- W empik go
Kilka uwag o "Dziejach Polski w krótkim zarysie" Michała Bobrzyńskiego - ebook
Kilka uwag o "Dziejach Polski w krótkim zarysie" Michała Bobrzyńskiego - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 240 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ale nie! Ktokolwiek ją wziął do ręki, przekonać się mógł od razu, że jeżeli p. Bobrzyński za wiele może zapowiada, to bardzo wiele dotrzymuje; jeżeli wali odważnie, bezwzględnie, często niesprawiedliwie, to stawia niejedną rzecz wielką i piękną; jeżeli przypuszcza w społeczeństwie wielkie nieuctwo, to obok niepotrzebnych rudymentów daje mu potrzebne nauki. Jeżeli ujemne strony książki, jej wyłączna poglądowość i jej młodzieńcza wyłączność, zaciekawiły, rozruszały, zachęciły do czytania tych, co długich rzeczy historycznych czytać nie lubią, to jej strony dodatnie, sama treść, styl, silnym wewnętrznym niesiony przekonaniem, uchroniły ją od fiaska, które rozpoczęcie nazbyt wysoki ton za sobą pociąga. W pierwszej chwili zaciekawia nas pewna zuchwałość – po odczytaniu nabieramy wdzięczności i szacunku dla autora. Ale właśnie dlatego, że p. Bobrzyński zrobił więdnie czy bezwiednie wszystko, aby z książki, liczne i najwyższej wagi zagadnienia naukowe traktującej, uczynić książkę aktualną, że wystąpieniem z mnóstwem twierdzeń, na które dowodu dać nie mógł i widocznie nie chciał, może dojść łatwo i dojść powinien do znacznego wpływu na umysły poruszone taką, można powiedzieć, dosyć bezprzykładną popularnością swego wystąpienia – boć oczywiście rzuca masom to, czego jeszcze wobec fachowych nie dowiódł i nie rozprowadził; krytyka, chcąca mówić z naukowej strony o jego dziele, zmuszona jest mimo woli iść z nim na drogi aktualności i rozprawić się z nim w tenże sam przynajmniej na pół popularny sposób, w jaki on rzeczy traktuje. Musi ona zejść znowu na ów związek przeszłości z dzisiaj i jutrem historycznym, musi objąć zadanie historii w jej wielkiej całości, a objąwszy je, odpowiedzieć na zagadnienie, co dla badawczych dziejów Polski historia p. Bobrzyńskiego w krótkim zarysie zapowiada.
Położenie autora niniejszej recenzji ma jeszcze pewną właściwość swoją. P. Bobrzyński w przedmowie swojej zapowiedział ukazanie się podręcznej historii polskiej jego pióra, a zarazem wypowiedział pochlebną dla niego nadzieję swoją, że ta historia W pewnych' drażliwszych kwestiach się z jego zapatrywaniami zgodzi.
Że tak jest co do wielu i najdrażliwszych w naszym społeczeństwie kwestii, o tym nie wątpię ani chwili; że tak nie będzie co do niektórych, może mniej powszechnie drażliwych, to wypowiedzieć będzie podobno lepiej przed ukazaniem się książki mojej, w której na polemikę, najbliższymi nawet pracami uprzednimi wywołaną, miejsca nie będzie.
Przyjaciel nowości, p. Bobrzyński, rozpoczyna rzecz swoją od usunięcia dotychczasowego, jakby to niby powszechnego, podziału dziejów Polski na okresy: piastowski, jagielloński i elekcyjny. Mówię – niby powszechnego, bo powszechny ten podział nie był. J. Lelewel, główny przedmiot polemiki p..Bobrzyńskiego, w swoich Uwagach nad dziejami Polski, dziele przede wszystkim piętnującym jego zapatrywanie historyczne, ma epoki od 860–1139 r., od 1139–1374 r., tj. przywileju koszyckiego, od 1374–1607 r., tj. do upadku rokoszu Zebrzydowskiego, od 1607–1795 r., tj. trzeciego podziału. Punkt widzenia, tego podziału jest punktem widzenia p. Bobrzyńskiego, bo o każdej powiedzieć można, że naród jeżeli nie pracował, to istniał i rozwijał się na podstawie faktów wykazanych tymi datami. P. Bobrzyński, wychodząc z szukania tychże samych faktów, dzieli Dzieje Polski na okresów trzy. Pierwszy trwa od zawiązków państwa do najazdu Mongołów w roku 1240 i zowie się patriarchalnym; drugi od 1240–1505 r., tj. sejmu radomskiego, ustanawiającego parlament, i zowie się epoką monarchii patrymonialnej; trzeci od 1505 r..do podziału, jako czas monarchii nowożytnej. Jako zalecenie służyć ma między innymi i to, że te epoki schodzą się z epokami zachodniego europejskiego życia, do którego Polska należy.
Niezawodnie należymy do ostatnich, którzy by temu ostatniemu twierdzeniu przeczyć chcieli. Tylko że należenie do pewnego koła cywilizacji nie pociąga za sobą współczesności chronologicznej; owszem – w tym wypadku szczególnym w historii polskiej dostrzegamy objaw wbrew przeciwnej natury. Ułudne uprzedzanie Europy w pewnych fazach jej rozwoju graniczy u nas o miedzę z rzeczywistym i niedającym się zaprzeczyć zatrzymywaniem instytucji epok minionych, np. epoki średniowiecznej.
Z początkiem XV wieku otrzymujemy w Polsce, a widzimy współcześnie w Węgrzech i Czechach, tę formę średniowiecznego parlamentaryzmu, który równocześnie lub mało przedtem tłumi w Anglii i Francji dłoń nowożytnych książąt. Król elekcyjny ma u nas, w roku 1573, w zasadzie wszystkie atrybucje króla z epoki Bolesławów, z wyjątkiem prawodawczej, którą i ten w kole comesów wykonywał; do końca Rzeczypospolitej służy mu prawo dystrybutywy, a artykułu de non praestanda oboedientia nie wypisano zaiste z kontraktu społecznego Russa, ale prędzej z teorii kanonicznego prawa. Nie można więc w historii i dla historii polskiej stawiać kryterium analogicznego z Zachodem rozwoju, działa na nią Zachód, ale nie utrzymuje jej, bo nie może utrzymać na wysokości przebytych walk i metamorfoz własnych, ma ona tu właściwą, odpowiednią młodszości swojej i oddaleniu od walk zachodnich drogę, a p. Bobrzyński wie o tym, bo na innym miejscu narzeka na brak tych ostrych walk i na łagodny przebieg starcia się idei Zachodem wstrząsających. Dążenie do precyzji byłoby tu zabójcze, przecinałoby delikatne włókna organizmu historii.
Ale rozpoczynając od pierwszej epoki p. Bobrzyńskiego i choćby godząc się, aby ją nazwać epoką monarchii patriarchalnej, czemuż to za jej kres mielibyśmy kłaść najazd Mongołów? Czy najazd Mongołów dotknął całą Polskę? Czy nie było przed nim kolonizacji niemieckiej? Czy kolonizacja niemiecka jest cechą główną epoki? Czy nie znamy ogólniejszego hasła dla oznaczenia czasu po roku 1139? Czyli tym hasłem nie jest łamanie książęcego prawa przez immunitas Kościoła, możnych i prawo niemieckie? Czy złamanie to ma inną przyczynę jak po staremu podział Polski za Krzywoustego? Czy co innego kazało książętom dzielić się władzą i dawać przywileje? O ile dość powszechna na to była dotąd zgoda – nie! Jeżeli więc wśród epoki piastowskiej stawiać jakiś okres pośredni, to zaiste ów stary 1139 r., który sprowadzając podział, stał się przyczyną zachwiania książęcego prawa, równo na wszystkich ciążącego, rozwinięcia się pomniejszych centrów, kupiących w sobie życie dworskie i rycerskie, mnożących przez to samo zastęp szlacheckości, obalenia w małopolskiej dzielnicy jednowładczej myśli przez duchowne i świeckie możnowładztwo.
Ale pozostanie ten podział zawsze tylko etapem, podokresem, w obszernej epoce dziejów piastowskich. Pozostanie dlatego, bo jakkolwiek nastanie immunitatis wiele zmieniło w kraju, jakkolwiek kraj ten stał się szachownicą terytoriów bezpośrednio lub tylko pośrednio książęciu podległych, jakkolwiek był podzielony na dzielnice w końcu od siebie niezawisłe, piętno główne epoki – rząd wedle prawa książęcego pod rodzimą, swojską dynastią – pozostaje niezmienne; niezmienną podstawą zostaje pierwotne terytorium rzeszy słowiańskiej, polskiej, państwo lub państwa pomniejsze stanowiącej, w uszczuplonych lub rozszerzonych granicach; a ta swojskość domu piastowego jest tak silnym dla niego węzłem, że jeszcze później, w epoce jagiellońskiej, Wielkopolska nie na żarty ciąży ku starej, w Mazowszu przechowanej dynastii. Kazimierz W., zamykający okres Piastów, ma za sobą ten sam patriarchalny związek z narodem, jaki ma Bolesław Chrobry; stoi przy tej samej jedności, przy której stał tamten; w tradycyjnym prawie następstwa linii męskiej czyni on wyłom na rzecz syna swojej siostry Ludwika, Ludwik zaś na rzecz swoich córek. Słuszna zatem, aby, jeżeli mowa o wielkich epokach, zachować Piastowską w całości, pomimo kłujących się w niej wielorakich dążeń do podkopania zasady dziedzictwa, a zakończyć tam, gdzie ona ostatecznie podkopana została, gdzie zarazem zmieniło się nagle i rozszerzyło terytorium dziejowe.
Wyszukanie litewskiego Jagiełły na męża Jadwidze było faktycznym pierwszym króla obraniem; było zarazem połączeniem się, aczkolwiek zrazu tylko unią personalną, z ogromnym, nowym terytorium. Fakt tego rodzaju w dziejach nie może być pominięty jako fakt, wedle teorii samegoż p. Bobrźyńskiego, nowy wzrost nadający pracy narodu. Gdyby nie połączenie z Litwą, Polska Kazimierza W. byłaby się rozwijała dalej na tej świetnej, acz skromnej podstawie, jaką dała jej organizacja króla prawodawcy. Rozwój ten przerwany został widokami,' jakie otwarły olbrzymie przestrzenie dziedzicznego państwa królów Jagiellońskich.