Kłopotliwe dziedzictwo? Architektura Trzeciej Rzeszy w Polsce - ebook
Kłopotliwe dziedzictwo? Architektura Trzeciej Rzeszy w Polsce - ebook
Dziedzictwo bywa kłopotliwe, o czym zaświadczają najlepiej były obóz koncentracyjny Auschwitz czy Pałac Kultury i Nauki. Największy jednak kłopot mamy z tym, co pozostawiła w naszym kraju Trzecia Rzesza. Jak złożona jest to kwestia, pokazuje najnowsza książka Międzynarodowego Centrum Kultury. I dostarcza najpełniejszego jak dotąd, nierzadko zaskakującego przeglądu tych „źle urodzonych” budowli.
Teren dzisiejszej Polski to również obszar wielkiego przestrzennego eksperymentu, jakim było stworzenie niemieckiej Lebensraum. Eksperymentu zakrojonego we wszystkich architektonicznych skalach: od „wzorcowej prowincji” przez „idealne niemieckie miasto na Wschodzie” po „wzorcową wioskę” i „modelowe mieszkanie dla niemieckiej rodziny”. Inaczej realizowano go na ziemiach należących przed wojną do Niemiec, a inaczej na obszarach podbitej Rzeczypospolitej, które albo włączono bezpośrednio do Rzeszy, albo utworzono z nich Generalne Gubernatorstwo. O ile w Gdańsku, Szczecinie czy Wrocławiu nazistowska architektura nie dziwi, o tyle jej obecność w Ciechanowie, Pułtusku czy na Wawelu może zaskakiwać.
Część planów zrealizowano, inne pozostały na papierze. Niektóre budowle nadal noszą swe kłopotliwe piętno, wiele jednak wtopiło się w otoczenie. Autorzy dociekają ich rodowodu, rekonstruują przesłania: na przykład Ordensburga w Złocieńcu na Pomorzu Zachodnim — upodobnionego do krzyżackiego zamku ośrodka szkolenia nowych hitlerowskich elit — czy Eichenkampu pod Gliwicami — wzorcowej osady dla funkcjonariuszy SA i SS z germańskim dębem nie tylko w nazwie. Za wieloma projektami stała przemoc symboliczna. Bez uporczywego zniemczania, bez wymazywania polskości nie dałoby się Poznania przekształcić w „nowe centrum administracyjne i kulturalne niemieckiego Wschodu”, stworzyć „nowego niemieckiego miasta Warszawy” czy „przywrócić” Krakowowi jego „prastarą niemieckość” i zmienić w Norymbergę Wschodu.
Za architekturą stała ideologia, za ideologią — zbrodnia. Rewersem tego, co budowano i przebudowywano dla „rasy panów” były getta i wysiedlenia. Dobrobyt oparty na niewolniczej pracy podludzi. Infrastruktura eksterminacji — fabryk śmierci i obozów dostarczających darmowej niemal siły roboczej w myśl doktryny „wyniszczenia przez pracę” tak przewrotnie sparafrazowanej na bramie w Auschwitz.
Z dziedzictwem kłopotliwym niełatwo się pogodzić. Nawet zabliźnione, jest śladem krzywdy, przemocy, zbrodni. Osiemdziesiąt lat, jakie od wojny upłynęły, pozwoliły jednak badaczom spojrzeć na nie „bez gniewu i bez upodobania”. A jednocześnie postawić ważne pytanie: czy jako społeczeństwo jesteśmy w stanie przejść od emocji do debaty, od kontrowersji do namysłu, zastanowić się, dlaczego i na jakich zasadach można uchronić również tak dramatyczne świadectwo historii jak pozostawione przez hitlerowców w Polsce dziedzictwo nienawiści.
Kategoria: | Architektura |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66419-20-9 |
Rozmiar pliku: | 15 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kult przeszłości – tak mocno zakorzeniony w europejskiej tradycji – staje się przede wszystkim naszym „obowiązkiem pamięci”, tej indywidualnej i tej zbiorowej. Tragiczne doświadczenie narodów Europy Środkowej w XX wieku sprawia, że „obowiązek pamięci” jest wyzwaniem szczególnym. Holokaust, zmiana granic politycznych, czystki etniczne, ideologie totalitarne spowodowały, że rozpoczęte po roku 1989 procesy przywracania, konstruowania i utrwalania pamięci zbiorowej przekształciły Europę Środkową w wielkie pole bitwy o pamięć. Polska znalazła się w jej epicentrum. Ważnym elementem tej bitwy jest dziedzictwo kulturowe, w tym dziedzictwo materialne.
Dziedzictwo kulturowe to nie tylko proces nieustającej reinterpretacji przeszłości i wykorzystywania jej do współczesnych celów, lecz także przedmiot konfliktów (czego przykładem są choćby pola bitewne) i kontrowersji – między państwami, narodami, religiami, grupami społecznymi, regionami czy różnymi innymi interesariuszami. John E. Tunbridge i Gregory J. Ashworth twierdzą wręcz, że każde dziedzictwo z zasady jest obszarem debaty i kontrowersji².
Dziedzictwo kłopotliwe (_dissonant heritage_) stanowi szczególny problem Europy Środkowej, gdzie granice polityczne w XX wieku zmieniały się szybciej niż granice kulturowe. Konflikty pamięci, niepamięć oraz problem dziedzictwa kłopotliwego i dziedzictwa niechcianego są również polskim doświadczeniem XX wieku. Niepodległość oznaczała nie tylko tworzenie nowej symboliki państwowej, lecz także burzenie świadectw obcej dominacji oraz wymazywanie ich z pamięci zbiorowej. Do wyjątkowo drastycznych form niszczenia „obcych” symboli dochodziło po roku 1918 na terenach dawnych zaborów pruskiego i rosyjskiego. W Poznaniu na przykład już w 1919 roku zburzono wszystkie pruskie pomniki, między innymi pomnik Ottona von Bismarcka przy dzisiejszym placu Mickiewicza³. O ile „wymiana” pomników była wówczas swoistym znakiem czasu w całej Europie Środkowej⁴, o tyle na ziemiach zaboru pruskiego osobliwy rozdział dziedzictwa kłopotliwego stanowiły tak zwane Bismarck-Türme. Na przełomie XIX i XX wieku na terytoriach Cesarstwa Niemieckiego (oraz poza jego granicami, także na innych kontynentach) powstało około 240 wież Bismarcka i wiele z nich znalazło się w granicach Drugiej Rzeczypospolitej⁵. Najbardziej znana jest wieża Bismarcka w Mysłowicach, w pobliżu tak zwanego trójkąta trzech cesarzy. Kamienną wieżę widokową, wysoką na ponad dwadzieścia metrów, usytuowano na wzgórzu u zbiegu Białej i Czarnej Przemszy. Po uroczystym otwarciu w roku 1907 wieża szybko stała się atrakcją turystyczną i ważnym znakiem w krajobrazie pogranicza trzech imperiów. Gdy w roku 1922 znalazła się na terytorium Polski, przemianowano ją na Wieżę Wolności i ozdobiono płaskorzeźbą z wizerunkiem Tadeusza Kościuszki. W latach trzydziestych na polecenie wojewody śląskiego Michała Grażyńskiego została jednak rozebrana, a pozyskany kamień wykorzystano do budowy katedry w Katowicach⁶.
Znacznie większe emocje wyzwalały symbole carskiej dominacji na ziemiach dawnego zaboru rosyjskiego. Ofiarą zrzucenia przez Polaków jarzma zaborów i „odmoskwiania” polskich miast po pierwszej wojnie światowej stały się liczne cerkwie prawosławne wzniesione przez carskie władze jako symbol rosyjskiego panowania i narzędzie rusyfikacji. Architektura cerkiewna zniknęła po 1918 roku między innymi z pejzażu Kalisza, Lublina, Płocka i Włocławka⁷. Najbardziej drastycznym przykładem konfliktu pamięci było rozebranie monumentalnego soboru Świętego Aleksandra Newskiego przy placu Saskim, w sercu Warszawy. Ten prawosławny sobór katedralny wzniesiono w latach 1894–1912 z inicjatywy generała gubernatora Josifa Hurki według projektu Leontija Benois, wybranego do tego zadania przez samego cara Aleksandra III⁸. Mimo że sobór miał stanowić „po wsze czasy symbol rosyjskiego panowania”⁹, jego rozbiórka w latach 1924–1926 wywołała burzliwą dyskusję i protesty środowisk intelektualnych. Głos zabrał między innymi Stefan Żeromski, który proponował przekształcenie „niechcianej budowli” w muzeum martyrologii narodu polskiego¹⁰.
Spory i konflikty pamięci z czasów Drugiej Rzeczypospolitej zostały nieomal całkowicie przesłonięte przez skalę tragedii drugiej wojny światowej na ziemiach polskich. Porządek jałtański i jego polityczne konsekwencje – w tym kolejna zmiana granic i wielkie czystki etniczne – dodatkowo zmultiplikowały problem dziedzictwa kłopotliwego. Jego nowa definicja oznaczała w powojennej polskiej rzeczywistości przede wszystkim postawienie znaku równości między dziedzictwem niechcianym (_ungewolltes Erbe_) a „walką z niemczyzną”. O skali antyniemieckich nastrojów dobrze świadczą oczekiwania polskich delegatów z Mazur, uczestników pierwszego lubelskiego zebrania Stowarzyszenia Architektów Rzeczypospolitej Polskiej (SARP), którzy w listopadzie 1944 roku żądali, by: „znieść, zburzyć, zetrzeć z powierzchni ziemi wszystkie dawne zamki krzyżackie, by ślad po nich nie został, a wspomnienie zaginęło”¹¹. Lista ofiar takiego sposobu myślenia jest długa i ciągle czeka na weryfikację. Znajdują się na niej zarówno zabytki z epoki średniowiecza, jak i dziedzictwo XIX i XX wieku. Szczególnie drastycznym przejawem „walki z niemczyzną” stało się masowe niszczenie niemieckich cmentarzy na ziemiach zachodnich i północnych PRL. Akcja ta była prowadzona jeszcze w latach siedemdziesiątych XX wieku, również w tak dużych miastach jak Gdańsk i Wrocław.
Nowoczesne teorie zarządzania dziedzictwem zwracają uwagę między innymi na kwestię wydziedziczonych, gdyż każde działanie w obszarze dziedzictwa może oznaczać problem grup dotkniętych przemocą lub wykluczeniem czy zignorowanych¹². Dziedzictwo wydziedziczonych i dziedzictwo bez dziedziców to „produkty” tragedii XX wieku: Holokaustu i czystek etnicznych. Bardzo dobrym przykładem tego zjawiska jest Wrocław – największe miasto w Europie i na świecie, w którym w wyniku drugiej wojny światowej nastąpiła wymiana ludności w stu procentach¹³. Po 1945 roku Wrocław stał się poligonem wielkich prac konserwatorskich polegających na rekonstrukcji zniszczonego miasta, prawdziwym laboratorium dziedzictwa rozumianego właśnie jako pamięć i tożsamość. To materia znacznie trudniejsza niż konserwacja zabytków. Dla pierwszych przybywających tam polskich osadników ruiny niemieckiego Breslau oznaczały bowiem dziedzictwo wroga! Przez następne dekady myślenie kolejnych pokoleń wrocławian o nowej małej ojczyźnie przechodziło znamienną ewolucję: od dziedzictwa wroga i obcego miasta, przez dziedzictwo sąsiada, po „umojenie” dziedzictwa i dostrzeżenie jego wartości uniwersalnych. Przykład Wrocławia pozwala lepiej zrozumieć siłę i znaczenie dziedzictwa niematerialnego, naszej pamięci i tożsamości, a także dynamikę procesu, jakim jest dziedzictwo¹⁴.
Konieczne jest więc wyraźne rozróżnienie między niesłusznie stosowanymi zamiennie pojęciami: zabytku i dziedzictwa, a także między dwoma paradygmatami: filozofii ochrony i filozofii dziedzictwa. Dziedzicctwo – w odróżnieniu od tradycyjnie rozumianego zabytku – nie musi być piękne. To dlatego Auschwitz jest dzisiaj najczytelniejszym w świecie symbolem dziedzictwa nienawiści (wpisanym na _Listę światowego dziedzictwa UNESCO_), a stalinowski Pałac Kultury i Nauki w Warszawie służy jako znakomity przykład dziedzictwa kłopotliwego¹⁵.
Współczesny standard polityki państwa w zakresie ochrony dziedzictwa można w Europie sprowadzić do kilku zasad. Najważniejsze to postawienie znaku równości między terminami „dobra kultury” i „dziedzictwo kulturowe” oraz stworzenie pojęcia „naszego wspólnego dziedzictwa” (_our common heritage_). Zapobiega się dzięki temu groźbie selektywnej ochrony zabytków według kryteriów ideologicznych lub politycznych¹⁶. A jak jest w rzeczywistości?
Najbardziej intrygującym przykładem kłopotliwego dziedzictwa Trzeciej Rzeszy w Krakowie pozostaje Wawel¹⁷. Zwłaszcza dominujący w pejzażu wzgórza wawelskiego budynek numer 5 był owocem dyskusji i studiów projektowych, a ogólną koncepcję jego ukształtowania zatwierdził osobiście w marcu 1941 roku Hans Frank¹⁸. Mimo stygmatu dziedzictwa niechcianego i politycznie niepoprawnej metryki urodzenia budynek numer 5 w formie _Verwaltungsgebäude der Kanzlei Burg_ przetrwał jako wawelskie dziedzictwo Trzeciej Rzeszy w stanie niezmienionym zarówno przez okres PRL, jak i przez kilkanaście pierwszych lat Trzeciej Rzeczypospolitej. Dopiero w latach 2006–2009 kancelaria Hansa Franka poddana została spektakularnej przebudowie. Ten najnowszy rozdział „walki z niemczyzną” miał na celu „usunięcie chociaż w części piętna niemieckich poczynań na wzgórzu oraz poprawę architektury w tak ważnym i reprezentacyjnym miejscu”¹⁹. Ponad sześćdziesiąt lat po upadku Trzeciej Rzeszy na Wawelu – w szczególnym miejscu pamięci zbiorowej Polaków – nie przewidziano już miejsca dla _Verwaltungsgebäude der Kanzlei Burg_. W opinii polskich konserwatorów królewskiej rezydencji architektoniczne dziedzictwo Trzeciej Rzeszy nie pasowało do konstruowania narodowej pamięci o „świętej górze Polaków”. Było przedmiotem kontrowersji – zwłaszcza że miejsce tak ważne dla narodu jak Wawel konstytuuje tożsamość narodową. W ten sposób Wawel jako laboratorium polskiej pamięci zbiorowej stał się w ostatnim czasie papierkiem lakmusowym naszego stosunku do dziedzictwa Trzeciej Rzeszy. Czy jej materialne resztki pozostają w Polsce dziedzictwem kłopotliwym i rzeczywiście winny być wymazywane z pamięci?
To jedno z pytań, które stawiamy sobie dziś. Czy dojrzeliśmy do odpowiedzi na nie? Ważne, że w Międzynarodowym Centrum Kultury dojrzeliśmy do zadania tego pytania. Padło ono w czasie konferencji zatytułowanej _Kłopotliwe dziedzictwo Trzeciej Rzeszy w Polsce_, którą zorganizowaliśmy w partnerstwie z Zentralinstitut für Kunstgeschichte z Monachium w grudniu 2018 roku. Zadaliśmy je w MCK nie dlatego, że nasza siedziba przy Rynku Głównym w Krakowie została w roku 1940 przebudowana, by służyć Hansowi Frankowi jako siedziba NSDAP dla całego Generalnego Gubernatorstwa²⁰. Padło ono dlatego, że Centrum wyrosło z polskiej zmiany roku 1989 po to, by mierzyć się z trudnymi tematami w dialogu z naszymi sąsiadami. W tę filozofię wpisuje się również nasza książka zatytułowana _Kłopotliwe dziedzictwo? Architektura Trzeciej Rzeszy w Polsce_. Zawiera ona zarówno owoce krakowskiej konferencji z roku 2018, jak i teksty specjalnie zamówione na potrzeby tej publikacji.
Sztuka Trzeciej Rzeszy stanowiła w czasach PRL temat przez badaczy ignorowany, a przez cenzurę zakazany. Na polskim gruncie pierwszą próbą przełamania tego tabu była książka Piotra Krakowskiego _Sztuka Trzeciej Rzeszy_ wydana przez Międzynarodowe Centrum Kultury wspólnie z Irsą²¹. Profesor Krakowski pominął w niej jednak problematykę architektury hitlerowskiej w Polsce. Dzisiaj – ponad ćwierć wieku później – chcemy więc pójść dalej. Zwłaszcza że jeszcze w latach dziewięćdziesiątych XX wieku architektura ta stała się przedmiotem poważnych badań w Niemczech. Ich znaczącym i pouczającym efektem jest pionierskie studium Nielsa Gutschowa zatytułowane _Ordnungswahn. Architekten planen im „eingedeutschten Osten“ 1939–1945_, wydane w roku 2001²².
Historia urbanistyki i architektury Trzeciej Rzeszy doczekała się obfitej literatury przedmiotu, głównie – co zrozumiałe – niemiecko- i anglojęzycznej. Problematyka ta w ostatnim czasie zainteresowała również rosnącą grupę polskich badaczy w kilku ośrodkach uniwersyteckich. Podejmowane przez nich studia dotyczą nie tylko Wrocławia czy Szczecina po roku 1933, lecz także polskich miast, zarówno tych, które w 1939 roku zostały inkorporowane w granice Rzeszy, takich jak Poznań i Łódź czy Toruń i Oświęcim, jak i Krakowa oraz Warszawy²³. W roku 1945 w granicach powojennej Polski znalazły się więc ziemie należące do Drugiej Rzeczypospolitej, ale też terytoria stanowiące wcześniej integralną część Rzeszy Niemieckiej. Sam ten fakt stwarza wyjątkową w skali Europy perspektywę badawczą. W przyszłości warto będzie poddać analizie – we współpracy ze wschodnimi sąsiadami Polski – także terytoria Drugiej Rzeczypospolitej, które w wyniku paktu Ribbentrop-Mołotow znalazły się w 1939 roku pod okupacją sowiecką. „Dopiero” w roku 1941 po agresji Niemiec na Związek Radziecki stawały się one przedmiotem kolejnych hitlerowskich wizji i planów. Dotyczy to zwłaszcza okręgu białostockiego włączonego do Prus Wschodnich i tak zwanego Distrikt Galizien ze stolicą we Lwowie, stanowiącego od 1941 roku nową część Generalnego Gubernatorstwa.
Niemieckie plany podboju i hitlerowska polityka ludobójstwa, zwłaszcza w Polsce bezpośrednio powiązana z urbanistycznymi wizjami okupantów, przesądziły o jednoznacznej kwalifikacji całego dorobku architektów Trzeciej Rzeszy jako dziedzictwa okrucieństwa (_heritage of atrocity_). Nie może to jednak oznaczać pomijania tego zjawiska i ignorowania go w badaniach nad sztuką XX wieku w Polsce, w tym również nad niemieckimi wizjami urbanistycznymi wobec polskich miast. W większości pozostały one na papierze, a wzniesione przez Niemców w latach 1940–1944 budowle wtopiły się w krajobraz. Warto więc spojrzeć na te projekty „szkiełkiem i okiem”.
Konieczność podjęcia i prowadzenia systematycznych badań dotyczy zarówno nielicznych budowli architektury monumentalnej pozostawionej przez Trzecią Rzeszę w Polsce, jak i obiektów nierozerwalnie związanych z historią Holokaustu. Szczególną rolę w „grze w dziedzictwo” odgrywają miejsca pamięci. Składają się one z elementów zarówno materialnych, jak i niematerialnych. Są bowiem długotrwałymi, utrzymującymi się przez pokolenia katalizatorami zbiorowej pamięci i tożsamości, które stanowią część społecznych, kulturowych i politycznych zwyczajów.
Architektura Trzeciej Rzeszy jako element większego problemu kłopotliwego dziedzictwa odznacza się wyjątkowo „wysokim wskaźnikiem kłopotliwości”. Na tym zasadza się też szczególna trudność badania architektury Trzeciej Rzeszy na terytorium Polski. Trzeba przy tym mówić również o niezwykłości przypadku Polski w kwestii architektury Trzeciej Rzeszy! Na ziemiach znajdujących się przed rokiem 1939 w granicach państwa niemieckiego Trzecia Rzesza stworzyła już w latach trzydziestych pokaźny zasób budowlany. To nie tylko charakterystyczna architektura wielkich ośrodków, takich jak Wrocław, Szczecin, Opole, Gliwice, Bytom czy Wolne Miasto Gdańsk. Dziedzictwo Trzeciej Rzeszy jako część jej tożsamości na terenach Niemiec sprzed 1939 roku to także: ratusze, siedziby władz i administracji różnego szczebla, budynki sądów, kompleksy wojskowe, dworce kolejowe, szkoły itp., rozsiane w mniejszych i większych miejscowościach Śląska, Pomorza czy Warmii i Mazur. Można tam znaleźć zarówno ważne dla ideologii i propagandy Trzeciej Rzeszy miejsca symbole, takie jak Annaberg (Góra Świętej Anny) i Tannenberg (Olsztynek), czy wzorcowe ośrodki szkolenia kadr nazistowskich w rodzaju Ordensburg Krössinsee (Złocieniec), jak i z wielkim rozmachem przeprowadzone inwestycje w infrastrukturę: autostrady, kanały czy obiekty sportowe, między innymi stadion olimpijski we Wrocławiu. To niewątpliwie refleks, a nawet istotna część dziedzictwa Trzeciej Rzeszy sprzed agresji na Polskę oraz intrygujący rozdział historii relacji między architekturą a ideologią i totalitarnym systemem politycznym. Z drugiej jednak strony można spotkać nad Wisłą liczne „pomniki” krwawej niemieckiej okupacji, które często mieszczą się w pojęciu „architektura i zbrodnia”. Na podbitych przez Wehrmacht w 1939 roku polskich terytoriach mamy do czynienia z kolonialnym aspektem hitlerowskich planów wobec ziem dawnej Drugiej Rzeczypospolitej. Są to zarówno realizacje, jak i projekty oraz wizje potwierdzające zbrodnicze plany Hitlera! Dotyczą one terenów Drugiej RP wcielonych w roku 1939 do Rzeszy, na przykład Poznania, Katowic, Łodzi, Torunia, Ciechanowa, Oświęcimia, a także Generalnego Gubernatorstwa, zwłaszcza problemu niechcianej stołeczności Krakowa. Różne były też konteksty powstawania poszczególnych obiektów, różne zaangażowanie niemieckich oraz polskich architektów i urbanistów w ich realizację tudzież różne ich wobec tego postawy. Odkrywaniu tego zasobu i jego różnorodności towarzyszy ciężar zbrodni symbolizowanej przez Holokaust, a sterowanej przez Hitlera z Wolfsschanze pod Kętrzynem.
Problematyka urbanistyki i architektury pozostawionej przez Trzecią Rzeszę na terytoriach powojennej Polski nie może ograniczać się zatem do badań opartych tylko na tradycyjnym warsztacie historii sztuki. Jestem przekonany, że kluczem do zgłębienia istoty problemu jest perspektywa oparta na teorii dziedzictwa kulturowego. Nie tylko inwentaryzacja artefaktów, lecz także przełamująca tabu ich interpretacja winny pozwolić na sformułowanie wniosków i wypracowanie spójnej postawy wobec pozostawionego przez Trzecią Rzeszę w Polsce dziedzictwa.
Jakie można dziś sformułować postulaty badawcze? Jakie są cele i kierunki prowadzonych w wielu ośrodkach w Polsce badań? Na pierwszy plan wysuwa się potrzeba dialogu, współpracy i systematyzacji geografii prowadzonych badań. Różnorodność funkcji i gatunków architektonicznych, które są przedmiotem naszego zainteresowania naukowego, prowadzi do oczywistego pytania: w jakim zakresie dziedzictwo Trzeciej Rzeszy, dziedzictwo kłopotliwe, winno być chronione?! Na te i wiele innych pytań próbujemy poszukiwać odpowiedzi w tej książce. Mam nadzieję, że rejestruje ona kolejne owoce badań polskich i niemieckich uczonych nad architekturą i urbanistyką Trzeciej Rzeszy, jaką odziedziczyła powojenna Polska, a także inspiruje do szerszej refleksji nad fenomenem dziedzictwa kłopotliwego.
------------------------------------------------------------------------
1.
Jacek Purchla, _Naród – Dziedzictwo – Pamięć_, „Zagadnienia Sądownictwa Konstytucyjnego” 2012, nr 2 (4), s. 62.
2.
John E. Tunbridge, Gregory J. Ashworth, _Dissonant Heritage. The Management of the Past as_ _a_ _Resource in Conflict_, Chichester 1996, passim.
3.
Witold Molik, _Straż nad Wartą. Pomnik Bismarcka_ _w_ _Poznaniu (1903–1919)_, „Kronika Miasta Poznania” 2001, nr 2, s. 91–108.
4.
Zob. np. Zdeněk Hojda, Jiří Pokorny, _Pomniky_ _a_ _zapomniky_, Praha 1996; Zdeněk Hojda, _Pomník – svatyně národa_, w: _Sacrum et profanum. Sborník příspěvků ze stejnojmenného sympozia k problematice 19. století_, k vyd. připravili Marta Ottlová, Milan Pospíšil, Praha 1998, s. 54–64; Csaba Kiss, _Lekcja Europy Środkowej. Eseje_ _i_ _szkice_, Kraków 2009, s. 151–157.
5.
Günter Kloss, Sieglinde Seele, _Bismarck-Türme und Bismarck-Säulen. Eine Bestandsaufnahme_, Petersberg 1997, passim.
6.
Sieglinde Seele, _Lexikon der Bismarck-Denkmäler_, Petersberg 2005, s. 282. Rafał Makała, _Nowoczesna praarchitektura. Architektoniczne pomniki narodowe_ _w_ _wilhelmińskich Niemczech (1888–1918)_, Szczecin 2015.
7.
Piotr Paszkiewicz, _Spór_ _o_ _cerkwie prawosławne_ _w_ _II_ _Rzeczypospolitej. „Odmoskwianie” czy „polonizacja”?_, w: _Nacjonalizm_ _w_ _sztuce_ _i_ _historii sztuki 1789–1950_, red. Dariusz Konstantynów, Robert Pasieczny, Piotr Paszkiewicz, Warszawa 1998, s. 228.
8.
Piotr Paszkiewicz, _Pod berłem Romanowów. Sztuka rosyjska_ _w_ _Warszawie. 1815–1915_, Warszawa 1991, s. 115–120.
9.
Ibidem, s. 115.
10.
Ibidem, s. 196–201.
11.
Marta Leśniakowska, _Polska historia sztuki_ _i_ _nacjonalizm_, w: _Nacjonalizm_ _w_ _sztuce_…, op. cit., s. 44.
12.
Peter Howard, _Heritage. Management, Interpretation, Identity_, London – New York 2003, s. 211–212.
13.
Gregor Thum, _Obce miasto Wrocław 1945_ _i_ _potem_, tłum. Małgorzata Słabicka, Wrocław 2005, passim.
14.
J. Purchla, _Naród – Dziedzictwo – Pamięć_, op. cit., s. 63–64.
15.
Jeremi T. Królikowski, _Metamorfozy architektury imperialnej – od soboru na placu Saskim do Pałacu Kultury_ _i_ _Nauki_, w: _Kultura_ _i_ _polityka. Wpływ polityki rusyfikacyjnej na kulturę zachodnich rubieży Imperium Rosyjskiego (1772–1915)_, red. Dariusz Konstantynów, Piotr Paszkiewicz, Warszawa 1994, s. 273–279.
16.
J. Purchla, _Naród – Dziedzictwo – Pamięć_, op. cit., s. 64.
17.
Szeroko na ten temat w artykule: Jacek Purchla, _Wawel – dziedzictwo kłopotliwe?_, w: _Velis quod possis. Studia_ _z_ _historii sztuki ofiarowane Profesorowi Janowi Ostrowskiemu_, red. Andrzej Betlej et al., Kraków 2016, s. 491–498.
18.
Jacek Purchla, _Miasto_ _i_ _polityka. Przypadki Krakowa_, Kraków 2018, s. 122.
19.
Jadwiga Gwizdałówna, _Wawel podczas okupacji niemieckiej 1939–1945. Przemiany architektury. Echa architektury nazistowskiej_, „Rocznik Krakowski” 2011, t. 77, s. 140; Jadwiga Gwizdałówna, _Architektura Wawelu_ _w_ _czasie okupacji niemieckiej 1939–1945_, Kraków 2019.
20.
Żanna Komar, _Metamorfozy_, w: _Rynek Główny 25. Dzieje jednego adresu_, red. Jacek Purchla, Kraków 2019, s. 112–126.
21.
Piotr Krakowski, _Sztuka Trzeciej Rzeszy_, Kraków 1994.
22.
Niels Gutschow, _Ordnungswahn. Architekten planen im „eingedeutschten Osten“ 1939–1945_, Gütersloh etc. 2001. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych XX wieku badania nad dziedzictwem Trzeciej Rzeszy na terytoriach, które w roku 1945 objęło państwo polskie, podjął Janusz Dobesz w postaci monografii architektury Wrocławia lat 1933–1945. Por. Janusz L. Dobesz, _Wrocławska architektura spod znaku swastyki na tle budownictwa_ _III_ _Rzeszy_, Wrocław 1999.
23.
Ważnym owocem tych studiów jest wydana w roku 2019 w Poznaniu praca zbiorowa pod redakcją Karoliny Jary i Aleksandry Paradowskiej, która stanowi próbę przeglądu aktualnego stanu badań polskiego środowiska historyków sztuki i architektury nad spuścizną Trzeciej Rzeszy w Polsce. Por. _Urbanistyka_ _i_ _architektura okresu_ _III_ _Rzeszy_ _w_ _Polsce_, red. Karolina Jara, Aleksandra Paradowska, Poznań 2019.ARCHITEKTURA NAZISTOWSKA A POJĘCIE KŁOPOTLIWEGO DZIEDZICTWA
Architektura nazistowska
a pojęcie kłopotliwego dziedzictwa
Christian Fuhrmeister
Z angielskiego przełożyła Agnieszka Topornicka
CHRISTIAN FUHRMEISTER, docent doktor, inicjuje i koordynuje projekty badawcze w Zentralinstitut für Kunstgeschichte w Monachium. Jego prace koncentrują się głównie na sztuce, architekturze i historii sztuki XX wieku (od Maksa Beckmanna po cmentarze wojenne, sztukę narodowosocjalistyczną i badania nad pochodzeniem i translokacją). W 2013 roku obronił rozprawę habilitacyjną na temat niemieckiego wojskowego urzędu ochrony sztuki we Włoszech w latach 1943–1945, wykłada na Uniwersytecie Ludwika i Maksymiliana w Monachium (Ludwig-Maximilians-Universität München, LMU).Niniejszy krótki wstęp ma posłużyć jako ogólna refleksja nad implikacjami pojęcia „dziedzictwa kłopotliwego” (_dissonantes Erbe_) w odniesieniu do (śladów, fragmentów, pozostałości, ruin) architektury Trzeciej Rzeszy. Być może przemyślenia w nim zawarte przyczynią się do wypracowania zarówno akademickiej perspektywy, jak i swoistej postawy moralnej wobec architektury nazistowskiej wciąż obecnej i widocznej na terytorium dzisiejszej Polski.
Można pokusić się o stwierdzenie, że dziedzictwo kulturowe w ogóle jako produkt asymetrycznych relacji społecznych jest, w pewnym sensie, mocno kłopotliwe. W żadnym bowiem momencie historii nie udało się stworzyć idealnie zrównoważonej, wielowymiarowej kultury mającej na względzie dobro każdej jednostki. Kultura jest więc – z definicji – produktem, czy też produktem ubocznym zbiorowości charakteryzującej się określonym ustrojem społecznym, ekonomicznym i militarnym. Niemal zawsze bywa fragmentaryczna i stronnicza, tendencyjna, nieobiektywna, nie fair, niesprawiedliwa, jednostronna. Choć zabrzmi to radykalnie, to właśnie w przestrzeni konfliktu, a nie harmonii wykuwa się zazwyczaj kształt kulturowego dziedzictwa. Dyktatorzy, wpływowa arystokracja, przywódcy czy wysokiej rangi urzędnicy, liderzy religijni, zamożni kupcy i bankierzy, wszelkie jednostki czy grupy sprawujące władzę bądź uzurpujące sobie do tej władzy prawo – kiedyś to oni podejmowali decyzje dotyczące wytwarzania, dystrybucji i odbioru kultury, artefaktów i dziedzictwa kulturowego, i robili to arbitralnie, bez konsultacji, zasięgania czyjejkolwiek opinii oraz, rzecz jasna, nie pytając nikogo o zgodę.
Idąc tym tropem, wszelkie dziedzictwo kulturowe można uznać za na wskroś kłopotliwe, gdyż dając głos jednym, równocześnie odbiera go innym¹. Dlaczego więc koncepcja dziedzictwa kłopotliwego jest względnie nowym zjawiskiem, dyskutowanym w szerszych kręgach akademickich dopiero od lat dziewięćdziesiątych XX wieku? I dlaczego jest istotna, pomocna i potrzebna?
Otóż dlatego, że większość prób konceptualizacji istoty dziedzictwa kulturowego opiera się na podejściu afirmatywnym: pewna wioska jest charakterystycznym przejawem kolonialnego rozmachu pierwszych osadników, jakaś budowla odzwierciedla kluczowe cechy danej społeczności, a konkretny motyw artystyczny stanowi dowód na historyczną ciągłość tożsamości zbiorowej danej wspólnoty, bo przetrwał w niezmienionym kształcie przez wieki, i tak dalej. W takim kontekście dziedzictwo kulturowe – i przeszłość jako taka – ma wymiar pozytywny w tym sensie, że stanowi istniejący, namacalny przejaw (często fikcyjnej) tożsamości zbiorowej bądź narodowej. Podsumowując,
historia została zgromadzona i zaprezentowana jako dziedzictwo – jako znacząca przeszłość, o której należy pamiętać; coraz więcej budowli i innych miejsc zostaje powołanych na świadków historii. Rozmaite grupy domagają się publicznego uznania poprzez identyfikację i prezentację „swojego dziedzictwa”².
Historia ochrony zabytków dowodzi, że taka postawa ma znaczenie formatywne i rozstrzygające³. Przekonanie, że zdefiniowane w ten sposób dziedzictwo pełni wyjątkową, a zarazem określoną funkcję społeczną – uprawomocnia zbudowane na gruncie tradycji autochtonicznej poczucie dumy i własnej wartości – było powszechne przez całe stulecia i takie nadal na wielką skalę pozostaje.
Dziedzictwo kłopotliwe natomiast postrzega przeszłość jako historię konfliktów, cierpienia, problemów, straty. Budowanie tożsamości – w sensie „tradycji wynalezionej” Erica Hobsbawma (1983)⁴ – jest zatem nie tyle niemożliwe, ile o wiele bardziej problematyczne i stanowi ciągłe wyzwanie. Koncepcja dziedzictwa kłopotliwego domaga się specyficznego rodzaju myślenia i skutkuje specyficznym rozumieniem przeszłości. Z natury swej jest więc koncepcją krytyczną – również dlatego, że „polityka przeszłości” (_Vergangenheitspolitik_, sposób, w jaki określony obraz z przeszłości jest przedstawiany, przekazywany i komunikowany⁵), „polityka pamięci” oraz „polityka tożsamości” wymagają tu nowej refleksji, analizy, interpretacji i zrozumienia. Z tej perspektywy wszelkie dziedzictwo kulturowe wydaje się tylko materialną emanacją szerszych oglądów świata czy wprost koncepcji i (zmiennych) definicji ludzkości. W konsekwencji sam proces zapisywania w pamięci jawi się jako niemiarodajny: czyje wspomnienia i czyje dziedzictwo są warte uwagi, a czyje nie znajdują w ogóle żadnej reprezentacji?⁶
Dylematy, jakie rodzi dziedzictwo kłopotliwe, są w szczególnie misterny sposób powiązane z „graniem przeszłością”, odzwierciedlającym historyczne oraz bieżące konflikty dotyczące własności, dziedziczenia i dziedzictwa kulturowego. Ponownie dotykamy więc kwestii narracji, a te kształtują się zwykle w dynamice współczesnych postaw, przekonań i poglądów. „Granie przeszłością” może przybierać rozmaite formy: określania i potwierdzania tożsamości zbiorowej, kreowania bądź narzucania tożsamości narodowej; przypisywania znaczenia, godności, szlachetności, a także wartości komercyjnej czy rynkowej; wzmacniania poczucia przynależności regionalnej lub etnicznej, umacniania tradycji w antagonizujący, wykluczający sposób; kontrolowania, kształtowania i definiowania współczesnych i przyszłych koncepcji tożsamości zbiorowej.
W obrębie tego właśnie szerszego terytorium definicji, ewaluacji i ocen – w istocie swojej politycznych – znajdują się pojęcia zarówno dziedzictwa kulturowego, jak i dziedzictwa kłopotliwego. Nie bez powodu określenie „dziedzictwo kłopotliwe” wygrało z określeniami takimi jak „trudne”, „mroczne” czy „niewygodne”: słowo „kłopotliwe” w swej pojemnej precyzyjności dopuszcza bowiem wielość perspektyw, istotą jego znaczenia jest akceptacja różnych punktów widzenia. W przełomowej pracy _Dissonant Heritage. The Management of the Past as a Resource in Conflict_ – opublikowanej w 1996 roku, a napisanej w czasach wojny w krajach byłej Jugosławii (1991–2001) oraz upadku reżimu apartheidu w RPA (1994) – John E. Tunbridge i Gregory J. Ashworth zwracają uwagę na specyfikę problematyki, którą określają mianem „dziedzictwa okrucieństwa” (_heritage of atrocity_), odnoszącego się do ludzkiej traumy i cierpienia. Bez wątpienia architektura Trzeciej Rzeszy w Polsce jest wyrazem „celowo zadanego ekstremalnego ludzkiego cierpienia, które można określić mianem okrucieństwa”. Zdaniem autorów „dysonans wywołany przez interpretację okrucieństwa jest doznaniem nie tylko niezwykle poruszającym i trwałym, ale też dojmująco ambiwalentnym zarówno dla ofiar, sprawców, jak i obserwatorów”⁷.
Osąd ten, jak najbardziej uprawniony, stanowi jednocześnie źródło wielorakich dylematów – dla władz politycznych i administracyjnych na poziomie ogólnokrajowym, regionalnym i municypalnym, dla instytucji dziedzictwa kulturowego, takich jak urzędy ochrony zabytków, także dla nauk humanistycznych w ogóle, a dla historii sztuki i architektury w szczególności: które bowiem fragmenty przeszłości warte są zachowania, zbadania i analizy? Co włączamy do kanonu i do pamięci zbiorowej, a co wykluczamy? Po co chronić i zachowywać architekturę obozów koncentracyjnych czy obozów śmierci? Skoro już raz odnieśliśmy sukces, bo tak pomyślnie (pomimo wszystko) udało nam się przebudować tożsamość zbiorową, to jaki jest sens od nowa zajmować się tym, co dawno zostało przepracowane?
Powyższe dylematy jasno pokazują, dlaczego analiza architektury Trzeciej Rzeszy z perspektywy dziedzictwa kłopotliwego nieuchronnie sprowadza się do kwestii definicji i kontroli, kształtowania obrazu przeszłości, interpretacji i budowania narracji, innymi słowy – do „siłowych przepychanek w procesie debaty nad pamięcią zbiorową”⁸. Z kolei przyglądając się tym procesom na przestrzeni ostatnich siedemdziesięciu pięciu lat, zyskujemy „głębszą wiedzę o tym, jak powojenne społeczeństwo niemieckie poradziło sobie z problemem nazistowskiego dziedzictwa”⁹. Na naszą percepcję procesów, które zakończyły się dawno temu, a których ślady wciąż są namacalnie obecne w naszej rzeczywistości, w oczywisty sposób wpływają bieżące problemy, lęki i domniemania, najświeższe doświadczenia i wydarzenia¹⁰. Z czystej konieczności zatem nasza rama analityczna (nasz układ odniesienia) musi brać pod uwagę tę dynamiczną złożoność procesów zwrotnych (_Rückkopplung_), wszystkich nieustannie się zazębiających, wielowarstwowych, wzajemnie się przeplatających i wzajemnie zależnych interakcji¹¹.
Przykładową ilustracją działania tego mechanizmu są spory publiczne, jakie regularnie czy wręcz permanentnie pojawiają się – co nie dziwi – w Niemczech. Przybliżę pokrótce trzy istotne debaty czy też dysputy, do których doszło jedynie w latach 2019–2020. Spór pierwszy rozgorzał po ukazaniu się 24 maja 2019 roku numeru czasopisma „Arch+ Zeitschrift für Architektur und Urbanismus” zatytułowanego _Rechte Räume. Bericht einer Europareise_. Wydanie zawierało reportaże poświęcone „polityce przestrzennej prawicowego populizmu” (oraz ukazywało stosunek tej formacji do architektury faszystowskiej i nazistowskiej); gorąca debata prasowa, która po tym nastąpiła, zaowocowała publikacją w październiku 2019 roku osobnego, dwudziestoczterostronicowego numeru „Arch+ features 96”, zbierającego i dokumentującego wszystkie reakcje na ów „kłopotliwy” temat. Druga z kolei kontrowersja dotyczyła planów rozbudowy niedużego muzeum mieszczącego się w domu i pracowni artysty Johanna Michaela Bossarda (1874–1950) w Jesteburgu, na południe od Hamburga; sprawa przerodziła się w mały medialny skandal, gdy w prasie pojawiły się oburzone krytyczne głosy zwracające uwagę, że afiliacje artysty z ideami volkistów i ideologią volkistowską nie zostały wystarczająco nagłośnione¹². Wreszcie trzecia dyskusja dotyczyła rzeźb na Stadionie Olimpijskim w Berlinie, a rozpętał ją artykuł Petera Striedera¹³ zatytułowany _Weg mit diesen Skulpturen!_ (Precz z tymi rzeźbami!), który ukazał się w „Die Zeit” w numerze 21 z 14 maja 2020 roku na stronie 43. Strieder (ur. 1952) był w latach 1996–2004 odpowiedzialny za rozwój urbanistyczny Berlina. Punktem zapalnym stała się zawarta w artykule radykalna sugestia dotycząca „denazyfikacji” dawnego _Reichssportfeld_ (stadionu Trzeciej Rzeszy); autor postulował ogołocenie stadionu ze wszystkich aryjskich rzeźb, fresków i murali, słowem, domagał się zlikwidowania raz na zawsze tego „_Maifeld samt Führertribüne_” (Pola Marsowego z trybuną Führera) i przekształcenia go w „radosny park sportu i rekreacji”. Tekst wywołał lawinę listów do redakcji i artykułów w prasie¹⁴, włącznie z reportażem w „The Times” (29 maja 2020) autorstwa Davida Crosslanda zatytułowanym _Berlin Split over Calls to Bulldoze Aryan Statues at Hitler’s Stadium_ (Berlin podzielony wobec nawoływań do wyburzenia aryjskich rzeźb na stadionie Hitlera).
Te trzy niedawne – niepowiązane ze sobą – spory publiczne wyraźnie wskazują, jak przedstawia się stan rzeczy w Niemczech: ideologia i architektura Trzeciej Rzeszy – czy to zachowana w formie mniej więcej oryginalnej, zmodyfikowanej tylko trochę, bardzo bądź zmienionej całkowicie – nadal pozostaje fundamentalnym probierzem postaw posttotalitarnych w odniesieniu do przeszłości. Dziś proste, łatwe, redukcjonistyczne tezy spotykają się z gwałtownym sprzeciwem, są podważane i odrzucane. Jednakże rozwiązanie pozostaje otwarte, a naszym nieustającym zadaniem jest wypracowanie odpowiedzialnej postawy. Dziedzictwo okrucieństwa jest nierozerwalnie związane z konfiguracjami geoprzestrzennymi, takimi jak budynki i infrastruktura. Idea dziedzictwa kłopotliwego zaś – która zawsze oznacza swoiste gospodarowanie szczątkami i pozostałościami po najeźdźcach i dyktatorach, zarządzanie ruinami po reżimach okupacyjnych – wydaje się koncepcją niezwykle użyteczną, przede wszystkim dlatego, że zadaje najistotniejsze pytania: o budowanie i podtrzymywanie (zbiorowej oraz indywidualnej) tożsamości w świecie, który w swojej istocie jest dynamiczny, niestały, nomadyczny, niepewny, pozbawiony gwarancji bezpieczeństwa i stabilności¹⁵.
------------------------------------------------------------------------
1.
Por. Višnja Kisić, _Heritage as Inherently Dissonant Process_, w: eadem, _Governing Heritage Dissonance. Promises and Realities of Selected Cultural Policies_, s. 54–57.
2.
Sharon Macdonald, _Difficult Heritage. Negotiating the Nazi Past in Nuremberg and beyond_, London 2009, s. 1. .
3.
Por. Ingrid Scheurmann, _Konturen und Konjunkturen der Denkmalpflege. Zum Umgang mit baulichen Relikten der Vergangenheit_, Köln – Weimar – Wien 2018.
4.
Por. _Tradycja wynaleziona_, red. Eric Hobsbawm, Terence Ranger, tłum. Mieczysław Godyń, Filip Godyń, Kraków 2008 (wyd. oryg. _The Invention of Tradition_, Cambridge – New York 1983) .
5.
Klasycznym przykładem jest książka Norberta Freia _Vergangenheitspolitik. Die Anfänge der Bundesrepublik und die_ _NS-Vergangenheit_, München 1996.
6.
Por. zaproszenie do nadsyłania artykułów naukowych: Andreas Pilger, _Dissonantes Erinnern. Umkämpft, verhandelt, ausgegrenzt. Erinnerungen an den Nationalsozialismus, den Holocaust, den Zweiten Weltkrieg und seine Folgewirkungen_ , 15.11.2019, H-Soz-Kult, www.hsozkult.de/event/id/termine-41783 .
7.
John E. Tunbridge, Gregory J. Ashworth, _Dissonant Heritage. The Management of the Past as_ _a_ _Resource in Conflict_, Chicester 1996, s. 94–95.
8.
Sharon Macdonald, _Difficult Heritage. Negotiating the Nazi Past in Nuremberg and beyond_, rec. Dan Stone, _Sharon Macdonald. Difficult Heritage. Negotiating the Nazi Past in Nuremberg and Beyond_, „Museum & Society” 2010, Vol. 8, No. 1, s. 61.
9.
Paul B. Jaskot, Gavriel D. Rosenfeld, _Urban Space and the Nazi Past in Postwar Germany_, w: _Beyond Berlin. Twelve German Cities Confront the Nazi Past_, eds. Gavriel D. Rosenfeld, Paul B. Jaskot, Ann Arbor 2008, s. 2.
10.
Co ciekawe, we wstępie do _Europe, Heritage and Memory—Dissonant Encounters and Explorations_ Iris van Huis, Sigrid Kaasik-Krogerus, Tuuli Lähdesmäki i Liliana Ellena zgodnie twierdzą, że „wyzwania współczesności” skłoniły ich do „analizy, reinterpretacji i ponownego przemyślenia”. Zob. Tuuli Lähdesmäki et al., _Dissonant Heritages and Memories in Contemporary Europe_, Cham 2019, s. 9.
11.
Pouczający przykład – jak zmieniające się obowiązujące narracje pamięci i kontrpamięci wpływają na postrzeganie dziedzictwa kłopotliwego – podaje archeolożka Gilly Carr w artykule _Occupation Heritage, Commemoration and Memory in Guernsey and Jersey_, zamieszczonym w „History and Memory. Studies in Representation of the Past” 2012, Spring/Summer, Vol. 24, No. 1, s. 87–117.
12.
Spośród tytułów prasowych o zasięgu ogólnokrajowym należy wymienić „Die Zeit” oraz „Der Spiegel”; o wielu istotnych faktach wspomina Rolf Keller w recenzji pracy zbiorowej pod redakcją Guduli Mayr: _„Über dem Abgrund des Nichts“. Die Bossards in der Zeit des Nationalsozialismus_, Bd. 17, Hrsg. Gudula Mayr, Jesteburg 2018; _Johann Bossard. Texte aus dem Nachlass. Programmatische Schriften und Reiseberichte_, Bd. 16, Hrsg. Gudula Mayr, Jesteburg 2018, dostępne online: https://arthist.net/reviews/22957 . Por. https://www.bossard.de/bossard-84/forschung.html .
13.
Polityk SPD .
14.
Zob. np. Hans Kollhoff, _Lasst die Skulpturen stehen!_, „Die Zeit”, 20. Mai 2020, Nr. 22, s. 54; Volkwin Marg, _Aufklärung statt Skulpturenstreit_, „Die Zeit”, 28. Mai 2020, Nr. 23, s. 46, wraz z listami do redakcji w tym numerze, s. 16.
15.
Przydatny dla prac badawczych nad dziedzictwem kłopotliwym może być wgląd w rozważania na temat miejsc pamięci i archiwów. Zob. np. Volkhard Knigge, _Tatort – Leidensort. Friedhof – Gedenkstätte. Museum. Notizen für eine_ _KZ-Gedenkstättenarbeit der Zukunft_, „Schriften der Kurhessischen Gesellschaft für Kunst und Wissenschaft”, H. 3, Kassel 1999, s. 23 („Dlatego zadaniem miejsc pamięci nie może być nadawanie sensu, lecz praca nad uświadomieniem sobie, że dobro nie jest rzeczą oczywistą, pojmowaną jako na przykład nieoczywistość wolności, godności ludzkiej, tolerancji i demokracji. W tym sensie funkcjonowanie miejsc pamięci nie odnosi się do historycznych i politycznych struktur lub konstruktów bezpieczeństwa, które, w ostatecznym rachunku, są zawsze mniej lub bardziej podbudowane ideologią i zniechęcają, lecz do integralnych wartości i praw człowieka – czyli do tego, co jest kruche i co można utracić, o ile wartości i prawa człowieka są autentyczne, żywe oraz akceptowane i praktykowane przez społeczeństwo” – tłum. Anna Śliwa).ASYMETRYCZNOŚĆ KULTUR PAMIĘCI. POLSKIE I NIEMIECKIE KŁOPOTY Z KŁOPOTLIWYM DZIEDZICTWEM
Asymetryczność kultur pamięci.
Polskie i niemieckie kłopoty
z kłopotliwym dziedzictwem
Robert Traba
ROBERT TRABA, profesor nauk społecznych i historyk, pracuje w Instytucie Studiów Politycznych PAN. Założyciel (1990) i wieloletni przewodniczący oraz redaktor olsztyńskiego czasopisma „Borussia”. Założyciel i w latach 2006–2018 dyrektor Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie, profesor honorowy na Wolnym Uniwersytecie (Freie Universität) w Berlinie. W latach 2007–2020 współprzewodniczący Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej. Główne obszary zainteresowań badawczych: historia kulturowa, pamięć społeczna, pogranicza Europy Środkowej. Najnowsze publikacje: _Die deutsche Besatzung Polens. Essays zur Erinnerungskultur_ (2020); (red.) _Niedokończona wojna? „Polskość” jako zadanie pokoleniowe_ (2020).