Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Kamperem przez świat. Poradnik karawaningowy - ebook

Data wydania:
31 maja 2023
Ebook
39,90 zł
Audiobook
44,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kamperem przez świat. Poradnik karawaningowy - ebook

To pierwszy profesjonalny poradnik karawaningowy, zarówno dla początkujących i chcących zacząć podróże kamperem, jak i dla wszystkich vanlajfersów i pasjonatów karawaningu, którzy pragną spełnić swoje marzenia o dalekich wyprawach po najbardziej fascynujących zakątkach świata.

Autorzy są w drodze kamperem nieprzerwanie od wielu lat i mieszkają w nim na stałe, chociaż podróżowali wcześniej na wszystkie możliwe sposoby. Dlaczego więc ostatecznie wybrali taki sposób na życie?

W poradniku tym poznasz ich historię. Podzielą się swoją wiedzą, wieloletnim doświadczeniem i podróżniczymi patentami. Poznasz m.in.:

·Jak dobrze przygotować się i do wyjazdu kamperem na urlop, i do zamieszkania w nim.

·Czy na pewno kamper jest dla ciebie, a jeśli tak, to który spełni twoje oczekiwania.

·Od czego zacząć przygodę z kamperem, na co zwrócić uwagę przy jego kupnie, a na co przy samodzielnej budowie.

·Co oznaczają podstawowe pojęcia i znaki karawaningowe oraz jakiego slangu kamperowego używają na co dzień doświadczeni podróżnicy.

·Jakie zasady savoir vivre’u trzeba znać, by nie wyjść na gbura.

·Historię vanlife i sposoby, by dobrze się przygotować do podróży kamperem: gdzie zrobić serwis, co koniecznie zabrać, a co zostawić w domu, jak znaleźć epicką miejscówkę na dziko.

·Patenty na szybkie i zdrowe gotowanie oraz ulubione przepisy rodziny kamperowej, samych KamperManiaków, ale także ich gości.

·Jak oszczędzać w podróży, a nawet jak w niej zarabiać.

Dzięki temu poradnikowi dowiesz się wszystkiego tego, co sami autorzy chcieliby wiedzieć przed swoją pierwszą podróżą kamperem. Znajdziesz tu również wypowiedzi innych ekspertów związanych z karawaningiem.

Aby twoja podróż była spełnieniem marzeń, bez względu na to, czy wybierasz się na krótki urlop po Polsce, czy planujesz dłuższe wakacje w Europie, czy chcesz ruszyć w wielomiesięczną podróż dookoła świata – ta książka to najlepszy kompan!

Kategoria: Podróże
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8310-510-9
Rozmiar pliku: 7,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Wstęp

Gdy kupo­wa­li­śmy naszego pierw­szego kam­pera na próżno było szu­kać porad na temat tego, na co zwró­cić uwagę i jak to zro­bić dobrze, by móc od razu wyje­chać w podróż, a nie spę­dzać czas w warsz­ta­cie lub mody­fi­ko­wać jego wypo­sa­że­nie. W inter­ne­cie można było zna­leźć jedy­nie szcząt­kowe dane, czę­sto wpro­wa­dza­jące w błąd. To samo doty­czyło naszych począt­ków w kara­wa­ningu już po zaku­pie pojazdu. W tam­tym cza­sie nie było infor­ma­cji, gdzie wyko­nać pod­sta­wowy ser­wis i jak obsłu­gi­wać kam­pera, by nie tra­cić czasu na naprawy i by żyło się w nim wygod­niej. Jak naj­le­piej szu­kać miejsc na dziko, jak zadbać o bez­pie­czeń­stwo i kom­fort podróży, nawet nie tylko kam­pe­rem, ale autem oso­bo­wym, jak dodat­kowo wypo­sa­żyć kam­pera, co można ugo­to­wać w kam­pe­rze, by nie tra­cić czasu, pie­nię­dzy i zdro­wia oraz jak nie popeł­nić gafy, będąc w obcym kraju. Jaki kie­ru­nek wybrać, co spa­ko­wać na wyjazd, a co lepiej zosta­wić w domu, jak oszczę­dzać w podróży, a nawet jak w niej zara­biać. Jakie zwy­czaje mają kara­wa­nin­gowcy, czy ist­nieją okre­ślone zasady, tzw. „savoir-vivre”, a jeśli tak, to jakie, by nie wyjść na kara­wa­nin­go­wego bufona czy igno­ranta. W jaki spo­sób uła­twić sobie wyjazd kam­pe­rem i na co się przy­go­to­wać. Tego wszyst­kiego uczy­li­śmy się sami metodą prób i błę­dów. Nie ukry­wamy, że stra­ci­li­śmy na to mnó­stwo czasu i ener­gii.

W dal­szym ciągu nie ma na rynku opra­co­wa­nia kom­plek­so­wej wie­dzy, wyja­śnie­nia pod­sta­wo­wej ter­mi­no­lo­gii oraz ele­men­tar­nych infor­ma­cji, jak zacząć, jakie decy­zje pod­jąć na wstę­pie przy­gody z kam­pe­rem oraz jak zadbać o bez­pie­czeń­stwo w podróży. Stąd nasza decy­zja o napi­sa­niu tej książki. Aby uła­twić innym początki kara­wa­ningu oraz zain­spi­ro­wać do takiego podró­żo­wa­nia, posta­no­wi­li­śmy podzie­lić się naszą wie­dzą i doświad­cze­niem w tym porad­niku.

Jeste­śmy prze­ko­nani, że gdy­by­śmy wie­dzieli to wszystko wcze­śniej, mie­li­by­śmy wię­cej czasu na eks­plo­ro­wa­nie świata i mogli­by­śmy poświę­cić wiele stra­co­nych godzin na roz­wi­ja­nie naszych pasji. Dla­tego spi­sa­li­śmy całą wie­dzę i doświad­cze­nia, by zaosz­czę­dzić twój czas, a nie­rzadko nawet nerwy. Chcemy w ten spo­sób pomóc wgryźć się w temat kara­wa­ningu i poka­zać, że sto­su­jąc kam­pe­rowe sztuczki takich sta­rych wyja­da­czy jak my, czy jesz­cze star­szych kara­wa­nin­gow­ców, z któ­rymi kon­sul­to­wa­li­śmy pod­sta­wowe kwe­stie, możesz zna­cząco zaosz­czę­dzić czas, lepiej zadbać o bez­pie­czeń­stwo i kom­fort podróży, a także unik­nąć wielu nie­po­trzeb­nych pro­ble­mów. Posta­no­wi­li­śmy poru­szyć także kwe­stię pod­sta­wowej ter­mi­no­lo­gii kara­wa­nin­go­wej, gdyż jest ona w Pol­sce coraz czę­ściej błęd­nie i nie­po­trzeb­nie ame­ry­ka­ni­zo­wana. W książce zamie­ści­li­śmy także porady, jak popraw­nie i bez­piecz­nie korzy­stać z kam­pera.

Porad­nik, który trzy­masz w rękach, to pigułka pod­sta­wo­wej wie­dzy, którą sami chcie­li­by­śmy prze­czy­tać przed zaku­pem naszego kam­pera i wyru­sze­niem nim w pierw­szą podróż. To książka o tym, co trzeba wie­dzieć przed zaku­pem czy budową kam­pera, jakiego kam­pera wybrać i jak go dosto­so­wać do swo­ich potrzeb oraz na co zwró­cić uwagę, by potem nie żało­wać. W porad­niku zawar­li­śmy nasze triki kam­pe­rowe, bogate doświad­cze­nie z wielu lat podróży kam­pe­rem, ale nie tylko, także naj­bar­dziej potrzebne infor­ma­cje, by twoja podróż nie zamie­niła się w gehennę, ale w praw­dziwą przy­godę i speł­nie­nie marzeń.CZY KAMPER JEST DLA CIEBIE

01

Czy kam­per
jest dla cie­bie

Waka­cyjne wyjazdy, week­en­dowe podróże czy jed­no­dniowe wycieczki mogą odby­wać się na wiele spo­so­bów, w zależ­no­ści od pre­fe­ren­cji noc­le­go­wych, budżetu, a także stylu podróży. Jedni lubią się prze­miesz­czać, zwie­dzać, odkry­wać, inni wolą prze­by­wać w tym samym miej­scu przez cały pobyt, jesz­cze inni zacho­wują rów­no­wagę pomię­dzy zmianą loka­li­za­cji a odwie­dza­niem atrak­cji. Cza­sem trzeba spró­bo­wać każ­dej opcji, by dowie­dzieć się, która forma będzie dla nas naj­bar­dziej odpo­wied­nia. Mało kto ma tyle szczę­ścia, że za pierw­szym razem tra­fia w dzie­siątkę.

A jak to było z nami?

Przez ponad sie­dem­na­ście lat podró­żo­wa­li­śmy razem prak­tycz­nie w każdy moż­liwy spo­sób. Naj­czę­ściej i naj­ła­twiej odby­wa­li­śmy te eska­pady autem, ale pró­bo­wa­li­śmy nie­mal wszyst­kich innych moż­li­wo­ści. W naszym przy­padku był to pro­ces. Wie­dzie­li­śmy tylko tyle, że chcemy podró­żo­wać, jed­nak na początku kom­plet­nie nie wie­dzie­li­śmy w jaki spo­sób. Metodą prób i błę­dów, w każdy wolny week­end czy urlop pla­no­wa­li­śmy wyjazdy. Ogra­ni­czał nas czas, gdyż pra­co­wa­li­śmy oboje sta­cjo­nar­nie na eta­tach. Zaczę­li­śmy od zor­ga­ni­zo­wa­nych wycie­czek, gdyż ta forma była dla nas naj­bar­dziej atrak­cyjna pod wzglę­dem finan­so­wym, a także dla­tego, że począt­kowo sądzi­li­śmy, że ktoś inny będzie w sta­nie uatrak­cyj­nić nasz wyjazd i zaosz­czę­dzi nasz czas prze­zna­czony na orga­ni­za­cję. Dopiero po kilku takich wyjaz­dach, oka­zało się, że to nie jest to, o co nam cho­dzi. Nasze prze­ko­na­nie, że tak jest taniej i szyb­ciej nie do końca prze­kła­dało się na zado­wo­le­nie ze zor­ga­ni­zo­wa­nych wycie­czek. Cały czas cze­goś nam bra­ko­wało, jed­nak nie do końca wie­dzie­li­śmy czego, dla­tego pró­bo­wa­li­śmy kolej­nych roz­wią­zań.

Czego brakowało nam bez kampera

Na zor­ga­ni­zo­wa­nej wycieczce – decy­zyj­no­ści, bez­pie­czeń­stwa i wol­no­ści. W podróży samo­lo­tem – auta i taniego noc­legu. W podróży tylko autem – prysz­nica i toa­lety. Na wyjeź­dzie z namio­tem – bez­pie­czeń­stwa i kom­fortu. Osta­tecz­nie wyni­kiem naszych doświad­czeń był zakup kam­pera, a gdy go kupi­li­śmy, mie­li­śmy wszystko oprócz czasu na dłuż­sze wyjazdy, ogra­ni­czały nas obo­wiązki i ter­miny urlo­pów. Mimo wszystko pró­bo­wa­li­śmy i kom­bi­no­wa­li­śmy, jak wydłu­żyć czas wyjazdu. Aż pew­nego dnia posta­no­wi­li­śmy rzu­cić pracę na eta­cie i w końcu zacząć żyć na pełen etat. Po zaku­pie kam­pera w kwiet­niu 2017 roku i pierw­szej wypra­wie do Hisz­pa­nii w listo­pa­dzie tego samego roku powstał nasz kanał na Youtube „Kam­per­Ma­niak.” Po dwóch latach użyt­ko­wa­nia kam­pera, w lipcu 2019 roku, rzu­ci­li­śmy pracę na eta­tach i zaczę­li­śmy van life. A gdy wró­ci­li­śmy z wyprawy „Kam­pe­rem nad Baj­kał” po pierw­szej fali pan­de­mii do Pol­ski (dokład­nie rok póź­niej, czyli w lipcu 2020 roku) stwo­rzy­li­śmy firmę podróż­ni­czą. Od 2019 roku jeste­śmy cały czas w dro­dze, miesz­kamy w kam­pe­rze, pra­cu­jemy zdal­nie z róż­nych zakąt­ków świata. Speł­ni­li­śmy swoje marze­nie, by podró­żo­wać przez cały rok. Sta­li­śmy się cyfro­wymi noma­dami, a naszym domem i biu­rem jest kam­per. Zda­jemy sobie sprawę, że tak samo jak my na początku, masz wiele wąt­pli­wo­ści. Zmar­twimy cię, gdyż ani my, ani nikt inny nie wie, czy kam­per jest dla cie­bie, oprócz… cie­bie. Jedyne co możemy zagwa­ran­to­wać to, że na bazie naszych doświad­czeń, będzie ci łatwiej pod­jąć decy­zję. W poszcze­gól­nych roz­dzia­łach będziemy sta­rali się roz­wiać twoje wąt­pli­wo­ści.

Wycieczki zorganizowane

Ta forma podró­żo­wa­nia ma wiele plu­sów, gdyż prak­tycz­nie o nic nie musimy się mar­twić. Wszę­dzie nas zawiozą, odwiozą, cały czas jeste­śmy pod opieką pilota, który zała­twia za nas wszystko, co jest jesz­cze więk­szym plu­sem, jeśli trzeba poro­zu­mieć się w języku, któ­rego nie znamy. Z góry zapla­no­wane są wszyst­kie atrak­cje, któ­rych nie musisz wyszu­ki­wać na wła­sną rękę ani błą­dzić, by do nich tra­fić, dodat­kowo nie trzeba zdo­by­wać infor­ma­cji, gdyż prze­wod­nik jest po to, by prze­ka­zać ci tę wie­dzę.

Historia z naszych początków

Daniel dostał w pre­zen­cie na uro­dziny od rodzi­ców wycieczkę auto­ka­rową na długi week­end. W dniu wyjazdu, o 5.50 rano obu­dził nas tele­fon z pyta­niem, czy na pewno jedziemy w góry, bo wła­ści­wie to bra­kuje tylko nas. AAAA!!! Po odło­że­niu słu­chawki, usły­szał to cały nasz blok. Do tej pory nie wiemy, jak to się stało, że żaden z naszych trzech budzi­ków nie zadzwo­nił. W ciągu pię­ciu minut zamó­wi­li­śmy tak­sówkę, ubra­li­śmy się, dopa­ko­wa­li­śmy rze­czy. O 6.05 wsie­dli­śmy do tak­sówki, obie­cu­jąc kie­rowcy podwójny napi­wek, jeśli dowie­zie nas szyb­ciej, niż zazwy­czaj wozi klien­tów. O 6.15 weszli­śmy do auto­karu, w któ­rym sie­dzieli wście­kli na nas pasa­że­ro­wie. Ani oni, ani my nie wie­dzie­li­śmy jesz­cze, że to dopiero począ­tek naszego wspól­nego pie­kła.

O godzi­nie 7. rano prze­wod­nik odpa­lił mikro­fon, a nasi współ­to­wa­rzy­sze podróży wycią­gnęli różańce. Z prze­ra­że­niem prze­szu­ka­li­śmy bagaże, żeby nie prze­szka­dza­jąc w modli­twie sąsia­dom, spraw­dzić, czy wsie­dli­śmy do tego auto­karu co trzeba. Zna­leź­li­śmy pro­gram wycieczki, ale nie było w nim słowa o potrze­bie zabra­nia cze­go­kol­wiek, a już tym bar­dziej różań­ców. Dodat­kowo przy­po­mnie­li­śmy sobie, że pilot znał nasze imiona i nazwi­sko. Po odmó­wie­niu różańca i odśpie­wa­niu kilku reli­gij­nych pie­śni, mikro­fon umilkł. Pró­bo­wa­li­śmy się zin­te­gro­wać z grupą, by przy oka­zji zasię­gnąć języka, czy na pewno jedziemy w góry, na Sło­wa­cję i Węgry. Czło­wiek, naj­lep­sze źró­dło infor­ma­cji. Dowie­dzie­li­śmy się wszyst­kiego. Otóż wycieczka była w atrak­cyj­nej cenie, dla­tego że została zor­ga­ni­zo­wana przez sto­wa­rzy­sze­nie reli­gijne. O godzi­nie 11 był pierw­szy postój. Wszy­scy jedli, my myli­śmy zęby i pachy w publicz­nej toa­le­cie. Sta­ro­pol­skim zwy­cza­jem uro­dzi­no­wym kupi­li­śmy cukierki dla wszyst­kich naszych „piel­grzy­mów” jako prze­pro­siny za spóź­nie­nie. W końcu się do nas uśmiech­nęli, a nawet zło­żyli życze­nia.

Godzina 11.30 – odmó­wiono Lita­nię do Naj­święt­szej Marii Panny, my ukrad­kiem zje­dli­śmy nasze pierw­sze śnia­da­nie. Wresz­cie doje­cha­li­śmy na noc­leg. Czas wolny. Wszy­scy poszli spać, my byli­śmy pierw­szy raz razem w Tatrach i wła­śnie zna­leź­li­śmy na mapie, że bli­sko naszego hotelu nie­dawno wybu­do­wano wypa­sione termy. Spa­ko­wa­li­śmy ręcz­niki, klapki, stroje kąpie­lowe i ruszy­li­śmy spa­cer­kiem. Po dro­dze minę­li­śmy kilku naszych współ­to­wa­rzy­szy wycieczki. Pytali zacie­ka­wieni, dokąd idziemy. Opo­wie­dzie­li­śmy o swoim pla­nie i nie­któ­rzy wyraź­nie mieli ochotę pójść z nami. Zapro­si­li­śmy wszyst­kich. Po chwili nasi współ­to­wa­rzy­sze uświa­do­mili sobie, że na wyjazd w góry nie zabrali stro­jów kąpie­lo­wych. Ponie­waż do term pie­chotą było dosyć daleko, a do tego zro­biło się już ciemno i zimno, kilka osób, które chciały doku­pić stroje kąpie­lowe w ter­mach, zre­zy­gno­wało. Do celu doszli­śmy sami i sie­dzie­li­śmy tam do oporu, do samego zamknię­cia. Wró­ci­li­śmy zado­wo­leni, gdy wszy­scy już spali. Pod­czas śnia­da­nia osoby, które zre­zy­gno­wały z term, pytały, jak było. Opo­wie­dzie­li­śmy, przy­łą­czyły się inne osoby, wyraź­nie zawie­dzione, że nie były w ter­mach, że nikt im nie powie­dział, by zabrać kąpie­lówki, że jak to tak poszli­śmy sami. Tego nie było w pro­gra­mie wycieczki. Patrzy­łam i nie wie­rzy­łam wła­snym oczom, różań­ców też nie było w pro­gra­mie. Czas wolny, to czas wolny. Poje­cha­li­śmy do Zako­pa­nego, spa­ce­ro­wa­li­śmy po Kru­pów­kach i zoba­czy­li­śmy kogoś ska­czą­cego na bun­gee. Daniel miał tego dnia uro­dziny i jego mina mówiła jedno, że on nie chce innego pre­zentu. Po obie­dzie nasza wycieczka poszła zwie­dzać kościół, od współ­to­wa­rzy­szy dowie­dzie­li­śmy się, że mieli w pla­nie zostać w nim na mszy. Pobie­głam do sze­fo­wej orga­ni­za­torki i spy­ta­łam, co będą robili po mszy. Powie­działa, że będą zwie­dzać zabyt­kowy cmen­tarz. Cudow­nie, cmen­tarz na pewno nie uciek­nie, do Zako­pa­nego jesz­cze kie­dyś wró­cimy, a mój mąż ma 25 uro­dziny raz w życiu. Spy­ta­łam, o któ­rej pla­nują zbiórkę w hotelu? Oka­zało się, że mie­li­śmy pra­wie trzy godziny, spy­ta­łam więc, czy możemy w tym cza­sie odłą­czyć się od grupy. Po nego­cja­cjach, argu­ment uro­dzin zwy­cię­żył, dosta­łam pozwo­le­nie i uff, mie­li­śmy czas wolny. Pobie­gli­śmy na Kru­pówki. W tym cza­sie w Zako­pa­nem było pierw­sze bun­gee w Pol­sce. Zde­cy­do­wa­li­śmy, że ska­czemy oboje, jedno po dru­gim. Było super, Daniel prze­szczę­śliwy, tylko na cmen­tarz daleko. Do sko­ków na bun­gee była kolejka, a my nie wie­dzie­li­śmy, ile czasu nam to zaj­mie, więc znowu wpa­dli­śmy na zbiórkę po cza­sie. Weszli­śmy do auto­karu, cukier­ków już nie było, mie­li­śmy wra­że­nie, że tym razem to nas zje­dzą. Ktoś krzy­czał, co można tyle czasu robić na Kru­pów­kach. Jakaś kobieta pytała, co kupi­li­śmy. Pochwa­li­li­śmy się jej zdję­ciami ze sko­ków, a reszta dopy­ty­wała się zacie­ka­wiona i zszo­ko­wana naszą bra­wurą, tak że zapo­mnieli nawet, by znowu się na nas wście­kać. Uff. W następ­nych dniach jeź­dzi­li­śmy po dość wyso­kich górach, a w auto­ka­rze śmier­działo spa­lo­nymi hamul­cami. Kie­rowca zamiast hamo­wać sil­ni­kiem, palił klocki. A my, bojąc się o swoje życie, odma­wia­li­śmy róża­niec z grupą i śpie­wa­li­śmy wszyst­kie pio­senki. Więk­szość współ­to­wa­rzy­szy podróży nie miała świa­do­mo­ści, że w każ­dej chwili hamulce mogły zawieść…

Po tym doświad­cze­niu zasta­na­wia­li­śmy się długo, gdzie popeł­ni­li­śmy błąd. Z jed­nej strony pró­bu­jąc nowych rze­czy, zdo­bywa się nowe doświad­cze­nia. Spraw­dza się tu ide­al­nie powie­dze­nie: nie wiesz, dopóki nie spró­bu­jesz. Dla­tego warto i trzeba pró­bo­wać, bo jak ina­czej się dowie­dzieć, że wycieczki auto­ka­rowe nie są dla nas. Wnio­ski, do któ­rych doszli­śmy:

Rze­czy­wi­ście zor­ga­ni­zo­wane wycieczki są tań­sze, ale to nie zna­czy, że są dla wszyst­kich. Tań­sze nie zna­czy lep­sze. Można w podróży oszczę­dzać na wiele innych spo­so­bów, o czym będziemy pisali dalej.

Trans­port zbio­rowy to ryzyko, to powie­rze­nie odpo­wie­dzial­no­ści za swoje zdro­wie, a nawet życie. Wię­cej sły­szy się o wypad­kach auto­ka­ro­wych niż kam­pe­ro­wych. Nie wiemy, ani czym jedziemy, ani z kim, gdyż pozo­staje to w gestii orga­ni­za­tora. Gdy jeź­dzimy swoim autem, kam­pe­rem, wiemy, w jakim jest sta­nie, gdyż sami je ser­wi­su­jemy.

Naj­lep­sze atrak­cje, to jed­nak te, które zapew­niamy sobie sami. Pod warun­kiem, że wiemy czego chcemy i umiemy je sobie zor­ga­ni­zo­wać. Jak to zro­bić, opo­wiemy w roz­dziale: „Pla­no­wa­nie trasy”.

Trud­niej jest uszczę­śli­wić trzy­dzie­sto­oso­bową wycieczkę obcych sobie ludzi niż rodzinę, parę, która ma już wie­dzę, na jakie kom­pro­misy trzeba pójść, żeby wszy­scy z wyjazdu byli zado­wo­leni.

Jeśli podró­żu­jemy z całą wycieczką, musimy się liczyć z całą grupą. Z tym, że będzie tam wiele róż­nych osób, z róż­nymi potrze­bami i ocze­ki­wa­niami co do wspól­nego wyjazdu. Na jed­nych się czeka, za dru­gimi trzeba gonić. Atrak­cje zwie­dza się w okre­ślo­nych ramach cza­so­wych. Bra­kuje tu wol­no­ści dopa­so­wa­nej do indy­wi­du­al­nych zain­te­re­so­wań i potrzeb.

Warto sobie wtedy zadać pyta­nie: czy lubisz, jak ktoś za cie­bie pla­nuje, czy wolisz, jak ktoś orga­ni­zuje ci czas pod­czas waka­cji? Czy masz więk­szą satys­fak­cję, jeśli samo­dziel­nie decy­du­jesz o swoim życiu w podróży?

Agroturystyka i hotel

W następ­nych latach nasza ewo­lu­cja podróż­ni­cza była oparta na meto­dach kom­bi­no­wa­nych. Bli­sko, w Pol­sce, na week­endy wyjeż­dża­li­śmy autem, nocu­jąc w hote­lach, hoste­lach i agro­tu­ry­sty­kach. Na dal­sze wyjazdy lata­li­śmy samo­lo­tem i w ten spo­sób zwie­dza­li­śmy Europę. Na miej­scu wynaj­mo­wa­li­śmy apar­ta­ment, cza­sami hotel był wli­czony w cenę wyjazdu, wypo­ży­cza­li­śmy auto i na wła­sną rękę, po swo­jemu pla­no­wa­li­śmy inte­re­su­jące nas wycieczki. W swoim cza­sie popu­larne stały się w Pol­sce tzw. „gro­upony”, czyli oferty, dzięki któ­rym można było zna­leźć pokój w hotelu czy agro­tu­ry­styce w okre­ślo­nych ter­mi­nach o wiele taniej niż na innych stro­nach inter­ne­to­wych. Uzna­li­śmy, że jest to świetne roz­wią­za­nie dla nas. Przez dobrych kilka lat jeź­dzi­li­śmy autem, zwie­dzi­li­śmy w ten spo­sób wiele pięk­nych zakąt­ków przede wszyst­kim Pol­ski, noco­wa­li­śmy w malow­ni­czych miej­scach i eks­klu­zyw­nych hote­lach, które w regu­lar­nej cenie byłyby poza naszym zasię­giem.

Ze względu na nasze pre­fe­ren­cje doty­czące zmiany loka­li­za­cji w trak­cie wyjazdu, aby urlop wyko­rzy­stać mak­sy­mal­nie, chcąc na wła­sną rękę zare­zer­wo­wać pokój na jedną noc, wie­lo­krot­nie otrzy­my­wa­li­śmy odmowę lub wręcz wyż­szą stawkę. W szczy­cie sezonu, w popu­lar­nych regio­nach tury­stycz­nych zna­le­zie­nie wol­nego pokoju wyma­gało wiele czasu i nie zawsze się uda­wało.

Brak ela­stycz­no­ści w dopa­so­wa­niu ter­minu ofert gro­uponu, które zazwy­czaj wyklu­czały dłu­gie week­endy i święta, kiedy można było prze­dłu­żyć wyjazd, by oszczę­dzić kilka dni urlopu, oraz ogra­ni­cze­nie kie­run­ków, w które chcie­li­śmy poje­chać, zmu­siły nas do szu­ka­nia innych warian­tów.

Pomimo orga­ni­za­cji podróży samo­dziel­nie, dalej byli­śmy zależni od ter­mi­nów, cen w danym regio­nie czy kraju i dys­po­zy­cyj­no­ści hoteli.

Historia z naszego życia

Tym razem zapla­no­wa­li­śmy urlop naszą oso­bówką w Pol­sce. Dwa tygo­dnie chcie­li­śmy spę­dzić, przede wszyst­kim cho­dząc po górach, zdo­być Śnieżkę, Rysy i zoba­czyć po dro­dze inne mniej­sze szczyty. Pierw­szy tydzień spę­dzi­li­śmy w Sude­tach, a drugi w Tatrach. Zaczę­li­śmy urlop w długi czerw­cowy week­end, by zaosz­czę­dzić kilka dni z naszych urlo­pów, jed­nak ze względu na zdo­by­wa­nie szczy­tów, a także na pogodę nie zare­zer­wo­wa­li­śmy noc­le­gów, oprócz jed­nego w Schro­ni­sku Mor­skie Oko. W pierw­szym tygo­dniu, gdy byli­śmy w oko­li­cach Wro­cła­wia, pogoda się zmie­niła. Oka­zało się, że w Sude­tach w dru­giej poło­wie pierw­szego tygo­dnia naszego urlopu ma padać i mamy tylko jeden sło­neczny dzień na zdo­by­cie Śnieżki. Mimo póź­nego wie­czoru, posta­no­wi­li­śmy od razu poje­chać w oko­lice Kar­pa­cza i pod­czas jazdy zna­leźć noc­leg. Daniel pro­wa­dził auto cały czas, a ja obdzwa­nia­łam po kolei miej­sca noc­legowe w oko­licy Śnieżki. Nie­stety wszyst­kie były zajęte, z uwagi na szczyt sezonu, dobrą pogodę i wła­śnie długi week­end.

Gdy minę­li­śmy Kar­pacz i już pla­no­wa­li­śmy spać w naszej oso­bówce, udało mi się zare­zer­wo­wać pokój w hotelu, w zasięgu naszego budżetu, w mało zna­nej miej­sco­wo­ści, ale cał­kiem bli­sko upra­gnio­nego szczytu. Było już bar­dzo późno, my zmę­czeni trasą z wielką ulgą od razu poło­ży­li­śmy się do łóżka, kom­plet­nie nie spo­dzie­wa­jąc się żad­nej nie­spo­dzianki, i wtedy dostrze­gli­śmy zagrzy­biony sufit, z któ­rego sypała się na nas odpa­da­jąca farba. Od razu pobie­głam do łazienki, gdzie grzyb był tak mocno roz­wi­nięty, że po prysz­nicu trzeba było wycie­rać się w pokoju, ponie­waż nie można było poło­żyć ręcz­nika, by nie dotknąć ple­śni. Rano, gdy Daniel poszedł zapła­cić za noc­leg, zwró­cił uwagę, że po hotelu cho­dzą podej­rzani ludzie o wyjąt­kowo ciem­nej kar­na­cji, z cie­ka­wo­ści zapy­tał wła­ści­cielki, skąd pocho­dzą. Wów­czas przy­znała, że na górze znaj­duje się hotel, a na dole pro­wa­dzi drugą dzia­łal­ność, ośro­dek dla uchodź­ców.

Tym spo­so­bem doszli­śmy do nowych wnio­sków. Po pierw­sze, jeśli chce się wyna­jąć pokój na jedną noc, jest trud­niej i dro­żej. Po dru­gie, jeśli lubimy się stale prze­miesz­czać i podró­żo­wać, zmie­nia­jąc czę­sto plany, ta opcja kom­plet­nie odpada. Wszę­dzie dobrze, ale we wła­snym domu i łóżku naj­le­piej. Tylko jak zabie­rać na wyjazdy wła­sne łóżko? Wtedy poja­wił się pomysł, by wypró­bo­wać coś innego.

Namiot

Opcja naj­bar­dziej survi­va­lowa, to pra­wie jak spa­nie pod gołym nie­bem, gdyż od nieba dzieli nas jedy­nie kawa­łek mate­riału. Jed­nak nie­zwy­kle opła­calna finan­sowo, koszt namiotu to nie­duża inwe­sty­cja na lata, pola namio­towe czy kem­pingi są o wiele tań­sze. Zde­cy­do­wa­nie łatwiej o miej­sce na polu biwa­ko­wym czy kem­pingu z namio­tem niż o pokój, kiedy przy­jeż­dżamy znie­nacka. Nawet w „wyso­kim sezo­nie” uda­wało nam się zna­leźć miej­sce bez uprzed­niej rezer­wa­cji na jedną noc. Poza tym namiot gdzieś się zawsze wci­śnie. Śpi się we wła­snym śpi­wo­rze, na wła­snej macie czy mate­racu. Roz­bi­cie namiotu na dziko jest ryzy­kowne, ale można i tak.

Jest to roz­wią­za­nie nie­malże ide­alne, jed­nak tylko w wyso­kich górach, gdzie na dłu­gich gór­skich tra­sach nie ma moż­li­wo­ści, by dotrzeć od schro­ni­ska do schro­ni­ska. Jest nie­stety naj­bar­dziej nie­bez­pieczne, a w przy­padku zwy­kłych waka­cji po pro­stu uciąż­liwe.

Namiot jest naj­ła­twiej­szym łupem dla zło­dzieja, ciężko cokol­wiek zosta­wić w środku, by nie zostało ukra­dzione, dla­tego rze­czy cen­niej­sze trzeba nosić ze sobą w ple­caku lub zosta­wiać w aucie. Czyli trzeba je przy­no­sić i odno­sić, otwie­rać auto, zamy­kać i tak w kółko.

Namiot i my

Znie­chę­cały nas nie­do­god­no­ści zwią­zane z prze­kła­da­niem naszych rze­czy z auta do namiotu oraz bie­ga­nie przez cały kem­ping do toa­lety, pod prysz­nic, z naczy­niami do mycia czy po pro­stu, by umyć ręce, co zabie­rało nam za dużo czasu. Pierw­szy raz na cały urlop, i jak na razie ostatni, wybra­li­śmy się pod namiot do Chor­wa­cji, gdzie chcąc nie chcąc, musie­li­śmy korzy­stać z kem­pingów, ze względu na obo­wią­zu­jący w tym kraju zakaz biwa­ko­wa­nia na dziko. Już pierw­szej nocy prze­ży­li­śmy burzę, w cza­sie któ­rej gwał­towny wiatr mio­tał drze­wami nad naszymi gło­wami (czę­sto w kra­jach połu­dnio­wych par­cele są odgro­dzone od sie­bie drze­wami, które pod­czas upału dają cień, jed­nak w cza­sie burz czy sil­nych wia­trów sta­no­wią zagro­że­nie). A my spa­li­śmy na mate­racu, w śpi­wo­rach, pod nami były skały, które sta­no­wiły dobry prze­wod­nik dla prądu w przy­padku tra­fie­nia pio­ru­nem. Myśle­li­śmy o tym, żeby noc spę­dzić w naszej oso­bówce, jed­nak było już tak późno, a my byli­śmy tak zmę­czeni trasą, że było nam wszystko jedno. By nie zmok­nąć i nie prze­no­sić rze­czy od nowa, zosta­li­śmy w namio­cie. Wów­czas pierw­szy raz obser­wo­wa­li­śmy kam­pe­row­ców, z każ­dym dniem, z każ­dym nowym kem­pingiem i polem namio­to­wym, z coraz więk­szą zazdro­ścią. Wtedy zro­zu­mie­li­śmy, że to jest spo­sób zwie­dza­nia świata, który chcemy wypró­bo­wać, połą­cze­nie mini­ma­li­zmu, wol­no­ści i kom­pak­to­wo­ści. To wła­śnie dwa­na­ście lat temu pod namio­tem w Chor­wa­cji pod­ję­li­śmy decy­zję o zaku­pie kam­pera. Następną kwe­stią było bez­pie­czeń­stwo. Wypad­ków z udzia­łem namio­tów znamy wiele. Są te spo­wo­do­wane warun­kami pogo­do­wymi, gdy wiatr pode­rwał namiot do góry, a ludzie zgi­nęli roz­trza­skani o skały. Zda­rzało się, że do namiotu dostał się niedź­wiedź, który pod­jął trop za jedze­niem. Sły­sze­li­śmy wiele histo­rii od naszych zna­jo­mych i rodziny, o kra­dzie­żach w namio­tach, nawet na polach namio­to­wych, ze względu na brak wła­ści­wych zabez­pie­czeń. Na szczę­ście takie sytu­acje nas nie spo­tkały. Widzie­li­śmy za to, na wła­sne oczy, wiele nie­bez­piecz­nych wypad­ków, na przy­kład gdy pijana osoba wje­chała na rowe­rze w namiot, w któ­rym spały dzieci, lub jak ktoś, poty­ka­jąc się o śle­dzia czy gra­jąc w piłkę, wpa­dał w namiot, w któ­rym ktoś inny spał.

Bus

Kiedy kil­ka­na­ście lat temu w Chor­wa­cji pod namio­tem zakieł­ko­wała w nas myśl o wła­snym kam­pe­rze, pew­nego razu poży­czy­li­śmy zwy­kły, nie­za­go­spo­da­ro­wany bus i poje­cha­li­śmy nim na długi majowy week­end w Biesz­czady. Miał on jedy­nie pustą pakę trans­por­tową, tak małą, że po nadmu­cha­niu poży­czo­nego mate­raca z tyłu mie­ściły się jedy­nie nasze dwa gór­skie ple­caki, śpi­wory, kar­tusz gazowy, jeden gar­nek, bukłak z wodą i gór­skie buty. Sam wyjazd był naj­tań­szy ze wszyst­kich naszych wyjaz­dów, a my, o dziwo, naj­bar­dziej usa­tys­fak­cjo­no­wani. Ani razu nie zapła­ci­li­śmy za noc­leg, noco­wa­li­śmy wyłącz­nie na dziko. Naj­wię­cej kosz­to­wało nas jedze­nie, które i tak musie­li­by­śmy kupić, nawet nie wyjeż­dża­jąc. Poży­czony bus nie roz­wi­jał dużych pręd­ko­ści, ale za to bar­dzo mało palił. Wyda­li­śmy gro­sze na bilety wstępu na szlaki i nasze prysz­nice. Mimo że pierw­sza noc w maju pod Małą Rawką była bar­dzo zimna i w nocy odpa­la­li­śmy kar­tusz, aby się ogrzać, a w następ­nych dniach powie­trze zeszło z dmu­cha­nego mate­raca, a nam nie zmie­ściła się pompka. Mimo że jed­nej nocy sły­chać było wilki, a innej, gdy robi­li­śmy kola­cję, lis nie opusz­czał nas na krok, poczu­li­śmy cał­ko­witą wol­ność. Byli­śmy sami, przez pra­wie tydzień oto­czeni gór­ską naturą, noco­wa­li­śmy cał­ko­wi­cie na dziko. Nie byli­śmy uza­leż­nieni od żad­nych ter­mi­nów i mogli­śmy robić, co nam przy­szło do głowy. Codzien­nie cho­dzi­li­śmy po górach i spa­li­śmy przy wej­ściach na szlaki. Jed­no­cze­śnie codzien­nie gło­wi­li­śmy się, gdzie się umyć, bo prze­cież bus nie miał łazienki ani toa­lety, to jed­nak myli­śmy się co wie­czór. Raz na sta­cji ben­zy­no­wej, gdzie wyszłam ze swo­jej strefy kom­fortu oraz musia­łam pozbyć się ste­reo­ty­pów w mojej gło­wie, że w takich miej­scach można naba­wić się jakichś cho­rób, bo myją się tam bez­domni i pro­sty­tutki. Mało tego, oka­zało się, że było czy­ściej niż w wielu hote­lach, w któ­rych spa­li­śmy, a myli się tam jedy­nie kie­rowcy cię­ża­ró­wek. Innym razem na polu namio­to­wym, gdzie nie noco­wa­li­śmy, a zapy­ta­li­śmy jedy­nie o cenę usługi wzię­cia prysz­nica, pozwo­lono nam go wziąć za darmo. Naj­dro­żej kosz­to­wał nas prysz­nic w nie­po­sprzą­ta­nym jesz­cze pokoju w hotelu, po innych ludziach, ale udało się, codzien­nie byli­śmy wyką­pani. I już wtedy wie­dzie­li­śmy, że chcemy jeź­dzić na dziko, ale łazienkę z prysz­nicem mieć ze sobą, by nie tra­cić czasu na poszu­ki­wa­nia. Jed­no­cze­śnie, aby nie mar­z­nąć, potrzebne nam będzie ogrze­wa­nie, które przyda się także do pod­grza­nia wody na prysz­nic i do mycia naczyń i tro­chę wię­cej miej­sca, by wyje­chać na dłu­żej. Po tym week­endzie w Biesz­cza­dach roz­po­czę­li­śmy poszu­ki­wa­nia naszego pierw­szego kam­pera.

Wnio­ski nasu­wają się same. Wszyst­kie odmiany podró­żo­wa­nia mają swoje plusy i minusy. Jed­nak im czę­ściej się prze­miesz­czamy, im wię­cej chcemy zwie­dzić czy doświad­czyć pod­czas jed­nego wyjazdu, tym każde z powyż­szych roz­wią­zań ma wię­cej minu­sów. Namiot czy przy­czepa kem­pin­gowa to nie­prze­rwane roz­sta­wia­nie, prze­kła­da­nie rze­czy wte i wewte. Poza tym zosta­wie­nie na dziko samej przy­czepy czy namiotu nie­sie zbyt duże ryzyko kra­dzieży. Z dru­giej strony koszty pola namio­to­wego, czy kem­pingu bez­li­to­śnie uszczu­plają budżet. Samo­lot to koszty zwią­zane z poru­sza­niem się, by dotrzeć do miejsc, które nas inte­re­sują, wypo­ży­cze­niem auta, potem odda­niem go w kon­kret­nym miej­scu, dojaz­dem z lot­ni­ska, które rzadko znaj­duje się bli­sko atrak­cji tury­stycz­nych czy noc­legi i pla­no­wa­nie, co zro­bić z baga­żem. I tu też jest cią­głe roz­pa­ko­wy­wa­nie się i pako­wa­nie. Z jed­nej strony samo­lot jest naj­szyb­szym środ­kiem trans­portu, a z dru­giej tra­cimy dużo czasu na miej­scu. Same odprawy na lot­ni­sku zaj­mują wiele godzin, które zwie­lo­krot­nione przez ilość podróży, odej­mują nam mnó­stwo dni naszego życia. Wyjazdy zor­ga­ni­zo­wane to oszczęd­ność czasu, a także cza­sem i pie­nię­dzy, jed­nak kosz­tem pój­ścia na wiele kom­pro­mi­sów. Dosto­so­wy­wa­nie się do grupy, pro­gramu wycieczki, brak miej­sca na indy­wi­du­al­ność i wol­ność, i co naj­gor­sze, brak kon­taktu z ludźmi nie­pra­cu­ją­cymi w tury­styce, czyli brak moż­li­wo­ści pozna­nia zwy­kłego codzien­nego życia rdzen­nych miesz­kań­ców danego regionu czy kraju.

Plusy kampera

- 2 W 1 – auto i dom. Kam­per łączy w sobie nasze miesz­ka­nie w zmi­ni­ma­li­zo­wa­nej for­mie oraz wła­sny śro­dek trans­portu. To auto stwo­rzone z myślą o tury­styce, dosto­so­wane pod wzglę­dem budowy i wypo­sa­że­nia do podróży, a nawet do miesz­ka­nia w nim na stałe, tzw. van­life. Zapew­nia miej­sce do spa­nia i prze­cho­wy­wa­nia rze­czy bez potrzeby ich prze­pa­ko­wy­wa­nia. Więk­szość kam­pe­rów ma toa­letę, prysz­nic z cie­płą wodą, lodówkę, kuchenkę do goto­wa­nia i ogrze­wa­nie posto­jowe. Kam­per to zarówno śro­dek do prze­miesz­cza­nia się, jak i baza noc­le­gowa, sani­tarna i gastro­no­miczna, czyli wszystko w jed­nym. Mając wła­sną toa­letę, kuch­nię, prąd, wodę, gaz, zapasy żyw­no­ści, jeste­śmy nie­za­leżni na tyle, na ile pozwala nam dany kraj i jego infra­struk­tura, ale bar­dziej niż w przy­padku innych warian­tów podróży.
- WOL­NOŚĆ – podróż i przy­goda zaczy­nają się od razu. Takiej wol­no­ści nie doświad­czysz na innych wyjaz­dach. Nie myślisz o ter­mi­nach, rezer­wa­cjach, jeśli miej­sce ci się podoba, zosta­jesz dłu­żej, jeśli nie, jedziesz dalej, bez żad­nych kon­se­kwen­cji. Robimy prze­rwy, kiedy chcemy, jemy, kiedy i gdzie chcemy, odwie­dzamy, co chcemy i jeste­śmy tam tyle, ile chcemy. Nie tyle, ile prze­wi­duje pro­gram wycieczki, tylko nasz pro­gram. Jedyne co roz­pa­ko­wu­jemy to zakupy, ewen­tu­al­nie rowery, które można zabrać ze sobą, czy sto­lik i krze­sełka. To, czego potrze­bu­jemy, to co kilka dni zatan­ko­wać wodę do mycia się i zmy­wa­nia naczyń oraz pozby­cia się nie­czy­sto­ści, jeśli biwa­ku­jemy na dziko. Gdy korzy­stamy z kem­pin­gów, wła­ści­wie nic nam nie trzeba, powin­ni­śmy tylko zapła­cić za miej­sce postoju. Cho­ciaż na­dal na świe­cie jest wiele miejsc z dostę­pem do bez­płat­nej wody, a nawet do prądu. Kam­pery mają zwy­kle duże baki na paliwo, więc tan­ku­jemy je raz na jakiś czas.
- KON­TAKT Z NATURĄ – dzięki kam­pe­rowi możesz noco­wać na cał­ko­wi­tym odlu­dziu, usły­szeć odgłosy przy­rody lub zna­leźć praw­dziwą ciszę. Wdy­chać świeże powie­trze i ode­tchnąć od zgiełku miast.
- WIDOK Z OKNA – żaden hotel nie zapewni co dzień nowego widoku z okna, a te w kam­pe­rze wybie­rasz sobie sam. Codzien­nie możesz mieć inny widok, a jeśli jakiś spodoba ci się wyjąt­kowo, możesz zostać w tym miej­scu dłu­żej. Możesz par­ko­wać nad poto­kiem i słu­chać jego szumu, w lesie, by mieć ciszę, lub nad jezio­rem, by codzien­nie na nie patrzeć i się w nim kąpać.
- CZAS – w podróży kam­pe­rem dosto­so­wu­jesz czas do swo­jego tempa, potrzeb i moż­li­wo­ści. Nie stoi nad tobą pilot wycieczki i nie poga­nia, by reali­zo­wać następny punkt pro­gramu.
- LUDZIE – w cza­sie podróży poznaje się wielu ludzi – i tych w tra­sie, i tych, któ­rzy miesz­kają na stałe w danym rejo­nie. Uzna­jemy to za plus, bo my naj­czę­ściej pozna­jemy cie­ka­wych podróż­ni­ków, z któ­rymi wymie­niamy doświad­cze­nia, ale też lokal­sów, któ­rzy czę­sto opo­wia­dają nam o swoim regio­nie, kul­tu­rze czy zwy­cza­jach, o tym, czego nie ma w prze­wod­ni­kach. Takie spo­tka­nia pozwa­lają nam peł­niej poznać i zro­zu­mieć nowy kraj czy region. Pozna­wa­nie ludzi ma też swoje minusy, o czym piszemy niżej.

Minusy kampera

- ZAKUP – koszt zakupu czy wynajmu kam­pera nie należy do naj­tań­szych, to droga inwe­sty­cja, nawet w przy­padku uży­wa­nych aut.
- BUDOWA – to zawsze dużo czasu, poświę­co­nego na robotę i okres ocze­ki­wa­nia na urzą­dze­nia. Dodat­kowo potrzebne są wie­dza i umie­jęt­no­ści.
- CZAS – to zarówno plus, jak i minus. Zro­bie­nie ser­wisu, zna­le­zie­nie miej­scówki na noc­leg cza­sami trwa bar­dzo długo i wymaga cier­pli­wo­ści.
- WYSO­KIE KOSZTY – kam­per, nawet uży­wany, jest autem, które ze względu na bazę miesz­kalną, nie jest tanie. Poza tym oprócz zago­spo­da­ro­wa­nia prze­strzeni miesz­kal­nej i wypo­sa­że­nia go w nie­zbędne urzą­dze­nia, pono­sisz koszty ser­wisu, mecha­nicz­nego zuży­cia, ubez­pie­cze­nia, które nie należą do naj­tań­szych.
- PALIWO – ze względu na swoją wagę kam­pery dużo palą, a liczba osób do podziału kosz­tów jest mała, więc jest to duży wyda­tek, tym bar­dziej w cza­sach, w któ­rych ceny paliwa gwał­tow­nie rosną.
- ZASIĘG – jeśli chcesz odwie­dzać dal­sze cele podróży, potrze­bu­jesz wiele czasu na to, by tam doje­chać i wró­cić.
- RYZYKO KRA­DZIEŻY – w przy­padku kam­pera, oprócz domu, war­to­ścio­wych rze­czy, tra­cisz także śro­dek komu­ni­ka­cji. Szcze­gól­nie dotkliwe może to być w trak­cie wyjazdu, gdy dodat­kowo stra­cisz zapla­no­wany urlop.
- GABA­RYTY – kam­pery są na ogół więk­sze, wyż­sze i cięż­sze niż stan­dar­dowe auta, a co za tym idzie, nie są prze­zna­czone do wszyst­kich dróg, a już tym bar­dziej do jeż­dże­nia po uro­kli­wych wąskich ulicz­kach. Poru­sza­jąc się kam­pe­rem, należy zwra­cać uwagę na wszel­kie ogra­ni­cze­nia wagi pojazdu, a także niskie mosty i wia­dukty. Nie wszę­dzie też można zapar­ko­wać, a nawet jeśli można, nie wszę­dzie się zmie­ścisz. Dodat­kowo za kam­pery obo­wią­zują wyż­sze opłaty dro­gowe za prze­jazd.
- WODA – to zmora każ­dego kara­wa­nin­gowca na dziko, zawsze jest jej za mało. W kam­pe­rze ina­czej korzy­sta się z prysz­nica, o wan­nie można zapo­mnieć, ina­czej zmywa się naczy­nia, a nawet ina­czej robi się pra­nie. Te kwe­stie począt­kowo wydają się trudne, jed­nak w kolej­nych roz­dzia­łach poka­żemy, jak zna­leźć na to spo­sób.
- LUDZIE – w podró­żach kam­pe­rem poznaje się wię­cej ludzi niż zazwy­czaj, tym bar­dziej kiedy jesteś w dłuż­szej podróży. Minu­sem w przy­padku nawią­za­nia głęb­szych zna­jo­mo­ści są cią­głe roz­sta­nia i poże­gna­nia. Pozna­wa­nie ludzi, głów­nie w kra­jach azja­tyc­kich, ma też swoje minusy, o czym prze­ko­na­li­śmy się pod­czas naszej podróży kam­pe­rem do Indii. Już w Tur­cji ludzie są bar­dziej otwarci i cie­kawi przy­by­szów. Jed­nak dalej – w Ira­nie, Paki­sta­nie i Indiach – byli­śmy praw­dziwą sen­sa­cją. Nie było dnia, żeby­śmy kilka, a nawet kil­ka­na­ście razy nie poka­zy­wali swo­jego kam­pera w środku, nie byli pro­szeni o zdję­cie, nie odpo­wia­dali na cią­gle te same pyta­nia, skąd jeste­śmy, dokąd jedziemy, gdzie byli­śmy, gdzie będziemy, za co żyjemy, w co wie­rzymy, ile mamy lat. Cza­sami bywa to bar­dzo męczące, a nawet fru­stru­jące, zaj­muje bar­dzo dużo czasu i ciężko wytłu­ma­czyć komuś, kto nie zna angiel­skiego, że jeste­śmy głodni i wła­śnie chcemy zjeść, albo że dziś piszemy naszą książkę czy mon­tu­jemy vloga na jutro i potrze­bu­jemy dzień dla sie­bie. Mało tego, w kra­jach, gdzie popu­la­cja lud­no­ści ma naj­wyż­sze wskaź­niki na świe­cie, nie bar­dzo jest się gdzie ukryć. W Azji nie­raz zda­rzało się, że budzono nas w nocy, bo ktoś chciał sobie zro­bić z nami zdję­cie albo zoba­czyć, jak śpimy. W tych kra­jach tubylcy cie­kawi przy­by­szów z Europy znaj­do­wali nas w najbar­dziej dzi­kich miej­scach, na przy­kład w rezer­wa­cie tygry­sów w Indiach, gdzie bar­dziej spo­dzie­wa­li­śmy się spo­tka­nia z dzi­kim zwie­rzę­ciem niż ludźmi, któ­rzy będą pro­sić nas o sel­fie i poka­za­nie kam­pera w środku.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: