Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kłamstwo patriotyzmu - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
25 października 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kłamstwo patriotyzmu - ebook

„Do patriotyzmu, jak do miłości, nikogo nie można zmusić. Patriotyzm przymusowy jest naturalną ideologią dyktatur, jest to sposób na zniewalanie obywateli. O takim właśnie patriotyzmie przymusowym pisał Lew Tołstoj, autor «Wojny i pokoju». Pod adresem Rosji, swojej ojczyzny, formułował jasną refleksję: «Im państwo jest większe, tym gorszy i okrutniejszy jest jego patriotyzm i tym więcej zadaje ono cierpień, bo na cierpieniach zadawanych innym opiera się potęga państwa. Dlatego, jeśli naprawdę chcemy żyć w zgodzie z wartościami, które wyznajemy, nie tylko nie możemy, jak to się dzieje teraz, życzyć potęgi własnemu państwu, ale powinniśmy życzyć sobie, by było mniejsze, słabsze, i powinniśmy dążyć do tego ze wszystkich sił». Jakże aktualnie brzmią słowa wielkiego rosyjskiego pisarza dzisiaj…” – Adam Michnik

Młody Lew Tołstoj ulegał magnetycznemu urokowi wojny i patriotycznym uniesieniom, choć było to przyciąganie trwożliwe i mroczne. Ale już śmierć bohaterów jego „Opowiadań sewastopolskich”, chociaż powodują nimi uczucia patriotyczne, nie jest podniosła i niczemu nie służy. Pisząc je, Tołstoj nie był jeszcze świadomym i zdeklarowanym pacyfistą. Musiały minąć lata, żeby już jako wielbiony autor „Wojny i pokoju” i „Anny Kareniny” ostatecznie zdefiniował własny światopogląd, odrzucił kategorie narodowe, etniczne i inne i zaczął szukać pierwiastka wspólnego – człowieczeństwa.

„Do wojny doprowadza pragnienie pomyślności wyłącznie własnego narodu, a więc to, co zwykliśmy nazywać patriotyzmem – pisał po latach. – Dlatego, żeby położyć kres wojnom, trzeba najpierw położyć kres uczuciu patriotyzmu. A żeby skończyć z patriotyzmem, trzeba się przede wszystkim przekonać, że jest złem, a to właśnie zrobić jest najtrudniej”.

Ten moralny i polityczny radykalizm Tołstoja, a przede wszystkim jego argumenty przeciwko patriotycznym uniesieniom okazują się w lekturze niepokojąco żywe i znajome. Jeśli więc sięgamy dzisiaj po eseje Tołstoja napisane przed 120 przeszło laty, to w przekonaniu, że spostrzeżenia w nich zawarte są celne, a diagnozy wciąż aktualne i pomagają nam zrozumieć propagandowy patriotyczny żargon, którym jesteśmy dzisiaj karmieni.

Okazuje się, że mimo z górą stulecia wciąż posługujemy się takimi samymi płaskimi sloganami o powinnościach patriotycznych, jesteśmy skłonni wierzyć w zabobony o patriotyzmie dobrym i złym, powtarzamy refreny o społeczeństwach (czy raczej narodach!) bohaterskich lub tchórzliwych z natury, zawsze szlachetnych albo niezmiennie podstępnych, deklarujemy szczególne umiłowanie ojczyzny jako ziemi wyjątkowej, najpiękniejszej w świecie.

Wszystko to byłoby zabawne, gdyby nie było takie straszne. Niech ktoś wskaże chociaż jeden rozsądny powód dla patriotyzmu.
– Lew Tołstoj, styczeń 1894

Gdyby nie istniała nauka o patriotyzmie jako jakimś dobrym objawie, nigdy nie byłoby tylu ludzi nikczemnych.
– Lew Tołstoj, list do Mariana Zdziechowskiego, 10 września 1895

Kategoria: Esej
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-268-4420-1
Rozmiar pliku: 897 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Pamięci Wiktorii Śliwowskiej

Wszystko to byłoby zabawne, gdyby nie było takie straszne. Niech ktoś wskaże chociaż jeden rozsądny powód dla patriotyzmu.

LEW TOŁSTOJ, STYCZEŃ 1894

Gdyby nie istniała nauka o patriotyzmie jako jakimś dobrym objawie, nigdy nie byłoby tylu ludzi nikczemnych.

LEW TOŁSTOJ, LIST DO MARIANA ZDZIECHOWSKIEGO, 10 WRZEŚNIA 1895

WSTĘP

1.

Cztery eseje Lwa Tołstoja zamieszczone w niniejszym tomie powstały pod koniec życia pisarza, między 1894 a 1904 rokiem. Blisko siedemdziesięcioletni Tołstoj cieszył się wówczas niekwestionowaną sławą największego pisarza rosyjskiego. Jego dwa najważniejsze dzieła, Wojna i pokój i Anna Karenina, wyszły w świat trzydzieści i dwadzieścia lat wcześniej. Przed Tołstojem było jeszcze jedno ważne i obszerne opowiadanie, Hadżi Murat – wydana pośmiertnie opowieść o Kaukazie Północnym i podbitych przez Rosję Czeczenach walczących o swoje prawa.

Ostatnie kilkanaście lat życia Tołstoj poświęcił w mniejszej mierze beletrystyce, a głównie właśnie esejom i tekstom publicystycznym. W 1893 roku powstał słynny tekst Królestwo Boże w Tobie, w roku 1900 artykuł Nie zabijaj, w roku 1908 Nie mogę milczeć i na kilka miesięcy przed śmiercią, w 1910 roku, Przesąd państwa. Rozważania Tołstoja nad istotą patriotyzmu, nieco mniej może znane niż jego krytyczny stosunek do Kościoła jako instytucji, dylematy teologiczne, idea tołstojowskiego pacyfizmu oraz poglądy na karę śmierci były częścią ambitnej próby całościowego zdefiniowania własnego stosunku do nurtujących go od dawna pojęć i zjawisk świata etyki i religii: do bliźniego, do państwa, do Cerkwi, do idei patriotyzmu właśnie.

Bezkompromisowe stanowisko Tołstoja wyartykułowane w tych czterech esejach wyda się jeszcze bardziej radykalne, jeśli spojrzymy na panoramę ówczesnej rosyjskiej myśli społecznej zdominowanej w połowie dziewiętnastego wieku przez propozycje słowianofilskie. Najważniejszymi orędownikami tego kierunku, a więc tezy o rosyjskiej wyjątkowości oraz odrębności kulturalnej i cywilizacyjnej, byli Iwan Kiriejewski i Konstantin Aksakow, starsi od Tołstoja o dekadę i dwie.

Słowianofile za Kiriejewskim i Aksakowem twierdzili, że świat zachodni i Rosję łączy wprawdzie tradycja chrześcijańska, ale jednocześnie poważnie różnią liczne sprzeczności, które ujawniały się między chrześcijaństwem rzymskim a chrześcijaństwem wschodnim. Tradycja zachodnia przyjmowała nadrzędność rozumu człowieka, jak twierdził Kiriejewski, „nagiego rozumu, opartego na sobie samym, nieuznającego nic ponad i poza sobą”. Przyjęcie pierwszeństwa rozumu miało się stać, wobec sprzeczności, do jakiej dochodzi między wiarą i rozumem, wielkim ciosem w chrześcijaństwo w jego zachodnim wydaniu. A to dlatego, że „wiara logicznie dowiedziona i logicznie przeciwstawiona rozumowi była już nie wiarą żywą, lecz formalną”.

Tryumf racjonalizmu nad sferą duchową czy, powiedzmy za Kiriejewskim, rozumu zewnętrznego nad wewnętrznym rozumem duchowym doprowadził Europę do emocjonalnego wyjałowienia, apatii moralnej, egoizmu społecznego. Zachodowi brakowało „nowej sprężyny życia”, a winna była temu „myśl samowolna”.

Tak oto indywidualizm oraz wolna wola utożsamiana z samowolą miały w pojęciu Kiriejewskiego katastrofalnie wpłynąć na życie społeczne Zachodu. Od indywidualizmu krok do zatomizowania społecznego, utraty więzi duchowych łączących zbiorowość, relatywizacji wartości.

Myśl o samodzielnej drodze, którą Rosja winna pokonywać bez oglądania się na Europę Zachodnią, była także bliska Konstantinowi Aksakowowi. W tekście Podstawowe zasady historii Rosji Aksakow podawał jako niewymagające wyjaśnień ani argumentacji prawdy o wyższości prawosławia nad katolicyzmem: „Prawdziwa, jak i fałszywa droga Wiary przypadły w udziale, komu należy: pierwsza – Rusi, druga – Zachodowi”. Podziały wspólnoty chrześcijańskiej nie były zatem w pojęciu Aksakowa tylko kwestią obrządku i tradycji, ale sprawą zupełnie podstawową – prawdy i nieprawdy. Duch Boży miał stanąć po stronie ludu ruskiego, „łaska spłynęła na Ruś” – pisał Aksakow.

Tak fundamentalnych różnic nie dałoby się negocjować. Dialog nie był możliwy, ponieważ kompromis byłby po prostu opowiedzeniem się po stronie Złego. Rów był więc nie do zasypania, Rosja i europejski Zachód nie reprezentowały dwóch różnorodnych tradycji i modeli, ale obozy od zawsze i na zawsze obce, albo nawet na zawsze wrogie. Aksakow powiadał: „Rosja to kraj najzupełniej samoistny, ani trochę niepodobny do państw i krajów europejskich. W wielkim błędzie będą ci, którzy zechcą do niej stosować europejskie poglądy i na ich podstawie sądzić o niej”.

W pewnym jednak momencie Rosję z drogi samoistnej zawrócono, Rosja stała się naśladowniczką Zachodu. Aksakow nie przypadkiem używał formy bezosobowej „zawrócono”. Nie było wiadomo, kto i kiedy miałby Rosję z drogi samodzielnej zawrócić, domyślać się jednak możemy, że ostateczną zgubę przyniosły reformy przeprowadzane przez Piotra I. Czy aby nie pod obcym przymusem? Aksakow dodawał przy tym, że zwrot ów dokonał się „częściowo” – nie wszystko zatem było stracone, wciąż pozostawała nadzieja na powrót na samodzielną, samobytną ścieżkę tradycyjnych rosyjskich wartości.

Różnica między Europą a Rosją była w rozumieniu Aksakowa taka mniej więcej jak między wojną a pokojem. Państwa europejskie powstawały i kształtowały się w wyniku konfliktu. Ludy Europy musiały się rozpychać, wytyczać granice i ich bronić. Trwała wrogość między ludami zamieszkującymi kontynent wykształciła w nich samoświadomość narodową i sprzyjała procesom emancypacyjnym: „jeden lud, albo raczej jedna drużyna, podbije drugi lud i powstaje państwo, u podstawy którego leży wrogość trwająca niezmiennie przez całe jego dzieje”.

Na wschodzie Europy sprawy miały się w ocenie Aksakowa zgoła odwrotnie. Państwo rosyjskie powstało wskutek „dobrowolnego wezwania”, jego mitem założycielskim nie był podbój, a walka nie była spoiwem cementującym nową państwowość. Zresztą na wielkim, nieucywilizowanym terenie nie było się z kim mierzyć – powiadał Aksakow.

Owe krwawe zaczątki tradycji zachodniej były niczym grzech pierworodny, niczym piętno, od którego nie sposób było się uwolnić. Miały też trwałe konsekwencje dla nowoczesnej kultury politycznej: „u podwalin państwa zachodniego tkwią: przemoc, niewola i wrogość. U podwalin państwa rosyjskiego: dobrowolność, swoboda i pokój” – tak Aksakow opisywał najważniejsze różnice między tymi dwoma wielkimi modelami.

Aksakow dostrzegał przy tym, że ludzie Zachodu skorzy byli do buntu, podczas gdy Rosjanie nie, i proponował paradoksalne wyjaśnienie: buntują się tylko niewolnicy, ludzie, którzy czują, że nie mają prawdziwej reprezentacji. Natomiast „człowiek wolny nie buntuje się przeciw władzy”, ponieważ jest to władza „zrozumiała dla niego i dobrowolnie przezeń powołana”. Zachód „bierze bunt za wolność, szczyci się nim i upatruje niewolę Rosji”, ale rzeczywistość jest inna – owa zachodnioeuropejska figura rebelianta jest po prostu rewersem niewolnika.

Skoro Konstantin Aksakow stawiał wyżej tradycję wschodnią, to musiał uważać, że lepszym modelem ustrojowym, jako dającym gwarancję stabilności i dobrobytu, jest monarchia nieograniczona. To monarcha „strzegł spokojnego życia Ziemi”, był „głównym obrońcą Ziemi”, „pielęgnował zasadę wspólnoty gminnej”, a lud „sam nad sobą sprawował rządy”.

W 1852 roku Kiriejewski ogłosił w słowianofilskim czasopiśmie „Moskowskij Sbornik” artykuł zatytułowany O naturze europejskiego oświecenia Europy i jej stosunku do oświecenia Rosji, Aksakow zaś opublikował w tym samym roku głośny artykuł O życiu Słowian w dawnych wiekach, Rusinów w szczególności. W tym czasie trzydziestoletni Tołstoj ulegał jeszcze podobnym patriotycznym i militarnym uniesieniom. Młody szlachcic od roku 1851 służył jako junkier najpierw na Kaukazie, później w Rumunii i wreszcie, poruszony lądowaniem oddziałów tureckich, francuskich i brytyjskich na Krymie, już jako oficer wystarał się o przeniesienie do Sewastopola.

Ulegał magnetycznemu urokowi wojny, od początku było to jednak przyciąganie trwożliwe i mroczne. W jednym z listów pisał: „Prawdę powiedziawszy, to dziwna przyjemność patrzeć, jak ludzie zabiją się nawzajem, a jednak rano i wieczorem godzinami patrzyłem na to z mojego powozu. I nie byłem sam. To był naprawdę widok niezwykły, zwłaszcza nocą”. W niedokończonym opowiadaniu Jak umierają rosyjscy żołnierze umieścił zaś zdanie niczym oda pochwalna: „Wielkie są losy ludu słowiańskiego! Nie bez powodu dane mu są spokój i siła ducha, ta wielka prostota i moc, której nie jest świadom!”.

Ale we wczesnych Opowiadaniach sewastopolskich wojna jawi się Tołstojowi jako bezsensowna i przypadkowa. Niektórymi bohaterami powodują uczucia patriotyczne, ale śmierć, jaka ich czeka, nie jest podniosła i niczemu nie służy. Umiera się z zimna, wilgoci i chorób, wcale nie tylko od kul – te zresztą latają chaotycznie i jest kwestią całkowitego przypadku, a nie czyichkolwiek zasług, win i zamiarów, kiedy i w kogo trafią.

Tołstoj nie był wówczas jeszcze świadomym i zdeklarowanym pacyfistą i jego myślenie nie od razu sytuowało się na antypodach przekonań słowianofilskich, wedle których świat podążał dwiema rozbieżnymi drogami – Rosja w kierunku prawidłowym, Zachód zaś drogą wyboistą i ślepą. Musiały minąć lata, żeby ostatecznie odrzucił te różnicujące kategorie – narodowe, etniczne i inne – i zaczął szukać pierwiastka wspólnego, po prostu człowieczeństwa.

2.

Cztery Tołstojowskie szkice o patriotyzmie pisane kilka dziesięcioleci później nie zostały oczywiście pomyślane jako kolejne części wspólnej całości. Dotyczą wprawdzie jednego zagadnienia, ale różne były powody, które pchnęły Tołstoja do ich napisania.

Impulsem do rozpoczęcia prac nad esejem Chrześcijaństwo i patriotyzm były tulońskie uroczystości z października 1893 roku. Floty Francji i Rosji świętowały tam podpisanie rok wcześniej sojuszu Republiki Francuskiej i Imperium Rosyjskiego. Sojusz ów nie został jednak zawiązany dlatego, że obydwa państwa łączyło jakieś szczególne, głębokie i trwałe porozumienie. Ich przywódcy mieli po prostu wspólnego wroga, którego, każdy ze swoich powodów, chcieli osłabić – Cesarstwo Niemiec sprzymierzone z Królestwem Italii i Austro-Węgrami.

W pierwszych wersjach tekstu Tołstoj streszczał pełne zachwytów depesze prasy francuskiej na temat obchodów i zestawiał je z artykułem kijowskiego psychiatry Iwana Sikorskiego, w którym opisana została zbiorowa psychoza mieszkańców jednej z podkijowskich miejscowości. Żyjący tam ludzie uwierzyli w przepowiednie miejscowego szarlatana o rychłym końcu świata i to masowe szaleństwo wydało się Tołstojowi podobne do irracjonalnego patriotycznego szału, jaki zawładnął w Tulonie marynarzami rosyjskimi i francuskimi oraz licznie zgromadzoną publicznością.

Sam Sikorski, jeden z ojców założycieli psychiatrii rosyjskiej, także uległ nacjonalistycznemu ukąszeniu. Był prominentnym członkiem Kijowskiego Klubu Nacjonalistów Rosyjskich, zwolennikiem pojęcia „narodowej duszy”, a za jej pokarm uważał między innymi język, poezję i sztuki piękne. Dwadzieścia lat później Sikorski niechlubnie zapisał się w procesie Bejlisa jako biegły powołany przez oskarżyciela. Domniemany mord rytualny miał w czasie procesu nazwać Sikorski „zemstą na tle rasowym albo wendetą synów Jakuba”.

Tołstoj obserwował histerię patriotyczną, jaka opanowała wielu Francuzów i Rosjan, przyglądał się pretensjonalnym i bezmyślnym uniesieniom, które manifestowała nie tylko klasa rządząca, ale także tak zwani zwykli ludzie, i pytał, co znaczyć miały górnolotnie brzmiące zbitki o bratnich narodach pojawiające się w każdym bez mała akapicie dowolnego przemówienia. Na czym to braterstwo całych narodów, społeczeństw, państw miałoby właściwie polegać, jeśli miałoby być czymś więcej niż tylko propagandowym wytrychem?

Napisanie tego obszernego eseju zajęło Tołstojowi zaledwie miesiąc – październik 1893 roku. Tołstoj nie był jednak zadowolony z efektu, cały czas coś poprawiał, zmieniał, uzupełniał. Pracę kończył parokrotnie i za każdym razem wracał do niej niezadowolony: najpierw w początkach grudnia, później w końcu grudnia, kiedy pisał w dzienniku o „ciężkiej, niekończącej się pracy nad Tulonem, której nie może poniechać”, w końcu stycznia – wtedy zanotował, że zdołał pchnąć tekst nieco naprzód, „w sumie jednak jest źle”, wreszcie 9 lutego, kiedy narzekał, że początek jest lekkomyślny, a zakończeń kilka średnich i ani jednego naprawdę mocnego. 22 lutego sądził, że ostatecznie uwolnił się od tekstu, a dwa tygodnie później, 2 marca, narzekał, że całość jest gazetowa, a przy tym nudna, i wątpił, czy w ogóle warto wysyłać rzecz do druku. Wreszcie 17 marca zanotował w dzienniku: „skończone wreszcie, wreszcie, wreszcie”. Tłumaczom na angielski, francuski i niemiecki gotowy artykuł wysłał jednak przeszło miesiąc później.

W sumie więc prace trwały prawie pół roku i szły mozolnie. Kolejne wersje, poprawki, wielokrotnie przepisywane rękopisy zajęły łącznie prawie tysiąc czterysta stron!

Tołstoj oczywiście rozumiał, że opublikowanie w Rosji tekstu tak ostro uderzającego w patriotyczne uniesienia rodaków było niemożliwe. Jako pierwszy ukazał się przekład francuski, dość akurat szybko – już w maju 1894 roku, zaś rosyjski oryginał rok później w Genewie. Władze carskie nie tylko zakazały publikacji artykułu w Rosji, ale starały się też rekwirować każdy egzemplarz, który do Rosji trafiał z zagranicy. Po raz pierwszy Chrześcijaństwo i patriotyzm ogłoszono w Rosji dopiero w 1906 roku, ale publikacja – w tym samym tomie umieszczono między innymi głośny esej Nie zabijaj – skończyła się procesem sądowym przeciwko wydawcy, a wersja, którą wydano pięć lat później, już po śmierci Tołstoja, została poważnie pocięta przez cenzurę.

Esej Tołstoja wywołał spory i był szeroko dyskutowany. Tołstoj przyznawał, że „przeciwko memu artykułowi (…) oponowało bardzo wiele osób. Czynili to zarówno filozofowie, jak i publicyści rosyjscy, francuscy, niemieccy i austriaccy”. Jeden z jego wnikliwych czytelników, Marian Zdziechowski, napisał do Tołstoja list; między krakowskim profesorem a pisarzem z Jasnej Polany wywiązała się dłuższa dyskusja. „Z punktu widzenia miłości bliźniego jako zasady obowiązującej wszystkich chrześcijan – wszelki patriotyzm traci sens” – zgadzał się Zdziechowski, ale zaraz dodawał swoje uwagi i korekty: „Potępił Pan patriotyzm bezwzględnie, nie rozważywszy uprzednio tego, co mógłby on w pewnych okolicznościach powiedzieć na swe usprawiedliwienie. Pańskie rozumowanie da się zastosować do patriotyzmu rosyjskiego, francuskiego, niemieckiego i w ogóle do patriotyzmu narodów niepodległych, silnych, dążących do zaborów i podbojów. (...) Nie zwrócił Pan uwagi na to, że oprócz patriotyzmu zaborczego i nieludzkiego narodów potężnych istnieje jeszcze zupełnie mu przeciwstawny patriotyzm narodów ujarzmionych, dążących jedynie do obrony przed wrogami wiary ojczystej i ojczystego języka”.

Tołstoj na list nieznanego sobie profesora uniwersytetu w Krakowie dał długą, wyczerpującą i poważną odpowiedź. Odrzucał argumentację Zdziechowskiego: „Pańska dezaprobata sprowadza się do tego, że moje potępienie patriotyzmu pasuje jedynie do jego złych przejawów, lecz w żadnym wypadku nie może być odniesione do dobrego i pożytecznego patriotyzmu; ale czym się różni patriotyzm właściwy od niewłaściwego nikt, jak dotychczas, nie pofatygował się zadać sobie trudu, aby to wszystko odpowiednio wyjaśnić (…). Prześladowanie narodów lub wyniesienie narodów nie czyni różnicy w samej istocie tego, co się zwie patriotyzmem (…). W pojęcie patriotyzmu wkłada się zazwyczaj miłość dającą pierwszeństwo własnemu narodowi przed innymi narodami, tak samo jak pod egoizmem kryje się miłość przedkładająca pierwszeństwo własnej osoby nad innymi ludźmi. Trudno jednak sobie wyobrazić, dlaczego takie szczególne upodobanie, takie wywyższanie jednego narodu nad innymi narodami można traktować jako coś dobrego, a więc pożądanego. Jeśli Pan powie, że patriotyzm da się łatwiej usprawiedliwić w uciemiężonych niż w ciemiężycielu, jak również, że łatwiej można zrozumieć objawy egoizmu u człowieka, którego się gnębi, niż u człowieka żyjącego w spokoju, przez nikogo niezagrożonego, to trzeba się z Panem zgodzić, ale nie stać patriotyzmu na zmianę swej istoty i natury w zależności od tego, czy będzie występować u prześladowanego, czy u gnębiciela”.

Po raz kolejny Tołstoj zabrał głos w tej samej sprawie dwa lata później. Szkic Patriotyzm albo pokój z roku 1895, z wiele mówiącą alternatywą w tytule, był odpowiedzią na list dziennikarza brytyjskiego Johna Masona zainteresowanego poglądem Tołstoja na kryzys amerykańsko-brytyjski wywołany sporem o wpływy w Wenezueli. Imperium Brytyjskie starało się utrzymywać, z pomocą armii, jeśli zaszłaby taka konieczność, wpływy w Ameryce Południowej. Stany Zjednoczone natomiast postępowały zgodnie ze starą, przyjętą jeszcze w latach dwudziestych dziewiętnastego wieku doktryną prezydenta Monroe’a. Doktryna ta zakładała zdecydowane przeciwdziałanie wpływom i ingerencjom mocarstw europejskich w politykę któregokolwiek z państw obydwu Ameryk, ponieważ wpływy takie mogłyby zagrażać interesom samych Stanów Zjednoczonych. Amerykański prezydent odwoływał się wprawdzie do „bliskości dwóch wielkich narodów mówiących po angielsku”, ale przekonał Senat do wyasygnowania stu milionów dolarów na dodatkowe zbrojenia.

Tołstoj wykorzystał ten lokalny konflikt do wyłożenia całościowego poglądu na paradoks patriotyzmu. Pisał tak: „Jeśli Amerykanin pragnie wielkości i dobrobytu Ameryki bardziej niż innych narodów i tego samego pragnie dla Anglii Anglik, Rosjanin dla Rosji, a także Turek, Holender, Abisyńczyk oraz mieszkaniec Wenezueli, Transwalu, Ormianin, Polak i Czech, i wszyscy oni są przekonani, że uczucia tego nie tylko nie należy się wstydzić i zwalczać je w sobie, ale że należy być z niego dumnym, że trzeba je w sobie i w innych pielęgnować i rozwijać oraz że wielkości i pomyślności jednego kraju lub narodu nie można osiągnąć inaczej niż tylko kosztem innego lub niekiedy wielu innych krajów i narodów, to jasne, że wojna jest nieunikniona. Dlatego, żeby nie było wojen, trzeba skończyć z wygłaszaniem kazań i zanoszeniem modłów do Boga o pokój, trzeba skończyć z przekonywaniem English speaking nations, że powinny pozostawać ze sobą w przyjaźni, żeby sprawować władzę nad innymi narodami, skończyć z koalicjami skierowanymi przeciwko komuś trzeciemu, nie żenić książąt jednych narodów z księżniczkami innych narodów, trzeba po prostu unicestwić to, co doprowadza do wojen. Do wojny doprowadza zaś pragnienie pomyślności wyłącznie własnego narodu, a więc to, co zwykliśmy nazywać patriotyzmem. Dlatego, żeby położyć kres wojnom, trzeba najpierw położyć kres uczuciu patriotyzmu. A żeby skończyć z patriotyzmem, trzeba się przede wszystkim przekonać, że jest złem, a to właśnie zrobić jest najtrudniej”.

Bezpośrednim powodem do napisania artykułu Patriotyzm i rząd po kolejnych pięciu latach był natomiast list niemieckiego inwalidy wojennego Johanna Kleinpoppena. Kleinpoppen pisał do Tołstoja o okropnościach wojny, o austriackich jeńcach wojennych 1866 roku, którzy trafili do niewoli tuż po bitwie, ludziach dobrych i spokojnych, którzy ledwie kilka godzin wcześniej bez przyczyny mordowali się w zapamiętaniu. Pisał o biedzie spowodowanej inwalidztwem i o nieszczęściach rodzinnych, jakie na niego spadły po powrocie do domu, między innymi o samobójstwie żony. Kleinpoppen nie rozumiał powszechnych uniesień wojenno-patriotycznych, uważał, że „to biedne stado ludzi-baranów próbowało się samooszukiwać grymasami religijno-patriotycznymi”, i miał do Tołstoja jedną wielką prośbę: żeby napisał dużą, dobrą książkę przeciwko wojnie.

Tołstoj był poruszony listem Kleinpoppena, ale nie był zadowolony z artykułu. Przepisywał kolejne wersje, wnosił coraz to nowe poprawki: „Wczoraj postanowiłem albo dać spokój, albo wszystko zacząć od nowa, i chyba mam coś do powiedzenia od nowa” – pisał w dzienniku 13 marca 1900 roku.

Na stanowisko Tołstoja wpływ miały niedawne wydarzenia polityczne. W połowie maja 1899 roku w Hadze zwołano na wniosek Rosji konferencję, której celem było wprowadzenie trwałych regulacji w sytuacji narastających konfliktów międzynarodowych. Próba opanowania chaosu, w którym wszyscy wojują ze wszystkimi, i zaprojektowanie zasad, na które zgodziłyby się największe mocarstwa światowe, musiała mu się podobać. Przyjęte na przełomie lipca i sierpnia konwencje haskie regulowały zasady humanitarnego prowadzenia wojen lądowych i przede wszystkim zakładały powołanie Stałego Trybunału Rozjemczego, do którego państwa znajdujące się u progu konfliktu zbrojnego mogłyby się odwoływać jak do niezależnego, ponadpaństwowego sądu. Konwencje zakazywały używania niektórych rodzajów broni, normowały stosunek do jeńców, opisywały zachowania zwycięskich wojsk na terenach okupowanych, nakazywały ochronę obiektów cywilnych. Z pewnością był to krok w stronę pokoju, chociaż najbliższe lata pokazały, że mały, niepewny, niewystarczający.

Podobnie jak wcześniejsze artykuły, także Patriotyzm i rząd nie mógł ukazać się w Rosji i najpierw został wydrukowany za granicą – w Anglii i Niemczech, a pierwsze wydanie rosyjskie, dopiero z 1906 roku, zostało niemal w całości skonfiskowane.

Myśl o ostatnim z esejów zawartych w tomie, Przebudźcie się, zrodziła się natomiast w przeddzień wybuchu wojny rosyjsko-japońskiej, czyli na przełomie stycznia i lutego 1904 roku. To wtedy o konflikcie z Japonią Wiaczesław Plehwe, ówczesny minister spraw wewnętrznych Imperium Rosyjskiego, miał powiedzieć, że „potrzebujemy małej, zwycięskiej wojenki”. Mała zwycięska wojenka okazała się, jak wiadomo, jedną z przyczyn upadku wielkiego państwa zaledwie dekadę później.

Tołstoj przyglądający się rozwojowi wypadków zanotował w dzienniku na tydzień przed inwazją: „Mam ochotę napisać, że kiedy dzieje się taka straszna rzecz jak wojna, wszyscy wypowiadają setki opinii na temat różnych znaczeń i skutków wojny, ale nikt nie zastanawia się nad sobą: co on, co ja mam zrobić wobec wojny”. Tekst powstał szybko i ukazał się w Wielkiej Brytanii już w kwietniu 1904 roku, w Rosji zaś dopiero po rewolucji 1905 roku.

3.

Wszystko to wprawdzie dzieje dawne, ale okazują się w lekturze niepokojąco żywe i znajome. Jeśli więc sięgamy dzisiaj po eseje Tołstoja napisane przed stu dwudziestu przeszło laty, to w przekonaniu, że spostrzeżenia w nich zawarte są celne, a diagnozy wciąż aktualne i pomagają nam zrozumieć propagandowy patriotyczny żargon, którym jesteśmy dzisiaj karmieni. Okazuje się, że mimo z górą stulecia wciąż posługujemy się takimi samymi płaskimi sloganami o powinnościach patriotycznych, jesteśmy skłonni wierzyć w zabobony o patriotyzmie dobrym i złym, powtarzamy refreny o społeczeństwach (czy raczej narodach!) bohaterskich lub tchórzliwych z natury, zawsze szlachetnych albo niezmiennie podstępnych, deklarujemy szczególne umiłowanie ojczyzny jako ziemi wyjątkowej, najpiękniejszej w świecie. Wszystkie te hasła zdają się ciągle nośne.

W polskiej tradycji intelektualnej jeden z najważniejszych głosów w sprawie patriotyzmu należy do Jana Józefa Lipskiego i jego przenikliwego eseju Dwie ojczyzny, dwa patriotyzmy. Lipski pisał słusznie: „Ojczyzna istnieje tylko wtedy, gdy istnieje też obczyzna; nie ma »swoich«, gdy nie ma »obcych«. Od stosunku do »obcych« bardziej niż od stosunku do »swoich« zależy kształt patriotyzmu. Jest w tym zawsze coś paradoksalnego, że miłość do kraju i do własnego narodu określana być może dopiero przez stosunek do innych krajów i innych narodów”.

Jan Józef Lipski analizował mitologię polską, opisywał stosunek Polaków do narodów sąsiednich, przestrzegał przed megalomanią i przypominał, że w polskiej przeszłości, jak u wszystkich, także są ciemne i wstydliwe karty. W końcu jednak, trochę jak Marian Zdziechowski, wyznaczał nieprzekraczalną granicę między patriotyzmem otwartym i krytycznym (dobry) a nacjonalizmem i szowinizmem (oczywiście zły): „Sądzę, że szowinizm, megalomania narodowa, ksenofobia, czyli nienawiść do wszystkiego, co obce, egoizm narodowy – nie dadzą się pogodzić z nakazem chrześcijańskim miłości bliźniego. Patriotyzm natomiast – daje się pogodzić. Tak jak szczególna miłość w rodzinie nie musi i nie powinna być przeszkodą dla miłości bliźniego – tak i szczególna miłość dla członków tej samej wspólnoty narodowej winna być podporządkowana tej samej nadrzędnej normie moralnej. Patriotyzm jest z miłości – i do miłości ma prowadzić; wszelka inna jego forma jest deformacją etyczną”.

Tołstoj miałby tu mocną odpowiedź. Przypomnijmy ją: co, jeśli nie nienawiść, czeka nas na końcu, skoro „Amerykanin pragnie wielkości i dobrobytu Ameryki bardziej niż innych narodów i tego samego pragnie dla Anglii Anglik, Rosjanin dla Rosji, a także Turek, Holender, Abisyńczyk oraz mieszkaniec Wenezueli, Transwalu, Ormianin, Polak i Czech”. Jak przykazanie miłości bliźniego, zapytałby Tołstoj, daje się pogodzić z owym dobrym patriotyzmem, skoro może i polega on na miłości, ale głównie i w pierwszej kolejności do siebie i swoich?

W marcu 2018 roku Siergiej Kowalow, jeden z najważniejszych dysydentów radzieckich, po upadku ZSRR pierwszy rosyjski rzecznik praw obywatelskich, odbierając doktorat honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego, mówił: „Patriotyzm jest w moim pojęciu plagą społeczną, rodzi wrogość, w imię patriotyzmu cały czas w świecie przelewa się krew. Patriotyzm jest zjawiskiem poniekąd typowym dla wszystkich organizmów żywych, liczy miliony lat, pojawił się zapewne w czasach pierwszych bezkręgowców. Daje się go sprowadzić do jednej prostej zasady: trzymaj się »swoich«. Obawiaj się »obcych«, a jeśli nadarzy się okazja – pożryj ich”. Słowa te, tołstojowskie z ducha, wypowiedziane publicznie przed senatem i profesurą uczelni niektórych wzburzyły, innych zachwyciły, zaskoczyły jednych i drugich.

Kowalow mówił także o pułapce, jaką jest w jego pojęciu traktowanie patriotyzmu jako uczucia w zasadzie nieszkodliwego, generalnie pożytecznego i przede wszystkim danego nam z natury. Pogląd ten jest owocem powierzchownego rewizjonizmu, w myśl którego idea (patriotyzmu) jest piękna i szlachetna, natomiast realizacja rzeczywiście czasem szwankuje. Jesteśmy gotowi przyznawać się do patriotyzmu wybiórczo, jeśli ogranicza się on do wychwalania rodzimych krajobrazów i polega na życzeniu szczególnej pomyślności własnemu plemieniu, regionowi, państwu. Gdy jednak hasła pomyślności narodu i bezpieczeństwa państwa stają się uzasadnieniem dla agresji i zbrodni, wtedy twierdzimy, że złowrogie te slogany nie mają nic wspólnego z tak zwanym prawdziwym patriotyzmem. Podobne spostrzeżenie znajdujemy u Tołstoja: „Zwykło się sądzić, że uczucie patriotyzmu jest, po pierwsze, bliskie wszystkim ludziom, po drugie, jest tak szlachetne i etycznie czyste, że u osób, które go nie odczuwają, powinno zostać rozbudzone. Jedno i drugie jest oczywiście nieprawdą”.

4.

Patriotyzm – dawno spostrzegł to Tołstoj, dzisiaj w licznych wypowiedziach polityków populistów słyszymy to także i my – jest uczuciem plemiennym, nie lubi pojęcia społeczeństwa, spycha je na margines i zastępuje kategorią narodu. Naród może być oczywiście określeniem ze sfery politycznej, a więc świadomie przez nas decydowanej i nabywanej, ale w zależności od intencji odwołujących się do tego pojęcia może w nim przeważać pierwiastek etniczny, czyli wrodzony, niezależny od naszej woli. Orędownicy patriotyzmu są z reguły zwolennikami tej drugiej definicji. W tak obmyślonym porządku miejsce inkluzyjnych obywateli zajmują ekskluzywni Polacy, Szwedzi, Niemcy albo Grecy.

W Polsce dzisiejszej karykaturalną konsekwencją takiego rozumowania jest urodzaj rozmaitych instytucji narodowych tworzonych z myślą o narodzie i dla narodu, tylko naszych, tylko o nas i dla nas. Przyzwyczailiśmy się do Teatru Narodowego, Biblioteki Narodowej, Opery Narodowej, Muzeum Narodowego, Filmoteki Narodowej, Narodowego Banku Polskiego, parków narodowych oraz stadionu narodowego, a także do Ministerstwa Obrony Narodowej i do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które w pewnej chwili przestało być Ministerstwem Kultury i Sztuki (czyżby sztuki nie dość narodowej?). Dzisiaj w Polsce mamy jednak także między innymi: Narodowy Fundusz Zdrowia, Instytut Pamięci Narodowej, Narodowy Instytut Dziedzictwa, Narodowy Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą „Polonika”, Narodowy Instytut Wolności, Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa, Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej, Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki, Narodowy Instytut Muzyki i Tańca, Narodowy Instytut Audiowizualny, Polską Fundację Narodową, Narodowe Centrum Kultury Filmowej, Narodowe Centrum Nauki, Narodowe Centrum Kultury, Narodowy Instytut Kształcenia, Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, Narodową Radę Rozwoju, Narodowe Centrum Badań Jądrowych, Narodowe Centrum Promieniowania, Narodowy Instytut Cyberbezpieczeństwa, Narodowe Centrum Bezpieczeństwa Cyberprzestrzeni, Narodową Agencję Bezpieczeństwa Energetycznego, Narodowy Instytut Technologiczny, Narodowy Instytut Konserwacji Zabytków, Narodową Agencję Rewitalizacji, Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi, Narodową Agencję Wymiany Akademickiej, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, Narodowy Instytut Samorządu Terytorialnego, Narodowe Centrum Certyfikacji, Narodowy Instytut Leków, Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego, Narodowy Program Zdrowia, Narodowe Centrum Profilaktyki Zdrowotnej, Narodowe Centrum Edukacji Żywieniowej, Narodowy Instytut Onkologii, Narodowy Instytut Kardiologii, a nawet Narodowe Czytanie, Narodowe Centrum Krwi, Narodowe Centrum Żeglarstwa, Narodową Loterię Paragonową i Narodowe Centrum Polskiej Piosenki.

Dobrze jest sięgnąć po eseje Lwa Tołstoja szczególnie teraz, kiedy pojęciem narodu i pojęciem patriotyzmu znacznie częściej niż wcześniej na wszelkie możliwe sposoby obracają populiści – ministrowie i posłowie z biało-czerwonymi znaczkami w klapach, delegacje oficjalne składające pod pomnikami wieńce z białych i czerwonych róż przyozdobione biało-czerwonymi szarfami, rzecznicy prasowi i rządowi specjaliści od reklamy, którzy wyemitują folder, billboard, klip wyborczy na dowolny temat, byleby z białymi i czerwonymi kolorami w tle. Wszystko to w imię miłości ojczyzny, czyli w imię patriotyzmu.

Jeden z ministrów powiadał, że „tak jak polska nauka jest dla Polski, bo jest finansowana przez Polaków, tak polskie uczelnie są dla polskich studentów” – nie dla obcych przecież! Chwalił się też, że „pielęgnujemy dumę z bycia Polakami”, ponieważ – widać – uważa, że dumę odczuwa się nie z dokonań i wysiłków własnych, ale samozwańczo ze zbiegu przypadkowych okoliczności. Prezydent ukuł slogan „Warto być Polakiem”, chociaż nie wyjaśnił, co z tą wiadomością mają począć Portugalczycy, Francuzi i obywatele Malty. Szef jednej z partii politycznych mówił, że trzeba „budować polski patriotyzm i przeciwdziałać temu, co ten patriotyzm niszczy”, tyle że nie wskazał, co go właściwie niszczy. Premier zaś wzywał, że „trzeba walczyć o patriotyzm”, ale nie dodał, z kim walczyć. Premier odwoływał się także do „patriotyzmu gospodarczego” i akurat to pojęcie brzmi znajomo – sprowadza się po prostu do znanego z dwudziestolecia międzywojennego postulatu kupowania tylko w polskich sklepach.

Tołstojowska krytyka pojęcia patriotyzmu szła zwykle w parze z krytyką Kościoła prawosławnego, ponieważ wąsko, ludowo pojmowana wiara zawsze idzie w parze z patriotycznymi uniesieniami. W dzisiejszej Polsce Kościół katolicki też wprzęga wartości uniwersalne w obronę wartości lokalnych i każe Stworzycielowi wszechświata oraz Matce Bożej zajmować się przede wszystkim naszym polskim skrawkiem:

Bądź z nami w trudach, naucz słuchać Boga,

Kieruj Ojczyzną, gdy niełatwa droga;

Tchnij w lud odwagę, Zwycięstwa Zwiastunko,

Czuwaj nad Polską, Święta Opiekunko.

Jak szczęśliwa Polska cała

W niej Maryi kwitnie chwała

Od Bałtyku po gór szczyty

Kraj nasz płaszczem Jej okryty

Do Twych stóp się Polska ściele

W Jasnogórskim Twym kościele

Skąd opieka na kraj płynie

Z Tobą Polska nie zaginie

Ze wszystkich tych występów kościelnych i cywilnych wynikałby przykry wniosek – patriotyzm żywi się przekonaniem o własnej wyjątkowości, jest wartościujący i swoje stawia w centrum. Patriotyzm często też potrzebuje cementującego wspólnotę przeciwnika, jakiegoś zagrożenia, a jeśli zagrożenie owo nie jest dość wyraźnie zdefiniowane, tym lepiej dla patriotycznej mobilizacji.

5.

Im jednak – premierom, prezydentom i arcybiskupom – lektura Tołstoja, jak się obawiam, raczej nie pomoże. Jest natomiast liczne grono osób otwartych, często ważnych uczestników życia publicznego, które próbują szukać jakiejś lepszej, jaśniejszej formy patriotyzmu. Nie godzą się na zrównanie patriotyzmu z wulgarnym nacjonalizmem i wciąż ulegają złudzeniu, że prawdziwy patriotyzm jest źródłem tylko szlachetnych postępków. Jeden z byłych prezydentów zaproponował na przykład pojęcie „nowoczesnego patriotyzmu”: „W nowoczesnym patriotyzmie mają źródło radosne obchody narodowych rocznic”. W czym dokładnie, poza radosnymi obchodami rocznic, miałaby się wyrażać owa nowoczesność patriotyzmu – zjawiska niezmiennego i starego jak świat – pozostaje zagadką.

Jeden z byłych premierów ogłosił natomiast, że „jesteśmy w pierwszym rzędzie Polakami”, a więc – tak widać uważa – kwantyfikator przynależności narodowej jest ważniejszy od innych pojęć i wartości, które określają naszą tożsamość. Jesteśmy też przecież (ale nie „w pierwszym rzędzie”?) miłośnikami włoskiej kinematografii, lekarkami, konsumentami roślin strączkowych, rowerzystami, matkami, zwolennikami lub przeciwnikami legalizacji marihuany, honorowymi dawcami krwi, czytelnikami, amatorami kuchni tajskiej, hobbystami gier planszowych i rozmaite te wyróżniki nie muszą być dla niektórych z nas mniej ważne niż pierwiastek etniczny dany nam z góry i bez pytania o zdanie. Ten sam polityk próbował rozbroić patriotyzm, przenosząc zasadniczy ciężar patriotycznego obowiązku ze skali dużej na mniejszą, lokalną. To częsty zabieg: „Wiemy, co to znaczy być polskim patriotą. Wiemy, co znaczy miłość do tej małej, lokalnej ojczyzny” – mówił. Polskość i patriotyzm w takim ujęciu realizowałyby się na poziomie Wysoczyzny Czerwieńskiej albo Garbu Tenczyńskiego – to nawet dobra propozycja, ale i tak nie byłaby receptą wobec nie mniej szczerych patriotów Ligurii, Langwedocji i Delfinatu.

Wreszcie jakiś czas temu znana publicystka, pisząc o ciemnych kartach polskiej historii, dodała, jakby dla potwierdzenia, że przeszłość nigdy nie jest czarno-biała, iż „jesteśmy wspaniałym narodem”, które to banalne stwierdzenie miałoby wagę, gdyby dla porównania wskazała kilka narodów niewspaniałych.

Często pojawia się także przeciwstawienie patriotyzmu (aprobatywne) i nacjonalizmu (negatywne) poparte cytatami z papieża Jana Pawła II: „Charakterystyczne dla nacjonalizmu jest bowiem to, że uznaje tylko dobro własnego narodu i tylko do niego dąży, nie licząc się z prawami innych. Patriotyzm natomiast, jako miłość ojczyzny, przyznaje wszystkim innym narodom takie samo prawo jak własnemu”. Otóż takie same prawa zawsze będą wsobne, a miłość będzie zorientowana na siebie samego. Dokąd w konsekwencji jako ludzkość dojdziemy, Tołstoj stawia to pytanie, jeśli każda zbiorowość będzie dbała i wychwalała tylko swoje wschody i zachody? Możemy więc się zgodzić, że nacjonalizm jest agresywny, pogardza innymi i poniża, ale trzeba dodać, że patriotyzm jest pasywny i wobec innych obojętny – niewielka to pociecha.

Przekonanie, że patriotyzm jest słowem i pojęciem świętym, ale pokalanym przez nacjonalistów i populistów, że został skradziony prawowitym depozytariuszom i dlatego trzeba go teraz odbić, zamiast odłożyć w całości do magazynu kostiumów starych i nieużywanych, powodowało, że wielu liberalnych zdawałoby się publicystów i myślicieli proponowało coraz nowe, ulepszone definicje. Mówi się o „patriotyzmie budowania wspólnoty, patriotyzmie budowania demokracji”, chociaż o demokrację można dbać i bez odwoływania się do patriotyzmu.

Używano również w obronie patriotyzmu innych pojęć, zwykle mglistych i nieprecyzyjnych, za to jednoznacznie ocennych: patriotyzm śmierci i smutku kontra patriotyzm życia i radości albo patriotyzm strachu wobec patriotyzmu nadziei.

Jedną z najchętniej przywoływanych kategorii był także „patriotyzm małych cnót” zwany przez niektórych „patriotyzmem cichego heroizmu” albo „patriotyzmem obywatelskim”. Miałby on polegać na uczciwym i odpowiedzialnym wypełnianiu bez tromtadracji małych, codziennych, prostych obowiązków – to życzliwość wobec innych, uczciwość, dbałość o dobro wspólne, na przykład sprzątanie odchodów po piesku nawet wtedy, kiedy nikt nie widzi. Do opisu takich godnych pochwały zachowań nie potrzebujemy jednak patriotyzmu choćby i w najszerszej formule. Wystarczy przecież odrobina przyzwoitości i dobrego wychowania.

Pisano wreszcie, że w odróżnieniu od epoki rozbiorowej „można być dobrym Polakiem, nie wstydząc się i nie wyrzekając patriotyzmu, także w Brukseli, Nowym Jorku czy Sydney”. Pewnie tak, ale po co? Można też przecież być dobrym człowiekiem i nieszczególnie myśleć o swojej polskości oraz o patriotyzmie i w ogóle nie definiować się jako Polak i patriota. Po prostu nim być i nie zaprzątać sobie tym głowy, ponieważ jest rzeczą najzupełniej naturalną – w Brukseli, Nowym Jorku czy Sydney. Oraz w Siemiatyczach. Nie podkreślamy przecież przy każdej okazji, że chodzimy na dwóch nogach – tak po prostu jest i fakt ten nie wydaje się konieczny do ideowej i egzystencjalnej samoidentyfikacji.

Wszystkie te dodatkowe epitety, łącznie z zaproponowanym wcześniej „patriotyzmem nowoczesnym”, świadczą o niepewności tych, którzy je ukuli i ich używali, jakby w podświadomym przeczuciu, że patriotyzm sam z siebie jest ryzykowny i niebezpieczny. Dlatego próbowali patriotyzm „nowoczesnością”, „małymi cnotami” i „cichym heroizmem” nieco rozmiękczyć czy, jako pojęcie co najmniej niejasne, jakoś dodatkowo określić.

Sformułowania te dowodzą także, jak głęboko nasze myślenie i nasz język zostały zdominowane przez pojęcia tradycyjne, jak trudno się od nich uwolnić i jak odważne było stanowisko Tołstoja gotowego przed przeszło stuleciem odrzucić pojęcie patriotyzmu w całości, bez szukania formuł kompromisowych i zastępczych.

W styczniu 1894 roku Lew Tołstoj pisał w dzienniku: „Aby wzbudzić patriotyzm, rozpala się najniższe, wulgarne uczucia: próżność, chciwość, rozpustę, nawet podłość. Niewolnictwo (jako dyscyplina), podłość (jako lojalność) zostały wyniesione do rangi cnót”. W grudniu 1908 ta sama myśl pojawiała się ponownie, tym razem jako bon mot z osiemnastowiecznego pisarza i myśliciela Samuela Johnsona: „Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców”.

Głoszenie podobnych poglądów wymagało od Lwa Tołstoja więcej niż odwagi. Wymagało także zgodzenia się na śmieszność, ponieważ tak radykalne stanowisko powodowało, że starca z Jasnej Polany nie zawsze traktowano poważnie. Tołstojowski maksymalizm uderzał i uderza nie tylko w konserwatystów. Był nie do przyjęcia także dla ludzi o światopoglądzie otwartym i liberalnym. Poglądy Tołstoja nie znajdowały więc sojuszników po żadnej ze stron – mogły być powodem żartów, w najlepszym razie brano je za dziwactwo albo ciekawostkę filozoficzno-literacką. Wydaje się jednak, że dzisiaj wciąż jeszcze, mimo katastrof dwudziestego wieku, które dokonywały się w imię patriotyzmu i dla dobra (zawsze tylko własnej) ojczyzny, są zbyt odważne, żeby stać się tematem poważnych dyskusji i polemik.

MAREK RADZIWON
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: