- W empik go
Kimi Raikkonen - ebook
Kimi Raikkonen - ebook
Fiński kierowca zawsze słynął z niechęci do mediów. Właśnie dlatego bliska relacja Heikkiego Kulty z Kimim Räikkönenem sprawia, że ta książka jest wyjątkowa. Mistrz świata z 2007 roku od początku swojej kariery nauczył się ufać Kulcie, dzięki czemu wytworzyło się między nimi zawodowe porozumienie. Ale także prawdziwa przyjaźń.
Jedyna w sowim rodzaju biografia przybliża czytelników do wybitnego sportowca i daje wyjątkową perspektywę, jakiej nie mógłby stworzyć nikt inny. Zabiera nas w podróż przez wyścigi, życie rodzinne i wszystko, co mieści się pomiędzy nimi.
Autor z fascynacją przygląda się Räikkönenowi i jego wyjątkowej karierze od zera do milionera. Jako najmłodszy z czworga dzieci Kimi był nieprzeciętnie ambitny i nie pozwalał, by ktokolwiek mówił mu, co ma robić, podnosił głos tylko w kabinie kierowcy. Kulta od początku zwrócił uwagę na lakoniczność wypowiedzi Icemana, który za wszelką cenę próbował zachować prywatność, ale w końcu pozwolił się mu oswoić.
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8210-323-6 |
Rozmiar pliku: | 7,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Bardzo rzadko zdarza się, że sportowiec wyczynowy rozwija swoją karierę niemalże wyłącznie za granicą. Zazwyczaj dojrzewanie do światowej elity odbywa się na krajowym podwórku.
Przypadek Kimiego Räikkönena jest pod tym względem jeszcze bardziej wyjątkowy. W pewnym sensie przemknął on drogą na skróty, żeby stać się tym mistrzem F1, który skupia na sobie wzrok największej rzeszy kibiców na świecie. Znamienny jest fakt, że z powodu niewielkiego doświadczenia – tylko 23 wyścigi – potrzebował specjalnego zezwolenia na tymczasowe przyznanie mu Superlicencji w F1.
Równolegle ja sam, piszący do fińskiej prasy dziennikarz sportowy, mogłem rozwijać swoją karierę, ponieważ stałem się regularnym bywalcem torów F1. Na żywo widziałem 371 wyścigów F1 i mogłem z bliska śledzić całą drogę Kimiego do niesamowitego mistrzostwa. Dzieliłem z nim te częste chwile zawodu, gdy tuż przed metą problemy techniczne bolidu pozbawiały go zwycięstwa, jak również radość, którą dawały pierwsze pole position i puchary.
Kiedy jesienią 2019 roku powiedziałem Kimiemu o pomyśle na tę książkę, odparł, że mogę pisać, bylebym go za bardzo nie krytykował. Sądzę, że dotrzymałem słowa.
Zazwyczaj książki powstają ze wspomnień samego sportowca, ale tym razem w Twoim ręku znajdują się wspomnienia dziennikarza, który przez 20 lat towarzyszył mistrzowi świata w jednej z najpopularniejszych dyscyplin sportowych. Wiele szczegółów opiera się na moich notatkach z zeszytu w kratkę. Jest ich mnóstwo: zostały spisane słowo po słowie z dyktafonu.
Prawie wszystko wydarzyło się daleko od domu – aż do sezonu 2020, gdy zaczęła się pandemia. Wtedy Kimi mógł w końcu odetchnąć i cieszyć się tym, że ludzie z mediów niemal całkowicie zniknęli z jego otoczenia.
Kaarina, 14 września 2020 roku
Heikki KultaNAJLEPSZE PODIUM TO DOM
Kimi Räikkönen zaczął startować w Formule 1 na przełomie tysiącleci. Jego kariera w motorsporcie trwała rekordowe 20 lat. Na własne oczy widziałem tę niezwykłą podróż, ponieważ jeździłem za mistrzem świata z sezonu 2007 dookoła globu, po wszystkich torach.
Obiecałem Kimiemu, że będę pisał o nim tak długo, jak długo on będzie ścigał się w Formule 1. Jednak wszystko wywróciło się do góry nogami po tym, gdy zaczęła się pandemia. Chociaż władze Formuły 1 wypracowały rozwiązanie pozwalające rozgrywać wyścigi, to moja zawodowa rutyna całkowicie się zmieniła. Zamiast podróżować po torach i spotykać się z fińskimi kierowcami twarzą w twarz, zostałem w domu. Od sezonu 2020 oglądam Formułę 1 na własnym telewizorze.
To oznacza, że dwa ostatnie sezony Kimiego relacjonowałem zdalnie. Ostatni wywiad na wyłączność, który z nim przeprowadziłem, odbył się na początku października 2021 roku. Naszą rozmowę zacząłem od przypomnienia złożonej mu obietnicy, że dopóki on będzie jeździł, dopóty ja będę o nim pisał, i zapytałem, czy czuje się zawiedziony, że nie goszczę już na torach F1.
– Nie widywałem cię zbyt często, ale koniec końców tak to już jest, że wszyscy robimy to, co chcemy. A ty nie miałeś żadnego powodu, żeby przyjeżdżać tylko po to, by mnie zobaczyć. Jestem pewien na 100 procent, że wakacje i odpoczynek w domu wyszły ci na dobre, bo zawsze fajnie jest wymyślić sobie jakieś nowe rzeczy do roboty – odpowiedział Kimi.
Jego kariera w Formule 1 zaczęła się 7 grudnia 2000 roku. Wtedy Komisja Formuły 1 Międzynarodowej Federacji Samochodowej zaakceptowała prośbę o przyznanie Superlicencji bardzo obiecującemu, ale również bardzo niedoświadczonemu 21-letniemu Finowi. Flaga w szachownicę zatrzepotała 1 września 2021 roku, gdy najstarszy wciąż aktywny kierowca Formuły 1 ogłosił, że po sezonie zakończy karierę.
Przez te lata wielokrotnie pytałem w wywiadach, jak długo ta wspaniała kariera może jeszcze potrwać. Kimi nigdy nie przywiązywał wielkiej wagi do opinii i doświadczeń innych, nawet gdy miał coraz więcej lat na karku. Sam wytyczał sobie drogę, aż do końca.
Gdy skończył 38 lat i został najstarszym fińskim kierowcą, który kiedykolwiek jeździł w F1, zapytałem go, jak to jest osiągnąć ten kamień milowy.
– No cóż, liczby nie kłamią. Ale tak po prawdzie to nie czuję się inaczej niż pięć czy dziesięć lat temu. Wiek to liczba i tylko liczba. Jeśli czułbym, że nie jeżdżę już równie dobrze jak kiedyś albo jeśli czegoś by mi brakowało, to tak naprawdę nie byłoby mnie tu i nie marnowałbym czasu swojego i zespołu. Należy być uczciwym wobec samego siebie. Jeśli nie można już dłużej dawać z siebie wszystkiego, to trzeba zrozumieć, dlaczego tak jest, i wyciągnąć odpowiednie wnioski.
Pomysł zakończenia kariery zaczął nabierać coraz bardziej realnych kształtów zimą przed jego ostatnim sezonem.
– Rozmawiałem z właścicielem zespołu (Finnem Rausingiem) trochę przed świętami. Zapytał mnie, jak to dalej będzie, na co ja mu wtedy odpowiedziałem, że na 95 procent pożegnam się z F1. Startowałem przez 18–19 lat. Kalendarz Formuły 1 i rajdowych mistrzostw świata decyduje o rytmie życia kierowcy. Zawsze jest kolejny wyścig, kolejny test albo wypada coś zupełnie innego. Po prostu nie chcę już dłużej być zależny od tych rozpisek. Ważną przyczyną mojej decyzji jest to, że wolę teraz zająć się czymś innym. Rodzina ma swoje potrzeby, dzieci chodzą do szkoły i przedszkola, jest jakaś rutyna, ale przynajmniej da się robić to, co jest dla ciebie najlepsze.
Dlaczego więc nie zrezygnowałeś natychmiast, gdy tylko zacząłeś się tak czuć?
Nie wiem, jak odpowiedzieć na to pytanie. Po prostu pomyślałem, że starczy, chociaż nadal cieszyłem się ściganiem. Najzwyczajniej w świecie nie lubię innych rzeczy, które się z nim łączą. Wolę zostać w domu i pobyć z dzieciakami.
W ciągu tych lat zdarzyło się, że rozmyślałem o zakończeniu kariery. Właściwie takich chwil było sporo. Formuła 1 to niekoniecznie najprzyjemniejsze środowisko pracy. Składa się na nie sporo rzeczy, na przykład polityczne rozgrywki, a ja nie chcę w tym brać udziału.
Jak na decyzję o pozostaniu w domu zareagowała twoja rodzina?
Bardzo ich ucieszyło, że będę z nimi spędzał zdecydowanie więcej czasu niż teraz. Dzieciom chyba się wydaje, że właśnie kończy się jedna epoka i zaczyna nowa. Jestem pewien, że wszyscy, łącznie ze mną, będziemy szczęśliwi, kiedy już przestanę się ścigać.
W Formule 1 drugim najstarszym po Kimim kierowcą jest Fernando Alonso. Obaj zadebiutowali w sezonie 2001.
Według mnie wcale nie chodzi o wiek. Przynajmniej ja tak nigdy nie myślałem i nigdy nie zastanawiałem się, ile inni kierowcy mają lat. Nie interesuje mnie to. W ogóle nie przejmuję się niczyim wiekiem.
A co z tymi ostatnimi trzema latami w Alfie Romeo? Czy spełniły twoje oczekiwania?
Nie miałem żadnych oczekiwań, gdy przyszedłem do Saubera, więc nie było też żadnych oczekiwań do spełnienia. Ale bez dwóch zdań, te kilka ostatnich sezonów to dość przygnębiający czas.
W trakcie twojej kariery w Sauberze bolidem o największym potencjale jeździłeś w sezonie 2001.
Jeśli popatrzeć tylko na wyniki, faktycznie tak było. Ale to nie wszystko. Przez lata ten sport bardzo się zmienił. Wtedy między zespołami były dużo większe różnice, teraz stawka jest bardziej wyrównana. To znaczy, że porównywanie potencjału samochodów jest o wiele trudniejsze. Dla Saubera obecność w pierwszej czwórce mistrzostw świata konstruktorów to na pewno największy sukces w historii, ale muszę przyznać, że bolid Alfy Romeo w 2019 roku był bardzo dobry. Przynajmniej na początku sezonu dobrze się nim jeździło, chociaż wraz z kolejnymi wyścigami traciliśmy prędkość. Cały czas zmieniają się zasady, obecnie mamy wąskie pole manewru i jeden odnosi sukces, a drugi nie.
Jeśli ty, kierowca z tak olbrzymim doświadczeniem, pozostałbyś w Formule 1, to jakie rezultaty byłbyś w stanie osiągnąć?
Nie mam pojęcia, czy wyniki byłyby lepsze. Myślenie o tym jest kompletną stratą czasu. Kto wie, może byłoby nawet gorzej.
Dwadzieścia lat i trzysta pięćdziesiąt wyścigów. Czy gdybyś rozpoczynał swoją karierę teraz, zrobiłbyś wszystko dokładnie tak samo?
Nie znoszę tego typu spekulacji. Ale muszę przyznać, że nie mam powodu, by narzekać na to, co się stało. Dwadzieścia lat to naprawdę długi czas. Dla mnie minęły one bardzo szybko i w zasadzie nie czuję, że to aż tyle. Zawsze jest tak samo: zaczyna się z energią i entuzjazmem, a potem nagle to się kończy. Po prostu starasz się robić wszystko najlepiej, jak umiesz.
Nie ma żadnej konkretnej rzeczy, którą chciałbym zmienić. Być może nie byłoby mnie tutaj, gdybym w którymś momencie zrobił coś inaczej.
Kimi kojarzy się z historycznie długą karierą, w czasie której zdążył pobić kilka rekordów i zdobyć wiele trofeów. A poza tymi osiągnięciami, jakie momenty były jego ulubionymi w Formule 1?
Wracanie do domu po wyścigu. Bez zawahania powiedziałbym, że najlepszy moment całego weekendu to właśnie niedzielny powrót.
Które z twoich 21 zwycięstw dało najwięcej satysfakcji?
Każde z nich było inne. Zdarzały się wygrane, które przychodziły łatwiej niż pozostałe. Szczególnie pod koniec sezonu 2007 niektóre wyścigi miały większe znaczenie, ponieważ gra toczyła się o mistrzostwo świata. W Spa jeździliśmy bardzo szybkim samochodem, a cały weekend w Japonii był ostrą walką. Potem zwycięstwa w Chinach i Brazylii dały nam tytuł. Nie powiedziałbym, żeby jedna wygrana była ważniejsza od innej. Chodziło o wszystkie razem wzięte. Ale moja pierwsza wygrana w karierze, w Malezji w 2003 roku, była czymś naprawdę niezwykłym, ponieważ ten pierwszy raz jest zdecydowanie najtrudniejszy. Czułem się wtedy inaczej niż po moich kolejnych zwycięstwach.
Podkreślam, że przez całą moją karierę chciałem wygrywać i mi się to udawało. Chciałem mistrzostwa i je zdobyłem. Wcześniej dwa razy było blisko, a za trzecim razem w końcu to osiągnąłem. Bardzo się cieszę, że zdobyłem tytuł z Ferrari.
Przed sezonem 2021, ostatnim w karierze, Räikkönen otrzymał dwie dawki szczepionki, obie w Bahrajnie: podczas zimowych testów oraz podczas Grand Prix otwierającego nowy cykl mistrzostw świata. Mimo to złapał wirusa i w czasie Grand Prix Holandii jego test na COVID-19 pokazał pozytywny wynik.
Czy było to dla ciebie dużą niespodzianką?
No cóż, cały czas można się zarazić, szczepienia tego nie wykluczają. Tak to już jest. Ale dzięki nim nie przechodzi się tego tak ciężko, nie jest się aż tak bardzo chorym.
Czy miałeś jakieś objawy?
To było trochę jak zapalenie zatok. Miałem zatkany nos i kaszel, tylko tyle. Nieco przygnębił mnie ten pozytywny wynik, ponieważ nie miałem wtedy żadnych symptomów. Odrobinę gorzej poczułem się później, w zasadzie tak, jakbym zachorował na grypę. Po pięciu dniach znów było normalnie.
Wróćmy do kariery wyścigowej Kimiego. Jak bardzo jesteś zadowolony ze swoich osiągnięć?
Jestem całkiem zadowolony. Na pewno mogłem osiągnąć o wiele więcej, z drugiej strony mogłem też osiągnąć sporo mniej, ponieważ moja kariera w poszczególnych momentach skręcała w różne strony. Cieszę się z tego, jak to wszystko się ułożyło, i nie uważam, żeby wolno mi było na cokolwiek narzekać. W tym momencie nie mam żadnych planów, nie zamierzam nawet niczego planować. Ale kto wie, może gdzieś kiedyś znów będę się ścigał. Jeśli byłbym tego pewien, powiedziałbym ci.
Kimiego w Alfie Romeo zastąpił jego rodak, Valtteri Bottas. Czy masz jakieś rady dla niego?
Valtteri jest w Formule 1 od tak wielu lat, że i bez moich rad wie, co robić. Wierzę, że będzie miał wokół siebie przyjaznych ludzi i najprawdopodobniej atmosfera w zespole okaże się dużo luźniejsza niż ta, w której pracuje teraz. Według mnie Valtteriemu w Alfie Romeo będzie się podobało.
Zamierzasz oglądać wyścigi w domu czy może raczej odwiedzać swoich przyjaciół na torze?
– Nie sądzę, że będę oglądał dużo F1 w telewizji. Jeśli akurat w domu nie będzie nic do zrobienia, to włączę transmisję. Ale nie zamierzam zaznaczać ich w programie, żeby pamiętać o obejrzeniu. Mam tylko nadzieję, że dzięki nowym przepisom technicznym jazda za rywalami będzie łatwiejsza, a oglądanie wyścigów stanie się bardziej pasjonujące.
październik 2021Rozdział 1
Najcenniejszy z diamentów
Każda książka od czegoś się zaczyna. Tę zaczniemy od Grand Prix Monako z maja 2005 roku, a potem wrzucimy wsteczny i cofniemy się do Grand Prix Francji z początku lipca 2003 roku.
Najjaśniej lśniący diamentami wyczyn Kimiego Räikkönena – kierowcy, który w swojej karierze przejechał najwięcej wyścigów F1 – przypadł na Grand Prix Monako. Wyścig po ulicach Monte Carlo jest w kalendarzu sezonu niczym klejnot w koronie. Podczas tamtego weekendu w 2005 roku trasa zmagań od początku do końca była jak wybrukowana diamentami.
Potencjał Kimiego, mającego wówczas 25 lat, osiągnął wtedy najwyższy poziom w całej jego karierze. Błyszczał szybkością zwłaszcza na pojedynczym okrążeniu i potrafił zrealizować jakąkolwiek taktykę, której potrzebowano do zwycięstwa.
Na parking przeznaczony dla zespołu McLaren-Mercedes Kimi przyjechał skuterem, wyluzowany i w wyraźnie dobrym humorze. Niedawno występował w najpopularniejszym niemieckim programie rozrywkowym Załóż się, który nadawano na żywo z Turcji. Dwa tygodnie przed Monako popisał się godnym podziwu występem w Grand Prix Hiszpanii, wygrywając po starcie z pole position. Dzięki temu stał się wzbudzającą największe zainteresowanie gwiazdą F1.
W Monte Carlo Räikkönen i jego kolega z zespołu Juan Pablo Montoya wystąpili w najdroższych kaskach wszech czasów. Na początku weekendu McLaren i firma Steinmetz, najbardziej szanowany wydobywca diamentów na świecie, ogłosili, że zawarli intratną umowę sponsorską.
Od wyścigu w Imoli Kimi używał najnowszego systemu ochrony głowy i karku (HANS). Teraz trzeba było go założyć także na to diamentowe dzieło.
– Nigdy nie byłem tak podekscytowany jak wtedy, gdy przykręcałem go do tych kasków – wzdychał James Penrose, człowiek odpowiedzialny za wdrażanie systemu HANS w Formule 1.
Nic nie wskazywało na to, żeby Kimi z powodu diamentów zaczął odczuwać presję. Zamiast tego po prostu skupił się na swoich zadaniach.
– Odkąd zacząłem jeździć w McLarenie, nie mieliśmy lepszego samochodu na ten tor. Oczywiście Renault jest zawsze mocne, mają świetną przyczepność na wyjściach z zakrętów. Będziemy bardzo się starać dostać się przed nich – snuł możliwe scenariusze dzień przed wyścigiem.
Idol z Finlandii zbierał siły przed walką o mistrzostwo świata w towarzystwie żony, Jenni, w luksusowym hotelu Columbus, którego właścicielem był David Coulthard. W porcie Monte Carlo, na wynajętym na nazwisko Kimiego jachcie, weekendem rozkoszowali się rodzice obojga małżonków: Paula i Matti Räikkönenowie oraz Liisa i Hannu Dahlmanowie.
W pierwszej części kwalifikacji na wąskich ulicach Monako Kimi przejechał najlepsze okrążenie w swojej karierze. Mistrzowi świata, Michaelowi Schumacherowi, z wrażenia zabrakło tchu, a najbliższy rywal, Fernando Alonso, był wolniejszy aż o pół sekundy.
Także wszyscy najbardziej doświadczeni dziennikarze zajmujący się F1 głośno zachwycali się tym, czego byli świadkami.
– Zdaje się, że Kimi nie zna granic. Tak samo jak w Barcelonie teraz też zaatakował z myślą, że nie ma nic do stracenia. Najwyraźniej nie potrafi sobie wyobrazić, co mógłby stracić – żartował Nigel Roebuck z angielskiego magazynu „Autosport”.
– Czas okrążenia był jak z innego świata. Kimi powalił na łopatki swojego kolegę z zespołu, Montoyę – westchnął Peter Sauber, z którym Fin zawarł swoją pierwszą umowę w F1.
Chociaż podczas drugiej części kwalifikacji szybszy był zmierzający po mistrzostwo świata Alonso, po zsumowaniu czasów* przypieczętował swoje trzecie z rzędu pole position dzięki wynoszącej 0,083 sekundy przewadze nad Hiszpanem. W trakcie zawodów okazało się, jak ciężkim bolidem zdobył pierwsze miejsce startowe.
Co na to Kimi? Czy w sobotę przejechałeś najlepsze okrążenie w swojej dotychczasowej karierze?
Trudno powiedzieć, bo nie da się po prostu porównać tego do moich poprzednich wyników. Przecież na tym torze już wcześniej miałem dobre czasy okrążeń, ale na pewno dzisiejszy jest co najmniej jednym z najlepszych. Ma to tylko takie znaczenie, że wystarczyło do pole position.
Podczas niedzielnej dekoracji spotkali się ze sobą nowy książę Monako Albert II i nowy król legendarnego ulicznego wyścigu. Kimi został trzecim Finem po Keke Rosbergu (1983) i Mice Häkkinenie (1998), który odniósł to najbardziej pożądane zwycięstwo spośród wszystkich rund mistrzostw świata.
Czy to jest właśnie to, o czym marzyłeś, odkąd byłeś małym chłopcem?
Nie wiem, czy marzyło mi się to już od małego, ale dwa lata temu byliśmy tutaj bardzo szybcy i mimo to zajęliśmy drugie miejsce. Złościło mnie to, nie potrafiłem o tym zapomnieć. Od tamtego momentu wiedziałem, że byłoby wspaniale tu zwyciężyć.
Wygrana sprawiła, że nawet Kimi się uśmiechnął – zarówno przy przekraczaniu linii mety, jak i przede wszystkim podczas dekoracji, gdy stał z pucharem w ręku i słuchał hymnu Finlandii.
– Oczywiście, że to świetne uczucie. Wiem aż za dobrze, jak to jest, gdy zajmuje się tutaj drugie miejsce. To wyjątkowe zawody i wspaniale w nich zwyciężać. Ale prawdę mówiąc, to niczego nie wywraca do góry nogami. Za tę wygraną dostaje się takie samo dziesięć punktów jak za triumf w każdym innym Grand Prix. Być może niektórzy teraz patrzą na mnie inaczej, skoro udało nam się tu wygrać.
W wyścigu Kimi miał już sześć sekund przewagi, gdy bolid Christijana Albersa z Minardi rozkraczył się na środku zakrętu przed zjazdem ku nawrotowi Loews. Z powodu zatoru sędziowie wpuścili na tor samochód bezpieczeństwa. Przez ten jeden moment zwycięstwo Räikkönena było zagrożone: ekipa z Woking robiła burzę mózgów i próbowała oszacować, co należy teraz zrobić, a w tym czasie Kimi zdążył minąć zjazd do alei serwisowej.
– Mieliśmy wtedy w zespole trochę zamieszania. Nie dali rady powiedzieć, co trzeba zrobić, i dlatego przegapiłem zjazd do boksu. To była jedyna chwila w czasie zawodów, gdy trochę się zmartwiłem, czy przypadkiem zwycięstwo mi nie uciekło – narzekał Kimi.
Kierowca wybuchnął głośno przez radio, ale szybko się uspokoił i przystał na jedyną możliwość.
– Zespół kazał wypracować przewagę 25–30 sekund nad Alonso i dopiero potem zjechać na pit stop. Zrobiłem tak i koniec końców nie było to nawet trudne. Okrążeń wystarczyło. – Kimi puścił oczko.
Tankowanie było dopiero na 42. kółku. To oznaczało, że podczas kwalifikacji Kimi miał w baku paliwo na 7–8 okrążeń więcej niż rywale. Przewaga przed postojem sięgnęła zdumiewających 27,6 sekundy. Dyrektor techniczny McLarena Adrian Newey chwalił kierowcę swojego zespołu za to, że wykorzystał przewagę zapewnioną dzięki oponom.
– Wykonaliśmy ciężką pracę, żeby znaleźć najpełniejszą równowagę między naszym bolidem i wyprodukowanym przez Michelin ogumieniem. Teraz mamy asa w rękawie, ponieważ opony nie zużywają się za szybko. Jest w tym ogromna zasługa Kimiego, który potrafi się z nimi wręcz delikatnie obchodzić i wykorzystuje wszystkie sposoby, żeby ograniczyć ich zużycie. Nie hamuje zbyt gwałtownie, a przy pełnym baku świetnie pilnuje, żeby nie mieć zbyt ciężkiej nogi na gazie – chwalił kierowcę Newey.
Dyrektor techniczny widział w sposobie prowadzenia bolidu przez Kimiego i w uzyskiwanym przez kierowcę tempie tę samą skuteczność co u Alaina Prosta, który był gwiazdą McLarena w latach 80.
– Kimi jeździ z szaloną szybkością, jakby to w ogóle nic go nie kosztowało, podobnie robił to Prost w swoim najlepszym okresie. Kieruje niesamowicie lekko i oszczędza swój bolid.
Menedżer Steve Robertson po tym spektakularnym zwycięstwie był w siódmym niebie.
– Kimi i tak jest mocny psychicznie, a dzięki temu zwycięstwu na pewno nie straci na sile. Forma, którą prezentuje, przyniesie mu jeszcze wiele wygranych w tym sezonie. Kimi otrzymał w końcu bolid, który pozwala mu na wykorzystanie własnych możliwości. – Menedżer uśmiechnął się zadowolony.
Nie bez powodu wyprodukowane przez firmę Steinmetz tradycyjne trofeum za zwycięstwo w Grand Prix Monako, czyli pozłacana figurka bolidu, zostało w niedzielny wieczór wręczone Kimiemu jako najlepszemu kierowcy weekendu. „Diamenty są najlepszym przyjacielem mężczyzny”, ogłosił McLaren.
Wieczór zwieńczyła impreza z rodziną i przyjaciółmi na zarezerwowanej na nazwisko Kimiego luksusowej łodzi Bellissima C, przycumowanej w porcie w Monte Carlo. Fin został trzecim najmłodszym zwycięzcą w historii Grand Prix Monako. W momencie wygranej miał 25 lat i 217 dni. W tej klasyfikacji prześcigali go tylko założyciel stajni Bruce McLaren (zwycięstwo w 1962 roku) i Michael Schumacher, który odniósł triumf w 1994 roku, będąc młodszym od Kimiego o 85 dni.
Zanim zaczęło się świętowanie, Fin został zapytany o to, co w największym stopniu sprawia, że ma taką przewagę: umiejętności czy bolid.
– Niech każdy sam się zastanowi, co ma większe znaczenie – odparł Kimi, tak jak miał w zwyczaju, bez zbędnych przechwałek.
------------------------------------------------------------------------
* W pierwszych sześciu wyścigach sezonu 2005 sumowano czasy okrążeń z pierwszej i drugiej części kwalifikacji – przyp. red.Rozdział 2
Uściski Hauga
Tor Magny-Cours ze względu na swoje połączenia komunikacyjne jest chyba najbardziej zniechęcającym do siebie miejscem, które odwiedziłem w latach spędzonych przy F1. W którąkolwiek stronę by się z niego ruszyło, dystans do trochę bardziej zurbanizowanych obszarów i cywilizacji jest i tak duży.
Mój długoletni kolega, były reporter F1 Lasse Erola, napisał swego czasu do dziennika „Ilta-Sanomat” przeznaczony dla fińskich fanów wyścigów przewodnik turystyczny, jak dostać się na poszczególne tory. Przy Magny-Cours umieścił krótką instrukcję: nie jedź tam! To była brutalna prawda, ale ponieważ moja praca polegała na relacjonowaniu wszystkich wyścigów wprost z miejsca ich rozgrywania, raz do roku trafiałem na to francuskie odludzie.
Tak samo mocno jak zwycięstwo Kimiego Räikkönena w Grand Prix Francji w 2007 roku, utkwił mi w pamięci weekend w 2003 roku na tym torze. Wtedy wyścig na Magny-Cours miał miejsce tylko tydzień po pokazie siły na Nürburgringu, gdzie rozgrywano Grand Prix Europy. W Niemczech Kimi wywalczył pierwsze w swojej karierze pole position i z dużą przewagą jechał na czele wyścigu. Zwycięstwo było już na wyciągnięcie ręki, gdy silnik Mercedesa wybuchł i nasz nieszczęśnik musiał się wycofać.
Do Francji zespół McLaren-Mercedes jechał, by zapomnieć o tamtym gorzkim rozczarowaniu. W tym samym czasie w kraju roztrząsano sensacyjne doniesienia brukowca „Seiska”, opisującego wybryki alkoholowe Kimiego na imprezie z okazji pierwszego dnia lata w ekskluzywnym porcie w Hanko, w południowo-zachodniej Finlandii. Sprawa wyszła na jaw tydzień wcześniej.
W najlepsze trwał przełomowy sezon, podczas którego Kimi plasował się w faktycznej czołówce. Do początku lata prowadził w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata. Stres okazywał się jednak niemiłosierny, a naprzeciw Fina stali pragnący szóstego mistrzostwa Michael Schumacher i wygrywające bez przerwy sezon po sezonie Ferrari. Obciążony presją Kimi czuł się bardzo samotny.
Wtedy, na samym początku kalendarzowego lata, miał możliwość spotkania się w swoich rodzinnych stronach z przyjaciółmi. A gdy sodówka uderzyła do głowy, trochę go poniosło. Z opóźnieniem, w czasie tamtego weekendu we Francji, w historię wpadki z Hanko zostałem wmieszany także ja.
Była sobota, ranek dnia kwalifikacji. Tak jak miałem w zwyczaju, pojawiłem się w padoku odpowiednio wcześnie, żeby uniknąć męczących korków. Zdążyłem wysiorbać poranną kawę, wymienić uprzejmości z pracownikami zespołu Kimiego i pogawędzić chwilę ze znajomymi dziennikarzami, gdy Wolfgang Schattling, rzecznik prasowy dyrektora sportowego McLarena, Norberta Hauga, podszedł i zapytał, czy mógłbym udać się z nim do pomieszczeń gościnnych zespołu.
Rzadko otrzymuje się takie zaproszenie. Nigdy wcześniej nie byłem w tym najświętszym dla Mercedesa miejscu, ponieważ z reguły nie wpuszcza się tam dziennikarzy. Weszliśmy do pomieszczeń i zrobiliśmy kilka kroków po schodkach. Haug siedział w swoim pokoiku bardziej poważny niż zwykle.
Porządnie się przestraszyłem, ponieważ przed tygodniem opisałem w prasie awarię silnika Mercedesa w ostrych słowach i sądziłem, że Haug zaraz na mnie z tego powodu naskoczy. Chodziło jednak o coś zupełnie innego.
Niemiec westchnął i powiedział, że pilnie potrzebuje mojej pomocy. Kimi dał ciała, gdy świętował pierwszy dzień lata w Hanko. Gazeta plotkarska opublikowała skandalizujący artykuł pod bulwersującym tytułem Kimi zataczał się na ekskluzywnym jachcie. Na zrobionych przez przypadkowego turystę zdjęciach i nagranym filmiku widać, jak na wspaniałej łajbie swojego kolegi pijany w sztok fiński gwiazdor McLarena-Mercedesa przechylił się przez barierkę i spadł z górnego pokładu dwa czy trzy metry w dół.
Zespół nie zabrał głosu w sprawie tej awantury, czym podrażnił szczególnie niemiecką gazetę „Bild”, cieszącą się największym w Europie nakładem. Wzbudzający postrach piszący dla niej autorzy wymachiwali pięściami i grozili, że w swoich artykułach nie zostawią suchej nitki zarówno na Räikkönenie, jak i szefostwie Mercedesa.
Haug, sam niegdyś dziennikarz, rozumiał, że mętne tłumaczenia będą niczym próby wyciągnięcia się za włosy z bagna, i zwrócił się do mnie, ponieważ wiedział o moich dobrych relacjach z Kimim, a także o tym, że dość dobrze znałem rzeczonych autorów z „Bilda”. Norbert nakreślił sytuację, po czym poprosił, żebym poszedł pogadać z Niemcami i wyjaśnił im, że pierwszy dzień lata w Finlandii to prawdziwy karnawał.
Zrobiłem to, czego sobie zażyczył. Na miejscu było co najmniej dwóch dziennikarzy „Bilda” i udało mi się porozmawiać ze znanym ze swoich ostrych tekstów Wolfem Schmidem. Chcąc nie chcąc, z tematu świętowania pierwszego dnia lata zeszliśmy na kulturę picia w Finlandii, a to temat, w którym bardzo łatwo powiedzieć o jedno słowo za dużo. Przekazałem więc, że pod koniec czerwca cały kraj zamiera na trzy dni i prawie wszyscy Finowie są pijani, w tym również sportowcy. Chciałem wziąć w obronę Kimiego, przytaczając bagatelizujące stwierdzenie, które usłyszałem, że nie potrzebuje on wielu procentów, żeby stać się zupełnie innym, bardziej wyluzowanym człowiekiem. Dodałem jeszcze, że podobnie pierwszy dzień lata spędzał Mika Häkkinen.
Rozmawialiśmy pół godziny. Kolega Wolf dodał chyba jeszcze z połowę od siebie i nasz wywiad się skończył.
Nadszedł niedzielny ranek i już przy śniadaniu w hotelu, z dala od toru wyścigowego, przed moje oczy trafił główny artykuł w sportowym dodatku gazety „Bild am Sonntag”.
W tytule padło pytanie: Czy przez alkohol Kimi wypadł z walki o mistrzostwo świata?
W tamtym momencie croissant dosłownie stanął mi w gardle.
Dość dobrze rozumiem niemiecki, a tego, czego nie zrozumiałem, łatwo było się domyślić.
Zajmujący pełną górną część strony artykuł opowiadał o tym, co dwa tygodnie wcześniej napisała fińska gazeta: Kimi z grupką znajomych i narzeczoną Jenni ostro pił w porcie w Hanko, a potem spadł z górnego pokładu tak, że niewiele brakowało, a poważnie by ucierpiał. Następnie „Bild” przytaczał komentarz fińskiego dziennikarza Heikkiego Kulty piszącego dla gazety „Turun Sanomat” o tym, jak tradycyjnie świętuje się w jego kraju najdłuższą noc w roku i że wówczas nikt nie wylewa za kołnierz.
„Pierwszy dzień lata w Finlandii to swego rodzaju stan wyjątkowy. Przesilenie letnie świętuje się od piątku do niedzieli tak hucznie jak Nowy Rok. Wtedy w zasadzie wszyscy są pijani. Problem Räikkönena polega na tym, że pod wpływem alkoholu zmienia się w luzaka w miejscach publicznych, podczas gdy Häkkinen stronił od pokazywania się w takim stanie w tłumie”.
Potem autor tekstu pytał czytelników, czy takie zachowanie przystoi marzącemu o mistrzostwie świata kierowcy F1, który ma już zakaz wstępu do jednego baru w Helsinkach.
Po przeczytaniu artykułu byłem pewien, że z punktu widzenia Mercedesa nie tylko nie naprawiłem sytuacji, ale jeszcze ją pogorszyłem. Gdy jechałem rano na tor, kłębiły mi się w głowie czarne myśli.
Wkrótce po tym, jak wszedłem do strefy dla mediów, pojawił się Wolfgang Schattling i poprosił mnie na spotkanie z Haugiem. Jedyne, czego oczekiwałem, to poważne kłopoty.
Ponownie wspiąłem się po schodach do naczelnych dowódców Mercedesa. Czekał tam Haug, ale ten, gdy wszedłem do jego gabinetu, szeroko się uśmiechnął. Po chwili rozpostarł ramiona i zrobił ze mną niedźwiadka. Tego w ogóle się nie spodziewałem. Tylko raz widziałem, by Norbert ściskał kogoś w ten sposób – Mikę Häkkinena po zdobyciu przez niego mistrzostwa świata.
Ale moje zdumienie tylko rosło, gdy Haug dziękował mi za uratowanie tego, co było jeszcze do uratowania. Jego zdaniem w artykule wcale nie zgrillowano kierowcy i zespołu, tylko okazano zrozumienie kontrowersyjnie zachowującemu się młodemu mężczyźnie. Podziękowania Hauga wydawały mi się strasznie wylewne.
Oczywiście w tekście znalazło się także stanowisko kierownictwa zespołu, jednak umieszczono je dopiero na sam koniec. „Bild” poprosił o wypowiedź Räikkönena, ale ten nie wydusił z siebie niczego konkretnego. Haug powiedział gazecie, że rozmawiali krótko z kierowcą o wydarzeniach pierwszego dnia lata, ale nie zdecydowali się ukarać sportowca.
– Kimi wzorowo wykonuje swoją pracę i to, że czasem rzuca się w wir zabawy, jest całkowicie normalne – stwierdził Haug.
Szef zespołu McLaren Ron Dennis uznał, że zachowanie kierowcy niesłusznie rozpętało duży skandal.
– Kimi to młody człowiek. Oczywiście musi wyciągnąć z tego wnioski, ale trzeba też pamiętać, że on ma dopiero 23 lata – skwitował Dennis.
Moje relacje z Norbertem Haugiem były dobre aż do momentu, gdy Ferrari ogłosiło, że Kimi przechodzi do stajni z Maranello. To stało się podczas Grand Prix Włoch w 2006 roku. Wcześniej Haug zawsze wesoło witał się z przedstawicielami fińskich mediów. Po wyścigu na Monzy serdeczności definitywnie się skończyły.
Haug przeszedł na emeryturę pod koniec 2012 roku. Później spotkaliśmy się w 2018 roku na torze Hockenheim, gdzie rozgrywane jest Grand Prix Niemiec. Norbert znów przyjacielsko się przywitał i przez chwilę powspominaliśmy stare dobre czasy. Poznałem go nieco lepiej podczas sezonów Häkkinena w McLarenie.
Wtedy w Hockenheim, w pomieszczeniach gościnnych Mercedesa, 66-letni Haug poprosił mnie, żebym przekazał Kimiemu serdeczne pozdrowienia. Cicho szepnął, że najbardziej by chciał, żeby właśnie Fin wygrał ten wyścig, ponieważ w Niemczech nigdy nie udało mu się zwyciężyć.
Przekazałem pozdrowienia Kimiemu, a on odpowiedział z uśmiechem na twarzy, że zrobi wszystko, co w jego mocy, żeby spełnić życzenie Hauga.
Bez wątpienia Niemiec należał do tej grupy ludzi żyjących z F1, którzy wówczas życzyli Kimiemu, by jego kariera trwała jeszcze długo.
– Pamiętam, jakby to było wczoraj, gdy Kimi zadebiutował w F1 w barwach Saubera i przyglądaliśmy się jego jeździe podczas otwarcia sezonu w Australii. Jego czasy sektorów bezustannie zapalały się na zielono, bo rozkręcał się z okrążenia na okrążenie i jechał coraz szybciej – przywoływał miłe wspomnienia Haug.Rozdział 3
Hintsa wyciąga
pomocną dłoń
Nikomu nie przyszłoby do głowy chwalenie Kimiego za posłuszeństwo, ale jego nastawienie na cel, zdecydowanie i cierpliwość oczywiście zasługują na szczególny podziw. Odporność na stres, niesamowicie wysoki potencjał i wzorcowa umiejętność wyciskania ze sprzętu wszystkiego, co się da, doprowadziły go w końcu do mistrzostwa.
Gdy Kimi był młodszy i nieustanny pech torpedował jego walkę o mistrzostwo, raz po raz w czasie wolnym przytrafiały mu się różne wybryki. Próby pozbycia się z głowy nieprzyjemnych chwil prowadziły w pewnym sensie do tego, że z deszczu trafiał pod rynnę.
Po awanturze związanej ze świętowaniem pierwszego dnia lata w Hanko w 2003 roku wzbudzające sensacje tytuły pojawiały się w gazetach regularnie. W styczniu 2005 roku, tuż przed prezentacją nowego bolidu MP4-20, Ron Dennis miał nowe zmartwienie, które tym razem spowodowane było przygodą podopiecznego w londyńskim klubie z tańcem na rurze.
– Zespół sprawdził, co stało się podczas wyjścia na miasto, które trafiło na łamy prasy, i przede wszystkim wyjaśnił przyczyny zachowania Kimiego. Nie wszystko było tak, jak napisano w gazetach, ale dla nas najważniejsze jest teraz zrozumienie, dlaczego stało się to, co się stało – tłumaczył wówczas wyczerpująco Dennis.
Typowe dla Kimiego strach przed autorytetami i skłonność do buntowania się ustąpiły w ostatnich latach w McLarenie dzięki zrozumieniu i profesjonalnej pomocy doktora Akiego Hintsy. Budowanie pomostu pomiędzy całkowicie różnymi sposobami pracy Kimiego i Rona Dennisa okazało się i dla niego dużym wyzwaniem. Zaraz po zapoznaniu się z Akim Kimi zażartował: „Teraz mnie uzdrów”.
Dennis miał w zwyczaju wymagać od swojej ekipy bardzo purytańskiej dyscypliny. Zespół był dla niego wszystkim. Przy zarządzaniu nim kluczowe role odgrywały rygor i kontrola, nikt nie miał specjalnych przywilejów. Kimi zaś nie mógł się w ogóle dopasować do takiego trybu pracy, z tymi wszystkimi zakazami i nakazami.
Hintsa szybko zauważył, że Dennis ze swoją bezpośrednią chęcią zapanowania nad Kimim w taki sam sposób jak nad innymi kierowcami uzyskuje efekty przeciwne do zamierzonych. Fin potrzebował wolności i gdy jej nie dostawał, czuł przymus buntu, który skutkował skandalizującymi artykułami w prasie o jego pijackich wybrykach.
Doktor zaraz spostrzegł, że jeśli nie zainterweniuje, chłopak może źle skończyć. Kimi bowiem zacznie się czuć coraz gorzej i gorzej, a im surowsza będzie dyscyplina, tym chętniej kierowca odda się rozrywce.
Hintsa w swojej świetnej autobiografii, którą napisał z pomocą dziennikarza Oskariego Saariego, podaje, że przypomniał Dennisowi o wpływie alkoholu na sport wyczynowy: nie ma z niego pożytku, ale da się zmniejszyć jego negatywne skutki, jeśli spożycie będzie przemyślane. Nie można próbować zrobić z Kimiego abstynenta, ponieważ będzie to skutkowało jeszcze silniejszym buntem.