Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość
  • promocja

Klęska konwoju PQ-17 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
11 grudnia 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Klęska konwoju PQ-17 - ebook

PQ-17 – konwój arktyczny z okresu II wojny światowej – przewoził materiały wojenne w ramach pomocy wojskowej Lend-Lease z Wielkiej Brytanii, Kanady i USA do Związku Radzieckiego. Okręty wypłynęły pod koniec czerwca 1942 roku w stronę północnej Rosji. W wyniku ataków niemieckiego lotnictwa i okrętów podwodnych PQ-17 poniósł najcięższe straty ze wszystkich konwojów. Alianci stracili nie tylko statki, ale też duże ilości sprzętu i materiałów wojskowych, na które czekali żołnierze Armii Czerwonej walczący na froncie wschodnim.

Ten kolejny tomik z reaktywowanego legendarnego cyklu wydawniczego wydawnictwa Bellona przybliża czytelnikowi dramatyczne wydarzenia największych zmagań wojennych w historii; przełomowe, nieznane momenty walk; czujnie strzeżone tajemnice pól bitewnych, dyplomatycznych gabinetów, głównych sztabów i central wywiadu.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-17817-5
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

RYZYKOWNY PLAN ADMIRALICJI

– Chciał­bym na wstę­pie przy­po­mnieć, że z trzy­stu sześć­dzie­się­ciu tysięcy ton mate­ria­łów wojen­nych, które zdo­ła­li­śmy w dru­gim pół­ro­czu tysiąc dzie­więć­set czter­dzie­stego pierw­szego roku dostar­czyć naszemu nowemu, sowiec­kiemu sojusz­ni­kowi, sto pięć­dzie­siąt cztery tysiące ton, a więc pra­wie czter­dzie­ści pięć pro­cent, dotarło na miej­sce prze­zna­cze­nia naj­nie­bez­piecz­niej­szym szla­kiem, wio­dą­cym przez Ocean Ark­tyczny. Prze­pro­wa­dzi­li­śmy tam­tędy osiem kon­wo­jów, tra­cąc jeden tylko sta­tek.

Zebrani w gma­chu bry­tyj­skiej Admi­ra­li­cji z uwagą słu­chali wywo­dów jej Pierw­szego Lorda Mor­skiego, admi­rała sir Dudleya Pounda, który w dal­szym ciągu swej wypo­wie­dzi stwier­dził:

– W tym roku sytu­acja rady­kal­nie się zmie­niła. Wpraw­dzie pierw­sze cztery kon­woje udało się prze­pro­wa­dzić jesz­cze bez strat, ale potem nie­przy­ja­ciel­ska flota i lot­nic­two wzmo­gły swą aktyw­ność, czego wyni­kiem było zato­pie­nie szes­na­stu naszych stat­ków, w tym aż sied­miu w ostat­nim kon­woju, PQ-16.

Admi­rał nie wspo­mi­nał o ofia­rach, pono­szo­nych przez załogi okrę­tów. Osła­nia­jąc ten wła­śnie kon­wój, wsła­wił się męstwem pol­ski nisz­czy­ciel ORP „Gar­land”, który upar­cie odpie­rał pona­wiane wie­lo­krot­nie ataki z powie­trza, tra­cąc przy tym aż dwu­dzie­stu dwóch zabi­tych i czter­dzie­stu sze­ściu ran­nych mary­na­rzy – ponad jedną trze­cią stanu załogi!

– Niemcy poważ­nie wzmoc­nili swe siły w Nor­we­gii – mówił dalej Pound. – Do prze­by­wa­ją­cego na tym akwe­nie od początku roku pan­cer­nika „Tir­pitz”, który bez żad­nej prze­sady można okre­ślić jako jeden z naj­po­tęż­niej­szych obec­nie okrę­tów na świe­cie, doszły małe pan­cer­niki „Admi­ral Scheer” i „Lützow”, a także ciężki krą­żow­nik „Admi­ral Hip­per”, wszyst­kie o nomi­nal­nej wypor­no­ści dzie­się­ciu tysięcy ton, a w rze­czy­wi­sto­ści o wiele więk­szej. Jak wynika z wia­ry­god­nych na ogół danych naszego radio­na­słu­chu, liczba ope­ru­ją­cych tam U-Bootów wzro­sła od początku roku z czte­rech do dwu­dzie­stu. Znacz­nie wzmoc­niono także siły Luft­waffe, dys­po­nu­ją­cej teraz w Nor­we­gii prze­szło dwu­stu samo­lo­tami, któ­rych załogi wyszko­lone są do wyko­ny­wa­nia zadań nad morzem. Prze­rwa­nie dostaw dla naszego sprzy­mie­rzeńca, który toczy cięż­kie boje na połu­dniu frontu wschod­niego, nie wcho­dzi w rachubę. Jedyne wyj­ście to zmniej­sze­nie zagro­że­nia pół­noc­nej trasy dowo­zo­wej, naj­le­piej poprzez znisz­cze­nie cięż­kich jed­no­stek prze­ciw­nika. Dotych­czas trzy­mały się one w pro­mie­niu dzia­ła­nia wła­snego lot­nic­twa i skie­ro­wane prze­ciwko nim akcje naszych pan­cer­ni­ków oraz lot­ni­skow­ców wią­zały się z dużym ryzy­kiem, ale sądzę, że gdyby przy­nęta była dosta­tecz­nie duża i atrak­cyjna, to może uda­łoby się wywa­bić nie­miec­kiego lisa z jego kry­jówki.

Admi­rał Pound roz­wi­nął następ­nie swój plan, który po dys­ku­sji przy­brał postać ofi­cjal­nych wytycz­nych Urzędu Admi­ra­li­cji skie­ro­wa­nych do dowo­dzą­cego Home Fleet¹ admi­rała sir Johna Toveya. Ten oka­zał się zwo­len­ni­kiem ryzy­kow­nej kon­cep­cji i czy­nił wszystko, by ją dokład­nie wcie­lić w życie. Pry­wat­nie gło­sił opi­nię, że „zato­pie­nie »Tir­pitza« ma dla dal­szego prze­biegu zma­gań na morzu nie­po­rów­ny­wal­nie więk­sze zna­cze­nie niż bez­pie­czeń­stwo i losy jakie­go­kol­wiek kon­woju”.

Wszyst­kie te poglądy miały swe źró­dło w swego rodzaju kom­plek­sie, na który po bły­ska­wicz­nym zato­pie­niu krą­żow­nika linio­wego „Hood” przez pan­cer­nik „Bismarck” cier­piało bry­tyj­skie kie­row­nic­two woj­skowe i poli­tyczne: prze­ce­niało ono siłę bojową, a zwłasz­cza nie­za­ta­pial­ność bliź­nia­czego „Tir­pitza”, zbyt­nio uza­leż­nia­jąc od niego całe pla­no­wa­nie ope­ra­cyjne. Tym razem posta­no­wiono powtó­rzyć polo­wa­nie, urzą­dzone w poprzed­nim roku na „Bismarcka”.

Plan ope­ra­cji był nie­skom­pli­ko­wany. W razie wyj­ścia w morze cięż­kich nie­miec­kich jed­no­stek i skie­ro­wa­nia się ich ku kon­wo­jowi, ten miał zawró­cić i przez kil­ka­na­ście godzin pły­nąć z powro­tem w zachod­nim kie­runku. W tym wła­śnie cza­sie ude­rzy­łyby na Niem­ców cięż­kie bry­tyj­skie i ame­ry­kań­skie jed­nostki oraz samo­loty z lot­ni­skowca.

Przy­nęta była rze­czy­wi­ście nęcąca. Sam ładu­nek stat­ków przed­sta­wiał war­tość 700 milio­nów dola­rów, licząc po ówcze­snym kur­sie gieł­do­wym. Rów­nie cenne było jego zesta­wie­nie dla radziec­kiego użyt­kow­nika: 594 czołgi, 4246 pojaz­dów mecha­nicz­nych, 297 samo­lo­tów i prze­szło 156 tysięcy ton innych środ­ków mate­ria­ło­wych, w tym także żyw­no­ści. W warun­kach ostrych napięć na fron­cie i pono­szo­nych strat dostawy sojusz­ni­ków zachod­nich ZSRR speł­niały wów­czas nie­małą rolę. Roz­wój wyda­rzeń po stro­nie nie­miec­kiej zda­wał się tym­cza­sem sprzy­jać tym zamie­rze­niom. Rosnące natę­że­nie żeglugi na tra­sie do Mur­mań­ska, w połą­cze­niu z lądo­wa­niem ame­ry­kań­skich wojsk na Islan­dii i raj­dem bry­tyj­skich koman­do­sów na Wyspy Lofoc­kie u wybrzeży Nor­we­gii, wywo­łały w nie­miec­kim dowódz­twie poczu­cie zagro­że­nia pół­noc­nego skrzy­dła. Zanie­po­ko­jony Hitler naka­zał wzmoc­nie­nie sił w Nor­we­gii i zarzą­dził prze­rzu­ce­nie pan­cer­ni­ków „Scharn­horst” i „Gne­ise­nau” oraz cięż­kiego krą­żow­nika „Prinz Eugen” z bazy w Bre­ście na ojczy­ste wody.

„Ope­ra­cja się udała, ale pacjent zmarł” – mówi stare porze­ka­dło. Tak było i teraz: wpraw­dzie okrę­tom tym udało się w dość nie­ja­snych oko­licz­no­ściach zmy­lić czuj­ność Bry­tyj­czy­ków i prze­pły­nąć przez kanał La Man­che, ale wszyst­kie trzy odnio­sły w toku ope­ra­cji lub wkrótce po niej tak poważne uszko­dze­nia, że musiały przez dłuż­szy czas pozo­stać w dokach. Zamiast nich skie­ro­wano do Nor­we­gii – jak to usta­lił bry­tyj­ski wywiad – wszyst­kie sprawne w danym momen­cie cięż­kie jed­nostki Krieg­sma­rine.

Posiłki otrzy­mała też ope­ru­jąca z baz nor­we­skich 5 Flota Powietrzna. Ta jej część, która prze­zna­czona była do współ­pracy z mary­narką wojenną, skła­dała się w poło­wie 1942 roku ze 103 nale­żą­cych do 30 pułku dwu­sil­ni­ko­wych bom­bow­ców nur­ku­ją­cych typu Jun­kers Ju-88, z 30 nur­kow­ców Ju-87, z 42 tor­pe­do­wych Hein­kli He-111 z I dywi­zjonu 26 pułku bom­bo­wego, 15 rów­nież tor­pe­do­wych wod­no­pła­tow­ców He-115 lot­nic­twa mor­skiego oraz 44 samo­lo­tów wywia­dow­czych roz­ma­itych typów – od roz­po­znaw­czej wer­sji Jun­kersa Ju-88 poprzez łodzie lata­jące Blohm-Voss BV-138 do czte­ro­sil­ni­ko­wych dale­kiego zasięgu Focke-Wul­fów FW-200, słyn­nych „Con­do­rów”.

Zaprzą­ta­jąca uwagę Niem­ców rze­koma aliancka ope­ra­cja desan­towa w Nor­we­gii jakoś się nie chciała zma­te­ria­li­zo­wać, toteż fakt skon­cen­tro­wa­nia poważ­nych sił posta­no­wili oni wyko­rzy­stać do prze­pro­wa­dze­nia sil­nego lot­ni­czego ataku na naj­bliż­szy kon­wój do ZSRR.

Zacho­wał się pełny tekst wyda­nego w tej spra­wie roz­kazu. Brzmiał on:

1. Zada­nie: atak na kon­wój zmie­rza­jący do Rosji.

2. Siły wła­sne: grupa bojowa Tron­dheim – „Tir­pitz”, „Hip­per” i 6 nisz­czy­cieli, grupa bojowa Nar­vik – „Lützow” i 6 nisz­czy­cieli. Okręty pod­wodne – 3, któ­rych zada­niem będzie wykry­cie i śle­dze­nie kon­woju, zajmą od 10 czerwca pozy­cje wycze­ki­wa­nia na pół­nocny wschód od Islan­dii, a 3 lub 4 cze­kać będą mię­dzy wyspami Jan Mayen a Niedź­wie­dzią, zaś kilka pozo­sta­łych na wschód od Wyspy Niedź­wie­dziej.

3. Struk­tura dowo­dze­nia: dowódz­two ope­ra­cyjne spra­wo­wać będzie grupa floty „Pół­noc” z sie­dzibą w Kilo­nii, dowódz­two tak­tyczne – dowódca floty zaokrę­to­wany na „Tir­pitzu”. Okręty pod­wodne pod­le­gać będą dowódz­twu grupy „Pół­noc” za pośred­nic­twem admi­rała, dowo­dzą­cego w Ark­tyce.

4. Reali­za­cja: Po wykry­ciu kon­woju obie grupy bojowe wyru­szą mu na spo­tka­nie, przy czym grupa z Tron­dheim uzu­pełni paliwo w Alta­fjor­dzie. Pod­sta­wo­wym zada­niem jest znisz­cze­nie nie­przy­ja­ciel­skich trans­por­tow­ców, a przy­naj­mniej uszko­dze­nie ich tak, by stały się łatwym łupem okrę­tów pod­wod­nych i samo­lo­tów. Eskortę zwal­czać tylko w takim stop­niu, jakiego wymaga reali­za­cja głów­nego zada­nia. Star­cia z prze­wa­ża­ją­cymi siłami nie­przy­ja­ciela uni­kać.

5. Roz­po­zna­nie lot­ni­cze: w celu szyb­kiego wykry­cia głów­nych sił nie­przy­ja­ciel­skiej floty należy inten­syw­nie roz­po­zna­wać rejony Rej­kia­wiku na Islan­dii, Scapa Flow na Orka­dach oraz Firth of Forth i Muray Firth w Szko­cji. Jeśli nie uda się wykryć tam nie­przy­ja­ciela, należy pro­wa­dzić roz­po­zna­nie w pro­mie­niu 250 mil wokół kon­woju. Po wykry­ciu należy śle­dzić ruchy nie­przy­ja­ciela na równi z poru­sze­niami kon­woju.

6. Uży­cie bojowe lot­nic­twa: Luft­waffe otrzyma roz­kaz ata­ko­wa­nia tylko stat­ków han­dlo­wych i lot­ni­skow­ców.

7. Uwagi: można ocze­ki­wać korzyst­nych warun­ków atmos­fe­rycz­nych. W czerwcu mija okres wio­sen­nych sztor­mów, a nie wystę­pują jesz­cze tak czę­ste latem mgły. Podob­nie korzyst­nie przed­sta­wia się sytu­acja lodowa. Top­nie­nie lodów nie jest jesz­cze zaawan­so­wane i gra­nica ich wystę­po­wa­nia jest zbli­żona do zimo­wej. W tych warun­kach począw­szy od rejonu na zachód od Wyspy Niedź­wie­dziej nie­przy­ja­ciel będzie musiał pły­nąć w odle­gło­ści 200 do 250 mil mor­skich od brze­gów Nor­we­gii. Akwen ten jest pod kon­trolą naszego lot­nic­twa; nie­przy­ja­cielska flota ni­gdy jesz­cze się tam nie zapusz­czała.

8. Ope­ra­cja otrzy­muje kryp­to­nim „Rösselsprung”².

Tym­cza­sem załogi trzy­dzie­stu sze­ściu stat­ków han­dlo­wych, nie­świa­dome roli, jaką miały ode­grać w sto­sunku do nie­miec­kiego pan­cer­nika, opu­ściw­szy zaci­sze Hval­fjordu, wrzy­na­ją­cego się daleko w głąb Islan­dii tuż koło jej sto­licy Rej­kia­wiku, znaj­do­wały się od 25 czerwca 1942 na peł­nym morzu. Dwa statki miały wkrótce po wypły­nię­ciu awa­rie i musiały zawró­cić. Pozo­stałe sfor­mo­wały dzie­więć kolumn, które sze­roką ławą podą­żały na pół­nocny wschód.

Nieco z tyłu pły­nęły trzy statki ratow­ni­cze; ich zada­niem miało być nie­sie­nie szyb­kiej pomocy. Tę kate­go­rię jed­no­stek pomoc­ni­czych wpro­wa­dzono pod wpły­wem ostat­nich doświad­czeń bitwy o Atlan­tyk. Były to małe pasa­żer­skie parowce, w któ­rych urzą­dzono dobrze wypo­sa­żone sale opa­trun­kowe, a załogę uzu­peł­niono per­so­ne­lem medycz­nym róż­nych spe­cjal­no­ści. Niskie burty oraz sieci ratun­kowe, po któ­rych mogło się wspi­nać rów­no­cze­śnie na pokład wielu ludzi, umoż­li­wiały szyb­kie wyła­wia­nie z wody roz­bit­ków.

Osłonę PQ-17 można okre­ślić jako wystar­cza­jącą, a nawet silną. Sta­no­wiło ją sześć nisz­czy­cieli, cztery kor­wety, trzy poła­wia­cze min, cztery rybac­kie traw­lery, przy­sto­so­wane do zwal­cza­nia okrę­tów pod­wod­nych, i dwa – rów­nież pomoc­ni­cze – okręty obrony prze­ciw­lot­ni­czej. Dys­po­nu­jąc łącz­nie kil­ku­dzie­się­ciu dzia­łami do zwal­cza­nia celów mor­skich i tyluż arma­tami prze­ciw­lot­ni­czymi, zespół ten był w sta­nie ode­przeć skon­cen­tro­wane nawet naloty czy ataki całych „wil­czych stad” U-Bootów. W skład osłony wcho­dziły także dwa okręty pod­wodne. Dzie­więć innych jed­no­stek tego typu zajęło z koń­cem czerwca pozy­cje wzdłuż dwóch linii patro­lo­wa­nia na wodach pomię­dzy pół­noc­nym wybrze­żem Nor­we­gii a prze­wi­dy­waną trasą kon­woju.

Bez­po­śred­nia eskorta mogła także w razie potrzeby liczyć na poważną pomoc ze strony zespołu, wspar­cia zło­żo­nego z czte­rech krą­żow­ni­ków i trzech nisz­czy­cieli pod dowódz­twem kontr­ad­mi­rała Lesliego Hamil­tona. Nato­miast ude­rze­niowy zespół floty admi­rała Johna Toveya – jego zada­niem było znisz­cze­nie cięż­kich nie­miec­kich jed­no­stek – sta­no­wiły dwa okręty liniowe, lot­ni­sko­wiec, dwa krą­żow­niki i czter­na­ście nisz­czy­cieli. Dawno już Kró­lew­ska Mary­narka nie poja­wiła się na pół­noc­nych wodach w takiej sile.

W łonie Admi­ra­li­cji zro­dziły się jed­nak pewne wąt­pli­wo­ści i waha­nia co do słusz­no­ści kon­cep­cji jej pierw­szego Lorda Mor­skiego, czego wyra­zem było uzu­peł­nie­nie pier­wot­nego planu o pewne posu­nię­cie, mające nieco zmniej­szyć ryzyko, na które wysta­wiono kon­wój. Z głów­nej bazy Home Fleet w zatoce Scapa Flow na Orka­dach wypły­nął 29 czerwca mie­szany, osła­nia­jący cztery frach­towce zespół: dwa krą­żow­niki, pięć nisz­czy­cieli, cztery sta­wia­cze min i kilka traw­le­rów, który miał skie­ro­wać się na wschód. Razem z głów­nym zespo­łem ude­rze­nio­wym miał on zasu­ge­ro­wać Niem­com próbę desantu na poło­żo­nych u wybrzeży Nor­we­gii Wyspach Lofoc­kich czy też nawet na samym kon­ty­nen­cie. Wybie­ga­jąc nieco w przy­szłość można stwier­dzić, że choć zespół ten dwu­krot­nie, 30 czerwca i 1 lipca, zbli­żył się na odle­głość zale­d­wie paru­set mil mor­skich do brze­gów nor­we­skich, nie został jed­nak wykryty przez samo­loty Luft­waffe. Ta pozo­ro­wana ope­ra­cja nie wywarła więc żad­nego wpływu na losy kon­woju PQ-17.PQ-17 ODPIERA ATAKI

Kon­wój podą­żał naka­za­nym kur­sem z pręd­ko­ścią 8 mil mor­skich na godzinę. Spo­kojne morze i nie­zła widocz­ność uła­twiały utrzy­ma­nie nie­na­gan­nego szyku i prze­pro­wa­dze­nie dodat­ko­wych ćwi­czeń z zakresu obrony prze­ciw­lot­ni­czej. Wokół uga­niały się zyg­za­kami okręty eskorty, na któ­rych zmie­nia­jący się co godzina mary­na­rze czuj­nie wsłu­chi­wali się w poszum hydro­fo­nów. Przez pierw­sze dni nie zda­rzyło się nic, co wska­zy­wa­łoby na wykry­cie przez nie­przy­ja­ciela, na nara­sta­nie groźby.

Niemcy zaś prze­czu­wali, że coś się święci. Naj­pierw zwró­ciła ich uwagę cisza radiowa w rejo­nie Islan­dii, czemu towa­rzy­szyło nasi­le­nie sygna­łów z rejonu Mur­mań­ska. Zwięk­szyła się czę­sto­tli­wość lotów bry­tyj­skich samo­lo­tów wywia­dow­czych nad Tron­dheim, gdzie stał na kotwicy „Tir­pitz”, jak też wzdłuż całego poło­żo­nego dalej na pół­noc wybrzeża Nor­we­gii.

Dowódcy dzie­wię­ciu okrę­tów pod­wod­nych, zaj­mu­ją­cych sta­no­wi­ska wycze­ki­wa­nia w pobliżu wyspy Jan Mayen, mniej wię­cej w poło­wie drogi mię­dzy Szko­cją a Spits­ber­ge­nem, poza zasię­giem ope­ru­ją­cych z Islan­dii i Sze­tlan­dów alianc­kich łodzi lata­ją­cych, otrzy­mali pole­ce­nie wzmo­że­nia czuj­no­ści.

Luft­waffe zare­ago­wała bar­dziej aktyw­nie. Bom­bowce 5 Floty prze­pro­wa­dziły 30 czerwca ciężki nalot na Mur­mańsk. Tam­tej­sza obrona prze­ciw­lot­ni­cza nie mogła – mimo zestrze­le­nia i uszko­dze­nia kilku Jun­ker­sów – ode­przeć zma­so­wa­nego ataku, w wyniku któ­rego wybu­chły roz­le­głe pożary, obra­ca­jąc w zglisz­cza trze­cią część wów­czas jesz­cze prze­waż­nie drew­nia­nej zabu­dowy mia­sta. Znaczne szkody powstały także w urzą­dze­niach prze­ła­dun­ko­wych i bry­tyj­ska misja łącz­ni­kowa, która po nalo­cie prze­nio­sła swą sie­dzibę na bar­dziej bez­pieczne przed­mie­ścia, suge­ro­wała, by miej­scem prze­zna­cze­nia PQ-17 stał się poło­żony znacz­nie dalej na wschód Archan­gielsk. Ozna­czało to mniej­sze zagro­że­nie w koń­co­wym odcinku trasy, ale także i znaczne jej wydłu­że­nie.

Rów­nież następny dzień nale­żał do Luft­waffe. Po połu­dniu ope­ra­tor radaru z okrętu prze­ciw­lot­ni­czego „Palo­ma­res” dostrzegł na ekra­nie szybko prze­miesz­cza­jące się i zbli­ża­jące echo. Wkrótce można było gołym okiem dostrzec nad­la­tu­jący samo­lot. Czte­ro­sil­ni­kowy Focke-Wulf „Con­dor” z II dywi­zjonu 40 pułku bom­bo­wego zato­czył nad kon­wo­jem kilka sze­ro­kich krę­gów, po czym odda­lił się nieco, by spo­koj­nie nadać mel­du­nek.

Dowódz­two Lot­ni­cze „Lofoty” nie popi­sało się w tym wypadku, prze­ka­zu­jąc tę tak istotną dla Niem­ców wia­do­mość dowo­dzą­cemu siłami mor­skimi Krieg­sma­rine na Morzu Nor­we­skim admi­ra­łowi Schmund­towi aż z dzie­się­cio­go­dzin­nym opóź­nie­niem. W prak­tyce oka­zało się to o tyle nie­istotne, że w godzinę po „Con­do­rze” kon­wój wykrył także U-456 kapi­tana Teicherta (tego, który przed dwoma mie­sią­cami zato­pił na tych samych wodach krą­żow­nik „Edin­bo­urgh” z cen­nym ładun­kiem złota na pokła­dzie).

Wpraw­dzie nie zdo­łał się on pochwa­lić swym odkry­ciem, zmu­szony do szyb­kiego zanu­rze­nia przez okręty eskorty, tro­piące go następ­nie przez kilka naj­bliż­szych godzin, ale wkrótce potem na tra­sie kon­woju poja­wił się inny okręt pod­wodny, U-295, który nadał mel­du­nek o dostrze­żo­nych jed­nost­kach eskorty i licz­nych dymach na hory­zon­cie. Potwier­dze­nie tych wia­do­mo­ści uzy­skali Niemcy także inną drogą. Po wykry­ciu kon­woju przez samo­lot, a póź­niej przez U-Booty, dowódca eskorty koman­dor Jack Bro­ome uznał, że można już prze­rwać ciszę w ete­rze, i zawia­do­mił Admi­ra­li­cję o tych wyda­rze­niach, uzu­peł­nia­jąc swój mel­du­nek dłuż­szym rapor­tem sytu­acyj­nym, zawie­ra­ją­cym infor­ma­cje o stat­kach, które zawró­ciły z drogi, o sta­nie zapa­sów paliwa na okrę­tach eskorty itd. Nie­miec­kie sta­cje gonio­me­tryczne z łatwo­ścią namie­rzyły poło­że­nie kon­woju, znaj­du­ją­cego się teraz w odle­gło­ści 60 mil na wschód od wyspy Jan Mayen.

Ozna­czało to, że zdo­łał on nie­po­strze­że­nie prze­pły­nąć znaczną część swo­jej trasy. Co wię­cej, pogoda wyraź­nie nie sprzy­jała U-Bootom. Powie­trze było spo­kojne, na nie­mal gład­kiej powierzchni wody nawet tak drobny przed­miot jak wysu­nięty pery­skop zosta­wiał wyraźny, z dala widoczny ślad. Wpraw­dzie nad morzem snuły się pasma mgieł, ale była to prze­słona złudna i zdra­dliwa, gdyż mię­dzy nimi roz­cią­gały się wie­lo­ki­lo­me­trowe prze­strze­nie czy­stego powie­trza, gdzie widocz­ność się­gała wielu mil.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: