Klub. Seksskandal w komitecie noblowskim - ebook
Klub. Seksskandal w komitecie noblowskim - ebook
Młoda odważna reporterka, która dosłownie wstrząsnęła posadami Akademii Szwedzkiej.
Pod koniec 2017 roku jeden z najpopularniejszych szwedzkich dzienników „Dagens Nyheter” opublikował reportaż śledczy, który sprawił, że najbardziej prestiżowa i nieskalana instytucja kulturalna na świecie trafiła na pierwsze strony międzynarodowych tytułów. Gustavsson w swoim rzetelnym materiale opisała napaści seksualne, korupcję, nadużycia i bezwzględną walkę o wpływy i władzę wśród intelektualnej elity związanej z Komitetem Noblowskim. W wyniku tej publikacji w 2018 roku nie przyznano Nagrody Nobla w dziedzinie literatury.
Klub czyta się jak thriller. I choć wciąga jak najlepsza powieść, niestety fikcją nie jest. Wszystkie opisane zdarzenia miały miejsce. Wszystkie występujące osoby są prawdziwe. Matilda Voss Gustavsson przedstawia relacje osiemnastu kobiet, które zdecydowały się opowiedzieć o molestowaniu seksualnym, gwałtach i przemocy, jakich doświadczyły od jednego z najbardziej wpływowych i szanowanych członków Klubu. Reporterka odważnie przerwała trwającą od lat zmowę milczenia, czym wywołała międzynarodowy skandal. Klub to również opowieść o brutalnym i bezwzględnym świecie sztuki. I o tym, jak – właśnie w imię sztuki – dosłownie niszczono ludzkie życie.
Matilda Voss Gustavsson odebrała za swój reportaż szereg nagród i wyróżnień, a książka tłumaczona jest na kolejne języki.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8032-482-4 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
JEAN-CLAUDE ARNAULT (ur. 1946) – Francuz, mieszkający od końca lat sześćdziesiątych w Szwecji mąż Katariny Frostenson, od początku lat dziewięćdziesiątych dyrektor artystyczny kulturalnego klubu Forum w Sztokholmie. W artykule opublikowanym w „Dagens Nyheter” 21 listopada 2017 roku autorstwa Matildy Gustavsson nazwany „Kulturprofilen” (osobistością ze świata kultury). W grudniu 2018 roku skazany przez sąd apelacyjny na dwa i pół roku więzienia za dwa gwałty.
Członkowie i członkinie Akademii Szwedzkiej
STURE ALLÉN (ur. 1928) – językoznawca, w Akademii od 1980 roku, w latach 1986–1999 stały sekretarz.
SARA DANIUS (1962–2019) – literaturoznawczyni, w Akademii od grudnia 2013 do lutego 2019 roku, w latach 2015–2018 stała sekretarz Akademii.
HORACE ENGDAHL (ur. 1948) – pisarz i literaturoznawca, w Akademii od 1997 roku, w latach 1999–2009 stały sekretarz. Członek redakcji pisma „Kris”. Prywatnie bliski przyjaciel Jean-Claude’a Arnaulta.
PETER ENGLUND (ur. 1957) – historyk i pisarz, w Akademii od 2002 roku, w latach 2009–2015 stały sekretarz.
KJELL ESPMARK (ur. 1930) – pisarz, poeta i literaturoznawca, w Akademii od 1981 roku.
KATARINA FROSTENSON (ur. 1953) – poetka, dramatopisarka, tłumaczka, w Akademii od 1992 do stycznia 2019 roku, żona Jean-Claude’a Arnaulta, współwłaścicielka klubu Forum.
KRISTINA LUGN (1948–2020) – poetka i dramatopisarka, w Akademii od 2006 roku.
GÖRAN MALMQVIST (1924–2019) – pisarz, językoznawca, sinolog, tłumacz, w Akademii od 1985 roku do śmierci.
ANDERS OLSSON (ur. 1949) – pisarz i literaturoznawca, w Akademii od 2008 roku, członek redakcji pisma „Kris”.
KLAS ÖSTERGREN (ur. 1955) – pisarz, scenarzysta, tłumacz, w Akademii w latach 2014–2018.
BO RALPH (ur. 1945) – językoznawca, w Akademii od 1999 roku.
TOMAS RIAD (ur. 1950) – językoznawca, w Akademii od 2011 roku.
SARA STRIDSBERG (ur. 1972) – pisarka, dramatopisarka, w Akademii od grudnia 2016 do maja 2018 roku.
JESPER SVENBRO (ur. 1944) – badacz starożytności i poeta, w Akademii od 2006 roku.
JAYNE SVENUNGSSON (ur. 1973) – profesorka teologii, w Akademii od 2017 roku.
PER WÄSTBERG (ur. 1933) – pisarz, w Akademii od 1997 roku.
Świadkinie
GABRIELLA HÅKANSSON (ur. 1968) – pisarka, eseistka i krytyczka literacka.
ELISE KARLSSON (ur. 1981) – pisarka i redaktorka.
Anonimowe świadkinie
CHRISTINE
EMMA
EVA
JOHANNA
LINNEA
LYDIA
MIRA
MONA
SANNA
Inni
BIANCA MARIA BARMEN (ur. 1960) – malarka, rzeźbiarka i rysowniczka, absolwentka Królewskiej Duńskiej Akademii Sztuk Pięknych.
ANNA-KARIN BYLUND (ur. 1965) – artystka, absolwentka Konstfacku (Akademii Sztuki, Rzemiosła i Wzornictwa). Jej pierwsza indywidualna wystawa pt. Moja najdroższa miała miejsce w 1994 roku w klubie Forum. W liście do stałego sekretarza Akademii Sturego Alléna z 1996 roku opisała molestowanie seksualne, jakiego doświadczyła ze strony Jean-Claude’a Arnaulta.
LOVE DERWINGER (ur. 1966) – pianista, związany z klubem od początku istnienia Forum i odpowiedzialny za jego program muzyczny.
KATARINA NORLING (1963–2019) – artystka, jej pierwsza indywidualna wystawa pt. Ariel odbyła się w 1991 roku w klubie Forum.
STIG LARSSON (ur. 1955) – poeta, dramatopisarz, reżyser i krytyk, członek redakcji pisma „Kris”, prywatnie przyjaciel Jean-Claude’a Arnaulta i Horace’a Engdahla.1
Pokonuję przestrzeń redakcji „Dagens Nyheter”, idę po kawę z automatu, kiedy mój telefon wibruje od powiadomienia z aplikacji „New York Timesa”. Głosi ono, że pewien amerykański producent filmowy jest oskarżony o wielokrotne molestowanie seksualne i napaści.
Czytam tylko tytuł. Nie kojarzę nazwiska mężczyzny. Jest 5 października 2017 roku.
Zanim po raz pierwszy dostałam zastępstwo w gazecie, sądziłam, jak wiele innych osób, że redakcja znajduje się w stalowoniebieskim wieżowcu, który świeci nocami i na którym wielkie neonowe litery migają, zmieniając się z „Dagens Nyheter” na „Expressen”. Sztokholm jest miastem zdominowanym przez wodę, wieżowiec widać z odległości kilkudziesięciu kilometrów, z każdego mostu łączącego wyspy stolicy. Fakt, że nazywają go Drapaczem, mówi coś o charakterze centrum miasta, gdzie poza wieżami kościołów wystaje z nad dachów jedynie kilka budynków – Stadshuset z trzema złoconymi koronami, wieża Kaknäs i Rådhuset z osmoloną turkusową kopułą.
Kiedy rano jadę metrem przez most Traneberg, jednym spojrzeniem obejmuję niemal wszystkie najważniejsze budynki Sztokholmu. Ten widok uświadamia mi, jak małe jest to miasto, innym razem wydaje mi się, że jest olbrzymie i niedostępne.
„Dagens Nyheter” nie mieści się już we wspomnianym wieżowcu, ale w płaskim budynku obok. Aby dotrzeć do redakcji, należy przejść kilka kontroli bezpieczeństwa. Po ostatniej z nich przed człowiekiem otwiera się wielki labirynt biura. Na ekranach wyświetlane są wiadomości, a na rozstawionych tu i ówdzie kanapach siedzą ludzie zanurzeni w dyskusjach na najróżniejsze tematy: od kroju pisma po naprawdę wielkie sprawy.
Jesienią 2017 roku pracuję jako reporterka działu kultury i dodatków weekendowych.
Kilka lat wcześniej przeprowadziłam głośny wywiad z poetką i członkinią Akademii Szwedzkiej Kristiną Lugn. Od tamtej pory tworzę głównie portrety różnych osób publicznych – zwykle próbuję się do nich zbliżyć wraz z którymś z fotografów „DN”. Wpraszamy się do ich domków letniskowych, a potem dyskretnie czekamy, aż uda nam się uchwycić jakiś niespodziewany kadr albo psychologicznie demaskujący cytat.
Nieustannie powątpiewam w ten gatunek dziennikarstwa, ale uwielbiam uczucie, gdy niczym cień drugiego człowieka wkraczam do pomieszczeń, o których istnieniu nie miałam wcześniej pojęcia. Do światów, które raczej nigdy by się przede mną nie otworzyły, gdyby nie moja rola, a w niektórych sytuacjach to magiczne hasło: „dziennikarka”.
Nigdy wcześniej nie słyszałam o Harveyu Weinsteinie, ale już wkrótce publikacji „New York Timesa” nie daje się ignorować. W moich bańkach społecznościowych zaczynają krążyć zdjęcia z przyjęć, na których uśmiechnięty producent filmowy przez dziesięciolecia pojawiał się w towarzystwie najsłynniejszych młodych aktorek tamtych czasów.
Jest to niemal komicznie przerysowany obraz męskiej władzy. To jego ramię na talii wielu uzdolnionych i niezwykle pięknych kobiet, które obracają twarze pod idealnym kątem w stronę aparatów, kobiet, które niczym migoczące ważki wymieniają się wokół niego, wokół tego stałego punktu: mężczyzny niewzruszonego własnym procesem starzenia. On tam po prostu jest, dekada za dekadą, w tej swojej pomiętej koszuli.
To doniesienie pojawia się w niemal wszystkich wiadomościach. Z wyjątkiem niezapomnianej okładki „New York Magazine” z 2015 roku, przedstawiającej trzydzieści pięć kobiet w różnym wieku, które zeznały, że zostały odurzone narkotykami i wykorzystane przez komika Billa Cosby’ego, i które teraz łączyły się w „niechcianym siostrzeństwie”. Nigdy wcześniej nie widziałam, by tego rodzaju temat ustawiał agendę. Od kiedy pamiętam, sprawy zebrane pod nazwą „molestowanie i przemoc seksualna” traktowano jako sprawę kobiet. Albo jako kłopotliwą kwestię branży. Albo jako coś, co tak naprawdę dotyczy sfery prywatnej. Oskarżenia wobec sławnych mężczyzn pojawiały się w krótkich notatkach na stronach rozrywkowych lub plotkarskich uzupełnianych niewyraźnymi zdjęciami, na których domniemana ofiara z kieliszkiem w dłoni być może tańczy na jakiejś imprezie.
Przez najbliższy tydzień śledzę raporty dotyczące Harveya Weinsteina – nie mogę się od nich oderwać. Z zeznań świadków wyłaniają się fragmenty prawdy zawartej na osławionych fotografiach z przyjęć. Głosy znanych aktorek mieszają się z wypowiedziami anonimowych kobiet, które chciały dostać się do branży. Opowiadają, jak napastowanie wpłynęło na ich emocjonalną blokadę, jak spowodowało problemy w kwestii stosunku do własnego ciała. A przecież dla aktorki ciało jest ważnym narzędziem pracy.
Czytając relacje kobiet z ich najbardziej intymnych doświadczeń, niczym w świetle lampy błyskowej dostrzegam ukryte wcześniej strony filmowego świata. Aktorki opowiadają o agentach aranżujących spotkania w hotelowych pokojach, asystentach, którzy ugładzili oskarżenia, i prawnikach, którzy sformułowali klauzule poufności. Te historie chyba po raz pierwszy dają mi szczegółowy wgląd w to, jak działa władza w największej światowej fabryce rozrywki.
Coraz bardziej fascynuje mnie paradoks śledztwa. Reporterzy miesiącami pracowali nad ujawnieniem czegoś, o czym cały filmowy świat doskonale wiedział od dłuższego czasu. A mimo to Hollywood jest w szoku.
W nagraniu wideo z 2005 roku Courtney Love udziela wywiadu na czerwonym dywanie. Kiedy reporter pyta, czy ma jakieś rady dla młodych kobiet z branży, najpierw mruczy pod nosem, że jeśli odpowie na to pytanie, to ją zamkną. Nigdy wcześniej nie słyszałam, żeby Courtney Love zniżała głos i szczególnie się krygowała. Potem dodaje szybko: „Jeśli Harvey Weinstein zaprosi cię na prywatną imprezę do Four Seasons – nie idź tam”.
Widzę też, jak prowadzący galę Oscarów w 2013 roku zwraca się do nominowanych w kategorii najlepsza kobieca rola drugoplanowa słowami: „Gratulacje! Już nie musicie udawać, że podoba się wam Harvey Weinstein”.
Żart jest prostacki, ale publiczność reaguje nagłymi, odruchowymi salwami śmiechu, jakby ktoś dotarł do prawdy zakazanej, a jednocześnie oczywistej. Właśnie dlatego błędem jest twierdzić, że „wreszcie przerwano milczenie”. Harvey Weinstein od dawna był najczęściej omawianą postacią w świecie filmu. Opowieści o nierządnych czynach tego potężnego producenta krążyły od dziesięcioleci, a szepty i plotki stworzyły wokół jego osoby szczególne napięcie. Istotą tego, co się w tym momencie wydarza, jest przypisanie niewyraźnym sylwetkom jego ofiar prawdziwych twarzy i ciał. Przede wszystkim jednak to, że ludzie zaczynają reagować. O dziwo – ten news nie znika.
Prowadzę na czacie konwersację z dwiema koleżankami o tym, że powinnyśmy zrobić duży reportaż, który pokaże sytuację w szwedzkim świecie kultury. Dyskutujemy o kilku osobach publicznych, o których poczynaniach krążą plotki. Mam jednak wątpliwości co do rozpoczęcia śledztwa. To przede wszystkim kwestia władzy: te osoby nie są wystarczająco wpływowe. Piszę na czacie, że śledztwo podobne do tego wokół Weinsteina nie jest możliwe w Szwecji. Nie ma tu wielkich pieniędzy, a różne branże są na tyle małe, że wszyscy się znają. Trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś mógłby dopuszczać się przestępstw w systematyczny sposób. Nikt w szwedzkim świecie kultury nie ma listy kontaktów równej listom nazwisk w Hollywood. U nas nikt nie mógłby być kryty przez tak niewiarygodnie gigantyczną strukturę.
*
Trzy dni później – dokładnie dobę, zanim Jean-Claude Arnault pojawia się w mojej głowie – grupa zajmująca się wiadomościami kulturalnymi odbywa poranne zebranie na redakcyjnych kanapach. Jakie jeszcze aspekty można by pokazać, jeśli chodzi o zdemaskowanie Weinsteina? Zaczynamy rozmawiać o szwedzkiej sferze publicznej, wszyscy są zgodni, że takie wykroczenia mają miejsce także u nas. Żaden z pięciu mężczyzn reporterów nie słyszał o konkretnych przykładach. Nie potrafiliby wskazać ani jednego sprawcy. Przysłuchuję się z rosnącym zdumieniem. Nigdy nie sądziłam, że mężczyznom, teoretycznie rozumiejącym problem, brakuje zwyczajnej wiedzy. Że nie noszą w sobie konkretnych opowieści. Że poruszają się po tych samych ulicach i po tym samym biurowym krajobrazie, ale z innym, ograniczonym w stosunku do mojego spojrzeniem. Jak gdyby doświadczenia, o których opowiadałam ja i moje koleżanki, należały do równoległego, ale niższego świata. W końcu ja i dwie inne kobiety zaczynamy wyliczać nazwiska. Nie od razu. Kiedy jednak wszyscy powoli się rozchodzą po zakończonym zebraniu, wymieniamy imiona i nazwiska paru mężczyzn, o których słyszałyśmy. Jeszcze nie wylansowano hashtagu #MeToo, wypowiadamy je bardziej jako domysły. A jednak coś się we mnie dzieje, kiedy słyszę, jak padają ich nazwiska. Czuję się brudna. Całkowicie wybudzam się z letargu.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------