Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Klikniesz, kotku? Naga prawda o internetowych pracownicach seksualnych - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
6 czerwca 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
33,99

Klikniesz, kotku? Naga prawda o internetowych pracownicach seksualnych - ebook

Tu nie ma moralności, tu jest czysty interes – mówi Andrzej Gryżewski, seksuolog i psychoterapeuta.

Niektórzy pogardliwie nazywają je żetoniarami, bo za żetony, czyli wirtualną monetę, pokażą dosłownie wszystko. Dostępne są na jeden klik. Zwykłe kobiety. Czyjeś córki, żony, matki, sąsiadki, koleżanki. Jedne ubrane, inne w maskach zakrywających twarze, jeszcze inne topless lub nago. Za wirtualną walutę zrealizują każdą fantazję klienta – byle tylko utrzymać jego uwagę dłużej.

Piotr Zieliński w swoim reportażu o pracownicach seksualnych daje nam dostęp do świata fantazji, namiętności i podniet tysięcy Polaków. Towarzyszymy camgirls, gdy te siadają przed kamerkami. Czujemy ich emocje, poznajemy motywacje. Zaczynamy rozumieć, dlaczego mężczyźni korzystają z ich usług. Dowiadujemy się, co na temat tego zjawiska mają do powiedzenia seksuolodzy i terapeuci. A na koniec musimy rozstrzygnąć, czy to dziewczyny z trudnych środowisk, dla których sex kamerki to jedyne źródło zarobku, czy wyzwolone kobiety, które traktują pracę seksualną tylko jako pracę i dają mężczyznom zrozumienie – zamiast posądzać ich o perwersje.

Piotr Zieliński – dziennikarz z kilkunastoletnim doświadczeniem, absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz Polskiej Szkoły Reportażu. Przez wiele lat związany z telewizją TVN i programem Dzień dobry TVN, w którym jako wydawca zajmował się tematami społecznymi. Jego artykuły, wywiady i reportaże publikowały takie media jak „Gazeta Wyborcza”, „Newsweek Polska”, „Press”, „Forbes Women”, Onet.pl, WP.pl.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8135-922-1
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SŁOWNICZEK BRANŻOWY

Agencja escort – agencja nastawiona na szukanie klientów na wyjścia towarzyskie (na przykład imprezy firmowe) lub asystowanie klientom podczas podróży służbowych; spotkania te obejmują zazwyczaj, oprócz wyjścia z klientem, intymne spotkanie w hotelu.

Agencja towarzyska – lokal, w którym świadczone są usługi seksualne.

Anal – seks analny, stosunek płciowy.

BDSM – rodzaj praktyki seksualnej, skrót od angielskich słów: _bondage & discipline_, _domination & submission, sadism & masochism_ (czyli: związanie i dyscyplina, dominacja i uległość, sadyzm i masochizm).

Camgirl – kobieta pracująca seksualnie za pośrednictwem kamerek internetowych, prowadząca pokazy i wideorozmowy z klientami (inaczej: wideomodelka).

Dildo – gadżet erotyczny, sztuczny członek.

Escorting – usługa towarzyska, często połączona ze świadczeniem usług seksualnych.

Escort/eskort – kobieta do towarzystwa.

Fellatio – seks oralny, pieszczoty oralne penisa.

Fetysz – preferencja, która gwarantuje lepsze doznania seksualne i osiągnięcie satysfakcji; może dotyczyć przedmiotów, części ciała bądź okoliczności, które nie mają nic wspólnego z seksem.

Full service – usługi, ale też określenie miejsc, gdzie świadczy się usługi typu full service (seks klasyczny, oralny, analny, fetysze).

Gangbang – rodzaj seksu grupowego, w którym kilka osób angażuje się w fizyczne aktywności seksualne.

GFE – skrót od _girlfriend experience_, relacja lub spotkanie z kobietą zajmującą się seksworkingiem, mające przypominać klasyczny związek; wymaga od kobiet umiejętności aktorskich, empatii.

Lash/lush – właściwie Lovense Lush, zdalny wibrator przeznaczony do masażu punktu G, sterowany z poziomu aplikacji mobilnej.

Laska – seks oralny.

Mieszkaniówki – kameralne miejsca, gdzie klienci umawiają się z konkretną osobą zajmującą się pracą seksualną.

Priw/priv – pokaz prywatny, czyli transmisja erotyczna przeznaczona dla odbiorcy, który za taką transmisję zapłacił.

Seksworking – inne określenie pracy seksualnej (z ang. _sex work_).

SU – termin używany przez seksworkerki, oznaczający portal ShowUp.tv.

Token – forma wirtualnej waluty stosowanej w serwisach erotycznych; najczęściej nazwa ta funkcjonuje na obcojęzycznych serwisach.

Wideomodelka/videomodelka – w branży seksualnej jedno z określeń osób pracujących za pośrednictwem kamerek internetowych (inaczej: camgirl).

Żeton – forma wirtualnej waluty stosowanej w serwisach erotycznych.

Żetoniara – pejoratywne określenie kobiety pracującej w serwisach kamerkowych, w których oglądający klienci płacą żetonami.▶ 01

Wybieg dla żółwi jest w tylnej części ogrodu, obok garażu. Gdy przyjeżdżam tam w czerwcu 2020 roku, widzę konstrukcję przypominającą tę z ogrodu zoologicznego. Są drewniane terrarium z lampą grzewczą, kamyczki ułożone w zgrabne ścieżki, trawiasta łączka, a nawet ministaw, w którym dwa domowe pupile – żółwie lądowe z gatunku _Testudo hermanni_ – mogą zażywać wodnych kąpieli.

Do żółwi jeszcze wrócimy. W biznesowej drodze Michaela Bagnatiego odegrały ważną rolę.

Dom, do którego przeprowadził się w 2016 roku, ma 400 metrów kwadratowych i stoi na działce o wielkości 2 tysięcy metrów kwadratowych. Ukryty za wysokim ogrodzeniem, z zewnątrz nie wygląda zbyt okazale. W środku ogromny, nowoczesny, połączony z kuchnią salon, w którym dominują biel, szkło i aluminium. Schody z salonu prowadzą na piętro, gdzie znajduje się kilka pokoi i łazienek.

Nigdzie nie widać domowego rozgardiaszu.

W podwarszawskiej Magdalence jest wiele takich domów ukrytych za wysokimi ogrodzeniami. Michael Bagnati kupił ten kilka lat temu. Mimo nowoczesnego designu i wnętrz niczym z katalogu nie traktuje willi jako miejsca, w którym chciałby spędzić resztę życia. Snuje plany o budowie według własnego projektu i potrzeb. Niedaleko ma kolejną działkę tej samej wielkości przeznaczoną na ten cel.

Zimy stara się spędzać w Miami, gdzie od wielu lat ma apartament. Żółwie przechodzą wtedy w stan hibernacji, Michael wkłada je do specjalnej małej lodówki (stoi w garażu obok dwóch mercedesów klasy premium).

Właściwie powinienem napisać: Michał M. Dziemdziela, bo Bagnati to panieńskie nazwisko matki Michała, która była pół Włoszką, pół Polką. Przyjął je za pseudonim z przyczyn praktycznych. Pełnił funkcję asystenta Michaela Ammera, niemieckiego króla imprez, a w świecie modelek i zachodnich celebrytów jego prawdziwe nazwisko było trudne do wymówienia.

Gdy jest w Polsce, raz w tygodniu jedzie do Łodzi na spotkanie z pracownikami swojej firmy.

Widzę się z nim po raz pierwszy od naszej ostatniej rozmowy siedem lat temu. Wciąż ma bystre oczy i nieco ironiczne podejście do rzeczywistości. Czterdzieści pięć lat, średniego wzrostu, ubrany w biały T-shirt i dżinsy, nie wygląda na typowego biznesmena. Lata ekstremalnych imprez z ogromną ilością alkoholu i narkotyków, uzupełnianych seksualnymi eskapadami, nie zostawiły na nim widocznych śladów.

Wtedy zadałem mu pytanie, które cytuję na początku. Nie oburzył się. Opowiadając dziś o swoim biznesie, wciąż jest dumny z tego, co udało mu się zbudować.

– To ja wymyśliłem nazwę „wideomodelki”. Użyłem jej po raz pierwszy i wykreowałem ją – twierdzi Michał. – Pomyślałem, że skoro były fotomodelki, dlaczego nie może być wideomodelek? Dzisiaj to jest powszechnie używana nazwa, ale kilkanaście lat temu nie było takiego terminu. Czasami sobie myślę, że każdy, kto go teraz używa, powinien mi płacić tantiemy.▶ 02

Szosa E55 Drezno–Praga biegnąca starym szlakiem handlowym wzdłuż Wełtawy i Łaby. Jadąc z niemieckiego Drezna do czeskiego Ústí nad Labem (Uścia nad Łabą), trzeba skręcić w połowie drogi, w Trmenicach.

Po upadku muru berlińskiego okolice tego dziś 90-tysięcznego miasteczka stały się miejscem rozkoszy dla wielu niemieckich obywateli. Czesi zorientowali się, że zmiany dokonujące się u bogatych sąsiadów mogą być okazją do zarobku. Alfonsi ruszyli z dziewczynami pod niemiecką granicę.

Jest 1993 rok. Michał, polski emigrant, siedzi w swoim mieszkaniu w Bremie i ogląda w niemieckiej telewizji reportaż o największym burdelu Europy. „Skoro tam, na tej drodze, inni zgarniają taki szmal, dlaczego nie robić tego gdzieś indziej, na przykład na jakiejś drodze w Bremie?”, zastanawia się.

Wyjechał z Polski w 1983 roku, gdy miał siedem lat.

Rodzina Dziemdzielów mieszkała w śródleśnej dzielnicy na wzgórzach po zachodniej stronie Gdyni. Ojciec, marynarz pływający w Polskich Liniach Oceanicznych, w domu był gościem. Kiedy żona zmarła na raka, przestał się wyprawiać w dalekie rejsy i przeniósł się na tygodniowe trasy promem po Bałtyku, by móc być bliżej syna. W lecie 1982 roku, gdy w Polsce trwał stan wojenny, oznajmił mu, że popłyną na morską wycieczkę. Uciekli. Misternie opracowany plan zakończył się w porcie w Hamburgu, gdzie dotarli w środku nocy.

I tu wracamy do żółwi. Pierwsze pieniądze Michał zarobił, mając 12 lat. Za 350 niemieckich marek (ówczesna waluta w Niemczech) sprzedał znalezionego nad jeziorem żółwia. Kiedy w wakacje pojechał do Łodzi odwiedzić babcię, któregoś dnia przechodził obok sklepu zoologicznego. Zobaczył, że są tam żółwie – w przeliczeniu wychodziło 10 marek za sztukę. Kupił wszystkie sześć, które były w sklepie. Przemycił je w pudełku i w Niemczech Zachodnich sprzedał wszystkie oprócz jednego, który zdechł. Ojciec powiedział mu, by zakopał go za domem. „Nie będę zakopywał 350 marek”, odpowiedział.

Zawinął martwe zwierzę w folię i włożył do zamrażalnika. Odczekał do zimy i dał kolejne ogłoszenie, że sprzeda żółwia. Wyciągnął go z zamrażarki i wsadził do kartonu. Wkrótce pojawił się pierwszy klient. „Co z nim jest?”, zapytał, patrząc na nieruchome zwierzę. Michał odpowiedział, że jest w stanie hibernacji, bo przecież żółwie zimą śpią. Klient nie chciał takiego żółwia, ale Michał przekonywał: „Panie, wyjeżdżam jutro na ferie do babci, nie mam go z kim zostawić. Spuszczę pięć dych”.

Zmysł przedsiębiorczości pozostał z nim na dłużej.

No więc jest 1993 rok. Michał siedzi na kanapie i kombinuje: skoro jest taki popyt na Czeszki i taka ich podaż, dlaczego mają tam sterczeć na poboczu i czekać, aż klienci dojadą, a oni z kolei jechać aż tak daleko? Można przywieźć dziewczyny do Bremy.

Wolne Hanzeatyckie Miasto Brema leży w północnych Niemczech, nad rzeką Wezerą, jakieś 60 kilometrów od jej ujścia do Morza Północnego. To duży ośrodek handlowy i przemysłowy z portem Brema-Bremerhaven, jednym z największych portów morskich Niemiec.

Stare Miasto z gotyckim ratuszem z XV wieku, posąg Rolanda (bohatera średniowiecznej _Pieśni o Rolandzie_) i romańska katedra św. Piotra to jego piękniejsza strona.

Ta ciemniejsza to dzielnica Steintor – centrum rozpusty, narkotyków, wykolejenia. Zaledwie kilometr od rynku Starego Miasta. Michał poznał to miejsce, gdy jako kilkunastoletni chłopak z przyjacielem Pawłem weszli w jedną z bocznych uliczek. Po obu stronach długiego, brudnego podwórka w jaskrawo oświetlonych gablotach oglądali półnagie kobiety zachęcające klientów do wejścia.

Zainspirowany telewizyjnym reportażem z Czech, Michał spotyka się z Pawłem i przedstawia plan podboju rynku prostytucji w Bremie. „Pojedziemy do Czech po dziewczyny, które będą dla nas pracowały. Tu na pewno będą miały lepiej. Więcej klientów i kasa większa. Za takie pośrednictwo uczciwie zarobimy. Na początek trzeba załatwić jedną, maksymalnie dwie”, tłumaczy.

Paweł nie jest zachwycony. Mówi, że to sutenerstwo, że kiepsko będzie się czuł jako alfons. Michał przekonuje, że sutener czy alfons to co innego. „My będziemy tylko organizować panienkom miejsca pracy. Działać uczciwie i z korzyścią dla obu stron. Nie można zbudować poważnego biznesu w branży seksu, zmuszając żyletką czy zabierając paszport”, klaruje Pawłowi.

(Relacjonując mi te negocjacje, wtrąca, że jeśli chodzi o dziewczyny, zawsze był uczciwy. Niczego nie obiecywał, by zaciągnąć je do łóżka. Jeśli chce uprawiać seks z którąś z nich, od razu uprzedza, że o żadnym związku nie może być mowy).

Po spotkaniu z Pawłem idzie do pobliskiej księgarni poszukać czegoś na temat prostytucji. Na jednym z mniej obleganych regałów widzi książkę, której tytuł mówi coś o „przemyśle horyzontalnym”. W pierwszej chwili sądzi, że to zbiór reportaży z półświatka, lecz książka okazuje się drobiazgową monografią o rynku prostytucji w Niemczech. Autor opisuje, jaka jest skala zjawiska, jak funkcjonuje biznes, jakie zarobki wchodzą w grę. Podaje przepisy prawne, udziela wskazówek, jak prowadzić taki interes, nie naruszając prawa. „Podręcznik dla początkującego menedżera prostytucji”, myśli Michał.

Porad praktycznych szukają w dzielnicy Holzhafen w Bremie. Ponure zakamarki, sterty kontenerów, wzdłuż nabrzeża portu bary z piwem, kiełbaskami, automatami do gry. Także kluby go-go. W barach alfonsi, na ulicach prostytutki czekające na klientów.

W jednym z klubów rady udziela im mężczyzna w opiętej jedwabnej koszuli, z długimi wypomadowanymi włosami, złotym łańcuchem na szyi i złotym sygnetem z hitlerowską swastyką. „Mamy pomysł, by sprowadzać dziewczyny z Czech. Jak zacząć, żeby nie nadepnąć komuś na odcisk?”, pyta go Michał.

„Wystawianie dziewczyn na ulicy akurat tutaj wybijcie sobie z głowy. Jeśli Czeszki, to na pewno będą bez papierów, a tu policja kursuje całą dobę. Lepiej wziąć je na mieszkanie. A najlepiej to od razu zgłoście się do Behrendta”, instruuje alfons.

Po tej rozmowie od razu udają się do Behrendta, prawnika wszystkich bardziej samodzielnych bremeńskich prostytutek. Specjalisty od branż, w których granica między tym, co mieści się w granicach prawa, a tym, co nie bardzo, jest cienka.

Spotykają się w jego kancelarii na Starym Mieście. Prawnik od razu wprowadza młodych przedsiębiorców w szczegóły. Gdy zarobią pierwsze pieniądze, muszą złożyć u niego depozyt: 10 tysięcy marek. Do szuflady. „Bo jak was zwiną, położą łapę na wszystkie wasze konta i za co ja was będę wyciągał z pierdla?”, tłumaczy.

Dyktuje kilka podstawowych zasad, jak nie wpaść w tarapaty w tym biznesie. Po pierwsze, nie pobierać od dziewczyn doli od tego, co zarobią, bo to czerpanie zysku z nierządu, czyli sutenerstwo. Po drugie, legalnie wynająć mieszkanie i podnajmować je dziewczynom za kilkaset marek. Trzeba to tak zorganizować, żeby nie można było im nic zarzucić. A co dziewczyny tam robią, oni po prostu nie wiedzą. Taki myk formalny.▶ 03

Jest 5.30 rano. Michała ze snu wyrywa walenie w drzwi. Nagi i półprzytomny, zrywa się z łóżka, podchodzi do wejścia i zerka przez wizjer. Widzi starszego mężczyznę, który wykrzykuje, że jest osiedlowym dozorcą i przychodzi w ważnej sprawie. „O świcie?”, dziwi się Michał. Węszy podstęp. „Nie można z tym poczekać? Pękła rura? Źle zaparkowałem?”, dopytuje. Przekręca klucz i zakłada łańcuch, chcąc tylko uchylić drzwi, ale nagle wyrwane razem łańcuchem walą się na niego.

Pamięta moment, gdy leży na podłodze, czując lufę jakiejś giwery na łopatce, ma coś założone na głowę. Potem szuranie buciorów ustaje, brygada w kominiarkach wychodzi. Ściągają mu to coś z głowy. Okazuje się, że to kurtka.

Zostają trzej w szarych garniturach. „Policja kryminalna”, słyszy. Skuli, posadzili na łóżku, pytają, jak się nazywa. Ogłupiały, nie wie, co powiedzieć.

Idą na dół. Skuty, w asyście policji, sąsiadce na schodach mówi „dzień dobry”. Ta, spłoszona, odwraca głowę.

Przeszukują jego mercedesa. Wyciągają ze skrytki pistolet gazowy. Sam nie wie, po co go miał, pewnie w ramach niby gangsterskiego szpanu. Gliniarze triumfują.

Do komisariatu przy Am Wall jadą przez Ostertorsteinweg. Wzrusza się, gdy mijają numer 15, gdzie urządzili pierwszy skromniutki burdelik, a obok, na rogu w barku Engel Café, przesiadywali z Pawłem.

Bo biznes się rozkręcił. W latach 1995–1996 Michał i Paweł stali się w Bremie potentatami: kilkanaście lokali, około 50 dziewczyn.

Zaczęli od Czeszek, ale bez kontaktów i odpowiedniej kasy byli za słabi na poważne wejście na rozwinięty rynek prostytucji. „Jedźmy do Polski. Po nasze dziewczyny”, zaproponował Michał. „Do Szczecina. Niemcy tam często jeździli na panienki, będzie w czym wybierać”.

Sylwia, ich pierwsza dziewczyna, była w Polsce pielęgniarką. W Bremie mówiła, że jest pielęgniarką-psychologiem – pomaga klientom, żeby się lepiej poczuli, radzili sobie z marzeniami erotycznymi, kompleksami, dziwnymi nieraz upodobaniami skrzętnie ukrywanymi przed żonami, rodzinami, społeczeństwem. Z nią mogli sobie nie tylko podupczyć, ale też się odprężyć, pogadać, zwierzyć się jej. Czasem życzyli sobie przebieranek i sami dostarczali rajcujące ich kostiumy pielęgniarek czy zakonnic. Nie zawsze był seks. „Sylwia mówiła nam, że czuje się potrzebna”, opowiada Michał.

Pamięta te jej zwierzenia, bo przydały mu się potem w nowym biznesie.

– Dziś często tłumaczę wideomodelkom i moderatorom, jaka jest ich rola. Jak z klientami gadać, żeby byli zaspokojeni, spełnieni i zadowoleni. Tacy są gotowi hojnie za to płacić – dodaje.

Pierwszy burdel w Bremie przy Ostertorsteinweg był wynajętym małym mieszkaniem. Jeden spory pokój, łazienka i schowek gospodarczy. Pomieszczenie przedzielili karminową kotarą z satyny, by mieć dwa stanowiska pracy (uszyła ją babcia Pawła, przekonana, że przygotowuje zasłony do nowego mieszkania Michała). Na podłodze dwa materace.

Pierwsze ogłoszenie w gazecie brzmiało jak wiele w tamtym czasie: „Natasza. 28 lat, duży biust, czeka na ciebie, zadzwoń”. Wiadomość na sekretarce nagrała im seksownym głosem znajoma będąca od lat w branży: „Przyjdź, jesteśmy dwie, zwariowane i już mokre”.

– Potrafiły mieć po ośmiu do dziesięciu klientów dziennie. Dziesięć razy sto marek od każdej dziewczyny, za najem mieszkania, wychodziło nawet tysiąc marek dniówka. Kilkanaście tysięcy miesięcznie! Nie wiedzieliśmy, co robić z pieniędzmi. A gdy odjąć koszty ogłoszeń, rachunków, środków toaletowych, na czysto mieliśmy z dziesięć tysięcy zysku miesięcznie – wspomina Michał.

W szczytowym momencie wynajmowali już całą kamienicę z sześcioma lokalami przy Kornstrasse, mieli też kilka mieszkań w różnych częściach miasta.

Oferty, że śmiałym i chętnym dziewczynom zapewnia się dobry zarobek w Niemczech, ukazywały się regularnie w wielu gazetach w Polsce w rubrykach z ogłoszeniami matrymonialnymi i agencji towarzyskich czy klubów go-go. „Praca w Niemczech, prywatne apartamenty. Bardzo dobre zarobki” – i tylko numer telefonu.

Prostytucja stała się z czasem w Niemczech gałęzią gospodarki, a Michał uważa dziś, że ich działalność miała w tym swój udział.

– Wywindowaliśmy tę branżę na poziom logistyki i reguł korporacji – tłumaczy całkiem poważnie. – Prowadziłem skrupulatną statystykę. Miałem słynny żółty skoroszyt, a w nim każda dziewczyna miała swoją teczkę z wykresem. Tak jak w szpitalu notuje się graficznie skoki temperatury, tak ja rysowałem krzywą na osiach dat i obrotów dla każdej z nich. Pełna kontrola – opowiada. – Prostytutki w Niemczech mają regularną opiekę socjalną, ubezpieczenie, płacą podatki, składki emerytalne. Prawnie są nietykalne. Państwo ma kontrolę i pilnuje warunków pracowniczych. To wszystko dzisiaj gwarantuje prawo, a my wprowadzaliśmy to dwadzieścia lat wcześniej. Wtedy szukano na nas haka, dzisiaj bylibyśmy traktowani jak poważni przedsiębiorcy, którzy wspierają niemiecki budżet – przekonuje Michał.

Ale i nie kryje: byli naćpani sukcesem. Łatwością, z jaką zgarnęli gigantyczne w stosunku do nakładów pieniądze. Dziesięciokrotna przeciętna pensja, kilkadziesiąt tysięcy marek w wieku dwudziestu lat? To ich otumaniło.

Wszystko szło na imprezy, wakacje, samochody. Michał kupił mercedesa klasy S. Paweł wybrał bmw. Wyjeżdżali nurkować na Malediwy. W klubach bywali wyłącznie w lożach dla VIP-ów.

Tu trzeba wyjaśnić, że w hulaszczym trybie życia Michał rozsmakował się na dobre. Gdy miał 26 lat, współpracował z Michaelem Ammerem, celebrytą, skandalistą i gwiazdą niemieckiej telewizji. „Król nocnego życia” – pisano o nim. Michał poznał go, gdy działał jako sprzedawca w Rungis Express, firmie zaopatrującej luksusowe hotele i restauracje w całej Europie w świeże produkty. Rewirem terytorialnym Michała był Frankfurt i okolice. Kiedy w telewizji zobaczył organizowane przez Ammera imprezy w jego dyskotece w Hamburgu, postanowił do niego dotrzeć.

Znany organizator imprez, na których

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: