Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Klepsydra - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
6 lutego 2023
6,06
606 pkt
punktów Virtualo

Klepsydra - ebook

KLEPSYDRA — druga wydrukowana książka poetycka tego autora. Zawartość pozornie chaotyczna tematycznie, ale wspólnym mianownikiem jest upływ czasu. Można by powtórzyć za Kurtem Goetzem: „Czas to dobry nauczyciel. Szkoda tylko, że uśmierca swoich uczniów.”, ale brzmi to zbyt pesymistycznie. Autor woli bawić się z czasem, często zaprezentować swoiste poczucie humoru. Według autora poezja ma oddziaływać na czytelnika, tworzyć pewną interakcję i budować nastrój. Czy to się mu udaje, warto sprawdzić.

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8324-555-3
Rozmiar pliku: 2,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

pogranicze

piasek niesiony wiatrem

udaje wieczną klepsydrę

to nawet nie odmierzanie upływu

to jego zakopywanie

żywioł zapominania miejsc

zatarte ślady zasypane strumienie

gest w tysiącach egzemplarzy

dłoń sięgająca po owoc opuncji

przeciąg w skale jak inspicjent

w końcu wybiegasz zza kulis

„myślałem, że jest więcej czasu”

arabeski znikają pył zostaje

tak jest tylko na pograniczu

hiszpańsko-portugalskimwidziałem, ale nie uwierzyłem

siedzący starzec na ławce

oczy wpatrzone ponad głowami

jakby fresk z sufitu u franciszkanów

toż to nasz bóg, jestem tego tak pewien

jak tego, że nie mam wiele do stracenia

prawdopodobnie stwórca postanowił zajrzeć i zorientować się

czy te siedem dni nie poszło na marne

jest oto wśród przechodniów, patrzący ponad głowami

jakby szukał kogoś bliskiego

miałem go zapytać o wysyłanie na ludzi pasożytów umysłu

czemu na tysiąc kroków jeden to wdepnięcie w gówno

po co dawał ludziom tyle rozumu, aż zrozumieli, że nie istnieje

dlaczego po przepiciu mamy nieświeży oddech

starzec popatrzył mi w oczy, jakby rozpoznał bliskiego

nie jestem nim, bo i skąd pokrewieństwo

trudno też mówić o jakiejkolwiek znajomości od lat

po chwili rzekł: „sny powinny mieć większy rozmach, mój drogi”

tak powiedział bóg, może byłem jedynym człowiekiem na świecie

do którego przemówił po ludzku — poczułem się wybrańcem

za takie coś warto nawet oddać życie, dać się ukrzyżować

ale to jednak nie moja broszka

dlatego odszedłem. i to było dobreprzykazanie jedenaste czyli nic na siłę

jak stare niedobre małżeństwo

przy krawędzi stołu celebrujemy „uśmiechy”

wąską szczeliną wypływają zmalwersowane kwoty

jak stare niedobre małżeństwo

gryziemy się z myślami, że to nie nasze

że bękarcie i bezrozumne zygoty spływają blatem

przy krawędzi stołu pieścimy braki spojrzenia

mamy w dupie trzecią zasadę dynamiki

podkulone pięty unikają przygodnego dotyku

na nasz widok dzieci tracą mowę

pies przestaje merdaćidziemy na jednego

_„Wstydzilibyśmy się\ często\ swoich\ najpiękniejszych\ czynów,_

_gdyby\ świat\ znał\ wszystkie\ pobudki,\ które\ je\ wydały”_\ La\ Rochefoucauld

_drogi miłośniku_

a może pójdźmy na spacer do łazienek

tam naginane faktami witki wierzby-polki

głaszczą bez pamięci skroń szopenowską

w przedziwnym zamyśleniu martyrologii nut

_wy to nie my_

pomniki wyrastają jak po deszczu i mgle

podlewane przez wyszczekane racje stanu

wyciągnięte po ostatni grosz ręce katedry

synagogi niezręcznie ogrzewane gazem

_a teraz idziemy na jednego_

zdrowaś flaszko łaskiś pełna Bogurodzico

synów swoich wal w mordę lej do końca

wśród pól złotych zalanych ugorów

ta ziemia nasza to błoto te wilcze doły

pod stopami w ostrogach chwiejnych tępych

zaprawionych bojowym bimbrem. tułaczym

polmosem wszechrzeczy ucieczką grzesznych

pocieszycielko gdzieś ty durna jutrzenko

konopielko wskrzeszonych. niech tam hejnał

zagra mi na wieki bym tkwił tu z przebitym

sercem Chrystusa i madonną z Krużlowej

_hej kto polak_

husaria szasta piórami szable kontra tanki

w tle madera naczelnik kasztanki dosiada

szczęk żelazny na przeciwpiechotnej pustyni

celuloid spływa biało-czerwonymi drzwiami

na polach murawach gna wśród rac. Polaku!

łkasz szczęśliwą łzą że wolna że taka

że-brakiem narodów jesteś i papugą

pawiem orłem jaskółką i za-cietrzewie(nie)m

w locie widziałeś zjaw Norwida i Plater cienie

_nie ma boże zmiłuj_

gdy świta o poranku — każdy widzi gołą dupę

a zażenowanie wynosi ze sobą ukradkiem

tylko prawda pazurami orze policzki w uśmiech

marszczy czoła na znak konfabulacji

wstydliwie poprawiasz wrzynające się gacie

zasmarkane mankiety i zwietrzałe pudry

pan z wami — gdzieś po spelunach odbija się

echem — nikt już nie daje wiary wieczności

po co te ukrzyżowania i wpiekłowstąpienia

gdy przeminie co ma przeminąć i przyjdzie

co ma przyjść — usiądź bydlaku i wyj

_przepraszamy za usterki_

mały chłopiec z obcego telewizora dłubie

w nosie przyglądając się asfaltowi we krwi

potem liczy kiełkujące krzyże jak muchomory

zionące jadem co to alleluja i do przodu

co nienawidzą kochać i kochają nienawidzić

śnij. czas na obraz kontrolny misiu kochanymówiłem ci, że to płomień wewnętrzny

chyba zaczęło się od fascynacji skórą pleców

potem przyszła kolej na szyję i palce. głowę.

zawsze, gdy Słońce zapada się w Ziemi

przytuleni czytamy kroniki Raymonda d’Aguilers

nieznaczny ruch pulsu na skroniach i ustach

_na ulicach leżały sterty głów, rąk i stóp. Jedni_

_zginęli od strzał lub zrzucono ich z wież; inni_

_torturowani kilka dni zostali w końcu żywcem_

_spaleni_

ostatnio bywasz w innym ciele, w innym mieście

patrząc mi w oczy widzisz tylko ścianę za mną

przygarniam ci niebo otaczającym ramieniem

wybierasz chmury i błyskawice — znowu płoniesz

czekamy na deszcz, co zmywa marę i gasi pożogę

furda te nasze skrycie niewypowiedziane herezje

jutro będziemy żegnać Giordano na _Campo dei Fiori_

obiecałeś powstrzymywać łzy
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij