Każdy kęs ma znaczenie - ebook
Każdy kęs ma znaczenie - ebook
Wybierz zdrowie i zmień swój styl myślenia! Zacznij decydować o swoim zdrowiu i zwracaj uwagę na to, jak żyjesz i co jesz.
Osiągnij swoją idealną wagę i utrzymuj zgrabną sylwetkę naturalnie.
Pozbądź się toksyn i dbaj o swój organizm.
Nie dopuść do powstania komórek nowotworowych.
Nie daj się zniszczyć grzybom – strzeż się Candidy.
Żyj bliżej natury – zneutralizuj smog elektromagnetyczny, oczyść wodę i naucz się żyć zdrowo.
Choroby są uleczalne – musisz tylko kontrolować swój organizm!
Dieta DGD (DrGraceDiet) to autorski program żywienia w terapii antynowotworowej, chorobach immunologicznych i cywilizacyjnych. Polega na pełnym przyswajaniu wartości odżywczych z pożywienia i całkowitym odrzucaniu toksyn. Działa odkwaszająco, oczyszczająco i regenerująco. Dzięki niej organizm powraca do harmonijnej i prawidłowej pracy.
Kategoria: | Zdrowie i uroda |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8103-300-8 |
Rozmiar pliku: | 9,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dieta DGD (DrGraceDiet)
dr Grażyna Pająk
Choć przez 20 lat przetestowano i potwierdzono skuteczność autorskiego programu Diety DGD (DrGraceDiet), każdy z Państwa powinien świadomie podejmować własne decyzje dotyczące właściwego żywienia na podstawie dostępnych mu informacji i własnych przekonań.
Niniejsza książka zawiera rady i informacje dotyczące dbania o zdrowie, które powinny być traktowane jako uzupełnienie porady lekarskiej. Nie należy stosować Diety DGD zamiast zaleceń lekarza. Ani autor, ani wydawca nie świadczą żadnych usług medycznych z jej wykorzystaniem i nie ponoszą odpowiedzialności za ewentualne problemy zdrowotne w trakcie stosowania opisanych metod regeneracji organizmu. Program ten nade wszystko nie może być substytutem terapii onkologicznej. Treść materiału ma charakter wyłącznie informacyjny.
AUTORSKI PROGRAM ŻYWIENIA Dieta DGD (DrGraceDiet) – odkwasza, oczyszcza, regeneruje i przywraca prawidłową pracę organizmu. Korzysta z produktów ekologicznych, nieprzetworzonych, niemodyfikowanych, naturalnych.
Prawidłowe realizowanie programu dostarcza do organizmu w odpowiednich proporcjach wszystkie niezbędne składniki pokarmowe w postaci naturalnej, na bazie ziół i wyciągów z roślin, umożliwiając zaopatrzenie każdej komórki we wszystkie niezbędne substancje odżywcze.
Dieta DGD odblokowuje mechanizmy wchłaniania, przez co pokarm może być w pełni wykorzystywany, a toksyny eliminowane. Dzięki temu wzrasta energia komórek, które ponownie łatwiej przyswajają składniki odżywcze, usuwają toksyny, wytwarzają więcej energii, powodując że organizm funkcjonuje znacznie lepiej. Dieta skutecznie likwiduje przyczyny powstawania wielu zaburzeń w organizmie. Czując się dobrze, zaczynamy rozumieć i kochać zasady zdrowego stylu życia.
Bez względu na wiek i stan zdrowia można dobrać właściwą dietę, indywidualnie dopasowaną do potrzeb organizmu, wzbogaconą naturalną suplementację oraz zastosować odpowiednią kurację tak, aby organizm dzień po dniu mógł funkcjonować coraz lepiej.
Wstęp
Od dziecka marzyłam o medycynie w stylu doktora Judyma. Los miał dla mnie jednak zupełnie inny scenariusz. Po maturze, gdy okazało się, że środki dezynfekujące w szpitalu uczulają mnie tak bardzo, że przeszkadzają mi w dalszych planach zawodowych, z rozpaczy i przekory rozpoczęłam studia na Uniwersytecie Rolniczym na Wydziale Ogólnorolnym. Wbrew pozorom były to długie i trudne studia, wprowadzające mnie dogłębnie w świat natury. Skończyłam je po pięciu latach ze specjalizacją mikrobiologa. Jednak mimo wielu ofert na rynku nikt nie przyjął mnie do pracy w PGR.
Po półrocznych poszukiwaniach swojego miejsca wygrałam konkurs na stanowisko asystenta w ZBW PAN (Zakład Biologii Wód im. Karola Starmacha, PAN w Krakowie). Zdecydowałam się na wyjazd z ukochanego Krakowa i rozpoczęłam pracę naukową w Oddziale ZBW nad Zbiornikiem Goczałkowickim. Dość szybko okazało się, że jestem prawdziwą pracoholiczką, pasjonatką… Mieszkając poza miastem, poznawałam naturę, obserwowałam i konfrontowałam ją na bieżąco z dostępnymi badaniami naukowymi. Wprawdzie zajmowałam się badaniami wód w zbiornikach, ale jednocześnie dostrzegałam coraz szerszy jej wpływ na środowisko. Tak niepostrzeżenie wkroczyłam w świat ekologii.
Gdy miałam 32 lata, towarzysząca mi od dziecka astma zaczęła rządzić moim życiem: groziły mi namiot tlenowy i renta inwalidzka – lekarze z kliniki pulmonologicznej byli bezsilni. Wówczas, czując, że jestem spisana na straty, zaczęłam walczyć. Będąc biologiem, postanowiłam sama doprowadzić organizm do stanu homeostazy (równowagi). Jakież było moje zdziwienie, gdy po dwóch tygodniach walki z organizmem zaczęłam normalnie oddychać. Stosując naturalne terapie, czułam się coraz lepiej, po dwóch miesiącach intensywnej pracy nad sobą wyeliminowałam ataki astmy. Przez rok na wszelki wypadek nosiłam w torebce leki przeciwastmatyczne. Zrobiłam badania, które nie wykazały wcześniejszych nieprawidłowości. Minęło wiele lat, a choroba nie wróciła.
Duch naukowca nie dawał za wygraną. Sporo już wiedziałam, ale zaczęłam sobie stawiać kolejne pytania, które pozwalały mi poznawać prawa wszechświata. Teraz, po 40 latach nauki biologii, składając zdobytą wiedzę w całość, jestem przekonana, że nie musimy chorować, a zdrowie w dużej mierze zależy od nas samych.
W 1997 roku odeszłam z państwowej posady. Zanim to nastąpiło, nową drogę rozpoczęłam od amerykańsko-rosyjskiej szkoły terapii naturalnych, którą ukończyłam, uzyskując międzynarodowy certyfikat w stopniu healera. Głodna wiedzy, przez lata interesowałam się wszystkim, co ma wpływ na organizm człowieka i środowisko. Ukończyłam kursy zielarstwa, psychoterapii, anatomii, fizjologii, radiestezji, bioenergoterapii, terapii polami magnetycznymi, biologii totalnej, szkoły medycyny chińskiej i wiele innych.
W 1992 r. założyłam Centrum Promocji Zdrowia „Herbacell”. Jako jedna z pierwszych w Polsce zaczęłam propagować terapię i regenerację organizmu za pomocą odżywiania na poziomie komórki. Analizowałam setki dostępnych diet, zasady żywienia różnych kultur, terapie naturalne najlepszych specjalistów, różne działy biologii, fizyki i chemii. Pozwalało mi to spojrzeć na człowieka i otaczające go środowisko poza utartymi szlakami, nie tylko pod kątem zdiagnozowanej choroby, ale również w aspekcie zachowania zdrowia. Wiele nauk otwierało moje horyzonty, ukazując poszczególne systemy i ich zależności, ale niektóre były sprzeczne ze zdobytą przeze mnie wiedzą bądź nie zdawały egzaminu w praktyce.
Szukając sposobów, którymi można doprowadzać organizm do stanu równowagi przy problemach ze zdrowiem, zaczęłam stosować różne naturalne metody regeneracji, pozwalające odzyskać harmonię, witalność i dobre samopoczucie. Tak po pięciu latach stworzyłam program detoksykacji i odżywiania, który poprawia i wzmacnia czynności obronne organizmu – tzw. Dietę DGD (DrGraceDiet).
W XXI wiek wkroczyłam z dyplomem doktora nauk biologicznych, studiami podyplomowymi z zakresu dietetyki, państwowym egzaminem z naturalnych terapii i certyfikatem mistrza bioenergoterapii. Zaczęłam dużo pisać, brać udział w dziesiątkach audycji radiowych i telewizyjnych, prowadzić regularne wykłady z zakresu zdrowia i środowiska.
Od dawna zajmuję się nie tylko zdrowiem, ale również badaniami struktury wody, jej ożywianiem i wpływem na środowisko. Jako konsultant naukowy firmy AQUAcell propaguję rzetelną wiedzę opartą na badaniach naukowych w zakresie zagrożeń współczesnego środowiska. Pomagam neutralizować smog elektromagnetyczny i wprowadzać namiastkę natury do świata cywilizacji.
W miarę praktyki, obserwując, jak zdrowieją moi pacjenci, nabrałam pewności co do trafności swoich teorii. Po kilkunastu latach pojawiły się publikacje naukowe potwierdzające to, co mówiłam i pisałam już długo wcześniej. Rosła też rzesza moich zadowolonych pacjentów. Teraz, jeśli jest taka potrzeba, do Centrum Promocji Zdrowia „Herbacell” przychodzą nie tylko dzieci, ale również wnuki moich pacjentów sprzed lat.
Przez osiem lat w Bielskiej Wyższej Szkole im. Józefa Tyszkiewicza uczyłam studentów endoekologii człowieka, promocji zdrowia i zasad właściwego żywienia. Przeprowadziłam ponad 100 tygodniowych autorskich warsztatów pod hasłem „Tydzień ze zdrowiem”, bazujących na pierwszym etapie Diety DGD (DrGraceDiet), w połączeniu z kursem zdrowego stylu życia i właściwego żywienia.
Lata mojej praktyki diagnostycznej potwierdzały obserwacje, że większość problemów ze zdrowiem jest związana z dysfunkcją pracy przewodu pokarmowego, problemami z nieszczelnym jelitem, przewlekłymi stanami zapalnymi i zakwaszeniem organizmu. Problemem bywają też wyraźny spadek potencjału na poziomie błon komórkowych i wiele innych zaburzeń. Właśnie w takich przypadkach opracowana przeze mnie przed laty Dieta DGD, sprawdzana przez 20 lat w gabinecie oraz podczas warsztatów, okazała się całkowicie bezpieczna i wysoce skuteczna przy wszystkich dysfunkcjach organizmu, chorobach autoimmunologicznych, cywilizacyjnych, w tym nowotworowych. Czasem efekty przekraczały moje najśmielsze oczekiwania. Im dokładniej jest prowadzony protokół diety, im lepiej są dobierane suplementy i terapie uzupełniające, tym lepsze osiąga się efekty, które pozwalają doprowadzić organizm do stanu homeostazy.
Od ponad 12 lat z przyjemnością i satysfakcją współtworzę imperium zdrowia wraz z Angie (moją córką Agnieszką Pająk – publicystką i propagatorką zdrowego stylu życia). Wspólnie prowadzimy wiele projektów w kraju i za granicą. To właśnie Angie skłoniła mnie do opisania Diety DGD. Książka ta jest przynajmniej częściowym podsumowaniem mojej pracy i poszukiwań. Jej zadaniem jest przekazanie Państwu w przystępny sposób niezbędnej wiedzy służącej do szybkiej regeneracji organizmu. Każdy z nas może to osiągnąć. Potrzebna jest tylko wiedza, jak się do tego zabrać. Dokładne opracowanie Diety DGD i różnych dodatkowych terapii powinno pomóc każdemu, kto chce odzyskać zdrowie.
Z życzeniami znalezienia właściwej drogi
dr Grażyna Pająk
Wstęp
WstępCywilizacja XX wieku
Przez tysiąclecia istniała nierozerwalna więź człowieka ze środowiskiem naturalnym. Żyjąc w prostych domach, zbudowanych z naturalnych materiałów, w czystym środowisku, mając bezpośredni kontakt z przyrodą, zdrowe pożywienie, umiarkowane tempo życia, mimo ciężkiej pracy, ludzie byli w stanie zachować stan równowagi ciała, umysłu i ducha.
W trakcie intensywnego rozkwitu nauki i techniki wzrastało tempo rozwoju cywilizacyjnego. Początkowo zmiany były niewielkie i nie tracąc kontaktu ze środowiskiem, mogliśmy korzystać z nowych dóbr ułatwiających życie. W miarę upływu czasu koło zamachowe cywilizacji zaczęło kręcić się coraz szybciej. Powstawały nowe technologie coraz sprawniejsze maszyny i bardziej precyzyjne urządzenia badawcze, dzięki którym mogliśmy nie tylko tworzyć więcej, ale również więcej oczekiwać od życia. Ciągły rozwój przemysłu chemicznego pozwolił otrzymywać nowe materiały umożliwiające realizację wielu szalonych pomysłów i marzeń ludzkości. W konsekwencji wprowadziliśmy w naszym otoczeniu wiele zmian, odcinających nas coraz szybciej i skuteczniej od natury. W efekcie niemal połowę życia spędzamy przy sztucznym świetle, oglądając słońce zza dźwiękochłonnych szyb klimatyzowanych budynków. Na co dzień otoczeni jesteśmy olbrzymią ilością różnorakich syntetycznych materiałów, nieznanych powszechnie jeszcze 80 lat temu. Nasze ciała coraz częściej okrywają sztuczne materiały. Mieszkania i biura dekorują sztuczne rośliny i meble, syntetyczne tapety, boazerie i panele. Trudno wyobrazić sobie życie bez samochodów, telefonów komórkowych, komputerów, radioodbiorników czy telewizorów. Od lat jesteśmy więźniami sieci wodno-kanalizacyjnych, gazowych i elektroenergetycznych, które mają duży wpływ na otoczenie.
W historii ludzkości nauka nigdy nie miała takiego znaczenia jak obecnie. Codziennie powstają tysiące publikacji naukowych, jednak zawężenie specjalizacji i hermetyczna terminologia często wprowadzają chaos informacyjny, utrudniając widzenie problemów całościowo, wyciąganie wniosków w skali makro. Brak korelacji pomiędzy stanem świadomości społecznej a współczesnym etapem rozwoju cywilizacji technicznej może okazać się zgubny. Mam wrażenie, że coraz więcej wiemy, ale coraz mniej rozumiemy.
Bombarduje nas coraz więcej nowych informacji. Presja konsumpcji napędzana agresywną reklamą powoduje, że rzadko potrafimy z czegoś zrezygnować. W efekcie żyjemy w ciągłym stresie i wiecznej pogoni za zdobyczami cywilizacji. Z dnia na dzień rosną wymagania wobec nas, przybywa nam obowiązków, mimo że doba wciąż trwa dwadzieścia cztery godziny.
Rozkwit nauki i techniki przyspiesza wprawdzie rozwój cywilizacji, ale wciąż nie jest w stanie zwiększyć zdolności adaptacyjnych ludzkiego organizmu. Dlatego tak wiele osób czuje się źle, a zaburzenie stanu homeostazy (równowagi) odczuwają nie tylko nasze ciała, ale też umysły. W krajach uprzemysłowionych ponad 75% dorosłych cierpi na co najmniej jedną chorobę przewlekłą. Na liście chorób cywilizacyjnych są m.in.: choroby kości, stawów, jelit, nadciśnienie, miażdżyca, alergie, otyłość, choroby psychiczne itp. Z najnowszych badań wynika, że arterioskleroza (miażdżyca) zaczyna się już w młodości. Średnio co czwarte dziecko choruje na alergie, choroby górnych dróg oddechowych, przewodu pokarmowego, ma nerwicę, nadwagę lub wady postawy.
Według WHO (Światowej Organizacji Zdrowia) grozi nam epidemia nowotworów, cukrzyca stała się najczęstszą chorobą metaboliczną na świecie, na osteoporozę choruje ponad 250 milionów ludzi, a na grzybicę w krajach rozwiniętych cierpi około 65% populacji.
Coraz częściej dociera do nas, że to zdrowie jest w każdym wieku warunkiem osiągnięcia pełni szczęścia i zadowolenia z życia. Niestety najczęściej doceniamy je, chorując. Dopiero wówczas dociera do nas przesłanie fraszki Jana Kochanowskiego Na zdrowie: „Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz”. Każdy z nas chciałby być zdrowy, ale tak naprawdę, co robimy dla naszego zdrowia? Czy rzeczywiście o nim myślimy i dostrzegamy zagrożenia? Nowoczesne leki mogą coraz dłużej utrzymywać nas przy życiu, jednak dzięki nim ustępują objawy, ale nie przyczyny choroby. Gdy objawy wracają, chodzimy od lekarza do lekarza, wydłuża się lista zażywanych leków.
Niestety z farmakoterapią często są związane niepożądane efekty uboczne. Stosowane środki chemiczne stanowią z jednej strony duże obciążenie dla organizmu, a z drugiej oddziaływanie ich jest mało selektywne. Polacy od lat są w światowej czołówce lekomanów. Zamiast wierzyć w naturalny potencjał obronny organizmu, przy każdej drobnostce sięgamy po leki.
W roku 2000 statystyczny mieszkaniec Polski kupił 38 opakowań lekarstw – wyprzedzili nas w tym okresie tylko Francuzi i Amerykanie. W 2007 roku w Polsce na lekarstwa zarezerwowanych było 27 miliardów złotych, przekroczyliśmy tę kwotę z nawiązką (Instytut Leków 2002, 2008). Teraz jesteśmy w unijnej czołówce. W 2013 roku nabyliśmy niemal 1,2 miliona opakowań leków na receptę, co dało nam 4. miejsce w Unii Europejskiej, zaraz po Francji, Grecji i Włoszech (międzynarodowe dane IMS Health). W 2015 roku kupiliśmy aż 70 milionów opakowań preparatów przeciwbólowych. Wśród dzieci w wieku 1–6 lat, które otrzymywały leki, antybiotyki brała ponad połowa z nich, a leki na alergię – ponad 20%.
Z badań ankietowych wynika, że 74% osób deklaruje regularne kupowanie leków bez recepty. Jednym z powodów tak wysokiej konsumpcji leków jest coraz łatwiejszy dostęp do nich. Bez problemu można je kupić nie tylko w aptekach, ale również w kioskach, sklepach spożywczych, przy kasie w supermarkecie czy na stacji benzynowej. Reklama leków jest coraz bardziej nachalna. Każdy mały Jasio wie, co mama powinna zażywać na depresję. Nic dziwnego: w ciągu 18 lat liczba reklam produktów zdrowotnych i leków bez recepty w telewizji i radiu wzrosła dwudziestokrotnie, z 8 tysięcy przekazów w 1997 roku do prawie 168 tysięcy w 2015 roku (raport Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, 2015), do tego dochodzą reklamy internetowe i prasowe.
Naukowcy i lekarze coraz częściej biją na alarm: od czasu zniesienia konieczności posiadania recepty na leki przeciwbólowe z grupy NLPZ (niesteroidowych leków przeciwzapalnych), gwałtownie wzrasta częstotliwość występowania przewlekłej niewydolności nerek i groźnych uszkodzeń wątroby. Początkowo zażywamy leki najczęściej z powodu choroby podstawowej, a później dochodzą leki na leczenie skutków ubocznych prowadzonej terapii… i tak się to zaczyna. Żadna choroba związana z zaburzeniami przemiany materii nie pojawia się z dnia na dzień. Przez długie lata organizm wysyła sygnały ostrzegawcze, których często nie potrafimy prawidłowo odczytać lub które lekceważymy, licząc na ustąpienie objawów.
W latach trzydziestych choroby przewlekłe były przyczyną 50% zgonów, obecnie szacuje się, że śmiertelność z tego powodu wynosi powyżej 95%. Tak gwałtowny rozwój chorób cywilizacyjnych doprowadził w ostatnim trzydziestoleciu do zwiększenia tempa badań nad układem odpornościowym. Rozwój fizyki i chemii, mikrobiologii, cytologii i immunologii przynajmniej częściowo pozwolił zrozumieć przemiany zachodzące na poziomie jelit i każdej komórki, dzięki którym można wyjaśnić wiele procesów biologicznych.
Człowiek – mechanizm biologiczny czy żywy system
Leczyć może tylko lekarz, pomagać może każdy
Dominująca prawie we wszystkich cywilizowanych krajach medycyna Zachodu liczy zaledwie 300 lat. Jej początki sięgają XVI wieku, kiedy flamandzki lekarz Andreas Vesalius wykonał pierwsze badania anatomiczne. Około 100 lat później Anglik William Harvey opisał krążenie krwi i funkcje serca, a w 1666 roku Holender Anton van Leeuwenhoek zbudował pierwszy mikroskop, dając podwaliny mikrobiologii. Nakładająca się na te sukcesy filozoficzna teoria mechanizmu i dualizmu Kartezjusza przyczyniła się do stworzenia idei człowieka jako ciała-maszyny, w której po raz pierwszy odizolowano umysł. Niespełna wiek później Izaak Newton koncepcję tę poparł matematyczną podbudową, stwarzając trwały wzorzec w nauce na następne wieki. Postęp ten, w którym nie uwzględniano wiary w znachorów, wiedźmy i czary, stworzył podstawy do wielkich odkryć medycznych i coraz głośniejszych osiągnięć. Kilkusetletnie badania i analizowanie składników materii umożliwiło zebranie nowej, coraz bardziej szczegółowej wiedzy.
W początkach XX wieku wielki sukces odniosła teoria Ludwika Pasteura – powodem niemal wszystkich chorób są mikroorganizmy. Uznając ją, zaczęto poszukiwać skutecznych środków walki z bakteriami, wirusami i grzybami. W laboratoriach na bazie kwasu salicylowego preparowano pierwsze antybakteryjne substancje, wkrótce pojawiła się penicylina i inne antybiotyki. Zgodnie z obowiązującym w medycynie Zachodu allopatycznym systemem leczenia tworzono nowe leki bazujące na coraz bardziej skondensowanych i oczyszczonych substancjach, których celem zwykle było oddziaływanie na jeden konkretny aspekt procesu chorobowego. W latach czterdziestych XX wieku leki liczono już w tysiącach. Po opanowaniu większości chorób zakaźnych, w glorii sukcesów szybko uwierzono, że wkrótce zostanie odkryta chemiczna przyczyna każdej z chorób oraz leczący ją odpowiedni syntetyczny lek. Obecnie mamy już dziesiątki tysięcy wspaniałych preparatów, a do powstania nowych wykorzystujemy inżynierię genetyczną. Wraz z rozwojem farmakologii i techniki medycznej ewolucję przeszła cała gałąź wiedzy o człowieku. Powstały nowe działy medycyny, umożliwiające coraz dokładniejsze poznanie ludzkiego ciała. Chirurgia plastyczna, by-passy, przeszczepianie organów nikogo już nie szokują, podobnie jak skomplikowane techniki diagnozy, drobiazgowe analizy pozwalają specjalistom wysokiej klasy ustalić rodzaj choroby i zastosować terapię.
Współczesny system leczenia stał się towarem, który pod hasłem opieki zdrowotnej opanował prawie cały świat. Chociaż daje zatrudnienie milionom ludzi, nadmiernie rozbudowany przemysł medyczny opiera się na coraz droższych badaniach i technologiach, pochłaniając olbrzymią część dochodu narodowego. Rzeczywistość medycznej ekonomii narzuca odpowiednie tempo i nie ułatwia pracy. Przeciętni lekarze nie mają już czasu na pogłębianie wiedzy, gubiąc się w nadmiarze szczegółowych analiz, nawale leków, najczęściej korzystają jedynie z wiedzy, którą zdobyli na studiach. Coraz rzadziej słuchają pacjentów, dostrzegają ich problemy, niosą ukojenie. W związku z tym ich działalność sprowadza się do pewnych ściśle określonych kodeksem procedur. Należy jednak pamiętać, że na całym świecie leczyć może tylko lekarz – człowiek, który otrzymał dyplom ukończenia akademickiej uczelni medycznej i posiada prawo wykonywania zawodu.
Współczesna medycyna oparta na technice i chemii, mimo bezspornych osiągnięć, ma wiele wad, jest często nie tylko nieskuteczna, ale bywa też zupełnie bezradna. Na początku XXI wieku śmiertelne choroby nie odpowiadają już teorii zabójczych mikroorganizmów. Problemy, z jakimi boryka się większość krajów cywilizowanych, to nie choroby zakaźne, lecz zwyrodnieniowe i degeneracyjne.
Z badań statystycznych przeprowadzonych w państwach uprzemysłowionych wynika, że 75% dorosłych cierpi na co najmniej jedną chorobę przewlekłą, choroby kości, stawów, nerwice, nadciśnienie, miażdżycę, cukrzycę, otyłość, raka itd. Co czwarte dziecko choruje na alergię, choroby górnych dróg oddechowych, przewodu pokarmowego, ma nerwicę lub wady postawy. Nowoczesne leki mogą wprawdzie coraz dłużej utrzymywać nas przy życiu, jednak dzięki tabletkom rzadko jesteśmy zdrowsi. Z farmakoterapią często są związane niepożądane efekty uboczne. Najczęściej stosowane środki chemiczne działają mało selektywnie, stanowiąc jednocześnie potężne obciążenie dla organizmu. W efekcie usuwamy objawy, ale przyczyny pozostają, prowadząc wciąż do nowych problemów ze zdrowiem.
Jak widać, większość chorób nie powstaje przypadkiem, pracujemy na nie całe życie. Stosowane leki pomagają nam usunąć objawy, poprawiając samopoczucie. Niestety dość szybko problem zaczyna się od nowa ze zdwojoną siłą. Stosujemy kolejne leki, eliminując nowe objawy. I tak krok po kroku, często całkowicie lekceważąc prawa natury, prowadzimy do powstania różnych przewlekłych chorób cywilizacyjnych. Te choroby leczyć może tylko lekarz. Co więc nam pozostało? Nie dopuszczać do powstawania chorób i świadomie usuwać przyczyny już istniejących. W tym wypadku pomagać może każdy. Wiedza, jak zdrowo żyć, nie doprowadzając do poważnych problemów z organizmem, w obecnym świecie jest niezbędna nam wszystkim.
Na szczęście skutki większości zmian związanych z gwałtownym rozwojem cywilizacji możemy łagodzić dzięki odpowiednim osiągnięciom najnowszej nauki i techniki. Świadoma profilaktyka u progu XXI wieku jest już koniecznością. Przyjmuje się, że w wieku XIX dominowało ziołolecznictwo, w wieku XX prym wiodła farmakoterapia, natomiast wiek XXI jest zarezerwowany dla fizjoterapii – czyli wszystkich metod, które w fizjologiczny sposób będą mogły przywracać równowagę organizmu.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zgodnie z definicją Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) zdrowie jest stanem pełnej sprawności fizycznej, psychicznej i społecznej, a nie jedynie brakiem choroby lub kalectwa.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak widać, zdrowie i dobre samopoczucie zależy od nas samych. W myśl hasła WHO – „zdrowie każdego obywatela zależy od niego samego i od nas wszystkich”. Troska o zdrowie to nie tylko rola lekarzy, to sprawa ogółu. Już w starożytności Hipokrates nauczał: „chorób nie wywołują demony czy bóstwa, ale siły naturalne posłuszne prawom przyrody, (…) zdrowie jest wyrazem równowagi pomiędzy składnikami natury człowieka, jego środowiskiem i trybem życia”.
Organizm – mechanizm biologiczny czy żywy system?
Współczesna biologia i medycyna Zachodu oparte są na mechanistycznej Newtonowskiej wizji wszechświata. Postrzega ona ludzi jako wyizolowane jednostki. Traktując człowieka jak maszynę, najczęściej skupia uwagę na poszczególnych częściach ciała. Rozpoznając i wyodrębniając przeróżne objawy i zaburzenia, przyjmuje, że cały ustrój w mniejszym lub większym stopniu działa poprawnie.
W świetle medycyny akademickiej żywy organizm jako precyzyjny mechanizm można mierzyć, określać, dowolnie rozbierać, dokonywać wymiany narządów i przeszczepu komórek, a jego funkcjonowanie sprowadzać do ściśle określonych mechanizmów komórkowych i molekularnych. Zgodnie z tą filozofią największy wpływ na zdrowie człowieka mają elementy i mikroorganizmy chorobotwórcze, dlatego też choroby organów należy zwalczać lekami lub zabiegami chirurgicznymi, infekcje likwidować antybiotykami, a odżywianie kojarzyć z regulacją wagi ciała.
Kilkusetletnie badanie i analizowanie składników materii pozwoliło zebrać ogromną i pożyteczną wiedzę, jednak zbyt duża drobiazgowość uniemożliwia często wyciągnięcie ogólniejszych wniosków i dostrzeżenie całości – skupienie się na poszczególnych drzewach nie pozwala dostrzec całego lasu.
Wraz z wybuchem rewolucji przemysłowej medycyna zaczęła tłumaczyć funkcje cielesne zgodnie z terminologią stosowaną w mechanice i rzemiośle. Serce postrzegano jako pompę, płuca jako miechy, pojawiły się pojęcia szkieletu, dźwigni, rusztowań, płynów itp. Racjonalne spojrzenie na organizm w kategoriach mechanistycznych ułatwiło gwałtowny rozwój i postęp w medycynie, eliminując wiarę w znachorów, wiedźmy, złe duchy i czary.
Obecnie coraz częściej zaczyna się dostrzegać, że oparta na technice i chemii medycyna, mimo swych bezspornych osiągnięć, ma wiele wad, często jest nie tylko nieskuteczna, ale też bezradna. Chociaż skojarzenie medycyny z Newtonowską fizyką pozwoliło szerzej pojąć funkcje ciała, nie dostarczyło odpowiedzi na wiele pytań. Postęp w naukach fizycznych wyszedł znacznie poza proste mechanizmy znane przed wiekami. Dziś już wiadomo, że nie wszystko można wytłumaczyć w kategoriach mechanistycznych. Dzięki nowej aparaturze (mikroskopy skaningowe, akcelelatory cząstek itp.) fizycy odkryli prawdę, że wszechświat jest czymś więcej niż sumą swych składników, a rzeczywistość to splątana sieć wzajemnych powiązań rzeczy i zdarzeń.
Analiza poszczególnych części nie wystarczy do zrozumienia całości. Aby lepiej to pojąć, należy przyjąć teorię systemów, która polega na dążeniu do opisania całości w kategoriach związków zachodzących między jej poszczególnymi częściami, wówczas żywe organizmy są ujęte jako modele znacznie rozleglejszych zasad organizacji. Znajomość komórkowych i molekularnych aspektów struktur biologicznych stanowi podstawę rozwoju biologii systemowej, w której organizm jest żywym systemem, a nie mechanizmem biologicznym.
Spojrzenie systemowe to widzenie świata w kategoriach związków i interakcji. Systemy są zintegrowanymi całościami, których cechy nie są prostą sumą właściwości poszczególnych części stanowiących tę całość. W ujęciu systemowym istota leży w podstawowych zasadach organizacji, a nie w poszczególnych częściach składowych środowiska czy organizmu. Przyroda dostarcza niezliczonej ilości przykładów żywych systemów. Każdy ustrój jest niezwykle złożony, ponieważ w jego skład wchodzi wiele systemów odgrywających rolę układów regulujących i kontrolujących funkcjonowanie organizmu. Im gatunek jest wyżej w drabinie ewolucji, tym bardziej skomplikowany jest jako system. W rzeczywistości nie można przeprowadzić ścisłej granicy nie tylko pomiędzy poszczególnymi układami danego organizmu, ale również między każdą istotą żywą a środowiskiem zewnętrznym. W naturalnych warunkach egzystują nie pojedyncze organizmy, lecz złożony system interakcji między nimi. Działanie systemów jest uwarunkowane wzajemnie zależnymi i jednoczesnymi oddziaływaniami na siebie elementów składowych danej całości. Właściwości systemu ulegają zniszczeniu, gdy zostanie on rozłożony na oddzielne elementy, zarówno pod względem fizycznym, jak i teoretycznym.
Systemy w swej istocie mają charakter dynamiczny. Ich forma wyraża zarazem zmienność i ciągłość zachodzących procesów. Postać struktury, jej regularne uszeregowanie i podział podstruktur są wskaźnikiem regularności ukrytej dynamiki i jej wpływu na procesy formotwórcze.
Kartezjusz i Newton wyobrażali sobie świat jako mechanizm zegarowy. Stanowił on wzorzec, do którego przyrównywano sposób funkcjonowania żywych organizmów. Podstawową różnicą między maszynami a organizmami jest to, że pierwsze się konstruuje, a drugie rosną. Działanie maszyny wynika z jej konstrukcji, zaś o strukturze organicznej decydują zachodzące w niej procesy. Maszyna składa się ze ściśle określonej liczby odpowiednio zmontowanych części, organizmy zaś wykazują wysoki stopień zmienności, zarówno osobniczej, jak i swoistej dla danego gatunku.
Ponieważ maszyny działają zgodnie z liniowym łańcuchem przyczyn i skutków, bez problemu można ustalić pojedynczą przyczynę ich uszkodzenia. Funkcjonowanie organizmów żywych stanowi natomiast rezultat cyklicznych schematów przepływu informacji, zwanych pętlami sprzężenia zwrotnego. Zaburzenie funkcji organizmu może mieć źródło w zaburzeniach natury fizycznej, psychicznej lub duchowej. Objawy pochodzące z organizmu stanowią sygnały informujące o jego kondycji, poprawnym funkcjonowaniu czy ewentualnych problemach. Ta sama dolegliwość może przejawiać się w postaci różnych objawów i odwrotnie: różne dolegliwości mogą powodować podobne objawy.
Żywy organizm jest systemem samoorganizującym się – to znaczy, że porządek panujący w strukturze nie jest narzucony z zewnątrz, lecz ustanowiony przez sam system. Mimo fenomenalnych zdolności żywych systemów do samoodnawiania się, gdy zakłócenia z zewnątrz przekroczą zdolności adaptacyjne, stopniowo dochodzi do zmian prowadzących do całkowitej reorganizacji. Wówczas dany osobnik może w sposób zupełnie nieprzewidywalny reagować na to, co do niego wnika lub zakłóca jego działanie.
Prawa natury w jednakowym stopniu dotyczą wszystkich systemów. Stanowimy część środowiska naturalnego wszechświata, podobnie jak wszystko, co w nim istnieje. Zależność od środowiska polega na nieustannym wzajemnym oddziaływaniu, niedeterminującym jednak organizacji systemu. Ciągłość współoddziaływania systemu z otoczeniem wpływa na jego funkcjonowanie. Organizmy żywe są systemami otwartymi, czyli, aby pozostać przy życiu, muszą utrzymywać ze środowiskiem ciągłą wymianę materii i energii. Charakteryzują się również stanem nierównowagi, która fizycznie określa stały przyrost entropii, w przeciwieństwie do maszyn, będących systemami odizolowanymi, dążącymi do osiągnięcia stanu równowagi, zgodnie z drugą zasadą termodynamiki. Podleganie wahaniom odgrywa najważniejszą rolę w dynamice samoutrzymywania się przy życiu.
Żywe systemy można opisać w kategoriach współzależnych zmiennych, przy czym każda z nich może przybierać wartość czy postać mieszczącą się w zakresie określonym przez górną i dolną granicę. Wszystkie zmienne oscylują między tymi granicami, powodując, że dany system znajduje się w stanie ciągłych wahań, nawet wówczas, gdy nie oddziałują na niego żadne zakłócenia.
Komórki jako żywe systemy nie mogą być opisywane w kategoriach statycznych; należy je pojmować w świetle procesów odzwierciedlających dynamiczną organizację danego systemu. Żywe ustroje nie są trwałe, podlegają nieustannym wzajemnym oddziaływaniom ze środowiskiem, walcząc o powrót do stanu dynamicznej równowagi, czyli homeostazy.
Żywe organizmy charakteryzują się wysokim stopniem dynamicznej stabilności samoorganizujących się systemów. Polega ona na ciągłym utrzymywaniu tej samej struktury ogólnej, mimo nieustannie zachodzących zmian w obrębie tej struktury i ciągłej wymiany poszczególnych jej składników.
W przypadku organizmu ludzkiego systematycznej, całkowitej wymianie, choć w różnym tempie, podlega około 95% komórek, a mimo to bez trudu rozpoznajemy się w lustrze. Samoodnawianie stanowi istotny aspekt samoorganizujących się systemów. Maszynę konstruuje się po to, aby wykonywała określone czynności lub produkowała dane przedmioty. Organizm natomiast nastawiony jest przede wszystkim na odnawianie samego siebie.
Dlatego właśnie człowiek nie powinien…
.
.
.
…(fragment)…
Całość dostępna w wersji pełnej