Kapitał 1.1. Rezultaty bezpośredniego procesu produkcji - ebook
Kapitał 1.1. Rezultaty bezpośredniego procesu produkcji - ebook
Kapitał 1.1. Rezultaty bezpośredniego procesu produkcji to jedyny zachowany tekst, w którym Marks wyjaśnia pojęcia realnej i formalnej subsumcji pracy pod kapitał. Umożliwiają one zupełnie nowe spojrzenie na jego ekonomię polityczną oraz krytykę kapitalizmu.
Nieprzetłumaczony dotychczas rękopis Marksa stanowi także podsumowanie najważniejszych tez I tomu Kapitału.
Rezultaty bezpośredniego procesu produkcji, mające pierwotnie stanowić szósty rozdział Marksowskiego opus magnum, podejmują w zwięzły sposób problem względnej i bezwzględnej wartości dodatkowej oraz pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej.
„(...) doniosłość rozdziału VI wynika stąd, że niektóre z tych pojęć są źródłem kolejnych istotnych rozstrzygnięć Marksowskiej krytyki politycznej, pozwalając nam uchwycić, a co ważniejsze, właściwie ukierunkować teoretyczne narzędzia, które mogą przysłużyć się głębszemu zrozumieniu współczesnej postaci kapitalizmu”.
Antonio Negri, z Przedmowy do polskiego wydania
Karol Marks (1818-1883) – niemiecki filozof, ekonomista i publicysta, autor koncepcji naukowego socjalizmu, prekursor współczesnych nauk społecznych. Jego oryginalna koncepcja materializmu historycznego oraz analizy ekonomiczno-polityczne stanowią jedną z najbardziej płodnych i inspirujących filozoficznie teorii, mającą głęboki wpływ na późniejszy rozwój filozofii i nauk społecznych. Jego największym dziełem jest Kapitał.
„To, że marksizm stanowi niepodważalny punkt odniesienia dla historii idei XX wieku jest oczywiste, a stosunek do myśli Marksa powinien być dalej jednym z kryteriów intelektualnej rzetelności teoretyków oraz filozofów społecznych.”
Z Posłowia tłumacza
Kategoria: | Filozofia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-011-6062-3 |
Rozmiar pliku: | 755 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zarysy „antycypującej krytyki” w projekcie szóstego rozdziału pierwszego tomu _Kapitału_ Marksa _Rezultaty bezpośredniego procesu produkcji_
Gdy czytamy projekt szóstego rozdziału _Kapitału_, po uprzednim przestudiowaniu jego księgi pierwszej, uderza nas teoretyczna moc i klarowność wykładu pewnych pojęć, które konstruowane są w nim, mniej więcej w tym samym okresie, być może nie całkowicie odmiennie, acz z nieco innym wydźwiękiem. Wszelako przedmiotem naszego namysłu będzie tutaj nie tylko ta teoretyczna moc. Pragniemy bowiem również wykazać, że doniosłość rozdziału VI wynika stąd, że niektóre z tych pojęć są źródłem kolejnych istotnych rozstrzygnięć Marksowskiej krytyki politycznej, pozwalając nam uchwycić, a co ważniejsze, właściwie ukierunkować teoretyczne narzędzia, które mogą przysłużyć się głębszemu zrozumieniu współczesnej postaci kapitalizmu. Marks bowiem niejednokrotnie przechodzi tutaj samego siebie w umiejętności obrazowania zwyrodniałych mechanizmów kapitalistycznego wyzysku, a przewidując nasilenie się owej tendencji, wydaje się umiejscawiać siebie (na płaszczyźnie teoretycznej) w horyzoncie przyszłości walki klasowej toczonej z kapitałem.
Rozdziałami, w których tworzą się zręby owej „antycypującej krytyki”, są zasadniczo te, które dotyczą definicji bezwzględnej i względnej wartości dodatkowej (z dołączonymi rozważaniami nad rozwojem technologii i systemu maszyn), a w których następnie wypracowane zostają kategorie „subsumcji formalnej” i „realnej”; te, w których tworzone są pojęcia „pracy produkcyjnej” i „nieprodukcyjnej” z naciskiem położonym na pozycje i funkcje nauki w obrębie procesu pomnażania wartości; a wreszcie te, które odnoszą się do pojęcia i miary wydajności kapitału, odsłaniając _być może_, poprzez wniknięcie w społeczny zasięg i głębię kapitalistycznego wyzysku, obraz pewnego rewolucyjnego podmiotu, rzucającego światło na nasz współczesny horyzont. Podejmiemy tutaj zatem starania mające na celu nie tyle pogłębienie analizy owych ustępów z projektu rozdziału szóstego, ile uwypuklenie sposobu, w jaki dopomóc nam one mogą w objęciu marksowską krytyką w całej jej mocy również naszego czasu – epoki kapitalizmu postprzemysłowego.
I
W tym celu zwrócić się powinniśmy ku definicji bezwzględnej i względnej wartości dodatkowej, rozważanej przez Marksa na stronach 13–62, by następnie wprowadzić pojęcia formalnego i realnego podporządkowania (bądź subsumcji) pracy kapitałowi (s. 87–94). Definicje różnorodnych form wartości dodatkowej nie odbiegają tutaj znacznie od tych, które wyłożone zostały w księdze pierwszej _Kapitału_. Nie bez znaczenia wszelako (przez wzgląd na dalsze rozważania) będzie przywołanie kryteriów odróżniających podporządkowanie formalne od realnego. Zatem „ealna subsumcja pracy pod kapitał rozwija się we wszystkich formach, które wytwarzają wartość dodatkową względną w przeciwieństwie do bezwzględnej”. Należy jednak wyraźnie podkreślić, że dla Marksa „raz z realną subsumcją pracy pod kapitał zachodzi pełna rewolucja w samym sposobie produkcji, w wydajności pracy oraz w stosunku kapitalisty i robotnika”. Procesem tym steruje zatem _mocna czasowość_, czas nieustannej rewolucji, w którym w „organiczny skład” kapitału włączony zostaje ruch jego składowych, maszyn i robotników, nauki i wartości użytkowych. Temu czasowemu wzmożeniu towarzyszy globalna ekspansja kapitalistycznego sposobu produkcji: „W przypadku realnej subsumcji pracy pod kapitał występują wszystkie przebadane przez nas wcześniej zmiany w samym procesie pracy. Rozwijają się _społeczne siły wytwórcze pracy_, a wraz z pracą na wielką skalę także zastosowanie nauki i maszyn do bezpośredniej produkcji. Z jednej strony _kapitalistyczny sposób produkcji_, który ukształtował się teraz jako sposób produkcji sui generis, prowadzi do zmiany postaci produkcji materialnej. Z drugiej strony to zmienianie materialnej postaci tworzy podstawę dla rozwoju stosunku kapitału, którego adekwatna postać tym samym odpowiada określonemu stopniowi rozwoju sił wytwórczych”.
W takich warunkach podporządkowany owej dynamice kapitał wyzbywa się wszelkiej „indywidualności”, zmieniając się w _kapitał społeczny_. O wiele ważniejszy wszelako okazuje się fakt, że „siły wytwórcze” zyskują bezpośrednio „społeczny” charakter. System maszyn, technologia („określona”, „umiejscowiona”, odnawiająca się właśnie w wyniku subsumcji realnej), bynajmniej nie będąc jedynie „neutralnymi” wytworami „nauki”, stają się „siłami wytwórczymi”, które opanowując rzeczywistość, obejmując już nie tylko robotników, lecz również całe populacje. _System maszyn ujarzmia życie_. Zastanówmy się zatem, czym są owe maszyny. Jak poucza nas Hegel, poza ramami wyznaczonymi przez urzeczywistniony kapitalizm narzędzie pracy jest środkiem, czynnikiem zapośredniczającym oddziaływanie na naturę. Narzędzie, maszyna sytuuje się między nią a człowiekiem. W kapitalizmie jednakże stosunek ten ulega wypaczeniu: praca robotnika staje się czynnikiem pośredniczącym między maszyną (narzędziem) a naturą. Technologia bez reszty opanowuje pracę. Narzędzie przestaje mieć jakąkolwiek wartością użytkową dla robotnika, on sam zaś przemienia się w wartość użytkową dla kapitału, dla „jego” – kapitału – maszyny (kapitał trwały). „Włączony jednak do procesu produkcji kapitału środek pracy przechodzi różne metamorfozy, z których ostatnią jest _maszyna_ albo raczej _automatyczny system maszyn_ (system maszyn automatyczny jest tylko najbardziej skończoną, najbardziej adekwatną formą systemu maszyn i tylko on dopiero przekształca maszyny w system), napędzany przez automat, który sam wytwarza własny ruch. Automat ten składa się z licznych organów, mechanicznych i intelektualnych, tak że sami robotnicy stanowią tu tylko jego świadome członki”. A dalej: „W maszynie, a jeszcze bardziej w zespole maszyn, stanowiącym system automatyczny, środek pracy ujmowany jako wartość użytkowa, to jest jako rzeczowy byt, przekształca się w istnienie adekwatne kapitałowi trwałemu, kapitałowi w ogóle, zaś forma, w której jako bezpośredni środek pracy został włączony do procesu produkcji kapitału”. Skoro jednak tak to wygląda, proces ten u swego kresu skutkuje nałożeniem się na siebie dwóch _społecznych całości_: kapitału (stałego), który objął całość społecznej rzeczywistości, oraz kapitału (zmiennego), będącego źródłem pomnażania wartości owej społecznej rzeczywistości. Stronice te są zatem znakomitym wprowadzeniem do „biopolitycznego” opisu realnej subsumcji pracy pod kapitał. Teza ta oznacza: wartość dodatkowa nie istnieje, nie istnieje już nawet natura, wszystkie stosunki społeczne bowiem (rzecz jasna nie tylko produkcji, lecz również reprodukcji i cyrkulacji) objęte zostają wyzyskiem – jednym słowem, _życie jako takie zostaje podciągnięte pod kapitał_.
Rozwijając powyższy opis rozwoju kapitalizmu od subsumcji formalnej do realnej, mieliśmy ciągle w pamięci ważki komentarz do projektu szóstego rozdziału autorstwa Claudia Napoleoniego, naszym zdaniem całkiem trafny, przynajmniej do tego punktu. Napoleoni wysuwa bowiem na tej podstawie wniosek, że u Marksa podporządkowanie pracy społecznej kapitałowi obejmuje również zespół maszyn, narzędzie pracy, zarówno jako maszynę, jak i ciała robotników; i logicznie wnioskując dalej, że „maszyna użyta w sposób niekapitalistyczny powinna _różnić się_ od używanej w sposób kapitalistyczny”. A także, co oczywiste, że również skład ciał robotników, charakterystyczny dla określonego etapu kapitalistycznego rozwoju, będzie się różnić poza ramami kapitalizmu, co również wydaje się nam słusznym stwierdzeniem. Jest ono jednak uprawnione jedynie o tyle, o ile Marksowskie wnioski z subsumcji realnej pojmuje się w sposób _linearny_. Jeśli bowiem ująć je w sposób „dialektyczny” (czyli, innymi słowy, jako historycznie uwarunkowane przez walkę klasową), nie sposób wtedy uznawać dłużej „urzeczowienia” wartości w systemie maszynowym ani
„alienacji” robotnika jako światów domkniętych (na tym właśnie odwróceniu opiera się zasadnicza odmienność „operaistycznej” lektury _Kapitału_). Kapitał bowiem jest zawsze pewnym stosunkiem sił, podobnie jak system maszyn (podporządkowany kapitałowi społecznemu). Nie można go jednak pojmować w sposób deterministyczny. Jest on walką, konfliktem historycznym, a co za tym idzie, otwartym całokształtem zwycięstw i porażek: w nim sytuuje się polityka, transformacje zaś, skutki walk, funkcjonowanie (ciał robotników) „w obrębie i/albo poza” strukturami wyzysku, wraz z granicami owego „wewnątrz i/albo poza”, są zmienne, dynamiczne, za każdym razem na nowo określane ontologicznie. „Maszyny działają tam, gdzie toczy się walka” – jak przyznaje przecież sam Marks; podobnie jak wartości: maszyny w toku walki odzyskują roboczą „wartość użytkową”– wartość użytkową, którą subsumcja (uspołecznienie pracy, naukowa charakterystyka jej organizacji) pracy pod kapitał obraca w społeczną walkę _z_ kapitałem. W tym miejscu zostaje ostatecznie zdefiniowany antagonistyczny stosunek stanowiący rzeczywisty wymiar kapitału: w ramach odmowy wobec deterministycznego, a zarazem jakkolwiek idealistycznego i/lub apokaliptycznego ujmowania kapitalistycznego procesu prowadzącego do subsumcji realnej i „urzeczowienia” stosunków społecznych. Podporządkowanie społeczeństwa kapitałowi _jako tendencja_ jest raczej _biopolitycznym_ terenem walk o emancypację. _Nota bene_: Wspominając o pewnej _tendencji_, nie zakładamy żadnego deterministycznego horyzontu, poruszamy się tutaj bowiem w rozdzieranym konfliktami obszarze walki klasowej. Na tym polu, rozpoznawszy _ex post_ pewną „tendencję”, musimy _ex ante_ wypróbować otwartość „urządzeń” . _Biopolityczna_ tkanka (i/albo moc) oraz maszyny _biowładzy_ oznaczają tutaj w rezultacie, odpowiednio, ontologiczną otwartość „urządzonych” pragnień, programów, maszyn instytucjonalnych – biopolitycznych, stanowiących bowiem ontologiczne nagromadzenie tendencji i struktur władzy nad życiem. Oto pole walki klasowej w obecnej dobie, czyli, innymi słowy, w warunkach w pełni dokonanej już realnej subsumcji społeczeństwa pod kapitał. Problematykę tę podejmował przede wszystkim Michel Foucault w swych późnych pracach oraz Judith Revel.
II
Docieramy teraz do kolejnego zasadniczego punktu projektu szóstego rozdziału: problemu pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej, omawianego przez Marksa na s. 110–124. Również w tym przypadku lektura tych stronic posłużyć ma pogłębieniu naszego rozumienia teraźniejszości. Na pytanie, czym jest „praca produkcyjna”, Marks udziela następującej odpowiedzi: to praca wytwarzająca wartość dodatkową, czyli działanie pomnażające wartość kapitału.
„Ponieważ bezpośrednim celem i _właściwym wytworem_ kapitalistycznej produkcji jest _wartość dodatkowa_, to _produkcyjna_ jest tylko ta praca, która – i tylko ten realizator potencjału pracy, który – bezpośrednio _wytwarza wartość dodatkową_, a więc tylko ta praca, która bezpośrednio w procesie produkcji konsumowana jest w celu pomnożenia kapitału”. Ten punkt widzenia zostaje podkreślony, z całą mocą, choć w kontekście polemicznym, na tej samej stronie: „Tylko burżuazyjna buta, która kapitalistyczną formę produkcji uznaje za jej formę absolutną, a tym samym za naturalną formę produkcji, może pomylić pytanie, czym są _praca produkcyjna_ i _produkcyjny robotnik_ z punktu widzenia kapitału, z pytaniem, czym w ogóle jest praca _produkcyjna_. Myląc te dwie kwestie, można poprzestać na tautologicznej odpowiedzi, że produkcyjna jest wszelka praca, która w ogóle produkuje, która swój rezultat ma w produkcie albo jakiejkolwiek wartości użytkowej, czy w ogóle w jakimś rezultacie”.
Definicje te wydają się sprzeczne z naszymi (rozwiniętymi w punkcie I) założeniami, w myśl których praca produkcyjna i praca społeczna podporządkowana kapitałowi są równoznaczne, na czym – naszym zdaniem – polega w istocie tendencyjnie biopolityczny wymiar wyzysku. Ale tylko „wydają się”, gdyż nie sądzimy, byśmy w tym kontekście jakkolwiek sprzeniewierzali się ideom Marksa. Co oczywiste, podtrzymujemy z całą mocą wyjściowe twierdzenia krytyki wartości: z zasady „produkcyjna” nie jest dla nas wszelka praca wytwarzająca „to, co użyteczne” – w sensie dowolnego świadczenia, jako to rozumieli Say, Bastiat oraz inni ekonomiści. W tym przypadku bowiem każdą społeczną działalność należałoby, paradoksalnie, uznać za produkcyjną. A to przecież nieprawda! W tym kontekście należy jednak również bezzwłocznie podkreślić pewne niedomogi teorii wartości opartej na pracy. Kapitalista poszukując wartości, poszukuje jej w istocie _jako wartości dodatkowej_, z czego wynika, że – o czym przekonamy się później – tak naprawdę _nie ma takiej teorii wartości, która nie byłaby_ (z definicji) _teorią wartości dodatkowej_ (to jest teorią oporu, a ściślej, toczonej przez robotników walki z wartością dodatkową). Objaśnienia tej tematyki znaleźć można w _Teoriach wartości dodatkowej_ Marksa. Podejmując jednak porzucony wątek naszego wywodu: jak odpowiedzieć można na fakt, że wraz z realną subsumcją pracy i społeczeństwa pod kapitał, proces pracy jako taki staje się całkowicie procesem pomnażania wartości? Czy Marks, powiadając że „kapitał jest produkcyjny” z racji opanowania i podporządkowania społeczeństwa procesom produkcji wartości dodatkowej, w kontekście „pracy produkcyjnej” nie ma na myśli w istocie tego, że jest nią całość społecznego działania (wbrew poprzedniej interpretacji pojęcia pracy produkcyjnej)? Tutaj tkwi zatem sedno problemu.
Rozprawmy się zatem od razu z pewną dwuznacznością. Tu i ówdzie w swych pracach Marks stawia sobie pytanie, czy za „produkcyjną” uznać można pracę wykonywaną przez przedstawicieli takich zawodów jak księża, urzędnicy, żołnierze, sędziowie, adwokaci. Jego odpowiedź brzmi: są oni nie tyle produkcyjni, co „w istocie destrukcyjni” („potrafią sobie przyswoić bardzo wielką część «materialnego» bogactwa, częściowo sprzedając swoje «niematerialne» towary, częściowo zaś narzucając je nieomal siłą – wcale nie było miłe, że zakwalifikowano ich pod względem _ekonomicznym_ do jednej klasy z buffoons i menial servants (komediantami i służbą domową) i że okazali się po prostu tylko darmozjadami, pasożytami na ciele właściwych producentów (lub raczej agentów produkcji). Było to wprost jakiegoś szczególnego rodzaju odarcie z nimbu tych funkcji, które dotąd otoczone były aureolą świętości i zażywały zabobonnej czci. Ekonomia polityczna w swoim okresie klasycznym, tak jak i sama burżuazja w swym okresie parweniuszowskim, miała ostry i krytyczny stosunek do machiny państwowej itd. Później pojęła – pokazało się również w praktyce – i nauczyła się poprzez doświadczenia, że z jej własnej organizacji wyrasta konieczność (istnienia) odziedziczonej kombinacji społecznej wszystkich tych, częściowo zupełnie nieprodukcyjnych klas” ). Nie warto podkreślać historycznej przenikliwości tych uwag, które potwierdzając ważność „długiego trwania”, na śmieszność wystawiają „wieczne prawa tradycji” wychwalane przez Tocqueville’a, schlebiającego burżuazyjnej władzy! Niemniej niektóre z tych cieszących się złą sławą funkcji odzyskują dzisiaj produkcyjny charakter – w postaci „niematerialnej” i „kognitywnej” – nie jako forma rentierstwa, lecz jako opłacana praca najemna. Mimo że nadal darzymy nienawiścią owe „ideologiczne aparaty państwowe” i uznajemy je za „pasożytnicze”, nie jest to jednak element rozstrzygający. Nowość polega raczej na tym, że realna subsumcja sięgnęła o wiele głębiej, niż mógł to sobie wyobrazić sam Marks, nakładając również na nas obowiązek pogłębienia analizy: przy zachowaniu w pogardzie owych biurokratów i sługusów ideologii i państwa, którzy mimo swej produkcyjności, pozostają społecznymi mętami.
Wróćmy do naszego problemu: Marks nie odbiera nam wszelkiej możliwości obrony. Oto jak poszerza on uprzednio, jak zdążyliśmy zauważyć, znacznie zawężone rozumienie pojęcie „pracy produkcyjnej”: „_Po pierwsze_: Ponieważ wraz z rozwojem _realnej subsumcji pracy pod kapitał_ albo też _specyficznie kapitalistycznego sposobu produkcji_ to nie pojedynczy robotnik, lecz w coraz większym stopniu _społecznie kombinowany potencjał pracy_ staje się _rzeczywistym czynnikiem_ całkowitego procesu pracy, a różne potencjały pracy, które rywalizują i które tworzą całościową maszynę produkcyjną, w bardzo różny sposób uczestniczą w bezpośrednim procesie tworzenia towarów albo lepiej: produktów – jeden pracując więcej ręką, drugi więcej głową, jeden jako manager, engineer, technolog itd., drugi jako overlooker, trzeci jako bezpośredni pracownik ręczny albo wręcz tylko pomocnik – otóż z tych wszystkich względów _funkcje potencjału pracy_ w coraz większym stopniu podpadają pod bezpośrednie pojęcie _pracy produkcyjnej_, a ich nośnicy pod pojęcie _produkcyjnych robotników_, robotników bezpośrednio wyzyskiwanych przez kapitał i w ogóle _podporządkowanych_ procesowi pomnażania jego wartości i produkcji. Jeśli wziąć pod uwagę _całkowitego robotnika_, z którego składa się atelier, to jego _kombinowana aktywność_ realizuje się materialiter bezpośrednio w _produkcie całkowitym_, będącym jednocześnie _całkowitą masą towarów_ – niezależnie od tego, czy funkcja pojedynczego robotnika, który jest jedynie elementem owego robotnika całkowitego, lokuje się bliżej czy dalej bezpośredniej pracy ręcznej. Wtedy jednak aktywność tego całkowitego potencjału pracy jest jego _bezpośrednią produkcyjną konsumpcją przez kapitał_, tzn. jako proces samopomnażania kapitału, bezpośrednim wytwarzaniem wartości dodatkowej, a tym samym, czemu należałoby się jeszcze przyjrzeć potem dokładnie, _jego bezpośrednim przekształceniem w kapitał_” _._ Ponadto, „_obiektywne warunki pracy_ przyjmują wraz z rozwojem kapitalistycznego sposobu produkcji zmienioną postać, na skutek wymiaru, w jakim, oraz ekonomii, za pomocą której są stosowane (zupełnie niezależnie od formy maszyn itd.). Są bardziej rozwinięte aniżeli skoncentrowane środki produkcji, wyrażając bogactwo _społeczne_, i – co zasadniczo wyczerpuje już całość – w zakresie i efekcie _warunków produkcji pracy społecznie_ kombinowanej”. A wreszcie, „_auka_ jako ogólny produkt duchowy społecznego rozwoju jawi się tu jako bezpośrednio ucieleśniona w kapitale (stosowanie jej jako nauki, oddzielonej od wiedzy i umiejętności pojedynczych robotników, do materialnego procesu produkcji), a ogólny rozwój społeczeństwa – ponieważ nauka wyzyskiwana jest przez kapitał jako przeciwstawiona pracy i ponieważ działa jako siła produkcyjna kapitału przeciwstawiona pracy – jako _rozwój kapitału_, i to tym bardziej, że dla zdecydowanej większości oznacza to _pomniejszanie potencjału pracy_”. W ten sposób cytatami z Marksa nasz tekst moglibyśmy szpikować bez końca.
Frapujący jest jednak tutaj następujący problem: cóż takiego oznacza, że społeczny proces pracy przekształcił się w wyniku realnej subsumcji w społeczny proces pomnażania wartości, i na odwrót? Cóż takiego oznacza, że społeczne siły wytwórcze wchłonięte zostały przez kapitał, przemieniając się w siłę wytwórczą kapitału? Dwie rzeczy. Po pierwsze, że w rozważaniach nad wytwórczym charakterem pracy dokonujemy kolejnych kroków w obszarze tego samego _biopolitycznego_ wymiaru, do którego przywiodła nas analiza procesu subsumcji realnej. To nie „jednostkowe”, a „społeczne” siły działają wytwórczo w procesie pracy, w „społecznie kombinowanej” machinie produkcyjnej, ściślej, w „kolektywnej fabryce”.
Ponadto wszak (co zaczęło do nas już docierać w punkcie I), owa kolektywna fabryka, jako przesłanka i wynik zbiorowej wytwórczości robotników, okazuje się tutaj – po drugie – opanowana i zreorganizowana przez naukę, również wcieloną do kapitału, aczkolwiek wskazującą na coraz bardziej „abstrakcyjny” rozwój siły roboczej. Mniej więcej dekadę wcześniej, w okresie 1857–1858, który zaowocował _Zarysem krytyki ekonomii politycznej_, Marks w sposób jeszcze bardziej sugestywny (choć ocierając się niemal o idealizm) zreinterpretował tę naukową transformację w toku rozwoju kapitału, postulując istnienie _General Intellect_ jako ostatecznego przejawu procesu subsumcji realnej społeczeństwa pod kapitał, w którym jego zdaniem przebłyskuje pewna możność, będąca rewolucyjnym dziedzictwem proletariatu (chodziło tu zatem o swego rodzaju _Aufhebung_, opierające się na stwierdzeniu faktu wchłonięcia życia przez kapitał, a zatem na zanegowaniu/odwróceniu owego podporządkowania; _Aufhebung_ rozumiane zatem jako rozwiązanie kryzysu procesu maszynowego uspołecznienia oraz jego przekształcenie w hegemonię kapitału kognitywnego – co łączy w nowatorski sposób proces pracy z procesem pomnażania wartości). Podsumowując: drugą przesłanką, która w pracy nad projektem szóstego rozdziału dopomóc nam może w pogłębieniu tej niebywałej Marksowskiej „antycypującej analizy” teraźniejszości, jest zatem zwieńczenie nauką i pracą kognitywną kapitalistycznej budowli wzniesionej na fundamencie realnej subsumcji społeczeństwa. Co w bardziej aktualnych kategoriach ująć by można jako przejście _od_ „zaprzęgnięcia do pracy” całego społeczeństwa w trybie wyzysku ko-operacji i kognitywnego pomnażania wartości _ku_ ustanowieniu pewnego nowego rewolucyjnego podmiotu. _Nota bene_: omawiając „pracę produkcyjną” w warunkach subsumcji realnej w zgodzie z tokiem rozwoju przewidzianym przez Marksa, mamy na myśli pracę wykonywaną przez ciała współpracujących społecznie robotników i pracowników, pracę ich rąk i umysłów, z koniecznym naciskiem na przekształcenie („potworne” i fortunne), jakiego dokonują one w przeszczepieniu na nowy biopolityczny grunt walki klasowej. Rzecz jasna wszystko odsyła tutaj do antagonizmu „biowładzy” i „biopolityki”; innymi słowy: precz z wszelkimi ciągłościowymi, deterministycznymi i eurodemonicznymi złudzeniami! Ciała te są „potworne”, zaiste, nie mniej jednak „potworne” jest pragnienie tego, co wspólne w wolności i równości (problematyka „potwornych” ciał opracowana została przez Felixa Guattariego, Christiana Marazziego oraz Matteo Pasquinellego).
III
Skoro sprawy tak się mają i skoro kapitalistyczna tkanka jest w ujęciu Marksa biopolityczna i kognitywna _tendencyjnie_, w teraźniejszości zaś _efektywnie_, skoro w kapitalistycznej tkance w pełni rozpoznany i społecznie dowartościowany zostaje proces pracy w ramach procesu pomnażania wartości, to gdzie jeszcze dokonuje się wyzysk? A ściślej, gdzie jeszcze dopaść można wyzyskiwaczy, i kim są dziś wyzyskiwani?
Nie ulega wątpliwości, że w projekcie szóstego rozdziału Marks pytanie to pod pewnymi względami pozostawia bez odpowiedzi. Praca uprzedmiotowiona w historycznym procesie realnej subsumcji tak dalece poszerza swój obszar i na tyle się usamodzielnia, że wyłonienie się podmiotowości, pracy żywej, staje się tym samym coraz trudniejsze do uchwycenia. Praca martwa przekształca się w ciało społeczne, staje się coraz bardziej niezmierzonym lądem, coraz pojemniejszym zbiornikiem pracy żywej. Przy lekturze niektórych stronic projektu szóstego rozdziału zdaje się, że świat kapitalizmu, w wyniku raz już uzyskanej „społecznej kombinacji” sił wytwórczych, jest nieomal w stanie zahamować dalszy historyczny rozwój walki klasowej. Sytuacja ta jednak jest jedynie „pozorem” (należy tutaj rzecz jasna z całą mocą podkreślić szczególną „dialektyczną” wartość wypowiedzi Marksa. „Pozór” nie oznacza tu jakiejś mglistości, powierzchowności czy braku spójności; wskazuje raczej na materialną i ontologiczną, aczkolwiek zafałszowaną, konkretność globalnej władzy kapitalizmu wyzyskującej siłę roboczą, a zarazem jej zdolność przesłaniania tejże mocy i sprawczości). Dlaczego? Marksowi najprawdopodobniej nie przyszłoby nawet do głowy postawienie tego pytania, gdyż dialektyczne założenia jego metody sprowadzają do rangi banału samą taką możliwość. Nie w naszym jednak przypadku. Dlaczego zatem? Ponieważ stosunek wyzysku pracy ma charakter wewnętrzny i nieprzechodni, a nie zewnętrzny i przechodni, wobec stosunku pracy i produktywności kapitału. Ujmując ściślej: wyobcowanie warunków pracy w wyniku realnej subsumcji społeczeństwa pod kapitał utrzymuje się i pogłębia w miarę rozwoju kapitalizmu. Jak w _Zarysie krytyki ekonomii politycznej_ odnotowuje Marks: „Fakt, że wraz z rozwojem sił wytwórczych pracy przedmiotowe warunki pracy, praca uprzedmiotowiona, muszą rosnąć w stosunku do pracy żywej jawi się z punktu widzenia kapitału nie w ten sposób, że jeden moment działalności społecznej, praca uprzedmiotowiona, staje się coraz to potężniejszym ucieleśnieniem drugiego momentu, subiektywnej, żywej pracy, lecz jawi się w ten sposób – i to jest ważne dla pracy najemnej – że obiektywne warunki pracy nabierają wobec pracy żywej coraz to ogromniejszej samodzielności, wyrażającej się ich very extent/znacznymi rozmiarami”. Zgoda, tego rodzaju ogromne wyobcowanie wprawia w ruch pewien historyczny proces, w toku którego (wyobcowana, uprzedmiotowiona) praca, w coraz większym stopniu „uspołeczniona”, usamodzielnia się (obecnie uspołeczniona właśnie w stosunku do swojego pierwotnego ujednostkowienia) od kapitału. Napotykamy zatem „odwrócenie” pojęcia „społecznej siły wytwórczej” kapitału, przejawiającej się w toku dziejów w uspołecznieniu pracy żywej: „odwrócenie” o charakterze _podmiotowym_, znoszące wyobcowanie, urzeczowienie pracy żywej w pracy martwej (brakuje tutaj miejsca na rozróżnianie owych pojęć, z konieczności przyjmujemy je zatem zbiorczo w ich mocy opisowej i ewokacyjnej), przypisujące pracy żywej, wydartej odtąd z objęć pracy martwej, moc uspołeczniania. Za sprawą tego odwrócenia, działalność jednostek zyskuje wobec tego bezpośrednio społeczny i wytwórczy charakter.
Czy w wystarczającym stopniu przekonuje nas jednak takie Marksowskie ujęcie odwrócenia skutków subsumcji społecznej, skutkującej odzyskaniem samodzielności przez pracę żywą jako uspołecznioną, zatem jako figurę _wspólnej mocy_ pracy wyzyskiwanej dotąd i uciskanej? Wydaje się nam ono wątpliwe; sądzimy raczej, że niepotraktowanie Hegla jako „martwego psa” płata Marksowi brzydkiego figla, polegającego na zastąpieniu rozumowania intuicją. Ujmując rzecz ściślej, chodzi tu o zastosowanie wadliwego wnioskowania opartego na obronie (wzgardzonej) godności pracy zamiast trafnego, przeprowadzonego (do tego z niebywałą mocą!) przy innej okazji: uznania za fundament antagonistycznej mocy pracy zbuntowanej przeciwko praktyce brutalnego wydzierania wartości dodatkowej, którą to moc czerpie ona (bezpośrednio) z doświadczenia społecznego wyzysku. Ponadto, zdawałoby się (zważywszy na odwrócenie stosunku „wyobcowanie/uspołecznienie”), że idzie tutaj o przejście od _wnętrza_ (subsumcja realna, wyobcowanie produkcyjne) do jakiegoś _poza_ (całkowite uspołecznienie pracy żywej i jej pełna samodzielność). Rzecz przedstawia się zgoła inaczej: z kapitalizmem walczy się _od środka_, nie dopuszcza on bowiem żadnego _zewnętrza_, a to dlatego, że wrogiem pracy żywej nie jest po prostu jakaś abstrakcyjna postać wyzysku wyjęta z ciągłego procesu pracy, a konkretna postać wysysającego pracę dodatkową kapitalisty. „_Wzrost kapitału_ oraz _przyrost proletariatu_ jawią się tym samym jako momenty tego samego procesu, choć zarazem są jego przeciwstawnymi wobec siebie _produktami_”. W punkcie, w którym dokonuje się krytyka Marksowska, _to nie proces pracy obejmuje proces pomnażania wartości, a raczej proces pomnażania wartości kształtuje i kontroluje proces pracy_; sama zaś wartość oparta na pracy uzyskiwana jest przede wszystkim z doświadczenia wyzysku, w postaci wartości dodatkowej. Podkreślając owo zasadnicze znaczenie wartości dodatkowej w swym dziele Marks powiada: „najlepsze w mojej książce – jak pisze po opublikowaniu księgi pierwszej _Kapitału_ – jest 1) (na czym opiera się całe zrozumienie faktów) _dwojaki charakter pracy_, uwypuklony bezpośrednio już w _pierwszym_ rozdziale, jako wyrażający się w wartości użytkowej i wartości wymiennej; 2) _ujęcie wartości dodatkowej niezależnie od jej poszczególnych form_, takich jak zysk, procent, renta gruntowa itp.”. Co pozwala dopiero teraz stwierdzić: „Zanika tym samym także _pozór_, który powierzchownie cechował ten stosunek, że mianowicie w ramach cyrkulacji, na rynku towarów, przeciwstawiają się sobie _posiadacze towarów_ wyposażeni w te same prawa, a między sobą różnią się, tak jak wszyscy inni _posiadacze towarów_, tylko materialną treścią swych towarów, szczególną wartością użytkową towarów, które nawzajem sobie sprzedają. Albo, inaczej mówiąc, ta _pierwotna forma_ owego stosunku ostaje się jeszcze tylko jako _pozór_ leżącego u jego podstawy stosunku _kapitalistycznego_”. Jak komentuje Isaak Rubin: „w zwięzłym powszechnie przyjmowanym sformułowaniu teoria ta głosi, że wartość towaru zależy od ilości społecznej pracy niezbędnej do jego wyprodukowania. Co oznacza, w jeszcze ogólniejszym ujęciu, że praca skrywa się bądź też zawiera w wartości, wartość zaś równa jest «urzeczywistnionej pracy». Problem ten jednak należałoby postawić w odwrotnej postaci: „teoria wartości opartej na pracy nie opiera się na analizie wymiany w jej postaci materialnej, lecz społecznych stosunków produkcji, które się w niej wyrażają”. W takim razie jedynie _sprzeciw wobec_ wyjaśnia to, co _wewnątrz_. _Antytetyczność istnienia_ kapitalistycznych warunków wyzysku wobec pracy żywej pozwala nam zaś rozpoznać postać wyzyskiwacza i wyzyskiwanego.PRZYPISY
Przedmowa do polskiego wydania
S. 106 w tym tomie.
Tamże.
S. 106–107 w tym tomie.
K. Marks, _Zarys krytyki ekonomii politycznej_, tłum. Z.J. Wyrozembski, Warszawa 1986, s. 565–566.
Tamże.
Opis ten można znaleźć, prócz jednej z naszych dawniejszych prac, przykładowo w tekstach zebranych w _I Libri del Rogo_, Roma 2006 oraz _Marx ostre Marx_, Milano 1979.
C. Napoleoni, _Lezioni sul Cap: VI Inedito di Marx,_ Torino 1972
Operaizm („robotnicyzm”) – teoretyczny i polityczny ruch rozwijający się głównie we Włoszech w latach 60. i 70. XX wieku, zrzeszający aktywistów pozaparlamentarnej lewicy oraz niezależne ruchy pracownicze. Istotą operaizmu było podkreślanie autonomii organizacji robotników wobec kapitalizmu. Jego teoretycy analizowali niezależność procesu pracy od kapitalistycznej kontroli oraz wpływ działalności pracowników – zarówno w miejscu pracy, jak i poza nim – na dalszy rozwój kapitalizmu. Głównymi reprezentantami tego ruchu byli Mario Tronti, Raniero Panzieri oraz Antonio Negri – przyp. red.
S. 111 w tym tomie.
S. 112 w tym tomie.
K. Marks, _Teorie wartości dodatkowej_, cz. 1, Warszawa 1959, s. 159.
S. 112–113 w tym tomie.
S. 130 w tym tomie.
S. 131 w tym tomie.
Zob. K. Marks, _Zarys krytyki_, s. 568–574 – przyp. red.
Tamże, s. 693.
S. 140 w tym tomie.
S. 141 w tym tomie.
I. Rubin, _Saggi Sulla teoria del valore di Marx_, Milano 1976, s. 52.