- W empik go
Karmazynowe niebo - ebook
Karmazynowe niebo - ebook
Witajcie w Polsce XXI wieku. Kraju, który już dawno nie przypomina tego, w którym przyszło nam żyć. Karmazynowe chmury spowijają nasączone krwią niebo, a zabójstwa i przemoc szerzą się na ulicach i w urzędach. Broń biologiczna, eksperymenty na ludziach, bezsensowne wojny na Bliskim Wschodzie i supernowoczesny narkotyk burzą do końca zachwiane podstawy kraju. Powieść science fiction Mateusza Stypułkowskiego niebezpiecznie przypomina to, co zaczynamy obserwować za własnymi oknami.
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7942-619-5 |
Rozmiar pliku: | 2,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
DZIENNIK DOKTORA ANTONIEGO SKALSKIEGO
Jedyną prawdą, jedynym niepodważalnym faktem na świecie jest to, że ludzkość sama sprowadza na siebie nieszczęścia. Próbujemy wmówić sobie, że jesteśmy ucywilizowaną rasą. Udajemy, że rozwijamy się w niesamowitym tempie, które wpędziłoby w zakłopotanie naszych przodków ze starożytności, ale to bzdura. Prawda jest taka, że dokonujemy postępów, ale każdy z nich przypłacamy dwa razy gorszą zbrodnią wobec siebie samych.
Kiedy piszę te słowa, mija szósty rok mojej kariery akademickiej. Jestem jednym z niewielu wykładowców, którzy prowadzą zajęcia z historii. Przedmiot ten jest coraz mniej popularny. Nie tylko dlatego, że daje on coraz mniejsze możliwości zawodowe, ale także dlatego, że państwa socjalistyczne od czasu podpisania Umowy o Współpracy Kulturalno-Społecznej w 2017 roku patrzą niechętnie na rozwój tej dziedziny naukowej. Cenzura w dzisiejszych czasach weszła na nowy poziom rozwoju. Nikogo nie zamyka się w więzieniu za opublikowanie krytycznego wobec władzy artykułu albo książki. Zamiast tego pakuje się ogromne fundusze w wydawnictwa, które oferują proste i płytkie dzieła literackie oraz żałośnie amatorskie artykuły dziennikarskie. Większość ludzi woli bowiem czytać mało wymagające pod względem intelektualnym czasopisma i książki niż pozycje wymagające większego umysłowego wysiłku. To, co Aldous Huxley opisywał w swoim Nowym wspaniałym świecie, stało się niemalże rzeczywistością w moich czasach. Ludzie są ogłupiani konsumpcyjną rozrywką i cieszą się z tego faktu.
Kilka tygodni temu żona zaskoczyła mnie informacją o nowym członku rodziny, który pojawi się w naszym domu. Nie muszę chyba opisywać, jak bardzo wstrząsnęła mną informacja, że zostanę ojcem. W ciągu jednego dnia podjąłem chyba ze sto zobowiązań wobec samego siebie. Oczywiście, w ciągu tych ostatnich kilku dni nieco ochłonąłem i zarzuciłem pomysł budowania domu, który zostawię w spadku swoim potomkom. To niesamowite, jak niektóre informacje potrafią namieszać nam w głowie.
Dlaczego o tym wspominam? Dlaczego akurat dzisiaj ogarnęła mnie potrzeba krytykowania naszego społeczeństwa i co ma to wspólnego z moją rodziną? Może fakt, że niedługo skończę 35 lat, sprawia, że odczuwam potrzebę refleksji nad tym, co do tej pory osiągnąłem i w jakim świecie przyszło mi funkcjonować. Kiedy patrzę na młodych studentów, widzę głównie dzieci, które urodziły się w czasach, na które ich rodzice patrzą z przerażeniem. Ja pamiętam Drugą Wojnę Paliwową oraz wielką epidemię wirusa HL-6, który zebrał żniwa pod koniec tego konfliktu. Dzięki temu mogę zaliczyć się do starszego pokolenia, które po osiągnięciu pełnoletniości popadło w apatię, jaka charakteryzuje nasz nowy świat. Dlatego też dochodzę do wniosku, że wszystkie nieszczęścia, których doświadczyliśmy w XX wieku, zostały sprowadzone na świat przez samych ludzi. Dawniej wybijały nas zarazy i klęski żywiołowe. Kiedy tylko nauczyliśmy się je zwalczać albo przynajmniej kontrolować, postanowiliśmy stworzyć nowe nieszczęścia. Mój dawny profesor – Adam Kocierzyński, który był jednym z największych polskich autorytetów w dziedzinie historii dyplomacji – napisał kiedyś w swojej książce, że wszystko zaczęło się podczas I wojny światowej. Według niego to właśnie wtedy pękła bańka światowej nienawiści międzyludzkiej, która zapoczątkowała reakcję łańcuchową ogarniającą zasięgiem cały świat. Historia XX wieku to ciąg nieustannych konfliktów. Dwie wielkie wojny światowe były tylko wstępem do okresu zimnej wojny. Z niej z kolei zrodził się najbardziej barbarzyński i najbardziej wyniszczający konflikt w historii najnowszej – Pierwsza Wojna Paliwowa.
Kiedy zaczynałem studia, byłem idealistą. Marzyła mi się kariera w polityce. Chciałem zmieniać świat. Nie myślcie, że byłem jedyny. W czasach wielkich konfliktów młodych ludzi ogarnia dziwne, niewyjaśnione poczucie misyjności. Dorastałem, oglądając programy z frontu bliskowschodniego i czytając artykuły na temat zniszczeń, jakie powstają w wyniku wojny. W szkole snułem plany odnośnie do własnej przyszłości. Chciałem trafić do rządu, licząc, że będę miał wpływ na przyszłość swojego kraju. Po wielu latach zrozumiałem, że była to zwykła reakcja na śmierć ojca, który był żołnierzem walczącym na froncie. Kiedy miałem cztery lata, wyruszył na wojnę do Iranu. Po roku służby matka otrzymała krótkie zawiadomienie o jego śmierci, która nastąpiła podczas ataku miejscowych sił rebelianckich. W każdym razie goniłem za dziecięcą fantazją i związałem swoją edukację z kierunkiem, który – jak wierzyłem – da mi wielkie możliwości w przyszłości.
Obecnie nie mam już takich złudzeń. Nie powinienem jednak narzekać. Mój zawód jest aktualnie całkiem dobrze opłacany. Z pewnością będę w stanie utrzymać swoją rodzinę. Jeszcze kilkanaście lat temu jedynym dobrze opłacanym zawodem była kariera w wojsku. Przy konieczności zabezpieczenia kraju, w obliczu narastających napięć międzynarodowych wydawało się to jedynym zajęciem mającym przyszłość. Kiedy jednak polityka światowa się ochłodziła, okazało się, że rozbudowane ponad wszelką miarę siły wojskowe są tylko ciężarem dla budżetów państw. Ludzkość weszła w XXI wiek przy akompaniamencie coraz to większych kryzysów. Finanse światowe pogrążały się w chaosie, a dawne potęgi gospodarcze zaczęły odczuwać bolesne skutki zubożenia. Oczywiście, znajdą się jeszcze optymiści twierdzący, że po każdej zapaści gospodarczej musi nastąpić wzrost. Większość z nich nie bierze jednak pod uwagę tragicznych skutków epidemii wirusa HL-6, który niemal zdziesiątkował światową populację i sprawił, że świat znalazł się w niezwykle trudnym położeniu.
Wspomniałem o profesorze Kocierzyńskim. Przypomniałem sobie o nim chyba dlatego, że w tym roku mija piąta rocznica jego śmierci. Był bardzo stereotypowym profesorem. Niski, łysiejący, zawsze nosił okulary z grubą oprawą, podobnie jak wytarty, ale mimo wszystko schludny garnitur. Profesor był bez wątpienia autorytetem dla wielu młodych wykładowców, ale ja miałem do niego neutralne podejście. To znaczy, ceniłem sobie jego zdanie i lubiłem dyskutować z nim o polityce i historii, nie zachwycałem się jednak jego osiągnięciami naukowymi jak większość moich kolegów. Profesor przeszedł na emeryturę mniej więcej rok po wprowadzeniu wspomnianej przeze mnie ustawy. Żartował sobie ze mnie, że przyjdzie mi wykładać w nowym państwie totalitarnym. Ja oczywiście uważałem, że przesadza. Dzisiaj mogę spokojnie przyznać, że staruszek był najlepszym wróżbitą, jakiego kiedykolwiek spotkałem.
Być może moje podejście do rzeczywistości jest zbyt nihilistyczne. Prawdopodobnie nie widać tego po zapiskach, które umieszczam w tym dzienniku, ale każdy, kto zapyta moją żonę albo kogokolwiek z moich bliskich znajomych o moją osobowość, otrzyma jedną i tę samą odpowiedź – dr Skalski to kawał ponuraka, który dostrzega tylko ciemne strony życia. A ja po prostu nie mogę pozbyć się wrażenia, że zarzuciłem swoje młodzieńcze ideały i przestawiłem swoje życie na tory, które nie prowadzą tam, gdzie pierwotnie zamierzałem dotrzeć. Kiedyś byłem idealistą, który wierzył, że ma do osiągnięcia wielki cel. Dzisiaj patrzę przez okno i cieszę się ze swojej życiowej stabilizacji. Pocieszam się, wmawiając sobie, że po prostu dorosłem, ale to nie poprawia mi nastroju. Chciałbym tylko spotkać kogoś, kto może pochwalić się wielką mądrością życiową i potrafiłby ocenić życie, które sobie wybrałem. Chciałbym móc jednoznacznie stwierdzić, czy przyszłość, jaka przede mną stoi, jest porażką, zdradą czy może raczej jedynym rozsądnym wyborem.
Jest wielu ludzi, którzy nie akceptują aktualnego porządku rzeczy. Wystarczy tylko wskazać młodych ludzi należących do Karmazynowych Wstęg – największej społeczności nonkonformistów i rewolucjonistów w Polsce. Można też zwrócić uwagę na pojedyncze przypadki buntów i prób zamachów stanu, które występowały niezwykle często w pierwszym dwudziestoleciu XXI wieku. W obu przypadkach mamy do czynienia z beznadziejnymi próbami zmiany status quo. Wszystkie tego typu aktywności kończą się odtrąceniem ich działaczy przez społeczeństwo, które przyjęło apatię za swoją filozofię i drogę życiową.
To są właśnie życiowe hasła nowego stulecia: apatia, pusty konsumpcjonizm, uległość, nihilizm. Jesteśmy pokoleniem, które nie widzi błękitnego nieba. Jesteśmy ludźmi, którzy nie opuszczają swojego państwa w obawie przed światem zewnętrznym. Jesteśmy albo buntownikami bez przyszłości, albo owieczkami idącymi za jednym baranem na rzeź. Kiedy popatrzycie na świat moimi oczami i przyjmiecie mój punkt widzenia, zrozumiecie moje pesymistyczne nastawienie do wszystkiego, co mnie otacza.
Czy wypadałoby wspomnieć o okolicznościach śmierci profesora Kocierzyńskiego? Zastanawiałem się nad tym dosyć długo i ostatecznie postanowiłem, że napiszę tylko tyle, że zmarł w swoim domu pod Mińskiem Mazowieckim. Miał raka żołądka, który dał o sobie znać na poważnie zaledwie dwa lata po przejściu profesora na emeryturę. Tak jakby los stwierdził, że profesor, kończąc swoją karierę naukową, przestał być ważny dla świata. To dosyć smutne podejście, nieprawdaż?