- W empik go
Jedność Chrześcijan. Jak współcześnie rozumieć i praktykować ekumenizm - ebook
Jedność Chrześcijan. Jak współcześnie rozumieć i praktykować ekumenizm - ebook
Rozłamy ranią Kościół od jego początków. Chrześcijanie są podzieleni, a ich świadectwo osłabione. Różnorodność zamiast być wspólnym bogactwem staje się przyczyną niezrozumienia, a odkrywaniu prawdy nie towarzyszy miłość.
Tymczasem, Jezus tuż przed śmiercią modlił się do Ojca o jedność swoich uczniów, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał (J 17, 23).To dlatego z inicjatywy i natchnienia Ducha Świętego chrześcijanie różnych wyznań i denominacji od lat podążają drogą ekumenizmu – ku jedności, razem ku pełni poznania i miłości Boga.
Jedność to Boży plan i pragnienie, które na pewno zostaną zrealizowane. Pytanie tylko, czy będziesz tego częścią?
Jeśli nie poznałeś jeszcze drogi jedności, a może zetknąłeś się z ekumenizmem, ale nie wiesz, jak żyć nim na co dzień, to ta książka jest idealnym podręcznikiem na start! Nie czekaj. Świat potrzebuje Twojego świadectwa.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67290-91-3 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Księdzem w Stowarzyszeniu Apostolstwa Katolickiego (pallotyni) zostałem w 1992 roku. Moim ogromnym pragnieniem było, żeby po krótkiej pracy duszpasterskiej zająć się pracą naukową. Przełożeni na szczęście mieli podobne plany wobec mnie. Bardzo zależało mi na tym, by studiować to, co mnie pasjonuje, więc poprosiłem naszego prowincjała, by pozwolił mi zająć się teologią dogmatyczną. Napisałem doktorat o zasadzie hierarchii prawd wiary, czyli z zagadnienia leżącego na przedmieściach ekumenizmu. Tak się złożyło, że recenzentem mojej pracy był ojciec profesor Wacław Hryniewicz, który tuż po obronie zaproponował mi pracę na uniwersytecie, jednak nie w obszarze dogmatyki, ale ekumenizmu.
Ta propozycja była niemałą niespodzianką, bo przyznam, że wtedy ekumenizm szanowałem, ale nie mogę powiedzieć, żebym pałał do niego miłością. Zacząłem się poważnie zastanawiać, a gdy zapytałem o radę mojego promotora, ojca profesora Stanisława Napiórkowskiego, usłyszałem: „Słuchaj, jak proponują, to bierz. A dogmatyką zawsze będziesz się mógł zajmować…”. Przyjąłem więc tę propozycję i pierwsze lata upłynęły mi na poznawaniu ekumenizmu, przyglądaniu się panoramom różnych Kościołów i wspólnot, zgłębianiu historii ruchu ekumenicznego i wnikliwym czytaniu tekstów dialogów teologicznych. Naprawdę wiele musiałem się nauczyć, niemalże zrobić drugą specjalizację, a gdy tak coraz głębiej poznawałem ekumenizm, to z czasem pojawiła się i miłość.
Najpierw była jednak prosta otwartość i podjęcie wyzwania. Do nauki doszło także poznanie praktyczne, czy to na forum ogólnopolskim, czy w archidiecezji lubelskiej, w której mieszkałem. Teoria zaczęła się przenikać z praktyką. Bywałem w wielu kościołach, słuchałem ludzi, poznawałem ich życie, z czasem brałem odpowiedzialność za różne działania, jak choćby bycie przewodniczącym Archidiecezjalnej Rady Ekumenicznej czy współorganizowanie Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan, czy też praca na forum ogólnopolskim związana z Radą ds. Ekumenizmu przy Konferencji Episkopatu Polski czy Polską Radą Ekumeniczną.
Podsumowując, śmiało mogę powiedzieć, że ekumenizm mnie znalazł. Mam więc ogromną nadzieję, że w tej książce choć trochę odnajdzie też Ciebie.
Z serdecznymi pozdrowieniami
ks. Sławomir Pawłowski SACCzym jest ekumenizm?
Gdy słyszę słowo „ekumenizm”, to po pierwsze myślę „Wieczernik” – czyli miejsce, w którym Chrystus modlił się o jedność uczniów, „aby świat uwierzył” (J 17,21). II Sobór Watykański to na nowo odkrywa i stwierdza, że „brak jedności jawnie sprzeciwia się woli Chrystusa, jest zgorszeniem dla świata, a przy tym szkodzi najświętszej sprawie przepowiadania Ewangelii wszelkiemu stworzeniu”.
Po drugie myślę „dialog”, który polega na „wymianie darów”. To sformułowanie podarował nam św. Jan Paweł II w encyklice Ut unum sint, pokazując, że inni chrześcijanie też mają nam coś do powiedzenia i do dania. Papież Franciszek zaś rozwinął tę myśl, stwierdzając: „jeśli rzeczywiście wierzymy w wolne i hojne działanie Ducha, ileż możemy się nauczyć od innych! Nie chodzi tylko o otrzymanie informacji o drugich, by ich lepiej poznać, ale o zebranie tego, co Duch w nich zasiał jako dar również dla nas”.
„Brak jedności jawnie sprzeciwia się woli Chrystusa, jest zgorszeniem dla świata, a przy tym szkodzi najświętszej sprawie przepowiadania Ewangelii wszelkiemu stworzeniu”.
DE 1
Wreszcie po trzecie myślę „niebo”. Tam nie będzie już poszczególnych wyznań. Być może dopiero wtedy chrześcijanie będą w pełni zjednoczeni. To jednak nie zwalnia nas z wysiłków, które trzeba podejmować tu na ziemi. Warto przygotowywać się do stanu niebiańskiego już teraz.
Samo słowo „ekumenizm” pochodzi od greckich słów oikos i menein, czyli „dom” i „przebywać” tworzących razem określenie oikumene, czyli zamieszkały dom. W starożytności był to synonim świata jako domu, ale także tym samym słowem nazywano Cesarstwo Rzymskie, a potem Bizantyjskie. Pewnie niektórzy słyszeli, że o prawosławnym patriarsze Konstantynopola mówi się, że jest ekumeniczny. W ten sposób nazwał siebie biskup tego miasta już w V wieku, ponieważ było ono siedzibą cesarza. Po jakimś czasie przymiotnik „ekumeniczny” zaczęto używać w odniesieniu do całego Kościoła, który w miarę krzewienia się chrześcijaństwa stawał się powszechny, światowy, uniwersalny. Synody lokalne odróżniano od synodów ekumenicznych, czyli powszechnych, które nazywamy soborami. Dopiero w XX wieku słowo „ekumeniczny” zaczęło jednoznacznie kojarzyć się z szukaniem jedności wśród chrześcijan.
Skoro wiemy już, że ekumenizm to jest dążenie do jedności chrześcijan, należy go zatem odróżnić od dialogu międzyreligijnego, który dotyczy relacji pomiędzy wyznawcami różnych religii, np. pomiędzy chrześcijanami a buddystami, hinduistami, muzułmanami, i ma na celu umacnianie pokojowego współistnienia tychże religii. Może także ukazywać rejony wspólnych przekonań, np. w zakresie obrony życia, rodziny, małżeństwa, czy też uwypuklać wspólne wartości.
Dialog międzyreligijny
Od czasu II Soboru Watykańskiego (1962–1965) Kościół katolicki stara się być prekursorem i promotorem dialogu międzyreligijnego. „Wielką kartą” takiego dialogu stał się soborowy dokument – Deklaracja o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich „Nostra aetate”, a teologiczne podstawy i praktyczne formy dialogu międzyreligijnego zostały opisane w wielu posoborowych wypowiedziach Magisterium Kościoła.
Dlaczego Kościół w ogóle się tym zajmuje? Robi to z trzech powodów. Po pierwsze ze względu na Boga Ojca, jedynego Stwórcę świata i każdego człowieka, który na różne sposoby objawia się ludom i narodom. Po drugie ze względu na Jezusa Chrystusa, jedynego Zbawiciela świata i ludzkości, który przez Wcielenie zjednoczył się z każdym człowiekiem. A po trzecie ze względu na Ducha Świętego, który „wieje tam, gdzie chce” (J 3,8) i niejako wypycha wierzących ku światu, pokazując, że Kościół niezmiennie ma charakter powszechny i misyjny.
Celem dialogu międzyreligijnego nie jest oczywiście stworzenie jednej wspólnej religii ludzkości. Nie jest to dialog religii jako systemów wierzeń, ale praca, która z założenia ma służyć budowaniu i promowaniu ogólnoludzkich wartości: prawdy, dobra, piękna, pokoju, sprawiedliwości, solidarności, uwrażliwienia na sacrum. Dialog międzyreligijny nie oznacza tylko rozmów specjalistów o tym, co stanowi istotę każdej religii. Przejawia się też w tak zwanym dialogu życia, czyli w codziennym uczeniu się przez wyznawców różnych religii wyrozumiałości, współczucia i tolerancji w miejscu życia, pracy, nauki. Może też mieć wymiar społeczny, czyli przyjmować różne formy wspólnego zaangażowania w obronę podstawowych praw człowieka (na przykład: prawa do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, prawa do godnego życia, do wolności, do szacunku dla człowieczeństwa i kultury), a także wspólnych działań na płaszczyźnie humanitarnej, ekonomicznej i politycznej, których celem jest wyzwolenie człowieka z wielorakich zniewoleń oraz praca na rzecz rozwoju ludzkości i obrony wolności religijnej. Dialog międzyreligijny to także współuczestnictwo w doświadczeniu modlitwy, które ukazuje człowieka jako istotę z natury ukierunkowaną na Boga. Takie spotkania przedstawicieli różnych wyznań nie zawsze są wspólną modlitwą, ale przebywaniem razem, aby każdy mógł się modlić.
Żydzi i chrześcijanie
Niektórzy uważają, że należy wyróżnić nie dwa, ale trzy obszary dialogu. Pomiędzy ekumenizmem i dialogiem międzyreligijnym powinno się umieścić jeszcze dialog chrześcijańsko-żydowski. Dlaczego? Ponieważ judaizm nie jest czymś całkowicie zewnętrznym w stosunku do chrześcijaństwa: mamy wspólny Stary (Pierwszy) Testament, a Jezus Chrystus i apostołowie byli praktykującymi Żydami. W ten sposób dialog chrześcijańsko-żydowski byłby czymś pośrednim między ekumenizmem a dialogiem międzyreligijnym. Godnym zauważenia jest fakt, że działania na tym obszarze zostały włączone w kompetencje papieskiej Dykasterii ds. Popierania Jedności Chrześcijan.
Dialog międzyreligijny to także współuczestnictwo w doświadczeniu modlitwy, które ukazuje człowieka jako istotę z natury ukierunkowaną na Boga.
W teologii katolickiej do czasu II Soboru Watykańskiego (1962–1965) Żydów zazwyczaj postrzegało się jako tych, którzy − w większości nie przyjmując Jezusa jako Mesjasza i wydając Go na śmieć − zostali odrzuceni przez Boga. W tej optyce ich miejsce w historii zbawienia zajęli chrześcijanie, którzy mianowali siebie „nowym Izraelem”. Judaizm przez wieki traktowany był więc przez Kościół katolicki jako religia bezproduktywna i przestarzała, a na jego wyznawców niejednokrotnie rzucano fałszywe oskarżenia (np. o mord rytualny chrześcijańskich dzieci w celu pozyskania krwi do wyrobu macy, a także o profanację hostii). Ten sposób myślenia o Żydach i judaizmie oficjalnie odrzucił dopiero w swych dokumentach II Sobór Watykański w Deklaracji Nostra aetate (1965). Od tego czasu powstało wiele dokumentów, które podpowiadają chrześcijanom, jak rozumieć i budować bliskość z wyznawcami judaizmu. Odnajdziemy w nich między innymi zachęty do głębokiego namysłu nad znaczeniem Holocaustu, a także do przyjrzenia się randze narodu wybranego w świetle objawienia judeochrześcijańskiego.
Zasady dialogu ekumenicznego
Działania ekumeniczne nie mają na celu konwersji na katolicyzm chrześcijan innych wyznań. Są raczej wspólnym poszukiwaniem drogi do jedności zaczynającym się od dążenia do jedności wewnątrz własnych wspólnot. Stąd początkiem każdego dialogu ekumenicznego i międzyreligijnego jest dialog człowieka z Bogiem oraz dialogiczne nastawienie ludzi wobec siebie.
Zatrzymajmy się więc na chwilę przy słowie „dialog”, które ma u swych greckich korzeni wyrażenie dia logos – przez słowo, przez myśl. Jan Paweł II w encyklice Ut unum sint, mając w pamięci ten źródłosłów, podpowiada, że choć w dialogu na pierwszy plan wybija się wymiar poznawczy, myślowy, to jednak dialog zawsze angażuje całe osoby, a także wspólnoty. Zatem dialog, także ekumeniczny, w najgłębszym swoim wymiarze jest nie tylko wymianą myśli, ale także wymianą darów. Ten wątek rozwija papież Franciszek w adhortacji Evangelii gaudium: „nie chodzi więc tylko o to, by się lepiej poznać, ale aby zebrać to, co Duch Święty zasiał w innych jako dar również dla nas”. Jeżeli Duch zasiewa w każdym z nas ziarno – a z pewnością tak czyni – to najpierw ono potrzebuje czasu, by urosnąć i wydać plon, owoc. Te zaś piękne kłosy czy owoce są nie tylko dla nas samych, ale i dla innych. Wtedy bowiem, gdy możemy się dzielić, żyjemy pełnią darów. Pełnia jest nam niejako zadana, by dbać o to, co Duch Święty w nas wzbudza, by rosło nie tylko dla nas, ale i dla innych.
Chrześcijanie XX wieku doświadczyli tej wymiany darów, która została nam dana jako wspólne dzieło. Na przykład reformy II Soboru Watykańskiego wiele zaczerpnęły z tego, co było już wcześniej dane innym wyznaniom – liturgia w językach narodowych czy zachęta do indywidualnego czytania Pisma Świętego, co nie było oczywiste dla katolików w poprzednich wiekach. Sobór dowartościował kolegialność biskupów, rolę świeckich i prawo do wolności religijnej. A spójrzmy choćby na metody ewangelizacyjne. Wystarczy przywołać księdza Franciszka Blachnickiego, przesiąkniętego na wskroś duchem Soboru, który w działaniach rodzącego się ruchu oazowego posługiwał się tak zwanymi Czterema prawami życia duchowego wziętymi wprost od protestantów. Z kolei najbardziej rozpoznawalny graficzny symbol Ruchu Światło-Życie – złożenie słów fos i zoe – ma korzenie syryjskie, czyli w Kościołach wschodnich. Ciekawostką może być to, że Blachnicki miał pomysł, aby amfiteatr, który znajduje się w centrum ruchu na Kopiej Górce w Krościenku, czyli oazowe miejsce spotkań i modlitwy, nazwać Zborem Jana Pawła II. Niestety, to nie przeszło, ale warto zauważyć, że nazwa „zbór” jest w pewnym sensie lepsza niż „kościół”. Polskie słowo „kościół” pochodzi od łacińskiego castellum, czyli „zamek”, zapewne od sposobu jego budowania jeszcze w stylu romańskim. Natomiast wyraz „zbór” to odpowiednik greckiego i biblijnego terminu ecclesia oznaczającego zwołanie, zgromadzenie.
Według papieża Franciszka, gdy bierze się pod uwagę „ciężar antyświadectwa, jaki niesie z sobą podział między chrześcijanami (…), szukanie dróg jedności staje się pilne”, a „zaangażowanie się na rzecz jedności, ułatwiającej przyjęcie Jezusa Chrystusa, przestaje być czystą dyplomacją lub działaniem pod przymusem, lecz przemienia się w nieodzowną drogę ewangelizacji”.
Jedność – rzecz jeszcze możliwa? Teologia jedności Kościoła
Skoro mamy już świadomość tego, z jaką postawą serca powinno wchodzić się na drogi ekumenizmu, idźmy dalej i przyjrzyjmy się mu jeszcze bliżej, pytając o to, czym w ogóle jest jedność Kościoła. Jak się łatwo domyślić, to zagadnienie stanowi absolutny fundament wszelkich działań i rozmów ekumenicznych.
Biblijne podstawy jedności
Refleksja nad jednością wyznawców Chrystusa sięga samych początków chrześcijaństwa. Choć można ją odnaleźć w wielu pismach Nowego Testamentu (np. J 17,21; Ef 4,4–5; Ga 3,27–28; Ef 4,12; 1 Kor 1,11–22 itd.), to jednak sam rzeczownik „jedność” (gr. henotes) występuje w tekstach Nowego Testamentu tylko dwa razy. Autor Listu do Efezjan wzywa adresatów, aby zachowali „jedność Ducha” (Ef 4,3), „aż dojdziemy razem do jedności wiary” (Ef 4,13). O wiele częściej występują formy przymiotnikowe, na przykład: „Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest” (Ef 4,5), „jedna owczarnia i jeden pasterz” (J 10,16). Jak widać, rzeczownik „jedność” wyraża wewnętrzną integralność, a jego przymiotnikowe odpowiedniki („jeden”, „jedna”, „jedno”) uwypuklają jedność jako jedyność.
Jedność Kościoła szczególnie dochodzi do głosu w biblijnym obrazie Ciała Chrystusa, który pojawia się w pismach św. Pawła. Skąd u Pawła to porównanie? Otóż obraz ciała w zastosowaniu do społeczeństwa, państwa, a nawet całej ludzkości spotykamy często w literaturze starożytnej. Na przykład w V wieku przed Chrystusem, kiedy w Rzymie wybuchł bunt plebejuszy przeciwko patrycjuszom, Meneniusz Agryppa ułożył bajkę o buncie rąk i ust przeciwko żołądkowi. Ręce stwierdziły, że one pracują, usta spożywają, a wszystko ostatecznie i tak ląduje w żołądku. Postanowiły więc nie podawać pożywienia do ust, by nie dotarło do żołądka. Jak się łatwo domyślić, taki pomysł skutecznie wyniszczył cały organizm. Ta bajka miała uświadomić ludziom ich wzajemną zależność od siebie w ramach społeczeństwa. Również w Starym Testamencie pojawiają się podobne obrazy. Izraelici uważali naród wybrany za syna Bożego, który narodził się w błocie Egiptu. Podczas Paschy i dzielenia się chlebem wspominali, że jak zmielone ziarnka złączyły się w jeden chleb, tak oni są jednym narodem.
Tym samym tropem poszedł św. Paweł i opisał Kościół jako żywy organizm, i to Ciało Chrystusa, skoro Pan Jezus powiedział, że spożywany chleb jest Jego Ciałem. Dlatego Apostoł Narodów w jednym ze swoich listów, chcąc pokazać naturę celebracji eucharystycznej, wskazuje na to, w jaki sposób jest ona znakiem i narzędziem łączności chrześcijan z Chrystusem i między sobą: „Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czyż nie jest udziałem we Krwi Chrystusa? Chleb, który łamiemy, czyż nie jest udziałem w Ciele Chrystusa? Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno Ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba” (1 Kor 10,16–17). Dla św. Pawła ten piękny obraz jedności Kościoła staje się też pretekstem do tego, by wezwać chrześcijan do zachowania jedności (1 Kor 1,10–12; 12,12–27), a także dostrzeżenia, że jesteśmy nawzajem od siebie zależni.
Nowy Testament mówi o jedności także za pomocą greckiego słowa koinōnia (łac. communio). To wyrażenie występuje w nim aż dziewiętnaście razy, z czego aż trzynaście u św. Pawła. W pismach Łukaszowych koinōnia to podstawowa cecha wspólnoty uczniów Chrystusa: „Trwali oni w nauce apostołów i we wspólnocie (koinōnia), w łamaniu chleba i w modlitwach” (Dz 2,42).
Koinōnia w Nowym Testamencie to słowo-klucz, które określa najgłębszą treść życia chrześcijańskiego: jego aspekt horyzontalny i wertykalny, doczesny i wieczny. Oznacza jedność, solidarność, więź, oddanie, współudział i współuczestnictwo – z Bogiem i między ludźmi. Koinōnia chrześcijańska jest wspólnotą z Ojcem w Chrystusie przez Ducha Świętego. Winna mieć ona wymiar społeczny, eklezjalny, pastoralny, charytatywny i mistyczny. Nic więc dziwnego, że pojęcie koinonia/communio stało się centralną i podstawową ideą dokumentów Soboru Watykańskiego II, a potem także kluczem pozwalającym względnie całościowo ująć zagadnienie jedności Kościoła. Jako kategoria ekumeniczna wyraża kościelną jedność w wielości.
Koinōnia chrześcijańska jest wspólnotą z Ojcem w Chrystusie przez Ducha Świętego. Winna mieć ona wymiar społeczny, eklezjalny, pastoralny, charytatywny i mistyczny.