- W empik go
Kapłani i politycy — mafiozi dusz - ebook
Kapłani i politycy — mafiozi dusz - ebook
Zaktualizowane do obecnych czasów i sytuacji politycznej w Polsce meritum wykładów jednego z najpopularniejszych mistyków Wschodu — Osho, wzbogacone redakcją i ciętym humorem ukryającego się pod pomarańczonym prześcieradłem obieżyświata, mnicha Suthammo. Publikacja jest ostrą i bezkompromisową krytyką zorganizowanych religii i systemów politycznych, które swoimi manipulacjami zniewalają umysły społeczeństw i wzajemnie ścigają się w okradaniu.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8324-413-6 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Temat państwowości i religijności jest mi bliski. Od kilkudziesięciu lat analizuję prace najsłynniejszych myślicieli zajmujących się systemami państwowości, prześledziłem opisywany w Biblii rozwój Izraelitów, przyglądałem i nadal przyglądam się sposobom rządzenia wielu współczesnych państw — by wreszcie, motywowany poniekąd konfliktem na Ukrainie, zdecydować się na opisanie moich przemyśleń w formie książkowej. Istotnym czynnikiem podjęcia się tego opracowania jest również fakt nieistnienia na polskim rynku wydawniczym publikacji przypisywanej Osho, a która nosi dość znamienny tytuł „Priests and Politicians: The Mafia of the Soul”. Książką tą postanowiłem w pewien sposób się posłużyć.
Powszechnie wiadomą rzeczą jest, że Osho nie napisał żadnej książki własnoręcznie. Wszystkie publikacje podpisane jego imieniem są kompilacjami wygłoszonych przez niego przemów i zapisami spotkań z wyznawcami. W ciągu wielu lat swojej misji dał setki wykładów i odpowiedział na tysiące pytań swoich wielbicieli. Wiele z tych nauk zostało utrwalonych na taśmach dźwiękowych i filmowych — można się z nimi obecnie zapoznać w serwisie YouTube. Fundacja promująca nauczanie Osho kompiluje jego wypowiedzi, publikując tematyczne opracowania, czego przykładem jest chociażby wcześniej wspomniane „Kapłani i politycy”. Oprócz propagowania nauk mistrza, celem Międzynarodowej Fundacji Osho jest jednak zdobywanie środków finansowych — publikowane materiały, choć bazujące na źródłach z domeny publicznej, są zabezpieczone prawami autorskimi i ich kopiowanie, udostępnianie oraz konwertowanie do innej postaci bez zgody wydawcy zostało surowo zabronione. Dotyczy to także przekładu na inne języki.
Zdobycie licencji lub zgody właścicieli praw autorskich na tłumaczenie jest procesem długotrwałym, kłopotliwym i często dość kosztownym, dlatego korzystam z mojego własnego patentu na omijanie prawnych restrykcji — piszę nową kompilację będącą w dużej części komentarzem pracy oryginalnej. Dzięki temu czytelnik zapoznaje się z myślą zawartą w wersji anglojęzycznej — rozwiniętą i uzupełnioną moimi własnymi dygresjami, ale także poznaje moje własne rozumienie filozofii Osho. W ten sposób nie naruszam, mam nadzieję, praw autorskich kompilatorów Fundacji, jednocześnie zachowując w większości treści przez nich prezentowane. Pragnę tutaj zaznaczyć wyjątkowo wyraźnie, że w całej książce jak ognia unikam sytuacji, w których istniałaby możliwość naruszenia czyichkolwiek praw autorskich.
Podobnie do Osho, jestem krytykiem systemów państwowych i religijności w formie, z którą spotykamy się na co dzień. Politykami nie zostają ludzi przypadkowi. Zostają nimi ci, którzy podejmują szeroko zakrojone starania pozwalające im wkroczyć do świata rządzących. Ludzi tych motywuje głód władzy, pragnienie bogactwa i sławy, towarzyszy im determinacja dotarcia do celu choćby po trupach. Świat religii nie jest wcale inny. Tam także dominuje brutalna pogoń za władzą, sławą i luksusami. Przekazywaną w niniejszej publikacji wiedzę czerpię nie tylko z książek i artykułów prasowych. Szósty rok podróżuję po świecie jako wędrowny mnich, odwiedzając różne centra religijne i od kuchni widzę wszelkie patologie tam mające miejsce.
Według socjologów zdecydowana większość populacji nie jest zbyt rozgarnięta intelektualnie. Dominują w niej jednostki słabo wyedukowane i mocno zmanipulowane przekazami medialnymi. System demokratyczny polega na tym, że owo dość tępawe społeczeństwo wybiera spośród siebie swojego przedstawiciela; najlepiej, jeśli nie będzie to osoba odbiegająca poziomem rozwoju intelektualnego od owej większości i reprezentująca podobne wartości oraz mentalność. Kandydat oprócz tego powinien odznaczać się żądzą władzy, bogactwa i sławy — uczestnictwo w wyborach jest wszak dobrowolne i polega na zgłaszaniu się chętnych. Osoba niekonfliktowa, nie szukająca rozgłosu i skromna — nie wystartuje w wyborach, więc już u swoich podstaw system demokracji wyłącza z potencjalnego gabinetu ludzi uczciwych i sprawiedliwych. Nie inaczej jest z systemami teokratycznymi. W nich kapłaństwo przejmuje rolę policji państwowej. Takie reprezentacje mogliśmy obserwować w Tybecie, gdzie buddyjscy mnisi na wymyślne sposoby torturowali poddanych, wymuszając od nich daniny i podatki. Nadużycia seksualne wśród warstwy buddyjskiego kleru były na porządku dziennym aż do czasu aneksji przez Chiny. W obecnym świecie podobna, choć nie na aż taką skalę, sytuacja panuje w Myanmarze i Tajlandii. W państwach tych warstwa duchownych jest wysoce uprzywilejowana i w istotny sposób wpływa na politykę kraju.
W niniejszej publikacji zachowuję tytuł oryginalny i taki sam podział, natomiast sama redakcja jest w większości moją własną interpretacją.Prolog
Według autorów „Priests and Politicians: The Mafia of the Soul” żyjemy obecnie w okresie, w którym świat, po raz pierwszy w swojej historii, zbliża się ku globalnej zagładzie (sic!). Do tej pory istniała tylko śmierć jednostki, społeczności jednak cały czas trwały, świat toczył się niezmiennym rytmem. Ludzie przychodzili i odchodzili, starsi umierali, rodziły się dzieci, istniała pewna ciągłość istnienia. Tylko życie indywidualnej istoty było zagrożone, co przekładało się na cierpienie innego człowieka bądź niewielkiej grupy bliskich.
Taka sytuacja wykorzystywana była przez kapłanów — człowiek jest istotą słabą i kruchą, wie, że kiedyś umrze, musi więc szukać pomocy duchownego, który mami go nieśmiertelnością, wiecznością, wymknięciem się z tego nieuchronnego procesu przemijania. Nie było to jednak problemem, z którym borykałoby się całe społeczeństwo. Ono śmierć jednostki uznaje za nieistotną, szybko przechodząc nad nią do porządku dziennego.
Obecnie jednak cała ludzkość stoi przed problemem masowej zagłady. Taki kryzys nie miał miejsca nigdy wcześniej; dotychczas wystarczały pseudoreligie i ich kolejne odłamy. Dla pojedynczych osób potrzebne były małe ugrupowania. Po raz pierwszy jednak stoimy w obliczu zagłady całej ludzkości — nie tylko życia ludzkiego, ale całego życia biologicznego naszej planety jako takiego. Widmo śmierci całego gatunku buduje odpowiedni czas dla narodzin nowej duchowości lub nowej religijności, która jest konieczna dla kontynuacji życia planety.Wyrzeczenie w kontekście religii Wschodu mówi o porzuceniu dóbr materialnych, rodziny i przyjaciół, domu i oddaniu się religijnej ascezie lub pielgrzymce.
Arkadia — fikcyjna kraina, uważana przez poetów za krainę wiecznego szczęścia — ziemski raj, symbol wyidealizowanej krainy spokoju, ładu, sielankowej, wiecznej szczęśliwości i beztroski.
Wardhamana Mahawira (skr. mahāvīra — „wielki bohater”) — pierwszy zaświadczony historycznie przywódca dżinijski (sanskr. jina — „zwycięzca”), uważany powszechnie za założyciela dżinizmu.
Starożytny indyjski traktat dotyczący dharmy, omawiający wszystkie aspekty i przejawy życia jednostki oraz społeczeństwa, którego autorstwo tradycja przypisuje mitycznemu praojcu ludzkości — Manu.Rozdział 2
_NAJGORSZY ZAWÓD NA ŚWIECIE_
Według naukowców zajmujących się memetyką przykładami „wirusów umysłu” są przede wszystkim religie, z których niemal każda zawiera nakaz głoszenia danej wiary wśród niewierzących i innowierców. Te religie, które nie posiadają takiego nakazu, mają mniejsze szanse na przetrwanie. Dla przykładu twórca wspomnianej memetyki Richard Dawkins krytykuje religię jako „niebezpieczny nonsens, który uczy wrogości wobec innych ludzi”. Tomasz Campanella, włoski filozof, teolog i poeta epoki renesansu wnioskuje, że „każda religia uważa tylko siebie za prawdziwą. Religie niechrześcijańskie mają również swoje cuda, swoich męczenników i dłuższą tradycję. Chrześcijanie sądzą, że inne religie są oszustwem, lecz Żydzi, Turcy i poganie to samo utrzymują o chrześcijaństwie”. Bertrand Russell w swojej Autobiografii stwierdza wręcz: „Jeśli nędza na świecie się skończy, automatycznie skończą się z nią wszystkie religie. To nędza utrzymuje religie przy życiu”. W stosunku do religii używane jest także określenie „opium ludu”, które zainicjował Karol Marks we wstępie do Przyczynku do krytyki heglowskiej filozofii prawa (1843). Według powyższych filozofów religie są wymyślane głównie w celach politycznych — by ogłupieni nimi poddani byli posłuszni władzy: „oddajcie Cezarowi, co należy do Cezara” .
Wśród wspomnianych powyżej przykładów są teolodzy i ateiści. Russel był ateistą twierdzącym, że religie są szkodliwe dla ewolucji człowieka i dlatego wszystkie bez wyjątku powinny zostać zlikwidowane. Z perspektywy nie-ateisty religie też powinny zniknąć, tylko z innego powodu — aby duchowość mogła mieć dla siebie całą przestrzeń dotychczas zajmowaną przez religie.
Religie szkodzą rozwojowi duchowości, podczas gdy duchowość jest samą kwintesencją i owocem ewolucji. Według różnych szacunków obecnie na świecie jest od 4200 do nawet 10 000 różnych religii. Samo istnienie tak wielu wierzeń wyraźnie wskazuje, że człowiek nie zrozumiał ducha religijności. Nie może być tysięcy różnych chemii! Nawet trzech różnych jej wersji być nie może. Nie może być tysięcy różnych matematyk. W świecie obiektywnym panuje przekonanie, że nauka może być tylko jedna, że może istnieć tylko jedna logika i tylko jeden prawidłowy system obiektywnie wyjaśniający zjawiska. Wyglądałoby zupełnie niewiarygodnie i nieprofesjonalnie, gdyby użyć sformułowania „nauka hinduska”, „nauka islamska”, „fizyka chrześcijańska”, „matematyka dżinijska”, podając różne sposoby wyjaśniania tej samej rzeczywistości w ujęciu różnych systemów. A przecież tak właśnie stało się z religią!
Religia jest naszą duszą, naszym wnętrzem i centrum świadomości. Jednocześnie jest jednak przy tym bardzo subiektywnym obrazem świata. Jak to możliwe, że może istnieć tak wiele religii? Religijność może być przecież tylko jedna!
Należy rozgraniczyć tutaj terminologię. Religia jest systemem dogmatów i hierarchii, natomiast religijność należy rozumieć jako zespół cnót. W teologii chrześcijańskiej religijnością jest nazywana cnota moralna polegająca na okazywaniu Bogu należnej mu czci poprzez kult wewnętrzny (adorację, ufność, miłość), a także przez kult zewnętrzny (sakramenty, modlitwę, ascezę). Natomiast w psychologii i socjologii religii jest to postawa człowieka lub grupy społecznej wobec dogmatów, nakazów i zwyczajów religijnych obowiązujących w danym wyznaniu. Religijność w tym drugim ujęciu manifestuje się poprzez przyswojenie zasad religijnych, ich akceptację i zgodne z nimi postępowanie. Można zatem uogólnić, że religijność obejmuje zespół cnót i potrzebę ich wyrażania.
Podczas gdy zadaniem religii jest zahipnotyzowanie wiernych i zniewolenie ich, zawarta w człowieku potrzeba religijności jest drogą do wyzwolenia. Dla osoby religijnej Bóg nie jest osobą, Bóg staje się całością, jest sumą całej egzystencji. Boskość przeistacza się w immanentną cechę otaczającego świata. Wówczas świat i zawarte w nim życie postrzegane zostaje jako bardzo piękne. Gdy życie staje się piękne, oznacza, że pojawiła się w nim religijność.
Pewna staroindyjska historia opowiada o pewnym młodym diable, który z niepokojem przybiega do swojego szefa w piekle. Cały drży z niepokoju, gdy mówi do niego: „Natychmiast coś trzeba zrobić, bo na ziemi pewien człowiek odkrył prawdę! Kiedy inni ludzie poznają prawdę, to co stanie się z nami diabłami?” Stary diabeł roześmiał się tylko i powiedział: „Usiądź i odpocznij sobie. Nic się nie martw. Wszystko jest załatwione. Nasi ludzie już tam dotarli”. Młodego diabła to nie przekonało: „Właśnie przychodzę stamtąd i nie widziałem przy tym człowieku ani jednego diabła”.
Starzec na to: „Moi ludzie to kapłani! Oni już otoczyli tego człowieka, który odkrył prawdę. Teraz staną się pośrednikami między człowiekiem prawdy a resztą ludzi, będą interpretować, komentować i zniekształcać wszystko, co powiedział. Będą prosić ludzi o oddawanie mu czci, o modlitwę do niego. W całym wywołanym przez nich zgiełku prawda zostanie utracona. To jest moja stara metoda, która działa od zawsze.”
Kapłani reprezentujący daną religię nie są wcale jej przyjaciółmi. Ba! Są jej największymi wrogami, ponieważ religia nie potrzebuje żądnych pośredników — między człowiekiem a jego istnieniem jest bezpośredni związek. Jedyną rzeczą, jaką należy osiągnąć, jest zrozumienie języka istnienia. Ludzkie języki nie są językiem istnienia.
Istnienie zna tylko jeden język — jest nim milczenie.
Jeśli człowiek potrafi milczeć, to zrozumie prawdę, sens życia i znaczenie wszystkiego, co istnieje. Nie ma nikogo, kto mógłby zinterpretować i zrozumieć ją za nas. Każdy musi ową prawdę odnaleźć dla siebie samego. Nikt nie może wykonać tej pracy w czyimś imieniu — a tym właśnie od wieków zajmują się kapłani. Stoją między nami a istnieniem niczym mur chiński.
Jeśli ludzie zaczną zbliżać się do realności bez nikogo, kto ich by prowadził, gdy nikt im nie szepcze, co jest dobre a co złe, gdy nikt nie daje mapy, którą mają podążać, dopiero wówczas będą w stanie zrozumieć swoje istnienie — bo samo bicie naszego serca jest jednocześnie biciem serca wszechświata, nasze życie jest częścią życia całości.
Nie jesteśmy obcy na tym świecie, nie pochodzimy skądś; wzrastamy we wspólnej egzystencji. Jesteśmy jego częścią, jego istotną częścią. Po prostu trzeba milczeć na tyle długo, aż wreszcie usłyszymy to, czego nie da się wypowiedzieć słowami — usłyszymy pieśń istnienia, ogromną radość bycia, nieustanną celebrację egzystencji. Kiedy ta radość zaczyna przenikać do naszego serca, nadchodzi przemiana. Tylko w ten sposób można stać się naprawdę religijnym — nie przez chodzenie do kościołów, które są zbudowane przez człowieka i nie przez czytanie pism świętych, które zostały napisane przez ludzi.
Kapłani udają przed wiernymi, że ich święte pisma zostały napisane przez Boga. Sam pomysł takiego przedstawiania obrazu jest już idiotyczny. Spójrzmy jednak na te święte wersety — nie znajdziemy w nich żadnego podpisu Boga. Znajdziemy jedynie rzeczy, o których Bóg nie miałby wcale powodu pisać. Hindusi wierzą w świętość Wed i w to, że zostały napisane przez samego Boga. Argumentują to tym, że są to najstarsze istniejące księgi — ale niemal żaden hindus nie zadaje sobie trudu, aby do nich samodzielnie zajrzeć. Jeśliby Bóg je napisał, będzie to coś niezmiernie cennego… — ale dziewięćdziesiąt osiem procent Wed to tylko lokalny folklor i wyssane z palca bzdury — takie bzdury, że wręcz mogą dowodzić jedynie tego, że nie zostały napisane przez żadnego Boga.
Przykładem niedorzeczności religijnej niechaj będzie modlitwa. Dlaczego Bóg miałby ją napisać? W sytuacji, w której krowy wiernego nie dają wystarczającej ilości mleka, modli się on — „O Panie! Zmiłuj się nade mną, pomnóż mleko moich krów”. Ale na tym jego modły się nie kończą — „Zmniejsz mleko dojone przez wszystkich innych!” Czy Bóg to napisze — „zabij moich wrogów i pomóż moim przyjaciołom”? Niektóre modlitwy są wręcz ordynarnie głupie jak: „Idą deszcze. Spraw, aby cała woda dotarła do moich pól i omijała sąsiednie pole, ponieważ należy do mojego wroga.” A takie właśnie brzmienie modlitw sugerują święte księgi…
Każde święte pismo zawiera nieodłączny dowód na to, że zostało napisane przez ludzi — i to najczęściej bardzo głupich i prymitywnych ludzi. Święte teksty nie są nawet dobrą literaturą — są pisane w sposób naiwny, dziecinny, prymitywny i często stylistycznie niechlujny. Na ogół tego nie widzimy, ponieważ zostały napisane w językach obecnie martwych. Dzisiejsze tłumaczenia starają się nadrobić te braki, nadając tekstowi patetycznego tonu i religijnego uniesienia.
Niektóre pisma zostały stworzone w specjalnych religijnych językach, które nigdy nie były w powszechnym użyciu, Na przykład Wedy spisano w specjalnie do tego celu utworzonym sanskrycie. Sanskryt nigdy nie był używany przez zwykłych ludzi; był to język uczonych braminów, język kapłanów, a oni nie bardzo chcieli go przekładać na zrozumiałą formę. Gdyby został przetłumaczony, straciłby wszelką swoją świętość. Ludzie zobaczą wówczas nonsens, który stoi za recytacją świętych formułek. Podobnie było z Biblią, której Kościół wręcz zabronił tłumaczyć z łaciny. Ba! W pewnym okresie za samo nieuprawnione czytanie Pisma Świętego groziło spalenie na stosie.
Pisma święte są dziełem nieświętego człowieka, posągi Boga są dziełem bezbożników, świątynie i kościoły są budowane przez zwykły plebs. Pewną dozę świętości nadały im tysiące lat różnych uwarunkowań, często politycznych i ekonomicznych. Ale wcale nie oznacza to, że jest w nich coś świętego.
W tajskim zakonie Thamkrabok w ramach praktyki mnisi poświęcają czas na wytwarzanie posągów Buddy. Najpierw spawa się z drutu metalowy stelaż odpowiadający dwóm połowom figury. Stelaż ten umieszcza się w silikonowej formie i oblepia zaprawą murarską. Po wyschnięciu i zawiązaniu obie połowy się składa, spawa ze sobą a szczelinę wypełnia gipsem. Następnie całość jest ręcznie gładzona i polerowana, a na koniec malowana. W pewnym stopniu jest to produkcja masowa, w ten sposób powstaje wiele posągów miesięcznie. Zabawne jest później oglądanie leżących plackiem przed taką statuą ludzi, rozmawiających z nią i całujących jej zakurzoną podstawę.
_„Prawda jest tutaj” — oznacza, gdziekolwiek jest to głoszone, że kapłan kłamie…_
(Friedrich Nietzsche, Antychryst)
Kapłani są największymi oszustami na świecie. Pod względem moralnym jest to najgorszy zawód z możliwych, gorszy nawet od prostytucji. Prostytutka przynajmniej daje coś w zamian, jej usta potrafią sprawić wielką przyjemność; kapłan z ust wypuszcza jedynie śmierdzące nadgniłymi zębami i przetrawionym winem powietrze — nie ma nic innego do zaoferowania. Mało tego! Ilekroć ktoś zrozumiał prawdę, ci wszelacy duchowni z automatu stają się jego wrogami. Kapłani muszą przyjąć taką postawę, bo jeśli prawda zostanie poznana przez zwykłych ludzi, miliony świątobliwych straci swoją pracę.
Działalność religijna duchownych jest absolutnie bezproduktywna. Nie zajmują się oni niczym pożytecznym, są zwykłymi pasożytami. Od chwili narodzin po swój grób kapłan szuka sposobów, aby jak najefektywniej wykorzystywać swoich bliźnich. Wymyślane są kolejne ceremoniały, by wyłudzać od wiernych jak najwięcej pieniędzy. Dopóki religia nie zostanie wyzwolona z rąk kapłanów, świat będzie mógł korzystać tylko z opanowanych przez nich fałszywych religii i ludzie nigdy nie staną się prawdziwie religijni. A przecież świat religijny nie powinien być światem nieszczęśliwym! Świat religijny powinien być nieustannym świętowaniem. Człowiek religijny przeżywa czystą ekstazę radości. Jego serce jest pełne muzyki i śpiewu, cała jego istota jest gotowa do tańca.
Tymczasem kapłan przejął na siebie odpowiedzialność za poszukiwanie prawdy. Mówi nam, że nie ma potrzeby samodzielnego szukania, bo prawda już została znaleziona — trzeba tylko oddać się czystej i bezkrytycznej wierze. „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli…” — zrugał Jezus wkładającego w jego bok rękę Tomasza.
Kapłani unieszczęśliwili ludzi, ponieważ z ambon potępiają wszelkie przyjemności świata doczesnego, odbierając im moralną zasadność. Potępiają przyjemności świata doczesnego, aby móc gloryfikować przyjemności świata pozagrobowego. Świat pozagrobowy jest jednak tylko religijną fikcją. Kapłani chcą, aby ludzkość poświęciła swoją obecną rzeczywistość na rzecz ich fikcyjnej idei — i ludzie niczym boże barany wyrzekają się doczesności.
Kapłani są wrogami każdego, kto kocha prawdę, szuka jej lub już ją znalazł. Im bliżej prawdy jesteśmy, tym bardziej wrogo nastawia się kapłan. Osoba oświecona niepokoi bowiem jego klientów i przeszkadza w prowadzeniu interesu. Religia jest dla kapłana biznesem. Kościoły chrześcijańskie w Ameryce wyrażały dobitną krytykę adwaity wedanty prezentowanej przez Osho głównie z powodu tak licznego odciągania młodych mężczyzn i kobiet z ich owczarni. Tymczasem sympatycy Osho nie należą do żadnej religii. Są religijni z potrzeby serca, ale bycie religijnym nie musi dla nich oznaczać przynależności do jakiejkolwiek z religii. Religijność jest atrybutem, częścią natury istnienia, zapachem ich świadomości. Nie ma ona nic wspólnego z przynależnością do jakiejkolwiek organizacji religijnej bądź przestrzeganiem martwych reguł ustalonych przez ludzi, którzy od dawna nie żyją.
Patrząc od innej strony — w imię religii zmarli dyktują prawa żywym, ustalając jak ci mają żyć. Nie wiedzą oni jednak nic o kosmicznych zmianach, jakie zaszły na świecie od ich śmierci. Dziś żyjemy w zupełnie innej rzeczywistości niż tysiące lat temu, mamy całkowicie odmienne problemy, stawiamy czoła nowym wyzwaniom i w związku z tym od archaicznych uregulowań bardziej potrzebujemy świadomej spontaniczności. W przeciwnym razie nie będziemy w stanie odpowiednio zareagować! Ponosimy porażkę za porażką, ponieważ nasza reakcja nie jest spontaniczna — rzeczywistość jest nowa, a wyuczona odpowiedź na nią ma tysiące lat. Absolutnie pewnym więc jest, że postępując według takich wytycznych — polegniemy. Powtarzająca się porażka prowadzi znowu do stałego poczucia nieszczęścia i wzrastającej irytacji.
Ludzkość jest jedną niepodzielną całością, ale kapłani na to nie mogą pozwolić. Jeśli cała ludzkość stanie się świadoma swojej jedności i odrzuci portretowanie bycia chrześcijaninem, żydem, hindusem lub muzułmaninem, wówczas kapłani będą bez szans. Mają oni obecnie bardzo dobrze płatny zawód i nie robią nic poza sztucznym generowaniem problemów i zwad pomiędzy różnymi religiami. Samo wejście z nimi w jakikolwiek kontakt spowoduje automatyczne splugawienie się. To najbardziej brzydki i obrzydliwy zawód na świecie.
Pewien człowiek odwiedzający Osho zauważył, że większość jego katolickiego umysłu jest zajęta walką o władzę, o aprobatę społeczną, o miłość czy o seks. Medytacja natomiast budzi jego frustrację. Czym więc jest używana przez mistrza fraza, żeby „tylko patrzeć”?
Umysł i każdy jego rodzaj — czy to katolika, czy ateisty, żyda, czy hindusa — jest w gruncie rzeczy taki sam. Jest pewnym rodzajem choroby, podczas której każdy tworzy wokół siebie swoiste więzienie. Istnieją różne rodzaje takich więzień; odbiegają od siebie architekturą, są wykonane z różnej materii. Niektóre są zrobione z twardych i wytrzymałych kamieni, inne z bardziej kruchych cegieł, inne z łatwopalnego drewna, ale owa materia nie ma aż tak wielkiego znaczenia dla samego umysłu. Materiał nie jest ważny — ważne jest to, że jest się zamkniętym w owym więzieniu.
Umysł katolicki opanowany jest przez różnego rodzaju koncepcje chrześcijańskie, podczas gdy umysł hinduski jest zakorzeniony w doktrynach Wed; niemniej każdy umysł potrzebuje jakiejś swojej ideologii. Nawet ateista, chociaż nie wierzy w Boga, mieszka w więzieniu swojej doktryny ateizmu. Tkwi w przekonaniu, że jest osobą niewierzącą. Po prawdzie wcale jednak nie jest niewierzącym. Jego niewiara jest jego wiarą. W ten sam fanatyczny sposób nie wierzy, w jaki wierzą wierzący. Czasem nawet dużo bardziej fanatycznie — ponieważ ludzie wierzący w boga pamiętają o nim tylko raz na jakiś czas, najczęściej przypominają sobie o nim w niedzielę (lub w sobotę w judaizmie, a w islamie w piątek); tymczasem ateista wdaje się w spory teologiczne nieustannie. Bóg opanowuje jego umysł kompletnie.
W indyjskich świętych tekstach przedstawiona jest pewna bardzo piękna historia.
Kiedy umierał pewien bardzo oddany bogu czciciel NaradaMemetyka (ang. memetics) — nauka badająca zarówno teoretycznie, jak i empirycznie procesy replikacji memów (jednostek kulturowych), ich rozprzestrzenianie się i ewolucję.
Richard Dawkins, Has the world changed? The Guardian, 11 listopada 2001.
J. Budziło, S. Dybowski, Z dziejów postępu. Zarys popularny, Warszawa 1960, str. 192.
Bertrand Arthur William Russell (1872—1970) — brytyjski filozof, logik, matematyk, działacz społeczny i eseista, uważany za współtwórcę filozofii analitycznej i uznawany za jednego z najlepszych logików dwudziestego wieku.
Ks. J. Górski „Spotkanie z religiami” Katowice 2007.
Narada — boski mędrzec występujący w tradycji hinduskiej jako podróżujący muzyk i gawędziarz, który niesie oświecającą mądrość. Imię to odnosi się jednak do wielu różnych osób w legendach hinduizmu, występuje także w buddyjskich Dżatakach oraz w dżinizmie. Greckimi i rzymskimi odpowiednikami Narady są Merkury i Hermes.
Zeloci — ugrupowanie polityczno-religijne w rzymskiej Palestynie, które stawiali za cel walkę z Rzymianami oraz kolaborującymi z okupantem Żydami. Wierzyli, że przez walkę przyspieszą przyjście Mesjasza.
Czekając na Godota — sztuka Samuela Becketta reprezentująca teatr absurdu. Opowiada o dwóch włóczęgach czekających na Gogota, który ma odmienić ich życie.
Dogmat o nieomylności papieża ogłoszony został w 1870 roku na soborze watykańskim I w Konstytucji o Kościele Chrystusowym. Nieomylność papieża należy rozumieć jako bezbłędność w sprawach wiary i moralności.
Pierwotnie w średniowieczu słowa marszałka dworu francuskiego wygłaszane po śmierci króla Francji i od razu ogłaszające nowego monarchę — zapewniające brak kłótni i walk o sukcesję.Osły są bardzo upartymi zwierzętami. Są też łase na marchewkę. Żeby osioł ruszył do przodu, wiesza się przed nim na marchewkę, która jest przymocowana do uprzęży zwierzęcia. Próbując ją dosięgnąć, osioł robi krok do przodu. Marchewka się przesuwa do przodu wraz z osłem. Osioł, idąc za marchewką, nieświadomie ciągnie cały wóz.
Autor studiował w Monachium razem z oficerami Wojska Polskiego, gdzie podczas suto zakrapianych wieczorów wysłuchał wiele ciekawych koszarowych historii widzianych z perspektywy wysokich rangą dowódców.
Matka Ludwika van Beethovena rozważała aborcję.
Mt 5:3
Mt 19:24; por. Łk 18:25. Ucho igielne może mieć tu kilka znaczeń. Według niektórych biblistów tak nazywano jedną z wąskich bram w świątyni jerozolimskiej.
Tipitaka — zbiór nauk buddyjskich, spisany w języku palijskim.