- W empik go
Jana Kilińskiego szewca warszawskiego, a zarazem pułkownika 20 regimentu Pierwszy Pamiętnik - ebook
Jana Kilińskiego szewca warszawskiego, a zarazem pułkownika 20 regimentu Pierwszy Pamiętnik - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 254 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nasamprzód stąd wyniknął mój początek, gdy się już zaczęła insurekcja w Krakowie, nawet już wydał akt związku konfederacji narodowej, pod jakim pretekstem zaczyna rozpoczynać wojnę z Moskwą, z cesarzem i z Prusakiem, że jedynie w tym celu, że nam niesprawiedliwie kraj polski rozebrali, czyli raczej mam go niesłusznie wydarli. Więc ten akt związku krakowskiego był nam do magistratu warszawskiego sekretnie przed Moskalami przysłany, więc gdy nas już doszedł w magistracie, tak zaraz kazaliśmy ludziom wyjść na ustęp, tylkośmy się sami radni w izbie sądowej pozostali. Więc gdyśmy go przeczytali wraz z listem, który był przyłączony do tego aktu, w którym największe były wyrazy do nas, radnych, pobudzające nas do zrobienia rewolucji w Warszawie. Gdyśmy już przeczytali, tak każdy z nas spojrzeliśmy na siebie i zamilkli, lękając się jeden drugiego, aby nie był przed Igelströmem wydany, który natenczas więcej rządził aniżeli sam król. Więc ja ośmieliłem się i zaraz mówiłem do prezydenta i kolegów moich, abyśmy się starali obmyślić dla Kościuszki jakieśkolwiek dać posiłki do wsparcia jego w tej nowozaczętej wojnie; alić ja za to od prezydenta i swoich kolegów wielką odebrałem burę. Więc ja, widząc wszystkich tchórzem podszytych, musiałem ich za to moje się przed nimi wymówienie wszystkich przeprosić, aby mnie przed Igelströmem nie wydali, bobym za mój patriotyzm musiał przez niejaki czas w kozie posiedzieć i zapewne byłbym z magistratu odsądzonym za to, żem był gorliwy za swoją ojczyznę. Tak tedy przecież się ten sekret w magistracie utrzymał, że mnie z niego nie wydali, alem się przynajmniej przez to dowiedział, kto co myślał. Więc ja pomiarkowałem, że wszyscy od tego interesu byli dalecy, tak ja musiałem zamilczeć i oczekiwiać dla siebie pomyślnego czasu, aż mi się wydarzy.
Potem w niedziel dwie później miałem zdarzenia takie: że przyszedł do minie ksiądz Meier, który mnie prosił, abym ja z nim poszedł między jego przyjaciół, którzy mnie z sobą życzyli poznać, a że trafił na ten czas, gdym ja nie był zatrudnionym, więc poszedłem z nim, gdzie ranie zaprowadził, do kolegium jezuickiego zwanego, ale mi nie powiedział o tym, aby rozmyślali o, zaczęciu rewolucji. Więc tam już zastaliśmy osób dwadzieścia, tych, którzy zamyślali o rewolucji. Te osoby byli to sami oficerowie, więc mnie zaraz do siebie bardzo grzecznie przyjęli, po tym przywitaniu zaraz mnie prosili, abym ja się przyłączył do ich zamysłów, na to ja im odpowiedział, że jeżeli do dobrego, to się całym sercem dam nakłonić, ale aż go wprzód usłyszę. Więc mi zaczęli opowiadać swoje zamysły, o których rozmyślali wkrótce przedsięwziąć. Ja, wysłuchawszy całego ich dyskursu, wcale mi się nie podobało, ale im odpowiedziałem, że ja jedne duszę mam i tę poświęcam na obronę mojej ojczyzny.
Gdy to usłyszeli ode mnie, zaraz minie prosili o moje zdanie do rewolucji, abym im, otworzył myśli moje. Więc ja najprzód zapytałem ich, jak wiele osób znajduje się do tej konspiracji, na co mi wcale dokładnie odpowiedzieć nie umieli. Drugie pytałem się, jeżeli od pospólstwa mają kogo, który by stanął im na czele tego ludu. Na to mi odpowiedzieli, że dopiero będą prosić pana Zakrzewskiego, jako mającego popularność w mieście za sobą, aby on, się podjął stanąć na czele ludu. Zgoła że jeszcze wcale nic pewnego do tej rewolucji nie mieli, więc moje zdanie im otworzyłem, a to takie, że ja mam stryja na Pradze komisarzem od mostu i że ja u niego wyrobię to, że wszystkie przewozy do Kępy na środek Wisły Każe podprowadzać, więc już Moskale nie będą mogli z Pragi mieć żadnego sukursu ani też na Pragę żaden lnie będzie nam mógł uciec. Drugie, aby pospólstwem wszystkie rogatki dobrze były opatrzone, aby nam żaden Moskal z Warszawy nie uciekł. Trzecie, powiedziałem im, że: „Ja, ile możności mojej będzie, to tyle dołożę swego starania na wzruszenie do pomocy obywateli, a WPanowie zbierzcie wszystkie wojska i w środku zaczniecie rewolucją, do której ma być wyznaczony dzień normalny, o którym powinni obywatele być uwiadomieni, aby się każdy miał do obrany na baczności.“ Więc te słowa, gdym do nich powiedział, zaraz się im podobały, a tak mnie za to wszyscy ucałowali, ale Bóg mnie strzegł, żem się tam więcej nie wygadał, bom od nich był wydany. Gdym się trochę między nimi zatrzymał, aż oni zaczęli sobie powiadać, jak się który u kobiety adresował, zamiast radzić o zamiarze tym, który rozpocząć mieli. Ja widząc, że to są tymczasowi patrioci, mocnom tego żałował, com już do nich wymówił, a właśnie mi na pamięć przyszło, że to mogą być Igelströma szpiegi, na czym ja wcale się nie omylił, bo mnie nazajutrz zaraz wydano. Więc ja pożegnałem się z nimi i prosiłem ich przy pożegnaniu do siebie, gdy będą chcieli mieć sesją, aby się zeszli do mnie, la nawet powiedziałem im, na której ulicy i pod którym numerem mieszkam. Więc ja poszedłem do siebie.
Nazajutrz z rana o godzinie 9 przysłał po mnie Igelström od warty oficera prosząc mnie do siebie. Więc ta prośba jego mocno mnie przeraziła, gdzie trzeba się było spodziewać przez jaki miesiąc w kozie posiedzieć, a to w piwnicy, gdzie już niejedni siedzieli. Więc ten oficer kazał mi się prędko ubierać, jeżeli nie chcę być publicznie przez ulicę prowadzonym. Gdym ja to usłyszał, zaraz nieznacznie wziąłem z sobą puginał i włożyłam go za cholewę, który miał być na mnie i na niego, gdyby mnie był kazał pakować do kozy, w której ja zapewnienie chciałbym siedzieć, wolałbym był sobie i jemu życie odebrać. Tak tedy ubrałem się w suknie i poszedłem z tym oficerem do Igelströma. To jest prawda, że ja gdym przyszedł do pałacu, to prawdziwie łydki u nóg pode mną zadrżały od wielkiego strachu; ale musiałem pójść nie czekając, aż minie każe za łeb żołnierzom do siebie przyprowadzić. Więc gdym już wszedł do pokoju Igelströma, tak zaraz miałem od niego nieszpetne przywitanie, takie, jak tu niżej zobaczemy.
Nasamprzód pytał mnie Igelström tymi słowami: „Ty jesteś Kiliński?“ Odpowiedziałem mu, że ja. Powtórnie pytał mnie: „Ty jesteś radny?“ Odpowiedziałem mu, że ja. Po trzeci raz pytał mnie: „Ty jesteś szewc?“ Odpowiedziałem mu, że ja jestem. Aż on mi powiedział: „Ty bestyja jesteś, buntownik.“ Więc ja chciałem go się zapytać, jakim sposobem jestem buntownik ale że mi kazał milczeć, tylko sam na mnie wymyślał tyle, ile mu się podobało, a to tymi słowy: bestyja, szelmo, zmienniku, huncwot, kanalia, worze, czyli raczej złodzieju! Na ostatek mówił mi, że mnie każe na nowej szubienicy przed Kapucynami powiesić, więc ja powtórnie prosiłem go, aby mnie pozwolił się eksplikować “, on mnie jeszcze milczeć kazał, a sam się bawił tylko wymyślaniem i już mnie tak daleko wprowadził w pasją, żem rozmyślał o jegomości życiu, gdy mi się za trzecim razem nie da eksplikować, bo chociaż ja się temu upokorzył, aż swoją złość wywrze do szczętu na minie, ale jednak swoje miałem na myśli, że gdy mnie każe brać do aresztu, tak zaraz o nim wprzód, a potem o sobie rozmyślałem: albo też natychmiast rewolucję zrobić, gdyby mi się tak było udało, abym się żywy od niego wymknął, a gdyby nie można było, to bym się był sam zabił, bo wolałbym śmierć ponieść aniżeli u niego w kozie w piwnicy siedzieć.
Gdy się już nawymyślał tyle, ile mu się spodobało, więc się obrócił do minie i mówił: „Cóż ty, durak, myślisz?“ Więc ja prosiłem go o cierpliwość, aż ja się wyeksplikuję. Gdy mi pozwolił mówić, tak zaraz prosiłem go, aby powiedział, za co minie burczy, gdyż ja dotąd nie słyszę mego występku żadnego, za com jest oskarżony u niego. Więc on zaraz poszedł do gabinetu i przyniósł mi ten raport, w którym ja byłem przed nim oskarżony, i zaczął mi go czytać. W tym raporcie było tak napisane, jak tu niżej zobaczymy:
„Jan Kiliński, radny miasta Warszawy, dnia wczorajszego.
o godzinie 8 w wieczór przyszedł do kamienicy pojeziucką zwanej, w której się znajdowali oficerowie polscy, same buntowniki, więc od nich odebrał pocałowanie buntownicze.
1. Był zapytany od nich, czyliby się do ich buntów przyłączyć nie mógł. Więc im Kiliński na to odpowiedział, że: Ja jednę duszę mam i tę poświęcam na obronę mojej ojczyzny.
2. Jan Kiliński był od nich zapytanym, jeżeli ma dosyć swoich przyjaciół. Na to im odpowiedział, że samych tylko szewców ma sześć tysięcy, którzy zaraz na jego żądanie staną wszyscy, a oprócz tych, oświadczył im, że innych rzemieślników im dostawi dwa razy tyle.
3. Tenże Jan Kiliński był od nich proszonym, aby im otworzył swoje zdanie, jakim sposobem mają zacząć rewolucją w Warszawie, na co im odpowiedział, iż ma stryja na Pradze komisarzem od mostu i że u niego wyrobi to, że wszystkie przywozy każe pod Kępę podprowadzić, aby już nikt nie mógł na Pragę ani też z Pragi na sukurs przybyć do Warszawy; także inne rogatki obywatelami po kilka tysięcy z bronią przy każdych postawić, aby nikogo z Moskali nie wypuścili, a w samym korpusie Warszawy rozpocząć bunt, czyli insurekcją, i to najpierw wojska będące u Igelströma na warcie niespodzianie wpadłszy i one zdezarmować. Więc to było zdaniem Jana Kilińskiego buntownikom do rozpoczęcia buntu podane, za co zaraz wszyscy jemu podziękowali za tak piękną propozycją do buntu podaną.
4. Tenże Kiliński przy pożegnaniu się z buntownikami prosił ich do siebie i powiedział im, że mieszka na ulicy Dunaj zwanej pod nr 145.“
O przyjacielu czytelniku! zważ tu, jak mnie dobrze szpieg oskarżył, a nawet tak prawdę doniósł, żem ja na to oskarżenie nic nie mógł odpowiedzieć, abym cokolwiek miał skłamać, tak właśnie co do słowa powiedział, i gdybym się był o nim dowiedział po… skończonej rewolucji, to bym mu za to dał za wynagrodzenie najpierwszą szubienicę, na której by musiał wisieć, aby już więcej współbraci dobrze myślących nie wydawał. To oskarżenie mnie tak mocno strachu nabawiło, że w prawdzie przyznać się muszę, że wtenczas gdy minie ten raport czytał, to pode mną nogi drżały, a nawet mi włosy na głowie stawały od strachu, ale cóż było już natenczas robić? Musiałem jednak tę bo jaźń swoją miną pokrywać i zdobyć się na odpowiedź tak dokładną, abym za nią w kozie nie siedział z jaki ruski miesiąc za tak piękne doradzenie do podniesienia buntu, więc gdy mi już wszystko przeczytał, tak zaraz mówił do mnie te słowa:
„A widzisz, bestyja, kanalia, huncwot, coś zrobił, że każę szubienicę postawić i ciebie na niej powiesić.“ Więc wprawdzie było mi markotno, żebym ja będąc tak poczciwy szewc miał być powieszonym za to, że chcę być pomocą dla mojej ojczyzny, więc czekałem cierpliwie, aż się w swojej pasji uhamuje, bo na mnie niezwyczajnie wymyślał. Gdy się już trochę w swej złości upamiętał, zaraz prosiłem go, aby mi pozwolił na to sobie odpowiedzieć, tak przecie dał sobie wyperswadować i mówić do siebie. Więc ja się jemu tak eksplikowałem, jak niżej obaczemy.