Klątwa sióstr - ebook
Klątwa sióstr - ebook
Autorka "Topielicy ze Świtezi" w kolejnej, intrygującej, odsłonie! Klara i Basia - bliźniaczki, które różnią się od siebie tak bardzo, jak to tylko możliwe. Ogień i woda, umysł ścisły i klasyczna humanistka, skryta i mająca problem z okazywaniem uczuć dziewczyna i dusza towarzystwa. Nastolatki łączy jedno - chęć poznania odpowiedzi na pytanie: kim jest ich ojciec? To właśnie w jego osobie siostry upatrują szansy na rozwikłanie zagadki związanej z własnymi umiejętnościami, nie do końca dającymi się objąć rozumem. Na drodze do prawdy stoi matka, która strzeże swej tajemnicy, chcąc uchronić dzieci przed efektami podjętej przed laty decyzji o inseminacji. Powracająca wizja o potwornej zbrodni wojennej i koszmarze rozstrzelanych mężczyzn sprawi, że siostry Soboczyńskie wkroczą w świat upiorów i innych demonów, które szukają pomocy, pragnąc w końcu zaznać spokoju. Czy Klarze i Basi uda się spełnić marzenie o życiu typowych nastolatek? Czy dowiedzą się prawdy o swoich darach i będą w stanie je zaakceptować? Na te i wiele innych pytań poznacie odpowiedzi, czytając Klątwę sióstr - książkę pełną rodzinnych tajemnic, okraszoną nutą słowiańskiej mitologii, tak charakterystycznej dla twórczości Agnieszki Kaźmierczyk.
Kategoria: | Fantastyka |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-67024-95-2 |
Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Klara niepewnie stawiała każdy kolejny krok. Grunt pod nogami był grząski, czuła wbijające się w jej stopy maleńkie kawałki wysuszonej kory, a także drobne kamienie. Szła boso, czując wilgoć mchu i porostów. Mijała stare drzewa o grubych pniach i gałęziach przypominających wykrzywione w nienaturalnym odruchu ręce wołające o pomoc do nieba. Brnęła przed siebie, jednak nie znała celu wędrówki. Była zaniepokojona, a na jej skórze pojawiła się gęsia skórka. To przez chłód tego miejsca, a także zwiewną białą sukienkę – tak bardzo niepasującą do otaczającej ją aury. Gdy wreszcie doszła na wzgórze, do punktu, z którego roztaczał się widok na tę część lasu, jej oczy dostrzegły ludzkie sylwetki. Tak, teraz była już pewna – to grupa mężczyzn w różnym wieku w dziwacznych strojach, z przepaskami na oczach, ustawiona w szeregu. Stali nieruchomo, ich klatki piersiowe podnosiły się i opadały dość szybko. Klara wyczuwała ogromne napięcie. Nagle, nie wiadomo skąd, wyskoczył chłopak i zaczął ją szarpać tak, że ledwo mogła skupić się na jego twarzy. Był wyższy od niej i miał ciemne oczy, tyle zdołała zapamiętać. Nieprzerwanie krzyczał jej prosto w twarz:
– Musisz nam pomóc! Musisz mi pomóc! Musisz…
***
– Klara! Klara! Klara! – Baśka potrząsała ramionami śpiącej siostry, licząc, że wyrwie ją ze snu, który najwyraźniej z jakiegoś powodu zamienił się w koszmar, bo dziewczyna z trudem łapała oddech.
– Co… Co się dzieje… – Klara wreszcie otworzyła oczy. – Czy ja znowu… – Spojrzała na swoją bliźniaczkę z niepokojem. Ta tylko potrząsnęła głową, co potwierdziło jej przypuszczenia.
– Czas powiedzieć mamie. Czas zapytać ją o… – Baśka zaczynała ten wątek za każdym razem, gdy Klarze „to” się przytrafiało.
– Nie. Wiesz, jak to się kończy. Ona nie chce o nim gadać. Każde nasze podejście tylko wyzwala w niej wściekłość. Wpada w furię, obraża się i wychodzi z domu, a potem przez kilka dni się nie odzywa. Zresztą, komu ja to mówię? Daj już spokój… – Dziewczyna była mocno poirytowana.
Nic dziwnego, to ona była tą impulsywną, nerwową i gwałtowną – po mamie.
Barbara dla odmiany odziedziczyła chyba geny ojca – spokojna, opanowana, skupiona. Chyba, bo przecież o ojcu w tym domu się nie rozmawiało.
– Chcesz o tym pogadać? – spytała starsza o dwie minuty Basia.
– To ten, który powtarza się najczęściej – szepnęła jej do ucha siostra.
– Ten o lesie, tym młodym chłopaku…
– Ciii… Jeszcze usłyszy.
– Żadna z twoich wizji…
– Mówiłam ci, żebyś tak ich nie nazywała! – Klara znowu zrobiła się czerwona na twarzy, zupełnie jak kilka minut wcześniej.
– Żaden z twoich snów nie powtarzał się tyle razy. Widzisz jakieś nowe szczegóły? Coś, co pozwoliłoby namierzyć to miejsce? Tych ludzi?
– Nie śmiej się, ale dzisiaj zwróciłam uwagę, że ci mężczyźni, no wiesz, ci za nim, byli w dziwnych strojach, jakby piżamach, ale nie z tej epoki… I był tam taki duży czerwony dom z białymi ramami okien… Sama nie wiem, może coś mi się przywidziało…
– Nie sądzę. Jesteś zawsze precyzyjna.
Dziewczyny szeptały, ale trudno było im opanować emocje. Mimo iż niebawem miały skończyć osiemnaście lat, wciąż do późnych godzin nocnych przesiadywały w łóżku którejś z nich albo pukały w ścianę łączącą bliźniacze pokoje niczym kilkulatki i umawiały się na wspólnym balkonie.
– Czy mi się zdaje, czy wy znowu gadacie zamiast spać? Przypominam, że jutro macie szkołę! Wakacje zaczynają się za osiem dni roboczych! – A jednak matka je usłyszała. Miała supersłuch niczym bohaterka komiksów.
Agata doskonale wiedziała, co znowu wydarzyło się na górze. Nie mogła zasnąć. Choć od jakiegoś czasu – mniej więcej odkąd uznała, że jej córki są już prawie dorosłe i powinny radzić sobie same ze swoimi umiejętnościami – nie ingerowała już, nie uspokajała, nie przybiegała za każdym razem, to zdawała sobie sprawę, że jedna z bliźniaczek miewa prorocze sny.
Zaczęło się, kiedy była malutką dziewczynką. Mogły mieć wtedy trzy albo cztery lata. Mieszkała wówczas jeszcze ze swoimi rodzicami, którzy pomagali jej – samotnej pracującej matce – w opiece nad bliźniaczkami, które ubóstwiali. Klara spała i nagle coś zaczęło się dziać. Mówiła przez sen, była niespokojna. Jej matka myślała, że – jak to u dziecka – nagromadzone w ciągu dnia emocje dają o sobie znać. Tyle że na emocjach się nie skończyło. Klara zaczęła opowiadać dziwne rzeczy. I Agata znowu pomyślała, że dzieci często fantazjują, zmyślają, przekręcają fakty. Opowieści małej były jednak bardzo dokładne, bogate w szczegóły, o których nigdy nie rozmawiały, których nie miała prawa zobaczyć ani w książkach, ani w oglądanych bajkach. Matka poszła więc o krok dalej. Rozpoczęła diagnostykę. Neurolog dziecięcy skierował Klarę na badanie EEG głowy, a także test ADOS wykluczający lub potwierdzający występowanie zespołu Aspergera czy autyzmu dziecięcego. Jednak żadnego z nich nie stwierdzono. Agata nadal nie była usatysfakcjonowana, bo przecież widziała na własne oczy, co dzieje się z jej dzieckiem. Znalazła zatem zgoła inną metodę. Spisywała każde słowo wypowiadane przez córkę, następnie dopytywała ją o szczegóły. Jakież było jej zdumienie, gdy po raz pierwszy odkryła dar swojej małej córeczki. Dar… Nie, Agata myślała o „tym” raczej jak o klątwie, przekleństwie…