- W empik go
Kiedy nastanie ów dzień? - ebook
Kiedy nastanie ów dzień? - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 222 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
dich nicht.
Krytyka estetyczna stała się teraz domeną sentymentalnych panien. Z rozmów z nimi kapłani czystej sztuki zaczerpnąć mogą wiele subtelnych i trafnych uwag i napisać następnie krytykę w takim rodzaju. „Oto treść nowej powieści p. Turgieniewa (streszczenie). Już z tego bladego zarysu widać, jak wiele w niej życia i poezji tchnącej najwspanialszym aromatem świeżości. Ale dopiero przeczytawszy samą powieść będziecie mieli pojęcie o wyczuciu najsubtelniejszych, poetycznych wibracji życia, o wnikliwej analizie psychologicznej, o głębokim zrozumieniu niewidzialnych nurtów i prądów myśli społecznej, o życzliwym a zarazem śmiałym stosunku do rzeczywistości, słowem – o wszystkich cechach charakterystycznych talentu p. Turgieniewa. Zważcie, na przykład, jak trafnie podpatrzył on rysy psychiczne (powtórzenie części streszczenia i wyjątek z oryginału); przeczytajcie cudowną, pełną wdzięku i czaru scenę (wyjątek); a czy pamiętacie ten poetyczny, pełen życia obraz (wyjątek) lub też owo wzniosłe i śmiałe ujęcie (wyjątek). Czyż nie przejmuje was to do głębi, nie przyśpiesza bicia waszego serca, nie urozmaica i nie upiększa waszego życia, czyż nie podnosi to w waszych oczach godności ludzkiej i wielkiego, wiecznego znaczenia świętych idei prawdy, dobra i piękna? Comme c'est joli, comme c'est delicieux!"
Niewiele mamy znajomości wśród sentymentalnych panien i dzięki temu nie umiemy pisać takich miłych i nieszkodliwych krytyk. Szczerze się do tego przyznając i zrzekając się roli „wychowawcy estetycznego smaku publiczności” – wybieramy inne zadanie, skromniejsze i bardziej na miarą naszych sił. Chcemy po prostu podsumować te rozproszone w dziele pisarza momenty, które uważamy za fakt dokonany, za występujące przed nami zjawisko życiowe. Praca ta nietrudna, ale pożyteczna, bo w nawale zajęć i rozrywek mało kto zechce wnikać sam we wszystkie szczegóły dzieła literackiego, rozpatrzyć, sprawdzić i uszeregować wszystkie cyfry składające się na to skomplikowane sprawozdanie z jednej tylko dziedziny naszego życia społecznego i pomyśleć następnie o wniosku i o tym, co on nam obiecuje i do czego nas zobowiązuje. A takie właśnie sprawdzenie i namysł bardzo by się przydały w związku z nową powieścią p. Turgieniewa.
Wiemy, że czyści estetycy zarzucą nam natychmiast tendencję sugerowania autorowi swego zdania i ukazywania dróg jego talentowi. Zaczynamy wobec tego od zastrzeżenia, choć to jest nudne. Nie, nic autorowi nie narzucamy, stwierdzamy na wstępie, że nie wiemy, w jakim celu i pod wpływem jakich pierwotnych pobudek skreślił historię, która stanowi treść powieści „W przededniu”. Dla nas nie tyle jest ważne, co chciał autor powiedzieć, ile to, co powiedział, chociażby bez specjalnego zamiaru, po prostu w wyniku prawdziwej interpretacji faktów życiowych. Cenimy każdy napisany z talentem utwór właśnie dlatego, że pozwala przestudiować fakty z rodzimego życia, na ogół ukryte przed okiem zwykłego obserwatora. Zamykamy się dotychczas w naszym życiu prywatnym i udzielamy się tylko oficjalnie; stykamy się wszędzie nie z żywymi ludźmi, ale z osobami oficjalnymi, z takimi czy innymi urzędnikami: w urzędach – z pisarzami biurowymi, na balach – z tancerzami, w klubach – z graczami, w teatrach – z klientami fryzjerów i tak dalej. Każdy ukrywa jak najgłębiej swe życie duchowe; każdy patrzy na was, jak gdyby chciał powiedzieć: „Przecież przyszedłem tutaj, żeby tańczyć, albo – żeby pokazać swoją fryzurę, no i bądź z tego kontent, że robię swoje, i niech ci, się, proszę, nie zachciewa wypytywać mnie o moje uczucia i myśli”. Rzeczywiście, nikt nikogo nie wypytuje, nikt się nikim nie interesuje i wszyscy ludzie chodzą luzem, zirytowani, że muszą się zbierać w okolicznościach oficjalnych, z okazji nowej opery, proszonego obiadu czy jakiegoś posiedzenia komitetu. Jakże tu poznać i zbadać życie, jeśli nie poświęcamy się wyłącznie obserwacji obyczajów społecznych? A jaka tu jeszcze różnorodność, jaka nawet kontrastowość między różnymi sferami i warstwami naszego społeczeństwa. Myśli, które w jednej sferze stały się już banalne i zacofane, w innej są jeszcze z zapałem dyskutowane; co jedni uważają za niedostateczne i słabe, innym wydaje się zbyt cięte i śmiałe itp. Prócz literatury – i to głównie literatury pięknej – nic nie mówi nam o tym, co upada, a co zwycięża, co zaczyna się przyjmować i brać górę w życiu obyczajowym społeczeństwa. Nie troszcząc się o żadne wnioski ogólne o stanie społecznej myśli i moralności pisarz-artysta umie jednak zawsze uchwycić ich najistotniejsze rysy, uwypuklić je i zwrócić na nie uwagę ludzi myślących. Dlatego, zdaniem naszym, jeśli tylko w pisarzu-artyście stwierdzamy talent, to jest zdolność odczuwania i odtwarzania życiowej prawdy zjawisk, tym samym na podstawie jego dzieł możemy słusznie wnioskować o środowisku i epoce, która natchnęła go do napisania tego czy innego utworu. Za probierz talentu literackiego przyjmiemy to, o ile udało się autorowi ująć życie w całej jego pełni, o ile silne w wyrazie i o jak dużym zasięgu są nakreślone przez niego obrazy.
Uznaliśmy za stosowne wypowiedzieć to wszystko, aby uzasadnić naszą metodę rozważania zjawisk życiowych na podstawie dzieła literackiego, nie narzucając zresztą autorowi żadnych uprzednio wykoncypowanych idei i zadań. Czytelnik widzi, że ważne są dla nas właśnie te utwory, w których życie ujawnia się samo przez się, nie wedle zawczasu obmyślonego przez autora programu. O „Tysiącu dusz”, na przykład, nie mówiliśmy w ogóle, gdyż naszym zdaniem autor nagiął tu całą społeczną stronę powieści do uprzednio wykoncypowanej idei. Cóż wobec tego pozostaje do rozważenia? Chyba tylko kunszt pisarza w komponowaniu utworu. Nie można zaufać prawdzie i rzeczywistości opisanych przez autora faktów, gdyż jego wewnętrzny stosunek do tych faktów nie jest bezpośredni i prawdziwy. Całkiem inny stosunek autora do tematu widzimy w nowej powieści p. Turgieniewa, podobnie jak w znacznej większości jego utworów. W powieści „W przededniu” widzimy przemożny wpływ naturalnego biegu życia i myśli społecznej, wpływ, któremu podporządkowuje się mimo woli sama myśl i wyobraźnia twórcy. Jeśli za główne zadanie krytyki literackiej uważamy objaśnienie tych… zjawisk rzeczywistości, z których zrodziło się dzieło literackie, powinniśmy przy tym zaznaczyć, że w stosunku do powieści p. Turgieniewa zadanie to nabiera jeszcze specjalnego znaczenia. Pana Turgieniewa można nazwać słusznie malarzem i głosicielem tych zasad moralności i filozofii, którym hołdowały nasze warstwy inteligencji w ciągu ostatniego dwudziestolecia. Odgadywał on szybko nowe potrzeby i nowe, zaszczepiane świadomości społecznej idee, przy czym w utworach swoich (o ile pozwalały okoliczności) zwracał zwykle uwagę na aktualne zagadnienie, które zaczynało już z lekka nurtować w społeczeństwie. Mamy nadzieję, że innym razem omówimy całą działalność literacką p. Turgieniewa i dlatego nie będziemy się teraz na ten temat rozwodzili. Powiemy tylko, że powodzenie, którym cieszył się stale p. Turgieniew wśród publiczności rosyjskiej, przypisujemy w dużej mierze jego wyczuciu żywych strun społeczeństwa, jego umiejętności natychmiastowego reagowania na każdą uczciwą myśl i szlachetne uczucie zaczynające właśnie kiełkować w świadomości najgodniejszych ludzi. Do sukcesu tego przyczynił się, naturalnie, także i jego talent literacki. Ale czytelnicy nasi wiedzą, że talent p. Turgieniewa nie należy do rzędu tytanicznych talentów, które zdumiewają już samą siłą poetyckiej wizji, porywają i budzą w was sympatię dla tego zjawiska czy idei, z którą nie jesteście bynajmniej skłonni sympatyzować. Nie gwałtowna, porywająca siła, ale przeciwnie, subtelność i pewien umiar poetycki – oto cechy charakterystyczne jego talentu. Dlatego nie zdołałby on, zdaniem naszym, pozyskać sobie powszechnej sympatii wśród naszej publiczności, gdyby mówił o zagadnieniach i potrzebach zupełnie obcych jego czytelnikom i nieuświadomionych w społeczeństwie. Niektórzy czytelnicy zauważyliby wdzięk poetycznych opisów w jego powieściach, subtelność i głębię w kreśleniu różnych osób i sytuacji, ale nie ulega wątpliwości, że wszystko to byłoby niewystarczające, by zapewnić pisarzowi trwałe powodzenie i sławę. Najbardziej nawet sympatycznego i utalentowanego pisarza, którego nie stać jednak na żywy stosunek do współczesności, spotkać musi los p. Feta, którego niegdyś chwalono, a dzisiaj może tylko jakichś dziesięciu amatorów pamięta z dziesięć jego najlepszych wierszy. Żywy stosunek do współczesności ocalił p. Turgieniewa i zapewnił mu stałe powodzenie wśród czytelników. Pewien wnikliwy krytyk niegdyś nawet zarzucał p. Turgieniewowi, że jego działalność tak silnie odzwierciedla „wszystkie drgnienia myśli społecznej”. My jednak dopatrujemy się tutaj najżywotniejszej cechy turgieniewowskiego talentu i tym właśnie tłumaczymy fakt, że każdy utwór Turgieniewa witano dotychczas z taką sympatią, niemalże z entuzjazmem.
Możemy zatem śmiało stwierdzić, że jeśli p. Turgieniew poruszył jakieś zagadnienie w swojej powieści lub odsłonił nową sferę stosunków społecznych, nie ulega najmniejszej wątpliwości, że zagadnienie to w istocie kiełkuje lub niebawem kiełkować będzie w świadomości warstw wykształconych i że ta nowa strona życia zaczyna już występować i wkrótce ukaże się oczom wszystkich w całej jaskrawości. Dlatego ilekroć pojawia się powieść p. Turgieniewa, nasuwa się ciekawe pytanie: w jakich aspektach ukazuje autor życie, jakie porusza zagadnienia?
Zagadnienie to nasuwa się i tym razem, a jeśli chodzi o nową powieść p. Turgieniewa, jest jeszcze bardziej interesujące niż zwykle. Dotychczas droga p. Turgieniewa zgodnie z rozwojem naszego społeczeństwa prowadziła na ogół wyraźnie w jednym kierunku. Jego punktem wyjścia była sfera wzniosłych idei i teoretycznych dążności, a zmierzał ku temu, by te idee i dążenia przeszczepić na twardy grunt pospolitej rzeczywistości, która daleko od nich odbiegła. Przygotowania do walki i cierpienia bohatera walczącego o zwycięstwo swoich zasad i jego załamanie się pod przytłaczającym brzemieniem małości ludzkiej – oto zwykły wątek powieści p. Turgieniewa. Ma się rozumieć, że podstawa walki, to znaczy idee i dążenia, zmieniały się w każdym utworze lub też z biegiem czasu i zależnie od okoliczności wypowiadały się… w sposób bardziej zdecydowany i stanowczy. A zatem na miejsce Niepotrzebnego człowieka pojawiał się Pasynkow, po Pasynkowie – Rudin, po Rudinie – Ławriecki. Każdy nowy bohater był śmielszy i doskonalszy od swego poprzednika, ale istota ich charakteru i całego życia zawsze była ta sama. Byli… krzewicielami nowych idei w pewnej sferze, oświecali, byli propagatorami – chociażby dla jednej duszy kobiecej, tak – propagatorami. Bardzo ich za to chwalono i słusznie – w swoim czasie byli widać potrzebni i mieli trudne zadanie, godne szacunku i pożyteczne. Nic dziwnego, że wszyscy otaczali ich taką miłością, współczuli ich cierpieniom duchowym, ubolewali nad ich bezowocnymi wysiłkami. Nic dziwnego, że nikomu nie przychodziło wtedy na myśl, że wszyscy ci panowie – nieprzeciętni, szlachetni i rozumni – są w gruncie rzeczy próżniakami. Kreśląc te postaci w różnych sytuacjach i kolizjach sam p. Turgieniew zwykle współczuje im serdecznie, szczerze ubolewa nad ich cierpieniami i budzi stale te same uczucia w masie czytelników. Kiedy jakiś motyw tej walki i cierpień wydawał się już niedostateczny, kiedy jakiś rys szlachetności i wzniosłości w tych postaciach nabierać zaczynał jak gdyby posmaku pospolitości, p. Turgieniew umiał wynajdywać inne motywy, inne cechy charakteru i znowu trafiał do serca czytelnika, i znowu budził zachwyt i sympatię dla siebie i swoich bohaterów. Zdawało się, że temat ten nigdy się nie wyczerpie.
Ale w ostatnich czasach społeczeństwo nasze zdradza coraz wyraźniej wymagania zupełnie inne niż te, które powołały do życia Rudina i dalszych bohaterów spod jego znaku. W pojęciach większej części naszej inteligencji dokonał się w stosunku do tych postaci zasadniczy zwrot. Nie chodziło już o zmianę takich czy innych motywów, tych czy innych zasad i dążeń, ale o samą istotę ich działalności. W czasie gdy wszyscy ci światli szermierze prawdy i dobra przybierali przed nami wdzięczne pozy, kiedy przemawiali tak pięknie, cierpiąc za swoje wzniosłe przekonania – wyrośli nowi ludzie, dla których miłość prawdy i uczciwość w dążeniu do celu nie jest już czymś nadzwyczajnym. Niepostrzeżenie i stale wchłaniali już od dzieciństwa pojęcia i tendencje, o które dawniej szlachetni ludzie zmuszeni byli walczyć, dręczyć się zwątpieniami, cierpieć w wieku dojrzałym*.
W rezultacie sam charakter wykształcenia naszej współczesnej młodzieży przybrał już inny odcień. Pojęcia i dążenia, które uprawniały dawniej do miana człowieka postępowego, są dziś pierwszym i niezbędnym stopniem najzwyklejszego wykształcenia. Gimnazjalista, przeciętny kadet, a nawet porządny seminarzysta wypowiadają dzisiaj poglądy, o które dawniej, na przykład Bieliński, musiał wszczynać gorące spory. I gimnazjalista czy kadet wypowiada te poglądy – z trudem niegdyś wywalczone – zupełnie spokojnie, bez jakiejkolwiek fanfaronady czy zarozumiałości, jak coś, co nie może być inne i nawet jest inaczej nie do pomyślenia.
Spotkawszy zwolennika tak zwanego kierunku postępowego żaden porządny człowiek nie zdumiewa się już teraz i nie zachwyca, nikt nie patrzy mu już w oczy z niemym podziwem, nie ściska tajemniczo dłoni i nie zaprasza szeptem do siebie, do grona wybranych osób, aby pomówić o tym, że bezprawie i ucisk są zgubne dla państwa. Przeciwnie, człowiek, który nie aprobuje bezinteresowności, emancypacji itp., budzi dzisiaj mimo woli zdziwienie i pogardę. Obecnie nawet ci ludzie, którzy w głębi duszy nie lubią postępowych idei, powinni udawać, że
* Zarzucano już nam niegdyś słabość do młodego pokolenia i podkreślano pospolitość i jałowość, która cechuje w większej części jego przedstawicieli. Ale nie zamierzaliśmy nigdy bronić wszystkich młodych ludzi bez wyjątku i nie byłoby to zresztą zgodne z naszym celem. Pospolitość i jałowość – to cecha wszystkich epok i ludzi w różnym wieku. Ale mówiliśmy i mówimy tym razem o ludziach wybranych, o najlepszych, nie o ludziach z tłumu, gdyż Rudin i wszyscy ludzie jego pokroju nie byli przecież jednymi z wielu, ale najwybitniejszymi w swoim czasie. Nie miniemy się zresztą z prawdą twierdząc, że ostatnimi czasy podniósł się wszakże poziom wykształcenia mas. – M. D.