- W empik go
Kard. Stefan Wyszyński. Droga na ołtarze, życie, dzieło, świadectwa - ebook
Kard. Stefan Wyszyński. Droga na ołtarze, życie, dzieło, świadectwa - ebook
"Jako nieustraszony rzecznik godności człowieka oraz jego nienaruszalnych praw w życiu osobistym, rodzinnym, społecznym i narodowym, stał się zmarły Prymas szczególnym przykładem żywej miłości Ojczyzny i musi być policzony jako jeden z największych mężów w jej dziejach" (Jan Paweł II).
Proces beatyfikacyjny kardynała Stefana Wyszyńskiego - to wskazanie, że Prymas Tysiąclecia był postacią, którą Pan Bóg postawił światu, a w szczególności nam Polakom jako wzór do naśladowania. Oto przedstawimy męża stanu, który przeprowadził kościół w naszej ojczyźnie przez najczarniejszy okres reżimu komunistycznego. Niejako obowiązkiem każdego katolika, Polaka i patrioty jest zaznajomienie się z życiem i dokonaniami, człowieka któremu każdy z nas zawdzięcza możliwość jawnego wyznawani wiary.
Niniejsza publikacja stanowi kompendium wiedzy o kardynale Stefanie Wyszyńskim. Dla wszystkich, którzy żyli w okresie Jego działalności będzie to wspaniałe przypomnienie dokonań Prymasa Tysiąclecia, zaś dla młodego pokolenia stanowić będzie piękna lekcję historii i miłości ojczyzny.
Książa zawiera wiele świadectw i wspomnień ludzi o kardynale Wyszyńskim oraz bezcenne wypowiedzi samego Prymasa Tysiąclecia, które nic nie straciły na swej aktualności a ich siła i mądrość do dziś stanowią jeden z najważniejszych drogowskazów wskazujących kierunek w jakim powinien kroczyć człowiek prawy, uczciwy i kochający Boga.
Mamy nadzieję, że książka ta pomoże wielu Polkom i Polakom poznać niezwykłą postać – Prymasa Tysiąclecia, kard. Stefana Wyszyńskiego.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7569-776-6 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jan Paweł II
Kiedy myślę „kard. Stefan Wyszyński – Prymas Tysiąclecia”, moje myśli biegną do Komańczy. To właśnie tam jako mała dziewczynka mieszkająca w nie tak dalekim Krośnie poznawałam jego życie. Był więziony w klasztorze Sióstr Nazaretanek, a one pamięć o tym skrzętnie przechowywały i przechowują. Znajduje się tam pokój kard. Wyszyńskiego i pamiątki po nim. W otaczającym klasztor lesie można chodzić jego śladami. To miejsce przemawia – zwłaszcza że dziś na kamieniach umieszczonych na Dróżkach Prymasa Tysiąclecia odczytywać można ważne jego słowa, które są niejako przesłaniami dla nas. Oto kilka z nich: „... uczynić wszystko, co leży w naszej mocy, aby Polska była rzeczywistym Królestwem Twoim i Twojego Syna. Królowo Polski, przyrzekamy”, „strzec w każdej duszy polskiej daru łaski jako źródła Bożego życia”, „umacniać w rodzinach Królowanie Syna Twego Jezusa Chrystusa”, „stać na straży nierozerwalności małżeństwa, bronić godności kobiety”, „czuwać na progu ogniska domowego, aby przy nim życie Polaków było bezpieczne”, „usilnie pracować nad tym, by w Ojczyźnie naszej nie było nienawiści, przemocy i wyzysku”, „dar życia uważać będziemy za najcenniejszy skarb Narodu”, „strzec Prawa Bożego, obyczajów chrześcijańskich i ojczystych”, „stać na straży budzącego się życia, walczyć w obronie każdego dziecięcia i każdej kołyski”, czy wreszcie „stoczyć pod Twoim sztandarem najświętszy i najcięższy bój z naszymi wadami narodowymi”.
Temat kard. Stefana Wyszyńskiego w moim domu pojawiał się nieraz. Przeżywaliśmy przygotowania do sześćsetlecia obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w klasztorze Ojców Paulinów na Jasnej Górze, przyjmowaliśmy Jej wizerunek, który wędrował po terenie naszej diecezji, a pamiątkowe fotografie z tego wydarzenia z sentymentem oglądamy do dziś. W mojej pamięci mocno tkwi telewizyjny obraz – na balkonie w Watykanie nowy papież, Polak, a obok niego polski Prymas. Potem zamach na Jana Pawła II, a niedługo potem śmierć kard. Wyszyńskiego. To był niezwykle smutny czas, który odbił się w życiu każdego Polaka i każdej Polki.
Z radością przyjęłam więc informację, że kard. Wyszyński dołącza do grona błogosławionych. Z radością też usiadłam i zgłębiałam jego życiorys. Do tej mojej przygody dołączyła Izabela Kozłowska. Mam nadzieję, że udało się nam przygotować ciekawą publikację, na którą składa się życiorys Prymasa Tysiąclecia wypełniony jego wspomnieniami, słowami. Udało się nam dotrzeć do ludzi w różny sposób z nim związanych. Ich świadectwa uzupełniają to, co zawarłyśmy w curriculum vitae. Tym wszystkim, którzy podzielili się z nami swoją refleksją, składamy serdeczne „Bóg zapłać”.
Mamy nadzieję, że książka ta pomoże wielu Polkom i Polakom poznać niezwykłą postać – Prymasa Tysiąclecia, kard. Stefana Wyszyńskiego.
Małgorzata Pabis
ŻYCIE PRYMASA TYSIĄCLECIA
Dzieciństwo
Stefan Wyszyński urodził się 3 sierpnia 1901 roku na Podlasiu – w Zuzeli nad Bugiem. Był drugim dzieckiem Julianny i Stanisława Wyszyńskich. Gdy miał zaledwie dziewięć lat, przy porodzie kolejnego maleństwa zmarła jego mama. Kilka dni później odeszła do nieba także jego nowa siostrzyczka.
Prymas Tysiąclecia tak po latach wspominał swoje dzieciństwo:
„Pozostał mi obraz Matki Bożej Częstochowskiej (...) Przed tym obrazem modlił się mój ojciec i matka, która zmarła 31 października 1910 roku, zaledwie w kilka miesięcy po przeniesieniu się ojca z Zuzeli, i pochowana jest w Andrzejewie. Wiele razy znajdowałem mojego ojca – którego Bóg obdarzył głęboką religijnością i darem modlitwy – właśnie tutaj, przed obrazem Matki Bożej Częstochowskiej. Tu spędzał chwile wolne od licznych prac przy budowie kościoła. Nie rozumiałem wtedy, dlaczego ojciec tyle czasu klęczy przed tym obrazem. Dziś to rozumiem. Był wierny darowi modlitwy do ostatnich swoich dni. Dziś rozumiem jego modlitwy i służbę, którą traktował nie jako zawód, ale jako powołanie sługi ku chwale Bożej, grając i śpiewając w dawnej, zabytkowej drewnianej świątyni.
Co mi jeszcze pozostało w pamięci? Pozostała mi ta chrzcielnica, z której kapłan, sędziwy ksiądz kanonik Antoni Lipowski, ówczesny duszpasterz tej parafii, czerpał wodę chrzcielną, aby obmyć mnie i moje trzy siostry. (...)
Mój ojciec z upodobaniem jeździł na Jasną Górę, a moja matka – do Ostrej Bramy. Razem się potem schodzili w nadbużańskiej wiosce, gdzie urodziłem się, i opowiadali wrażenia ze swoich pielgrzymek. Ja, mały brzdąc, podsłuchiwałem, co stamtąd przywozili. A przywozili bardzo dużo, bo oboje odznaczali się głęboką czcią i miłością do Matki Najświętszej i jeżeli co na ten temat ich różniło – to wieczny dialog, która Matka Boża jest skuteczniejsza: czy Ta, co w Ostrej świeci Bramie, czy Ta, co Jasnej broni Częstochowy?
W domu nad moim łóżkiem wisiały dwa obrazy: Matki Bożej Częstochowskiej i Matki Bożej Ostrobramskiej. I chociaż w onym czasie do modlitwy skłonny nie byłem, zawsze cierpiąc na kolana, zwłaszcza w czasie wieczornego różańca, jaki był zwyczajem naszego domu, to jednak po obudzeniu się długo przyglądałem się tej Czarnej Pani i tej Białej. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego jedna jest czarna, a druga biała?”¹.
Dla Ojczyzny
Od najmłodszych lat Stefan Wyszyński – choć było to zabronione i groziło za to prześladowanie – poznawał historię swojej Ojczyzny. Oprócz obrazów religijnych na ścianach jego rodzinnego domu wisiały portrety wybitnych Polaków: Tadeusza Kościuszki i księcia Józefa Poniatowskiego. Nie brakowało również dobrych lektur. Gdy syn miał zaledwie dziesięć lat, ojciec, który był wielkim patriotą, dał mu do czytania dzieje Polski opisane w książce pod tytułem Dwadzieścia cztery obrazki. „Wcześnie poznałem dzieje świętego Wojciecha, Bolesława Chrobrego i Dąbrówki, świętego Bogumiła – dzieje naszego Narodu, ciągnące się przez tysiąc lat, aż do dziś dnia wszczepiające się w krew, w myśli i serce człowieka, nie dające się od niego oderwać”².
Stefan wraz z tatą przemierzał odległe zakątki lasów, by stawiać krzyże na powstańczych mogiłach. Poznał nawet, co to kara chłosty, gdy został złapany na działalności harcerskiej zakazanej przez władze okupacyjne Łomży (w latach 1914-1917 Wyszyński uczył się w Gimnazjum Męskim im. Piotra Skargi w Łomży). Jak sam uważał, były to „pierwsze cierpienia dla Ojczyzny”³.
Na drodze do kapłaństwa
Wychowany w głęboko religijnej rodzinie Stefan Wyszyński dojrzewał do ważnej decyzji – wyboru życiowej drogi. O tym, że chce zostać kapłanem, myślał od dziecka. Po raz pierwszy jako szesnastolatek wyjawił ojcu swoje pragnienie. Było to w czasie wakacji 1917 roku w kościele w Andrzejewie, miejscowości, gdzie znajduje się grób jego mamy i gdzie – jak sam wyznał – „kształtowało się, rozwijało i dochodziło do świadomości jego powołanie kapłańskie”⁴. Tata – z troską w sercu – zapytał go wówczas, czy zdaje sobie sprawę z tego, co znaczy być księdzem...
W 1918 roku Stefan został zapisany do Liceum Piusa X we Włocławku, które było małym seminarium. Uważał bowiem, że kapłaństwo „to jedyna droga dla niego i nie może być innej”⁵. Pewny raz obranej ścieżki, uczył się bardzo dobrze i po dwóch latach zdał maturę. W 1920 roku wstąpił do seminarium duchownego we Włocławku. „W czasie pobytu w Seminarium Duchownym we Włocławku dwa nabożeństwa się wzajemnie uzupełniały: do Serca Pana Jezusa i do Matki Bożej Jasnogórskiej, której obraz był w bocznym ołtarzu. Wszystkie święta Matki Bożej obchodziłem z wielkim podniesieniem ducha”⁶– wspominał po latach.
Uzdrowiony
I Matka Boża przyszła młodemu Stefanowi Wyszyńskiemu z pomocą, kiedy w 1924 roku ciężko zachorował. Lekarze zdiagnozowali u niego tyfus, a później okazało się, że przeszedł ciężkie zapalenie płuc. Trafił do szpitala, gdzie troszczyła się o niego jedna z sióstr zakonnych. Szarytka przeniosła go do izolatki i tym samym uchroniła go zapewne od poważniejszych powikłań. Jego święcenia ze względu na zły stan zdrowia zostały odłożone w czasie.
Po wyjściu ze szpitala alumn Wyszyński trafił do Lichenia, gdzie – na ile siły mu pozwalały – angażował się w pracę duszpasterską. Do jego zadań należało między innymi spisywanie świadectw ludzi uzdrowionych dzięki wstawiennictwu Matki Bożej Licheńskiej. Widząc, jak chętnie Maryja pomaga swoim czcicielom, i on modlił się, prosząc, by pozwoliła mu odprawić chociaż jedną Mszę Świętą w życiu. Został wysłuchany – powrócił do zdrowia.
Kapłan
Święcenia kapłańskie Stefan Wyszyński przyjął 3 sierpnia 1924 roku z rąk bp. Wojciecha Owczarka. Na uroczystości była jedynie jego siostra... W swoich wspomnieniach napisał:
„Święcenie kapłańskie otrzymałem w kaplicy Matki Bożej w bazylice katedralnej włocławskiej w roku 1924. Byłem święcony sam – 3 sierpnia. (...) Gdy przyszedłem do katedry, stary zakrystianin, pan Radomski, powiedział do mnie: «Proszę księdza, z takim zdrowiem to chyba raczej trzeba iść na cmentarz, a nie do święceń». Tak się wszystko układało, że tylko miłosierne oczy Matki Najświętszej patrzyły na ten dziwny obrzęd, który miał wówczas miejsce. Byłem tak słaby, że wygodniej mi było leżeć krzyżem na ziemi, niż stać.
Byłem święcony przez chorego, ledwo trzymającego się na nogach biskupa Wojciecha Owczarka. Ale i ja czułem się niewiele lepiej. Podczas Litanii do Wszystkich Świętych, spoczywając na posadzce, lękałem się chwili, gdy trzeba będzie wstać. Czy zdołam utrzymać się nogach? Taki był stan mojego zdrowia.
Ale biskup Stanisław pozwolił mnie wyświęcić”⁷.
Po latach Prymas Tysiąclecia, patrząc na wizerunek Matki Bożej Licheńskiej, powiedział wprost: „Zawdzięczam Jej swoje kapłaństwo”. W dowód wdzięczności za to, że mógł odprawić niejedną Mszę Świętą, ufundował do licheńskiej starej bazyliki dzwon i prosił, by nazwać go „Maryja – Bolesna Królowa Polski”.
Mszę prymicyjną ks. Stefan Wyszyński odprawił 5 sierpnia, we wspomnienie Matki Bożej Śnieżnej... na Jasnej Górze. Nie mogło być inaczej... Ten, który od dziecka patrzył w oczy Jasnogórskiej Pani, pojechał „na Jasną Górę, aby mieć Matkę, aby stanęła przy każdej mojej Mszy świętej, jak stanęła przy Chrystusie na Kalwarii”⁸.
„Tak zaczęły się moje drogi. Prowadziły po śladach, które wydeptała Maryja, idąc przede mną jako światło, gwiazda, życie, słodkość i nadzieja, jako wspomożycielka w ciężkiej sytuacji, niemalże pielęgniarka i karmicielka”⁹.
Rozpoczęła się proza kapłańskiego życia. Na początek ks. Wyszyński został wikarym katedry wrocławskiej, a jednocześnie redaktorem dziennika „Słowo Kujawskie”. Niedługo potem podjął studia z prawa kanonicznego i nauk społeczno-ekonomicznych na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W tym czasie był też duszpasterzem studentów. W Lublinie poznał ks. Władysława Korniłowicza, który stał się jego duchowym ojcem. Pewnego dnia wyznał: „Nosiłem się z zamiarem wstąpienia do zakonu paulinów i poświęcenia się pracy wśród pielgrzymów. Ojciec Korniłowicz, mój kierownik duchowy, oświadczył mi, że to nie moja droga. Ale nie przestałem myśleć, że życie moje musi jednak iść drogą maryjną, jakkolwiek by płynęło”¹⁰.
Ksiądz Wyszyński uwieńczył studia w 1929 roku obroną pracy doktorskiej na temat Prawa rodziny, Kościoła i państwa do szkoły i wyruszył w roczną podróż naukową po Europie. Po powrocie do Polski pełnił wiele różnych funkcji w Kościele, między innymi był profesorem seminarium duchownego we Włocławku i redaktorem różnych pism. Angażował się również w wychowanie inteligencji katolickiej. W swoich wystąpieniach krytykował nie tylko kapitalizm na Zachodzie, lecz także komunizm na Wschodzie. Odnosił się do kryzysu gospodarczego w Polsce, bezrobocia, zubożenia społeczeństwa. Na jego wykłady zawsze przychodziły tłumy.
Widząc wielkie zaangażowanie prof. Wyszyńskiego, w 1938 roku kard. August Hlond powołał go do Prymasowskiej Rady Społecznej.
Wojna
1 września 1939 roku wybuchła druga wojna światowa. Zgodnie ze wskazówkami, jakie podawało polskie radio, ks. Stefan Wyszyński wyruszył na Wschód. W pamięci mocno utkwiło mu pewne zdarzenie: „We wrześniu 1939 roku, gdzieś w pobliżu Dęblina, spowiadałem w okopie żołnierza. Podczas gdy ten płakał, mówiąc: «Co z nami zrobili?» – w pewnej odległości od nas rolnik siał. Potem, gdy skończyłem swoją powinność kapłańską, podszedłem do niego i pytam: «Panie, samoloty pikują, wszyscy uciekają, a pan sieje?» – «Proszę księdza, gdybym zostawił to ziarno w spichlerzu, spaliłoby się od bomby, a gdy wrzucę je w ziemię, zawsze ktoś będzie jadł z niego chleb». – To jest obraz i naszej pracy kapłańskiej. I my wysiewamy, nie pytając, kiedy to ziarno wzejdzie, kiedy będzie plenitudo temporis dla niejednej duszy, która z tego zasiewu czerpie”¹¹.
Kiedy młody kapłan uzmysłowił sobie bezcelowość wędrówki, wrócił do Włocławka. Tam wraz z innymi wykładowcami organizował naukę w seminarium, choć sam – jako redaktor katolickich czasopism – był poszukiwany przez gestapo. Nie chciał jednak opuścić miasta. Zrobił to niemal w ostatniej chwili pod wyraźnym żądaniem bp. Michała Kozala. Udał się wtedy do Wrociszewa, gdzie mieszkała jego rodzina. Przebywał tam aż do lipca 1940 roku.
Tymczasem we Włocławku aresztowano 44 osoby duchowne, na czele z bp. Kozalem – wielu z nich zginęło później w Dachau. Niemcy wtargnęli też do mieszkania Wyszyńskiego. Zrobili w nim rewizję, poszukując materiałów dotyczących jego patriotycznej działalności.
Laski
W lipcu 1940 roku ks. Stefan Wyszyński – na prośbę sióstr zakonnych – udał się do Lasek, do Zakładu dla Niewidomych. Choć stacjonowali tam Niemcy, on niestrudzenie pracował i prowadził wykłady dla inteligencji. Budził wśród ludzi nadzieję. Zapracowany, zmęczony, coraz bardziej podupadał na zdrowiu. W październiku 1941 roku, obawiając się, by nie odnowiła się choroba płuc, wyjechał do Zakopanego. Tam pewnego dnia dał się złapać w czasie łapanki. Na szczęście zanim rozpoznano jego tożsamość, wypuszczono go na wolność. Na liście poszukiwanych było bowiem jego nazwisko...
W czerwcu 1942 roku ks. Wyszyński znów wrócił do Lasek. Tym razem jako „Siostra Cecylia” (konspiracyjny pseudonim) pełnił obowiązki kapelana zakładu. Nie była to jednak jego jedyna działalność – udzielał się wszędzie, gdzie tylko widział potrzebę. Prowadził rekolekcje, dni skupienia, wykłady.
Powstanie Warszawskie
Gdy 1 sierpnia 1944 roku wybuchło Powstanie Warszawskie i młodzież zapytała ks. prof. Wyszyńskiego, co mają zrobić, ten po modlitwie i namyśle powiedział do młodych mężczyzn: „Ja bym na waszym miejscu poszedł. Tam giną ludzie”. Dla dziewcząt miał inne zadanie: „Wy nie strzelajcie. Jesteście po to, żeby nieść życie. Tam najbardziej potrzebna będzie modlitwa”¹². Gdy młodzi go posłuchali i ruszali w drogę, patrzył za nimi i im błogosławił. Potem udał się do kaplicy, gdzie długo leżał krzyżem i się modlił. Sam – pod pseudonimem „Radwan” – pełnił w czasie powstania rolę kapelana okręgu wojskowego Żoliborz-Kampinos oraz szpitala powstańczego w Laskach.
To, co wówczas przeżył ks. Wyszyński, było dla niego lekcją na całe życie. „Lata pracy wśród ociemniałych, a zwłaszcza długie miesiące pracy w szpitalu powstańczym bardzo wiele mnie nauczyły. To więcej niż uniwersytet, bo to głębokie zrozumienie bliźniego, czego się na ogół z książek nie nauczy. Szacunku dla człowieka nabywa się nie wtedy, gdy widzi się go w pozycji bohaterskiej, ale gdy widzi się człowieka w udręce”¹³ – wyznał.