- W empik go
Kobieta o dwóch nazwiskach - ebook
Kobieta o dwóch nazwiskach - ebook
Anglia, początek XX wieku. Marshall Allerdyke dostaje w nocy telegram od kuzyna Jamesa, w którym zostaje poproszony o niezwłoczne spotkanie. Jednak gdy zjawia się na miejscu, zastaje tam martwego kuzyna oraz klamerkę od damskiego pantofla. Właścicielką zguby okazuje się tajemnicza kobieta, która przedstawia się jako panna Lennard. Co łączy ją ze sceną zbrodni? I czy na pewno jest tym, za kogo się podaje? Odkrycie tej tajemnicy okazuje się dużo trudniejsze, niż się z początku wydawało.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8217-787-9 |
Rozmiar pliku: | 2,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Spotkanie o północy
Czy zabity?
Brylantowa klamra
Franklin Fullaway
Klejnoty Nastiriewiczów
Fotografia primadonny
Oszalały impresario
Szkatułka z biżuterią
Matka garderobianej
Znowu morderstwo
Rosyjskie banknoty
Trzecie morderstwo
Ambler Appleyard
Pięćdziesiąt tysięcy funtów nagrody
Pensjonat Pompadour
Gerald Rayner
Fotografia
Słuszne podejrzenie
Późna wizyta
Numer 53
Młodzieniec z mopsami na smyczy
Mgła
Znowu fotografia
Karol Federman
Kartka na drzwiach
Wtajemniczeni
Milioner, nieznajomy i księżna
Pierwszy pościg
Paczka z Hull
Tajemnicza paczka w sejfie
Kawiarnia w Hyde Parku
Posunięcie Chilvertona
Opowiadanie panny Slade
Wyjaśnienia MerrifieldaI. Spotkanie o północy
Około godziny jedenastej wieczorem, w poniedziałek, 12 maja 1914 roku, Marshall Allerdyke, czterdziestoletni stary kawaler, właściciel fabryki sukna w Bradfordzie, przybył na dworzec centralny z Manchesteru, gdzie bawił za interesami w ciągu ostatnich kilku dni. Gdy tylko wysiadł na peron, dostrzegł swego szofera w zielonej liberii, który zbliżył się doń w milczeniu i, powitawszy swego pana ukłonem, podał mu dużą białą kopertę.
– Gospodyni kazała wręczyć to panu na dworcu, sir – oznajmił. – To jest telegram, który przybył dziś o czwartej po południu. Gospodyni nie chciała go wysłać panu, bo była pewna, że telegram ten nie zastanie pana już w Manchesterze.
Allerdyke rozerwał kopertę, podszedł do latarni i począł odczytywać depeszę. Treść jej była następująca:
_Na pokładzie okrętu „Perisco”, dnia 12 maja, godz. 2:15 po poł._
_Przybędę do Hull dzisiaj wieczorem, hotel dworcowy stop jutro jadę do Londynu stop pragnąłbym się z tobą zobaczyć w bardzo ważnej sprawie._
_James_
Allerdyke przeczytał jeszcze raz depeszę, po czym wsunął ją do kieszeni i, spojrzawszy na zegar stacyjny, zwrócił się do szofera.
– Gaffney – rzekł – jak długo potrwa droga stąd do Hull?
Szofera nie zdziwiło widocznie pytanie, służył bowiem u Allerdyke’a od trzech lat i do grymasów jego był przyzwyczajony.
– Do Hull? – powtórzył. – Trzeba będzie jechać przez Leeds, Selby i Howden. Mniej więcej około sześćdziesięciu mil w prostej linii, ale Selby trzeba okrążyć, sir. Czyli, że będziemy musieli jechać około czterech godzin.
– Czy jest zapas benzyny? – zapytał Allerdyke. – O której jedliście kolację?
– O dziesiątej, sir.
– Sprowadźcie samochód przed hotel – rozkazał Allerdyke. – Wyjmiecie termosy z bagażnika i przyniesiecie je do restauracji hotelowej.
Szofer skłonił się i szybkim krokiem ruszył w kierunku budynku stacyjnego. Allerdyke przez dworcowy tunel wyszedł na ulicę i w dziesięć minut później, znalazł się w Hotelu Północnym. Gdy z kolei, w kwadrans potem, szofer zjawił się w hotelu. Allerdyke rozkazał jednemu z kelnerów napełnić termosy gorącą kawą i zapakować kilka butersznytów z mięsem i z serem.
– Może byście teraz coś zjedli, Gaffney – zaproponował. – Każcie podać sobie drugą kolację, bo w drodze na pewno będziecie głodni.
Podczas gdy szofer pił kawę, Allerdyke po raz trzeci czytał otrzymaną depeszę. Dziwił się, co mogło skłonić kuzyna do wysłania mu tej wiadomości. James Allerdyke, młodszy nieco od Marshalla, również kawaler, człowiek o niezwykłym temperamencie, od kilku lat prowadził wielkie interesy w Północnej Europie, a zwłaszcza w Rosji. Ostatnio właśnie dłuższy czas przebywał w Petersburgu za interesami i wracał teraz do kraju przez Sztokholm i Kristianię, w których to miastach zatrzymywał się po kilka dni. Marshall Allerdyke był przekonany, że ważna sprawa, o której kuzyn wspominał w depeszy, nie ma nic wspólnego z dotychczasowymi jego interesami i że prawdopodobnie zaszło w międzyczasie coś nadzwyczajnego. Jeżeli James wysłał specjalną radiodepeszę z Morza Północnego, to sprawa była prawdopodobnie tak ważna, że umyślnie dla zobaczenia się z kuzynem chciał James zatrzymać się w Hull, choćby na jedną noc. Dla Marshalla Allerdyke’a żadna podróż nie przedstawiała trudności, a cóż dopiero przebycie sześćdziesięciu mil wygodnym autem w jasną, księżycową noc...
Przed północą Allerdyke, owinięty w ciepły podróżny płaszcz, zajął miejsce w swym luksusowym wozie rolls-roycu i, sprawdziwszy jeszcze raz, czy termosy i paczka z jedzeniem zostały zapakowane, rozkazał Gaffneyowi ruszyć. Zmęczony po całodziennej podróży koleją, Allerdyke zasnął natychmiast i nie obudził się nawet, gdy auto mijało kamieniste przedmieścia miasta Leeds, wyboistą drogę z Selby, i wjeżdżało do Howdenu. Dopiero wśród cichych uliczek Howdenu zbudził się nagle i stwierdził ze zdziwieniem, że Gaffney prowadzi rozmowę z szoferem innego auta, które przystanęło w tej chwili, jadąc w przeciwnym kierunku. Allerdyke dostrzegł wewnątrz limuzyny młodą kobietę otuloną w futro.
– Co się stało, Gaffney? – zapytał, spuszczając szybę dzielącą go od szofera,
– Tamten kierowca chciał się dowiedzieć, jaka jest najlepsza droga biegnąca przez Ouse, sir – odparł Gaffney. – Poinformowałem go, że są dwie drogi, jedna w pobliżu Booth, druga obok Langrick. A dokąd jedziecie? – zapytał, zwracając się do spotkanego szofera.
– Chcielibyśmy przeciąć linię Kolei Północnej – odparł nieznajomy – bo pani pragnie wsiąść gdzieś po drodze do ekspresu szkockiego. Może by tak w Doncaster, ale...
W tej samej chwili okienko auta otworzyło się i wyjrzała przez nie młoda kobieta. Promienie księżyca oświetliły jej ładną twarz, a Allerdyke grzecznie uchylił czapki. Nieznajoma, lat około dwudziestu pięciu, skinęła mu uprzejmie główką,
– Czy zechce łaskawa pani przyjąć moją radę? – zapytał. – Zrozumiałem, że chce pani zdążyć na którąkolwiek z pobliskich stacji...
– Na ekspres szkocki jadący do Edynburga – odparła dama. – Przekonałam się po przybyciu do Hull, że jeszcze dzisiaj w nocy będę mogła zdążyć na ten pociąg. Jaka stacja jest stąd najbliżej, Doncaster, Selby czy York?
– Jesteśmy teraz w Howden – zauważył Allerdyke, spoglądając na wysoką wieżę starego kościoła. – Uważam, że najlepiej będzie pojechać przez Selby do Yorku. Wszystkie londyńskie pociągi tam się zatrzymują, a nie wszystkie przystają w Selby i Doncaster.
– Dziękuję panu. A zatem – zwróciła się do swego szofera – pojedzie pan do Yorku. Jak to daleko? – zapytała, darząc znów Allerdyka miłym uśmieszkiem. – Czy bardzo daleko?
– Mniej niż godzina drogi – odparł Gaffney, wyręczając swego pana. – Droga równa jak stół!
Dama skinęła główką. Samochody ruszyły. Ale po kilkunastu minutach Allerdyke zatrzymał Gaffneya.
– Już pół do trzeciej – zauważył, patrząc na zegarek. – Jechaliśmy doskonale, Gaffney. Należałoby coś zjeść i wypić. Też dziwna historia, co? – żeby jechać samochodem z Hull i gonić ekspres północny na stacjach po drodze!
– Widocznie z Hull nie odchodzą nocne pociągi – odparł Gaffney, zabierając się do butersznytów. – Na pociąg do Yorku zdążą na pewno. Czy pan chciałby być w Hull o oznaczonej porze, sir?
– Nie – odrzekł Allerdyke. – Jedźcie tak, jak jechaliście dotychczas. Trudniej będzie jechać pod górę. Gdy staniemy w Hull, kierujcie się od razu do Hotelu Dworcowego.
Gdy wyjechali z Howden, Allerdyke zasnął znowu i obudził się dopiero, gdy auto zatrzymało się przed hotelem w Hull. Na odgłos warczącego motoru, ukazał się w drzwiach wejściowych nocny portier.
– Odstawcie auto do garażu, Gaffney – rzekł Allerdyke – a potem połóżcie się spać i śpijcie, jak długo chcecie. Przyślę po was, gdy będzie trzeba. – Zwrócił się potem do nocnego portiera. – Czy pan James Allerdyke zatrzymał się tutaj? Miał przyjechać z Kristianii.
Nocny portier wprowadził go do kancelarii.
– Więc pan jest pan Marshall Allerdyke? – zapytał. – Ten pan zostawił tu dla pana kartę i prosił, aby ją panu wręczyć natychmiast po przyjeździe.
Allerdyke wziął wizytówkę z rąk portiera i rzucił okiem na kilka wierszy skreślonych pośpiesznie ołówkiem:
_Jeżeli przyjedziesz w nocy, udaj się prosto do mego pokoju, numer 263, i obudź mnie. Pragnę cię widzieć natychmiast. – J. A._
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.