Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Kiedy nastanie ów dzień? - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kiedy nastanie ów dzień? - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 222 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Schla­ge die Trom­mel und fürch­te

dich nicht.

Kry­ty­ka es­te­tycz­na sta­ła się te­raz do­me­ną sen­ty­men­tal­nych pa­nien. Z roz­mów z nimi ka­pła­ni czy­stej sztu­ki za­czerp­nąć mogą wie­le sub­tel­nych i traf­nych uwag i na­pi­sać na­stęp­nie kry­ty­kę w ta­kim ro­dza­ju. „Oto treść no­wej po­wie­ści p. Tur­gie­nie­wa (stresz­cze­nie). Już z tego bla­de­go za­ry­su wi­dać, jak wie­le w niej ży­cia i po­ezji tchną­cej naj­wspa­nial­szym aro­ma­tem świe­żo­ści. Ale do­pie­ro prze­czy­taw­szy samą po­wieść bę­dzie­cie mie­li po­ję­cie o wy­czu­ciu naj­sub­tel­niej­szych, po­etycz­nych wi­bra­cji ży­cia, o wni­kli­wej ana­li­zie psy­cho­lo­gicz­nej, o głę­bo­kim zro­zu­mie­niu nie­wi­dzial­nych nur­tów i prą­dów my­śli spo­łecz­nej, o życz­li­wym a za­ra­zem śmia­łym sto­sun­ku do rze­czy­wi­sto­ści, sło­wem – o wszyst­kich ce­chach cha­rak­te­ry­stycz­nych ta­len­tu p. Tur­gie­nie­wa. Zważ­cie, na przy­kład, jak traf­nie pod­pa­trzył on rysy psy­chicz­ne (po­wtó­rze­nie czę­ści stresz­cze­nia i wy­ją­tek z ory­gi­na­łu); prze­czy­taj­cie cu­dow­ną, peł­ną wdzię­ku i cza­ru sce­nę (wy­ją­tek); a czy pa­mię­ta­cie ten po­etycz­ny, pe­łen ży­cia ob­raz (wy­ją­tek) lub też owo wznio­słe i śmia­łe uję­cie (wy­ją­tek). Czyż nie przej­mu­je was to do głę­bi, nie przy­śpie­sza bi­cia wa­sze­go ser­ca, nie uroz­ma­ica i nie upięk­sza wa­sze­go ży­cia, czyż nie pod­no­si to w wa­szych oczach god­no­ści ludz­kiej i wiel­kie­go, wiecz­ne­go zna­cze­nia świę­tych idei praw­dy, do­bra i pięk­na? Com­me c'est joli, com­me c'est de­li­cieux!"

Nie­wie­le mamy zna­jo­mo­ści wśród sen­ty­men­tal­nych pa­nien i dzię­ki temu nie umie­my pi­sać ta­kich mi­łych i nie­szko­dli­wych kry­tyk. Szcze­rze się do tego przy­zna­jąc i zrze­ka­jąc się roli „wy­cho­waw­cy es­te­tycz­ne­go sma­ku pu­blicz­no­ści” – wy­bie­ra­my inne za­da­nie, skrom­niej­sze i bar­dziej na mia­rą na­szych sił. Chce­my po pro­stu pod­su­mo­wać te roz­pro­szo­ne w dzie­le pi­sa­rza mo­men­ty, któ­re uwa­ża­my za fakt do­ko­na­ny, za wy­stę­pu­ją­ce przed nami zja­wi­sko ży­cio­we. Pra­ca ta nie­trud­na, ale po­ży­tecz­na, bo w na­wa­le za­jęć i roz­ry­wek mało kto ze­chce wni­kać sam we wszyst­kie szcze­gó­ły dzie­ła li­te­rac­kie­go, roz­pa­trzyć, spraw­dzić i usze­re­go­wać wszyst­kie cy­fry skła­da­ją­ce się na to skom­pli­ko­wa­ne spra­woz­da­nie z jed­nej tyl­ko dzie­dzi­ny na­sze­go ży­cia spo­łecz­ne­go i po­my­śleć na­stęp­nie o wnio­sku i o tym, co on nam obie­cu­je i do cze­go nas zo­bo­wią­zu­je. A ta­kie wła­śnie spraw­dze­nie i na­mysł bar­dzo by się przy­da­ły w związ­ku z nową po­wie­ścią p. Tur­gie­nie­wa.

Wie­my, że czy­ści es­te­ty­cy za­rzu­cą nam na­tych­miast ten­den­cję su­ge­ro­wa­nia au­to­ro­wi swe­go zda­nia i uka­zy­wa­nia dróg jego ta­len­to­wi. Za­czy­na­my wo­bec tego od za­strze­że­nia, choć to jest nud­ne. Nie, nic au­to­ro­wi nie na­rzu­ca­my, stwier­dza­my na wstę­pie, że nie wie­my, w ja­kim celu i pod wpły­wem ja­kich pier­wot­nych po­bu­dek skre­ślił hi­sto­rię, któ­ra sta­no­wi treść po­wie­ści „W przeded­niu”. Dla nas nie tyle jest waż­ne, co chciał au­tor po­wie­dzieć, ile to, co po­wie­dział, cho­ciaż­by bez spe­cjal­ne­go za­mia­ru, po pro­stu w wy­ni­ku praw­dzi­wej in­ter­pre­ta­cji fak­tów ży­cio­wych. Ce­ni­my każ­dy na­pi­sa­ny z ta­len­tem utwór wła­śnie dla­te­go, że po­zwa­la prze­stu­dio­wać fak­ty z ro­dzi­me­go ży­cia, na ogół ukry­te przed okiem zwy­kłe­go ob­ser­wa­to­ra. Za­my­ka­my się do­tych­czas w na­szym ży­ciu pry­wat­nym i udzie­la­my się tyl­ko ofi­cjal­nie; sty­ka­my się wszę­dzie nie z ży­wy­mi ludź­mi, ale z oso­ba­mi ofi­cjal­ny­mi, z ta­ki­mi czy in­ny­mi urzęd­ni­ka­mi: w urzę­dach – z pi­sa­rza­mi biu­ro­wy­mi, na ba­lach – z tan­ce­rza­mi, w klu­bach – z gra­cza­mi, w te­atrach – z klien­ta­mi fry­zje­rów i tak da­lej. Każ­dy ukry­wa jak naj­głę­biej swe ży­cie du­cho­we; każ­dy pa­trzy na was, jak gdy­by chciał po­wie­dzieć: „Prze­cież przy­sze­dłem tu­taj, żeby tań­czyć, albo – żeby po­ka­zać swo­ją fry­zu­rę, no i bądź z tego kon­tent, że ro­bię swo­je, i niech ci, się, pro­szę, nie za­chcie­wa wy­py­ty­wać mnie o moje uczu­cia i my­śli”. Rze­czy­wi­ście, nikt ni­ko­go nie wy­py­tu­je, nikt się ni­kim nie in­te­re­su­je i wszy­scy lu­dzie cho­dzą lu­zem, zi­ry­to­wa­ni, że mu­szą się zbie­rać w oko­licz­no­ściach ofi­cjal­nych, z oka­zji no­wej ope­ry, pro­szo­ne­go obia­du czy ja­kie­goś po­sie­dze­nia ko­mi­te­tu. Jak­że tu po­znać i zba­dać ży­cie, je­śli nie po­świę­ca­my się wy­łącz­nie ob­ser­wa­cji oby­cza­jów spo­łecz­nych? A jaka tu jesz­cze róż­no­rod­ność, jaka na­wet kon­tra­sto­wość mię­dzy róż­ny­mi sfe­ra­mi i war­stwa­mi na­sze­go spo­łe­czeń­stwa. My­śli, któ­re w jed­nej sfe­rze sta­ły się już ba­nal­ne i za­co­fa­ne, w in­nej są jesz­cze z za­pa­łem dys­ku­to­wa­ne; co jed­ni uwa­ża­ją za nie­do­sta­tecz­ne i sła­be, in­nym wy­da­je się zbyt cię­te i śmia­łe itp. Prócz li­te­ra­tu­ry – i to głów­nie li­te­ra­tu­ry pięk­nej – nic nie mówi nam o tym, co upa­da, a co zwy­cię­ża, co za­czy­na się przyj­mo­wać i brać górę w ży­ciu oby­cza­jo­wym spo­łe­czeń­stwa. Nie trosz­cząc się o żad­ne wnio­ski ogól­ne o sta­nie spo­łecz­nej my­śli i mo­ral­no­ści pi­sarz-ar­ty­sta umie jed­nak za­wsze uchwy­cić ich naj­istot­niej­sze rysy, uwy­pu­klić je i zwró­cić na nie uwa­gę lu­dzi my­ślą­cych. Dla­te­go, zda­niem na­szym, je­śli tyl­ko w pi­sa­rzu-ar­ty­ście stwier­dza­my ta­lent, to jest zdol­ność od­czu­wa­nia i od­twa­rza­nia ży­cio­wej praw­dy zja­wisk, tym sa­mym na pod­sta­wie jego dzieł mo­że­my słusz­nie wnio­sko­wać o śro­do­wi­sku i epo­ce, któ­ra na­tchnę­ła go do na­pi­sa­nia tego czy in­ne­go utwo­ru. Za pro­bierz ta­len­tu li­te­rac­kie­go przyj­mie­my to, o ile uda­ło się au­to­ro­wi ująć ży­cie w ca­łej jego peł­ni, o ile sil­ne w wy­ra­zie i o jak du­żym za­się­gu są na­kre­ślo­ne przez nie­go ob­ra­zy.

Uzna­li­śmy za sto­sow­ne wy­po­wie­dzieć to wszyst­ko, aby uza­sad­nić na­szą me­to­dę roz­wa­ża­nia zja­wisk ży­cio­wych na pod­sta­wie dzie­ła li­te­rac­kie­go, nie na­rzu­ca­jąc zresz­tą au­to­ro­wi żad­nych uprzed­nio wy­kon­cy­po­wa­nych idei i za­dań. Czy­tel­nik wi­dzi, że waż­ne są dla nas wła­śnie te utwo­ry, w któ­rych ży­cie ujaw­nia się samo przez się, nie we­dle za­wcza­su ob­my­ślo­ne­go przez au­to­ra pro­gra­mu. O „Ty­siącu dusz”, na przy­kład, nie mó­wi­li­śmy w ogó­le, gdyż na­szym zda­niem au­tor na­giął tu całą spo­łecz­ną stro­nę po­wie­ści do uprzed­nio wy­kon­cy­po­wa­nej idei. Cóż wo­bec tego po­zo­sta­je do roz­wa­że­nia? Chy­ba tyl­ko kunszt pi­sa­rza w kom­po­no­wa­niu utwo­ru. Nie moż­na za­ufać praw­dzie i rze­czy­wi­sto­ści opi­sa­nych przez au­to­ra fak­tów, gdyż jego we­wnętrz­ny sto­su­nek do tych fak­tów nie jest bez­po­śred­ni i praw­dzi­wy. Cał­kiem inny sto­su­nek au­to­ra do te­ma­tu wi­dzi­my w no­wej po­wie­ści p. Tur­gie­nie­wa, po­dob­nie jak w znacz­nej więk­szo­ści jego utwo­rów. W po­wie­ści „W przeded­niu” wi­dzi­my prze­moż­ny wpływ na­tu­ral­ne­go bie­gu ży­cia i my­śli spo­łecz­nej, wpływ, któ­re­mu pod­po­rząd­ko­wu­je się mimo woli sama myśl i wy­obraź­nia twór­cy. Je­śli za głów­ne za­da­nie kry­ty­ki li­te­rac­kiej uwa­ża­my ob­ja­śnie­nie tych… zja­wisk rze­czy­wi­sto­ści, z któ­rych zro­dzi­ło się dzie­ło li­te­rac­kie, po­win­ni­śmy przy tym za­zna­czyć, że w sto­sun­ku do po­wie­ści p. Tur­gie­nie­wa za­da­nie to na­bie­ra jesz­cze spe­cjal­ne­go zna­cze­nia. Pana Tur­gie­nie­wa moż­na na­zwać słusz­nie ma­la­rzem i gło­si­cie­lem tych za­sad mo­ral­no­ści i fi­lo­zo­fii, któ­rym hoł­do­wa­ły na­sze war­stwy in­te­li­gen­cji w cią­gu ostat­nie­go dwu­dzie­sto­le­cia. Od­ga­dy­wał on szyb­ko nowe po­trze­by i nowe, za­szcze­pia­ne świa­do­mo­ści spo­łecz­nej idee, przy czym w utwo­rach swo­ich (o ile po­zwa­la­ły oko­licz­no­ści) zwra­cał zwy­kle uwa­gę na ak­tu­al­ne za­gad­nie­nie, któ­re za­czy­na­ło już z lek­ka nur­to­wać w spo­łe­czeń­stwie. Mamy na­dzie­ję, że in­nym ra­zem omó­wi­my całą dzia­łal­ność li­te­rac­ką p. Tur­gie­nie­wa i dla­te­go nie bę­dzie­my się te­raz na ten te­mat roz­wo­dzi­li. Po­wie­my tyl­ko, że po­wo­dze­nie, któ­rym cie­szył się sta­le p. Tur­gie­niew wśród pu­blicz­no­ści ro­syj­skiej, przy­pi­su­je­my w du­żej mie­rze jego wy­czu­ciu ży­wych strun spo­łe­czeń­stwa, jego umie­jęt­no­ści na­tych­mia­sto­we­go re­ago­wa­nia na każ­dą uczci­wą myśl i szla­chet­ne uczu­cie za­czy­na­ją­ce wła­śnie kieł­ko­wać w świa­do­mo­ści naj­god­niej­szych lu­dzi. Do suk­ce­su tego przy­czy­nił się, na­tu­ral­nie, tak­że i jego ta­lent li­te­rac­ki. Ale czy­tel­ni­cy nasi wie­dzą, że ta­lent p. Tur­gie­nie­wa nie na­le­ży do rzę­du ty­ta­nicz­nych ta­len­tów, któ­re zdu­mie­wa­ją już samą siłą po­etyc­kiej wi­zji, po­ry­wa­ją i bu­dzą w was sym­pa­tię dla tego zja­wi­ska czy idei, z któ­rą nie je­ste­ście by­najm­niej skłon­ni sym­pa­ty­zo­wać. Nie gwał­tow­na, po­ry­wa­ją­ca siła, ale prze­ciw­nie, sub­tel­ność i pe­wien umiar po­etyc­ki – oto ce­chy cha­rak­te­ry­stycz­ne jego ta­len­tu. Dla­te­go nie zdo­łał­by on, zda­niem na­szym, po­zy­skać so­bie po­wszech­nej sym­pa­tii wśród na­szej pu­blicz­no­ści, gdy­by mó­wił o za­gad­nie­niach i po­trze­bach zu­peł­nie ob­cych jego czy­tel­ni­kom i nie­uświa­do­mio­nych w spo­łe­czeń­stwie. Nie­któ­rzy czy­tel­ni­cy za­uwa­ży­li­by wdzięk po­etycz­nych opi­sów w jego po­wie­ściach, sub­tel­ność i głę­bię w kre­śle­niu róż­nych osób i sy­tu­acji, ale nie ule­ga wąt­pli­wo­ści, że wszyst­ko to by­ło­by nie­wy­star­cza­ją­ce, by za­pew­nić pi­sa­rzo­wi trwa­łe po­wo­dze­nie i sła­wę. Naj­bar­dziej na­wet sym­pa­tycz­ne­go i uta­len­to­wa­ne­go pi­sa­rza, któ­re­go nie stać jed­nak na żywy sto­su­nek do współ­cze­sno­ści, spo­tkać musi los p. Feta, któ­re­go nie­gdyś chwa­lo­no, a dzi­siaj może tyl­ko ja­kichś dzie­się­ciu ama­to­rów pa­mię­ta z dzie­sięć jego naj­lep­szych wier­szy. Żywy sto­su­nek do współ­cze­sno­ści oca­lił p. Tur­gie­nie­wa i za­pew­nił mu sta­łe po­wo­dze­nie wśród czy­tel­ni­ków. Pe­wien wni­kli­wy kry­tyk nie­gdyś na­wet za­rzu­cał p. Tur­gie­nie­wo­wi, że jego dzia­łal­ność tak sil­nie od­zwier­cie­dla „wszyst­kie drgnie­nia my­śli spo­łecz­nej”. My jed­nak do­pa­tru­je­my się tu­taj naj­ży­wot­niej­szej ce­chy tur­gie­nie­wow­skie­go ta­len­tu i tym wła­śnie tłu­ma­czy­my fakt, że każ­dy utwór Tur­gie­nie­wa wi­ta­no do­tych­czas z taką sym­pa­tią, nie­mal­że z en­tu­zja­zmem.

Mo­że­my za­tem śmia­ło stwier­dzić, że je­śli p. Tur­gie­niew po­ru­szył ja­kieś za­gad­nie­nie w swo­jej po­wie­ści lub od­sło­nił nową sfe­rę sto­sun­ków spo­łecz­nych, nie ule­ga naj­mniej­szej wąt­pli­wo­ści, że za­gad­nie­nie to w isto­cie kieł­ku­je lub nie­ba­wem kieł­ko­wać bę­dzie w świa­do­mo­ści warstw wy­kształ­co­nych i że ta nowa stro­na ży­cia za­czy­na już wy­stę­po­wać i wkrót­ce uka­że się oczom wszyst­kich w ca­łej ja­skra­wo­ści. Dla­te­go ile­kroć po­ja­wia się po­wieść p. Tur­gie­nie­wa, na­su­wa się cie­ka­we py­ta­nie: w ja­kich aspek­tach uka­zu­je au­tor ży­cie, ja­kie po­ru­sza za­gad­nie­nia?

Za­gad­nie­nie to na­su­wa się i tym ra­zem, a je­śli cho­dzi o nową po­wieść p. Tur­gie­nie­wa, jest jesz­cze bar­dziej in­te­re­su­ją­ce niż zwy­kle. Do­tych­czas dro­ga p. Tur­gie­nie­wa zgod­nie z roz­wo­jem na­sze­go spo­łe­czeń­stwa pro­wa­dzi­ła na ogół wy­raź­nie w jed­nym kie­run­ku. Jego punk­tem wyj­ścia była sfe­ra wznio­słych idei i teo­re­tycz­nych dąż­no­ści, a zmie­rzał ku temu, by te idee i dą­że­nia prze­szcze­pić na twar­dy grunt po­spo­li­tej rze­czy­wi­sto­ści, któ­ra da­le­ko od nich od­bie­gła. Przy­go­to­wa­nia do wal­ki i cier­pie­nia bo­ha­te­ra wal­czą­ce­go o zwy­cię­stwo swo­ich za­sad i jego za­ła­ma­nie się pod przy­tła­cza­ją­cym brze­mie­niem ma­ło­ści ludz­kiej – oto zwy­kły wą­tek po­wie­ści p. Tur­gie­nie­wa. Ma się ro­zu­mieć, że pod­sta­wa wal­ki, to zna­czy idee i dą­że­nia, zmie­nia­ły się w każ­dym utwo­rze lub też z bie­giem cza­su i za­leż­nie od oko­licz­no­ści wy­po­wia­da­ły się… w spo­sób bar­dziej zde­cy­do­wa­ny i sta­now­czy. A za­tem na miej­sce Nie­po­trzeb­ne­go czło­wie­ka po­ja­wiał się Pa­syn­kow, po Pa­syn­ko­wie – Ru­din, po Ru­di­nie – Ław­riec­ki. Każ­dy nowy bo­ha­ter był śmiel­szy i do­sko­nal­szy od swe­go po­przed­ni­ka, ale isto­ta ich cha­rak­te­ru i ca­łe­go ży­cia za­wsze była ta sama. Byli… krze­wi­cie­la­mi no­wych idei w pew­nej sfe­rze, oświe­ca­li, byli pro­pa­ga­to­ra­mi – cho­ciaż­by dla jed­nej du­szy ko­bie­cej, tak – pro­pa­ga­to­ra­mi. Bar­dzo ich za to chwa­lo­no i słusz­nie – w swo­im cza­sie byli wi­dać po­trzeb­ni i mie­li trud­ne za­da­nie, god­ne sza­cun­ku i po­ży­tecz­ne. Nic dziw­ne­go, że wszy­scy ota­cza­li ich taką mi­ło­ścią, współ­czu­li ich cier­pie­niom du­cho­wym, ubo­le­wa­li nad ich bez­owoc­ny­mi wy­sił­ka­mi. Nic dziw­ne­go, że ni­ko­mu nie przy­cho­dzi­ło wte­dy na myśl, że wszy­scy ci pa­no­wie – nie­prze­cięt­ni, szla­chet­ni i ro­zum­ni – są w grun­cie rze­czy próż­nia­ka­mi. Kre­śląc te po­sta­ci w róż­nych sy­tu­acjach i ko­li­zjach sam p. Tur­gie­niew zwy­kle współ­czu­je im ser­decz­nie, szcze­rze ubo­le­wa nad ich cier­pie­nia­mi i bu­dzi sta­le te same uczu­cia w ma­sie czy­tel­ni­ków. Kie­dy ja­kiś mo­tyw tej wal­ki i cier­pień wy­da­wał się już nie­do­sta­tecz­ny, kie­dy ja­kiś rys szla­chet­no­ści i wznio­sło­ści w tych po­sta­ciach na­bie­rać za­czy­nał jak gdy­by po­sma­ku po­spo­li­to­ści, p. Tur­gie­niew umiał wy­naj­dy­wać inne mo­ty­wy, inne ce­chy cha­rak­te­ru i zno­wu tra­fiał do ser­ca czy­tel­ni­ka, i zno­wu bu­dził za­chwyt i sym­pa­tię dla sie­bie i swo­ich bo­ha­te­rów. Zda­wa­ło się, że te­mat ten nig­dy się nie wy­czer­pie.

Ale w ostat­nich cza­sach spo­łe­czeń­stwo na­sze zdra­dza co­raz wy­raź­niej wy­ma­ga­nia zu­peł­nie inne niż te, któ­re po­wo­ła­ły do ży­cia Ru­di­na i dal­szych bo­ha­te­rów spod jego zna­ku. W po­ję­ciach więk­szej czę­ści na­szej in­te­li­gen­cji do­ko­nał się w sto­sun­ku do tych po­sta­ci za­sad­ni­czy zwrot. Nie cho­dzi­ło już o zmia­nę ta­kich czy in­nych mo­ty­wów, tych czy in­nych za­sad i dą­żeń, ale o samą isto­tę ich dzia­łal­no­ści. W cza­sie gdy wszy­scy ci świa­tli szer­mie­rze praw­dy i do­bra przy­bie­ra­li przed nami wdzięcz­ne pozy, kie­dy prze­ma­wia­li tak pięk­nie, cier­piąc za swo­je wznio­słe prze­ko­na­nia – wy­ro­śli nowi lu­dzie, dla któ­rych mi­łość praw­dy i uczci­wość w dą­że­niu do celu nie jest już czymś nad­zwy­czaj­nym. Nie­po­strze­że­nie i sta­le wchła­nia­li już od dzie­ciń­stwa po­ję­cia i ten­den­cje, o któ­re daw­niej szla­chet­ni lu­dzie zmu­sze­ni byli wal­czyć, drę­czyć się zwąt­pie­nia­mi, cier­pieć w wie­ku doj­rza­łym*.

W re­zul­ta­cie sam cha­rak­ter wy­kształ­ce­nia na­szej współ­cze­snej mło­dzie­ży przy­brał już inny od­cień. Po­ję­cia i dą­że­nia, któ­re upraw­nia­ły daw­niej do mia­na czło­wie­ka po­stę­po­we­go, są dziś pierw­szym i nie­zbęd­nym stop­niem naj­zwy­klej­sze­go wy­kształ­ce­nia. Gim­na­zja­li­sta, prze­cięt­ny ka­det, a na­wet po­rząd­ny se­mi­na­rzy­sta wy­po­wia­da­ją dzi­siaj po­glą­dy, o któ­re daw­niej, na przy­kład Bie­liń­ski, mu­siał wsz­czy­nać go­rą­ce spo­ry. I gim­na­zja­li­sta czy ka­det wy­po­wia­da te po­glą­dy – z tru­dem nie­gdyś wy­wal­czo­ne – zu­peł­nie spo­koj­nie, bez ja­kiej­kol­wiek fan­fa­ro­na­dy czy za­ro­zu­mia­ło­ści, jak coś, co nie może być inne i na­wet jest in­a­czej nie do po­my­śle­nia.

Spo­tkaw­szy zwo­len­ni­ka tak zwa­ne­go kie­run­ku po­stę­po­we­go ża­den po­rząd­ny czło­wiek nie zdu­mie­wa się już te­raz i nie za­chwy­ca, nikt nie pa­trzy mu już w oczy z nie­mym po­dzi­wem, nie ści­ska ta­jem­ni­czo dło­ni i nie za­pra­sza szep­tem do sie­bie, do gro­na wy­bra­nych osób, aby po­mó­wić o tym, że bez­pra­wie i ucisk są zgub­ne dla pań­stwa. Prze­ciw­nie, czło­wiek, któ­ry nie apro­bu­je bez­in­te­re­sow­no­ści, eman­cy­pa­cji itp., bu­dzi dzi­siaj mimo woli zdzi­wie­nie i po­gar­dę. Obec­nie na­wet ci lu­dzie, któ­rzy w głę­bi du­szy nie lu­bią po­stę­po­wych idei, po­win­ni uda­wać, że

* Za­rzu­ca­no już nam nie­gdyś sła­bość do mło­de­go po­ko­le­nia i pod­kre­śla­no po­spo­li­tość i ja­ło­wość, któ­ra ce­chu­je w więk­szej czę­ści jego przed­sta­wi­cie­li. Ale nie za­mie­rza­li­śmy nig­dy bro­nić wszyst­kich mło­dych lu­dzi bez wy­jąt­ku i nie by­ło­by to zresz­tą zgod­ne z na­szym ce­lem. Po­spo­li­tość i ja­ło­wość – to ce­cha wszyst­kich epok i lu­dzi w róż­nym wie­ku. Ale mó­wi­li­śmy i mó­wi­my tym ra­zem o lu­dziach wy­bra­nych, o naj­lep­szych, nie o lu­dziach z tłu­mu, gdyż Ru­din i wszy­scy lu­dzie jego po­kro­ju nie byli prze­cież jed­ny­mi z wie­lu, ale naj­wy­bit­niej­szy­mi w swo­im cza­sie. Nie mi­nie­my się zresz­tą z praw­dą twier­dząc, że ostat­ni­mi cza­sy pod­niósł się wszak­że po­ziom wy­kształ­ce­nia mas. – M. D.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: