Julka – mała weterynarka. Tom 3. Przyjaciele z farmy - ebook
Julka – mała weterynarka. Tom 3. Przyjaciele z farmy - ebook
Edukacyjna seria o przygodach Julki, która pomagając mamie weterynarce, zdobywa wiedzę o zwyczajach wielu gatunków zwierząt. „Cześć! Jestem Julka. Mam dziesięć lat. I jestem już prawie weterynarką! Moja mama leczy zwierzęta, a ja przyglądam się jej pracy i często w niej pomagam. Razem z moją najlepszą przyjaciółką, Chelsea, kochamy zwierzęta.” Julka ma zostać przez cały tydzień na farmie Maisy i nie może się doczekać. Nie ma pojęcia o karmieniu brzydko pachnących świnek, narodzinach owieczek czy ratowaniu cielaczka. Tak naprawdę życie na farmie wygląda zupełnie inaczej, niż Julka to sobie wyobrażała…
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8271-542-2 |
Rozmiar pliku: | 2,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Weterynarze uwielbiają wiosnę
Wstałam bardzo wcześnie. Chelsea jeszcze śpi, a mamy jechać na wizytę domową z moją mamą. Mama często teraz zagląda do gospodarstw w sąsiedztwie, ponieważ jest wiosna, wiele zwierząt oczekuje potomstwa i trzeba im pomóc.
Pierwszy przystanek mama zaplanowała w gospodarstwie Brownów, gdzie mieszka nasza przyjaciółka, Maisy. Mama będzie tam jeździła wiele razy w najbliższych tygodniach, bo wszystkie krowy spodziewają się cieląt i niektóre z nich będą potrzebowały naszej pomocy, szczególnie te, które mają rodzić po raz pierwszy.
Są wakacje i razem z Chelsea zostałyśmy zaproszone na farmę na cały tydzień. Jedzie też z nami mój brat Maks, bo Maisy ma brata w jego wieku, który tak samo uwielbia dinozaury. Nuda…
Wydaje mi się, że pan Brown cieszy się, że zostanę u nich przez tydzień. Zna moje doświadczenie jako prawie weterynarki i wie, że przypilnuję pewnych spraw, kiedy mama będzie jeździła do innych gospodarstw.
– Julka, jesteś już gotowa? – Mama puka do moich drzwi.
– Chelsea, wstawaj wreszcie.
Szturcham przyjaciółkę dużym palcem od nogi, upychając jednocześnie ostatnie rzeczy z wyposażenia do torby z moim zestawem weterynarki. Tak naprawdę to skrzynka wędkarska taty, ale na pewno nie będzie miał nic przeciwko temu, żebym ją pożyczyła. Chelsea śpi na materacu obok mojego łóżka. Widzę tylko jej jasne włosy wystające ze śpiwora. Dookoła leżą rzeczy, które musiałam usunąć z podłogi, by zrobić jej miejsce. Przy okazji koło jej głowy znalazłam pęsetę, którą teraz dokładam do torby.
Chelsea siada i z zaspanym uśmiechem zdejmuje sobie z twarzy pasmo włosów. Od razu wygląda tak, jakby właśnie przez godzinę szykowała się w łazience. Jej różowa walizka w kwiatki stoi przy drzwiach, a na wierzchu leży schludnie złożone ubranie przygotowane na dziś. Jak ona to robi?
Szybko się ubieramy i zjadamy po miseczce płatków. Mama i tata są już na zewnątrz i pakują sprzęt lekarski mamy. Maks kłóci się z tatą o to, ile wolno mu zabrać pudełek z dinozaurami. Mijam ich i wkładam do bagażnika swój zestaw i walizkę Chelsea.
– Nie bierzesz żadnych ubrań? – pyta Chelsea.
– Ojej! – Rzucam się pędem z powrotem do domu i chwytam parę dżinsów, koszulkę, trochę bielizny i szczoteczkę do zębów. Nie mam czasu szukać torby.
Wrzucam swoje rzeczy na wierzch, gdy tata już niemal zamyka bagażnik. Spogląda na mnie i kręci głową, bo moja szczoteczka wylądowała gdzieś między dinozaurami. A potem zauważa mój zestaw weterynarki.
– Czekaj! – mówi. – Czy to nie moja…
– No chodź, Julka! – woła mama z fotela kierowcy. – Musimy już jechać.
Patrzę na tatę i rozkładam ręce. Zamyka bagażnik z westchnieniem.
Machamy mu na pożegnanie i ruszamy w drogę. W te wakacje nauczę się mnóstwa rzeczy potrzebnych do tego, żeby zostać weterynarką. Otwieram swój notatnik. Zrobiłam już listę zwierząt, które mieszkają u państwa Brownów.
Kiedy docieramy na miejsce, brat Maisy, Harry, już na nas czeka, stojąc na bramie. Po obu jej stronach ustawił plastikowe tyranozaury. Maks zaśmiewa się jak opętany i wyciąga w górę swojego triceratopsa. Na szczęście mama zatrzymuje samochód i wypuszcza go na zewnątrz. Jeśli mamy spędzać czas z tymi dwoma dzieciakami, to będzie bardzo długi tydzień.
Podjeżdżamy pod dom i widzę Maisy, która rozmawiała ze swoim tatą, przewieszona przez ogrodzenie. Jej tata patrzy na wielką czarno-białą krowę stojącą na podwórzu. Krowa ewidentnie spodziewa się cieląt.
– Niedługo się urodzą – mówi mama, kiedy do nich podchodzimy.
– O tak, na pewno. – Pan Brown kiwa głową, głaszcząc aksamitną sierść krowy. – Mam tylko nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze, bo to jej pierwsze cielaki.
Pan Brown kocha swoje krówki. Ta wygrała wiele nagród na pokazach. Jej cielęta będą wiele warte.
– W nocy jedna z naszych owiec urodziła trojaczki! – woła z radością Maisy. – Teraz są w stodole. Chodźcie je zobaczyć.
– Trzy jagniątka! – wykrzykuję. – Chodźmy szybko!
– Czy chce pani, żebyśmy najpierw zabrały nasze bagaże z samochodu? – pyta Chelsea, uprzejma jak zawsze.
– Możecie je wyjąć później, kochanie – uśmiecha się moja mama. – Pomogę panu Brownowi odrobaczyć bydło i też muszę zerknąć na te jagniątka, więc macie dużo czasu.
– Po co twoja mama będzie odrobaczała krowy? – pyta niepewnie Chelsea, kiedy biegniemy w trójkę do stodoły. – Przecież wczoraj padało. Czy deszcz nie zmył z nich wszystkich robaków?
Zatrzymujemy się z Maisy, bo trudno jest jednocześnie biec i się śmiać.
– Och, Chelsea, odrobaczanie oznacza, że daje się zwierzęciu lekarstwo na robaki, które atakują je od środka. Wiele razy widziałam, jak mama to robi.
Na szczęście mam „Dziennik weterynarki” schowany w kieszeni dżinsów. Weterynarze muszą być zawsze w gotowości. Kartkuję go i znajduję rysunek, który zrobiłam kilka dni temu.
– Tym się odrobacza krowy. Trzeba się upewnić, że wszystkie krowy w stadzie dostaną taką samą dawkę i żadna nie zostanie pominięta.
– Fuj! Ohyda. Wcale nie jest fajnie mieć rurkę wsadzoną do gardła. Całe szczęście, że nam mama podawała lek na robaki w kawałku czekolady.
– Ale to część pracy weterynarza – śmieję się.
– W każdym razie wolę już być weterynarzem niż krową – chichocze Maisy.słowo od Rebekki Johnson
Kiedy dorastałam, miałam bzika na punkcie zwierząt. Nie tylko takich zwykłych, jak koty, psy i konie, ale na temat wszystkiego, co się porusza. Najfajniejsze było to, że mieszkałam obok gabinetu weterynarza! Dziś ma on dziewięćdziesiąt pięć lat i nadal się bardzo przyjaźnimy. Jednym z moich najlepszych wspomnień z dzieciństwa jest wyprawa kajakowa z siostrą i bratem po tym, jak zdarzyła się powódź. Ratowaliśmy zwierzęta, które zostały uwięzione na gałęziach i pniach drzew, i przewoziliśmy je w bezpieczne miejsce. Nie każda dziewczynka byłaby szczęśliwa w kajaku pełnym myszy, robaków i dziwnych zielonych węży, ale Julka na pewno!
słowo od Kyli May
Jako mała dziewczynka zawsze chciałam zostać weterynarką. Miałam myszki, świnki morskie, psy, złote rybki, hodowałam też ślimaki, krewetki i kijanki. Gdy moje przyjaciółki wyjeżdżały na wakacje, uwielbiałam zajmować się ich pupilami i co sobotę pomagałam w miejscowym sklepie zoologicznym. Teraz, gdy dorosłam, mam najlepszą pracę na świecie. Rysuję zwierzęta do książek dla dzieci i do filmów animowanych w telewizji. W moim studiu zawsze są dwa psy, Jed i Evie, oraz dwa koty, Bosco i Kobe, które uwielbiają obserwować mnie przy pracy.