- W empik go
Kielecka rapsodia - ebook
Kielecka rapsodia - ebook
Tematyka powieści "Kielecka rapsodia" nawiązuje do wydarzeń historycznych w czasach zaboru rosyjskiego w latach 1863-1920. Tło i fakty historyczne opisałam opierając się na szerokiej bibliografii. Na przykładzie losów pewnej rodziny starałam się ukazać postawę polskich patriotów wobec znienawidzonego wroga (udział w decydujących bitwach, wszelkie formy organizacji tajnego nauczania na ziemi kieleckiej, odzyskanie wolności itd.) Zdecydowany opór wobec okrutnego ciemiężyciela mimo terroru, masowych mordów i groźby zesłania na daleką Syberię, ukazuje niezłomnego ducha polskości. Zjednoczenie narodu w walce z rusyfikacją pozwoliło stworzyć system świetnie zorganizowanego tajnego nauczania, który wykształcił rzesze polskich patriotów. To oni w czasie wojny ze zbrodniarzami Hitlera kontynuowali podziemną sieć edukacji, narażając się na śmierć. To ich uczniowie rzucili swoje życie na barykady powstańcze.
Bohaterowie powieści z nienawiścią do wroga w sercu żyją, działają, kochają się i cierpią, marząc o wolności. To drugie przesłanie powieści: przestroga, zwłaszcza w obliczu aktualnej sytuacji politycznej. Wolność państwowa bowiem nie jest wieczna, łatwo można ją stracić, a wojna za naszą granicą jest tego dowodem. Toteż mimo odmiennych poglądów i zapatrywań, należy bronić jej za wszelką cenę. Dlatego powieść „Kielecka rapsodia”, przypominając historię ziemi kieleckiej i jej bohaterów, powinna uświadomić Polakom, jak wielką wartością jest wolność kraju, w którym żyjemy.
Tytuł powieści: „Kielecka rapsodia”
Tom 1 „Sen o Polsce”
Tom 2 „ Cena wolności”
mgr Jolanta Szymanek
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-936637-8-1 |
Rozmiar pliku: | 362 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Od autorki
Tom I SEN O POLSCE
Rozdział I Klęska
Rozdział II Przebudzenie
Rozdział III Spotkanie z wrogiem
Rozdział IV Edukacja
Rozdział V Sąsiad
Rozdział VI Powrót
Rozdział VII Miłość
Rozdział VIII Zmiany
Rozdział IX Adam
Rozdział X Upadek
Rozdział XI Syn marnotrawny
Rozdział XII Pokuta
Rozdział XIII Córka doktora
Spis rozdziałów tomu I
Tom II CENA WOLNOŚCI
Rozdział I Przyjaźń
Rozdział II W Ostanowie
Rozdział III Pomocnik doktora
Rozdział IV Epidemia
Rozdział V Edukacja
Rozdział VI Buntownicy
Rozdział VII Decyzja Agrypiny
Rozdział VIII Kawalerzysta
Rozdział IX Wojna
Rozdział X Cena wolności
Rozdział XI Nadzieja
Spis rozdziałów tomu II
BibliografiaOD AUTORKI
Tematyka powieści „KIELECKA RAPSODIA” nawiązuje do wydarzeń historycznych w czasach zaboru rosyjskiego w latach 1863– 1920. Tło i fakty historyczne opisałam opierając się na szerokiej bibliografii. Na przykładzie losów pewnej rodziny starałam się ukazać została postawę polskich patriotów wobec znienawidzonego wroga (udział w decydujących bitwach, wszelkie formy organizacji tajnego nauczania na ziemi kieleckiej, odzyskanie wolności itd.) Zdecydowany opór wobec okrutnego ciemiężyciela mimo terroru, masowych mordów i groźby zesłania na daleką Syberię, ukazuje niezłomnego ducha polskości. Zjednoczenie narodu w walce z rusyfikacją pozwoliło stworzyć system świetnie zorganizowanego tajnego nauczania, który wykształcił rzesze polskich patriotów. To oni w czasie wojny ze zbrodniarzami Hitlera kontynuowali podziemną sieć edukacji, narażając się na śmierć. To ich uczniowie rzucili swoje życie na barykady powstańcze.
Bohaterowie powieści z nienawiścią do wroga w sercu żyją, działają, kochają się i cierpią, marząc o wolności. To drugie przesłanie powieści: przestroga, zwłaszcza w obliczu aktualnej sytuacji politycznej. Wolność państwowa bowiem nie jest wieczna, łatwo można ją stracić, a wojna za naszą granicą jest tego dowodem. Toteż mimo odmiennych poglądów i zapatrywań, należy bronić jej za wszelką cenę. Dlatego powieść „Kielecka rapsodia”, przypominając historię ziemi kieleckiej i jej bohaterów, powinna uświadomić Polakom, jak wielką wartością jest wolność kraju, w którym żyjemy.
Tytuł powieści: „Kielecka rapsodia”
Tom I „Sen o Polsce”
Tom II „Cena wolności”
mgr Jolanta SzymanekRozdział I
Klęska
Ledwie spoza chmur wyłaniać się zaczął blady świt, gdy Katarzyna ostatni raz uściskała męża, hamując cisnące się do oczu łzy. Kazimierz pocałował małego synka, położył na chwilę dłoń na głowie córki i już wsiadał na konia trzymanego przez rządcę Tomasza.
Był 22 dzień stycznia 1863 roku. Hrabia Kazimierz Wiernicki ostatni raz obejrzał się na żonę trzymającą dzieci, pozdrowił ich ręką i za chwilę zniknął otoczony garstką uzbrojonych mężczyzn. Jeźdźcy niespiesznie ruszyli za nim drogą, mijając idących w ciszy chłopów zakutanych w kożuchy i dzierżących sterczące na drzewcach kosy. Jeszcze przez chwilę słychać było tupot końskich kopyt i chrzęst broni oddalającego się w stronę lasu oddziału.
Dopiero gdy mężczyźni całkiem już zniknęli w ciemności, dziedziczka zaniosła się cichym szlochem. Tuląc dzieci weszła do pałacu, gdzie czekała zapłakana pokojowa, której narzeczony miał towarzyszyć hrabiemu.
Trzyletnia Marysia nie rozumiała nic z rozgrywającej się sceny, lecz do końca życia miała ją zapamiętać jak koszmarny, powtarzający się sen.
Do Katarzyny przez następne dni dochodziły urwane wieści o leśnych potyczkach i ciężkich walkach na gościńcu, ale wkrótce i te ustały. Przyszła wreszcie noc, którą chętnie wykreśliłaby z pamięci, a która do końca życia powracała ciągle, jakby to było wczoraj.
Szron na szybach świecił w księżycowym blasku, gdy ciszę przerwało gwałtowne łomotanie w główne drzwi pałacu. Obudzona przez służbę Katarzyna stanęła w drzwiach:
– Uciekajcie pani, ratujcie dzieci i dobytek – krzyczał rządca Tomasz – idzie tu zgraja Moskali, plądrują i podpalają dwory. Będą pewnie o brzasku.
– Co? Nie, nie mogę opuścić majątku, przecież nie zabiją dzieci! – krzyczała rozpaczliwie.
– Zabiją każdego, a kobiety pohańbią. Tak zrobili u Sawickich i Biernackich.
I nie czekając jął wydawać rozkazy. Dzieci z nianią i dziedziczką niemal siłą posadził na wóz i kazał gnać stangretowi co sił do odległego folwarku, omijając główne trakty. Sam rzucił się wraz ze służbą do ratowania pańskiego dobytku. Bydło i trzodę z pomocą pastuchów zagnano w las lub ukryto.
Gdy zgraja Moskali napadła dwór, nie było w nim prawie nikogo, jedynie kilku parobków i stara kucharka. Wszystkie konie, część bydła i trzody udało się uratować, lecz łupem moskiewskich żołdaków padły spiżarnie i piwnice. Ucztowali dwa dni, pustosząc i niszcząc starą siedzibę rodową Wiernickich, pamiętającą sławnych rycerskich przodków. Trzeciego dnia odjechali, ale jeszcze tej nocy dwór zapłonął.
Właściwie nie wiadomo, kto go podpalił. Uratowano niewiele, tyle ile zdołała wynieść służba i chłopi przygonieni przez rządcę. Przekazano wszystko Wiernickiej i były to jedyne jej pamiątki dawnych czasów: zdjęcia, kilka portretów i obrazów, dokumenty, szablę prapradziadka i szyszak rycerski dalekiego przodka, wreszcie mały fortepian, który był dla dziedziczki ukochaną pamiątką po ojcu, który podarował go córce na siedemnaste urodziny.
Uciekając wraz z dziećmi przed rosyjskim oddziałem, Katarzyna dotarła do folwarku w lesie, zamieszkałego przez rodzinę dzierżawców i tu przeczekała najgorsze, mimo ciasnoty i niewygody. Stąd też patrzyła na łunę pożaru, który trawił pałac. Kilka dni później za radą Tomasza przeniosła się do bliższego, chociaż mocno zrujnowanego folwarku Osie, który wcześniej już opuścili arendarze. Postanowiła urządzić tu tymczasową przystań dla siebie i dzieci, czekając powrotu ich ojca. Wierzyła, że wróci cały i zdrowy.
Dni mijały w trwodze i bólu oczekiwania. Wieści o losie Kazimierza nie było aż do strasznej nocy 25 lutego 1863 roku, gdy ranny chłop załomotał do wierzei folwarku. Wiernicka owinięta futrem wyszła za służącą do sieni i zapytała drżącym głosem:
– Witaj Bartłomieju, czy przynosisz mi dobrą wiadomość?
– Złą, pani – chłop pochylił się do ziemi – dziedzic wczora ubity w polu pod Małogoszczem. Siła ludu z nim – wydyszał i legł bez przytomności.
Zaraz go służba zaniosła do oficyny dla opatrzenia. Biedak ranny i wycieńczony ostatkiem sił dopadł dworu. Dziedziczka blada jak śnieg weszła do salonu i tam osunęła się na ziemię bez życia. Z trudem przeniesiono ją na sofę i przywrócono do przytomności, lecz nadal nie reagowała na nic, leżąc bez czucia.
Tomasz rano wziął podwodę i razem z kilkoma chłopami pojechał szukać poległych na polu pod Małogoszczem. Zastał tu setki ciał poległych i krążące wokół nich postacie, poszukujące swoich bliskich. Mężczyźni w kożuchach lub sukmanach i kobiety w czerni co raz schylały się, by zobaczyć twarz zmarłego, która wydawała się znajoma. Tomasz był świadkiem straszliwej rozpaczy, słyszał okrzyki nienawiści rzucane w stronę wroga i błagalne modlitwy. Wypytując miejscowych i lżej rannych, poznał przebieg walk i powód nieszczęsnej klęski, która luty roku 1863 uczyniła miesiącem żałoby na tej ziemi już na zawsze.
Generał Marian Langiewicz, dowodzący swoimi wojskami, połączył się z oddziałem pułkownika Antoniego Jeziorańskiego, który stacjonował niedaleko Małogoszcza. Obaj dowódcy pewni byli wygranej, gdyż dzięki temu manewrowi siły powstańców wzrosły do 3 tysięcy walczących.
Niestety, Moskale mieli swój plan okrążenia i rozgromienia buntowników, toteż 24 lutego pod Małogoszczem doszło do jednej z największych bitew powstania. Dowódca Langiewicz pewien był zwycięstwa ze względu na przewagę liczebną nad siłami rosyjskimi, które liczyły zaledwie dwa tysiące żołdaków. Nie wziął jednak pod uwagę różnicy w uzbrojeniu obu armii. Powstańcy, w większości ochotnicy bez przeszkolenia, stanęli przeciw wyćwiczonym w walkach oddziałom moskiewskim. Zaprawieni już w bojach żołnierze, wyposażeni w sprawną i dobrze przygotowaną broń, mieli za przeciwników niedoświadczonych, chociaż pełnych zapału obrońców, posługujących się bronią, jaką udało im się zdobyć. Była to zazwyczaj stara broń strzelecka różnego typu, przeważnie używana w czasie polowań na grubego zwierza oraz pistolety, karabiny austriackie lub sztucery belgijskie.
Mimo tego zapał i odwaga powstańców mogłyby doprowadzić do zwycięstwa, gdyby nie siła ognia sześciu ciężkich rosyjskich dział. W trakcie walk wybuchł pożar, w wyniku którego niemal doszczętnie spłonął małogoski rynek. Po czterech godzinach zaciętej obrony powstańców w płonącym mieście, Langiewicz nakazał odwrót w stronę Bolmina. Tu na polach zdziesiątkowano cofające się oddziały. Wśród setek poległych znalazł się i Kazimierz Wiernicki. Wielu powstańców również pojmano w niewolę, by wysłać ich na daleki Sybir, albo do więzień. Byli też i tacy, których skazano na śmierć bądź to przez powieszenie, bądź przez rozstrzelanie.
Wszystkie te wiadomości przyniósł Tomasz, powróciwszy z poszukiwań na polu bitwy. Z trudem odnalazł ciało hrabiego a z nim swojego ojca i brata. Przekazał usłyszane wieści Katarzynie, lecz dziedziczka jakby nie słyszała. Nie powiedziała ni słowa, nie drgnęła i nie wstała. Nadal leżała na posłaniu z szeroko otwartymi oczami.
Kilka dni później ciało jej męża proboszcz pochował w grobie rodzinnym przy kościele, jednak Wiernicka nie uczestniczyła w pogrzebie, za słaba by podnieść się z łoża, na którym leżała od chwili wysłuchania strasznej wieści o śmierci męża.
Na szczęście dziećmi zaopiekowała się daleka krewna Kazia, chwilowo pełniąca u Wiernickich obowiązki piastunki. Rodzina nie tylko musiała pogodzić się ze śmiercią pana domu, ale również zadbać o własne bezpieczeństwo, zwłaszcza że rozzuchwaleni żołdacy moskiewscy całymi oddziałami napadali i grabili co bogatsze dwory, często mordując mieszkańców.
Gdy Katarzyna z dziećmi ukrywała się w folwarku, walki powstańcze trwały nadal. Stoczono 30 tragicznych bitew z rosyjskimi wojskami pod Małogoszczem, Oksą i Jędrzejowem. Ziemia świętokrzyska spłynęła krwią.
Przegrana okazała się także klęską wielu chłopskich rodzin, w tym także Bartoszów, z których pochodził rządca Tomasz. Ojciec jego był kowalem, więc oprócz kawałka ziemi miał też kuźnię, którą w przyszłości zamierzał przekazać starszemu synowi. Kiedyś w tej właśnie kuźni przygotowywano się do pierwszego powstania pod wodzą Kościuszki. Przybywający tu chłopi słuchali opowieści przybyłych tu panów, podczas gdy kowal przekuwał kosy na sterczące piki. Rozpaleni obietnicami lepszego bytu i marzeniami o własnym kawałku ziemi, prowadzili gorączkowe rozmowy. Te opowieści, przekazywane synom, zaowocowały udziałem starszego z nich w drugim powstaniu w listopadzie 1830 roku.
W następnych latach również jego synowie słuchali wieczorami opowieści o walkach z Moskalem i nowym życiu, jakie czeka ich po wypędzeniu znienawidzonego wroga.
W domu pojawiły się dziwne pisma i utwory poety Adama Mickiewicza, które matka czytała dzieciom przy blasku świecy. Chociaż była chłopką, wzięto ją do dworu jako towarzyszkę małej córeczki państwa, czyli siostry Kazimierza Wiernickiego, toteż umiała czytać. Dorastając z panienką otrzymała pewne wykształcenie i po latach starała się swoją wiedzę przekazać synom.
Patriotyczne tradycje i obietnice lepszego bytu musiały sprawić, że również i następne pokolenie wzięło udział w trzecim już powstaniu. Poszedł do niego kowal i dwóch jego synów. Matka odeszła z tego świata parę lat wcześniej, więc nie miał kto doglądać chałupy i kuźni. Z tego powodu Tomaszowi ojciec kazał pozostać. Młody człowiek buntował się przeciw poleceniu ojca, lecz nie mógł okazać nieposłuszeństwa, gdyż wola rodziców była święta, zwłaszcza, że był też inny powód. Przed odjazdem hrabia wezwał go do siebie:
– Tomaszu, pilnuj mojej rodziny jak swojej – powiedział kładąc mu dłoń na ramieniu.
– Będę miał nad nimi pieczę, panie, chociaż sam bym chętnie poszedł z wojskiem. Wierzajcie, będę bronił pani i dzieci– odparł kłaniając się.
– Wierzę ci i dziękuję.
Wiedział, że Tomasz nie zawiedzie, gdyż od lat służył wiernie jego rodzinie. Szczęściem rządca potraktował prośbę tę poważnie i może dzięki temu Katarzynę i dzieci udało mu się ocalić. Niestety, jego ojciec i bracia podzielili losy wielu rodzin polskich, które okryły się żałobą. Senior oraz jeden z braci padł pod Małogoszczem w tej samej bitwie co pan, a o drugim bracie słuch zaginął.
Tomasz został sam, lecz wierzył, że jego brat żyje i wróci na ojcowiznę. Postanowił czekać jego powrotu. Kuźnię zamknął i ze zdwojoną siłą zajął się swoim płachetkiem ziemi. Związany obietnicą daną panu, nadal pomagał w folwarku Osie i kierował pracą na pańskim polu.Rozdział II
Przebudzenie
Po miesiącu Katarzyna jakby obudziła się z letargu. Zobaczyła, iż obcy ludzie sprawują pieczę nad jej dziećmi, które zdążyły już przywyknąć do nowych warunków. Poczuła żal i wstyd. Poprosiła, by objaśniono jej całe położenie rodziny, po czym powzięła postanowienie, że sama zajmie się gospodarowaniem.
Władze carskie skonfiskowały Wiernickim wszystkie ziemie z hrabiowskiego klucza za udział w powstaniu. Zostały jedynie dwa folwarki będące wyłączną własnością dziedziczki jako wiano po matce. Zmuszona osiąść w folwarku Osie, uznała iż obowiązkiem jej jest walczyć o byt małych jeszcze dzieci ze względu na pamięć ich ojca oraz obowiązek obrony ziemi przez moskiewskim wrogiem.
Folwark był w opłakanym stanie. Dawni dzierżawcy jeszcze przed powstaniem wynieśli się do miasta, zabierając prawie wszystko, co można było wynieść. Tomaszowi udało się zdobyć jakieś meble w miasteczku i skromnie urządzić mieszkanie dla dziedziczki i jej dzieci.
Katarzyna nie narzekała, dowiedziawszy się, że kilka tysięcy majątków zostało zasekwestrowanych przez rosyjskiego namiestnika Fiodora Berga, celem wymierzenia kary tym, którzy wzięli udział w powstaniu. Takiż los spotkał i ich sąsiada, Stefana Dembskiego, byłego współpracownika Kościuszki i dziedzica majątku Potok. Na wieść o tym Wiernicka zacięła się w swej nienawiści, zwłaszcza że majątek jej rodziców, piękny dwór niedaleko Pińczowa, poszedł jak inne pod moskiewski młotek. Dotychczasowi jego mieszkańcy z resztą dobytku wyjechali do Krakowa, do dalszej familii. O bracie nie miała żadnych wieści aż do dnia, gdy do folwarku zajechał powóz, z którego niemal wyskoczyła młoda kobieta. Katarzyna wybiegła z domu krzycząc:
– Aniela! Aniela, co ze Stefanem, mów, błagam! Ponoć jest na Sybirze – chwyciła przybyłą w objęcia.
– Nie wywieźli go na Sybir. Był uwięziony, ale...
Głos jej się załamał, oczy pełne łez zwróciła na gospodynię.
– Chodź, opowiesz mi wszystko!
– Nie mam wiele czasu, Kasiu! Pojmano go w bitwie pod Opatowem 21 lutego i doprowadzono do więzienia w Kielcach na ul. Zamkowej. Czy wiesz, że zakuto go w łańcuchy…?
Zaniosła się głośnym szlochem:
– Był już sąd, wielu rozstrzelano lub powieszono, innych odesłano do więzienia w Radomiu. Stefanowi darowano życie, ale wysyłają go w głąb Rosji, za Ural. Wyrok: osiedlenie się w dalekich regionach Rosji. To i tak łagodniej...Długo nie wiedziałam, co się z nim dzieje, ale wreszcie udało mu się przekazać list dla mnie. Zatrzymałam się u naszej kuzynki Agaty mieszkającej w Kielcach i chodziłam tam codziennie, nosząc mu jedzenie. Strażnicy pozwalali, jeżeli im zapłaciłam.
Weszły do salonu. Przybyła nie przestawała szlochać, ocierając łzy mokrą już chusteczką:
– To więzienie to dawne zamkowe stajnie i wozownie, dlatego cele są wielkie, ale umieszczono w nich nawet po sto osób. Nie można nawet usiąść, taki tłok. Wielu jego towarzyszy odesłano do więzienia w Chęcinach i Radomiu.
Katarzyna wzburzona zerwała się z miejsca:
– I siedział w jednej celi z pospolitymi przestępcami? To straszne!
– Nie, podzielono dziedziniec i budynki na dwie części. Kryminalnych umieszczono osobno a naszych bohaterów jako „politycznych” w innej części więzienia. Na szczęście strażnicy to Polacy, których siłą rekrutowano do armii moskiewskiej, gdzie służyli od wielu lat. Mogłam ich przekupić i dostarczyłam Stefanowi pościel, poduszkę i ubranie na zmianę. Spali w ubraniach na słomie, jeżeli mieli gdzie się położyć.