- W empik go
Kiejstut - ebook
Kiejstut - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 274 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
KIEJSTUT
Turczyński Juliusz
Gdybym był zdolny własne ognie przelać
W piersi słuchaczów, i wskrzesić postaci
Zmarłej przeszłości;……….
Możeby jeszcze w tej jedynej chwili,
Kiedy ich piosnka ojczysta poruszy,
Uczuli w sobie dawne serca bicie,
I chwile jedna tak górnie przeżyli
Jak ich przodkowie niegdyś całe życie.
Lwów.
Z Drukarni E. Winiarza
1861.
NAJDROŻSZEJ SIOSTRZE MOJEJ
z braterskiej miłości
poświęcam dnia 18. Sierpnia 1854.
HELENIE S.
SŁOWO WSTĘPNE.
Byłby już czas, żeby wyciągnięto dramę z cia-
snych ramek potrzeb teatralnych. Dramatyka a dra-
maturgia są to przecież dwie odrębne sztuki, o czem
nikt już teraz nie powątpiewa. Dramaturgię uważać ja-
ko służebnicę dramatyki byłoby to dla niej poniżeniem
a przeciwnie znów dramatyke stosować do wystawy
teatralnej – toć ograniczenie, ścieśnienie poezyi dra-
matycznej. Nacóż bowiem autor ograniczony być ma
maszyneryą teatralną, przeciągiem czasu jednego krót-
kiego wieczora, miejscem szczupłem sceny – dlacze-
góż nie ma wyjść sztuka dramatyczna z granie sceny
teatralnej, a zostać odegraną na większej scenie świata,
dlaczegóż czytelnik ma sobie tylko świat wystawiać
kulisowy, i zamiast coby miał się swą wyobraźnią
przenieść w świat wielki rzeczywistego życia, zostawać
ma w świecie teatralnym. O tem nie wielu jest je-
szcze przekonanych, a niektórzy nie mogą sobie dotychczas wybić z głowy poruszania sie dramatu na
scenie teatralnej – co jest okropnym hamulcem dla
tego majestatycznego konaru poezyi. Nie idzie zatem,
czego twierdzić nie myślę, aby prawdziwe dramy nie
miały być wystawiane na teatrze – owszem prawie
każde winno nosić na sobie cechę drastyczności tea-
tralnej – ale żeby dramy miały być tworzone jedy-
nie dla sceny, przedtem strzedz sie trzeba; sztuki
bowiem teatralne nie wyczerpują jeszcze całej poezyi
dramatycznej. Dramat prawdziwy powinien wszelkich
używać środków dramatyczności, chociażby i niepodo-
bnych do wystawienia – lecz ten sam dramat może
być wystawiony i na scenie, rozumie się zmieniony
nieco i zastosowany do maszyneryi teatralnej – a
w takim razie mogą być obie sztuki zaspokojone.
Utwór niniejszy spoczywał niejaki czas w tece –
stosunki bowiem nasze dawniejsze nader byłyście-
śnione – dziś pod lepszemi auspicyami…… puszczam go w świat……
Na ziemi żyjących – o synu niedoli!
Wiodąc żywot zmarłych – oh! schniesz powoli –
Jeżeli chcesz wskrzesnąó – idź między mogiły,
Idź ze geślą życia – Z żywą wiarą w duszy –
Gdzie śpią twoi ojce tam płacz – jęcz i śpiewaj –
Śpiewem ich wywołuj – a śpiew ich poruszy:
Powstaną z grobów, co ongi tutaj żyły
Życiem wielkiem czynów.. o! płacz – jęcz i śpiewaj….
Patrz gęśli… nie widzisz?…, to smetarz narodu…
Jak tu gorzko – łzawo – jaki smutek wieje,
A światło tak blade, jako blask gromnicy –
Zaż niema – już niema tu dla nas nadzieje?
Azali już koniec naszego zawodu –
A wszystko zagasło tu w ziemi-rodzicy?….
O! dalej we struny!….
Wszystko emi się… mroczy…
Słychać niby szum drzew. szemrania modlitwy.
Szczęk zdala orężów – niby rozgwar bitwy….
O! patrz.. co to jest?…, gdzież podziały się groby?
To nie smętarz! o nie!…… wszak przed jasne oczy
Gęśli ojczysta! Rodzinna miłości!
Dalej na smętarz, gdzie niedobutwiałe
Ojców mej ziemi świecą jeszcze kości –
O! wyjąc teraz zbroje pordzewiałe,
Oczyścić je z rdzy – niechaj znów błyskają
Na ich postaciach świętych – odświeżone.
O! zaż nie widać?…, powstają., powstają…
Toć oni i…. oni!…. twarze rozjaśnione…
Ah! z pośród wszystkich rośnie – olbrzymieje
Ojczysta postać wielkiego Kiejstuta –
Pięciowiekowa – święta – przeszłość wieje
Na nowo zbudzona – na nowo wskrzeszona –
Powstaje Witold – powstaje Biruta –
Jagiełło wśród Olgerdowiców grona
Ze złowrogimi złączon Krzyżakami –
Ha! poczyna się drania walki dzieci
Ojczyzny matki z ojczyzny wrogami.
Przeszłość niech w całym blasku Tobie świeci.
Siostro! dla Ciebie to za gęśl porwałem
I tony na niej przeszłości wygrałem.
I.
Brzegi nad Trockiem jeziorem obok miasto – dalej Stary Ża-
rn e k na wzgórzu. – Miasto z zamkiem z trzech stron opasane je-
ziorem, w pośrodku którego z wody zdaje sie wychodzić zamek
Kiejstuta. – Jezioro z swymi licznymi skręty i kwiecistymi
brzegi gubi sie w gęstwinach borów, które ze wszech stron zamy-
kają widokrag. – Cała okolica pokryta wiosenna zielonością. – Po
nad brzegami jeziora porozstawiane białe namioty Krzyżaków –
miedzy nimi najwyższy namiot, z napoły rozwarta zasłona, tak, że
widać kończąca sie odprawę, – Przed namiotem klecza rycerze
Krzyżaccy – białe płaszcze na ramionach – czarne krzyże na
piersiach – obok nich rycerscy goście z różnych stron Zachodu –
a dalej tłumy knechtów, rajtarów i reszty źołdactwa Zakonu.
Z wewnątrz namiotu słychać głos dzwonka – zewnątrz śpiew sie rozlega po brzegach jeziora.
HYMN.
Jutrzenko zarania! gwiazdo promienista!
Harto Przedwiecznego! Maryjo przeczysta!
Koroną błękitów nieba uwieńczona –
Anielskiem obliczem rozpromieniasz grona
Tych co ongi w strasznej dysząc trwodze
Krwią ofiarną czystych serc poili
Bryłę ziemi – w wiecznym boju żyli –
Ninie są w wieczystej tam wszechzgodzie.
Królowo Niebios! Ztamtąd – gdzie na tronie
Wpośród chórów On wiecznym światłem płonie,
Kędy Syn Boży krzyż dźwiga skrwawiony,
Na którym wyryte wszystkie grzechy świata,
A duch w postaci gołąbka ulata –
Kędy wieńce gwiazd – kędy słońc korony –
Ztamtąd pojrzyj łaskawie.
Gdzieci Twoi szermierze
Żywot spędzając łzawy
W krwawej giną ofierze.
My męczennicy Twojego Imienia
KTobie błagalne podnosimy pienia:
Królowo! o zlituj się nad rycerzy Twemi
A pogaństwo na całej się rozpadnie ziemi!
Kończąc hymn powstają wszyscy. Z namiotu kościelnego wychodzi
Wielki Mistrz Zakonu Winryk Kniprode otoczon starszyzna
Zakonu, znaczniejszymi gośćmi wyprawy i orszakiem kapłanów krzy-
żackich – przed nim niosą chorągiew Krzyża. – Wszyscy uchy-
lają głowy. Wielki Mistrz staje przed namiotem.
WIELKI MISTRZ (do rycerstwa.)
Rycerze Krzyża! Po tych wzgórzach, po tych borach
Jeszcze płonie Znicz – jeszcze klęczą przed bogami -
Lecz jnż nadchodzi chwila wesela kościoła,
Kędy się rozradują wszyscy święci Pańscy.
Dziś Jagiełło z Zakonem przeciw Kiejstutowi –
Książęta powaśnieni – kraj cały rozerwan –
My w przeddniu wielkiej chwili, kędy cała Litwa
Cios otrzyma śmiertelny, a pogaństwo zbite
W pętach Zakonu zegnie kark hardy przed krzyżem.
Wtedy pokruszym bogi – wytniem wajdelotów –
Mieczem Krzyża wprowadzim wiarę Chrystusową.
A teraz, bracia moi, bądźcie stali w wierze –
Niech święty zapał krucyat w piersiach wam nie stygnie
A chorągiew Zakonu z grobu książąt Litwy
Dumno powieje po nad tłumami tej ziemi.
Wielki Mistrz oddala sie ze starszyzna i orszakiem księży krocząc
ku Staremu Zamkowi na wzgórzu. – Rycerze rozchodzą sie
jedni ku miastu, drudzy wchodzą do namiotów – cześć ich pozo-
staje przechadzając sie po nad brzegami jeziora – miedzy tymi
słychać głośniej mówiących TEODORYKA ELNER, komtura
z Bal gi z ALBRECHTEM Księciem Saskim, komturem z Bran-
de b u r g a.
ALBRECHT.
Zwycięztwo bracie, czasy radości Zakonu.
Po długoletnich znojach doczekam się chwili,
Gdzie nasz topor pozwala dęby Perkunasa,
A na miejsce tych świątek powbijamy krzyże.
Zwycięztwo, radujmy się w Panu.
TEODORYK ELNER.
To – połowa zwyeięztwa, bocz sprzymierzeńcami.
Długo Litwę wojujeni dwa razy w rok ciągniem –
Każdy pochód nasz znaczą coraz nowsze zgliszcza –
Litwa jak była, tak jest – przecież celem naszym
Pochrzcić tłumy niewiernych – a gdy niepodobna;..
Wymordować – wygubić plemie Belzebuba.
ALBRECHT.
Czyż nie blizeysmv mety, my w związku z Jagiełłą?
O, stary Kiejstut niechaj ugania po Żmódzi,
Niech gromadzi bojaki – niech do nas przybywa –
A wkrótce go pobiłem.
(po chwili)
Czyź nie my tu pany,
Nie my to osadzili Jagiełły we Wilnie?….
On dotychczas siedziałby w Krewię z łaski stryja.
My toć ich powaśnili, jak i za Wojdyłły.
TEODORYK ELNER.
Daj pokój temu, bracie, –- smutneć to wspomnienie.
ALBRECHT.
Smutne? o! to początek naszych przyszłych zbiorów.
Czyż nie był nam narzędziem? słabość Jagiełłową
Ku temu ulubieńcu myśmy nie użyli?….
Że Jagiełło kochał go jak żadnego z braci,
A nizki sługa w serce umiał wkraść się pana,
Nie posłużyłoż to nam?…. Zakon tym Wojdyłłą
Synowca waśnił z stryjem. –
Jagiełły wola giętka, to wola dziecięcia,
Wojdyłło nią kierował – a Zakon Wojdyłłem.
TEODORYK ELNER.
A nami, a nami – szał bierze, gdy pomyślę…
My narzędziem dumnego Cezara Germanii,
A głowa kościoła –
KUNO WITTGENSTEIN, który przez ten czas
słuchał on rozgowor milczący – przybliża sie
Nie mów tak… my narzędziem Boga i Chrystusa –
Mieczem boju wojujem ciemne pogan tłuszcze,
Bośmy ślubowali chrzcić jeno i mordować. –
Popatrz na Żmódzkiej ziemi numy (4) sioła – grody –
Większa część ich popiołem – gmin wymordowany –
Wszędy płacze niewiernych – patrz, litwin przelękły
Poporzucał swre numy, a uciekł z niewiasty,
Kapłany i dobytkiem w gąszcz odwiecznych borów.
To – dziełem mieczy braci Zakonu Chrystusa!
O! w piersi tej wre płomień cnoty chrześciańskiej,
Na widok poganina kipi krew – o! zemsta –
Wieczna – nieubłagana zażega mi ducha.
Rycerz chrześcianin pragnę śmierci wrogów Krzyża –
Krzyża, który zbawił Świat, a Świat go nie poznał!
Pragnienie to krwią jeno ugaszę pogańską.
słychać rozmowę.
TEODORYK ELNER.
Jakiegoś czarodzieja złapali – ot wloką,
Chodźmy bliżej –-
ALBRECHT.
Niech się trochę pobawią z tym dziadem pogańskim.
Zgiełk coraz bliższy – wrzawa coraz głośniejsza – Rycerze rózgo-
wor wiodący znikli w tłumie. – Po niejakim czasie zgiełk rycer-
stwa oddala sie – wszystko sie ucisza – słychać szepty dwojgu
z rycerstwa – coraz głośniej – wyraźniej –
KUNO PLAUEN.
Tak.., tak… jakem ci mówił, bracie po Chrystusie,
Litwę prędzej miecz skuje, niż tajne praktyki.
HERMAN HARTKNOCH.
Na praktykach bracie mój… na praktykach, mówie,
Oparta sztuka rządu – miecz sam nadto słaby.
Nie gwoli jemu drierzym' współczucie Europy.
Ale nasi ajenci – ich prace wytrwale –
Te nam u mitr i koron czynią zachowanie. –
A czyż mieczem panujem nad ciemnym gminem Prus?…
Że zapominać musi, zaczem wiecznie tęskni –
Rzucić miłość k' d a w n e m u – a w i e c z n i e dawnemu –
Nie obracać się nazad – dążyć, gdzie rząd każe.
Ukazy niech Zakonu staną mu się wiarą –
Obyczajem ojców – bo człowiek wszystko może.
Naszą to znojną pracą – przesadzam' winnice
Z ludnych dzierżaw Germanii Ave pruskie pustkowie –
A nowi osadnicy – najlepsi poddani.
Choć ciężko – bardzo ciężko… naród przeistoczyć,
Wytępić nawet mowę, co trąci przeszłością –
Lecz długą wytrwałością – krwawą pracą rządu
Zniknie, bracie, kraj pruski, powstanie – kraj Rzeszy.
KUNO PLAUEN.
To się udało na prusach, aleć na litwinach.
HERMAN HARTKNOCH.
Śmiertelni jako tamci – na krnąbrnych są miecze,
Na posłusznych niewola. Pomnij tylko, bracie:
Tajne praktyki wwiodły nas w sam środek Litwy
Boć skoro Wojdyłł siostrę odzierżył Jagiełły,
Kiejstut został obrażon takiem pokrewieństwem –
Wojdyłł drażniąc Jagiełłę na stryja – służył nam
Łacno było weń wpoić, że stryj niebezpieczen –
Skrycie zamierza syna osadzić na tronie.
Podejrzliwość rozetlić – czyliż nader ciężko?
Gdzież mu został jedyny środek?…, w mężach pruskich.
W sojuszu z nami zyskać mniemało książątko.
Ha! gdy Wojdyłł pojechał k' naszemu Malborgu,
Aby k' przymierzu skłonić Mistrza – błysło szczęście!
To dziełem tajnych praktyk ajentów Zakonu!
KUNO PLAUEN.
Coż, kiedy podejrzliwy zmowę wykrył starzec,
Wilna dobył, Jagiełłę ukarał, oh! wsadził
Na K r e w s k i e księztwo – wtenczas nam się w oczach ścmiło
Kiejstut nam wrogi wr zamku osiadł Wielkich książąt.
Był to sądny dzień dla nas – pamiętam go dobrze.
HERMAN HARTKNOCH.
Lecz szczęście niestałe
Do Jagiełły wróciło – synowiec gród zajął,
A przy naszej pomocy tuż w zamku Kiejstuta.
Czekam' na gospodarza w własnym jego domu.
Słychać dźwięk muzyki i śpiewy.
Ej te minnezengery, te dzieci pochlebstwa
Rozpieszczają nam ducha, aby stracił hart swój.
Toć to, mój bracie, to i niewiasty w obozie –
Straszliwiej, nam grozi, niż wszystkie miecze pogan.
Rozgonić I
bieg.*} ku stronie, gd.ie słychać muzykę. – Natomiast przybliżają
sie BURCHARD MANSFELD, kcmtur z Osterody, RYDYGIER EL-
NER, Wielki komtur Zakonu i HENRYK LIEBEN, jeden z po-
mniejszych komturów. Ci rycerze coraz więcej oddalają się od tłu-
mu, krocza brzegiem jeziora ku miastu – czasami staja. –
BURCHARD MANSFELD.
Tak i ja, jak ty bracie, zakonnik i rycerz
W świątyni Pana liczę pokornie pacierze,
Śpiewam psalmy Dawida, lub w świętem dumaniu
Głębokorn pogrążony; lecz gdy wrzasną trąby,
Wielka chorągiew Krzyża powieje nad nami,
Zamieniam kaptur na heim – pod znamieniem Krzyża
Idę krew pogan toczyć; podwójny nasz urząd!
Teraz w ścisłym sojuszu z synem Olgerdowym,
Lecz jak długo to potrwa?…
WIELKI KOMTUR,
Póki synowcem stryja k' ziemi nie przygwoidzim.
Boć Kiejstut – wróg zacięty Zakonu naszego –
Chłopięciem jeszcze małem zaprzysiągł nam zemstę,
Zeiirt; straszną – dozgonną. Któryż z książąt Litwy
Z Krzyżakiem tak zawzięcie walczył – któryż pytam?
BURCHARD MANSFELD.
Walczył każdy zawzięcie – były przecież chwile,
Gdzie wrzekomym sojuszem łączył się z Zakonem –
HENRYK LIEBEN.
A pod płaszczom przyjaźni ostrzył na nas topór
Groźniejszy, niźli przedtem… boć przyjaźń zerwana –
WIELKI KOMTUR.
Przyjaźń zerwana?…, możeż być ona zerwana,
Jeśli miasto niej fortel był jeno wojenny?
Przyjacielstwo Zakonu z ciemnymi pogany
Przeciwne jest ustawom naszym – my się wiązem
Z litwinem 5 aby pogan wysiekać pogany. –
Wojna w polu coż zmoże?…, chwilowe zabory…
Niewierny znów kark wzniesie – toci plonem błyśnie.
Robot przebiegłych siłą Kiejstut wygnan z Wilna –
Do tego użył Zakon chytrego Skirgiełlę.
Jagiełło siedział z matką spokojnie na Krewię,
Rady z wydziału stryja – bawił się – polował –
Żywot pędził bezczynnie – Marya Wojdyłłowa…
BURCHARD MANSFELD.
Ona śmiertelną strzałą będzie Kiejstutowi –
Mści się śmierci mężowej jak wściekła poganka,
Której pomsta nakazem bogów – choć ochrzczona,
Wiem, że to duch pogański. Koło niej ajenci
Uwijają się nasi, oni zemstę żywią. –
Uszedłeś tyle razy śmierci, lecz się nie ciesz
Straszliwy poganie! ty zginiesz z twoją Litwą!
WIELKI KOMTUR.
Z Litwą – te słowa z sobą złączone od wieków –
Kiejstut – Litwa, gdy Kiejstut żyje – Litwa żyje,
Kiejstutpadnie – upadniepogaństwo.– Zaślepion
Marzy – iż Litwę wskrzesi dawną w całym blasku
Zamierzchłego pogaństwa!…. W Litwie wiara słabnie,
Jagiełło, Skirgicłło, ha! to już nie pogany –
A książęta, bojary… chwiejni już w swej wierze.
Wiara Litwy tuż gaśnie – a Kiejstut ostatni
Syn rodu pogańskiego, z szczątkami wróżbitów
Krewów, pieśniarzy ślepych, dzikich wajdełotów
I gminu, który go czci jako ojca swego,
Wiarę ożywić mniema – przeszłość Litwy wskrzesić!
Synu szatana! w tobie doch pogan pomarlych
Jakby zespolon zieje zarzewiem pogaństwa,
Dlategoś celem naszym – gdy zwalczymy ciebie –
Toć Litwa w rękach naszych – chrzest ją zmyje święty –
Zginie resztka zabytków pogaństwa. Przyszłości!
My ufam tobie, syny twoje!…. Litwa wstanie,
Podniesie na nas dłonie, my krzyż w górę wzniesieni,
Zaklniem dzieci szatana, a Litwa przemocna,
Runie i spopieleje – taka twoja przyszłość!
BURCHARD MANSFELD.
Amen, niechaj się stanie Wola Najwyższego.
HENRYK LIEBEN.
I Chrystusa, co śmiercią zbawił lud człowieczy.
WIELKI KOMTUR.
Już… już się chwila zbliża, sprawdzi się słowo Jego –
Na krwawych gruzach Litwy krzyże święte wbijem,
Bogi z głazu pokruszym – gaje powyrąbam –
Znicze wodą zalejem – ludowi okowy
Świętej narzucim wiary – a ochrzczony pójdzie
W niewolę wojowników Zakonu Bożego.
Wolni – niewolnikami czołem nam uderzą.
BURCHARD MANSFELD.
I sprawdzi się wyrocznia naszego Zakonu.
HENRYK LIEBEN.
Zakonu Maryi.
WIELKI KOMTUR.
Dlatego cierpliwości – krwawej trza tu pracy,
Stałości pierwszych wiary świętej męczenników,
Łaski Bożej dobroci – a chwila nadejdzie.
BURCHARD MANSFELD.
O gdyby się jej oczy doczekały nasze!
WIELKI KOMTUR.
Nie upadać pod krzyżem, który dźwiga Zakon,
W stałości – pokorze wielkiej… wielkiej, bracia,
A oczy ujrzą nasze, co wielom zabroniono.
Nie drżeć przed żadnym środkiem, choćby i najgorszym,
Zły on tylko na pozór – w rzeczy samej dobry,
Zbłądzić Zakon nie może, bo w nas jest Duch Święty.
HENRYK LIEBEN.
A zresztą cel uświęca środek.
WIELKI KOMTUR.
Tak – dobrze mówisz, bracie, dlatego Skirgiełłę
W Malborgu przyjęliśmy chętnie sutą ucztą,
Pokornie mu schlebiali – miłością łudzili,
Choć w wnętrzu serca kipiem na tego pogana,
Który av chytrości przeszedł wszystkich kniaziów Moskwy.
Do ziemi zgiąłbym mu kark – lecz Duch święty natchnął fnaczej – pokora, o I pokora, tak bracia!
Pokorą zajedziemy do samego nieba.
HENRYK LIEBEN.
im en, słyszę z ust twoich mądrość serafina.
WIELKI KOMTUR.
fte mądrość moja – cóż ja?…. szczypta prochu – gliny –
Jądrość Pana kieruje całą mą istotą,
am Mu tylko narzędzie pokorne – posłuszne –
oddaję się Woli Jego.
BURCHARD MANSFELD i HENRYK LIEBEN razem
Jezusa Chrystusa i Ducha świętego.
WIELKI KOMTUR.
Linen. My działali, a nami Pan kierował.
Vięc – gdy Kiejstut pociągnął z stolicy na Połock
"u skaraniu rokoszu Dymitra Korybuta (5),
L Jagiełło miał rozkaz przybycia z swym wojskiem,
iągnął ku Połocku?…. Pan pobłogosławił,
[anui zdradził – stolicę owładnął Jagiełło.
Il czyjem-że to dziełem?….
HENRYK LIEßEN.
i radujmy się w Panu, boć Jego to dziełem.
WIELKI KOMTUR.
ego – my zaś narzędziem – co każe, czynimy,
Jzynimy… i Jagiełło naszą krwawą pracą
Wielkim ksiąźęciem Litwy – bośmy tu przybyli.
Nie pod naszą to tarczą książę zdobył Troki?
BURCHARD MANSFELD.
My go na tron wynieśli – musi nam zapłacić.
HENRYK LIEBEN.
Może pustą płaszczyzną lub błotnistym krajem?
WIELKI KOMTUR.
O!nie–Żmódźbędzie naszą–boćnamjestpotrzebna.
W mojej duszy piętrzą się już na niej warownie.
Wszak to nie wiele za prac tyle – znojów tyle.
BURCHARD MANSFELD.
Powoli…. nam zostanie n a d z i v j a – na Litwę.
Oby starca obalić!… Jagiełło w słabiucbnej
Nie utrzyma prawicy kopię Wielkich książąt.
WIELKI KOMTUR.
A waśnie władzców? dodaj i to jeszcze tutaj,
Wtenczas.
BURCHARD MANSFELD.
O! wtenczas. to wtenczas chęć niewypowiedzialną
Rodzi we mnie, otuchę jakąś – nieskończoną
Przyciągnięcia szybszego niebiańskiej przyszłości.
WIELKI KOMTUR.
Ah! używać nagrody znojnej pracy naszej –
Żałoba losem naszym – troche przecież wolno –
Cieszyć się świątobliwie jak Ojcowie święci
Na biesiadzie rycerskiej – niechaj wino płynie,
Bo dar to Pana.
HENRYK LIEBEN.
I Pan nasz na weselu radował się w Kannie.
WIELKI KOMTUR.
My trochę więcej… lecz coż?…, my ludzie… grzeszniki…
HENRYK LIEBEN.
Już się rozchodzą starsi na radę wojenną.
Czas już i nam. O! wkrótce będzie uradzono:
Na polu czekać pogan, żali w murach zamku.
Śpieszą ku miastu w tłumie reszty rycerzy. – Po niejakiej
ekwili RYBAK jeziora łodzią przybija do brzegu – powstawszy na
łodzi wyziera za krzyżakami.
RYBAK.
Dziwo! Kruki niemieckie wpadły na żyr Litwy,
Boć luty niemiec spragnion napić się krwie naszej.
Bogdaj bogi litewskie wybiły was grom y –
Bogdaj ziemia litewska was tutaj pożarła –
Bogdaj – urywa oczy w nich groźno utkwiwszy – długo patrzy
za odchodzącymi – nakoniec zwraca nazad łódź odpływa na
środek jeziora pośpiewuj§c rautę (6) żałośnie.
II.
Komnata w Starym zamku – WIELKI MISTRZ WINRYK
KNIPRODE siedzi mimo stołu, na którym krucyfiks, księgi i listy
rozpieczetowane – koło niego stoi kapłan BRAT HARDACH.
MISTRZ.
Zapał w wszystkiem rycerstwie budzimy Europy –
On jeno podwaliną całej potęgi naszej,
Póki gore w ich piersiach – póty wzrost Zakonu.
Lecz skoro mróz rozwagi piersi ich wyziębi,
Wtenczas Zakon nasz…
BRAT HARDACH.
Zanim przyjdzie do tego, moc nasza urośnie –
Korzystać trzeba z pory.
MISTRZ.
Czyż najlepsza sposobność nie zdarza się teraz?
Chociaż tracim rycerzy, świeży napływ gości – –
Z zagranicy szeregi pomnaża krzyżowe –
Książęta – grafy Niemiec chciwi sławy miecza
Spieszą do Malborga.
BEAT HARDACH.
Co mówią listy… ojcze – ajenci Zakonu?….
MISTRZ.
Dobrze idą im rzeczy. Po dworach książęcych
Na turniejach rycerzy w obec dam, szwaleryi
Dziełami błyszczą miecza – tem budzą chęć sławy
W lennikach książąt, w panach zaś żądzo dobrodziejstw
Dla naszego Zakonu – pragnienie zaszczytu
Dostąpienia godności rycerza Zakonu. (1)
Zaszczyty – marne błyski – mnogość do się nęcą –
Bez nich nie obudziłbyś zapału w tych snvach.
Pasowanie rycerzy – błyszcząca wystawność –
Uczty – stół honorowy – ciągła pijatyka –
Sława po całym świecie – toć nam ściąga siły.
Skarby niech zostawiają we skarbcu Malborskim,
Krew w zapale niech leją po ziemiach pogańskich,
A ze szczyptą wracają sławy w swoje zamki.
O! to niewyczerpanem źródłem Zakonowi.
Dzisiaj niech on osłabnie, jutro się odrodzi
Sokami obcych krajów – papież nas wspomaga –
A kiedyż była większa nadzieja jak teraz?
Olgerdowic na tronie, słabiuchna dziecina,
Gdyby nie ten Kiejstut…
BRAT HARDACH.
On nam kamieniem w drodze. Litewscy książęta
Siebie mieli na celu – domowe rozterki
Z powodów posiadłości wichrzyły tą ziemią,
Lecz Kiejstut… Kiejstut, panie! – przykro to jest wyznać,
On ma na celu Litwę.
MISTRZ westchnąwszy.
Tak, Litwę – to nieszczęściem. Jagiełło ucztował,
Lecz ten przeklęty starzec z zapałem młodziana
Nieustanne wycieczki w nasze czynił ziemie.
BRAT HARDACH.
To rzadki człowiek – cały żywrot w ciągłych bojach
Przetrawił z nami, z Rusią lub Przekopskim chanem.
Jakiś ogieii wieczysty w jego płonie piersi –
Starzec – a żvwi w sobie żar wieku młodego –
On niby wieczny młodzian, który nie starzeje –
Krzepkość ciała w tej porze jeszcze go nie puszcza –
W nim całej obrona Litwy.
MISTRZ.
Ledwo co wierzyć moge, choć tyle walczyłem
Z tym straszliwym litwinem – długiem doświadczeniem
Poznałem serce jego – lecz się jeszcze pytam,
Podobna-li, by Litwa wydala człowieka,
Który na się Zakonu ściąga podziwienie?
Kiejstuta nienawidzę jak wroga mojego,
Jak poganina, ale człowieka, choć nie chcę,
Cenić w nim muszę… lecz precz.. precz myśli nikczemna,
– fJJ –
Co brudzisz w mojem łonie czystość chrześcianina!
Winryk Kniprode Litwy książęcia ma cenić?…
przestaje
Są chwile wżyciu, kędy słabość w nas przemaga,
Kędy jak drobne dzieci za cackiem goniiny,
Lecz to długo nie potrwa – moc ducha przemoże.
silnie
Kiejstuta nienawidzę, gardzę jak litwinem,
Gardzę również Jagiełłą i chytrym Skirgiełłą.
BRAT HARDACH.
I całą Litwą.
MISTRZ.
Walczyć z nimi musimy, chociaż nam nie równi;
Lecz to nie boje, jeno obławy na pogan –
Czy skryte, czy otwarte – cel ich jednakowy.
BRAT H ARD ACH.
Kiejstut cię, panie, w dziełach wielkich nie przewyższa.
MISTRZ obraźon
Nie przewyższa?
powstaje – z duma
Czyż zdoła on się zmierzyć z Winrykiem Kniprode?….
Niechaj Europa powie – Zakon kwitł za moich
Poprzedników – potęga przecież jego dawna
Dzisiejszej nie wyrówna; a gdy dalej pójdzie
Jak teraz – ujrzą wkrótce mocarze Europy
Litwę skutą w kajdany u mego podnóża.
BRAT HARDACH.
Przebacz panie! My czcimy wielką łaskę Niebios
Ze Wielki Miecz Zakonu w twe ręce oddała –
Świetną mamy nadzieję, że ty, coś przewyższył
W sterowaniu Zakonu wszystkich poprzedników,
Nie spoczniesz – póki miecz ten w serce nie zanurzysz
Pogaństwa – póki Litwę niewolnicą Krzyża –
MISTRZ przerywając
To w Wyższych rękach.
BRAT HARDACH.
Lecz Pan Miecz Swój w twoje złożył ręce
I Krzyż Wielki na twoich zawiesił piersiach.
MISTRZ.
Staram się godnie je dzierżyć.
BRAT HARDACH.
I możesz na tą przeszłość poglądać wesoło:
Staranie – pełne plonu, myśli twe ożyły,
Zamysły – czynami, duch twój – duchem Zakonu –
Bracia Krzyżowi mogą z zupełnym spokojem
Twoje wypełniać rozkazy – być w drodze do celu.
MISTRZ.
Zaź cel ten taki blizki? o! on nieskończony.
Żali maią to rzeczą – wytępić pogaństwo
Na całej północy
BRAT HARDACH.
Pogaństwo wszystkie widzim na ziemi litewskiej.
MISTRZ po chwili
A Ruś uznajeż władzę namiestnika Chrysta?
Czyż ją przejednać Rzymowi…
BRAT HARDACH.
Za obrębem naszego powołania.
MISTRZ.
Z naszego powołania da się wyprowadzić
Wiele… bardzo wiele…
KAPŁAN HARDACH.
Lecz napływ z cudzych krajów natenczas ustanie.
Nasza siła mieści się na zewnątrz Zakonu.
Cesarstwo. Francya, Anglia dają nam rycerzy,
Obławy na pogaństwo jeno tu ich nęcą,
Ale potem….
przychodzi giermek.
GIERMEK.
Wielki książę Jagiełło.
wchodzi dwóch heroldów i staje przy odrzwiach – straż książęca
zostaje za podwojami. – Po chwili wchodzi JAGIEŁŁO, SKIR-
GIEŁŁ, dwaj insi Olgerdowice i kilkunastu książąt pomniejszych
dzielnic. –
JAGIEŁŁO.
Pozdrawiam cię, dostojny Mistrzu – sojuszniku!
MISTRZ.
A ja witam Wielkiego księcia Litwy życząc:
Oby pracą Zakonu mitra Gedymina
Chrześciańskiej ustąpiła koronie.
SKIRGIEŁŁ.
Zanim o koronę – trza nam bój wieść o mitrę.
Boć ją Kiejstut pociągnie z głowy – oj przybieży
Za dobę – za dwie z nami pokruszyć oszczepy.
MISTRZ,
Niechże prędzej przybywa.
JAGIEŁŁO.
Dostaliśmy języka, że jutro wyruszy
Ze swego legowiska – już ściągnął bojaki.
MISTRZ.
Dzisiaj – li – jutro – prędzej ukończym.
SKIRGIEŁŁ z przyciskiem
Zawżdyście pewni swego, zawżdyście zwyciężcy –
A wszakci nie raz pierwszy dzierżycie go w rękach.
Mnie nie dufać wygranej – ja prosty bojownik,
Nie rycerz honorowy, ni też pasowany,
Podług wyższych rycerskich modeł nie bojuję;
Prostak – syn borów, siecze, a czasem posieczę,
A wiemci, że Kiejstuta zakląć nie tak łacno –
On swoim wzrokiem setnie zaklnie bojowników.
JAGIEŁŁO.
On siłą czaru ludów przyciąga drużyny.
MISTRZ.
Ufaj książę Jagiełło – ufaj władzy Krzyża.
Wszak jużeś nie poganin, znasz ewanieliję,
Rzuciłeś błędy, w których twoje żyły dziady.
PP* 3
Prawda żeś ochrzczon wedle kościoła greckiego,
Ale za cztery roki podług przyrzeczenia
Połączysz się z kościołem rzymsko – apostolskim.
Ojce twoi poganie byli książętami,
Lecz my cię, młody książę, póty nie opuścim,
Aż otrzymasz koronę w Rzymie poświęconą.
JAGIEŁŁO.
Toć teraz wspomagajcie mnie – pobić Kiejstuta.
MISTRZ.
Całą naszą potęgę poświęcamy tobie,
Od nas możesz być pewnym miłości i pożytku.
Lecz książę! trzymaj się nas stale a wieczyście. –
Pomnij – jak długo Mendog trzymał ze Zakonem,
Tak długo mu korona trzymała się głowy;
Skoro zaś Trojnat roztłil ogień w nim pogański,
A nas chytrze zdradzono – krzyże pozbijano
Z ziemi litewskiej – księży srodze wymęczono –
Nie długo żył sam Mendog – zato został zdradzon
Trojnat, co zbryzgał ręce swoje krwią chrześciańską
Zabił później Mendoga. (2)
JAGIEŁŁO.
Cożeć ninie zamierzasz, Mistrzu?
MISTRZ.
Znasz dokładniej obronność tego miejsca, książę.
SKIRGIEŁŁ.