- W empik go
Jana Kilińskiego szewca warszawskiego, pułkownika 20 regimentu piechoty Drugi Pamiętnik o czasach Stanisława Augusta - ebook
Jana Kilińskiego szewca warszawskiego, pułkownika 20 regimentu piechoty Drugi Pamiętnik o czasach Stanisława Augusta - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 445 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kto tylko czytał historią o upadku Jerozolimy i o niezgodzie żydowskiej, ten zapewnię przyzna, iż Polacy, saimi z sobą nie mając zgody ani jedności, upaść musieli. Ja, lubo podczas Wielkiego Czteroletniego Sejmu byłem jeszcze młody i do tego jeszcze symplakiem nie znającym, jak tylko swój naturalny rozum, a przecież poznałem to, że święta pora była dla nas Polaków króciej radzić, a dłużej sią bić, gdyż w tę porę wojnę wydała Moskwa Porcie Otomańskiej, więc wtenczas potrzeba było radzić, jakby sładniej było odebrać kraje niesprawiedliwie nam wydarte, ale wtenczas powiększyli na tym sejmie etat wojskowy na sto tysięcy, lecz nie ustanowili podatku, na którym wojsko dostatecznie utrzymane być powinno. Chciał tego koniecznie król Poniatowski, aby 100 000 wojska było, lecz panowie starostowie uchylali się od płacenia podatków, mając to sobie w rozumieniu swoim, iż król przeciwko nim samym toż wojsko używać będzie.
Gdy w ciągu lat dwóch tegoż sejmu rozkazał król hetmanowi, aby mu raport jeneralny wojska podali, oto oszukali cały sejm i króla, że już miało być wojska kompletnego 60 000, ale go nie było, jak tylko trzydzieści tysięcy, nad czym król serdecznie ubolewał, że go słuchać nie chcieli, więc król widząc to oczywiście, że z tymi sejmującymi stanami ani konstytucji doskonale ustanowić nie może, która by narodowi miała być dogodną, ani etat wojskowy do skutku przyjść nie może, bierze więc inny środek przed siebie: starał się jak najpotężniej przydublować drugie tyle posłów sejmujących. Jakoż i w samej rzeczy bardzo mądrze sobie król począł, gdyż dopiero młodzi posłowie prawdziwie świętą konstytucją dla narodu ustanowili, tak dalece że do dziś dnia mało co jest jej popirawić, więc młodym, ale nie starym posłom winniśmy wdzięczność, którzy drugą klasę ludu przyjęli do prawodawstwa.
Natenczas każdy mieszczanin zaczął myśleć o uszczęśliwieniu kraju swojego. Zaczęli sypać pieniądze, aby jak najprędzej stanęło one sto tysięcy wojska. A widząc to król, iż naród jego serio przykłada się do uszczęśliwienia i pomnożenia kasy, wziął przed się, aby jak najprędzej ukończył tę tak świętą konstytucją, która miała w sobie święte brzmienie wolności, tak dalece że nam jej inne narody zazdrościć poczęły.
Ponieważ wszędzie jest droga wolność dla człowieka, a myśmy ją dopiero dla siebie nabyli. I cóż się dalej działo? Oto napisali tęż konstytucją, ale jej podpisać nie chcieli. Musiał król wzruszyć wszystkich w Warszawie obywateli, aby otoczyli z nimi cały Zamek, dając im poznać to, że gdy dobrowolnie podpisać nie zechcą, to będą musieli poniewolnie, gdyż ich około 60 000 z chorągwiami otoczono, którzy grozili tym, którzy podpisać nie zechcą, krzycząc nieustannie wiwaty tym, którzy konstytucją podpisali.
Użyliśmy niemało trudności, nawet z samym marszałkiem sejmowym, księciem Sapiehą litewskim, który przez żaden sposób podpisać nie chciał, lecz za daniem mu znacznego przez obywateli prezentu przecież zaledwo ją podpisał.
A gdy podpisali obydwaj marszałkowie i większe trzy części sejmujących stanów, król rozkazał narodowi otaczającemu Zamek, aby wołał: „Wiwat, niech żyje król i sejmujące stany“ – a wtenczas uderzono po wszystkich kościołach we dzwony i po wszystkich ulicach dała się słyszeć orkiestra bardzo brzmiąca, niezmierny huk armat wiwatowych. W tym król jegomość ruszył do kościoła katedralnego Św. Jana, a marszałka sejmowego księcia Sapiehę naród na ramionach swoich niósł do kościoła, wywdzięczając mu się za to, iż konstytucją podpisał. Podtenczas biskup warszawski wystawiwszy Sanctissimum błogosławił naród, a potem król jegomość zaprzysiągł też świętą konstytucją. Wieczorem była bardzo wielka luminacja przy niezmiernych okrzykach i brzmieniu orkiestry. Cechowi majstrowie chodzili z chorągwiami do tych panów, którzy konstytucją podpisali, a panu kanclerzowi wielkiemu koronnemu, za to iż nie podpisał, to mu wszystkie drzwi i okna powybijali i pałac jego zburzyć chciano, i dlatego Szczęsny Potocki i Branieki z całą hordą swoją z Warszawy uciekli, gdzie też, jak odrodnych synów ojczyzny, osądzili, ich portrety na szubienicy wisiały, choć w prawdzie samej zdałoby się, aby ich samych powieszono, lecz nie portrety. Więc to odtąd wynikło to wszystko początkowe złe pomiędzy Polakami odsrodnymi, którzy myśleli o zgubie Polski i o rozbiorze kraju naszego.
Szczęsny Potocki, Branicki i inni starali się u najjaśniejszej imperatorowej uzyskać pomoc wojskową na wywrócenie tej świętej konstytucji, a Suchorzewski, poseł, i Ignacy Potocki starali się u króla pruskiego pozyskać dla nas pomoc, lecz to próżno było, ponieważ król pruski wcale co innego myślał, a co innego czynił, bo na Wielkim Sejmie przez posła swego kazał sypać talary dla Polaków pod tytułem, że chce być polskim aliantem, dając mam w pomoc przeciwko Rosjanom 60 000 swego wojska i sto tysięcy broni, a tymczasem zniósł się z dworem austriackim i moskiewskim, że znalazł porę świętą rozbioru kraju polskiego. A gdy tam uzyskał jednomyślność dla siebie, zaraz się śmiało domagał od Polaków, aby mu odstąpiono całą Wielkopolskę, Gdańsk i Toruń, aby miał pretekst wkroczyć do Polski pod tytułem, że nam posyła kontyngens przeciwko Moskwie. Lecz to nie była prawda, bo skoro tylko pruskie wojska weszły w te prowincje, tak już dalej z nichwyjśćnie chciały. Więc król i sejmujące stany widząc to, że już byli zdradzeni, zaczęli się zatrudniać samą wojskowością, wojennymi przygotowaniami, dopiero armaty dzień i noc lać, amunicją robić, ale to było wszystko nadaremnie, bo już nierychło było, juz Prusacy byli w Poznaniu i już moskiewskie wojska wkraczały do Polski. Król chcąc się pozbyć tego sejmu starał się tylko uzyskać od sejmujących stanów władzę, wyjednać skarb i władzę nad całym wojskiem, a skoro ją tylko uzyskał, tak zaraz sejm cały zakończył, a że jeszcze posłowie się nie rozjechali, więc król, będąc wielowładny, wydał ordynanse, aby maszerowali naprzeciw Moskalom. O mój Boże, jakaż to zrobiła się w narodzie wielka energia, jakież to wielkie brzmienie w całym pospólstwie się znalazło, gdy pospolite ruszenie przez sejm nakazane było przeciwko Prusakom i Moskwie! Zaraz w samej Warszawie sprzysięgło się czterdzieści tysięcy narodu pójść w pomoc królowi.
Ja sam dodawałem ludowi wielkiej ochoty, chodząc po mieście, okazując, jak ma być każdy uzbrojonym do wojny, tak że zaraz ruszyłem dla przykładu z wojskiem do obozu, gdzie nam bardzo wiele co godzina obywateli przybywało i rozkładaliśmy sobie oddzielny obóz. Król dnia trzeciego sam przybył z całym ekwipażem do obozu, a odbywszy przez trzy dni ze swoją gwardią i artylerią rewią, ruszyło wojsko na granicę ku Moskwie, a nam rozkazał król, abyśmy się powrócili do Warszawy. Jednak dziękował nam za naszą gorliwość mówiąc do nas to, że się mu zdamy w samej Warszawie. Więc musieli go usłuchać aleśmy z płaczem powracali do domów naszych i zaraz zaczęliśmy źle trzymać o królu naszym, lubośmy to widzieli sami na oczy nasze, że kiedy król zaprzysięgał w dniu 3 maja konstytucją, to podczas samej przysięgi w kościele Św. Krzyża tak wielka burza powstała, iż rozumieliśmy to, że nas kościół cały zawali, że my i król wraz tam padniem ofiarą. Więc tę jego przysięgę zatrzymali i ta burza nie dłużej trwała jak przez pół godziny, dopóki król przysięgi nie skończył. A przed i po przysiędze była spokojność i wiatr ustał, ale w całej Warszawie bardzo wiele szkody narobiło, wiele okien powyrywało, doniczki z kwiatami wszystkie z okien pozrzucało, a co z dachami się działo, (kiedy dachówki jak grad spadały, także i przy założeniu kościoła przy Łazienkach. Te wszystkie widoki dały nam się poznać, że z naszej konstytucji nic tnie będzie. I co się też tak stało.OPIS O ODBYTEJ KAMPANII Z ROSJANAMI
Gdy się taż pierwsza kampania z Rosjanami rozpoczynała, wtenczas warto było wielkiego śmiechu, że król wydał książeczkę pod tytułem Lepiej piórem jak orężem wojnę toczyć z nieprzyjacielem . Wtenczas wszyscy obywatele poznali wielką słabość króla naszego, że on nigdy tnie miał intencji bić się za ojczyznę naszą, którą on sam tylko ją w Europie splamił, a to przez rozbiór kraju tak pięknego. W tym to mówię czasie wszystek lud zaczął utyskiwać, gdy król, zamiast wydawać ordynanse do bicia się z Rosjanami, którzy się tłoczyli do kraju, to król wydawał kontraodynanse do cofania się mazad. Widząc to nasi jenerałowie strasznie zaczęli sobie używniać, gdyż ich bardzo wstyd było, że bez bicia trzeba było przed nieprzyjacielem cofać się.
Ale jenerał Kościuszko, przybywszy z Ameryki na obronę naszej ojczyzny, dostał od króla jedną dywizją wojska naszego, składającą się z ośmiu tysięcy żołnierzy. Uczyniwszy konferencją ze swymi oficerami, zrobił zasadzkę przeciwko maszerującym Moskalom, których prowadził Szczęsny Potocki, hetman Branicki, Załuski, poseł kaliski nazwiskiem Suchorzewski, pod dowództwem jenerała moskiewskiego Kachowskiego i jenerała Palembacha, którzy prowadzili z sobą sto tysięcy wojska rosyjskiego. Gdy więc janerał Palemkach z pierwszą swoją dywizją, czyli korpusem, nadchodził, a bynajmniej się tego nie spodziewając, żeby miało przyjść do stoczenia batalii, gdyż kontraordynanse odbierali Polacy – cofać się, a nie bić z Moskalami. Podtenczas, dowiedziawszy się Tadeusz Kościuszko o takowym kontraardynansie, że już był od króla przesłany księciu Józefowi, który go co moment wojsku miał ogłosić, Tadeusz Kościuszko nie czekał tego ogłoszenia, uderzył na Palembacha i zniósł jego korpus. 22 tysięcy na placu wojska padło moskiewskiego, gdzie Kościuszko na drugi dzień rozkazał swoim żołnierzom pozdejmować krzyże, a z Palembacha i innych ordery, i zapakował w pudełko, i przez kuriera przysłał królowi do Warszawy, rozumiejąc to, iż król za największy prezent od niego przyjąć raczy. Aż się tu omylił poczciwy Kościuszko, ponieważ tym prezentem króla nie ukontentował, ale… i owszem, król jegomość aż płakał, żałując tak wielkiej straty moskiewskiej, a my w Warszawie, skoirośmy się dowiedzieli, ażeśmy do góry z radości skakali, a przy tym jeszcze za jego Kościuszki zdrowie wiwaty spijali. Król jegomość tak mocno na Kościuszkę był rozgniewany, że mu zamiast nadgrody dał dymisją, aby tak grubo z Moskalami nie żartował.
Kościuszko, odebrawszy swoją dymisją, swoich żołnierzy dobrze utraktował i szczęśliwie do Hamburga sam wyjechał. Ta batalia była stoczoną pod Dubienką, gdzie sławny Palembach poległ, i tam jest do dziś dnia kolos na pamiątkę jego wystawiony. Reszta wojska polskiego przeszło z tej strony Warszawy i rozlokowało się po różnych wioskach i małych miasteczkach, a wojska moskiewskie stanęły obozem pod Pragą i stały tam przez cafe półtora miesiąca, a przez ten czas król wydał uniwersały na sejm, wzywając posłów dawnych do Grodna.
I tak się zakończyła kampania po Wielkim Sejmie, która więcej nagany aniżeli pochwały warta była. Król powiedział to, że lepiej piórem aniżeli orężem wojnę toczyć, a ja zaś powiadam, że lepiej jest orężem wojnę toczyć aniżeli piórem.
Ponieważ nasi dawni monarchowie orężem zwyciężali i kraje sobie rozszerzali, sława Polaków dawniej wielka była, a za Poniatowskiego całkiem zginęła. Niepróżno chłopy wielkopolskie zaraz po koronacji nazwali Poniatowskiego, że Poniatowski jest to koniec Polski, i tak się w samej rzeczy stało. Nie wiedział ten monarcha, nad jakim on narodem panuje, a to był naród bitny i ambitny, którego teraz wiele inne potencje doświadczyły, a nawet gdyby i sam Poniatowski zmartwychwstał, uręczam to, iżby i sam powiedział, że nie wiedziałem, nad czym sam panowałem.
Nie mogę ja tu przebaczyć tak wielkiego błędu panu marszałkowi sejmowemu Małachowskiemu i księciu Sapieże, marszałkowi litewskiemu, że się dali uwieść królowi Poniatowskiemu, wiedząc doskonale o tym, że Poniatowski z łaski moskiewskiej królem został i że król… przez samą wdzięczność ku Moskwie bić się z nimi nie będzie. Ale skoro oddali królowi pod władzę jego skarb i wojsko, a widzieli to, iż król chybia i bić się z Moskwą nie chce, potrzeba było zaraz obiema marszałkom sejm zwołać, skarb i wojsko odebrać, a samym do obozu ruszyć i kontynuować tęż kampanią, gdzie cały naród podtenczas żądał wojmy, gdzie energia wielka trwała i motana by było wojnę Wygrać i kraje swoje odebrać. Ale to wszystko było na zgubę większą narodowi, cośmy w krótkim czasie bardzo lepiej doświadczyli tego.
Pierwsza klasa szlachty, jako magnaty, zwykli drugą i trzecią klasę przedawać, nie rozumiejąc tego, że każdy człowiek jednakowo od Boga stworzony i każdy powinien mieć jedno prawo i wolność dla siebie, a wszakże dotąd jeszcze nie masz praktyki, aby druga lub trzecia klasa ludu zdradziła pierwszą, tylko zawsze pierwsi zdradzać zwykli, jak to w samej rzeczy do dziś dnia widzimy. Małe klasy wygrywają, a wielkiej, czyli pierwszej, sławę przypisują. Z małej klasy mało ukradnie, zaraz go powieszą, z (pierwszej klasy wiele kradnie, za to dostanie order. Ale gdybyśmy podpadali pod jedno prawo i jednakowo byli sądzeni, zapewne nie byłoby w Polszcze zdrajców ojczyzny, gdyby za wykroczeniem bądź kogo chcąc zaraz rząd śmiercią karać kazał. Każdy by się lękał. Wszakże Szczęsnego Potockiego portret powiesili, a on sprowadził sto tysięcy wojska ruskiego i przymusił króla do złożenia korony, a gdyby on nie w portrecie był powieszony, tylko żywy, nie byłoby to złe tak dalece się rozciągnęło, o czym ja dalej napisać chcę, co się działo na sejmie grodzieńskim, gdyż tam był koniec egzystencji naszej w Europie,OPIS O SEJMIE GRODZIEŃSKIM
Nie mogę tu zapomnieć tego, jak dobrze myślący Polacy radzili królowi, aby pod żadnym pretekstem nie zezwolił na sejm być miany w Grodnie, i przewidowaliśmy i dla króla, i całego narodu największe nieszczęście, które my jak w lustrze one widzieli. Posyłaliśmy do króla różne delegacje z prośbą, aby z Warszawy nie wyjeżdżał, ale to wszystko wcale nic nie pomogło, na ostatek żądaliśmy tego, aby się ten sejm odprawił w Warszawie, ale i na to król nie pozwolił. A gdyśmy sami poniarkowali, że to król chce zguby naszej, więc wtenczas odstąpiliśmy i daliśmy mu na jego własne żądanie, aby się spełniła reszta rozszarpania Królestwa Polskiego.
Gdy dworzanie jego upakowali wszystkie ekwipaże, magistrat i wszystkie cechy wyszli z chorągwiami, z płaczem żegnali się z królem, któregośmy aż za Pragę wyprowadziliśmy , a konwój był dla króla bardzo wielki, połowę z wojska polskiego złożony, a połowa z Moskali do tej asystencji, która nam, obywatelom, bardzo niemiłą była. Gdy król czwartego dnia zbliżał się do Grodna, przy wielkim brzmieniu i z ręcznej broni, i huku armat, także całe miasto wystąpiło na przyjęcie Najjaśniejszego Pana, wieczorem miasto luminowane było, na drugi dzień król jegomość zasiadł na tronie, a książę Repnin, pełnomocnik od imperatorowej, oddał plikę papierów królowi. Te to opisy nie były w guście królowi: i tak najpierwej rozwiązali tę naszą świętą konstytucją, która była tkniętą wolnością naszą, potem żołnierzom kazano odjąć od boku srebrne medale, co to bardzo rozróżniło* wojsko nasze, a potem przystąpili do układania konstytucji, nad którą kilka tygodni myśleli, jakby dogodzić narodowi mieli, bojąc się tego, aby się nie zrobiła wielka burza, ponieważ wszystek lud aż drżał, nie mogąc patrzyć na takie bezprawia, jakie się podówczas działy. Każdy obywatel chodził zamedytowany i każdy gadał: „To co to z nami dalej będzie?” Takie to podówczas smutne widoki były.
Na tym sejmie jakie tylko projekta podawał książę Repnin w imieniu swej monarchini, takie przyjęte być musiały, bo skoro tylko poseł który prezentu od Igelströma lub księcia Repnina przyjąć nie chciał, tak zaraz mu grożono kibitką i w samej rzeczy że posła pana Mikorskiego wzięto w kibitkę i kilka dni po lasach i polach wożono, a potem go zawieźli tam, skąd on posłem obranym został. Także się toż samo stało panu posłowi Skarżyńskiemiu i wielu innym dobrze myślącym posłom, którzy nie dali się dać uwieść żadnym prezentem i podpisać ani zezwolić nie chcieli.
Ci wspaniali posłowie woleli się ryzykować na wszystkie przypadki aniżeli zhańbić imię swoje i imię dobrego Polaka, gdyż zawsze na sumieniu swoim nie byliby spokojni, mając zawsze dla siebie wyrzuty. Tak to jest. Mało było tak szlachetnych i dobrze myślących posłów, bo gdyby się wszyscy jednomyślnie byli z sobą trzymali, zapewne Moskwa nie byłaby w stanie dokazać tego, czego dokazała, gdyż potrzeba było przemoc przemocą odpierać, a Moskale, widząc to, że im bardzo oporem idzie, wzięli się na inny sposób. Rozkazał książę Repnin, aby każdemu posłowi przystawiono dubeltowe warty, że skoro tylko który poseł przyszedł po sesji do swej stancji, już ż niej wypuszczonym nie został, a to dlatego, aby z sobą konferencji nie układali, i takowe gwałty coraz większe się wszczynały, tak dalece, żeby się król był odrzekł i dopiero sobie wspomniał na życzenie obywateli warszawskich, że mu radzili, aby na sejm w Grodnie nie pozwalał, ponieważby tych gwałtów nie było, jakie się tam działy.KONKLUZJA O SEJMIE GRODZIEŃSKIM
Gdy konstytucja dla narodu ustanowiona i podpisana została, tak zaraz książę Repnin podał królowi nowy pakiet papierów od swojej monarchini, które mu bardzo gorzkie były, bo skoro je król przeczytał, tak zaraz się z tromu równymi nogami zerwał mówiąc te słowa, że: „Zanadto żąda po mnie monarchini, żeby kraje moje miały być rozszarpane i korona moja miała być złożona. Oto, gdybym nie miał więcej ziemi jak ten kapelusz, co ja noszę na głowie, co bym mógł stanąć na ziemi nogami swymi, to królem będę! W tym zaraz książę Repnin rozkazał otoczyć cały zamek wojsku swemu z armatami i dotąd żadnego sejmującego nie wypuścić aż dopóty, dopóki król korony nie złoży i kraj na rozbiór nie podpiszą. Ta sesja całe trzy dni i trzy noce trwała i przyszło do tego, że i król, i senatorowie, i posłowie podpisali. Dalej nakazał książę Repnin, aby wojsko nasze było zwinięte, więc i to podpisali, i tak się zakończył sejm grodzieński, który nam do dziś dnia jest najbardziej pamiętny. Król to tylko sobie u tych trzech dworów wyrobił pensją, którą aż do samej śmierci pobierał. Posłowie zaś z Grodna po tym sejmie jak z kozy uciekali, ani się żaden nie obejrzał na Grodno, a gdy każdy stanął w swym powiecie, zdając sprawę, aby ją ludowi zdano, co zrobili na tym sejmie, co gdy każdy swemu powiatowi zdał, zaraz nastąpił wszystkiego ludu płacz i wielkie na króla narzekanie i dopiero odtąd każdy obywatel rozmyślał o wybiciu się z niewoli.OPIS O WOJSKU POLSKIM W GRODNIE BĘDĄCYM PRZY SEJMIE
Jeżeli kiedy nie okazał energii hetman Ożarowski, to ją w Grodnie okazać był powinien, wtenczas kiedy wojska moskiewskie otoczyli zamek z armatami, króla i wszystkie sejmujące stany. To natenczas powinien był okazać swoją sztukę wojenną nieprzyjaciołom naszym, mając wojska w Grodnie około 20 000, które aż drżało przeciwko Moskalom, a nawet sami jenerałowie, którzy mu o to sami mówili, że to dla Polaków jest z wielką hańbą, aby nieprzyjaciel mógł zmuszać króla do złożenia korony i rozbioru kraju, dlatego lepiej nam być w gruzach zagrzebanymi aniżeli bez wystrzału oddać im korony i patrzeć obojętnym okiem. A wszakże i wojska nasze mają być zwinięte. Lepiej by było umrzeć z honorem aniżeli wychodzić z wielką hańbą. Hetman Ożarowski odpowiedział, że król tego mieć nie chce, aby mieli Moskale jakikolwiek pretekst do prędszego rozbioru… kraju, więc wszyscy jenerałowie widząc, że już nie masz co robić, każdy tylko myślał o sobie i patrzył, jaki to koniec będzie.POWRÓT KRÓLA DO WARSZAWY PO SEJMIE GRODZIEŃSKIM
Gdy król ukończył ten haniebny sejm, rozkazał jak najprędzej marszałkowi dworu, aby jak najprędzej ekwipaże ruszyły do Warszawy. Także i sam z resztą posłami ruszył przy bardzo wielu wojska polskiego i moskiewskiego. My zaś, obywatele, widzieliśmy króla , któregośmy tak smutnego jeszcze nie widzieli, a przez to samo dał nam poznać, że on jest nieszczęśliwy. Jedni obywatele wołali: „Wiwat!”, a drudzy wołali: „Bieda!”, więc takie to było przyjęcie króla naszego.
Obywatele ani luminacji jemu nie palili, w czym król zaraz poznał wielkie nieukontentowanie obywateli, ale cóż, kiedy nas ukontentować niczym nie mógł! Obywatele każdy uszy swe opuścił i już myślał o sobie, jakby resztę dni życia swego dokończył. Ambasador rosyjski miał więcej władzy jak sam król, gdy bez niego król nic władać nie mógł. Po upłynionyoh dwóch miesiącach rozkazał król wojskom wymaszerować do Litwy, a wojska nasze rozkazano po trosze rozpuszczać i tym dawano paszporta do domów swoich. Ale skoro tylko wychodzili za rogatki, tak ich zaraz Moskale łapali i do pułków swoich oddawali. My, obywatele, dowiedziawszy się o tym braniu, zaraz zaczęliśmy ich przyjmować za parobków pod tytułem chędożenia kamienic, bośmy się tego bardzo spodziewali, że oni nam będą potrzebni. Ja podtenczas byłem już drugi raz w magistracie radnym i miałem bardzo wielki wpływ do wszystkich obywateli, i byłem od nich kochanym, więc dla mojej prośby każdy obywatel po dwóch i po trzech żołnierzy skrycie utrzymywał – choć nam nie byli potrzebnymi – aby się w ręce Moskalom nie dostawali, bośmy zawsze myśleli, że tak to nie będzie.OPISANIE JEDNEGO BALU W RADZIWIŁŁOWSKIM PAŁACU
Mogę tu śmiało powiedzieć, iż żadna rzecz nie dzieje się bez przeznaczenia Najwyższej Istncści. Widać, że to było na mnie takie przeznaczenie, o czym ja bynajmniej nie myślałem, co się ze mną stanie lub też stać może. Gdy zaraz, bardzo w krótkim czasie po sejmie grodzieńskim panowie jenerałowie dawali bal dla swoich, oficerów pod tytułem, jakoby się z sobą żegnali, ponieważ pułki zwijać miano, dlatego ten bal dawany był, gdzie bardzo wielka liczba osób się znajdowała, ja zaś siedząc u siebie w domu nie spodziewałem się tego, aby mnie proszono na ten bal, gdzie jenerał Działyński, nie znając mnie, przysłał do mnie swego adiutanta prosząc na ten bal. Ja tego odmówić nie mogłem, ponieważ starałem się mieć jak najwięcej przyjaciół; zaraz pojechałem, a wszedłszy do sali, zaraz mnie wielu ucałowało, i to z jak najżywszym ukontentowaniem, co mnie niemało ucieszyło. Ale gdyśmy zjedli i wypili, wtenczas dopierom się domyślał, gdy zdrowie moje oddzielnie pili, mówiąc te słowa do mnie: „Niech żyje ten, który nam drogę otworzy do Warszawy!“ Więc od tego momentu dorozumiałem się tego, co oni myślą i jaki to był ich zamiar. A choć tego żaden mnie nic nie mówił, a potem tylko sami jenerałowie zeszli się do jednego pokoju i tam się zamknęli i mieli z sobą konferencją dosyć długo, a gdy skończyli swoje naradzenie, zaraz poprosili manie pomiędzy siebie, mówiąc do mnie te słowa: „Szanowny obywatelu, wiadomo ci jest bardzo dobrze o tym, co się stało na sejmie grodzieńskimi, że nasza ojczyzna nie egzystuje w Europie, a my zostaliśmy tylko w niej sieroty, bo nas zaprzedali trzema potencjom. I cóż ty na to powiesz?“ Odpowiedziałem im: „To weźmy się do oręża, a bądźmy jednomyślni, a zaręczam, iż zwyciężemy i egzystować będziemy w całej Europie!“
Tymi słowami tak dalece ich rozrzewniłem, że oni sobie zapłakali, a potem mnie powiedziano te słowa: „Obywatelu! oto my teraz jesteśmy podobni onym apostołom, którzy Jezusa stracili, tak my zaraz się rozjeżdżamy po wszystkich prowincjach i będziem opowiadać niewdzięczność tych, którzy ściągnęli rękę swą na rozbiór kraju. Ty zaś pamiętaj na to, abyś należał do osób tych, którzy albo w gruzach zagrzebani będą, albo wieczną sławą pokryci będą.“ A dawszy sobie ręce i wzajemne ucałowanie, zaraz każdy z nich udał się do swego pojazdu i rozjeżdżali się każdy w swoją stronę. I tak jenerał Działyński pojechał swą wiarę opowiadać na Podoł i Wołyń, gdzie się rząd rosyjski o nim dowiedział i był od nich schwytany, i do Kamczatki zawieziony, i osadzony został, a tu w Warszawie zaraz szpiegowie odtąd ustanowieni byli.
Jenerał Madaliński pojechał do miasteczka Różanny, do swojej brygady, i tam oczekiwał na zwijanie brygady swojej, co też w bardzo krótkim czasie przymaszerowali Moskale na rozbrojenie jego. Ale Madaliński był bardzo determinowany, wprzódy kazał wystąpić swojej brygadzie i każdego żołnierza osobiście się wypytował: „Co chcesz: czyli żebyś był rozbrojonym, czyli abyś z honorem zginął lub też żebyś był szczęśliwy, gdy żyć będziesz?“ Tu wszyscy żołnierze krzyknęli te słowa, że: „Wolemy do jednego wyginąć, aniżeli my mamy być rozbrojonymi.“ I zaraz na wierność swemu jenerałowi przysięgę wykonali. A skończywszy Madaliński ze swymi żołnierzami zaraz rozdał im ostre ładunki. Z całym ekwdpażem wystąpił tak jak do boju czyli do marszu. Moskale, gdy wystąpili z propozycją królewską księcia Repnina, aby cała brygada broń złożyła, tak zaraz, niby czyniąc wolę Najjaśniejszego Pana, proponował to żołnierzom swoim, a żołnierze jak krzykną to, że: „Wolemy co do jednego wyginąć aniżeli dać się dyzarmować“, i tak zaraz obrócili swoją broń do ataku – a Madaliński dobywszy z pochwy swój pałasz obrócił się twarzą do Moskali i pałaszem przed nimi przesalutował, a potem obróciwszy się twarzą do swoich żołnierzy zakomenderował ich na Moskali i przez środek z nimi maszerował. Ale Moskale, jak z początku powolnie z nimi poczynali, tak potem zastępowali Polakom, nie dając im dalej pójść. Ale Polacy, stanąwszy do nich frontem, jak urzną ognia, zaraz kilkadziesiąt Moskali padło. Jak poprawią drugi i trzeci raz, talk Moskale w nogi, a nasi gonili a kłuli tak, że ich mało co zostało. W tym Madaliński, mając niedaleko do granic pruskich, ale polskich, tam zaczął grasować, Prusaków bić, kasy pruskie zabierać i tak szczęśliwie przerżnął się aż do Krakowa, gdzie się tam złączył z jenerałem Wodzickim i Grochowskim, a tak już był daleko śmielszym i tam zaczęli się uzbrajać, oczekując na to, co się z nami dalej dziać będzie.OPISANIE KRAKOWSKIEGO POWSTANIA PRZEZ TADEUSZA KOŚCIUSZKĘ
Tadeusz Kościuszko po odbytej swojej kampanii wyjechał z Warszawy, a nikomu się nie zwierzył, gdzieby się mógł osiąść, którego nam bardzo była wielka potrzeba, ponieważ żaden z jenerałów nie miał tyle zaufania, co on miał, przez tę batalią, którą on stoczył pod Dubienką. A zatem w potrzebie tak gwałtownej uczyniliśmy składkę pomiędzy sobą pięć tysięcy dukatów i wyprawiliśmy w podróż szukać Kościuszkę jenerała Jelskiego, tego to wspaniałego męża i patriotę, który tak dobrze był myślącym jak i my, dawszy mu w ręce pięć tysięcy dukatów na sprowadzenie Kościuszki nam do kraju, a razem posłaliśmy na piśmie mu nasze zaufanie, aby on był pewny tego, że go nigdy nie odstąpiemy, chyba że wszyscy, aż do jednego, wyginiemy. A gdy ten jenerał wyjechał szukać za granicę Kościuszki, my zaś tymczasem robiliśmy swoje dalsze przygotowania, nie ustając w swoim przedsięwzięciu.
W Krakowie będąc jenerał Madaliński, Wodzicki i Grochowski czynili tam swoje skrycie przygotowanie, ponieważ w samym Krakowie stał garnizon znaczny Moskali, i dwa razy przewyższający siły nasze polskie. Ale się już tylko gotowało pomiędzy Moskalami i Polakami, a to dlatego, że się jenerał Madaliński zdyzarmować nie dał, więc Moskali coraz więcej w sukurs do Krakowa przybywało. Ale też i nasi po wsiach parobczaków werbowali i co prędzej ich w mundury poubierali a nieustannie manewra… swoje robili, chcąc być zawsze pogotowiu, na wszelkie przypadki i okazując Moskalom to, że ich się nie boją. Ale też i nasze Polaczki, gdzie były po bliskości małe komendki, zaczęli się ściągać pod Kraków, choć to dla nich było z wielką trudnością i ryzyką, gdzie już były w pogotowiu do marszu wojska pruskie i moskiewskie na zdyzarmowanie reszty wojska naszego. A naszym obywatelom krakowskim nie można się było zwierzyć, ponieważ żołnierze po kwaterach stali, ale jednak sami zaczęli się domyślać, bo tak polscy, jako i moskiewscy żołnierze po kwaterach zaczęli szemrać, że pewno wojna być musi. A kiedy już wojska pruskie były o mil 18 od Krakowa, właśnie też ma samą porę jenerał Jelski przybywa z Kościuszką do Krakowa, gdzie tam uczyniwszy pomiędzy jenerałami konferencją taką, kto ma być z nich dowódcą pierwszym, ponieważ nad Kościuszkę inni jenerałowie byli starszymi, ale wszyscy zgodnie ustąpili pierwszeństwa swego Kościuszce i jemu zaraz na posłuszeństwo wszelkich rozkazów jego przysięgę na wierność wykonali. I odtąd zaraz myśleli o tym, jakby tylko jak najprędzej rozpocząć. Ale im najbardziej przeszkadzali Moskale, którzy po kwaterach stali, więc zmyślili dla Moskali fałszywy ordynans, aby oni natychmiast z Krakowa w pole wymaszerowali. Ta sztuka bardzo się Polakom udała dobrze i Moskale, dostawszy przez kuriera w imieniu swego komenderującego wojskiem ich, zaraz natychmiast wymaszerowali z miasta, a Polacy zaraz miasto zamknęli.
Poszedłszy Kościuszko do kościoła, tam wysłuchawszy mszy świętej ze wszystkimi jenerałami, rozkazał sobie poświęcić swój pałasz, aby zamiary jego Bóg błogosławił, a potem wziąwszy pałasz swój w ręce przysięgę wykonał przed wszystkimi tam będącymi jenerałami i oficerami, a tak, zalawszy się łzami, serdecznie zawołał tymi słowy do Boga:
„Boże potężny! Ty to sam widzisz niewinność naszą, pobłogosławże orężom i zamiarom naszym, boć sam widzisz nasze udręczenia jakie cierpiemy od nieprzyjaciół, zlituj się nad nami, boć w Imię Twoje zaczynamy wojnę naszą, i racz przebaczyć wszystkim zbrodni nasze, i oracz nam dać mężne serca do walczenia z nieprzyjaciółmi tymi, którzy nas niesprawiedliwie rozszarpali. Pobłogosław, potężny Boże, umysły i serca wszystkich Polaków i złącz nas do jedności myślenia z sobą. Ty to dajesz wszystkim monarchiom zwycięstwo, dajże i nam, o co Cię ze łzami prosimy.“
A w tym ksiądz błogosławił Sanktyssymą, a potem zaraz akt powstania zapisali i wszyscy się jenerałowie podpisali, a przez ten czas nową pieśń zaczęli śpiewać tę: „Do Ciebie, Panie, znosiem nasze modły“ etc, a po podpisaniu aktu zaraz Te Deum nastąpiło i wojska nasze ruszyli za miasto, postępując za Moskalami. I Kościuszka ruszył do obozu, a nazajutrz uderzył na obóz nieprzyjacielski i onych pobił, i plac otrzymał.
To był pierwszy początek rozpoczęcia Kościuszki, tego to walecznego męża, który dał piękny przykład królowi, jak się bije za straconą ojczyznę, którą on niesłusznie utracił. Ta pierwsza potyczka z Moskalami tak wielkie zrobiła na obywatelach wrażenie, że każdy myślał, jakby najprędzej dać pomoc Kościuszce do zwycięstwa jego. Zaraz się poczęli obywatele wiązać do szczerej obrony i dawać przykład, rozumiejąc to, że wielcy magnaci będą się łączyć z nami. Aż my się wcale na tym omylili, ponieważ żaden magnat ani się nie ruszył do boju, ale tylko jak wilcy z boku się patrzali, czyli już nie masz co przedawać z odbitego kraju albo czyli nie masz już kim rządzić. Ale wystąpić do boju – to nikogo nie było. Taka to jest pierwsza klasa ludu, którą gdyby w mojej mocy było, to bym sobie miał za największy skrupuł przypuścić do jakiegokolwiek urzędowania, jak tylko tego, który sobie sławę przez oręż zasłuży. Oto niech wezmą przykład z chłopów, których oni za poddanych mają, że więcej czują w sercach swych jak oni.OPISANIE TRZECH CHŁOPKÓW KRAKOWSKICH
Nie mogę tu nigdy zapomnieć, jak się znalazło trzech czułych parobków, którzy w sercach swych pokazali, jacy są w tej klasie ludu patrioci. Jakim był pierwszy parobek Bartosz jeden, drugi Gwieździcki, a trzeci Chłopicki, którzy, służąc u panów swoich, zmówili się z sobą, jakby dać pomoc Kościuszce. Ale radząc, co by mieli czynić, kiedy broni nie mają, ale Bartos powiada im te słowa: „Mili bracia, coz myślita, alboz to nasi nieprzyjaciele nie mają broni, alboz to i my nie mamy cepów i kosów, alboz to Kościuszka z naszego przybycia nie będzie kontent, a jeszcze kiedy okażemy przed nim naszą broń!“
Gwieździcki odpowiada Bartosowi: „Dobrze mówisz, miły bracie, trzeba pójść za nimi. Ale jakżeż to będzie, kiedyż nas jest mało?“
Chłopicki odpowiada: „Oto, bracia, rozejdźcie się po tych wioskach i porusmy braci, a bądźcie pewni, iż ci pójdą ratować siwych braci.“
I tak się szczęśliwie po wioskach rozeszli, gdzie przez tydzień jeden zebrało się chłopków z okładem 400, a osadziwszy swoje kosy na drążkach wprost, zrobił się oręż obosieczny i bardzo straszny. Drudzy kazali sobie żelaza porobić na piki i one powsadzali na długie drążki, aby mogli z daleka dobrze kłuć, a tak podzielili się na trzy dywizje. Bartos wziął jedną część, a Gwieździcki drugą część, a trzecią wziął Chłopicki, a nabrawszy sobie w torby żywności, ruszyli szczęśliwie do lasu i lasami szli tak daleko, że zaszli w tył Moskalom, gdzie Kościuszko podtenczas miał drugą potyczkę z Moskalami. Gdy się kanonada wielka rozpoczęła, natenczas ci trzej chłopki zakomenderowali do boju, i to w tak potrzebny czas, gdzie już zginęło dwóch jeinerałów, jeden Wodzicki, a drugi Grochowski, i już przemoc brali nad naszymi Moskale i Prusacy. Ale chłopki jak uderzyli z tyłu, jak wzięli kosami i pikami siec, kłuć, tak Moskale i Prusacy nie wiedzieli tego, co się z nimi stało, a Bartos, Gwieździcki i Chłopicki wzdęli się do zdobyczy armat, biorąc ziemię w czapki swoje, zasypywali zapały u armat, aby strzelać nie mogli, a kanonierów prawie wszystkich kosami wysiekli, i tak szczęśliwie zwycięstwo obróciło się na naszą stronę, i tak szczęśliwie złączyli się z Kościuszką, sprowadziwszy mu od nieprzyjaciela armat.OPIS UKONTENTOWANIA KOŚCIUSZKI Z PRZYBYCIA TRZECH CHŁOPKÓW
Gdy się kanonada zakończyła i nieprzyjaciele w tył cofnęli się przeszło o milę jedną, a Kościuszka objeżdżał plac pobojowiska swego, znalazł swego wojska wiele pobitego i dwóch swoich wiernych jenerałów, Wodzickiego i Grochowskiego. Gdzie począł serdecznie nad nimi płakać, iż utracił wiernych dwóch obrońców swojej ojczyzny i pomocników swoich, potem zatrudnił się ich pogrzebem, a rannych kazał poopatrywać i do Krakowa onych poodsyłać. Nie upadł tam żaden magnat, gdyż go tam nie było, ale tylko druga i trzecia klasa ludu, na których się moinarchowie fundują. Ci to są prawdziwie obrońcami swojej ojczyzny.
A gdy Kościuszka i żołnierze jego sobie po pracy tak wielkiej odpoczęli, zaraz wyjechał wizytować ich, chcąc im ducha energii dodać i dowiedzieć się, jak wiele mu żołnierzy zginęło „ ponieważ wtenczas potrzeba było żołnierzy menażować, bo ich mało, bo ich więcej ginęło, jak ich przybywało. W tym Kościuszka, gdy na chłopków najechał uszykowanych w szwadronie, z kosami i z pikami, i armat kilka mających, zadziwił się nad nimi mówiąc do nich te słowa: „Kochane dzieci moje, i któż to was namówił albo kto was tu na obronę moją przysłał?”
A w tym wystąpili z rzędu Bartos, Gwieździcki i Chłopicki, odpowiadają mu te słowa: „Panie, a któż nas miał namawiać albo nas przysyłać, albośmy to nie ludzie, alboż to nie są bracią naszą ci, którzy dla naszej ziemi giną? Potrzeba iść za nimi i bronić swojej matki-ojczyzny, więc racz przyjąć, panie, z nas samych ofiarę, którąć ci się w usługi oddajemy, a my ci za to będziemy bardzo wiernymi i z placu nigdy nie ustąpiemy, ale będziewa się jak lwy bić.“
Kościuszka, lubo był bardzo smutny po tak wielkiej stracie dwóch jenerałów, jednak bardzo był ukontentowany i tych trzech chłopków zaraz ucałował, a kazawszy swoim adiutantom od boku odpasać szarfów trzy, i ich sam w nie opasał, mówiąc do nich te słowa: „Wiedzcież o tym, moje dzieci, że wy jesteście za wasze męstwo oficerami, i tak każdy za męstwo swoje będzie nagrodę odbierać, i do tego nie będziecie już więcej swoim panom poddanymi, odtąd będziecie się nazywać – krakowskie powstanie, a jak nam da Pan Bóg zwycięstwo, to was ubiorę w mundury, a teraz dodaję wam oficerów, abyście ich słuchali, a oni was będą uczyli, a wy, trzech nowo obranych oficerów, starajcie się, abyście jak najprędzej musztry się nauczyli, a ja o was pamiętać będę.“
I ruszył od nich dalej, a Bartos i drudzy z nim zaczęli sobie skakać, podkówkę o podkówkę bić i śpiewali sobie to: „Dalej, chłopcy, dalej żywo, otwiera się dla nas żniwo” eto. Tu się kończy tymczasem powstanie krakowskie, a teraz co innego zaczniem.POWSTANIE WARSZAWSKIE
Jeżeli miło być mogło dla czytelnika krakowskie powstanie, tym daleko milsze mu będzie czytać powstanie warszawskie, które było dla nas bardzo trudne do rozpoczęcia, ponieważ w Krakowie robili powstanie sami wojskowi, a tu zaś sami tylko cywilni, gdyż wojskowi mieli na się dwóch nieprzyjacieli: jedni byli swoi nieprzyjaciele, a drudzy Moskale. My byliśmy w tym przekonani, że są Moskale nieprzyjaciółmi naszymi, ale naszych rodaków bardzo było ciężko zgadnąć, który jak i co myśli. A nasi Polacy wydali jenerała Działyńskiego, Stasia Potockiego, Linowskiego, szambelana Węgierskiego i innych wielu oficerów, których nawet ich imion ani nazwisk nie pamiętam. Tak to jest, jak jest cnota w człowieku ukryta, tak też złe, jaszczurcze plemię jest niewynurzone i nieodkryte, czego i ja sam bardzo wiele doświadczałem, że kasjer królewski, nazwiskiem Biernacki, który zabiwszy kilka kuraków, cały się krwią pomazał, a przyszedłszy do mnie, udawał wielki swój patriotyzm, jakoby był największy wojownik, a to był zdrajca, który siedział przez trzy dni w piwnicy, bojąc się sam siebie, aby go kto nie zabił, a czwartego dnia przyszedł do mnie jak rzeźnik pojuszomy. I opowiadał mi, jak to się popisował z nieprzyjacielem, którego ani nawet nie widział, a potem w lat kilka sam się przyznał, że swoim kogutom wielką krzywdę zrobił, iż im łby pourywał i siebie wysmarował. A gdym go się spytał, dlaczego to zrobił, gdyż go nikt nie musi!, on odpowiedział mi, iż to dlatego zarobił, aby go powiesić nie kazałem. Więc uważ tu każdy, jak to wielu ukrytych było zdrajców, których się jak cienia swego strzec potrzeba było, a nawet taki samemu monarsze szczerym być nie może, bo taki rodzaj ludzi fałszywy samego króla i siebie by przedał. Znam ja tu w Warszawie takich paruset, którzy są sami tacy fałszywi patrioci, jak się tu niżej okaże, gdyż teraz przystąpim do czego większego.