Jeszcze o Paddingtonie - ebook
Jeszcze o Paddingtonie - ebook
Paddington, elegancki niedźwiadek w kapeluszu, przybysz z dalekiego Peru, już wie, że kanapka z marmoladą najlepiej smakuje we własnym domu. Zwłaszcza gdy przygotuje ją pani Bird. Dla rodziny Brownów miś byłby w stanie zrobić wszystko! Więc gdy ginie ważna rzecz pana Henry’ego, Paddington rusza z pomocą. Czy w sercu niedźwiadka jest dość odwagi, by w ciemną noc przeprowadzić śledztwo w poszukiwaniu złodziejaszka?
Paddington to niezwykły przyjaciel twojego dziecka. Mały niedźwiadek o wielkim sercu. Wielbiciel marmolady, dobrych manier i przygód! Opowieści o nim to klasyka brytyjskiej literatury dziecięcej w najlepszym wydaniu. Seria przetłumaczona na ponad 30 języków, która już od przeszło 60 lat rozgrzewa serca maluchów i pokazuje, że gafy zdarzają się nawet najlepszym. I misiom, i dzieciom.
Dla wszystkich, którzy mają misia w sercu.
A szczególnie dla dzieci w wieku 4+
Powyższy opis pochodzi od wydawcy
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-7627-7 |
Rozmiar pliku: | 4,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rodzinne zdjęcie
W domu Brownów na Windsor Gardens 32 panowała nietypowa cisza. Było ciepłe popołudnie i cała rodzina, z wyjątkiem Paddingtona, który ulotnił się tajemniczo zaraz po obiedzie, wygrzewała się w słońcu na tarasie.
Poza szelestem papieru, gdy pan Brown przewracał strony ogromnej książki, i stukotem drutów pani Brown ciszę przerywało jedynie krzątanie się pani Bird, która zaraz miała podać podwieczorek. Jonatan i Judyta byli zbyt zajęci układaniem puzzli, by mieć czas na rozmowy.
Wreszcie odezwał się pan Brown:
– To ciekawe – oznajmił, paląc fajkę. – Wertuję tę encyklopedię i wertuję, ale nie widzę żadnej wzmianki o niedźwiedziach takich jak Paddington.
– W ogóle mnie to nie dziwi – oświadczyła pani Bird. – Ten gatunek niedźwiedzi jest niezwykle rzadki. I całe szczęście! Inaczej wydalibyśmy fortunę na marmoladę.
Pani Bird lubiła narzekać na apetyt Paddingtona i utyskiwać, że marmolada znika błyskawicznie, mimo to zawsze trzymała w spiżarce zapasowy słoik.
Pani Brown odłożyła robótkę na bok.
– A dlaczego szukasz informacji o Paddingtonie? – spytała.
Pan Brown podkręcił wąsa.
– Tak tylko sobie sprawdzam – odparł wymijająco. – Po prostu jestem ciekawy.
Niedźwiedź w rodzinie – zwłaszcza taki jak Paddington – wiąże się z wielką odpowiedzialnością i pan Brown nie zamierzał tej sprawy lekceważyć.
– Chodzi mi o to – podjął, zatrzaskując encyklopedię – że jeśli ma zostać z nami na dobre…
– Jeśli?! – Wszyscy domownicy, włącznie z gospodynią, wydali przerażony okrzyk.
– Ale co też ty opowiadasz, Henry! – zaprotestowała pani Brown. – Co za: jeśli? Przecież to oczywiste, że zostanie z nami na dobre!
– Skoro ma zostać z nami na dobre – poprawił się szybko pan Brown – musimy zadbać o kilka spraw. Po pierwsze, zastanawiam się, czy nie wyremontować dla niego dodatkowej sypialni.
Wszyscy się zgodzili, że to znakomity pomysł. Od pierwszego dnia w domu Brownów niedźwiadek zajmował pokój gościnny. Z uprzejmości nigdy tego nie komentował – nawet gdy proszono go o chwilowe zwolnienie miejsca dla gości – jednak od dawna już należał mu się własny kąt.
– Po drugie – ciągnął pan Brown – myślę, że powinniśmy sobie zrobić wspólne rodzinne zdjęcie.
– Zdjęcie? Zabawne, że pan o tym wspomina! – zawołała pani Bird.
– Tak? – zdziwił się pan Brown. – A dlaczego?
Pani Bird zajęła się imbrykiem.
– Przekonacie się już niedługo. Wszystko w swoim czasie.
I choć Brownowie zasypali gospodynię pytaniami, nie udało im się dowiedzieć niczego więcej.
Dalsze wypytywanie zostało przerwane przez dobiegające z jadalni głośne dudnienie. Po chwili przez okno balkonowe dostrzegli Paddingtona. Niedźwiadek taszczył wielkie kartonowe pudło, na którym spoczywał tajemniczy metalowy przedmiot z długimi szpikulcami na końcu.
Jednak to nie pakunki spowodowały, że z ust wszystkich wyrwał się okrzyk zaskoczenia. O wiele bardziej szokujący był wygląd niedźwiadka.
Jego futro, zazwyczaj nieco przykurzone, było złotawe i mięciutkie, a wystające spod kapelusza czarne uszy aż lśniły, podobnie jak czubek niedźwiedziego nosa. Również łapy i wąsy miś miał niewiarygodnie czyste.
Wszyscy zamarli ze zdumienia, a pani Brown z wrażenia zgubiła kilka oczek w robótce.
– Dobry Boże! – Pan Brown zachłysnął się, ledwo unikając rozlania herbaty na encyklopedię. – Co ci się stało?
– Wziąłem kąpiel – oznajmił niedźwiadek urażonym tonem.
– Kąpiel? – zdziwiła się Judyta. – Tak sam z siebie, bez proszenia?
– A to ci dopiero! – wykrzyknął Jonatan. – Czy to jakieś święto?
– Na pewno dobrze się czujesz, Paddingtonie? – spytał zmartwiony pan Brown. – Chyba nie jesteś chory, co?
Teraz niedźwiadek naprawdę poczuł się dotknięty. Przecież to nieprawda, że nigdy się nie myje! Przeciwnie, robi to niemal co rano. Unika tylko kąpieli, bo to oznacza zamoczenie całego futra, które potem długo schnie.
– Po prostu chciałem ładnie wyglądać na zdjęciu – oświadczył.
– Na zdjęciu? – powtórzyli ze zdumieniem pozostali. To nie do wiary, jakiego Paddington miał niekiedy nosa.
– Owszem – potwierdził niedźwiadek i zrobił poważną minę. Schylił się i zaczął odwiązywać sznurek, którym obwiązane było pudło. – Kupiłem sobie aparat fotograficzny.
Zapadła cisza. Brownowie przyglądali się plecom Paddingtona, który nadal pochylał się nad kartonem.
– Aparat? – powtórzył wreszcie pan Brown. – Ale czy aparaty nie są bardzo drogie?
– Ten nie był – oświadczył zdyszany niedźwiadek i wyprostował się, dźwigając największy aparat fotograficzny, jaki Brownowie kiedykolwiek widzieli. – Kupiłem go okazyjnie na targu. Kosztował tylko trzy funty!
– Trzy funty! – wykrzyknął z podziwem pan Brown, po czym oznajmił, zwracając się do reszty: – Muszę przyznać, że nie znam drugiego niedźwiadka z takim talentem do wyszukiwania okazji.
– Ale ekstra! – Jonatan się entuzjazmował. – Ma pelerynę do zakrycia głowy i w ogóle!
– A to długie? Co to takiego? – dopytywała Judyta.
– To statyw – wyjaśnił z dumą Paddington, po czym usiadł na podłodze i zaczął go rozstawiać. – Mocuje się na nim aparat, żeby stał nieruchomo.
Pan Brown podniósł aparat, żeby mu się przyjrzeć. Gdy nim poruszył, ze środka wypadło kilka zardzewiałych śrubek i gwoździ.
– Czy on nie jest czasem trochę stary? – zapytał bez zastanowienia. – Wygląda, jakby ktoś używał go jako pojemnika na śrubki zamiast do robienia zdjęć.
Paddington uniósł rondo kapelusza i zmierzył pana Browna surowym spojrzeniem.
– To bardzo rzadki okaz – oznajmił. – Tak mi powiedział sprzedawca.
– Moim zdaniem jest świetny – stwierdził Jonatan. – Chcę pozować pierwszy!
– Mam tylko jedną płytę – wyjaśnił stanowczo Paddington. – Dodatkowe były strasznie drogie, a ja wydałem już całe kieszonkowe. Dlatego będziecie musieli ustawić się wszyscy razem.
– Cóż, ten aparat wygląda na skomplikowany w obsłudze… i chyba jest dość spory jak na małego niedźwiadka – zawyrokował pan Brown, przyglądając się, jak Paddington mocuje urządzenie na statywie i ustawia odpowiednią wysokość. – Jesteś pewien, że sobie poradzisz?
– Myślę, że tak – odpowiedział niedźwiadek zduszonym głosem, bo głowę zasłaniała mu czarna peleryna. – Pan Gruber pożyczył mi książkę o fotografii i ćwiczyłem robienie zdjęć pod kołdrą.
Pan Gruber – antykwariusz z Portobello Road – był bliskim przyjacielem Paddingtona i często mu pomagał.
– Skoro tak – pan Brown przejął inicjatywę – to ustawmy się na trawniku, żeby Paddington mógł nas sfotografować, póki świeci słońce.
I poprowadził rodzinę do ogródka, podczas gdy Paddington zajął się przygotowywaniem sprzętu.
Po chwili niedźwiadek oznajmił, że wszystko jest gotowe, i zaczął ustawiać całą gromadkę do zdjęcia, od czasu do czasu spoglądając przez obiektyw, by sprawdzić, czy wszyscy odpowiednio się prezentują.
Ponieważ aparat znajdował się nisko nad ziemią, pan Brown musiał przykucnąć w dość niewygodnej pozycji za Jonatanem i Judytą, podczas gdy pani Brown i pani Bird usiadły po bokach.
Niedźwiadek nie wspomniał o tym głośno, jednak czuł się dość rozczarowany widokiem przez obiektyw aparatu. Potrafił od biedy rozpoznać pana Browna po wąsach, jednak z pozostałymi było trudniej. Wszyscy wydawali się zamazani, zupełnie jakby stali we mgle. Było to bardzo dziwne, bo gdy wynurzał się spod zasłony, świeciło piękne słońce.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_