- W empik go
Klucz - ebook
Klucz - ebook
Mela od wczesnego dzieciństwa była bita przez ojca, który w młodości przeszedł przez piekło obozu koncentracyjnego. Trudne doświadczenia życiowe dziewczyny oprócz traumy, którą pozostawiły, sprawiły jednocześnie, że na wiele rzeczy została zahartowana. Głęboko do serca wzięła sobie słowa matki: „Zapamiętaj na całe życie. Licz tylko na siebie. Wtedy nigdy się nie zawiedziesz. To jest klucz do sukcesu”. Mela starała się żyć według tego przesłania, jednak życie – choć pasjonujące – nigdy nie miało jej rozpieszczać.
Elżbieta Danuta Wardęszkiewicz z wykształcenia jest lekarzem medycyny. Do jej najważniejszych pasji należą osobiste próby interpretacji dzieł na fortepian takich Mistrzów jak Beethoven, Schumann, Schubert, Bach, Chopin, List.
Interesuje się twórczością literacką swojego męża, a także losem jego pieśni, inspirując jego recitale i wieczory autorskie. Uwielbia podróże.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7942-479-5 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Co może odczuwać Czytelnik, zetknąwszy się z losami Melanii Molskiej, bohaterki powieści Elżbiety D. Wardęszkiewicz, w dwóch tomach: „Klucz” i „Bez czci i bez wiary”?
Gdyby wielowątkową historię życia Kobiety najkrócej naszkicować „grubą kreską”, to można by rzec – odwołując się do najstarszego panteonu greckich bóstw – że Los Melanii zaprogramowały Erynie – gr. Klątwy – a Nemezis jako grecka bogini Przeznaczenia nadała owym Klątwom konkret ludzkiego – codziennego – doświadczenia.
Los Melanii wszakże to nie tylko serial traum, złożony z codziennych upokorzeń, tortur, przemocy, rozczarowań dziecka, nastolatki, kobiety, żony i matki, opresji społecznej i mobbingu zawodowego, „klątw środowiskowych” i katastrof, wynikających z patologii życia rodzinnego, zawodowego i społecznego.
Nemezis, to także grecka bogini Zemsty. Znana także jako grecka Adrasteja – Nieunikniona. Nie tylko zsyłała ona na ludzi szczęście lub niepowodzenie, ale też decydowała o losie w zależności od zasług. Uważana była również za uosobienie gniewu bogów. Wraz z Eryniami stała na straży równowagi świata.
Erynie (łac. Furiae, pol. furie) to greckie boginie i uosobienia Zemsty i Klątwy (kary, gniewu, furii) za wszelką nieprawość. Zrodziły się ze spadłej na Gaję (Ziemia) krwi okaleczonego Uranosa (Niebo).
Nawet „śladowe” poczucie sprawiedliwości może rodzić u Czytelnika oczekiwanie, że Mela, bohaterka wymienionych opowieści, przyjmie Wyzwanie Nemezis i zobiektywizuje się jako jedna z Erynii, jako Furia.
Ukarze Zło, jako Jego ofiara, zarówno w wydaniu „opresji rodzinnej”, jak i zawodowej czy społecznej.
Tymczasem, Melania, obiektywizuje „Kobiecość”, w tym „Bycie Matką”, w niemal niespotykanym standardzie. Jak Marzenie każdego Czytelnika o Miłości, Walce ze Złem i owego Zła Plagami.
Czy „Zemsta, choć leniwa…”, nie znajdzie okazji, żeby, bez pytania o zgodę miłosiernej Meli, wyegzekwować Karę i zaskoczyć Zło jeszcze większym i nieubłaganym Fatum, jak zuchwałego hulakę Twardowskiego z poematu Wieszcza Adama – nazwa „Rzym”? Niekonfliktowa dla pokus karczmy, zarazem wypełniająca kontrakt cyrografu za Duszę, zawartego przez Zuchwalca z Diabłem.RADOŚĆ CZYTANIA
W sześćdziesiątych latach minionego wieku francuski filozof Roland Barthes wprowadził do powszechnej świadomości literackiej dwa terminy: radości tekstu oraz tegoż tekstu rozkoszy. Jak niektórzy z nas jeszcze pamiętają, dla Barthesa liczyła się tylko „rozkosz czytania” płynąca z tekstu nieprzewidywalnego, opornego, wysmakowanego oraz wyrafinowanego. Filozof trochę masochistycznie starał się obłaskawić tekst, tak jak słaby mężczyzna stara się pozyskać dominującą kobietę. Radość czytania pozostawiał dla tych, którzy wikłają się w literaturę uległą, może i sympatyczną, ale przecież banalną, jednym słowem „masówkę”. O zawodności tego podziału przekonałem się już wcześniej. Zaś o jego niestosowności przekonuję się i dziś po lekturze Klucza Elżbiety Wardęszkiewicz. Nie wstydzę się wyznania, że z tej lektury czerpię radość o wiele cenniejszą od zalecanej wcześniej „rozkoszy”. Zachwycił mnie żywioł narracyjny, naturalność, bezpretensjonalność, psychologiczna prawda, znakomicie konstruowani bohaterowie tej opowieści. Współczesny (a przede wszystkim ponowoczesny) model opowieści z rzadka odnotowuje przypadki narracji uporządkowanej, z asertującym narratorem, ze światem przedstawionym, który odwołuje się nie do światów możliwych, ale do demokratycznej wspólnoty przeżyciowej. A przecież sytuacje, kiedy spotykamy się z wypowiedzią naiwną i autentyczną, są niekiedy ożywczym doświadczeniem lektury, która zapewne jest okupiona setkami autorskich „straconych nadziei”. Tym cenniejszym jest doświadczenie, że spotkałem wypowiedź mądrą, pełną empatii, dramatyczną i w pewnej mierze z potencjalnym moralnym przesłaniem (jak w zapoznanym dziś gatunku „powieści rozwojowej” – bildungsroman). Niestosowne byłoby pytanie o „prawdę” i „zmyślenie” przy lekturze tej opowieści. Zostajemy „pochwyceni” przez fabułę, jesteśmy blisko Meli Molskiej, śledzimy jej powikłane perypetie, radujemy się z sukcesów bohaterki, smuci nas to, że los Meli został „zaprogramowany” przez doświadczenia smutnego dzieciństwa. Na początku poznajemy bowiem dziewczynkę Melę, dziecko wrażliwe, tyranizowane przez sadystycznego ojca. To „imię ojca” będzie rozpoznawalnym „wdrukowaniem” przejawiającym się w dalszych losach Meli. Niekochana przez ojca, będzie starała się pozyskać aprobatę „męskiego świata” już w życiu dojrzałym. Stąd nieudane małżeństwo z Waldemarem zakończone rozwodem, niezbyt szczęśliwy romans z Georgiem, na koniec obiecujący – acz dramatyczny – związek z Marcinem. Nie sercowe perypetie bohaterki są jednak kanwą opowieści. Mela Molska stara się wyrwać z sideł toksycznego domu, uczy się, studiuje. Kończy te studia medyczne z wyróżnieniem, aspiruje do tytułu doktora nauk medycznych. Ale też podróżuje, wychowuje córkę, która – jak się wydaje – powieli model rodzinnej obcości. Obok sukcesów są też porażki. Nieuzasadnione pomówienia, zawiść koleżanek, w końcu załamania nerwowe. Zdrowie bohaterki staje się zresztą ważnym motywem opowieści. Jest też miarą życiowej dzielność Meli, która ze szpitalnej sali niemal ucieka, żeby pomagać rodzinie i wszystkim, którzy są w potrzebie. (Pamiętajmy, że jest to powieść o świetnej, lekarce). Wydarzenia związane z postacią głównej bohaterki przebiegają w określonych sytuacjach – politycznych, społecznych, obyczajowych. Od dziewczęcych wspomnień PRL (to przecież „dyrektorska córka”), przez studencką, buntowniczą młodość, aż do nadziei roku ‘89 i dalej losy Meli związane są z (nie zawsze dla niej łaskawą) rzeczywistością. Ale przecież jest to wielka pochwała życia – i wtedy, kiedy podróżuje razem z ukochanym mężczyzną, i wówczas, kiedy zawodzą ją najbliżsi. Znakomita to opowieść. Jest „otwarta”, ponieważ historia Meli urywa się, kiedy poznaje miłość prawdziwą, niezaprzeczalną, kiedy spotyka Marcina, przy którym będzie mogła żyć bez dawnych lęków.
Czekam na tę drugą część. Czytelników zaś zachęcam do lektury tego, co już nam dano. Zachęcam do „radości czytania”.
Henryk Pustkowski
krytyk literackiMOTTO
Pragnę
byś klucz swój
do kropki
rzeźbiła
a każdy menisk
znaku
uwypuklał
freski,
a ludzie
stawali się słowem
z ciała,
a ciało
było z krwi i potu
z bólu i radości Twojej,
szczęścia
Ci dałem
mniej niżeli chciałem,
Tyś
mnie w miłości
kołysce
chroniła,
i ja
tak jak Ikar
przez chwilę
fruwałem
wypędzona
z salonów
obita
przez sądy
skryje się
z cierpieniem
pomiędzy wierszami
alibi przeźroczystych
alibi niewidocznych
do odkrycia
dla równych sobie