- W empik go
Kij żebraczy: powiastka - ebook
Kij żebraczy: powiastka - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 183 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Варшава, 5 Aпpъля 1899 года.
I. WESELE I ŁASKA DZIECI.
Było to w święto Matki Boskiej Zielnej, niedawno temu. Gromadka ludzi, ubranych odświętnie, wracała drogą pięknie zadrzewiona z kościoła kłobuckiego do poblizkiej wioski Zagórza. Kobiety niosły w ręku pęki ziół, kwiecia i kłosów, poświęconych w kościele. Odznaczały się w tej gromadce niewiasty tem, że na głowach, owiniętych chustkami, miały jeszcze ciemne, pilśniowe, o dużych płaskich skrzydłach kapelusze z nizkiemi dnami, zasłaniające im twarze od słońca. W kapeluszach tych wyglądały jakby Meksykanie, naród amerykański, wśród którego mężczyźni podobnie głowy okrywają. Pogoda była prześliczna; sierpniowe słońce jasno świeciło, skowronki z pod nieba darzyły pokoszone pola nieustan – nem, dźwięcznem szczebiotaniem. Wesoło też gromadka gwarzyła o rzeczach wiejskich, gdy nagle rozległ się za nią wpośród kurzawy turkot kilku wózków, pędzących z góry. Zawołano: ''na bok!" i ludzie z gromadki, obejrzawszy się, przeszli na obie strony drogi, dając miejsce turkoczącemu najazdowi.
Na pierwszym wózku, zaprzężonym w parę myszatych koni, przystrojonych we wstążki na głowach, skrzypek i basista, siedzący na przodzie, rzępolili od ucha wesołe wyrwasy, a wtórowali im młodzianie i dziewczęta strojne z tęgo i dalszych wózków. Na głównem miejscu pierwszego wózka siedziała ze swatem panna młoda, mając naprzeciwko siebie drużbę i druchnę. Uśmiechały się jej rozpłomienione lica z pod ślubnej korony, ustrojonej w kwiatki, wstążki i złociste blaszki, nanizane na słomki żytnie.
Na drugim wózku obok pana młodego jechała swatka, a naprzeciwko niej siedzieli także ubrani weselnie drużba z druchną; trzecim i czwartym wózkiem jechali starsi mężczyźni i niewiasty. Prócz tego, dwaj drużbowie ze wstążkami u kapeluszy, kłusując konno obok wózków, powiewali czerwonemi chustkami, które trzymali w ręku.
– Patrzcie! to nie na żarty stary Dubas wyprawia swojemu jedynakowi gody! – odezwała się kobiecina niemłoda z gromadki, gdy już wszyscy napaśli oczy widokiem jadącego wesela.
– Albo to nie ma się czego suto pokazać! – odezwał się stary wieśniak. – Toć jeno jednego Antka ma przy sobie, no i tego dzieciucha Jagusię, a gruntu niezłego szesnaście morgów przecie!
– I ponoć kabzę ma stary Wawrzon nieźle nabitą – dorzucił jeden z młodzianów.
– I beczkę piwa już przysposobił na gody – wtrąciła młoda dziewczyna, – i wieprza karmnego kazał zarznąć i kołaczy też napiekli co niemiara!