- W empik go
Kiry - ebook
Kiry - ebook
Mówi się, że aby bóstwa ponownie ożyły, ludzie muszą znów zacząć w nie wierzyć. Odyn, Tor i Loki, Baba Jaga, Leszy i mamuny, a także elfy, południce, strzygi i huldry – wszystkie te osobliwości ze świata prastarych pogańskich wierzeń spotykają się na ziemi i toczą między sobą spory. Kraina ludzi wydaje się zbyt mała, kiedy bogowie nordyccy, słowiańscy, germańscy i cała masa innych postaci nie z tego świata zaczyna walczyć o swoje wpływy na śmierć i życie. W rzeczywistości pełnej podstępów, intryg i runicznych zaklęć przetną się drogi dwojga młodych ludzi, Adama i Ewy. Misja, którą otrzymają od tajemniczej kobiety władającej ogniem, odmieni ich na zawsze…
Zaskoczony mężczyzna otworzył ostatnią pieczęć. Ziemia ponownie zadrżała, a niebo, jak gdyby nie mogło zdecydować, czy pozwolić przyjść ponownie Szronogrzywemu, czy oddać władzę Lśniącogrzywemu, zdawało się zająć płomieniami. Ognisty księżyc pojawił się na niebie w towarzystwie czarnego słońca, a gwiazdy spadały na ziemię z prędkością, od której Adamowi zakręciło się w głowie. Wieszczka zamknęła księgę i złowieszczo cisnęła ją do ognia. Spojrzała na pozostawiony przez Adama pod drzewem, wciąż nierozłupany orzech.
– Światy ludzi, bogów i olbrzymów przeniknęły się całkowicie. Bogowie wciąż pożądają bogactw, olbrzymy władzy, a ludzie bliskości, której wy dwoje wciąż nie rozumiecie. Nie stworzymy nowego świata, w którym Ewa będzie ci przeznaczona, dopóki nie zburzycie starego porządku – to powiedziawszy, rozpłynęła się w powietrzu.
Ze snu wyrwał go krzyk Ewy, która ujrzała pełzającego przy studni węża. Z pewnością byłaby wściekła, gdyby wiedziała, że w ich losy znów wplątała się kobieta w czarnym płaszczu.
Anna Madejak – urodzona w Piotrkowie Trybunalskim, od 2012 roku mieszka w Krakowie. Z wykształcenia germanistka, absolwentka Uniwersytetu Łódzkiego i Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jej pasje to gotowanie oraz języki obce.
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8219-237-7 |
Rozmiar pliku: | 3,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Egirze – zwróciła się do olbrzyma Sif, pięknowłosa bogini miłości i urody. – Wspaniałe piwo nawarzyłeś. Mój mąż będzie żałował, że nie miał szansy spróbować. – Skinęła na wielki kocioł w kącie sali.
Tor rzeczywiście miał czego żałować. Uczta prezentowała się wyśmienicie: niespotykanie bogate jak na włości olbrzymów wnętrze oświetlał blask złota, a piwo samo napełniało kubki.
– Dziękuję, pani. – Olbrzym schylił głowę w geście podziękowania.
Od czasu, gdy między bogami a olbrzymami ponownie zapanował pokój, coraz częściej ucztowali razem. Nie wiedzieć czemu większość z tych wieczorów bogowie upodobali sobie spędzać właśnie u Egira, narażając go przy tym na wielkie straty materialne. Mimo to olbrzym zgadzał się na to, traktując te wizyty jako cenę utrzymania dobrych relacji między dotychczas zwaśnionymi światami.
Złota łyżka w kotle zalśniła niczym w ognistym odbiciu i dopiero po chwili bogowie zdali sobie sprawę z tego, iż to wspaniałe złoto należące do olbrzyma zastępuje światło ognia. Tuż obok kotła lśnił również miecz, podarowany Egirowi przez walkirie jako prezent od Odyna na znak pokoju. W wielkim, także złotym kotle zaś znów zabulgotało i ogromna łyżka ponownie napełniła kubki.
– Doprawdy, nikt nie warzy takiego piwa, jak ty, Egirze – rzekł Frej, a jego małżonka skinęła głową na potwierdzenie, czym rozzłościła jednego z gości.
– Tak gorzkiego piwa, doprawdy, nikt jeszcze nie nawarzył – powiedział siedzący obok Frejów olbrzym Loki i splunął na lśniącą złotem podłogę.
– Loki, nie bądź zazdrosny – zwróciła się do niego Sif. – Wszyscy wiemy, że takich uczt jak u Egira nie wydaje się nigdzie indziej. Dlaczego nigdy nie ucztowaliśmy u ciebie?
Tego było dla Lokiego za wiele. Olbrzymy zawsze były w gorącej wodzie kąpane, czego najlepszym przykładem był on sam. Chwyciwszy walkiryjski miecz, zwrócił się w stronę przechodzącego akurat obok kotła sługi.
– Loki! – krzyknęła zdruzgotana Sif, było już jednak za późno. Głowa Fimafenga potoczyła się po sali, wprost pod stopy przerażonej Frei. Olbrzym zaś wybiegł w kierunku ogrodu.
– Frejo, to tylko głowa! – zganił małżonkę niewzruszony bóg. – Kiedy wreszcie przestaniesz się tak rozczulać? I to z powodu marnego sługi!
Boginka była bliska omdlenia. Egir, zniesmaczony stosunkiem boga do sług, odwrócił głowę w kierunku Sif i zwrócił się do niej:
– Raczy pani nie złościć moich współbraci. Wkrótce braknie mi sług na nasze uczty.
Dotychczas blada Sif zarumieniła się ze wstydu.
– Wybacz, Egirze, to zapewne sprawka piwa. Podaj mi, proszę, miodu pitnego.
Olbrzym usłużnie skinął głową i oddalił się w kierunku spichlerza.
– Loki nigdy nie był nam przyjacielem – powiedział milczący dotąd Bragi, syn Odyna, a wyryte na jego języku magiczne runy zabłyszczały w złotym odbiciu.
– Bogowie i olbrzymy nigdy nie będą przyjaciółmi – zawtórował mu Odyn, najwyraźniej zapomniawszy, gdzie się znajduje. – Zawsze będziemy mieli nad nimi bitewną przewa… – przerwał w pół słowa, ujrzawszy w drzwiach Lokiego.
Ten zaś, widząc zbliżającego się Egira, zażądał:
– Podajcie mi miodu, i to dobrego.
Jego słowa zawisły w powietrzu i odbiły się echem od złotych ścian komnaty. Nieznośną ciszę zakłócało jedynie bulgoczące w kotle piwo. Oniemieli i zaskoczeni bezczelnością olbrzyma bogowie bez ruchu przypatrywali się jego sylwetce. Ciemnowłosy, niezbyt urodziwy młodzieniec butnie oczekiwał ich reakcji.
– Bogowie wiedzą, kogo zapraszać na swoją ucztę – przerwał ciszę Bragi, a odpowiedziały mu wdzięczne spojrzenia pozostałych.
– Odynie, czyż nie zawarliśmy braterstwa krwi? Czy nie obiecałeś nie sięgać po swój kubek, nim mój nie będzie pełny? – zwrócił się olbrzym do ojca Bragiego.
Bóg wojowników przyjął barwy purpury i skinąwszy na Egira, nakazał mu napełnić kubek Lokiego piwem. Ten jednak nie umoczył w nim nawet ust. Zamiast tego zwrócił się do Bragiego:
– Obrzydliwym tchórzem byłeś i zawsze nim będziesz.
– Jak śmiesz, olbrzymie! – obruszyła się Idunn i w geście obrony męża podniosła się z siedziska, pociągając za sobą długą, jedwabną suknię.
– Czy tobie też mam wspomnieć twe uczynki? – spytał olbrzym niby to usłużnie, po czym przystąpił do ataku. – Bogini! Bogini, która obejmowała nawet zabójcę swego brata! A ty, Odynie, nigdy nie byłeś sprawiedliwy! Ileż to razy darowałeś zwycięstwo tchórzliwym, nieroztropnie odbierając je mężnym! A ty, Frejo, od Idunn żeś nie lepsza!
– Loki! – Ciąg obraźliwych słów przerwała Sif, poczuwszy się nieco winna sprowokowanemu wybuchowi olbrzyma. – Miód. Dobry miód – rzekła, podając mu do ręki złotą ciecz w kryształowym naczyniu.
– Sif, droga… czy mam ci przypomnieć tę piękną noc, której nawiedziłaś mnie w mojej komnacie?
Na to oszczerstwo zdała się zareagować cała ziemia. Góry zadrżały, a kryształowe naczynie, wypadłszy z rąk olbrzyma, stłukło się. Złocista ciesz popłynęła po równie złotej podłodze komnaty, do której wkroczył właśnie Tor. Na widok boga olbrzym umknął w kierunku pobliskiego fiordu i przemieniwszy się w rybę, wskoczył do wodospadu.
Bogowie jednak zawsze byli mściwi. Schwytali olbrzyma, obwiązali go wnętrznościami jego własnego syna i przywiązali do skały. Mściwe boginki powiesiły nad Lokim żmiję. Jej jad spływał powoli do czaszy umocowanej nad jego głową. Okrutni bogowie radowali się nadchodzącą powoli śmiercią olbrzyma. Jad sączył się coraz wolniej, podczas gdy czasza zdawała się mimo to napełniać coraz szybciej. Ostatnia kropla spłynęła na twarz Lokiego. Bogowie niemalże wstrzymali oddech w oczekiwaniu na krzyk, który miał się wydrzeć z piersi olbrzyma. Ten jednak skurczył się silnie, a w chwilę potem zatrząsł z bólu, jak gdyby ta jedna kropla przeszyła całe jego ciało. Wstrząs był tak silny, że poruszył ziemię. Drżały już nie tylko góry, ale i doliny. Rzeki wezbrały i wpłynęły w nietknięte dotąd szczeliny skalne, rozdymając wzniesienia od środka. Odłamki skalne spadły w kierunku doliny niczym znak ostrzegawczy dla ludzi. W chwilę później Mroźna Kraina przestała istnieć.Nakładem wydawnictwa Novae Res ukazało się również
Nie ma większego piękna na świecie niż piękno ludzi walczących o innych.
Ile człowiek potrafi zrobić dla drugiego człowieka? Jak wiele można poświęcić w obliczu zagrożenia życia bliskiej osoby? Jak wiele zaryzykuje lekarz, aby ratować pacjenta? Oparta na faktach historia młodej kobiety, której los w jednej chwili zabiera wszystko to, co dotąd było oczywiste. Młodość, piękno, miłość, plany na przyszłość… wszystko to traci wartość w obliczu dramatycznych wydarzeń, które zmieniają raz na zawsze bohaterkę i bliskich jej ludzi. To prawdziwa historia nadludzkiej walki i heroicznych decyzji podejmowanych przez personel medyczny Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, poruszająca opowieść o wyścigu z czasem, dowód głębokiej wiary i miłości do drugiego człowieka. A wszystko po to, by uratować jedno istnienie.