w fortecy trzymał go Wacław Rzewuski, pisarz polny, komendant Kamieńca: Otoż, kiedy na sejmie pacyfikacyjnym 1736 r. został Józef Potocki hetmanem w. kor., otrzymał Branicki pod nim na tymże samym sejmie buławę polna, a tęż buławę wziął po nim poźniej Wacław Rzewuski. Po uśmierzonych domowych burzach w bezkrólewiu, szli już ci trzej znakomici mężowie razem ręka w rękę, i odpierali jak mogli grożące krajowi niebezpieczeństwa. Po śmierci Teodora Lubomirskiego, przypadłej roku 1745, został Branicki wojewodą krakowskim.
II. BRANICKI HETMANEM W. KOR. I KASZTELANEM KRAKOWSKIM ..
Lat kilkanaście hetmaństwa polnego zeszło Branickiemu dość spokojnie. Wszystkie owoczesne trudno- – (1) Kronika Podhorecka przez Leona hr. Rzewuskiego. Kraków 1860. str. 20 i 135, ści, jak wtedy mawiano: "z dyfidencyi między panowaniem a wolnością pochodzącej, " opierały się o starszego kolegę jego, Józefa Potockiego; czynność jego prawdziwa i znakomite w rzeczypospolitej stanowisko zaczyna się dopiero od chwili, kiedy po śmierci Józefa Potockiego buławę wielką otrzymał: to nastąpiło 1752 roku (1). Odtąd przez lat z górą dwanaście, nic się, już nie dzieje w Polsce, do czegoby Branicki wstępnym lub odpornym czynem nie należał. Urząd hetmański nazywali starzy Polacy tarczą wolności, palladium libertatis, a stawiając niejako ołtarz powagi hetmańskiej przeciw ołtarzowi majestatu (2), obdarzyli hetmanów wielkiemi prerogatywy. A lubo te prerogatywy na sejmie niemym 1717 r. znacznie uszczuplono, pozostało jeszcze hetmanom dość znaczenia, i nie mało ważnych a trudnych do spełnienia obowiązków; do nich bowiem należało, nie tylko granic od zewnętrznego nieprzyjaciela bronić, ale zarazem czuwać, ażeby prawa i ustawy krajowe w posadzie swojej nie były wzruszane. Natem polu znalazł wkrótce Branicki sposobność okazania wielkiej – (1) Józef Potocki kasztelan krakowski, hetman w k… umarł w Załoźcach dnia 19 maja 1751 r. Buławę wielka oddał król Branickiemu na radzie senatu we Wschowie dnia 5 czerwca 1752 roku. Kasztelanią krakowską otrzymał Stanisław Poniatowski, ojciec przyszłego króla. Tę kasztelanię otrzymał Branicki po śmierci Poniatowskiego, 1761 roku.
(2)… "Wielkie arcanum status nostri: Że przodkowie nasi niejako altare contra altare majustatis postawili, hetmanów tak wielkiemi prerogatywy obdarzając"… Franciszek Poklatecki: Kwestye polityczne 1743.
w urzędowaniu energii. Zaraz następnego roku po objęciu przez niego wielkiej buławy zdarzył się wypadek, który całą Polskę zakłócił. To nastąpiło z powodu nieprawnego podziału dóbr do ordynacyi ostrogskiej należących. Ostatnim po kądzieli następcą tej ordynacyi był xiąże Janusz Sanguszko, urodzony z Lubomirskiej, marszałek nadworny litewski. Ten, czy to postrachem płonnym, jakoby August III dobra ostrogskie dla królewiców synów swoich zagarnąć myślał, czy chęcią zostawienia spokojnej po sobie sukcessyi, przez tranzakcyę w Kolbuszowie roku 1753 uczynioną, zastrzegłszy sobie dożywocie, dobra rzeczonej ordynacyi rozdał pomiędzy swych krewnych i obcych nawet, jako to: Czartoryskich, Lubomirskich, Małachowskiego kanclerza koronnego i innych, tak iż między trzydzieści i kilka osób rozdzielono blizko tysiąca wsi, między temi dwadzieścia i cztery miast, a sami Lubomirscy wzięli 404 wsi. Ten postępek xięcia Janusza poruszył kraj prawie cały. Król z ministrami oświadczył się przeciw niemu, bo był ze wszech miar dowolny, naruszał i prawo królewskie, i ustawy kardynalne kraju. I hetman w. k. nie czekał długo; jako stróż całości rzeczypospolitej, donataryuszów z dóbr nabytych ordynackich powyganiał, i całą ordynacyę ostrogską wojskiem koronnem zajechał. Polska rozdzieliła się na dwa stronnictwa, na tych co pobrali dobra, i ich zwolenników, i na tych co nic nie dostali. Ztąd wzajemne odgrażania, zajazdy, paszkwile i broszury. Prawu pospolitemu stało się wszakże zadość, postępek hetmana w. k. został na radzie senatu pochwalony; dobra ordynackie tymczasem do rezolucyi sejmowej w administracyę z pomocą wojskową Szołdrskiemu, generałowi wielkopolskiemu oddane. Gdy zaś nakoniec i Sanguszko rad nie rad władzę hetmańska uznał, rzeczy zostały po wrócone do dawnego stanu: Sanguszkowi oddano w posiadanie ordynaeya, zawiesiwszy ważność darowizn do rozporządzenia sejmu (1). Ale daleko większe trudności, jak obaczymy, czekały hetmana na polu zewnętrznej polityki, tak w stosunkach z dworami Polsce rzekomo przychylnymi, jak z tymi które jej otwarcie były nieprzyjazne.
Pretensye do absolutnych rządów i dziedziczności tronu nie ustały i pod Augustem III; popierał je cała siłą swojej powagi minister królewski Brühl, bo pod słabym Augustem III on samowładnie rządził. Na pozostałe przy buławie hetmańskiej przywileje patrzył wiec z zawiścią i czynił Branickiemu nieustanne przykrości. Według tych przywilejów, wszelkie dyplomatyczne stosunki Porty otomańskiej z Polską nie przez kanclerza, lecz przez hetmana w. k. były zwykle załatwiane. W r. 1755 wysłał tedy hetman w. k. adjutanta swojego Malczewskiego do Stambułu z powinszowaniem wstąpienia na tron nowemu sułtanowi; przytem jak widać dał mu misyę tajemną, o której – (1) Sprawa ordynacyi ostrogskiej zostaią ostatecznie załatwioną w lat dopiero kilkanaście, na sejmie roku 1766, na którym Czartoryscy byli wszechwładnymi: "Ordynacja ostrogska pod prawo naturalnej sukcessyi, dobrom ziemskim slużące zostaia poddana, a z mocy tegoż naturalnego prawa tranzakcya w grodzie sandomirskim roku 1753 uczyniona, za ważna i niewzruszoną uznana. " Vol. Leg. VII str. 216. wyd. Ohr.
skoro się Brühl dowiedział, imieniem króla odwołać Malczewskiego bezzwłocznie rozkazał. Nie jednokrotnie powierzane były w ten sposób tajemne poselstwa wysyłanym wprost od hetmana osobom, którym za wdaniem się gabinetu polskiego, kazano wyjeżdżać z Carogrodu (1) Ztąd ciągłe między hetmanem a dworem nieporozumienia i kłótnie, z których się dla Branickiego wśród samej stolicy niemiłe wyradzały zajścia, jak się np. w roku 1758 wydarzyło. W miesiącu marcu przybyły do Warszawy poseł turecki miał oddać najpierwszą wizytę hetmanowi w. k., i wręczyć mu listy od wezyra wielkiego; ale kiedy już kawalkata od hetmana po niego przyszła i wszystkie gotowości poczyniono, marszałek w. kor. Mniszech (zięć Brühla) przystał do posła oznajmnjąc mu, że jeżeli hetmanowi wprzód wizytę odda niżeli jemu, tedy audencyi u króla mieć nie będzie. Przestał zaraz natem poseł i już do hetmana jechać nie chciał, czem Branicki rozgniewany oświadczył, że na taki proceder posła przed Portą, skarżyć się będzie, i tam szukać nań sprawiedliwości, z marszałkiem zaś mocno się o to pokłócił. Ale te kłótnie uspokoił hetman polny kor. i kanclerz w. k. i natem stanęło według dawnych zwyczajów, że pierwej hetmanowi a potem marszałkowi należy oddać wizytę; co też w tym porządku nastąpiło (1).
Szkodliwsze atoli następstwo tych pretensyj do samowładnych rządów a mianowicie do dziedziczno- – (1) Bibl. Warsz. 1862 miesiąc wrzesień str. 581 i następ.
(2) Kronika podhorecka str. 161.
ści tronu dworu polskiego było w tem, że otwierały drogę wpływowi przeważnemu Moskwy i cesarza niemieckiego na sprawy krajowe: ztąd coraz większa nieufność patryotów do dworu, a nawet nowe zabiegi za granica, aby się przeciw tym złowrogim dążnościom zabezpieczyć. Już z początkiem roku 1745 udała się była do Paryża pewna liczba Polaków z ofiarowaniem Xięciu Kontemu korony na wypadek śmierci Augusta III (1). Znajdował się między nimi jenerał Mokronowski, z czego można wnosić że i Branicki nie był obcym temu poselstwu, bo z Mokronowskim łączył go związek ścisłej przyjaźni. Król francuski pozwolił Kontemu słuchać tych propozycyi i czynić stosowne ku temu przygotowania; to dało powód do ułożenia ogólnego systemu politycznego, którego autorem był xiąże Konti. Oto główne zasady tego systemu: utrzymywać w Europie równowagę ustanowioną traktatem westfalskim; wspierać swobody rzeszy niemieckiej, której Francya jest gwarantką na mocy tych traktatów; połączyć między sobą przymierzem wiecznego pokoju Turcyą, Polskę, Szwecyą i Prusy, na razie z pośrednictwem, a poźniej z przystąpieniem do tej ligy Francyi; a nakoniec odłaczyć tym sposobem dom austryacki od Rosyi, cofając tę ostatnią w odludne jej pustynio, i odsuwając ją od spraw europejskich!!…
W skutek tego poselstwa zawiązały się nanowo w Polsce trwało stosunki z Francyą, przerwane po – (1) Politique de tom les Cabinets de l' Europu pendant le regne dc Louis XV et de Louis XVI. par Segur ainé. Flassan, Diplomatie Francaisse ; drugie wydanie.
niedoszłej powtórnej elekcyi Leszczyńskiego. Dwór wersalski przysłał najprzód w r 1746 margrabiego des Issarts w charakterze posła nadzwyczajnego, a po nim wyprawił do Polski dwa poselstwa stałe: hrabia Broglie bawił w Polsce jako poseł zwyczajny ód r. 1752 do 1758, a margrabia Paulmy od r. 1759 do 1764. Na czele stronnictwa francuskiego stanął hetman w. k., i do końca życia stanowisko to zachował; był on, jak się jedna z depesz dworu wersalskiego o nim wyraża: "podstawą wpływu francuskiego w Polsce". Ten wpływ atoli, jak obaczymy, ograniczył się w końcu na bardzo małym rezultacie. Z wymienionych powyżej przedmiotów polityki francuskiej żaden nie przyszedł w pełności do wykonania. Król praski niemieszkał porzucić przymierza z Francya, skoro postrzegł że dwór wersalski nie chce mu służyć do powiększenia państw jego z zupełną ruiną Austryi. Po zdobyciu Szląska połączył się z Anglia, gabinet zaś wersalski tym… postępkiem króla pruskiego do żywego dotknięty, zmienił odwieczną politykę swoją, pogodził się Austrya po dwuwiekowej przeszło bezprzestannej, zaciętej rywalizacyi, i ścisłe z nią zawarł przymierze. Niespodziany ten wypadek nastąpił na mocy traktatu wersalskiego z dnia 1 maja 1756 roku. Nie było już mowy o koronie dla xięcia Kontego, a i najgłówniejsze zadanie owego programu, odsuniecie Rosyi od interesów europejskich całkiem upadło. Z Austrya bowiem przeciw Prusom wystąpiła do walki Rosya, był to więc poczwórny związek przeciw Prusom: Francyi, Austryi, Saksonii i Rossyi.III. POLSKA POD KONIEC SIEDMIOLETNIEJ WOJNY. TRWOGA POLAKÓW. KORESPONDENCYA BRANICKIEGO Z POSŁEM FRANCUZKIM W WARSZAWIE.
Wojna siedmioletnia, bezpośredni wypadek tych zmian w polityce mocarstw europejskich, znalazła Polskę w szczególniejszem usposobieniu, a ztąd i w położeniu bardzo niebezpiecznem. Polacy doszli byli o te czasy do najdziwaczniejszych w polityce wyobrażeń: byli przekonani, że zdołają utrzymać niepodległość bytu narodowego i całość granic bez dołożenia własnego, byle się do niczego nie mieszali. Przychylnym rzekomo oświadczeniom państw postronnych wierzyli ślepo, a w niezgodzie sąsiednich mocarstw całe zbawienie swoje pokładali. Unikając starannie wojny, nie dawszy do niej żadnego powodu znosili tedy cierpliwie wszelkie ciężary z niej pochodzące. Nie minęły ich nigdy uciążliwe przechody wojsk obcych, połączone z niemi grabieże i pobory w ludziach i w żywności. W przeciągu pół wieku była to już czwarta wojna tego rodzaju; pisarze postronni nazywają ztąd. Polskę owoczesny obszarem na wypasy wojsk cudzoziemskim wydanym. Ten system bezpieczeństwa nie opartego na niczem, tak wszelako mimo potworność swoją przypadł do miary z powszechną otrętwiałością umysłów w Polsce, i tak był na rękę tym wszystkim, " własnego pożytku szukali w ścieraniu się obcych wpływów śród nieszczęśliwego kraju, że się stal niejako dogmatem ówczesnych wyobrażeń politycznych. Smierć carowej Elżbiety (5 stycz. 1762), a wkrótce potem połączenie się Piotra
III ścisłem przymierzem z królem pruskim, przejęło wszystkich Polaków trwoga. Ujrzeli w jednej chwili zrujnowaną całą podstawę, na której bezpieczeństwo kraju opierali. Niespodziewana zgoda dwóch najniebezpieczniejszych sąsiadów przyparta ich w ostatniem, ze tak powiem, oszańcowaniu. Przeczuwali instynktem, zkąd im groziło niebezpieczeństwo. Jakoż rychłe skutki pokazały, że ich obawa była sprawiedliwą. Liczne pogłoski i przestrogi o niechęci ku Polsce Piotra III z najlepszych źródeł czerpane, poczęły zaraz krążyć po kraju. Gwałty wojsk obu sąsiedzkich mocarstw po różnych częściach Polski popełniane, służyły tym wieściom, za potwierdzenie. Dotąd sami Moskale rabowali i wyniszczali kraj; od chwili ich przymierza z Prusakami, jedni i drudzy szli z sobą w zawody.
List następny Branickiego pisany z Białegostoku d. 26 stycznia 1762 do ambasadora francuzkiego w Warszawie, margrabiego de Paulmy, ważnym jest dokumentem potwierdzającym i trwogę powszechną wśród tych smutnych okoliczności, i pieczołowitość o rzecz publiczną hetmana w. k., wtedy już kasztelana krakowskiego, Rzuca razem ten list nie zbyt pochlebne światło na stosunki polskiego dworu w obec wszystkiego " było polskiem, narodowem i o bezpieczeństwo kraju troskliwem.
"Otrzymałem list z dnia 22, którym wasza excellencya zaszczycić mię raczyłeś, (pisze Branicki) i cale przezornemi i słusznemi znajduję wszystkie uwagi w. ex. " do stanu obecnego ojczyzny mojej, tylu nieszczęściami zagrożonej. Rzecz niewątpliwa, iż smierć carowej Elżbiety głęboko musiała zasmucić króla; gorliwość; moja o dobro i chwałę jego królewskiej mości, które mi zawsze tak żywo leżą na sercu, powiększa obawę moją o przyszłość naszą dziś tak niepewną i groźną. Przewiduję cały ogrom złego który mógłby ztąd wyniknąć, gdyby car i król pruski, porozumiawszy się z sobą, powzięli ambitne zamiary na szkodę Polski, królestwa jednakowoż tak rozległego, tak żyznego, tak ludnego, tak niegdyś groźnego sąsiadom swoim, a któremu i teraz jeszcze nie zbywałoby na silnych środkach obrony, gdyby ci " nad umocnieniem jego najstaranniej powinni byli pracować, gdyby właśnie jego przyjaciele nie byli go że tak rzekę, na pewny wydali upadek.
Wiadomo zapewne waszej excelencyi, iż od samego początku tej wojny, kiedy wszystkie mocarstwa powiększały siły swoje, aby stanąć na stopie poważnej, i ja z mojej strony wskazywałem sposoby i środki, które gdyby je przyjęto, byłyby nam bez wątpienia zjednały poważanie i względy a sąsiednich i odleglejszych mocarstw, podając sposobności stania się użytecznymi królowi jegomości, ojczyźnie i przyjaciołom naszym. Ale mając ciągłego przeciwnika w przewrotnej polityce dworu naszego, który z nieufności ku narodowi starał… się tylko zawsze poniżać go u dworów obcych i przed własnym krajem, powiększając zatargi i niezgody wewnętrzne, umniejszając wziętość osób na urzędach będących, ubożąc kraj wprowadzeniem monety która tyle strat i nadużyć przyniosła, przywłaszczając sobie moc samowładną z pogardą praw, sprawiedliwości i przywilejów do godności urzędów publicznych rzeczypospolitej przywiązanych: postępowanie które zamiast przyczynić się do zwiększenia powagi jego królewskiej mości w królestwie, i wpływu jego na szali spraw europejskich, umniejszało je tylko: doznając, mówie, takich ciągle u dworu naszego przeciwności, i takiego lekceważenia uczuć moich patryotycznych, nie mogłem nigdy nic skutecznego przedsięwziąć, chociaż uczucia te powinny były tem mniej obudzać podejrzenia, że nie mając ani familii o którąbym się potrzebował troszczyć, ani osobistego interesu, starałem się jedynie o dobro powszechne mojego kraju. Czyliźby król jegomość nie był daleko potężniejszym i więcej szanowanym, gdyby, łącząc sprawę swoja ze sprawa rzeczypospolitej, szedł z narodem którego serca umiał pozyskać przez wrodzona sobie dobroć, i zamiary zawsze sprawiedliwe i zbawienne? gdyby ci co rządzą w jego imieniu stosowali się byli do tych usposobień, a przeciwnie, nie usiłowali zniechęcać najwierniejszych i najgorliwszych sług króla jegomości, czynić podejrzanymi wszystkie ich kroki, odsuwać ich od tronu, i jątrzyć jeszcze przeciw nim umysł króla? Znalazłby król jegomość u rzeczypospolitej pewniejsze środki i pomoc niżeli u obcych, atoli nie miano nic pilniejszego jak takowe okrzyczyć, jak zniesławić naród ze względu na jego nieład i bezrząd, kiedy pierwszem źródłem tego bezrządu jest właśnie ta nieufność ku prawdziwym patryotom tych, co władzę królewską piastują, jej zarząd mają w swoim ręku. Ztąd pochodzą wszystkie zawiści, ztąd niesprawiedliwości w sprawach publicznych, na sejmach i sejmikach, po trybunałach, mające na cela popieranie kreatur dworskich, nie zaś prawych obywateli; ztąd upadek ku któremu zbliżamy się coraz widoczniej; ztąd nakoniec pochodzi że król jegomość, pozbawiony państwa swego dziedzicznego, naczelnik potężnego wprawdzie królestwa, lecz dla braku zdrowej rady i nieładu wszelkiej pozbawionego działalności, wystawiony jest na łaskę swoich przyjacioł, nie będąc pewny sprzymierzeńców swoich.
Gdyby król jegomość w tem przesileniu chciał cała swoja ufność położyć w Polakach, którzy nie szczędzili nigdy krwie i mienia swego, ile razy chodziło o pokazanie miłości i gorliwości dla króla i ojczyzny; możeby jeszcze nie było rzeczą niepodobna połączyć w jedno umysły, i serca wszystkich prawych obywateli, i przedsięwziąć co ważnego na chlubę króla, a ze, sława i pożytkiem rzeczypospolitej. Moskale dlatego tylko wydają nam się tak strasznymi, żeśmy podupadli na duchu, i że nadzieja pomyślnego końca tej wojny, którą sama Francya przedstawiała nam zawsze jako nie mogącą być ze szkoda naszą, utrzymywała nas w zbytniem bezpieczeństwie. Wszakże, gdyby chodziło o naruszenie granic rzeczypospolitej, jej wolności, o rozporządzenie samowolne korony, o utratę Kurlandyi, naród, przy pomocy przyjacioł swoich, możeby jeszcze znalazł sposoby ratowania się w swojem nieszczęściu.
Ale któżby poważył się dawać podobne rady naszemu dworowi (1), tak dalekiemu zawsze od wzięcia – (1) Pod dworem rozumie się wszędzie Brühl.
przed się właściwych środków? nie byłżeby on pierwszym do wydania na zgubę gorliwego obywatelu, któryby mu je śmiał przedstawiać? największa tylko ostateczność byłaby może w stanie zmusić go do tych środków, zresztą tak naturalnych. Przyszłość pokaże co w tej mierze nastąpi; wszakże im więcej stracimy czasu, tem trudniejsze będzie lekarstwo w niedoli naszej.. Jeżeli bowiem dość będziemy szczęśliwi, że wyjdziemy bez szkody przy traktatach powszechnego pokoju, któż nas zapewni, że chciwi sąsiedzi nie zechcą korzystać ze słabości i bezrządu naszego, jak tylko pokój zostanie zawarty? Największa nasza nadzieja jest w radzie i w pomocy Francyi; wiem, że nie mamy w nikim ani tak rzetelnej, ani tak bezinteresownej podpory. Jest dla króla jegomości arcychrześciańskiego rzeczą wielkiej wagi niedopuszczać, ażeby ościenne mocarstwa powiększyły się naszym kosztem. Upewniam, że nie omieszkam w każdym razie udawać się po radę do waszej excelencyi, a to z tem pełnem zaufaniem, jakie winien jestem ministrowi wielkiego króla, ministrowi tak umiarkowanemu, tak światłemu, tak obznajomionemu ze wszystkiemi sprawami europejskiemi. Mam zaszczyt zostawać itd. "